Skocz do zawartości

Jak masz krowę, to hamuj. Jak masz psa, to nie hamuj! - Bałkany 2014


kolasgsxr
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc,

Podoba mi sie Twoja relacja.

Pepe pisal ze byl tam po Was tydzien a ja z moją ekipą dokładnie tydzień przed Wami.

Wystarczy mała regulacja zegarków i ileż fajnych ludzi mozna bylo by spotkać.

 

Szacun za droge do Theth w DWIE osoby. Jakbys ją zrobił powrotem przez Kir postawił bym Ci dobrą wóde.

Ja też wyglebiłem ale jechałem sam. Strata: połamany deflektor.

SH20 bardzo zajebista droga, tez wymagająca.

Super ze zdazyles pojechać nią do końca. Za 2 lata będzie tam asfalt do samego Gusnije. Tak mowią miejscowi.

Jest jeszcze trudna droga Krujë-Burrel ale nie polecam bez kostki-tam kumpel na ktm adv1190 rozciął tylną oponę.

Na nówke od przyczepy, która akurat cudem pasowała czekał 3 dni i wybulił 200€

 

Jeśli lubisz nie tylko pisać relacje to zapraszam na stronę kumpla, który wypad do Albanii opisuje na http://www.motohoryzont.com

A w ostatnim nr Motormanii też o Albanii można poczytać.

Oczywiście zachęcam wszystkich.

 

Czekam na dalsze części.

K

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej kuba,

 

Masz racje, na trasie można spotkać sporo fajnych ludzi, ale przed wyjazdem się z kimś dogadać ... bardzo ciężko.

 

Opona od przyczepy pasowała do Kata? ;) A w jakim rozmiarze była ?

 

Dzięki za linka, w wolnej chwili chętnie poczytam.

 

Dziś/jutro dodam filmik z pierwszej (nieudanej) próby przejazdu SH-20.



Zapraszam do obejrzenia części 6 filmu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 czerwca – TO JEST MÓJ DZIEŃ i TYLKO MÓJ!!!! Nie darowałbym sobie, przyjechać do Albanii na KTM 990 Adventure i nie przejechać SH20 w całości! Nie mogąc spać z podniecenia z samego rana wyruszam znów w stronę Koplika. Tankowanie na opisywanej wcześniej stacji, dojazd do Tamare (jak wygląda droga do tego miejsca opisane jest 25 czerwca). Teraz się dopiero zaczyna dzika pięknie położona górska droga. Świeci piękne słoneczko, jest cudownie!

 

fYQ1gGt.jpg

 

CD078f1.jpg

 

Zaraz za Tamare zaczyna się 5-6 km najgorszy odcinek drogi. Bardzo dużo jest głazów (bo ciężko to nazwać kamieniami) i większość drogi jedzie się po litej skale. Droga jest też mocno wyżłobiona przez płynące nią strumienie (kiedy pada). Jedzie mi się coraz ciężej, kilka razy ledwo udaje mi się uniknąć wywrotki. Jest sporo bardzo stromych zakrętów, na których zatrzymanie grozi … chyba każdy wie czym. Na jednym z nich muszę się zatrzymać, żeby pomyśleć, jak pokonać kolejny zakręt, który jest kilka metrów dalej. Podłoże luźne i grząskie, więc mam duży problem, żeby ruszyć. Po kilku próbach, kiedy koło boksuje i ucieka na boki, w końcu się udaje, jadę dalej. Droga wspina się coraz wyżej i wyżej, przejeżdża się z jednej strony, na drugą stronę rzeki. W momentach, których jest nieciekawie, dodaję więcej gazu i jakoś przejeżdżam całość bez żadnych przygód. Najgorszy odcinek kończy się mniej więcej przy miejscowości Predelec. Dalej w stronę Vermosh jedzie się już lajtowo, droga jest szeroka i dobrze ubita. Dojeżdżam do granicy z Czarnogóra w Vjeternik, robię w tył zwrot i z powrotem na SH20. Przy rozwidleniu drogi na Vermosh i Hani i Hotit (SH20) patrzę w górę i co widzę? Zgadza się: CZARNE CHMURY! Fuck, again? :blink: Po kilku minutach zaczyna kropić, więc szybko, zanim się rozpada, zatrzymuję się i zakładam podpinki. No dobra jem jeszcze snikersa ;) . Niebo czarne, więc jadę dość szybko, ponieważ trochę się boję, czy sobie poradzę na tym trudnym odcinku, jak będzie wszystko mokre i śliskie. Jadąc w dół, po najgorszym kawałku, wydaje mi się, że w cale nie jest trudny! Jadąc w dół jest 100 razy łatwiej na tej drodze (chodź zazwyczaj jest odwrotnie).

 

agHcaNS.jpg

 

ldu77ac.jpg

 

dESo2Ru.jpg

 

RQ58xjY.jpg

 

kFZSfXw.jpg

 

Jeżeli nie jesteście pewni, czy sobie poradzicie na tej drodze (umiejętności, sprzęt, obładowany motor) zdecydowanie polecam drogę od Czarnogóry do Albanii. DUŻO, DUŻO łatwiej. Zatrzymuję się na kilka fotek, zaczyna kropić, uciekam szybko, przestaje padać, kilka fotek… deszcz i tak w kółko. Dopiero po wjeździe na górę wąwozu widzę, co mnie całą drogę goniło!

 

0Jl2FrG.jpg

 

fkxIe71.jpg

 

lYECNqn.jpg

 

M3BO6UQ.jpg

 

saLesqj.jpg

 

Przejazd tą drogą daje mnóstwo satysfakcji. Radzę też dobrze przymocować bagaż do motocykla oraz w środku kufrów. Przy szybszej jeździe motocyklem straszliwie trzęsie. Na dowód tego, jak bardzo, powiem tylko tyle, że w wewnątrz kufra złamał mi się widelec (z bardzo twardego i elastycznego plastiku), oraz zgubiłem patyk do GoPro. Schowany był w pokrowcu razem ze statywem do aparatu i bardzo ciasno przypięty do kufra gumowymi linkami (praktycznie nie można go było nawet ruszyć). W połowie drogi powrotnej zauważyłem, że cały pokrowiec jest podarty a patyk zaginął w akcji. Od statywu w aparacie ułamał się też kawałek plastiku do regulacji. Na szczęście to jedyne straty, dodatkowo w stosunku do radości z pokonania tak pięknej trasy – niewielkie. Na trasie spotkałem dwóch Holendrów na rowerach – szacun!

 

Drogę w obie strony zrobiłem w ok. 5,5 - 6 h (od ronda do ronda) dość szybkim tempem, tylko kilka razy się zatrzymując na picie, jedzenie i fotki. Warto wziąć ze sobą trochę picia i jedzenia, bo po drodze nie bardzo jest gdzie kupić (chyba, że w Tamare). Miejsc do spania na dziko na całej trasie za bardzo nie ma. Może są dwa takie miejsca, które się nadają, teren – płasko, trochę trawki, ale wzdłuż całej trasy są różne zabudowania – co nie jest bez znaczenia w kwestii bezpieczeństwa w tamtych rejonach - i nie ma takiego miejsca „bezludnego”. Nawet wieczorem odgłos motorów na pewno słychać z wielu kilometrów, więc jak usłyszą, że się ktoś zatrzymał napewno tam przyjdą. Ja zatrzymując się na fotki stałem nieraz 1 min. może 2 min, a już obok mnie było kilka, próbujących wyłudzić cokolwiek dzieci.

 

Wieczorem pełen relaks :rolleyes:

 

LoV74yG.jpg

 

FS6oHgW.jpg

 

fYoru8K.jpg

 

Dystans 200 km.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od tego dnia mamy kłopoty z aparatem, który udaje nam się odpalić dopiero w Rumunii :angry:

 

28 czerwca – Dziś w planach mamy opuszczenie Albanii i dojazd do Macedonii w okolice jeziora Ohrid. Przed wyjazdem w kempingu szukamy na bookingu miejscówki do spania w Ohridzie za 25 Euro (bo nie wiem czy pisałem, na tym fajnym kempingu było też bezpłatne wifi, mimo słabego zasięgu to i tak super). Dziś jest piękna pogoda. Wiedząc, że mamy do pokonania spory dystans wyjeżdżamy dość wcześnie, co dodatkowo pozwala nam nie ugotować się w ciuchach motocyklowych przez pierwsze 2-3 godziny drogi. Kierujemy się na Tirane (stolicę Albanii), do której docieramy po ok. 2h godzinach jazdy. Na temat przejazdu przez Tirane można by napisać osobną relację, panuje tam straszny chaos na drodze, każdy jedzie jak chce, wpycha się, wymusza, trąbi, zajeżdża… SUPER :D Jechało by mi się rewelacyjnie, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze gotujący się KTM – kilka razy zapala mi się lampka overheating, bo termometr pokazuje 34-35 stopni. A druga- Dorotka ;) Jej przejazd przez Tirane nie przypada do gustu, a wręcz boi się jechać, przez co jedzie bardzo ostrożnie i powoli. Przez co ja też muszę się wlec, zamiast rozkoszować się jazdą w totalnej dziczy ;) Ale dla Dorotki kolejny zwrotny punkt wyprawy – orientuj się! ;) W Albani pierwszeństwo ma ten, kto jest większy i szybszy, więc dla małej Dorotki na małym Diuku jest to walka o przetrwanie –dosłownie. Po wyjeździe ze stolicy Dorotka jest jednak z siebie dumna i mimo stresu, cieszy się…(że przeżyła :D)Na drodze wyjazdowej z Tirany w kierunku Elbasan dostrzegamy supermarket! Jesteśmy uratowani! Podjeżdżamy w kierunku zadaszonego parkingu a tam jakiś przejęty swoją rolą parkingowy/ochroniarz zawraca nas i karze stanąć w odgrodzonym kawałku parkingu, koło jego budki – oczywiście na pełnym słońcu. Ale pies mu mordę lizał, parkujemy i idziemy na zakupy do KLIMATYZOWANEGO marketu. Oj jak przyjemnie. Robimy zapasy zimnego picia, zjadamy co nieco i ruszamy dalej. Dojazd do granicy z Macedonią trwa wieczność. Odprawa paszportowa bez problemów, także po 10 min kolejki jesteśmy w Macedonii. Kierunek Ohrid. Mając dokładne namiary na nocleg trafiamy od razu. Na wjeździe stoi zaparkowane Kawasaki 626 Ninja właściciela – od razu widać, że fajny gość ;) Za to sam apartament niezbyt nam przypada do gustu. Urządzony dawno temu, ale najgorsze, że słabo posprzątany.

Nie będę zatem podawał jego nazwy (tych co się boją, że na niego trafią, na bookingu 90% opinii jest o nienajlepszej czystości tego miejsca).

Tego dnia jesteśmy wszyscy pokłóceni, więc Dorotka idzie spać, a ja z Jankiem idziemy do centrum Ohridu, gdyż wieczorem to miasto ożywa, a w centrum jest mnóstwo różnych pokazów klaunów/mimów/tancerzy/śpiewaków itp. Warto się przejść. Warto też pojechać drogą pomiędzy dwoma jeziorami, przez National Park Galicica. Podobno piękne widoki, lecz nam już czasu i chęci tego dnia brakuje.

 

Dystans 240 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w 2013 roku też przejeżdżaliśmy przez przedmieścia Tirany i mieliśmy wrażenie, że ktoś wyznaczył za nas nagrodę "poszukiwani żywi lub martwi" z mocnym naciskiem na martwi :D

 

Ohrid fajne miasto, bardzo tanio i dużo atrakcji, szkoda tylko, że po 21 nie można w sklepie kupić alkoholu. Ogólnie robicie trasę, która my zrobiliśmy rozbitą na dwa lata.

 

Dajesz dalej !!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obok nas sporo motocykli, głównie z Polski. Z dwójką Polaków-motocyklistów udaje się trochę pogadać o trasie, miejscach, które warto zobaczyć, zdobywamy też namiary na fajną miejscówkę blisko południowego wjazdu na Transalpinę.

 

 

 

 

 

Pozdrawiam w imieniu "dwójki Polaków" :biggrin: Odgrzebałem zdjęcie zrobione przy motocyklach zanim się poznaliśmy. W tle stoją nasze motki post-46040-0-75290000-1422146463_thumb.jpg

 

 

 

Na temat przejazdu przez Tirane można by napisać osobną relację, panuje tam straszny chaos na drodze, każdy jedzie jak chce, wpycha się, wymusza, trąbi, zajeżdża

 

Dodam jeszcze, że na skrzyżowaniu w Tiranie zawsze pierwszeństwo ma pojazd marki Mercedes, niezależnie od miejsca, w którym się znajduje, sygnalizacji świetlnej, rocznika. Ta marka również przeważa na ulicach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna relacja, trasa podobna do naszej w dużej części (zresztą pewnie to typowe miejsca do zwiedzania, które trzeba obowiązkowo zaliczyć w motocyklowej wyprawie po Bałkanach).

SH20 przejechana w dwie osoby i z kuframi załadowanymi na maksa i w deszczu (niestety bo widoki rewelacyjne, ale podłoże w deszczu śliskie wyjątkowo utrudniało podziwianie krajobrazu) to dotychczas moja najbardziej hardcorowa trasa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w 2013 roku też przejeżdżaliśmy przez przedmieścia Tirany i mieliśmy wrażenie, że ktoś wyznaczył za nas nagrodę "poszukiwani żywi lub martwi" z mocnym naciskiem na martwi :D

 

Ohrid fajne miasto, bardzo tanio i dużo atrakcji, szkoda tylko, że po 21 nie można w sklepie kupić alkoholu. Ogólnie robicie trasę, która my zrobiliśmy rozbitą na dwa lata.

 

Dajesz dalej !!

Hehe tylko czemu oni wyznaczyli nagrodę na 100% uczestników drogi ? ;)

My byliśmy 3 tyg, ale żeby starczyło czasu na spokojnie zwiedzić jeszcze Macedonię, Bułgarię i Rumunię przydałby się +1 tydzień. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zawsze będzie pretekst żeby tam wrócić.

 

 

Nie wszyscy pokłuceni tylo Dorotka ;)

My z Jankiem też byliśmy pokłóceni, ale trochę mniej ;) Zapomniałem dodać, że w Ohridzie wzięliśmy sobie z Jankiem na spółkę kebaba. Ale śmiesznie tam je podają - mięso, surówka i frytki do środa. Całość polana nijakim sosem. Słabe to było.

 

 

 

Pozdrawiam w imieniu "dwójki Polaków" :biggrin: Odgrzebałem zdjęcie zrobione przy motocyklach zanim się poznaliśmy.

 

Sam tekst pisałem już bardzo dawno temu, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że się tutaj odnajdziemy (po relacji Neno z Maroko), więc zapomniałem cię dopisać. A kolega (widoczny zresztą na twoim zdjęciu) też jest na FM ? Lepiej się pochwal co "złowiliście" tylną oponą ;)

 

Fajna relacja, trasa podobna do naszej w dużej części (zresztą pewnie to typowe miejsca do zwiedzania, które trzeba obowiązkowo zaliczyć w motocyklowej wyprawie po Bałkanach).

SH20 przejechana w dwie osoby i z kuframi załadowanymi na maksa i w deszczu (niestety bo widoki rewelacyjne, ale podłoże w deszczu śliskie wyjątkowo utrudniało podziwianie krajobrazu) to dotychczas moja najbardziej hardcorowa trasa.

To ładnie, a jechałeś, w którą stronę? Jak z Albanii do Czarnogóry to szacun ;)

 

29 czerwca – Jak co dzień, wstajemy, pakujemy się i ruszamy na północ w stronę Skopje. Całą drogę do Sofii doskwiera nam straszny upał. Tego dnia jedziemy, tankujemy, jedziemy, tankujemy i tak cały czas aż do Sofii. Humory wracają nam dopiero w Sofii jak widzimy wielki napis KFC !!!!!! Ceny są … a nie ważne, najadamy się do syta, albo nawet i bardziej. Korzystając z wifi i używanej poprzednio wyszukiwarki znajdujemy nocleg w hotelu za 30 euro. Oddalony jest na tyle daleko od centrum, że trzeba jechać motorami lub komunikacją miejską, żeby zwiedzić centrum. Więc postanawiamy zwiedzić … pobliski sklep, wrócić do pokoju, napić się piwka i odpocząć. Macedonia nie urzekła nas niczym szczególnym, ale może to też przez nasze nienajlepsze nastroje i ciągły pośpiech.

 

Dystans 410 km.

 

 

30 czerwca – Ustawiam najkrótszą trasę do miejscowości Novaci (wjazd na Transalpinę) i ruszamy. Mimo dość wczesnej pory musimy przebić się przez całą Sofię, czyli pokonać miejskie korki, co w przypadku obładowanych motocykli wcale nie jest dużo łatwiejsze niż przejechanie samochodem. Po straconej godzinie kierujemy się dokładnie na północ. Po dojeździe do miejscowości Oryahovo, GPS pokazuje, że zaraz powinna być droga na drugą stronę Dunaju, do Rumunii. Żadnej drogi nie widać, dojeżdżamy do kontroli paszportowej i okazuje się, że mostu nie ma, za to jest prom. Najbliższe przejście z mostem jest ok. 130 km dalej i wcale nam nie po drodze. Cena promu okazuje się jednak do przełknięcia (ile? Chyba kilkanaście euro za wszytko), odpływa on co dwie godziny i płynie ok. 20-30 min. Udaje nam się zdążyć w ostatniej chwili tak, by nie trzeba było czekać kolejnych 2 godzin. Dorotka skutecznie wstrzymuje odpływ promu J Po drugiej stronie nie ma już żadnej odprawy paszportowej. Przejeżdżamy kilka kilometrów i już nam się nie podoba. Mijani ludzie patrzą na nas tak, jakby sobie myśleli, co by nam zabrali w pierwszej kolejności... Przy większych grupach mam wrażenie, że podzielili już nawet między siebie pomarańczowy lakier z ramy KTM-a. Budynki to takie bardziej lepianki. Całe życie w wioskach odbywa się przy… sory NA drodze. Dzieci bawią się na drodze, krowy pasą się na drodze, ludzie idą drogą, ławki stoją na drodze itd. Natomiast wioski potrafią się ciągnąć przez kilkanaście kilometrów. Boimy się gdziekolwiek zatrzymać, żeby coś zjeść, coś się napić. Jedziemy w stronę gór licząc, że tam będzie bardziej cywilizowanie i bezpieczniej. Góry coraz bliżej, a tu cywilizacji nie widać… Nie widać też żadnych pensjonatów, hosteli, „apartmani” a pod namiotem, to nawet nie przechodzi nam przez myśl, żeby spać. Na szczęście przypomina mi się, że mamy namiary na miejscówkę do spania przed Transalpiną (niezbyt dokładną, ale zawsze to coś) od poznanych w Kotorze Polaków (dzięki de_Palma!).

 

1bvQFsj.jpg

 

Wprowadzam w Garmina namiary i jedziemy szukać. Nie dojeżdżając do ustawionego skrzyżowania dróg, kilka kilometrów wcześniej mijamy przy drodze tabliczkę, coś, ala „agroturystyka”. Z zewnątrz wygląda bardzo ładnie, duży dom, zadbany ogród. Zupełnie nie pasuje do otoczenia slamsów. Pierwsza kwota jaka pada to 50 euro za jeden pokój bez łazienki, więc od razu robimy w tył zwrot i idziemy do wyjścia. Właścicielowi jednak chyba zależy, żeby coś zarobić (cały dom pusty) i ostatecznie mamy cały ogromny dom z kuchnią, salonem, jadalnią, kominkiem itp. dla siebie za 30 euro! Gdy tylko się rozpakowujemy, zrywa się straszliwa ulewa, zbierają się czarne chmury i wali mnóstwo piorunów. Burza jest tak silna, że nawet w wiadomościach podają o różnych zalaniach i podtopieniach w Rumunii. Sprawdzając pogodę na następny dzień nie wygląda to dobrze, a my mamy przecież przejechać Transalpiną. Robimy kolację, myjemy się i spać.

 

Dystans 380 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hymmmm to co jednym wydaje się przyjazne, sympatyczne dla innych wygląda wrogo, ciekawe dlaczego tak się dzieje? Rumuni to bardzo sympatyczny naród, może to potwierdzić większość tych którzy tam byli, nawet ja którego to Rumuńska Babcia wyklęła :cool: :biggrin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hymmmm to co jednym wydaje się przyjazne, sympatyczne dla innych wygląda wrogo, ciekawe dlaczego tak się dzieje? Rumuni to bardzo sympatyczny naród, może to potwierdzić większość tych którzy tam byli, nawet ja którego to Rumuńska Babcia wyklęła :cool: :biggrin:

Nam Rumunia też się bardzo podobała, ale po północnej stronie Transalpiny :rolleyes: Może to kwestia częstszego obcowania w podobnych klimatach... ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...