Skocz do zawartości

c64club

Forumowicze
  • Postów

    272
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez c64club

  1. Ostatni szlif mialem jadac z drugim moto na przyczepie-lawecie. Da sie. Odkad zalozylem wozek boczny, czwarty zezon bez szlifa :P W tym czasie na solowkach jezdzilem bez przygod, ale tylko krotko i z musu, wiec sie nie liczy. A i tak w zeszlym roku wywalilem sie na Scramblerze kumpla... Parkingowka przy probie zawrocenia. BTW to ma podnozki z gorszego gownolitu niz moja chinina... Normalnie mieszanka alu i plasteliny. Rozgniotl sie.
  2. Gosc, ktory honowal stwierdzil, ze tlok ok. Srednicowki nie mam pod reka, przywioze to zmierze. Z reszta nawet nie jest zuzyty/przytarty itp, ale rowki rzeczywiscie mogly dostac po rowie. Dzieki, panowie.
  3. Dym jest niebieski. Czarny jest wyrzygiwany z wydechu olej. Po remoncie to może ze 3 minuty pochodził i już zaczął pluć
  4. Mam "na warsztacie" silnik z crossidła na bazie Hondy CG. Najprostszy możliwy powietrzak z OHV i dwoma zaworami. Żłopie olej tak, że w wydech na czarno pluje. Pierścienie miał starte, luzy aż szczelinomierza brakło, więc zostały wymienione, cylek wyhonowany. Uszczelniacze zaworowe także nowe, bo wydechowy puszczał. Trzonki przejrzane pod lupą, nie mogą kaleczyć uszczelniacza, a luz między trzonkami a prowadnicami jest tak "na warstewkę oliwy", jak w nowym silniku. Zawory dotarte idealnie, kontrolna porcja nafty w gnieździe nie przesącza się do komory. Kompresja jest świetna. Ale tej cholerze nadal czegoś brakuje. Puszcza zasłonę dymną (tak od 2000 obrotów w górę) i oleju ze skrzyni ubywa w oczach. Oringa na kanale doprowadzającym olej w tym silniku nie ma, jest tylko dodatkowe pole na uszczelce i w sprawnym wystarcza, w dodatku na styku cyl-głowica w kanale tkwi ciasno spasowana tulejka ustalająca. Którędy może jeszcze brać olej? między prowadnicami zaworów a korpusem głowicy? Takie ilości raczej nie są zasysane przez tłok w suwie ssania, tylko wtłaczane.
  5. Przerywacze obciążone połową nominalnego migają szybciej albo świecą na stałe. To od któregoś roku wymóg w UE dla nowych sprzętów - pojazd MUSI jakoś sygnalizować brak jednej żarówki na stronę. Awaryjne to obciążenie 4 żarówkami, realizowane przerywaczem o większej obciążalności albo dwuobwodowym.
  6. Bez przeróbki instalacji i zaprojektowania nowego regulatora, nie ma szans. Albo zniszczysz baterię nowych Lionów, albo je wybuchniesz - a to potrafią widowiskowo, z paskudnym smrodem i innymi szkodami w pakiecie. I to raczej do moto uruchamianego z buta. Ołowiowe są najodporniejsze (najmniej nieodporne) na pobory przy rozruchu i ogólnie bardzo niemiłe warunki pracy w pojeździe. Jako jedyne mogą być bez większej szkody użyte (pobór prądu) przed pełnym naładowaniem i to wielokrotnie. W moto zmiany pobór-ładowanie-pobór-ładowanie itd. nie zachodzą wtedy kiedy naładujesz na 100% tylko wtedy, kiedy się akurat zdecydujesz użyć kierunku czy jedziesz w mieście. Napięcie w instalacji pod "dwunastowoltowy" akumulator jest za wysokie dla Li-cośtam (różne są konstrukcje), w dodatku ołowiowy znosi takie "niechlujnie" wyprostowane napięcie bez zastrzeżeń, a litowe wymagają bardzo starannie stabilizowanego prądu, a po dojściu do tych 4,15-4,2V/ogniwo, przestawienia na bardzo starannie stabilizowane napięcie. Samo przetrzymanie na 4,25V/ogniwo może zabić aku.
  7. Saska, musiałbym mieć jeszcze bardziej nierówno pod sufitem niż teraz, żeby jeździć solówą w takich warunkach.
  8. Ten z fotek istnieje. Wczoraj na komendzie jak zglaszalem kradziez, to pytali, czy to nie ten za oknem, bo nim przyjechalem. Zajepano mi motorower, ktory prawie identycznie dlubnalem dla brata. Tylko byl czarny i mial towarowy zbokowoz a nie pasazerski. Takze strata "3/4 biedy", bo brat juz nim i tak do pracy nie dojezdzal a od wiosny ma takiego Romana K125 jak moj. Ale kawal historii, kupa roboty, dwa lata dojazdow brata zima do pracy, teraz ten remont.
  9. Wybrałem się wieczorem potestować Kingwaya Nakeda (chiński moplik) po "tuningu". Nr rej. SK8733. Z nowym wózkiem bocznym (samoróba), mocno dłubnięty wizualnie. Lampa, błotnik i bak WSK, "kosz" ze skrzynki amunicyjnej, wszystko czarny półmat, świeżo malowany, koła - typowie "gwiaździste" 18-calówki z chininy, opony "kostki" Heidenau (na wózku szosowa), owiewki rąk z MZ, kupa elementów własnej roboty. Gaźnik się odkręcił lekko, stanąłem W Mysłowicach na Ul. Długiej (między Kosztwami a Dziećkowicami), czwartek 8.01 około 19. Kluczy brak, poszedłem do warsztatu. kiedy koło 21 wróciłem, sprzęta niet, jeno ślady w śnegu po nim zostały. Miała być "premiera" na zlocie Pingwina, a tu zonk. Nawet fot sobie nie zrobiłem, bo to była tylko przejażdżka, żeby sprawdzić geometrię wózka. Policjanci sugerowali, że może ktoś się pokusił na "taaaki stary motór" i gdzieś sprzęt wypłynie jako propozycja kupna "czegoś starego z przyczepką". Podobno debile się zdarzają. Jakby ktos miał ofertę zakupu "starej jawy z przyczepką" albo "junaka bez papierów" (laikowi to on się tylko z 4 pancernymi kojarzył) z Mysłowic lub okolic to moze akurat ktoś będzie go chciał opylić ze zmazanym VIN albo w częściach.
  10. ks-rider, sprawdź u producenta. Jak chcesz kupować w PL to przez motor-rad z Krakowa albo przez netcar.pl saska, tak. M+S. One oprócz miękkiej mieszanki mają jeszcze jakieś włókna w składzie i naprawdę trzymają czasem, jakbyś szmatą obwiązał koło bonhart, teraz 4 złote. Po żnowach czasem 3, a w maju pod piątaka podchodzi. Ale to zależy od okolicy, czy jest tylko jeden gospodarz, co ma nadmiary czy wielu.
  11. Ja. Cuuuudne są. Polecam serdecznie. Na przodzie mam K41. W każdych warunkach trzymają. Po lodzie pod górkę da się ostrożnie wjechać. Jeno na wiosnę jak nie zmienisz, zdzierają się w oczach. Można na nich się poślizgać, póki jedzie się po śniegu. Jak złapią asfalt, zaczynają trzymać. Mam zapasowe tylne koło z Heidenau K66, ale wczoraj jeszcze nei założyłem, coś mi powietrze uchodzi, muszę do gumiarza pojechać z nią. Dwie śnieżne zimy przejechałem na obu Heidenauach i nie narzekałem. Nareszcie jest ich po co użyć . W niedzielę - Pacze i nie wjeże. ŚNIEG! Duuużo śniegu. Walnąłem na bok wszelkimi zajęciami. Trzeba polatać po białym, zanim solniczki wyjadą. Zajechałem na stację podstawiając się driftem pod dystrybutor. Do pełna!: Widok z kokpitu: Szklanka była taka, że niektóre puszki cofały chcąc jechać pod górę. W godzinę od pierwszego sniegu na ulicach Będzina był centymetr lodu (sprawdzałem wkrętakiem). Wyślizgane przez zjeżdżających z góry, czerwony przede mną zsuwał się na awaryjnych, aż wreszcie się zatrzymał i dumał co dalej: Będzińskie rondo - wielka ślizgawka. Minął mnie quad, za chwilę drugi, cisnąc bokiem. Jakiś gość uparł się, żeby jechać prawym pasem, więc przednie kółka buksowały po lodzie a samochód prawie stał. Choinka na rondzie: I zamek: Padało coraz mocniej: A potem już nie fociłem, tylko wybrałem się na objazdówkę drogą 913 a potem jakimiś, które numery mają tylko w spisach. Zagłębie, potem Siewierska Góra, Mierzęcice. S1 - niee, wracamy przez wioski na zachód od niej. Pysznie było, 150 km nie moje. Grzanetki to piękny wynalazek. Dłonie ciepłe. Kolana też, dzięki warstwom polara, pancernym "kolankom" i gumowym nieprzewiewnym spodniom. A skoro śnieg, to kurczakom przydałaby się słoma. Ponieważ pługi i solniczki oczyściły w tym czasie drogi na śląsku, wieczorem zapiąłem przyczepę i pojechałem kupić 6 kostek: Na Zlot Pingwina gotowi?
  12. Przy takim kącie mają mniejszą siłę, ale większy zakres, przy czym bardziej się wyrabiają silentblocki. Tą WSK będzie jeździłą tylko jedna osoba, więc nie powinno dobijać. Do autora - nawet przy szprychach jak ołówki, bez krzyża może się kiedyś przestawić piasta względem felgi, bo to właśnie krzyż powoduje odporność na odkształcenia skrętne przy hamowaniu i napędzaniu. Szprycha pracuje właściwie tylko w kierunku rozciągania, a przy takim układzie tylko na zgięcie. Grubość szprych przy takim "słoneczku" nie Najlepiej często je przeglądać. KubaDR - nie w takich bobrach montowano nieskrzyżowane szprychy. To z zasady nie są motocykle do tłuczenia tysięcy mil, jak Marco Polo. Wygląd mają zabójczy przy tych bębenkach. Skoro już i tak zamawiałeś nowe szprychy - nie myślałeś nad wrzuceniem sensowniejszego hebla do przodu, choćby z Jawy? Druciane detale gięte na wzornikach?
  13. Ależ to dzikie. Kawał roboty, efekt nie jest sztampowy mimo starań. Srebrzanka a nie chromy, na pełny mat - jestem za, nie lubię chromów. Ten tylny błotnik - nie dziabnie Cię kiedy w lędźwie? Wydech dostosowany do silnika?
  14. I tak się dzieje. 5l starczy na chwilę zabawy, ewentualnie 2l flaszka rezerwy w plecaku. To nie jest motocykl użytkowy. Oponki mało kawowe, ale motór wygląda na nich zacnie. Chociaż ta pusta przestrzeń pod kanapą, w której kiedyś mieścił się akumulator i filtr, jednak nie pasi. A przy takiej "tłustej kawie" możnaby spokojnie boczki zgrabne dorobić i by nie wadziły. Co z tego, że tylko wygląda, on do niczego innego nie ma służyć :) A, ma jeszcze doturlać sie o własnych (niemałych) siłach na miejsce lansu.
  15. Takiego właśnie motóra (a nawet junakową blacharkę z laminatu na spzredaż) proponuje autor projektu Jurand. Poszukaj "ural swap", ale ta rama jest naprawde potężna i dopiero pod silnik Tico musieli ją chłopaki powiększać. A na bazę projektu kup Dniepra w stanie "kundel nie do końca działa ma papiery". Jak na mój gust Vka do rusa nie pasi w ogóle. Jeśli chcesz kombinować, koło od czegoś, silnik od czegoś, to dużo lepszym rozwiazaniem jest łańcuch. Pozycjonujesz koło w osi podłużnej sprzęta, następnie silnik pozycjonujesz tak, żeby płaszzcyzny zębatek się zgadzały i voila. A jeszcze możesz zmieniać przełożenie końcowe przez wymianę zębatek, co w swapie z kardanem może byc neimożliwe
  16. Zależy haki twardkor chcesz uzyskać. Rus z silnikiem Tico jeździ, a nawet Daihatsu Charade :) Myślę, że Tobie nie jest potrzebny chopper, turystyk, cross czy cokolwiek innego, tylko po prostu motocykl, wręcz motór. Tak samo jak jedni wolą jamniki, inny owczarki, a najlepszy jest i tak pies rasy pies. Twoje marzenia powinhny idealnie wpasować się w klimat Juranda: http://www.jurand.w8w.pl/ Wygląd, założenia techniczne, klimat i lepianka. Sam coś podobnego uczyniłem z silnikiem 250. Zabawa jak pieron, starczyło mi jedno lato. Pchałbym się raczej w sprawny silnik zblokowany ze skrzynią biegów (oczywiście z butokopem) zamiast lepić, za to wiecej czasu na resztę sprzęta. Tylne zawieszenie, jeśli nie ma już gotowego - z perspektywy czasu widzę, że najlepiej zrobic samemu zamiast próbować się wlepić w oryginał. Elementy resorująco-tłumiące owszem, nabyć od czegoś o podobnej masie jak założony, ale wahacz czynić samemu. Tylne koło z napędem najlepiej od tego, z czego pochodził silnik. Inaczej będzie dodatkowa rzeźba z dopasowaniem. Przód, jeśli przeszczepiać, to tak samo - koło i "lagi" z tego samego. I można różne rzeczy gadać o klimatyczności bębnów, ale w tym jednym miejscu poszedłbym o parę lat w przód i dał tarczę. A może od razu coś ze zbokowozem? Bez kosza (lub przynajmniej możliwości jego dołączenia) nie ma motóra. Co do bezawaryjności. Nie będzie to zupełnie bezawaryjne, przynajmniej z początku, kiedy się ujawni jakieś niedopatrzenie albo choroby wieku wczesno-frankensteinowego. Jakieś pierdółki wyjdą zawsze. Ale raczej będzie niezawodny. Bo niezawodność to nie bezawaryjność, ale to, że nie zawiedzie. Szczególnie, jeśli będziesz przygotowany.
  17. Szukaj rur kotłowych. 25mm ze ścianką do wyboru np. 2,3; 2,9; 4mm, a rozmiarów jest wiecej. Tylko musiałbyś dorwać kogoś, kto sprzeda Ci na metry a nie na wagony. Może zakłady zajmujące się kotłami. BTW dziwi mnie czasem poszukiwanie egzotycznych rozmiarów, zamiast wykonania z normaliów. Musi być 25? Nie może być najpowszechniejszy wymiar 26,9 ze ścianką 2,65? Lub 3,2, ale wtedy już nie na metry, a na odcinki po 6m. Motór by nie stracił, a Ty już rzeźbisz zamiast zastanawiać się, skąd wytrzasnąć rury.
  18. Temat, który podałem, jest stary jak świat, ale obrazuje sytuację. Dlatego opisałem go jako wyczerpujący mętlik. W niejasnych sprawach sprawdza się też list do DTD. Korespondowałem z nimi w zeszłym roku. Co prawda jedno z pytań musiałem im dwa razy wysyłać podkreślając, że nie na wszystkie moje pytania odpowiedzieli (odpowiedzieli, ale wymijająco), ale kolejne listy były bardzo rzeczowe. Generalnie motocykl trójkołowy podchodzi pod kategorię L5e, czyli "motocykl trójkołowy". Ale są przypadki rejestracji jako "samochodowy inny". Problem w tym, że tej możliwości nadużywają ludzie, którym się nie chce zrobić kat. A (a koszt kursu zwróciłby się w OC w 2 lata), więc ktoś się pewnie niedługo weźmie i za te wynalazki. A rykoszetem dostane również taki tadeo, który A mieć nie będzie mógł. Wiele rzeczy da się zarejestrować. Czasem trzeba wykorzystać fakt, że ustawodawca coś olał zmieniając kolejną wersję ustawy. Rzeczowy, mądry disgnosta na OSKP podpowie wystarczająco dużo. Ale takich patentów nie głosi się wszem i wobec, żeby ich nie "spalić". Tak było z quadami. Jak się upowszechniło rejestrowanie kwadrycykli jako ciągników, motocykli i innych odrzutowców, to się ktoś na górze wziął do roboty i spieprzył, a na koniec dowalił zmiany w ustawie PoRD i paru innych dokumentach. I nie chodzi tu o mity o pasach bezpieczeństwa, które to rzekomo są związane pojazdami "na kat. B". Motocykl również może być w nie wyposażony i to jedynie daje możliwość jazdy bez czajnika na łbie, jak ktoś jest na tyle postrzelony/uparty. Spydery są oferowane również "na kat. B", ale o to, co ma wpisane w polu Rodzaj w DR, musisz spytać takiego oferenta i to będzie pierwsza realna podpowiedź.
  19. Wyczerpujący mętlik na Twoje pytanie: http://e-trike.pl/forum/viewtopic.php?f=10&t=112 Przy okazji - czemu miałbyś stracić tylko A?
  20. Teraz Odkop, ale szkoda by było zakładać nowy temat skoro kolega podał sprawdzone info, które się nie deaktualizuje. Właśnie przywracam swojego Ogóra 200 do stanu nieprzerobionego. Poza elektryką. Kcem jeszcze kilka watów :) Breżniew przewinął cewki drutem 0,95 po 120 zwojów, czyli zrobił nominalne ~6V. Czyli masz/miałeś połaczone szeregowo. Jak wiadomo, Jawka ma 3 cewki. 2 "świetlne", trzecia zapłonowa. Skoro z jednego karaksu da się "wycisnąć" 20W to znaczy, że karaks cewki zapłonowej się marnuje, bo możnaby z niego parę watów wycisnąć. Tyle, że 3 cewek nie podepnie się w układze 2*2 szeregowo*równolegle, więc trzebaby zrobić 3 sztuki 12-woltowe. A to oznacza 2x więcej zwojów, ergo 2x mniejszy przekrój drutu. Policzony na szybko z Twojego 0,95mm dla przekroju /2 wyszedł drut 0,67mm, czyli trzebaby kupić 0,65mm, prawdopodobnie udałoby się nawinąć 240-kilka zwojów. I wtedy mamy 60W, z czego około 10 weźmie zapłon. Ale wtedy musi być zapłon tyrystorowy/CDI, np ten od Komara czy innych polskich Rometów: Z tym, że rolę uzwojenia 2 oryg. cewki niskiego+wysokiego napięcia z Komara przejmuje trafok 15VA i kilka zapłonów takiej konstrukcji jeździ po kraju, a jeszcze więcej po kraju na południe od nas. Cewkę zapłonową możnaby też inaczej stuningować. Otóż jeśli ktoś się decyduje na zapłon CDI, ale bez trafo, moznaby całkowicie przewinąć cewkę świetlną, żeby dawała 2 napięcia przy znacznie niższej wydajności prądowej. Przedstawiony powyżej układ działa zasilany napięciami od ok. 5/100V, co uzyskuje się wstawiając trafo np. 230/6V. Żeby zrobić taką cewkę, trzeba nawinąć ją drutem 0.1mm. Tylko zastanawiam się, czy wystarczyłaby jedna cewka z odczepem po 200 zwojach (takie autotrafo), czy na nieco krótsze uzwojenie w.n. nawinąć 200 zwojów n.n. osobno. Raczej 200 zwojów w.n. nie zrobi różnicy (taka cewka i tak musiałaby zawierać kilka tysięcy), tak jak napięcie zasilające CDI nie jest aż tak newralgiczne - ten sam układ chodzi na 60V z trafoka, chodzi i na 400V, kiedy się użyje oryg. cewki w.n. w Komarze. Breżniew, można prosić jakieś uwagi do powyższych wypocin, jeśli masz? Niektóre przekroje DNE mam w domu, inne musiałbym kupić, a nie chciałbym, jeśli to by była kombinacja nie warta zachodu.
  21. Fjord Nansen Lima 2 lub 3 i odpowienio jego wersja dwudrzwiowa Sierra 2 lub 3. Ma tę zaletę, że autentycznie nie przemaka i że podłoga (rzadkość wśród dzisiejszych modeli) pozwala 2-3 osobom o wzroście 165+ "wyciągnąć sie jak dłudzy" a mimo to bez kopania lub szurania czupryną po materiale sypialni. W dodatku owa sypialnia rozkłada się razem z tropikiem. A to oznacza, że w deszczu nie rozbijamy wpierw sypialni, a na nią namoczoną dopiero tropik, tylko wkładamy stelaż, stawiamy i już można graty wpakowac do środka i zająć się naciągami. Wada - jak większosć igloo nie ma pionowego wejścia, więc otwarcie wczasie deszczu innym niż "lekki pionowy deszczyk" wpuszcza trochę rzeczonego zjawiska pogodowego na rozłożone śpiwory. Nieprzemakalność bardzo wysoka. Idealnie się go wozi przywiązany do lag pod lampą przednią dwiema gumami z haczykami, a pokrowiec wykoanny z tego samego materiału co tropik, nie pozwala na przemoczenie zawartości nawet w ulewie. Mam go czwarty rok i przespałem w nim dobre dwa miesiące. Dwa lata wędrówek i wożenia podpiętego pod przedni reflektor, kolejne dwa lata w wózku bocznym, na razie nie zmieniam go na inny. Jeśli Campus Beziers też daje się rozkładać "za jednym zamachem" a nie "wpierw moczymy na deszczu sypialnię a dopiero potem naciągamy na nią tropik", to bierz Beziera. Prawdziwy przedsionek to jedyne czego brakuje Limie/Sierze. Pół kilo więcej na motocyklu nie boli. Pieszo też, jeśli w zamian otrzymujemy porządny ganek na buty, na plecak i dach, pod którym nawet gotować się da. Jeśli natomiast rozkłada się go dwuetapowo, to przedsionek go nie ratuje i bierz FN Sierra (dodatkowe miejsce na buty i dodatkowe wejście za jedyne 250g wiecej niż odpowiednia Lima). Oczywiście dzisiaj projektanci namiotów nie przewidują, że mieszkańcy posiadają bagaże i deklarują tyle osób, ile się zmieści. Jeśli więc nie chcesz spać na wszystkim, z nogami w plecaku i z twarzą na menażce, to dla 2 osób weź "trójkę". Dotyczy wszystkich modeli "igloo", jakie miałem okazję testować/widzieć/pomagać_rozkładać/omawiać na szlaku. Z resztą poza namiotami stacjonarnymi/stufuntowymi nie ma juz "nie igloo".
  22. Te silniki mają trochę biedne użebrowanie, przez to większe pojemności mocno się grzeją, pomaga jedynie montaż chłodnicy. Przed, a nie po awarii. Do wymiany pierścienie, lekko przehonować cylinder. Z tatą w kuchni dacie radę. Do tego będziesz musiał prawdopodobnie dołożyć zmianę uszczelniaczy zaworowych, a przynajmniej wydechowego. Bo się smaży. Tu masz filmik, jak potem zawory zmontować: http://www.youtube.com/embed/motQsRGMMdY i http://www.youtube.com/embed/pHf3WDF28Sk Robiłem to na działce, w kilka minut, wiec widać, że to nie jest trudne. Ale we dwóch wygodnie. Szkoda, że kupowałeś drugi cylinder, same pierścienie trzeba było. Ale skoro masz, to czeka Cię może z 10 złotych wydatków na te uszzcelniacze i ze dwa popołudnia, bo wprawy nie masz. I wydatek na uszczelki pod cylinder, jeśli ich nie masz. Pod kartery kupisz w komplecie z innymi (30-40 zł) lub wytniesz samemu, jeśli pod cylinder i głowicę masz w komplecie z cylidrem.
  23. Przed ruszeniem sprawdzam kierunki i światła. I kierunki. I stop. I kireunki w koszu. Na pewno działają? Rozpędzam się odrobine i po heblach. Dopiero potem normalnie włączam się do ruchu. Nie wsiadam bez full pancerza. Zamontowałem sobie kontrolkę światel Stop, mimo zastosowania krańcowki przemysłowej zamiast zwykłego "czujnika" przy tylnym. Mam fobie, odkąd jednej zimy musiałem wymienić dwukrotnie obie pary, bo sól zeżarła. Jeżdżę tylko po to, by móc awaryjnie hamować. I zawsze mieć na to miejsce. A przynajmniej styl jazdy może tak komuś sugerować. Przed hamowaniem sprawdzam, czy nie mam za sobą jakiegoś maniaka, jadącego 2x szybciej. A większość kierówców jedzie 1,5-2x szybciej ode mnie. Bez demagogii, po prostu jeżdżę tak, żeby mi starczyło percepcji na otoczenie a nie tylko na wąski wycinek przede mną. Traktuję wszytskich na drodze, jakby prawko znaleźli w propocyjnych chipsach, i "ślepemu diagnoście dali w łapę". Zrobię wszystko, żeby się temu za mną przypomniało, co to znaczy "bezpieczny odstęp od poprzedzającego pojazdu". A wynosi on 2-5-8 pojazdów, zależnie od prędkości. A najlepiej, zeby mnie wyprzedził Jak mi ktoś siedzi na ogonie, mrugam mu światłami stopu (klamkę i pedał zmodyfikowałem, więc heble reagują gdzieś centymetr-dwa dalej). A w zakręcie sie wychylam na kosz lub na zewnątrz. Czemu nawet jak jadę 50 po dwupasmówce, zawsze znajdzie się jakiś patafian, który mi siedzi na ogonie? A za nim następny. Ciągle się gapię do tyłu albo w lusterka. Wypatruję na poboczu różnych artystów, co parkują jedną para kół na jezdni, albo jadą na rowerze w barwach maskujących i bez świateł. Nie wsiadam już na solówkę raczej. Chyba, że na coś małego Nie wsiadam na motocykl, który zamast bieżnika ma modną dzisiaj "łysą" (czyt. sportową/s-t) oponę. Nawet, jak przed chwilą przy nim dłubałem i wypadałoby sprawdzić. Natrętnie sprawdzam poziom oleju w silniku i oliwiarce do łańcucha. Czasem 2x dziennie. Ja też, nie chce mi się przez kosz tarabanić :P Ale na solówkę (rzadko) to z prawej. Nie używam trzeciego biegu, odkąd parę skrzyń z uwaloną trójką rozbierałem. Wada modelu. Dwójka-przeciągnięcie, dwa obroty silnika na trójce i czwórka. Ustępuję pierwszeństwa frustratom - poza przysłowiowym Tico na czarnych blachach, to niemal 100% uczestników ruchu, szczególnie po pracy. Zasada jest prosta - obrażenia spowodowane wymuszaniem czy egzekwowaniem pierwszeństwa niczym się nie różnią. Odkąd mam "nowoczesny", powrotny przełącznik kierunków, ciągle próbuję je wyłaczyć. W starszych wystarczyło sprawdzić kciukiem pozycję przełacznika i było wiadomo, czy wyłączony. Jak wrzucam kierunek, zawsze patrzę, czy zadziałało. Tylne mam specjalnie wysunięte na widok.
  24. Cóż, gmole do nauki to z rury ze ścianką 2,9mm. Większość gmoli do nauki, jakie widziałem, ma przedszkolne błędy konstrukcyjne, niektóre nawet na fotach widać, niektóre po jednej glebie. Kuźnia - mam złe doświadczenia. Estetyczna robota i tylko estetyczna - akurat do customa na jakiś szoł. Elementy dolnego gmola wspawane w poprzek działające jak łamacz, przecięcie (brak połączenia) na najbardziej narażonym odcinku, za to ciągły fragment rury tam, gdzie akurat można by zrobić łączenie czy nawet przerwę. Do tego perfekcyjnie naostrzony (celowo! "dla ładności") kant gmola, tak na ewentualne spotkanie z łydką pieszego. Kolega miał takiego gniota na swojej Ondzie. Jak przyszorował w krawężnik (parkingowo), to mu gmol stopę uwięził między sobą a deklem silnika. I nic nie pomogła grubościenna rura, skoro wspawali element łączący z motocyklem tak, że była spoina w poprzek rury - zadziałało mniej-więcej jak przecinak do ampułki (kiedyś stosowane przy jodynie). Gmol do kiery, jeśli mu dobrać właściwe punkty zaczepienia (nie tylko o kierę), przeżywa naprawdę opornych kursantów. Inna rzecz, że "czołgowatość" sprzęta jest antydydaktyczna. Kursant jednak musi czuć, że jak wyglebi, to ma szansę zrobić kuku motórowi. I tylko takie szkoły w ogóle można brać pod uwagę wybierając
  25. Dobrych spawaczy ze swojej okolicy znajdziesz na forum CNC.info.pl - tam siedzą magicy z różnych dziedzin, spawający często piękne, precyzyjne rzeczy. To tam się przewija wątek ćwiczenia, polegającego na pospawaniu puszek po napojach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...