Skocz do zawartości

kolasgsxr

Forumowicze
  • Postów

    131
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje profilowe

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    wawa

Osobiste

  • Motocykl
    KTM 990 Adv, CRF 250R
  • Płeć
    Mężczyzna

Osiągnięcia kolasgsxr

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - wąchacz spalin

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - wąchacz spalin (14/46)

0

Reputacja

  1. No dobra jutro z rana wyjazd z Wawy. To jak nikt nie wybiera się na Bałkany w tym roku czy co... ? ;) Trasa mniej więcej taka: część 1: https://www.google.pl/maps/dir/Warszawa/Radom/Krak%C3%B3w/Doln%C3%BD+Kub%C3%ADn,+S%C5%82owacja/Sarajewo,+Federacja+Bo%C5%9Bni+i+Hercegowiny,+Bo%C5%9Bnia+i+Hercegowina/@47.9557366,15.0297165,6z/data=!3m1!4b1!4m32!4m31!1m5!1m1!1s0x471ecc669a869f01:0x72f0be2a88ead3fc!2m2!1d21.0122287!2d52.2296756!1m5!1m1!1s0x4718592aa02cdbc7:0xe530d6c89ff4d21b!2m2!1d21.1471333!2d51.4027236!1m5!1m1!1s0x471644c0354e18d1:0xb46bb6b576478abf!2m2!1d19.9449799!2d50.0646501!1m5!1m1!1s0x4715b1a430a9c16f:0x400f7d1c69708c0!2m2!1d19.2968746!2d49.212679!1m5!1m1!1s0x4758cbb1ed719bd1:0x562ecda6de87b33e!2m2!1d18.4130763!2d43.8562586!3e0 część 2 (z Koman do Fierze oczywiście promem, ale google nie zna tej opcji): https://www.google.pl/maps/dir/Sarajewo,+Bo%C5%9Bnia+i+Hercegowina/Durmitor+National+Park,+Zablak,+Czarnog%C3%B3ra/%C5%BDabljak,+Czarnog%C3%B3ra/Gusinje,+Czarnog%C3%B3ra/Koplik,+Albania/Theth,+Albania/Koman,+Albania/42.429168,19.8727439/Kuk%C3%ABs,+Albania/Bomovo,+Macedonia+(BJRM)/@42.283717,19.5141142,10.21z/data=!4m62!4m61!1m5!1m1!1s0x4758cbb1ed719bd1:0x562ecda6de87b33e!2m2!1d18.4130763!2d43.8562586!1m5!1m1!1s0x134d474c39757bef:0x44553e7b9d8cee0e!2m2!1d19.0166667!2d43.1!1m5!1m1!1s0x134d3933f3d5704f:0xb01f40bfcbb85495!2m2!1d19.1226018!2d43.1555152!1m5!1m1!1s0x1352641b62e88e31:0x8088f45f58d80e9f!2m2!1d19.8320935!2d42.5619739!1m5!1m1!1s0x134dfbaf36de8ba3:0xaf55da7ca7534225!2m2!1d19.4437591!2d42.2130591!1m10!1m1!1s0x13526d868e4a4745:0xf29258e09bdb48ca!2m2!1d19.7680967!2d42.4045655!3m4!1m2!1d19.7043011!2d42.212085!3s0x135205838a563e2d:0x38cedae1b39d2d5f!1m5!1m1!1s0x13521c4fd8574195:0x8f238705f8bf2032!2m2!1d19.8142332!2d42.0938083!1m0!1m5!1m1!1s0x1353d1fc41be466b:0x9ad4fb9029a87ae9!2m2!1d20.4142923!2d42.0807464!1m5!1m1!1s0x13510fab13119bdf:0xdb6869b88454e121!2m2!1d20.478252!2d41.5044814!3e0 część 3 (wujek google drogą SH8 też nie chce mnie przeprowadzić): https://www.google.pl/maps/dir/Bomovo,+Macedonia+(BJRM)/Klenj%C3%AB,+Albania/Librazhd,+Albania/Pogradec,+Albania/Stenje,+Macedonia+(BJRM)/Korcza,+Albania/Saranda,+Albania/Korfu,+Kerkira,+Grecja/Wlora,+Albania/Tirana,+Tiran%C3%ABs,+Albania/@40.5673947,19.6590157,8.46z/data=!4m72!4m71!1m5!1m1!1s0x13510fab13119bdf:0xdb6869b88454e121!2m2!1d20.478252!2d41.5044814!1m5!1m1!1s0x135103a15388f623:0xc67ee18bb941fff7!2m2!1d20.4694072!2d41.3693192!1m5!1m1!1s0x1350581127474d8b:0x6996c19c43cda108!2m2!1d20.3174769!2d41.1829232!1m10!1m1!1s0x1350942d2e4f34ad:0xe81dc7f7ce42bb29!2m2!1d20.6556289!2d40.9015314!3m4!1m2!1d20.7814182!2d40.9301824!3s0x1350bf14eedfe4b7:0xb2c5c2964d2ffcba!1m5!1m1!1s0x1350c80b18239629:0xd2d7d523f0fe3551!2m2!1d20.9014868!2d40.9461087!1m5!1m1!1s0x135a0a1264b983fb:0xd46f0f4967c3b944!2m2!1d20.7778071!2d40.6140785!1m5!1m1!1s0x135b14ffafac5431:0xd6d55e7e08a21910!2m2!1d20.0271001!2d39.8592119!1m10!1m1!1s0x135b5eddaa2d0a7f:0x19414e6a72b21d0!2m2!1d19.9216777!2d39.6242621!3m4!1m2!1d19.6305643!2d40.1537293!3s0x135b2b9056075b29:0x5a8a15ba4845b311!1m5!1m1!1s0x134533f1e8cc1895:0xd31099af13e0e86!2m2!1d19.491356!2d40.4660668!1m5!1m1!1s0x1350310470fac5db:0x40092af10653720!2m2!1d19.8186982!2d41.3275459!3e0 część 4: https://www.google.pl/maps/dir/Tirana,+Albania/Krasta,+Obw%C3%B3d+Dibra,+Albania/Szkodra,+Albania/Tejani,+Czarnog%C3%B3ra/Virpazar,+Czarnog%C3%B3ra/Sveti+Stefan,+Czarnog%C3%B3ra/Kotor,+Czarnog%C3%B3ra/Dubrownik,+Chorwacja/Pla%C5%BEa+Divna,+20240,+Donja+Vru%C4%87ica,+Chorwacja/@42.8148025,17.8019665,8z/data=!4m61!4m60!1m10!1m1!1s0x13503a9407e31c25:0x57de78a67346afff!2m2!1d19.8067916!2d41.2427598!3m4!1m2!1d20.1017971!2d41.3311661!3s0x13504db3ded47af1:0x674db07ed4097000!1m5!1m1!1s0x1351ac3447e7ebb5:0xabf605c750f607ad!2m2!1d20.2087589!2d41.423258!1m5!1m1!1s0x134e005bf998212f:0x7c0d3fbd64d1804e!2m2!1d19.5032559!2d42.0692985!1m5!1m1!1s0x134e0bae92703f6f:0xdd4817b9455c121d!2m2!1d19.244125!2d42.1024074!1m5!1m1!1s0x134ddbfac39e046d:0x91bab10976a85000!2m2!1d19.089904!2d42.238938!1m5!1m1!1s0x134dd425fefbc6b9:0xd71be0f8fa53b610!2m2!1d18.8982264!2d42.2515444!1m5!1m1!1s0x134c33063d70c91b:0x7a73f15e212e9306!2m2!1d18.771234!2d42.424662!1m5!1m1!1s0x134b8ba20835e87d:0x400ad50862bd500!2m2!1d18.0944238!2d42.6506606!1m5!1m1!1s0x134a5401269c0c41:0x358807fa6890162b!2m2!1d17.2006416!2d43.0170111!3e0 część 5: narazie nie znana, ale powrót jakoś wybrzeżem, pewnie przez Pag > Balaton > PL
  2. Hej Możesz wkleić mapy tras po Albanii, które przejechałeś z ewentualnymi komentarzami, która jest łatwa, trudna, nieprzejezdna itp... Ruszamy za 1,5 tyg. - jak główny cel off po Albanii.
  3. A możesz podać jakieś konkrety o tych ciekawych miejscach po drodze - jadąc przez BiH ?
  4. Mam jeszcze do was pytanko. Z Wawy kierujemy się na Budapeszt i dalej chcemy dojechać do Zabljaka (Durmitor) i tutaj mam problem z wyborem trasy, czy jechać: 1) przez BiH (Sarajewo), https://www.google.pl/maps/dir/Warszawa/%C5%BDabljak,+Czarnog%C3%B3ra/@44.8428977,18.0916138,8.25z/data=!4m29!4m28!1m20!1m1!1s0x471ecc669a869f01:0x72f0be2a88ead3fc!2m2!1d21.0122287!2d52.2296756!3m4!1m2!1d20.0913597!2d50.338352!3s0x4717ac22b1deb96f:0x1d209068e0f35ede!3m4!1m2!1d19.7478878!2d49.5268889!3s0x4715dc6623a48c7f:0x6823495564926f98!3m4!1m2!1d18.3838187!2d43.8844421!3s0x4758cea53448084f:0xfadc4af4c68283fa!1m5!1m1!1s0x134d3933f3d5704f:0xb01f40bfcbb85495!2m2!1d19.1226018!2d43.1555152!3e0 2) czy przez Serbię (Nowy Sad, Belgrad). https://www.google.pl/maps/dir/Warszawa/%C5%BDabljak,+Czarnog%C3%B3ra/@44.8310066,19.1055181,7.29z/data=!4m24!4m23!1m15!1m1!1s0x471ecc669a869f01:0x72f0be2a88ead3fc!2m2!1d21.0122287!2d52.2296756!3m4!1m2!1d20.0913597!2d50.338352!3s0x4717ac22b1deb96f:0x1d209068e0f35ede!3m4!1m2!1d19.7478878!2d49.5268889!3s0x4715dc6623a48c7f:0x6823495564926f98!1m5!1m1!1s0x134d3933f3d5704f:0xb01f40bfcbb85495!2m2!1d19.1226018!2d43.1555152!3e0 Ani w jednym ani w drugim kraju nie byliśmy (chociaż z BiH Mostar i wodospady Kravica mamy zaliczone) i nie wiem jeszcze nawet czy po drodze (lub w jej pobliżu) są jakieś ciekawe miejsca/trasy które warto odwiedzić. Może ktoś podpowiedzieć ?
  5. Hej Znów w tym roku miała być Gruzja, ale z racji ostatnich akcji w Turcji i komunikatów na stronie ambasady PL w Turcji, nie widać też zdecydowanych chętnych na ten kierunek - Gruzję odpuszczamy. W tym roku znów wybieramy się na Bałkany, z naciskiem na pojeżdżenie po Albanii (dojazd przez BiH), w planach głównie drogi górskie typu SH20, SH21, SH23, SH50/54 itp. Następnie Korfu (Grecja) i powrót w okolicach wybrzeża do Cro > PL. Wstępnie mapy etapami mam zrobione, ale jeszcze trochę muszę nad nimi posiedzieć - więc ich nie zamieszczam póki co. Wyjazd 18 czerwca z rana, powrót 10 lipca (3 tyg.) - termin sztywny dla nas. Jeżeli chodzi o styl jazdy i itp. to zgodnie z niniejszą relacją z wyjazdy w 2014 r. Jacyś chętni? Z racji wyboru tras albańskich raczej przydadzą się motocykle "trochę terenowe", ewentualnie zawsze raźniej chociaż na kawałek trasy np. dojazd do Czarnogóry/Albanii.
  6. kolasgsxr

    Gruzja 2016

    Hej, To jak są jacyś zdecydowani na Gruzję? My chcieliśmy zrobić w tym roku Gruzję - jadąc dwa razy przez Turcję, wyjazd polowa czerwca (18-tego), czas 4 tyg... Jednak na stronach ambasad już pojawiają się ostrzeżenia żeby sobie również i Turcję darować... dlatego chciałem się dowiedzieć ile osób i w jakim terminie się wybiera.
  7. To jeszcze jedno pytanko. W jaki sposób najtaniej płacić w Szwajcarii? Mam konto w kantorze aliora i karty walutowe, ale niestety karty w CHF nie ma. Czy wymieniacie/placicie eur/karta w EUR i zdjęcie się kurs przewalutowania banku, czy karta w PLN i znow kurs banku czy jest jakiś lepszy, tańszy sposób?
  8. Widziałem wasz wyjazd, ale z racji kilku dni różnicy w terminie wyjazdu i zupełnie innego tempa jazdy nawet się nie odzywalem. Plan macie ambitny, dupa będzie bolec hehe
  9. Hej, Wiem, że późno już, ale wybieramy się 20 czerwca (lub 22 jeżeli nie uda nam się przełożyć czegoś) na 3 tygodniową wyprawę po przełęczach Alpejskich. Trasę mamy wstępnie ułożoną przy pomocy popularnej książki "100 przełęczy ....". Postaram się po weekendzie wkleić. Jedziemy w 3 osoby (skład taki jak w relacji z Bałkan "Jak masz krowę to hamuj...") na dwóch motocyklach: 990 adv i Duke 200, więc przelotowa ok 105-110 km/h. Startujemy z Wawy w kierunku Austrii, jeżeli czasu wystarczy to w palanach jest zjazd do wybrzeża francuskiego i sprzędzenie kilku dni nad morzem i powrót przez Wenecję (wariant ok 6,1 tys km). Jeżeli km będą ubywać wolniej lub wyjdziemy dopiero w poniedziałek, trasę po Alpach zakończymy na Szwajcarii i posiedzimy kilka dni nad Gardą (trasa ok 5,1 tys km). Noclegi planujemy na polach namiotowych - o ile nie będzie lało, lub w hostelach (generalnie jak najtaniej). Jedzenia zabieramy ze sobą ile się zmieści, ale czasem na jakiś obiad napewno wpadniemy. Jeżeli ktoś wybiera się w tym terminie w tatmte rejony, może udało by się zgrać? Do osób, które jeździły po Alpach:ile liczyć średnio pieniędzy na jeden nocleg/obiad, ma ktoś może jakieś tanie sprawdzone miejscówki do spania w okolicach ciekawy przełęczy? Ile dziennie średnio km robiliście po przełęczach (wiem, wiem zależy od pogody). Pozdro kolas
  10. Masz racje droga o którą mi chodzi to E79 jednak na mapach też wiedzę oznaczenie 76 (bez E), stąd może wprowadzać w błąd. Tak czy inaczej tą (Deva - Oradea) drogą nie jechać !!
  11. Mijamy kilku motocyklistów, różne jeepy, a po obu stronach drogi pojawiają się hałdy piachu, ukształtowane przez wiatr w charakterystyczny kształt żagla. Przy drodze pojawiają się takie ostrzeżenia: „Attention Desert”. Cały czar tego miejsca pryska kiedy wjeżdżamy do Mhamid i obskakują nas miejscowi łapacze turystów. Każdy usiłując wcisnąć nam coś, a to wycieczkę jeepem, a to przejażdżkę na wielbłądzie, lub też nocleg w wiosce Tuaregów. Na nasze nieszczęście dajemy się namówić na połączenie dwóch wariantów, tj. przejazd jeepem do wioski Tuaregów i tam spędzenie noclegu. Co też nas podkusiło, żeby się zgodzić na coś takiego. Przysięgam, że nigdy więcej nie dam się namówić! Z krótkiej rozmowy dowiadujemy się, że po ostatnich opadach rzeka tak rozlała, że nie ma szans dojechać niczym pod wydmę Erg Chigaga. Podobno od dwóch dni próbują stamtąd jakoś wydostać grupkę turystów, których uwięziła rzeka. Lipa. Jedziemy motocyklami kawałek za miasto do innej wioski, w której mamy zostawić motory, a z której ma nas zabrać jeep. Cały czas się jeszcze ostro targujemy, używając głównie argumentu, że my jesteśmy z Polski a nie z Niemiec, czy Rosji. Cena za taką „przyjemność” w Zagorze to ok. 250 Dh, nam po godzinnym targowaniu w Mhamid udało się zbić do 130 Dh. Były to najgorzej wydane dirhamy z całego wyjazdu. Zanim przyjechał jeep, musiałem się trochę wyszaleć. Odpiąłem kufry, tankbaga i ruszyłem poszaleć po wydmach. Zabawa super, chociaż waga kata robi swoje. Zaliczam jedną glebę, ale więcej mam z niej przyjemności niż strachu. Doris wszystko filmuje. Po 30 min szaleństwa, kiedy dzik zaczął się już gotować, a ja razem z nim, parkuje go obok innych motków. Podjeżdża nasz transport – Toyota Land Cruiser w całkiem niezłym stanie. Pakujemy się do fury razem z dwoma miejscowymi, czyli jedzie nas 7-ka. Kierujemy się na zachód, po wyraźnie widocznych śladach. W ciągu całego kilkudziesięcio minutowego dojazdu do wioski było chyba tylko jedno miejsce, w którym mogliśmy się zakopać – mnóstwo rozjeżdżonego błota. Reszta jazdy była nudna, a droga wybierana przez kierowcę w „sukience” najłatwiejsza z możliwych. Tak to sobie mogę sam pojeździć, osobówką! Podjeżdżamy pod jakieś skupisko namiotów/domków, usytułowanych w pobliżu kilku górek z piasku. O nie! To chyba nie jest to! Jednak tak: „Here we are” ;( Tutaj kolejna załamka, ta niby wioska Tuaregów to kilka zapyziałych namiotów z centralnie umieszoną łazienką. Jak się okazało chwilę później, bez wody… Domyślacie się więc, jakie zapachy panowały w środku? Idziemy na wydmy, robimy kilka fotek, obchodzimy je prawie dookoła, a jest jeszcze wcześnie… Co tu robić przez kilka godzin, które musimy jakoś zająć do kolacji? Z Arkiem walimy się na piasek jak dwie kłody, chociaż się poopalamy trochę. Reszta siedzi w namiotach i rozmawia o podróżach, o tym, jaki by chcieli mieć motocykl… nawet coś tam słyszałem o jazdach na KTM Adventure, który okazał się za mocny i za dziki dla niektórych ;) Faktycznie jest dziki, ale jest też zajebisty! ;) Chodź mógłby trochę mniej pić. Słońce zaczyna zachodzić, idziemy więc jeszcze raz na wydmy porobić fotki o zachodzie słońca, przy którym wydmy mają cudowny żółty blask. Powinny taki mieć, ale nam się coś nie udaje zrobić ładnych fotek. Po zachodzie rozstawiają stoły, rozwijają dywany, na których mamy siedzieć, a które straszliwie śmierdziały od wilgoci. Siadamy do stołu, i czekamy, co pysznego dostaniemy do jedzenia. Była moja „ulubiona” harira i na nasze specjalne zamówienie zamiast Tadzina dostaliśmy (chyba jako jedyni) kaszę kuskus z mięsem (a tak naprawdę to ze śladową ilością mięsa). Wszyscy byliśmy bardzo głodni, więc napychamy się kaszą żeby zabić głód. Chwilę siedzimy, gadamy i idziemy do namiotów. Nasza czwórka śpi w jednym, natomiast Arek śpi sam w namiocie obok. Każdy bał się z nim spać, tak chrapie ;) Jak się okazało po niedługim czasie kompletnie nic to nie dało. Jego namiot był tak blisko naszego, że było go słychać jakby spał łóżko obok. Przez całą noc nie mogłem spać. Cały czas słyszałem tylko chrapanie. Ci, którym przeszkadza w nocy chrapanie na pewno mnie zrozumieją. Po kilku godzinach byłem już naprawdę wściekły i poszedłem do namiotu obok obudzić Arka, co mu się strasznie nie spodobało, ale mało mnie to obchodziło wtedy. Ja nie mogłem spać przez całą noc! Inna sprawa, że po chwili znów usnął, a mi zostało tylko modlić się o nadejście kolejnego dnia…
  12. Wklejam fragment ze swojej relacji z Bałkan 2014 r. 2 lipca – [...] My spokojnie jemy śniadanie i dopiero ok. 10 ruszamy. Z Sebes do Devy jest ok. 60 km nowej autostrady, więc się na nią pakujemy. Do tej pory nie wiem czy była płatna czy nie :blush: Po zjechaniu z autostrady odbijamy na północny-zachód czyli na Oradea – droga nr 76. Niech was ręka boska broni, żeby tamtędy jechać. Nadróbcie 100-200 km, ale tędy nie jedzcie! Cały odcinek 200 km drogi jest w permanentnym remoncie! Do pokonania jest chyba ze 100 punktów jednokierunkowych sterownych światłami i jakoś zawsze po podjechaniu do nich jest czerwone, do tego jest też mnóstwo mijanek bez świateł. Jedzie pełno tirów, które ciężko wyprzedzić przez te mijanki. Po kilku mijankach, gdzie czekamy po 10 min na zielone światło, kolejne zaliczamy już na czerwonym – co raz się na nas mści… i prawie ląduję z motorem w rowie, tir przejeżdża kilka cm ode mnie... Mimo takiej jazdy ten odcinek pokonujemy dopiero w 4-5 godzin. MASAKRA! Są też odcinki, gdzie zebrany jest asfalt i wysypany świeży, nie ubity żwir. Jedzie się po tym strasznie wolno, a za plecami siedzi nam i popędza tir. Do Oradei dojeżdżamy tak zmęczeni, że, jak tylko widzimy znak KFC, motocykle same tam jadą...
  13. 24 września – dzień 12 Rano idziemy na Suki! ;) Co w języku arabskim oznacza targowisko. Marek wypatrzył w jakimś przewodniku gdzie mamy iść. Na targu sami miejscowi. Czujemy się trochę nie swojo. Do tego ludzie strasznie dziwnie się na nas patrzą. Chyba myślą, że się zgubiliśmy. Robię tylko foty kilku straganów w tej bardziej cywilizowanej części targu, kiedy reszta kupuje, degustuje itd… Była jeszcze druga część… ale jak tylko wystawiliśmy głowę zobaczyć, co się tam dzieje, to od razu zawróciliśmy. Po kilkunastu minutach opuszczamy suk i wracamy do hotelu po rzeczy. Nie mamy jeszcze sprecyzowanych planów na ten dzień. Fajnie byłoby zakosztować pustyni i zobaczyć największą w okolicy wydmę Erg Chigaga. Dosiadamy maszyn i jedziemy N9 na południe do Mhamid, tam zdecydujemy. Do Tagounite jedzie się dość nudno, droga jest prosta, a widoki to bezkresne pustkowia. Dopiero za tą miejscowością zaczyna robić się ciekawe.
  14. Chwile zawahania pojawiają się 3 może 4 kilometry przed Foum Zguid, gdzie trzeba się przeprawić przez bardzo szerokie i rwące koryto rzeki. W pierwszej chwili widać było tylko kompletnie zniszczony, zerwany most, więc pierwsza myśl była „No nie i znów taki kawał wracać asfaltem?”. Widać jednak, że podczas opadów ta rzeka jest naprawdę groźna, ponieważ kilkadziesiąt metrów dalej zbudowany był bardziej prowizoryczny przejazd, który ułożony był na dnie rzeki, a nie jak ten zarwany nad lustrem wody. Ten jest chyba cały, choć pewności nie ma, bo spod wody nic nie widać. Przed mostem stoją samochody, które chyba czekają, aż ktoś przejedzie i sprawdzi czy most jest cały, czy nie ;). A co tam. Dzik na pewno przejdzie! Trochę wydygany ruszam i już po kilku pierwszych metrach czuję jak woda mocno spycha motocykl na bok. Dodaje trochę gazu i cały czas musze jechać na lekko skręconej kierownicy w przeciwną stronę niż nurt rzeki. I po strachu. Przejechaliśmy. Dobrze, że wcześniej przejeżdżały tutaj już samochody/ciężarówki, bo inaczej przez błoto, które naniosła rzeka przy jej brzegach byśmy z pewnością nie przejechali. Kilkadziesiąt metrów po wyjeżdżonych koleinach opieram Kata na bocznej nóżce znów na asfalcie. Idę asekurować resztę. Po drugiej stronie przeprawy czeka Agnieszka z Piotrem, którzy do Maroko przyjechali na Burgmanie 400. Oni zmierzają dokładnie w odwrotną stronę, ale od dwóch dni nie mogą się przeprawić przez tą rzekę, mimo iż jej stan cały czas opada. Dla Burgmana to jednak wciąż zbyt wysoki stan. Jadą więc z nami do miasta i tak poczekają kolejny dzień. Na placu w centrum zatrzymujemy się na posiłek i zebranie sił na dalszą drogę. Ja w międzyczasie jadę zatankować Kata, bo już nie mam ochoty martwić się przez pomarańczową kontrolkę. Zamawiamy świeżo wyciskany soczek z pomarańczy za 10 Dh, niby drożej niż w Marrakeszu, ale i szklanka dużo większa. Do tego cola… czekamy na przyjazd Ernesta. Grupa asfalt – postanawia jechać dalej do Zagory, która będzie naszą bazą wypadową na pustynię. Mamy trochę obaw czy droga N12, którą chcemy pojechać będzie przejezdna po takich opadach. Z tego, co się orientujemy prawie cała droga jest też w budowie (ten odcinek N12), co może stanowić dodatkową trudność. Po paru kilometrach za miastem przy skręcie mijamy policję, która twierdzi, że droga jest przejezdna i możemy jechać. Blisko 130 km po płaskim terenie… dobrze, że były chociaż jakieś przeszkody, dzięki temu nie usnąłem za kierownicą. Były też odcinki, gdzie wzdłuż świeżo położonego asfaltu biegła szutrowa droga serwisowa. Po co więc jechać asfaltem? ;) Odbijam na szuter i łycha. Do pokonania był też kilkukilometrowy odcinek świeżo wysypanym grubym żwirem, który jeszcze nie był zupełnie ubity. O mały włos unikamy gleby. Jednak nie wszystkim było dane oszukać przeznaczenie ;) Wjeżdżamy do Zagory, w której na dogach panuje straszny chaos! Pełno wszystkiego, motorowerów, samochodów, terenówek, ciężarówek. Miejscowość tętni życiem. Przy drodze pełno jest tabliczek Hotel. Po przejechaniu kilkuset metrów, wypatrzył nas młody tubylec, który przez najbliższą godzinę pokazywał nam, gdzie są dobre i tanie hotele, ale przede wszystkim usiłował namówić mnie na serwis KTM-a, w którym on pracuje. Ta miejscowość jest główną bazą wypadową dla wszystkich off-roadowców chcących dojechać Mhamid. Stąd też duża ilość osób oferujących wyprawy 4x4. Po kilku próbach znajdujemy sobie fajny, w miarę niedrogi hotelik, z własnym basenem, dostępem do Wi-Fi i parkingiem dla naszych maszyn wewnątrz hotelu ;) No dobra, miejsca było tylko na dwa motki, wiec dwie V-ki: 650 i 990 parkują w środku. Pozostałe sprzęty goszczą na zewnątrz przed wejściem, ale są pilnowane. Bierzemy szybki prysznic, pranie, otwieramy okna, żeby pokój się wietrzył, zakładamy krótkie spodenki i ruszamy na miasto na obiado-kolację. Razem z Doris będzie to nasz pierwszy porządny posiłek od początku wyjazdu. Z naszymi żołądkami się już poprawiło. Mamy wilczy apetyt! Idziemy do centrum, gdzie siadamy przy stoliku pod dachem, ponieważ wszystkie na zewnątrz są już pozajmowane przez miejscowych. No trudno. Zamawiamy szaszłyki z frytkami. Mi już ślinka cieknie od samego oglądania menu. Czekamy dość długo na jedzenie, ale kiedy już je dostaliśmy, swoją porcję praktycznie połknąłem bez gryzienia! Byłem tak zaaferowany jedzeniem, że nie zauważyłem, że zerwał się strasznie silny wiatr. Po chwili z kierunku, z którego dziś przyjechaliśmy, od błyskawic zaczyna świecić całe niebo. Burza bardzo szybko dociera i do nas. Znów leje jak z wiadra, wieje silny wiatr i co chwila słychać grzmoty. Wszyscy, którzy siedzieli przy stolikach na zewnątrz zaczynają uciekać do środka … a my sobie spokojnie siedzimy i obserwujemy co będzie dalej. Chociaż może nie zupełnie spokojnie, ponieważ trochę się martwimy, czy chłopaki dadzą jutro radę przejechać offem do Mhamid po takich ulewach. Druga rzecz to otwarte okna w hotelu… Ja nie wytrzymałem i zamówiłem drugą porcję szaszłyków!!!! PYCHA!!!! Dziś pokonaliśmy 350 km gównie asfaltem i teraz idziemy spać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...