Skocz do zawartości

Sihaja

DesmoManiax DOC Poland
  • Postów

    993
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Sihaja

  1. I tu pozwolę sobie nie koniecznie się zgodzić. Nie z powodu umiejętności. Ale raczej dopasowania wagi do krzepy właścicielki. Sama jeżdżę przyciężkim motocyklem. Prowadzi się świetnie, ma absolutnie wszystko, czego potrzebuję. ALE wystarczy drobna nierówność na parkingu i nie cofnę. Nie ma bata. Bo świadomie nigdy nie zatrzymuje się tak, żeby do tyłu mieć pod górkę. Jak mi go postawili na pochyleniu, to położyłam moto wsiadając. Stopka złożyła się automatycznie a ja nie utrzymałam. Moje szczęście, że na kursie doszkalającym nauczyli mnie zeskakiwać, więc nei wylądowałam pod spodem. Nie mówię, ze nie da rady. Mówię, że powinna spróbować pod domem, zanim zdecydujecie. Ja sobie radzę, ale ja mam już ciut kilometrów za sobą. Poza tym mimo, że umiem wykonać ciasne manewry na motocyklu, na swoim zawracam jak baba, podpierając się nogami. Bo owszem, położę moto zakręcając, ale później nie poderwę i razem z nim walę się na parking. Do nauki moto o wadze mojej ŚlicznoTki byłoby dla mnie koszmarem i wielu rzeczy zwyczajnie bym się nie nauczyła. A jak na babę to do słabiutkich nie należę. Tu czy 500, czy 250, czy XJ musisz zdecydować sam. Ale waga jest istotnym czynnikiem.
  2. 500 na poczatek bedzie w sam raz. Nie ma co demonizować, ze baba. Bo guzik prawda. Dziewczyny radzą sobie na tym nie gorzej niż faceci. Mnie z "trójcy dla poczatkujących" najbardziej zawsze podobała się kawa ER5, a za najszpetniejszego uważałam GSa ;) Ale to kwestia gustu. Co do Monstera, to tak jak pisal Horb: w takiej kasie nie kupisz w sensownym stanie, nawet nie próbuj. Powodzenia w poszukiwaniu!
  3. Własnie w polsce chory, który miewał średnio dwa napady w miesiącu zabił chyba pięć osób, a prawko miał. Jesli ktoś dobrze odpowiada na leczenie i rzeczywiście nie ma ataków, to czemu miałby terminowego prawka nie dostać? Ja odnosiłam się do konkretnego przypadku. Chory miał prawo jazdy i z niego korzystał, mimo, ze było to skrajną głupita i nieodpowiedzialnością. Nie porównałabym tego do leczonego i bez ataków przez rok. Trochę nie ta skala. Co zaś do zgłaszania niektórych jednostek chorobowych, to wydawalo mi się, ze w USA lekarz ma taki obowiązek. Ale szukałam podstawy prawnej, więc się kłócic nie będę. W tym akurat nic. Nowościa jest to, że uznano go niewinnym. - Jest to napisane wyraźnie w artykule. A co do kary - ot, jeszcze jeden argument dla jeżdżących bez prawka.
  4. Zapomniał co zrobić?? U nas nie ma opcji sprawdzenia, zgłoszenia gdziekolwiek. Lekarz, który wie, że pacjent prowadzić nie może i tak nie bardzo ma co z ta wiedzą zrobić. W cywilizowanym świecie lekarz zgłasza sprawę i chory traci prawo jazdy. Koniec. U nas chory sam musiałby pójśc a badania, albo oddac prawko z własnej woli. Inna sprawa, ze lekarze często olewaja kwestie leków. Kiedy mówiłam chorym, ze o tym, czy tamtymnie powinni prowadzić padało "a mój lekarz nic mi nie mówił... " albo "a mnie lekarz powiedział, ze mogę, tylko się musze przyzwyczaić". Albo inne bzdury. To, ze chory nie powinien przejść badań i dostac prawka nie budzi dyskusji. (To, ze chorzy oszukują - również). Ale nie wiadomo, co z tymi, którzy zachorowali później. Mnóstwo takich osób zwyczajnie nie myśli, nie zastanawia się nawet... To powinno byc regulowane odgórnie. A w temacie schizofrenii, to osoba w remisji niczym nie różni się od zdrowego, poza niekiedy większym prawdopodobieństwem ponownego epizodu. W końcu u zdrowego tez może się nagle ujawnić. Niestety w naszym społeczeństwie wciąż schizofrenik oznacza "nie zblizaj się, świr, na pewno niebezpieczny" :/
  5. Dokładnie. I pisze to zupełnie poważnie. Dla wyjaśnienia dodam, że sama schizofrenia nie musiała tu stanowić przyczyny wypadku. Wypadek mógł być powodem zwykłego pośpiechu. (Podobno się spieszyli) Nie wiedząc jaki był stan faceta i jakie przyjmował leki (to tez ważne) nie da się powiedzieć nic sensownego na temat przyczyny. Można tylko zgadywać. BTW W Polsce jakoś nie ma ograniczeń ani dla epileptyków, (była sprawa z chorym, który zabił kilka osób bo miał atak za kierownicą. Ataki co prawda miewał średnio 2 w miesiącu, ale prawka nikt mu nie odebrał :banghead: ) ani dla osób z chorobami neurodegeneracyjnymi (sama znam gościa z jaskrą i choroba Parkinsona, który wciąż legalnie prowadzi...) ani dla starych i niedołężnych. Ludzie są skrajnie nieodpowiedzialni jeśli chodzi o własna wygodę. Więc czemu się dziwić? Co zaś do kierowcy drugiego pojazdu: Nikogo nie skrzywdził - jego szczęście. Sumienie też może mieć czyste. Ale za swoje przewinienia oberwał. I dobrze.
  6. text Wszystko logiczne. Wypadek nie z jego winy, ale "Za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwym dostał rok i cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. W tym czasie będzie miał dozór kuratora. Dodatkowo został także obciążony połową kosztów postępowania (ok. 10 tys. zł), musi też wpłacić tzw. nawiązkę na rzecz organizacji pożytku publicznego." Póki co wyrok nieprawomocny, ale to chyba dobry przykład konsekwencji własnej głupoty.
  7. Wiesz, jesli masz dwie opcje: 1. będziesz chodził i będziesz sprawny, na moto nie wsiądziesz. 2. Bedzesz chodził i jeździł na moto, a później lądujesz na wózku. To tak. Kazdy by dał radę. Chrzanienie, że nie, jest zwyczajnie śmieszne. Fakt, że aby dokładnie tylko jazda na moto miała wpływ i tak dokładnie, to musiałby byc bardzo szczególny przypadek. Ale z drugiej strony biorąc pod uwage potencjalne konsekwencje niewielkiego nawet dzwona, czy szlifu, to już coś w tym jest. Jest całe mnóstwo zarąbistych rzeczy, które można robić nie jeżdżąc na motocyklu. Mozna na przykład pójść z dziewczynana piwo. Albo z psem do parku. Albo z dzieckiem... Każdy niesprawny ruchowo powie Ci, że to by mu sprawiło największą frajdę na świecie. Ja sama mocno ograniczyłam jeźdżenie. Nie wiem, jak duzy wpływ na mój kręgosłup ma zakładanie kasku ważącego 1250g. Ale wiem, że go ma. Tymczasem dolegliwości bólowe ze strony mojego kręgosłupa szyjnego (a nie miałam żadnego urazu. Ot wady, które były i się ujawniły na starość, w duzej mierze przez pracę :huh: ) ograniczyły w pewnym momencie mozliwość stania, czy siedzenia w ciagu dnia. Ok 16 zwyczajnie musiałam sie położyc, bo nie wydalałam. Wiesz, wtedy wydawało mi się, że jakbym mogła znów pochylić głowę, zeby czytac, to by było rewelacyjnie. A Ty lepiej zadbaj o kolana, bo sam będziesz później płakał, ze głupi byłeś.
  8. Ty, Bystrzaku, zwróć lepiej uwagę na doświadczenie i umiejętności przynajmniej niektórych z tych, których nazywasz moralizatorami* I zanim komuś takich mądrych rad udzielisz, pomyśl jaka wdzięczność Ty byś czuł, gdyby po tego typu mądrościach na zachętę ktoś inny do końca twoich dni musiał Ci tyłek podcierać. *Na mnie nie musisz, ja się nie znam, ja się czepiam dla zasady ;p
  9. Ty poczekaj na operację, jak wrócisz do formy, jak rehabilitacja pójdzie... I dopiero wtedy się zobaczy. Wróżki na forum nie mamy. Nikt Ci nie powie patrząc w avatar jak jest i co będzie po operacji.
  10. artykuł na gazecie Taaa... Jakież to typowe: ci chcą dokupić, tamci niszczą, więc ci chcą zaostrzenia kar. I tak się będą prztykać do ... śmierci, zamiast poświęcić ten czas na obmyślenie i wprowadzenie sensownych zmian.
  11. I to niestety też zamiast pomóc generuje w naszej wspaniałej polskiej rzeczywistości problemy. U mnie obyło się bez. Zostałam wysłana do tej najlepszej w mieście szkoły i przerobiłam więcej, niż trzeba do zdania egzaminu. Ale wiem doskonale, że instruktorzy potrafią celowo kursantów nie uczyć przez te minimalnie wymagane 20h. A później "musi pani zaoszczędzić i lekcji dobrać". Jak ktoś nie nauczył NIC przez te 20 h, to czego ma nauczyć później? I tak z najtańszych kursów robią się droższe, dochodzi zmarnowany czas... Ale i tak chętni są, bo tanio. Bo przecież szkoła to szkoła.... Ale właścicielowi - oszustowi - się to opłaca. A później mówi taka po kursie, że stara się w ogóle klamki hamulca nie dotykać, tylko tyłem hamować... (na słabej armaturze jak nic komuś w tyłku zaparkuje po takich naukach.) I przy odrobinie szczęścia wyrobi ta ósemkę i trasę i... No właśnie. :( Zgadzam się całkowicie, że przy każdej okazji powinniśmy podkreślać znaczenie szkolenia, to jak wyglądają lekcje u pasjonatów, a jak u pazernych hien...
  12. Ty sie nie wygłupiaj, Monter. Na armaturze to i łagoniejsze winkle mogą byc problematyczne! A Ty masz juz normę wyrobioną. ;p
  13. Pasowaloby odpisać bardziej bezpośrednio, ale mój poziom jest na to za wysoki. Więc napiszę tak: Jak rodzice dają więcej kasy, to i na nowe lepsze moto dołożą. Ale tutaj nikt nie mówi, ze masz od nówki z salonu zaczynać. Zwłaszcza, że pewnie przynajmniej raz położysz. Tym lepszy byby naked, bo koszt naprawy mniejszy. Za 6 tys. kupisz w dobrym stanie choćby kawę ER5. Do nauki w sam raz. A starszy egzemplarz nie straci po dwóch latach - przerobilismy ten patent 3 razy i sami i ze znajomymi. Ale oto wydało się: szpan ponad wszystko. Może pustogłowa laseczka poleci na plastik - ale wtedy pierwszy pomysł był lepszy - CBR nada się bardziej. Tylko sie nie wywal na parkingu i nie narób sobie obciachu. ;p Ja swojego motocykla szukałam sama. Ciebie tez nie powinno to przerosnąć.
  14. Pierniczysz, kolego, jak potłuczony. Jakie nie stać Cię na zmianę? Kupujesz 500 za około 5 - 6 tys. I za dokładnie tyle samo sprzedajesz po dwóch latach. Te motocykle zwyczajnie nie tracą na wartości. To raz. Dwa, po tych dwóch latach możesz dojść do wniosku, ze CBR to zły pomysł był, bo Ty chcesz np turystyka na dłuższe wypady i kupujesz DL. (Przerobione na kumplu, który ninję na start chciał. Koniecznie. I ledwo dał się przekonać na ER5.) A tak, będziesz się bujał z cerbą, która wartość straci na 100%. O ile dożyjesz... Ale ja mam inną teorię: to nie o kasę chodzi, nie stratę wartości. To zwykłe pozerstwo. "Ha! Mam sporta, patrzcie jaki jestem twardziel!" I każdy nawet najgłupszy argument wykorzystasz, żeby tylko tego sporta (choćby i zablokowanego) kupić do lansowania się po mieście.
  15. ...Oraz w tym, że i na naszym forum znajdą się zaraz tacy, którzy powiedzą "jak jesteś rozsądny, to dasz radę", "ja zaczynałem od R6 i jest ok", "ale o co chodzi, przecież można jeździć ostrożnie", "kupi CB500 i mu się znudzi jeszcze w tym samym sezonie"... I takie posty można mnożyć. Przeglądnijcie posty tego typu, w każdym znajdzie się, ktoś, kto powie "kupuj, dasz radę". A kiedy rady sa różne, a pytający chce owe R6/CBR600 czy cokolwiek w podobnej klasie, to taka wypowiedź jest jego upragnionym potwierdzeniem. I co? I był jak biała tablica ale spytał i dostał odpowiedź, że może. Tylko musi jeździć OSTROŻNIE.
  16. Można. Ale najpierw trzeba nad nim panować. Sama usłyszałam, ze na moim sprzęcie nie da sie jeździć spokojnie i powoli. otóż da się. Kiedy sie wie co się robi, jak, kiedy czuje się motocykl. A nie po przesiadce z kursowej 250! Gdyby początkujący umieli jeździć powoli i spokojnie na mocnych motocyklach, to nie byłoby tyle świeczek w kolejnych wątkach, że się którys znów rozpierniczył i opuścił nasz świat. A doradzanie komuś motocykla takiego kalibru na początek to zwyczajna głupota i brak wyobraźni.
  17. Jak świeżak wsiada na potwora tej klasy, co TL, to nawet na 20% możliwości nie da na nim da rady. Bo zwyczajnie tych 20% nie czuje. Bo zwyczajnie 100% mocy takiego świażaka, to za mało żeby opanować taki motocykl. Na tym etapie działa się niemal zerojedynkowo. A TL nie wybaczy błędów początkującemu bikerowi. Może szczęścia bedzie więcej, niż tak zachwalanego "oleju w głowie" i mu sie uda. Po pierwszych próbach będzie wsiadał na moto z pełnymi gaciami, ale zaraz po tym jak ruszy, pod wpływem strazłu adrenaliny "ja fruuuuwam!!" zacznie robić głupoty. Ile razy zatrzyma się spanikowany, to inna bajka. Oby tylko zdążył i dał rade się zatrzymać. I oby nikomu innemu nie zrobil krzywdy. My, przyzwyczajeni do mocy, do obsługi motocykla, zwyczajnie nie pamietamy już, jak jestna poczatku, po kursowej 250. Na swoim własnym Monsterze 600 (a to tylko 50 KM miało) długo przyzwyczajałam się do jego brutalności. A tu mówimy o zupełnie poczatkującym na TL... I nie porównuj motocykla do samochodu. Bo w samochodzie jest blacha, są pasy i 4 koła. I stosunek mocy do masy jest inny. W jednym masz rację: "Olej w głowie = dystans do samego siebie i do tego na co można sobie pozwolić a na co nie." - tak. Mając olej w głowie nikt początkujący nie wsiądzie na taki motocykl.
  18. o kupowaniu R6 napisał Horb, jest cały włtek poświęcony tego typu motocyklom, więc juz komentować nie będę. Wyjaśnij mi tylko jedno: czy fakt ukończenia kursu, (który w 99% uczy jedynie ruszać, zmieniac biegi i zdać egzamin, zaś technicznych umiejętności nie rozwija wcale) oznacza level up? I teraz, jak juz awansowałeś, to możesz wsiadać na co chcesz? Ja tak tego nie widzę...
  19. Źle, źle i jeszcze raz źle. To jak wiesz, to co się wygłupiasz? Nie czytałeś ostatnich wątków? Nie wiesz, co masz w garażu? TL się zwyczajnie nie nadaje. Pół biedy jak wyjedzie ci spod tyłka i się rozwali. Gorzej, jeśli przypierniczy w coś z Tobą w siodle. Człowieku, masz 20 lat i dziesiątki lat przed sobą. Zdążysz się na TLa przesiąść i cieszyć z jazdy. Nie ryzykuj niepotrzebnie, bo możesz nie mieć szansy poprowadzenia niczego więcej, załatwiając się w podstawiany basen i pijąc przez rurkę. Poczytaj ostatni smutny wątek,ten tutaj, pomyśl o znajomych i rodzinie. Poprzednicy w tym poście piszą tak ładnie, że z rozsądkiem powinieneś da radę. Noż słów brakuje. Ciekawe, co napiszą, jak ktoś przez nich zachęcany nie da rady. Gratuluje zdanego prawka. Naprawdę szczerze gratuluję. Fajnie, że patrzysz na porządne ciuchy. Teraz bądź jeszcze na tyle mądry, żeby zachować się jak facet, a nie jak dzieciak.
  20. Nie mówię, że im nie wolno. Doskonale rozumiem zwłaszcza na początku. Ból nie jest pozytywnym czynnikiem podczas zdrowienia. I dobrze jest go hamować. Napisałam tylko, że co za dużo, to nie zdrowo. Zwłaszcza, że minęło już trochę czasu, ból pewnie osłabł i że kiedy było zalecenie, żeby odstawić. Spotkałam w swojej pracy uzależnionych od tramalu. Po prostu uważam, że to zbędna komplikacja :icon_razz: Dlatego z czasem warto przejść na słabsze, ale wciąż działające leki. Za to zwróć uwagę, ze z troski poleciłam maści na wyciągane z gipsu kończyny, żeby szybciej można było rehabilitację zacząć. Bo też się nad biedakami użalam. Połamać się na początku sezonu, to jakby uczeń złamał rękę pierwszego dnia wakacji! Odpowiadając na pytanie: Ale tak, zdarzyło mi się zrezygnować z zaldiaru, zdarzyło mi się zrezygnować z kodeiny - to już przy bólach głowy. Nie, żebym była takim twardzielem. Zwyczajnie nie chciałam ładować w siebie za dużo rzeczy, zwłaszcza mających interakcje. Choć doktór pozwolił... Ale to inna bajka. No, wyjaśnione. To teraz wróćmy do tematu. ;)
  21. Już nie będę ;) Poza tym wszyscy sie o Was troszczymy i w ogóle jesteście naszymi ulubionymi forumowymi połamańcami. Ale nie przedłużajcie i nie ponawiajcie tego stanu. Zrastajcie się, rehabilitujcie i na moto.
  22. A skąd wiesz jaką ma? Z tego co ja widzę, Panowie, to cieniasy z Was. Połamałam się jak do tej pory trzy razy. Najgorsze z przemieszczeniem i rozszczepieniem, nastawiane na żywca. TO bolało. A później dostałam pyralginę. Nie spałam z bólu - prawda. Ale w końcu przeszło. Majkel, ja wiem, że boli, ale ile chciałbyś na prochach jechać? Monter: niby noga, ale Ty nie dr House, Tobie ćpać nie wypada :icon_razz: BTW jesli rehabiitacje opóźnia zły stan skóry po wyjęciu z gipsu, to zwykły alantan powinien pomóc. Świetnie działa Cicalfate firmy Avene, ale tu i cena wyższa. Wracajcie do formy!
  23. Nie. Yuby napisał jedynie, że po czymś takim warto o siebie zadbać. Człowiek przezywający silne emocje, po traumatycznych przejściach, to nie chory psychicznie. I nikt takiemu ani żadnych leków nie daje, a tym bardziej nie pakuje w kaftan bezpieczeństwa. W naszym kraju króluje idiotyczne przekonanie, ze jeśli ktoś był u psychologa, jest skreślony. Nikt nie zauważa, jak często ci, którzy sami skreślili się z życia nie skorzystali z pomocy psychologa. Problem w tym, ze Ty jeszcze nie wiesz, co będzie za tydzień, za miesiąc, za rok. Dlatego dobrze jest poskładać wszystko przy pomocy kogoś, kto wie, jak składać innych. Tyle. Nic mniej i nic więcej.
  24. Nie, Kivi. Nie wiem wszystkiego. Jak wiem i jestem pewna, to piszę. Ale jak nie wiem, to siedze cicho, lub pytam. A jak się pomylę, to nie atakuję od razu tych, którzy mi wytknęli błąd. W tym zaś temacie uważam, że czepianie się człowieka, któremu w tamtym właśnie momencie serce chciało wyskoczyć z klatki, adrenalina szumiała w uszach, sam ledwo stał i był permamentnie spanikowany, i raczej niezdolny do jasnego myslenia, a teraz pewnie dpiero składa się do kupy jest... delikatnie mówiąc niewłaściwe. Pewnie, że ten który podłożył buta powinien był działać. Każdy z nas ma obowiązek. Niestety większość nie wie co i jak. I często zwyczajnie boi się, że zaszkodzi. I nie uważam, że to usprawiedliwienie. Ale może czep sie tego od buta, a nie chłopaka, który sam był poszkodowany w wypadku. Warto napisać, co było nie tak. Ale nie koniecznie w takim tonie. Myślisz, że szukanie winnych teraz coś zmieni? Sestorme: ładnie napisałeś o tym szacunku dla czlowieka z tyłu. Szacunku i odpowiedzialności. A z drugiej strony ilu kupuje motocykle, które ledwo ogarnia i zaraz po odebraniu prawka śmigają z pasażerami? Częsta praktyka i trudno wybić z głowy. Co do spodni: popieram. ToOczeQ: Juz wiesz, co kupujesz przy najbliższej okazji.
  25. Masz rację. Większośc ludzi robi jakiś głupstwa. Takie gnojenie po fakcie nic już nie zmieni. Gnoić należy zanim coś się stanie. W tej chwili możemy jedynie współczuć. toOczeQ miał juz swoją lekcję i czego mógł się nauczyć, już sie pewnie nauczył. Kivi: Po pierwsze nie wiadomo, kiedy nastąpiło zatrzymanie akcji serca. To raz. Dwa, jeśli obrażenia były badzo duże, to i wzorowa resuscytacja mogła nic nie dać. Więc nie rzucaj takich oskarżeń. To, że ktoś powinien udzielic pomocy od razu jest pewne, ale trzeba jeszcze wiedziec jak. Nawet Ty mądrzysz się, a widać, że nie wiesz o czym piszesz. Jaką akcję serca?? Kto? I co ma wyczuć? Swoje własne tętno? Nawet studenci medycyny i niektórzy lekarze mają z tym problem. But mógł pomóc na etapie ściągania kasku, żeby utrzymać pozycje głowy... Ale dalej fakt. Wiele zabrakło. To niestety świadczy o tym jak fatalna jest wiedza w naszym społeczeństwie. Może wystarczyłoby wysunięcie żuchwy. A może nic nie mogło już pomóc. Załoga karetki i tak musiała ocenić miejsce wypadku, nikt nigdy nie rzuca się natychmiast do resuscytacji... Wytoczenie sprawy jest proste, ale udowodnienie czegokolwiek już nie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...