Skocz do zawartości

Motocyklisto patrz po rowach, spójrz 2 razy - dziki są wszędzie


SuleY
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Niestety przyszła kolej na mój pierwszy poważny wypadek. Na krętych drogach między wioskami pod wrocławiem koło godziny 22 na drogę wybiegł mi dzik przy około 80km/h. Życie uratowała mi kamizelka odblaskowa bo rzecz działa się na zakręcie a spory kawałek dalej jechał za mną samochód. Nawet nie wiem czy zrobiłem fikołka czy położyłem się na prawo. W każdym razie pękły mi półki przedniego amortyzatora, lampa, kufer wystrzelił w powietrze, pękł podnóżek pasażera i jeszcze porysowałem plastiki. Nieprzyjemnie przeżycie. Kurtka jest do wywalenia, kask trochę porysowany, skórzane rękawice poprzycierane no i jeansy do wywalenia. Dzięki wszystkim którzy się zatrzymali i pomogli mi pozbierać motor z ulicy, samemu było by trochę ciężko z połamanym amorem. Miło zaskoczyły mnie reakcje samochodziarzy, naprawdę zachowali się perfekcyjnie.

 

Czy ktoś też miał takiego pecha? Często zwierzęta wylatują wam na drogi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak zdrowie? Jesteś cały? Wybiegł na prostej czy gdzieś w okolicach zakrętu?

Z moich spotkań ze zwierzętami na drodze mogę się pochwalić na szczęście tylko szczęśliwymi zdarzeniami. Kiedyś na leśnej drodze drogę przeciął mi ogromny łoś, ale jechałem wtedy zaledwie 35km/h, więc na spokojnie z bliska mogłem podziwiać zwierzę. Przeskoczył jednym susem przez całą jezdnie i zatrzymał się kilka metrów dalej w polu. Ja tez się zatrzymałem. Wymieniliśmy spojrzenia i ruszyliśmy każde w swoją stronę :crossy: Innym razem leciałem na czołówkę z jelonkiem takim jak z tej bajki o jelonku Bambi co biegł sobie prosto na mnie moim pasem - obeszło się też bez strachu, bo ja zwolniłem prawie do zera, a ten pierwszy stchórzył i odskoczył na bok :biggrin: No i raz na drodze osiedlowej z otwartej furtki tuż przy ulicy wyleciał z impetem wielki pies, tak z metr przede mną świsnął. To było tak nagłe, że nie zdążyłem mrugnąć okiem i już go nie było, a już przed oczami miałem go na kole :bigrazz:

Trzymaj się ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale pech , ja osobiście miałem dwie przygody ze zwierzętami. Nie zbyt drastyczne , nie było nawet kontaktu żadnego. Kiedyś jadąc moim dawniejszym enduro , lis mi się wpierdzielił z krzaków pod koła , mało co bym go przejechał. A drugi to sarenka biegła przedemną z 4m przed moim kołem , i zdziwiłem się bo jechałem powoli a ona biegła tak ze 20m :biggrin:

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jechałem w nocy z Wrocławia do Głogowa i co chwilę w rowie pojawiała się jakaś sarna ale miałem dość wysoko ustawione światło i zdążyłem zauważyć i się przygotować do ewentualnego hamowania. Jeżeli podchodziły za blisko profilaktycznie trąbiłem (bały się 2 klaksonów xD) i obeszło się bez incydentów. Sarny są dość głupie jeżeli chodzi i przebieganie przez drogę. Przechodzą dopiero kiedy widzą światło ale często za późno się decydują na przebiegnięcie przez drogę :/ Tej nocy widziałem na drodze sporo sarniej padliny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o psach to nawet nie piszę, działa taktyka z "Motocyklisty doskonałego". Raz jadąc w odwiedziny do dziadków po prawej stronie drogi biegł zając, ja zwolniłem nie chcąc go wyprzedzać, bo nie wiadomo co mu odwali i może pod koło wskoczyć. Jechałem za nim z dobrą minutę, nie pamiętam prędkości, ale powiem wam, że skubany ładnie zapierdzielał. W pewnym momencie odbił w lewo i już go nie widziałem. Nie musze pisać chyba, co by było, gdybym w tym samym momencie wyprzedzał go. Inna sytuacja to dwie sarny, widziałem jak sobie skaczą po polach, więc zwolniłem do tych 60 km/h na szczęscie nie było takiej potrzeby. Uciekły w przeciwnym kierunku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że jesteś z Kamieńca Wrocławskiego. Ja jestem z Wrocławia, dokładniej to z Wojnowa. Też miałem kilka takich niebezpiecznych sytuacji z prawdopodobnie tymi samymi dzikami, tylko, ze ja jechalem po lesie... chociaz moj kumpel jadac autem na wysokosci Łan w pieknym stylu skasował fure, a dzik wpadł mu do środka na miejsce pasażera... dobrze, ze byl to byl warchlak a nie jakas 100kg locha ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie z tymi ptaszydłami. Sarna nie ułomek i można ją dojrzeć. W tamtym roku z krzaczorów poderwały się kaczki do lotu, gdybym sie nie przykleił do baku to bym je wziął centralnie na kask. Wróbli nie liczę ale kaczor na berecie to może być porażka. Co dziwne nie widziałem żadnych stawów ani nic co by mnie ostrzegło. Jest to jeszcze jeden argument za szybą z przodu. Chyba ją jednak założę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja kilka lat temu (jako bardzo młody motorowerzysta) trafiłem skuterem konia :D

jechałem sobie po południu do znajomych i na prostej z naprzeciwka jechała para koni ciągnąca wóz, tuż przed minięciem się ze mną, konie spłoszyły się i skręciły w lewo, zajeżdżając mi drogę... jechałem może z 40-60km/h i z taką siłą uderzyłem w bok jednego z koni, później chwilowa ciemność, z tego co mi opowiadał woźnica zawinąłem się i przeleciałem razem z moto pod dyszlem i głowami koni, puściłem moto i ono poleciało po asfalcie a ja wylądowałem sporo dalej w rowie...

skutki: ja do dziś mam przestawiony bark, jeden z gości którzy jechali wozem wylądował na 3 miechy w szpitalu bo spadł z woza i wóz go przejechał łamiąc mu chyba obojczyk, drugi gość jadący na wozie wlókł się pod wozem na lejcach jakieś 70 metrów i też nieźle się poobijał, moto do kasacji pogięta rama i totalny brak lampy lusterek owiewek i ogólnie całego przodu... ja po wypadnięciu do rowu straciłem kask, który zerwało mi z głowy gdy koziołkowałem. w sumie to wyszedłem z tego bez szwanku bo nawet w gips mnie nie włożyli, miałem tylko 75% ciała w okrutnych siniakach...

 

druga akcja (na innej drodze niż pierwsza) to jak przed kolejne moto z rowu wyskoczyła mi sarna, na szczęście udało się ominąć...

trzecia to na tej samej drodze co druga przed autko wyskoczyły już 3 sarenki na szczęście zatrzymałem się od 80-90km/h jakieś 1.5 metra od miejsca gdzie była ostatnia z sarenek...

i czwarta akcja na drodze na której miały miejsce 2i3 juz na ostatnim moim moto czyli CB500 przy 70km/h przejechałem przez stado saren, na szczęście spierniczyły każda w swoją stronę i żadna pod koła :)

w sumie to wyciągnąłem wnioski z tych zdarzeń i już po zmroku nie przekraczam tam 60km/h :)

Edytowane przez melvin0789
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze to smiesznie zabrzmi, ale jak jade wieczorem przez las np. z Lotniska Ławica do Przeźmierowa i nic nie jedzie to co jakis czas trabie zeby przeploszyc zwierzeta. W sumie taki klakson z daleka powinien je przeploszyc. Tym bardziej polecam, gdy ustawiony jest znak drogowy z narysowana sarna, no i oczywiscie zwolnic!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...