-
Posts
993 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
3
Content Type
Profiles
Forums
Calendar
Everything posted by Sihaja
-
To nie kwestia wyuczonego sceptycyzmu. tak wyglądają prawie wszystkie abstrakty - zwłaszcza w przeglądówkach omawiających jakąś nową metodę (przy czym owa metoda jeśli się publikuje o niej prace, powinna mieć przewagę nad dotychczasowymi). Generalnie wad lub wątpliwości szukać należy w rozdziale "dyskusja" Ja bardziej czekam na prace dotyczące tych konkretnych, antycovidowych szczepionek. Dwa lata to szmat czasu jeśli chodzi o postępy w naukach biologicznych, a i detale bardziej mnie dla tych konkretnych szczepionek interesują.
-
My naprawdę nie jesteśmy aż tak sprzężeni, jak się wszystkim wydaje, Buber Ba, nawet przypomniał mi czym mi podpadłeś! No ale (prawie) wszystko kiedyś ulega przedawnieniu. We're good.
-
Pfff... Tyle ciekawszych rzeczy do roboty. I znów Pffff... A tak z ciekawości: a co z klasycznym typem szczepionek? Takimi jak dawniej były? AstraZeneca taką właśnie wypuściła... Buber, jak Cię nie lubiłam (i już nawet nie pamiętam za co ) to jednak piszesz z sensem. Ciekawe, że większość tych straszących szczepionkami widzi spiski i czyjeś interesy wszędzie indziej. Chyba musze przestać Cię nie lubić.
-
Visuz, Nauka to nie jest coś w co się wierzy. To coś, co się weryfikuje. Właśnie na podstawie publikacji naukowych a nie z informacji kogoś, kto sam przyznaje, że nie do końca temat rozkminia. No ale fakty nie zmienią się od tego, jak Visuz z forum wybiera swoje autorytety, więc spoko. A artykuł nie był dla Ciebie, bo to wymaga solidnych podstaw z biologii dla zrozumienia. Wrzuciłam gdyby przypadkiem kogoś temat interesował. O rany, dalej nawet nie cytuję. Ale wiesz, że niedopasowana czapeczka foliowa działa tylko w 20%?
-
Dzięki, Tommo. Powiem Ci, ze ja ja też
-
tak obok dyskusji, ale chwalę się, bo nasi gwiazdorzą na crazynauka https://www.crazynauka.pl/tajemnica-psiego-nosa-jak-wyjasnic-fenomenalne-mozliwosci-psow-ratowniczych/
-
Juhu... Nie wiem jak długo pani profesor jest na emeryturze i przykro mi to pisać, ale trochę jej już peron odjechał. No dobra. ak w skrócie, Visuz... mało istotne jest co ktoś mów, jeśli niczym się przy tym nie podpiera. Ja bym się na tematy genetyki wypowiadać nie odważyła, bo nagadałabym głupot. Może niech emerytowana pani profesor nie pcha się w nieswoje dziedziny. Jeśli to nie jest trollowanie, to tu, najprościej jak się da: Szczepionka jest skonstruowana z mRNA. W skrócie to element pośredniczący: informacja z naszego DNA w jądrze jest przepisywana na m-RNA, które jest transportowane z jądra do cytoplazmy, gdzie stanowi informację dla syntezy białka. DNA -> m-RNA -> białko. I jeszcze jądro - >cytoplazma. Anie transport m-RNA do jądra, by mogło wejść w interakcje z naszym DNA, ani odwrotny kierunek zapisu nie jest tu możliwy. Jak ktoś kuma i chce, to tu jest więcej o tym typie szczepionek. Artykuł z 2018, więc nie można "covidowej manipulacji" zarzucić https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5906799/?fbclid=IwAR1FFhBOW5y9Y1piAF97_WsrTzu0oI5dmspUMXOaEKGKBvE39pNcawqXioI
-
Aktualna sytuacja polityczno-gospodarczo-społeczno-ekonomiczna w Polsce
Sihaja replied to C0RLE0NE's topic in Przy Piwie
Ej, ale to jest trochę bez sensu porównanie. Co ma Liverpool do naszych reform edukacji? Prawda jest taka, że różnica była zauważalna. Profesorowie mawiali, że teraz na pierwszym roku trzeba coś na kształt zajęć wyrównawczych dołożyć, bo poziom spadł tragicznie. Ja sama byłam zaledwie asystentką, więc przynajmniej egzaminy nie były moim zmartwieniem, ale też widziałam różnicę. A przecież nie przychodziły do nas średniaki i słabeusze. Owszem, szybko się wyrabiali, ale zajęcia na pierwszym roku były naprawdę ciężkie. Tyle dobrze, że szkody nie były nieodwracalne. Część z tych byłych studentów znam do dziś, niektórzy obronili już doktoraty i naprawdę są świetni. Ale jak będzie dalej, wolę się nie zastanawiać. -
Ehe, napewno. Widzisz, Klaudiusz, ja nie piszę z perspektywy "znam kilku właścicieli". Piszę z perspektywy "siedziałam w tym środowisku, pracowałam, prawie cały mój rocznik pracuje w różnych miastach, prawie 80 osób". I jakoś zadowolenia wielkiego nie ma. Ani z tego jak idzie interes, ani jakie są zarobki, ani jak wygląda codzienność. Ale pewnie zaraz się dowiem, ze mają wygórowane wymagania.
-
Klaudiusz, a ze swojej stacji benzynowej widzisz Ty jak te apteki ciągną? Te co się tak bardzo dobrze mają? Sieciówki pewnie się mają, u nich cena sprzedaży często jest niższa, niż zakupu dla innych aptek. Zarabiają na kosmetykach i innych pierdołach, a te małe, własne ledwo zipią. Tak było i tak jest dalej. Wciąż mam znajomych w aptekach na różnych stanowiskach. Wczoraj kumpel karę dostał, bo... dentysta wypisał zapotrzebowanie na 3 rolki ligniny a on mu sprzedał. Siedzisz na miejscu i guzik wiesz. Serio, czasem warto spojrzeć w statystyki.
-
Fajny zestaw. Mnie czasem korci, żeby adoptować takiego malucha do towarzystwa... Ale to jeszcze nie teraz. Moyra jest bardzo wymagająca jeśli chodzi o psie towarzystwo. Kluczem jest stabilność emocjonalna i poszanowanie jej przestrzeni osobistej, która rozciąga się na jakieś 3 m w każdą stronę. Może jak w pełni dojrzeje zrobi się bardziej tolerancyjna.
-
Z fundacją Corde Canis pracowałam osobiście przez kilka lat. To ludzie, którzy nigdy nie odmówią zwierzakowi w potrzebie. Do teraz przez fundację i hotel dla bezdomnych zwierząt przewinęło się ponad 500 psów. 500! Wyciągniętych z mordowni, odebranych w interwencjach, chorych, zabiedzonych, zaniedbanych - praktycznie wszystkie! Dostały pomoc, leczenie, wsparcie psychiczne, by dojść do siebie i ostatecznie nowe domy. Te którym nie można już było pomóc, zasnęły na zawsze w cieple, spokoju, na czystym kocu. W zeszłym roku dach fundacyjnego schroniska uszkodziła wichura. Nie udało się ciągle zebrać środków na naprawę, został tylko prowizorycznie zabezpieczony. Teraz w okolicy przewalają się ulewy. Pada od kilku dni. Dach cieknie, ale i bardziej niszczeje. Byłoby wielką stratą, gdyby to miejsce przestało istnieć, ze względu na pomoc zwierzakom, którą bezinteresownie daje. Z prośbą o pomoc, link do zbiórki: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/dachremont?fbclid=IwAR3snhJlRobczgGWTxu-4VXB3Ju61Vp6TBArh7qhGFKahnLcr4OoRNSoCq8 W imieniu tych potrzebujących - dziękujemy,
-
michoa, nie wiem, ile tych podatków płacisz, że tak liczysz na co idą, ale jak od trzech lat, to na pewno wszyscy uczyli sie za Twoje :) Jedziesz po wszystkoch "oddawać kasę" w ogóle ignorując fakt, ze niektórzy sami zapłacili za studia a inni sami pracowali i płacili podatki. Za chwilę policzysz, że ci co się nie uczyli a wyjechali, wcześniej chodzili do lekarzy i mieli refundowane leki. No sorry, ale ciężko w tej dyskusji większego niż Ty frustrata znaleźć. Może gdybyś się uczył też mógłbyś wyjechać i zarabiać na tyle, żeby Ci tych podatków tak żal nie było? Staszku, ale to nie rozwiąże problemów. Był pomysł, żeby lojalkami lekarzy zatrzymać. Jak to ktoś szybko policzył z pensji w Niemczech lojalka do spłacenia w rok bez wysiłku. Może i byłby niewielki wpływ do budżetu, ale bez szału. Odpływu wykształconych to nie zatrzyma, potrzebnych fachowców w kraju nie przybędzie, a to poważniejszy problem. I nie wiem czy "pomyślę o tym jutro" to optymalne rozwiązanie. Widzisz, przez ten rok po powrocie z USA też pracowaliśmy na 500+ dzieci sąsiadów. I nie miało znaczenia, czy wyjadą czy nie, bo dobijająca jest świadomość, że wyciąga to z rynku pracy ich matki, że państwo się zadłuża...
-
Aha, to ja próbuję narzucić moje zdanie jako jedynie słuszne, a Ty mówisz mi czy mogę mieć żal czy nie... :) Ale nie wiesz na przykład, ze nie mając funduszy na wyjazd doktorat robiłam w Polsce. Pracując, bo stypednium było poniżej pensji minimalnej. Że musiałam zrobić roczną przerwę, żeby na te studia doktoranckie zarobić. Żałuję straconego czasu, żałuję opóźnień wynikających z konieczności dodatkowej pracy.I mogłabym tak pisać jeszcze trochę, ale to bez sensu. I to, że jest mi dobrze nie znaczy, ze nie mogłoby być lepiej, więc... żałuję :) Żal mi również tego, że w kraju, który nie jest mi obojętny, ludzie na których mi zależy mają pod górkę. Że ich wybór? Pewnie, że ich, ale czasem ograniczony. Bo chorzy, starzy rodzice, bo dziecko z autyzmem które nie da sobie rady, bo brak środków, żeby się odbić i wyrwać. Chciałabym, żeby kraj się rozwijał, żeby miał szansę dac wszystkim trochę więcej tego, czego potrzebują. Tylko tyle. A skoro podoba Ci się Wallonia, to zapraszamy! Trasy na moto są zacne, innych atrakcji tez nei brakuje.
-
A ugryz sie w co chcesz. Odrobilam w czasie studiow doktoranckich i pozniej, wiec nic Ci winna nie jestem. Lepiej ciesz sie, ze z tego co robie dzieki wyjazdowi bedziesz w ogole mogl korzystac. A moze nie? Moze gardzisz nie polska technologia i na zlosc innym nie skorzystasz?
-
Teraz w Belgii, wczesniej w USA. Gdzie za rok - jeszcze nie mam pewnosci. Moze zostqniemy tutaj? Malezja nie dla mnie, po glowie obija sie Norwegia, bo pogoda lepsza, ale tam uniwerkow malo. Lewa w gore:) O pensjach przy braku pracownikow pisal jeszu, wiec nie bede powtarzac. To, ze ja sie wstrzelilam i mi pasuje, to nie oznacza, ze nie moge miec zalu, albo ze zal innych jest nieuprawniony. Tak jak napisales: zmiana to jest wyzwanie. Nie kazdy ma odwage, czy mozliwosci. Wielu moich kumpli z uczelni zyje od pierzszego do pierzszego. Gdyby w Polsce bylo leîej, pewnie tez bym zostala. Moglabym miec zszystko: prace, dobra pensje i blisko rodzine i znajomych. Zanim wyjechalam, pracowalam po 72h tygodniowo, zeby na mieszkanie zarobic. Wiec chyba mam prawo napisac, ze w Pl zle mi sie zylo. Tylko tyle. A na koniec, tu tez nie jest idealnie: procedury upiorne, poczta chyba najgorsza na swiecie, w centrum miasta ludzie smieca... A lokalesi tez narzekaja, choc nas poziom ich trosk bawi czasem do lez. Dobrze, ze okolica piekna, ludzie zyczliwi i fajnie szkola psy :) sorki za literowki, ale klawiqtury tez maja tu koszmarne (AZERTY), a w labie nie przestawie ;)
-
Ale ja już dawno doktorat zrobiłam ;) Tylko jakoś chyba nie będę ciągnąć kraju. Widzisz, ja mam inne podejście. Ja się w Polsce dusiłam. Po prostu odpuściłam, bo nie nie zdziałam, będę żyć żałośnie od pierwszego do pierwszego, a zarówno ciekawa praca jak i dobra kasa (a co za tym idzie zwyczajnie lepsze życie) przypadnie innym. Ja nie mam teraz powodów do narzekań. Praca fajna pensja pozwala na znacznie więcej. W Polsce tego nie dostanę. W sumie wzięłam udział w dyskusji tylko dlatego, że wkurza mnie podejście "zmień pracę". I co? wszyscy będą wózkami widłowymi jeździć? A co będą przewozić? Wkurza mnie krótkowzroczne podejście, plucie na wykształconych przy jednoczesnym braku świadomości, że nauka to rozwój, to miejsca pracy. Gdyby stocznie nie były likwidowane a mądrze zarządzane byłoby więcej pracy również dla operatorów wózków widłowych. Tylko generując nowe technologie mamy szansę na lepsze życie dla nas i naszych dzieci. Tymczasem u nas nawet jak ktoś coś opracuje, ma genialny pomysł, to sukcesem jest... sprzedanie technologii zachodniej firmie, bo brak kasy na patenty. I cieszą się ludzie że sprzedali, ale to ta zachodnia firma robi na tym miliony, zatrudnia pracowników... A ja czytam "to zmień pracę". Ręce opadają.
-
Żal mi Twojego brata. I Ciebie z Twoim podejściem trochę też. Tu nie było mowy o zarządzaniu - papierku dla papierka. Ostatnio była mowa o konkretnym fachu technicznym i konkretnych umiejętnościach, których nie da się w Polsce wykorzystać. Ale dla Ciebie i to nie ma zdaje się warości. Czy Tobie się wydaje, ze wszyscy mogą jeździć wózkami widłowymi i wszystko będzie dobrze, kraj się będzie rozwijał a poziom życia poprawiał? I nie, nie uważam, ze jakakolwiek praca uwłacza czyjejkolwiek godności. Każda praca musi zostać wykonana. Godności uwłacza jedynie nic nierobienie. Po prostu moja praca jest moją pasją i sprawia mi radość. Dzięki temu pogardzanemu przez Ciebie wykształceniu mogę zrobić coś co przyniesie korzyść wielu ludziom. I nie, za granicą nie jeżdżę wózkiem widłowym. Opracowuję nowy protokół dla protonoterapii nowotworów.
-
Staszek, ale jeśli pójdziemy tylko w to co się opłaca, to za chwilę wszystko się załamie. Bo uczyć się nie opłaca, bo leczyć się nie opłaca... i co wtedy? Pomyślałeś przez chwilę jak by wyglądało życie gdyby wszyscy wzięli sobie do serca Twoje rady? To po pierwsze. Po drugie ktoś dobry w naukach technicznych nie koniecznie będzie super pracownikiem budowlanym, a znienawidzona praca może poważnie obniżyć poziom szczęścia i przyczynić się do chorób psychicznych pewnie w takim samym stopniu jak brak kasy. No i na koniec: z tym prowadzeniem mnie za rączkę, to mnie solidnie ubawiłeś. Wybrałam zawód, który dał mi szansę się rozwijać, wyrwać się z polskiego zaścianka, robić to co lubię i żyć tak jak chcę. I nawet nie myślę o tym, żeby do Polski wrócić. Bo i po co, jeśli z pracą jest kiepsko a stawki żałosne? Mimo wszystko mam tam znajomych, przyjaciół i znam te realia. Znam na wylot tą frustrację i żal, którą czują ci co zostali. I rozumiem, bo jeszcze zanim skończyłam studia też planowałam przyszłość w Polsce, patrzyłam że się wszystko rozwija i że może być lepiej. Zderzenie z rzeczywistością bywa jednak bolesne. I szczerze, nie wiem czy zostają idealiści, którzy chcą zrobić coś dla kraju, czy ci, którzy boją się zaryzykować. Nie mnie oceniać wybory innych, ale sytuację chyba jeszcze mogę. Jest do d..y.
-
Starszek, sorry, ale bajki opowiadasz jak potłuczony. "za to że woleli pieniądze na emigracji niż gorszą pensję w kraju zaczynają obwiniać wszystkich wokół siebie."?? To nie jest winienie innych za to, ze ktoś wolał lepszą pensję. To jest żal o to, że w kraju było tak do dupy, że nie było jak zostać. O to, że ktoś wkłada duży wysiłek w zdobycie wiedzy, chce pracować, chce wykorzystać to czego się nauczył, żebybyło lepiej, żeby szło do przodu i nie jest w stanie. No sorry, ale jak na UJ po doktoracie dostaje się 2140 na rękę, na sam wynajem mieszkania idzie 1700, a po 2 latach kontraktu można nie dostać od razu nowego, to o czym my mówimy? To nie jest kwestia "wolenia lepszej pensji za granicą". To jest kwestia w miarę normalnego życia i powiem CI szczerze, że ja nie rozumiem tych, którzy na takich warunkach zostają. Kakmar, póki co nauka dla wszystkich jest za friko. Wielu z tych, co wyjechali chętnie by zostało, ale... jak wyżej. No to kto tu ma nieuzasadnione pretensje?
-
No, taki to może. My naszej oficjalnie nie możemy pozwolić na zbyt wiele. Zbyt silny ma charakter i jak dla mnie jest zbyt duża, żeby radzić sobie siłowo, więc dyscyplina być musi. Ale tego, że większość weekendów jest ustawiana pod nią, a w tygodniu ja wstaję wcześniej (choć nie lubię), żeby z nią po lesie rano połazić, czy tego ile wydaliśmy na jej transporter do samochodu to już nie wie, więc możemy ja trochę bezkarnie porozpieszczać. :)
-
E, tam, zamyślony, nieobecny... Knuje jak przejąć władzę nad światem!
-
Dziękujemy. To południe Belgii - Ardeny, jakieś 40 min jazdy od Namur. (Mamy tu fantastyczne drogi pod moto. Tylko nie wiem czemu jeżdżą prawie same beemki... ;)) A pies - dla nas jest najpiękniejsza, ale wymaga mnóstwo pracy. I nad nią i dla niej (w sensie zadań do wykonania). Szkoli się jako poszukiwawczy pies tropiący tutaj: http://www.mantrailingbenelux.eu/en/ Próbowaliśmy też obrony, ale ona zupełnie nie miała do tego serca. :biggrin:
-
A oto nasza Petite Terreur. Również kradnie skarpetki, ale czyste z szuflady.
-
Tak, podobno Biedronka płaci lepiej. Problem tych powyżej mgr jest taki, że w większości kochaja to co robią, więc robia to dalej za śmieszne pieniądze. Ja sama mając inne opcje wolę badania. Pozostają firmy (np farmaceutyczne) przez wielu wciąż uważane za gorsze niż uniwersytety. Dla powównania w jednej z firm dogadałam się na 7000 netto na początek w pracy polegającej na szkoleniach dla lekarzy. W badawczej na poziomie specjalisty 4500 to jednak troche śmieszna pensja. Ale skoro uczelnia tak zaniża poziom, ze 4500 wydaje się dużo, to po co się wysilać na więcej? P.S. Doktorantka dopiero robi doktorat. Skoro zrobiła to doktor, albo doktorka (ostatnio popularne choć wciąż dziwnie brzmiące).