Skocz do zawartości

Jak się wyglebić - szkoły


Yaco
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem wątpliwą przyjemność brać udział w wypadku w tym roku na wiosnę i mogę stwierdzić że tak naprawdę liczy się tylko instynkt' date=' nie ma czasu na żadne przemyślane działanie[/quote']

A to już bardzo zależy od rodzaju wypadku. W wielu sytuacjach nie ma czasu na nic a w innych jest jakiś czas. Na filozofię czasu nie będzie, na zdecydowanie pomiędzy dwoma alternatywami najczęściej czas jest. Piszę na podstawie sytuacji w których mi się udało uniknąć wypadku. Lepiej je pamiętam. Poważnego wypadku jeszcze nie miałem.

a tym bardziej w myślach nie przewija się fim z gołymi dziwkami i całą historia życia.

Nie wiem jak to jest z dziwkami ale historie się ludziom przewijały. W specyficznych sytuacjach' date=' bo musi być świadomość nieuchronnej śmierci i czas na "film". Czytałem o dwóch takich przypadkach. Jeden kiedy zawiódł spadochron a drugi to kiedy alpinista spadł w przepaść. Różne dziwne rzeczy się ludziom przytrafiają i niektóre są nawet prawdziwe.

Dlatego też trzeba mieć dobrze wytrenowany jeden schemat działania' date=' a że raz na sto razy może być błędny .... cóż życie jest ( było ) okrutne.[/quote']

Z tym generalnie się zgadzam ale jeden schemat to za mało. Najczęściej musisz ocenić czy dasz radę ominąć, czy zahamować. Jak już wiesz że nie wyhamujesz to musisz ocenić w którym momencie puścić hebel i próbować mijać. Dlatego jeśli ma to być jeden schemat to niech to będzie hamowanie z ominięciem. To warto trenować. Tak samo jak warto trenować hamowanie na pełną parę, żeby wyczuć kiedy opony mają dość itp, ale już komplikujemy ten jeden schemat :notworthy:.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaa... tylko posiadacze MZ, Jawek i innych nienajnowocześniejszych sprzetów są skazani na modlitwę.

Sorry ale nie mogłem sie powstrzymać. Przy całej wiedzy i kompetencji Janusza jego odpowiedź na moje pytanie plasuje sie gdzieś w okolicach tematu o puszczaniu bąków przy kobietach.

Nie mówie ze musimy sie kochać i nadskakiwać sobie (choć nieco kultury i dystansu zrobiło by dobrze całemu Forum) ale pewne normy powinny obowiązywać wszystkich bez względu na wiek, staż i motocyklowe doświadczenie.

 

 

Czy ktoś ma pomysł na kilka (RZECZOWYCH) porad drogowych dla posiadaczy demoludów?

Gruss!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialem wszystkim podziękować za odpowiedzi - troche rozjaśniliście mi w głowie. na temat czy się kłaść, czy nie. Swoją drogą to wydaje mi się, w większości szlify są niezamierzone i niekontrolowane. Zależało mi głównie na technicznej stronie przewracania moto - np. czy jest coś, co pozwoli zmniejszyć ryzyko utknięcia z nogą pod motorkiem (i pokonania kilkunastu metrów w takiej konfiguracji :cry: ). Doszedłem teraz do wniosku, że po prostu nie ma nikogo, kto by zajmował (trenował) się tym tematem (no chyba, że w środowisku kaskaderów - mam pewne znajomości to spróbuję się czegoś dowiedzieć :notworthy: ).

 

Tyle tylko' date=' że hamując do ostatniej chwili musimy zatrzymać i siebie i motor (duża energia kin.). [/quote']

A to już teoretyzowanie na siłę. Można to rozumowanie obalić ale nie mam na to za bardzo czasu i ochoty. Jakby nie było daje się.

 

Z całym szacunkiem (poważnie), ale jak - po prostu chcę wiedzieć. Podaj tylko zagadnienia, słowa kluczowe i takie tam - reszty spróbuję się domyśleć.

 

THNX

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tam jestem ciekawy jak Janusz pięknie naprawde jeździ.. i mam zamiar sie przekonać w przyszłym roku.. Ciekawe czy zechce sie spotkać i pochwalić piekną tu sypaną teorią ,chętnie bym sie podszkolił u mistrza... :notworthy:

WERA#111

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Nie do wiary kto to wytyka innym bark inwencji. :mrgreen:

 

Spojrzalem wiec na statystyki. Dominik Szymanski mimo ze jest krocej ode mnie na tym forum napisal ponad dziesieciokrotnie wiecej postow. Z ostatnich 200 jego postow na tematach "Szkola Jazdy" te ktore dotyczyly aktualnej techniki jazdy po szosie i w terenie i wnosily cokolwiek chocby nowego na to forum bylo...piec :notworthy:

_______

 

Heh, Janusz, czasem jednak błyskasz czymś co można nazwać żartem :notworthy:

Ale do rzeczy - cóż, ktoś musi to forum rozkręcać, żeby inni mogli spijać śmietankę rzucając "swoją" wiedzą i robiąc jednocześnie z siebie światowego eksperta czy innego guru albo Jezusa. Też bym tak chciał... No, ale jeżeli każdy ograniczałby się tylko do puszczania jednego posta na tydzień, to forum byłoby mizernym cieniem tego, czym jest obecnie. Pamiętaj tylko o tym, że są też inne działy, w nich też trzeba się udzielać, żeby forum żyło. Jakoś nie widziałem tam twojej obecności... Nie moja wina, że drażni Cię moja aktywność. Może rób tak jak ja, czyli pisz, a wszystko będzie OK i nie będziesz miał kompleksów ani wrzodów na żołądku?

Poza tym, pochlebiasz mi, że czytasz moje posty. Może sie czegoś nauczysz, chociaż czy może być coś mądrzejszego od Biblii...? Aha - mam nadzieję, że co do sposobu jazdy w terenie nie jesteś Biblią, bo to naprawdę byłoby świętokradztwem.

________

 

Wracając do tematu - interesująca jest dla mnie sama technika upadania. Nie znam się na upadkach szosowych, bo mam marne "treningi" z tego tematu, na szczęście zresztą. Zauważyłem jednak, że zawodnicy motocyklowi zwykle upadają tak, aby jak najdłużej jechać tylną częścią ciała po asfalcie. Ręcę mają uniesione, aby nie dostały się pod ciało i nie połamały. Zawodnicy chyba jak najdłużej starają się w jednej pozycji pokonywać drogę upadku - po prostu ślizgają się po nawierzchni toru.

Jak to ma się do upadku na naszych śmieszych drogach? Nie mam pojęcia. Nie trenowałem tego. Może Janusz trenował u siebie, albo gdzieś przeczytał o tym?

 

Wiem natomiast co nieco o technice upadków na enduro i trzeba powiedzieć, że jest ona zasadniczo różna, od tego co się dzieje na szosie.

Otóż, największa różnica - zwykle podkurcza się nogi pod siebie. Chodzi o to, aby nie dopuścić do zaczepienia nogą o jakąś przeszkodę, bo to zwykle kończy się poważnymi kontuzjami (najczęściej łękotka). Upadek w terenie oznacza zwykle lądowanie na miękkim terenie, jednak pełnym niespodzianek. Trza upadać na dupsko, chroniąc nogi.

Rzecz jasna trzeba też dbać o kręgosłup, stąd porządny pas nerkowy dedykowany enduro jest niezbędny. Szkoda nerek.

Wiadomo też, że jednymi z najczęstszych kontuzji, jest złamanie obojczyka. Dochodzi do tego najczęściej przez źle dobrany buzer, który działa na ramię i obojczyk jak dźwignia podczas upadku i łamie obojczyk. Bez buzera jednak jeździć trudno, dlatego w enduro bardzo mocno pracują ręce podczas upadków. Inaczej mówića - z tej racji, że prędkości nie są największe, można postarać się o sparowanie upadku rekoma. Czyli podeprzeć się. Laik powie: podeprzesz się - złamiesz nadgarstek. I w pewnym sensie będzie miał rację, ponieważ niekiedy kończy się to właśnie złamaniem nadgarstka. Jednak trzeba uwzględnić fakt, że upada się zwykle na miękkie, a nie twarde (najczęściej, abstrahuję od wielkich upałów i utwardzenia się błota na beton). Zwykle takie odbijanie się od gleby, obywa się bez tej kontuzji.

Tyle mi teraz naszło.

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla niektórych na forum wielkim problemem jest przyznanie Januszowi racji ! a rację mam on niewątpliwą w tym i w większości przypadków ( nie dotyczy to niestety osobistych inwektyw i wycieczek pod adresem forumowiczów nie zgadzających się z uwagami Janusza ). Miałem wątpliwą przyjemność brać udział w wypadku w tym roku na wiosnę i mogę stwierdzić że tak naprawdę liczy się tylko instynkt' date=' nie ma czasu na żadne przemyślane działanie a tym bardziej w myślach nie przewija się fim z gołymi dziwkami i całą historia życia. Dlatego też trzeba mieć dobrze wytrenowany jeden schemat działania, a że raz na sto razy może być błędny .... cóż życie jest ( było ) okrutne.

Do Janusza :notworthy:

Z wielką przyjemnością czytuję twoje posty na forum, cieszę się że wracasz do nas i dzielisz się z nami swoją wiedzą !!! ale na boga, nie bądź taki sarkastyczny i nie traktuj każdej uwagi jako personalny atak.

Zostań z nami :)

Do forumowiczów :notworthy:

Zostawmy przeszłość, ogłosmy amnestię i chodźmy na wódkę ( dziś wirtualną ) wszyscy razem.[/quote']

 

Podpisuję się pod tym obiema rękoma i nogami. Nieważne kto zaczął - odłużmy na bok spory. Przyznam się szczerze, że czytając wypowiedzi Janusza po prostu nie sposób nie przyznać mu racji :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
Przyznam się szczerze' date=' że czytając wypowiedzi Janusza po prostu nie sposób nie przyznać mu racji :roll:[/quote']

 

Poczekaj Łukasz, jak napiszesz coś sprzecznego z "Bliblią Janusza". Grozi Ci wtedy ekskomunika... W najlepszym wypadku oczywiście :notworthy:

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależało mi głównie na technicznej stronie przewracania moto - np. czy jest coś' date=' co pozwoli zmniejszyć ryzyko utknięcia z nogą pod motorkiem (i pokonania kilkunastu metrów w takiej konfiguracji :cry: ).[/quote']

Tutaj najczęściej nie ma czasu na myślenie. Najczęściej udaje się uniknąć tego scenariusz, bo podświadomie staramy się podeprzeć nogą przy upadku i to ją ratuje. Ale oczywiście jak walniemy szybko to nic nie zdąrzysz zrobić. Mi dwa razy noga utknęła :-/.

Doszedłem teraz do wniosku' date=' że po prostu nie ma nikogo, kto by zajmował (trenował) się tym tematem (no chyba, że w środowisku kaskaderów - mam pewne znajomości to spróbuję się czegoś dowiedzieć :) ).[/quote']

Na torze ludzie się często wywalają i w terenie. Generalnie najważniejsze to uciec od motocykla. Jak lecisz blisko niego i masz resztki świadomości na podjęcie decyzji to daj mu kopa na pożegnanie. Polecicie w dwa różne kierunki i o to chodzi. Jak już szlifujesz to leć i nie szamocz się tylko leć spokojnie. Nie wstawaj kiedy ci się wydaje że się zatrzymałeś, tylko kiedy jesteś pewnien że się zatrzymałeś. Częsty przypadek to gdy ktoś początkujący szlifuje i podnosi się ciągle mając sporą prędkość. Najczęściej wywala się spowrotem :notworthy:. Ale to ma zastosowanie tylko jeśli szlifujesz te kilkanaście metrów. W życiu wcześniej w coś przywalisz, niestety.

A to już teoretyzowanie na siłę. Można to rozumowanie obalić ale nie mam na to za bardzo czasu i ochoty. Jakby nie było daje się.

Z całym szacunkiem (poważnie)' date='[/quote']

Wyluzuj :notworthy:. Mnie można normalnie spytać i się ze mną nie zgodzić i nie ugryzę :). Normalny człowiek jestem :).

ale jak - po prostu chcę wiedzieć. Podaj tylko zagadnienia' date=' słowa kluczowe i takie tam - reszty spróbuję się domyśleć. THNX[/quote']

Kluczowy jest fakt że motocykl ma hamulce a ty nie. Szczególnie jak się napijesz :D.

No i współczynnik tarcia gumy o asfalt jest jednym z największych (dlatego opony robią z gumy). Lecąc obok motocykla w niektórych sytuacja faktycznie wyhamujesz szybciej, ale to w jakimś piachu, może śniegu itp, gdzie opony mają małą przyczepność i gdzie prawie nie da się hamować i tak. Na zaśnieżonym asfalcie daje się hamować, na ten przykład. I to przednim hamulcem, bo tył się ślizga. Co do energii kinetycznej, to najczęściej, szczególnie na śliskim, mniejsza masa czy mocniejsze hamulce nie skracają drogi hamowania i tak, bo czynnikiem limitującym jest przyczepność opony.

Czy ktoś ma pomysł na kilka (RZECZOWYCH) porad drogowych dla posiadaczy demoludów?

Na każdym motocyklu można jeździć dobrze i źle. Na każdym motocyklu można hamować dobrze i źle. Janusz podszedł do sprawy ze zwykłym sobie wdziękiem, czyli zlekceważył wszystkie fakty nie pasujące do teorii. Dziwne że nie zrobił kariery w nauce :D.

Ja na Uralu hamowałem głównie przodem, ale używałem obu hamulców. W hamulcach bębnowych trzeba uważać żeby nie zerwało przyczepności zaraz na początku, bo wtedy działają one najskuteczniej, czyli zaczynamy spokojnie i jak już hamulce złapią to ciśniemy na parę. Jak widać że nie wyda, to puszczamy hample i staramy się ominąć przeszkodę. Gdy hamujemy do końca to pod koniec zerwie nam przyczepność na tyle i trzeba się tego spodziewać. Oczywiście sprzęgło w tym momencie powinno już być rozłączone i trzeba też odpuścić tylny hampel. Ale nie wolno się spóźnić, bo nas szarpnie kiedy koło odzyska przyczepność a zdąży już odjechać nam na bok. Warto to poćwiczyć, bo to jednak sztuka dobrze hamować słabymi hamulcami. Na demoludach to trzeba umieć jeździć :).

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś ma pomysł na kilka (RZECZOWYCH) porad drogowych dla posiadaczy demoludów?

Na każdym motocyklu można jeździć dobrze i źle. Na każdym motocyklu można hamować dobrze i źle. Janusz podszedł do sprawy ze zwykłym sobie wdziękiem' date=' czyli zlekceważył wszystkie fakty nie pasujące do teorii. Dziwne że nie zrobił kariery w nauce :notworthy:.

Ja na Uralu hamowałem głównie przodem, ale używałem obu hamulców. W hamulcach bębnowych trzeba uważać żeby nie zerwało przyczepności zaraz na początku, bo wtedy działają one najskuteczniej, czyli zaczynamy spokojnie i jak już hamulce złapią to ciśniemy na parę. Jak widać że nie wyda, to puszczamy hample i staramy się ominąć przeszkodę. Gdy hamujemy do końca to pod koniec zerwie nam przyczepność na tyle i trzeba się tego spodziewać. Oczywiście sprzęgło w tym momencie powinno już być rozłączone i trzeba też odpuścić tylny hampel. Ale nie wolno się spóźnić, bo nas szarpnie kiedy koło odzyska przyczepność a zdąży już odjechać nam na bok. Warto to poćwiczyć, bo to jednak sztuka dobrze hamować słabymi hamulcami. Na demoludach to trzeba umieć jeździć :notworthy:.

 

Pozdrawiam.[/quote']

Wielkie dzięki za kilka konkretnych słów! Już myśłałem że jedyne co mi pozostanie to zainwestować w rózaniec. Andrzej jesteś Wielki :)

Gruss!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

normalnie wreszcie jakieś wypowiedzi na temat :notworthy:

 

Kluczowy jest fakt że motocykl ma hamulce a ty nie. Szczególnie jak się napijesz .

A co, jak zembami bede hamował??? :lol:

A tak poza tym to ja alkoholu nie pije... :lol: :lol: :lol: :lol:

 

Przy okazji wypłynęła jeszcze jedna kwestia - pas nerkowy. Jakie jest jego zadanie i czy np. lepiej zainwestować w pas, czy w spodnie (jeżeli miałbym wybierać)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

normalnie wreszcie jakieś wypowiedzi na temat :notworthy:

 

Kluczowy jest fakt że motocykl ma hamulce a ty nie. Szczególnie jak się napijesz .

A co' date=' jak zembami bede hamował??? :lol:

A tak poza tym to ja alkoholu nie pije... :lol: :lol: :lol: :lol:

 

Przy okazji wypłynęła jeszcze jedna kwestia - pas nerkowy. Jakie jest jego zadanie i czy np. lepiej zainwestować w pas, czy w spodnie (jeżeli miałbym wybierać)?[/quote']

BOTH!!!

Gruss!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji wypłynęła jeszcze jedna kwestia - pas nerkowy. Jakie jest jego zadanie i czy np. lepiej zainwestować w pas' date=' czy w spodnie (jeżeli miałbym wybierać)?[/quote']

A co jest priotytetem? Bo jeśli chodzi o poprawę bezpieczeństwa w razie wypadku to pas nie daje jakichś większych przewag za to ociepla nerki. W razie konieczności wyboru myślę że warto kupić spodnie. Ja pasa nerkowego nigdy nie używałem i nie wydaje mi się żeby to był jakiś wymóg, ale ja na nerki nie choruję, więc nie mam co się tu wymądrzać. Kumpel zakładał regularnie, bo potrzebował, więc zależy czy tobie jest potrzebny czy nie.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chodzi o to ze Janusz napisal prawde - z gorszymi hamulcami jedynym rozwiazaniem jest wolniejsza jazda z utrzymywaniem wiekszego dystansu od pojazdu poprzedzajacego i jeszcze wieksza doza wyobrazni.

W ten sposob dalo sie jezdzic nawet Sokolem 1000 ( przy jego hamulcach MZ to jest rekord swiata w hamowaniu ) i moja `kaska`w normalnym ruchu.

Oczywiscie byl to ruch prlowski - bez porownania do obecnej sytuacji, ale `kaska` jezdzila z zupelnie konkretnymi szybkosciami a hamulce to 2 bembenki ( z tym ze AJS z przodu byl wyjatkowo dobry).

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chodzi o to ze Janusz napisal prawde

Ale nie napisał całej prawdy, bo się nie da, a zachowywał się tak jakby już nic nie dało się dodać do tych mądrości.

Poza tym styl się liczy jeśli komuś zależy na przekonaniu czytających do ratujących życie strategii. Jego styl jest najgorszy z możliwych. "Wiem lepiej i wam (głupkom) rozkazuję" jest potwierdzoną doświadczeniami na studentach (:notworthy:) najgorszą z możliwych strategii przekonywania. Tak się nie powinno nikogo przekonywać.

- z gorszymi hamulcami jedynym rozwiazaniem jest wolniejsza jazda z utrzymywaniem wiekszego dystansu od pojazdu poprzedzajacego i jeszcze wieksza doza wyobrazni.

W ten sposob dalo sie jezdzic nawet Sokolem 1000

W ten sposób trzeba jeździć na każdym motocyklu, tzn poznać jego i swoje możliwości i dostosować jazdę do tychże. Nie ma znaczenia czy to najnowszy gixxer z hamplami jak brzytwy czy sędziwy Indian ze spowalniaczami. Gdyby mi ktoś poradził takiego Indiana wywalić na złomowisko bo się nim nie daje hamować zgodnie z teoriami wymyślonymi dla zupełnie innych motocykli to bym się poczuł co najmniej dziwacznie. Na każdym motocyklu można jeździć dobrze i źle - kwestia jak.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...