Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Olsen

  1. ale prawda jest taka Olsen , ze przyczepiasz sie o kazdy banal nawet - z wniosku ze sa zmienione lusterka, wysnules nastepny , ze nie warto bo byl dzwon .

     

    to nie sa salonowki , gdyby byly perfekcyjne nie kosztowalyby polowe mniej niz nowe.straszny z ciebei sceptyk "na sile".

     

    najlepiej zbadac sprzeta osobiscie i sprawdzic go w boju czyli na trasie,nie skreslac z powodu rys i innych pie**ol.

    trafnych wyborow ! pzdr

    Oczywiście, że nie należy skreślać motocykla z powodu jakichś rysek, otarć, dużego przebiegu (albo - wręcz odwrotnie - podejrzanie niskiego) itp. (jak ktoś ma takie wymagania, to niech idzie do salonu i nie zawraca głowy sobie ani innym), aczkolwiek wierzcie mi, że do pojazdów z drugiej ręki warto podchodzić z dużą dozą nieufności. Nie twierdzę, że akcesoryjne lusterka czy kierunkowskazy muszą oznaczać burzliwą przeszłość, aczkolwiek z jakiegoś powodu musiały zostać wymienione. I masz rację: straszny ze mnie sceptyk. Wolę dmuchać na zimne, niż się sparzyć. :lapad:

     

    no włąsnie wiele osób zraża się widząc przytarty motor,rysy na baku itp. tymczasem jest to zapis historii motocykla.Lepiej wybrac porysowany motor,ale miec pewnosc ,ze nie byl malowany.Bo po lakierowaniu to nie widac nic a za kilka lat lakier zacznie pekac i zaczynaja sie problemy.Mi tam porysowany bak,licznik i dekielek silnika nie przeszkadzaja, moze estetycznie to nie wyglada ale moto ma jezdzic a w zime bedzie czas na kosmetyke.Chociaz raczej nic nie bede robic ,bo po co i tak pewnie go jeszcze porysuje na poczatku mojej przygody ze 100 konnym motocyklem :banghead:

    Zgadza się, lepiej, żeby były rysy na oryginalnym lakierze, niż żeby motocykl był malowany (bo wtedy wiele rzeczy może być ukrytych).

    A nie wolałbyś zacząć swojej przygody od jakiejś maszyny o nieco mniejszej mocy (GS, GSF, XJ)? :banghead:

  2. Olsen z tego co czytam to w twoich wypowiedziach to wszystkie sprzety to gnity i padaki zmeczone zmasakrowane z kreconym licznikiem po dzwonie z TIRem a sprzedawcy to oszusci i kłamcy.

    Na pewno nie wszystkie, ale wiele (czytaj: zdecydowana większość ma jak nie cofnięty przebieg, to "burzliwą" historię skrzętnie ukrywaną).

     

    rozumiem ze swoje motocykle kupujesz tylko w salonie

    Nie tylko. Np. MZ-etkę kupiłem używaną, ale to była zabawka za 1650 zł. Poza tym nowych 251 wtedy już nie produkowano.

     

    to ze jakis kolo nawalil fazerem ponad 70 000 w 5 lat to nie znaczy ze wszyscy musza tyle sadzic.

    Dla mnie dużo bardziej wiarygodny (i miarodajny) jest taki "kolo", który potrafi się przyznać, że ma nawinięte na kola ponad 70 tys. km, niż taki, który zaklina się, że jeździł bardzo sporadycznie, bo np. "kręcił biznesa" :buttrock: (a co ma piernik do wiatraka?!).

     

    tak wiec jesli moge prosic to nie mow wiecej ze jestem glupcem ze wierze w takie rzeczy bo wierze.

    Jeżeli wyrocznię dla Ciebie stanowi kilku znajomych dosiadających sprzęta raz na ruski rok i nie widzisz niczego podejrzanego w tym, iż w prawie każdym ogłoszeniu na portalach aukcyjnych itp. napisane jest, że pojazd "bezwypadkowy", "używany weekendowo"*, "nie wymaga wkładu finansowego", a przebieg rzadko kiedy przekracza 40 tys. km (niezależnie od tego, czy maszyna ma kilka czy kilkanaście lat), to przykro mi, ale jesteś.

     

    *W przypadku samochodów sprowadzanych z zagranicy (a także pochodzenia krajowego) ponad połowa była używana przez "starszego pana" ewentualnie kobietę. :biggrin:

     

    PS Jak chcesz mogę Ci podać kilka kontrprzykładów (ludzi, którzy się nacięli na "okazję", a potem - nierzadko przez wiele miesięcy - zasuwali autobusem, bo nie mogli sobie pozwolić na naprawę motocykla rzekomo "w stanie idealnym", albo sprzedawali uszkodzoną padakę dalej, bo remont był nieopłacalny). Zajrzyj do działu "Przepisy" i przeczytaj historię człowieka, który kupił skuter z pękniętą ramą, a teraz - po wykryciu usterki - ma nie lada problem.

     

    Moj znajomy lekaz (znajomy bo tyle razy juz byłem w szpitalu :biggrin: ) tez ma Drag Stara i nie skłamie jak powiem ze uzywa go tylko przy okazji.Jakiś mały pobliski zlocik,ładan pogoda ale nie za gorąco itp. Nie wiem czy tym moto robi wiecej niz 1 tyś km rocznie.

    To są wyjątki potwierdzające regułę!

  3. (...) A "cfaniaków" do wora i do wulkanu, co by po nich ślad nie pozostał. (...)

    Na forum internetowym łatwo pisać "na drzewo", "do wora z nimi", a prawda jest taka, że sami chętnie kupujecie od wszelkiej maści handlarzy i cieszycie się, że sprzęt jest "bezwypadkowy", "mało używany" itd. Cieszycie się, że cena była (pozornie) atrakcyjna (tak, to najczęściej główny wyznacznik, liczy się, żeby pojazd był jak najtańszy, tylko że taniość niekoniecznie idzie w parze z jakością, ale o tym już mało kto pamięta), a jak potem maszyna się rozleci, to klniecie na czym świat stoi, odgrażacie się, że dorwiecie drania, itd., itp., ale na odgrażaniu zazwyczaj się kończy i pokornie sami użeracie się z niewdzięcznym żelastwem, tracąc czas, nerwy i pieniądze. Ciekawe, ilu z Was odsprzedaje potem takie miny dalej jako "bezwypadkowe" i "w pełni sprawne" w nadziei, że kolejny nieszczęśnik skusi się na "okazję" i zabierze gruza czym prędzej sprzed Waszych oczu.

     

    Trafiłem na faceta, który nie był handlarzem, co więcej jest motocyklistą w średnim wieku, skuter tak jak mi służył mu do poruszania się po mieście, więc uznałem go za godnego zaufania ... ale tak jak pisałem facet mógł nie wiedzieć o tej wadzie.

    Może facet sam dał się wcześniej naciąć i był nieświadom zagrożenia.

     

    Uważam że problem nie tkwi w tym że w pewnym stopniu ufam ludziom, tylko w tym że jest cała masa zasrańców, którzy chcą to wykorzystać i nic im za to nie grozi, bo większość społeczeństwa uważa że takie cwaniaczki to są "goście" bo umieją się w życiu ustawić ..

    A jak w takim razie nazwać ludzi (ich też jest cała masa), którzy gardzą wartościowymi pojazdami, sprzedawanymi przez uczciwego człowieka, który nie kombinuje z przebiegiem itp., i wolą dobijać targu z takimi właśnie cwaniaczkami, którzy "wiedzą, jak się w życiu ustawić"? :icon_twisted:

  4. Przeglądam ogłoszenia od początku lata i wydaje mi sie że to moto było wystawiane juz 1 albo 2 razy.

    Czyli człowiek z jakichś powodów bardzo chce, a nie może pozbyć się motocykla. To powinno dać do myślenia.

     

    mowiecie ze cofany a czy da sie cofnac w licznikach cyfrowych?

    Podobno są "fachowcy", którzy przekręcają wszystkie rodzaje liczników, także te cyfrowe najnowszej generacji.

     

    Moj Fazer z 2002r wcale nie robi jako wol roboczy a ma juz 71680km :biggrin: , poprostu lubie jezdzic, w wekendy jakies wypady no i czasami za granice też mnie powieje :D Osobiscie przebiegi rzedu 20tys w moto 6 letnim NIE WIERZE!!! To jakies 3333km na rok, 277km na miesiac, 9 km na dzien. Jak bym mial po bułki do supermarketu jezdzic to bym sobie skuterka kupil a nie moto o pojemnosci 600ccm...(czasami pewnie te chlopaszki na skuterkach robia wiecej).

    No ale jak wolicie, nadal wierzcie w te "okazje" i "uzytkowanie w niedziele(po kosciele)" i muminki jeszcze :banghead:

    Dokładnie, jak ktoś ma dobry motocykl, to jeździ nim ile wlezie, a nie trzyma w garażu i wyciąga na przejażdżkę raz w tygodniu; na zakupy też nie jest potrzebna większa maszyna, nikt nie kupuje motocykla sportowo-turystycznego, żeby jeździć do supermarketu, więc te opowiastki sprzedających można włożyć między bajki.

    A jak ktoś wierzy, że przebieg rzędu 20-30 tys. km to norma dla 5-letniego motocykla, to jest naiwnym głupcem. Niestety takich głupców jest więcej, niż myślałem.

  5. Co radzicie ??

    Na przyszłość - kupować motocykl/skuter od osoby godnej zaufania, z pewnego źródła, jeżeli nie nowy.

     

    Teraz psioczycie na handlarzy, piszecie, że dorwalibyście człowieka, który zaszpachlował pęknięcie na ramie (akurat takiego dorwiecie, już to widzę; u nas w dalszym ciągu obowiązuje powiedzenie Widziały gały, co brały), ale jak się usiłuje być wobec ludzi uczciwym, to tego nie doceniają. Wiem, co piszę, bo akurat sprzedaję motocykl - z udokumentowaną historią w ASO, bez cofniętego licznika itp. Swego czasu wysmarowałem na forum megaszczegółowy opis motocykla (tak szczegółowy, że bardziej się nie da) - jednak nie było warto. Ludzie wolą kupować "okazje", "bezwypadkowe" maszyny trzymające się siłą inercji, z rzekomo niskim przebiegiem ("bo poprzedni właściciel nie miał czasu i mało jeździł" - akurat!), a potem mają pretensje do całego świata, jak po kilku tygodniach/miesiącach wyjdzie szydło z worka i okaże się, że wpakowali się na minę. Kiedyś miałem nieco inne podejście do tematu, ale w chwili obecnej poważnie się zastanawiam, kto jest bardziej winny: sprzedający, którzy "żenią kity", czy kupujący, którzy sami się proszą, żeby ich nabić w butelkę. :icon_mrgreen:

  6. Wyjatkiem były śruby na lusterkach ,ale te co widac nie sa orginalne.

    Czyli z jakiegoś powodu lusterka były wymieniane. :)

     

    Jedyne co mnie zastanawia to ten przebieg ,w ktory nie wierze

    Też bym nie wierzył. Szacuje się, że ponad 90 % motocykli na wtórnym rynku - zwłaszcza tych, które przywędrowały z zagranicy - ma cofnięty licznik przebiegu.

     

    na moto biore kredyt i nie chce sie wpadkowac w dodatkowe koszty serwisu.

    Zawsze trzeba mieć odłożone pieniądze na serwis i w ogóle eksploatację, nawet jak się kupuje nówkę sztukę. Zapewnienia, jakoby pojazd nie wymagał wkładu finansowego, należy traktować z dużą dozą sceptycyzmu (prawie każdy tak mówi, żeby zbajerować kupującego).

     

    Moglbym go gdzies jeszcze sprawdzic ,ale co mi da wizyta w ASO?

    Może znajdą coś, czego Wam nie udało się znaleźć.

     

    Wlasciciel sprzedaje go bo jak twierdzi kupil na zime samochod i musi kredyt splacac,czy mu wierzyc ....

    Każdy ma ułożoną jakąś historyjkę, ale to akurat jest najmniej istotne.

  7. Ciekaw jestem, co doradzą forumowi spece od mechaniki. Otóż zamierzam zostawić skuterek (Peugeota SV 50) na dłużej w garażu, na czas wyjazdu zagranicznego. Rynkowo wart jest niewiele, a komfort, jaki daje podczas jazdy przez zakorkowane miasto, jest bezcenny. Waham się jeszcze, czy wystawić go na sprzedaż, ale dużo bym za niego nie wziął, a ważniejsza jest dla mnie możliwość jazdy aż do samego wyjazdu. Poza tym będę miał jakiś pojazd po powrocie, nie będę miał więc takiego ciśnienia na zakup nowego (będę mógł spokojnie rozejrzeć się za nowym motocyklem/skuterem). Oczywiście dopuszczam możliwość, że pojazd po dłuższym postoju może nie dać się uruchomić i potrzebna będzie interwencja mechanika, wolę jednak dołożyć wszelkich starań, żeby skuter po moim powrocie był sprawny.

     

    A więc do rzeczy, do głowy przychodzą mi następujące czynności:

     

    - wyjąć akumulator i poprosić kogoś o regularne podładowywanie (i tak pewnie będzie trzeba kupić nowy)

    - wlać strzykawką trochę oleju silnikowego do cylindra przez otwór od świecy zapłonowej

    - zatkać wylot tłumika jakimś gałganem

    - odciążyć oba koła podkładając pod skuter jakieś kartony itp.

    - przykryć skuter plandeką (a może lepiej nie? - będzie w garażu, a nie pod chmurką)

     

    Macie jeszcze jakieś pomysły, co warto by wykonać, zanim skuter zapadnie w długi sen, w celu przedłużenia jego żywotności?

  8. Powtórzę się, ale: odnoszę wrażenie, że ludzie wolą, żeby im "żenić kity" i wciskać wszelkiej maści "okazje" ("bezwypadkowe" strucle składane z trzech, z cofniętym licznikiem przebiegu, zatajoną historią itd.). Potem mogą mieć tylko do siebie pretensje, jak się okaże, że pojazd okazał się miną odpacykowaną przed sprzedażą. Ludzie sami się proszą, żeby ich nabijać w butelkę. :icon_eek:

  9. Witam!

    To jak kupić samochód używany, żeby to był samochód bez żadnych niespodzianek? Nikt z znajomych akurat nie sprzedaje. :icon_eek:

    Poczekać, aż będzie sprzedawał ktoś godny zaufania?

     

    A wracając do tematu, to ostatnio odnoszę wrażenie, że ludzie wolą, żeby im "żenić kity" i wciskać wszelkiej maści "okazje" ("bezwypadkowe" strucle składane z trzech, z cofniętym licznikiem przebiegu, zatajoną historią itd.). Potem mogą mieć tylko do siebie pretensje, jak się okaże, że pojazd okazał się miną odpacykowaną przed sprzedażą. Głupich nie sieją...

     

    jak o przebiegach to vectra mojego ojca 00 ma natluczone 350 tys i nikt jej nie chce kupic bo sie przerazaja przebiegiem :icon_eek:

    Bo są idiotami. Idiotami proszącymi się, żeby ich nabić w butelkę.

  10. Przed chwila mialem telefon od mojego dobrego znajomego. Kiedys zreszta motocyklisty. Ma juz syna chyba przed 30 - tka ktory juz na poczatku roku zaczal robic PJ kat. A

     

    Tydzien po zdaniu egzaminu przyjechal sie pochwalic ojcu co kupil. ziesiecioletnia

     

    Suzuki 1200 ( tyle tylko na razie wiem ) prawdopodobnie Bandit. Bo trafila sie okazja i tanio dostal.

     

    Tydzien czasu pozniej szlif (...)

    Jeszcze zrozumiałbym B6 na pierwszy motocykl, ale B12 to już naprawdę przegięcie.

     

    heh, wczoraj pomagałem na wale miedzeszyńskim zbierać się pewnemu panu (ok. 50, spokojny, rozważny) któremu b12 (tak, pierwsze moto, niedawno kupione) przy ruszaniu spod świateł zgasło, a po odpaleniu wyrwało się spod tyłka.

    Pewnie przeżywa drugą młodość. :bigrazz:

     

    Sa tez inne sposoby, nauczyciel moze stwierdzic u kursanta harekter(na) niezdolnosc do prowadzenia pojazdow w ruchu publicznym i jest klops na pare lat + "idiotentest". Tak wiec iest i bat i marchewka :icon_razz:

    U nas pewnie byłoby to kolejne pole do popisu dla wszelkiej maści łapówkarzy (eine Hand schmiert die andere). :)

  11. Po pierwsze, nie wiem, czy kupiłbym motocykl od człowieka, który pisze "pierszy" i "motor"*, po drugie, jaki jest przebieg (deklarowany...), po trzecie, jak długo sprzedający jeździł motocyklem w kraju (czy aby nie sprowadził go na handel? a może po krótkim okresie eksploatacji przekonał się, że coś jest z maszyną nie tak i trzeba się jej czym prędzej pozbyć? [podejrzane wydaje mi się to, że miesiąc temu sporo zainwestował w motocykl, a teraz go sprzedaje]), po czwarte, Włosi znani są z tego, że nie szanują swoich pojazdów, tak więc nie wiem, czy rozglądałbym się za maszyną z Włoch.

    Oczywiście decyzja należy do Ciebie.

     

    *Co innego na forum, podczas jakiejś luźnej rozmowy, a co innego w ogłoszeniu (laweciarze często używają tego określenia; teksty w stylu "wsiadać i jeździć" też mi się kojarzą jednoznacznie, no ale może ja przewrażliwiony jestem :icon_mrgreen: ).

  12. Jakie marki byscie mi polecili i ewentualnie na co w kurtkach tekstylnych zwracac uwage??

    Na membranę!!

    Motocyklowe teksy, w których obecnie jeżdżę, wyposażone są w membranę Reissa i... już wiem, że nigdy nie kupię ciuchów z inną membraną niż Gore-Tex. Jakieś dwa miesiące temu kupiłem (cywilną) kurtkę z Gore-Teksem i komfort termiczny jest nieporównywalnie lepszy. Naprawdę lepiej zapłacić więcej, a mniej się pocić.

  13. Bo logistyka w PL jest dom du*y.

     

    petent jest traktowany jek patafian a PJ conajmniej jak dyplom wyzszej uczelni ( dzieki miernamu szkoleniu i po czesci panom egzaminatorom ).

     

    Jezeli ktos decyduje sie na PJ to raczej mozna powiedziec , ze chaba wie co robi i czego oczekuje.

     

    W Niemczech jest to proste jak drut zapisujac sie do szkoly nauki jazdy ta wypelnia od razu wniosek o wydanie PJ. Sam druk PJ zajmuje srednio miedzy 4 - 6 - ciu tygodni ( w zaleznosci od pory roku ). Tak wiec PJ jest juz wydrukowane powiedzmy gdy kursant jest w polowie jazd szkoleniowych.

     

    Gdy zdaje egzamin praktyczny egzaminator od razu mu je wydaje i problem jest rozwiazany.

     

    Ciemnocichy sorry ale w dobie dokumentow ktore nie maja byc mozliwe do podrobienia, to naprawde za duzo oczekujesz. Ja robilem PJ w 1980 i nawet wtedy bylo to juz na tyle popularne, ze czekalo sie dwa tygodnie a PJ byly wypisywane recznie przez pania urzedniczke. Papiery od pana egzaminatora szly do urzedu ca. 8 dni.

     

    5 dni tego nikt nie jest w stanie wykonac.

     

    :)

    Kiedyś życie było prostsze. :bigrazz: Moje pierwsze (krajowe) prawo jazdy wydano mi 2 listopada 1995 roku, a egzamin na obie kategorie - A i B - zdawałem 28 października (warto trzymać w szufladzie stare kalendarzyki-pamiętniki, wówczas można wszystko dokładnie sprawdzić :biggrin: ). A teraz czeka się tygodniami.

    Na szczęście z międzynarodowym glejtem nie ma tyle zawracania głowy: wczoraj udałem się koło południa do mojego wydziału komunikacji w celu złożenia wniosku o wydanie takowego i przed 16 dokument już był gotowy. Cała impreza kosztowała mnie 25 zł (plus koszt zrobienia jednej fotografii).

  14. i słusznie !! bo to najsłuszniejsza wersja :icon_mrgreen:

    ---------------------

     

    no i stało sie, ..... była gleba!!

    i to z konsekwencjami , bo przetarłem na wylot lewy dekielek.

    dziura jest , że chu....!!

     

    wie ktos może ile to kosztuje , dlaczego tak duzo i gdzie to sie załatwia.

    na allegro jakis szaleniec wystawił taki za prawie 5 stów:(

    zaczynam obawiać sie ze to prawda....

    bede wdzieczny za podpowiedzi

    a co ze spawaniem??

    da sie to zalepic? macie jakies doswiadczenia?

    spawałem w argonie rozne czesci samochodowe wiec moze tu tez ........?

     

    pozdrawiam

    Współczuję. Ja bym w pierwszej kolejności skontaktował się z ASO Suzuki (może wcale nie będzie dużo drożej niż na Allegro).

  15. siema wszystkim ja kiedys mialem mandat jechalem przy ograniczeniu 40 z góry samochodem markowym tzn Polonezem caro 150km/h to jego maks chyba byl oczywiscie sobie jade skrzyzowanie blkysnelem tylko na czerwonym swietle i nagle widze w lusterku policje na moto szybko zjezdzam i policjant domnie z tekstem czy uwaza pan kierowca ze ulica brzeska to tor wyscigowy? a ja do niego oczywiscie ze nie... podarowal mi mandat za swiatlo i za predkosc lecz niepodarowal mi tego ze niemam prawa jazdy... dostalem mandat 500zl poczekalem 30sekund az policjant odjedzie i spowrotem na droge :icon_eek: tak to jest niestety mandatu niezaplacilem bo zadnego nieplace:) motorem tez jezdze bez prawa jazdy od 3 lat jezdze i mialem tylko 1 mandat 500zl przy zlamaniu przepisow:) a tak nigdy zadnej kontroli :flesje:

    Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka...

  16. Gdybym dziś nosił się z zamiarem zakupu namiotu, najprawdopodobniej udałbym się do sklepu z profesjonalnym sprzętem alpinistycznym/turystycznym. Wybrałbym jakiś najbardziej wypasiony model, wyposażony we wszystkie możliwe membrany klimatyczne itp. Przestrzegam przed zakupem taniego namiotu za kilkadziesiąt zł z hipermarketu - człowiek tylko się ugotuje i skutecznie zniechęci do turystyki namiotowej (wiem, co piszę, bo sam kiedyś popełniłem ten błąd).

×
×
  • Dodaj nową pozycję...