-
Postów
2447 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Luca
-
Znaczy się, że pasażer może sobie hamować przednim i tylnym hamulcem, kiedy zechce :icon_mrgreen: Tylny to prosto zdublować, ale jak rozwiązałeś zdublowanie przedniego? Poza tym to jak to się sprawdza w praktyce, instruktor na miejscu pasażera ma jakiś realny wpływ na wyhamowanie przed przeszkodą lub ominięcie, bez dzwona? P.S. Ja bym nie wsiadł jako pasażer z ledwotrzymającym równowagę kursantem. :icon_mrgreen:
-
Dzięki za odpowiedzi. Czyli na to 3380 można wjechać bez zezwolenia? Był ktoś, jest jakaś relacja, mapka jak tam dojechać? Już kiedyś podawałem linka http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=736446124
-
Tak jak w temacie, gdzie da się motocyklem w Europie wyjechać najbliżej gwiazd i jaka to będzie wysokość n.p.m.? Jakieś 2630 się udało, ale mam niedosyt :icon_mrgreen: Edytowany: Pamięć już nie ta, było nawet 2652m :icon_mrgreen:
-
Poważnie z miotełką. Pan był w roboczym kombinezonie, jechał sobie wolno małym dostawczakiem i co jakiś czas zatrzymywał się i wychodził z miotełką. Może prymitywnie, ale było czysto. :icon_mrgreen: u nas np w Bieszczadach na serpentynach można wszystko spotkać na winklu i od czasu do czasu taki pan z miotełką byłby bardzo przydatny. :icon_mrgreen:
-
Akurat nie nad tym powinieneś się zastanawiać w przypadku chińskich motocykli do nauki jazdy. Częsta wymiana oleju w zupełności wystarczy i silniki wytrzymają długo, jeśli trafisz na przyzwoite egzemplarze. Trochę zachodu możesz mieć z osprzętem, bo do chińczyków trzeba mieć trochę serca, by bezawaryjnie śmigać. W szkole jazdy potrzebujesz bezawaryjnego człgu by mieć święty spokój z zaglądaniem do sprzęta. Jeśli już w ramach eksperymentu, dla tych kursantów oderwanych od rzeczywistości, to używany Romet 125cc za 2tyś PLN. U kursantów wytrzyma podobnie co nowy, a nie szkoda będzie. Warunek, blisko serwis z podstawowymi częściami do Rometa.
-
Sprzątają, sprzatają, byłem dosyć rano i natrafiłem na pana z miotełką, zamiatającego kamyczki ze Stelvio. Byłem zdziwiony, że tak dbają o czystość nawierzchni, ale tam faktycznie trochę żwirku na zakręcie i każdemu motocykliście adrenalinka skoczy. :crossy:
-
Na kursie uczą 1-2-3, reszte kursant uczy się sam, jak już zdobędzie prawko :icon_mrgreen:
-
Może membrama pęknięta w gaźniku, lub łapie gdzieś lewe powietrze?
-
No ja miałem podobnie 7dni 3,4tyś km i 1100zł kosztów, tylko, że motórem :icon_mrgreen: Widoki i winkle miodzio :crossy:
-
aby jak najszybciej dowartościować swojego jeźdźca :icon_razz:
-
Ta najlepiej to się dobrze pośmiać z człowieka, bo reszta to się już urodziła z wrodzoną umiejętnością zmiany biegów. :banghead: Na samym początku to najlepiej jak jakiś motocyklista na żywo pokaże ci co i jak, bo pewnie dopiero zaczynasz. W twoim motocyklu V-bieg można już włączyć w zależności od potrzeb i obciążenia od 50-60km/h do prędkości max, czyli do około 110km/h. Z czasem się nauczysz jakie obroty ten silnik lubi.
-
Dzięki za odpowiedź, teraz wszystko jasne. Nie ma powodu byś zmieniał sposób postępowania skoro wszystko jest ok. Poza tym sposób postępowania będzie zależał trochę od samego motocykla, bo nie każdy silnik będzie płynnie pracował podczas jazdy zaraz po odpaleniu i wtedy lepiej chwilkę zaczekać. Natomiast nagrzewanie na biegu jałowym aż do temperatury pracy nie ma sensownego uzasadnienia i według niektórych jest nawet szkodliwe dla silnika. Co do tego jak bardzo jest to szkodliwe, to chyba nie bardzo jest w stanie to ktoś jakoś udowodnić. Bardziej to chyba odczucia subiektywne, bo jakimiś badaniami nie da się tutaj podeprzeć. Najlepiej niech każdy sobie grzeje silnik według własnego uznania. :flesje:
-
Napisałeś, że również, czyli dla dotartego silnika też są zabójcze. Uważasz, że 30 sekund rozgrzewania silnika na biegu jałowym jest szkodliwe i lepiej od razu jechać? Rozumiem, że jazda na wolnych obrotach jest szkodliwa, bo występują duże naciski, przy słabszym filmie olejowym, ale dlaczego początkowa praca na biegu jałowym zimnego silnika ma być bardziej dewastująca od natychmiastowego obciążania zimnego silnika jazdą?
-
Właśnie o to obciążenie chodzi. Na biegu jałowym silnik jest najmniej obciążony w tych niesprzyjających okolicznościach temperaturowych. Przy samym ruszaniu już masz spore obciążenie, większe niż już sama spokojna jazda. Te 5 sekund może i wystarcza do tej minimalnej ochrony zimnym olejem, ale pewności nigdy nie ma. Kolejne kilka sekund nic nie kosztuje, a jakoś tak przyjemniej się silnik zachowuje, niż od razu tak, bez gry wstępnej :icon_mrgreen: No tutaj to muszę przyznać ci trochę racji, bo jak zimny silnik zaczyna wyć na automatycznym ssaniu, to chyba lepiej już jechać :icon_mrgreen: Myślę, że chyba po to producent daje taką dużą dawkę mieszanki na automatycznym ssaniu, by wystarczyło do natychmiastowej jazdy, ale to może być podyktowane wygodą użytkownika a nie dobrem samego silnika.
-
Zimny silnik nie jest tak samo chroniony zimnym olejem, jak silnik rozgrzany do temperatury pracy i z tego trzeba sobie zdawać sprawę, a kto ile sekund uważa za słuszne do rozpoczęcia jazdy po starcie to bardziej indywidualna sprawa. Zimny silnik gorzej znosi obciążenia i trzeba się z nim delikatniej obchodzić. Minutka na pracę bez obciążenia na wolnych obrotach motocyklowi nie zaszkodzi, a 4 sekundy to może być za mało, by nie było konsekwencji. Najczęstrzym powodem głupiego niszczenia silników motocyklowych jest gazowanie na zimnym silniku. Nawet samochodem czekam by wał się pokręcił na biegu jałowym pare set razy i dopiero jadę, a czasu na to nie potrzeba wiele, 15-30 sekund wystarczy.
-
Wałek rozrządu-wymiana czy regeneracja?
Luca odpowiedział(a) na DZIKOWSKI temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
Taka tendencja w motoryzacji coraz głębiej wchodzi i tylko patrzeć jak będą nierozbieralne silniki klejone. Zdechnie coś w silniku, to się wymieni cały silnik, jako część zamienną i nikt nie będzie dłubał w środku. Rozbieralne będą tylko Harleye :icon_mrgreen: -
Ośmiele się zabrać głos nie mając kompletnie doświadczenia z zastosowaniem napinacza manualnego. Zakładam, że mamy sytuację, że zależy nam znacznie bardziej na kasie, niż na motocyklu. Potrzebne jest jednak doświadczenie i wiedza, by sprawdzić jaki luz ma łańcuszek rozrządu przy sprawnie działającym napinaczu. Np na zimnym silniku przykładamy jakąś określoną siłę (np 20N) i sprawdzany o ile łańcuszek się odchyli od lini prostej. Załużmy, że odchylił się 2mm na zimnym silniku. Po zdobyciu takiej praktycznej wiedzy można dopiero zabrać się za ten drugi identyczny silnik, tylko, że z napinaczem manualnym. Na zimnym silniku dokręcamy śrubkę napinacza niewielkim jakimś momentem (np 1Nm). Łańcuszek rozrządu zostaje naszpanowany jak struna, ale nie na tyle by coś uległo uszkodzeniu i teraz w tym samym miejscu przykładamy taką samą siłę do łańcuszka i odkręcamy śrubkę regulacyjną zaznaczając miejsce bazowe. W pewnym momencie łańcuszek pokaże ten sam luz co w pierwszym przypadku i wystarczy zapamiętać ile obrotów trzeba było wykręcić śrubkę napinacza. Później w eksploatacji powinna wystarczyć ta wiedza, że na zimnym silniku dokręca się sprawdzonym momentem a potem cofa się śrubkę o ileś tam obrotu i kontruje. W ten sposób nie będzie to, to samo co automatyczny napinacz, ale jakaś powtarzalność kasowania luzu łańcuszka powinna być. Jak napisałem głupoty, to proszę o wybaczenie za moje fantazje :icon_mrgreen:
-
Jak się bardzo chce to się trochę da. Sprzedajesz Hondkę, kupujesz chińczyka 125cc za 2tyś PLN, a reszta kasy na paliwko oraz zupki chińskie i poznajesz inne kultury :icon_mrgreen:
-
Oj tam, ma gościu bardzo wygodny motocykl i kasę na paliwko, to się lansuje po całym świecie :icon_mrgreen: Też mnie to ciekawi? Chyba, że to łańcuchy zimowe na koła, a zębatki od przekładni kątowej? :icon_mrgreen:
-
Z jakiego materiału zrobiłeś te podkładki? Użyłbym jakiegoś wytrzymałego teflonopodobnego tworzywa w razie wypadnięcia podkładki.
-
Bardzo fajna relacja, miło się czyta. Pogoda to im się bardzo udała, zwłaszcza na Nordkappie. Jak widać to wszystkim można pojechać na Nordkapp, tylko trzeba chcieć :icon_mrgreen: Chrzanić, komary, muszki i inne małe badziewia, widoki są zarąbiste, super czyste powietrze i ten brak ludzi. Chociaż sam Nordkapp można sobie darować, obok bardziej mi się podobała droga nr888. Zgadza się, ale chcąc przyjechać na kołach przez Danię, tak jak chcieli, to jeszcze dwa dni bite ciągłej jazdy do najbliższej granicy z Polską, a potem to zależy kto gdzie mieszka :) Ważne, że udało im się i dzielnie radzili sobie z niedomaganiami wiekowych sprzętów, oraz sami dobrze przygotowali je do drogi.
-
No to mi się jeszcze swędło :icon_mrgreen: Austriacy kasują z turystów, to Włosi nie chcą być gorsi.
-
Mi zezarło 1/3 nowego bieżnika, ale Przed Nordkappem spotkałem dwa moto z Polski i chłopaki byli zdziwieni, bo sznurki było już widać. Jedzie się głównie po prostej i wyciera się sam środek, bo asfalt jest chropowaty jak papier ścierny, ale jak się już napotka winkiel to można się wykładać ile się chce. :icon_mrgreen: Nawet na mokrym i opony trzymają jak przyspawane. Eee, chyba te 10 dni to tam jechali, bo też śledziłem tą wyprawę, ale na temat ich powrotu to nic nie znalazłem, bo info się urwało. Chyba, że masz gdzieś linka do całej relacji, to chętnie poczytam.
-
Z komarami to potwierdzam, jakieś takie małe zajadłe wypierdki w ilościach niewyobrażalnych. Miałem dosyć silny środek na komary i pomagał tylko na kilka minut. Na wagę złota okazał się kapelusz z siatką (moskitierą) i mogły mi naskoczyć.
-
A zgodnie z przepisami to nie można? Zobaczą pirata z Polski, to sami zadzwonią po policję i żadna mapka fotoradarów nic nie da. Kilka dni w więzieniu i kosmiczny mandat każdego ostudzi. Jazda z dozwoloną prędkością i rozkoszowanie się przyrodą jest znacznie bardziej przyjemna. Mi do tego wystarczyło 3tyś PLN, chiński motocykl o pojemności 250cc i było bajecznie, choć na samym Nordkappie przemarzłem do szpiku.