Lady Shadow Opublikowano 20 Lipca 2004 Autor Udostępnij Opublikowano 20 Lipca 2004 Drogi Czytelniku, żeby zachowac chronologie, pozwole sobie najpierw umieścić zalegla opowiesc o ulicy Odlewniczej, a dopiero po opisie działań z poniedziałku 19 lipca, nastapi opis sromoty egzaminacyjnej z 20 lipca. Z pamiętnika… dzien 16 (17 godzina), czyli Odlewnicza w strugach deszczu Ponownie, szanowny Czytelniku, zostaniesz postawiony przeze mnie przed faktem dokonanym – a mianowicie, będziesz zmuszony przeczytac kolejny hymnik pochwalny na czesc Ulubionego. Dzisiaj od 14 lal deszcz, co jakis czas przeradzający się w burze i tornado. No i przemoczony Tomek nie odwołał mojej lekcji (bylam jakos na koncu), mimo mokrego ubranka, bucikow i w ogole mokrej calej osoby. Wiem, ze jest twardy, ale bardzo mi imponuje taka wlasnie obowiazkowascia. -Wiesz Lady, jutro masz egzamin, nie chcem, ale muszem, no to dzida na Odlewnicza. No i zgodnie z wczesniej dana obietnica, pojechaliśmy w deszczu na zwiedzanie ulicy Odlewniczej (po raz pierwszy). Najpierw na placu – rozgrzewka na SR-ce. Już ja nawet lubie ;-), potem powiozłam Ulubionego na gorke kolo garazy i na 9 prob wjazdu pod gorke, cale 9 było oki! Tylko przy moich wjazdach bylam strasznie centrolewicowa i zamiast ustawiac się z moto po prawicy, to jakos tak zajmowałam cala szerokość gorki ;-) Ale co tam, miałam wytłumaczenie – po prawej stronie były nisko galezie ;-) Musze tez dodac, ze pierwszy raz wjeżdżałam na gorke na SR-ce. I się udalo! Potem pomknęliśmy w kierunku Odlewniczej. Padalo caly czas. Na uliczkach Bemowa, przy skrecie w prawo za wczesnie zamrygalam prawym kierunkiem. Był tam jeszcze wjazd do jakichs parkingow, no i to moje dzialanie moglo być zmyla dla innych. Nie wolno nigdy zapalac kierunkowskazu „na zapas”. Mrygamy przed właściwym skretem i już, bo inaczej spowodujemy wypadek i ktos pomysli, ze skrecamy w pierwsza uliczke, a nie w druga. Oczywiście Ulubiony nie omieszkal mi wytknąć mojego bledu… I chwala mu za to! Kolejna rzecz, w drodze na Odlewnicza – jak hamujemy przed światłami, to sprzęgło wciskamy dopiero na koncu hamowania, żeby moto nie zdechlo, a nie na początku hamowania. Takie wcisniecie sprzęgła na początku to wieksze prawdopodobieństwo poślizgu, a poza tym skutecznie przeszkadzamy motorkowi hamowac silnikiem. Jak hamujemy i pada deszcz, nigdy nie ustawiamy kol moto ma srodku pasa, gdzie sa wymalowane strzałki do skretu, pasy, przejscie dla pieszych, oraz inne „farbowane” znaki. Szczególnie gdy jest deszcz, malunki te są bardzo sliskie. Po dotarciu na Odlewnicza, przejechaliśmy cala trase. Dokładny jej opis będzie umieszczony w najbliższej przyszłości na stronie www.pro-motor.pl I znajda się tez tam fotki waznych skrzyżowań i miejsc. Tak wiec ja nie będę rozpisywac się nadmiernie o samej trasie, a raczej o moich odczuciach. A mianowicie – Ulubiony przykazal mi, ze mam przestrzegac dopuszczalnych prędkości. To znaczy jak jest znak 30 km/ ha, to nie czadowac, a jak jest znak 80 km/ ha, to nie ślimaczyć się 40-stka ;-) Niby to jest oczywiste, ale momentami miałam kłopoty z dynamika jazdy, czasem była ona zbyt duza, a czasem zbyt mala;-) No ale – pierwsze koty za ploty. Pierwszy raz w zyciu wczoraj oglądałam trase egzaminacyjna z moto. Wczesniej przejechałam ja autkiem, i niestety, w wykonaniu motorowym jest ona milion razy trudniejsza, bo trzeba zwracac uwage na rozne takie niuanse, a w autku, to się jedzie (bez presji egzamu, również) i już…Chciałabym jeszcze dodac, ze bardzo podobalo mi się przejeżdżanie przez kaluze na Odlewniczej. Była wielka jak jezioro i musieliśmy podnieść wysoooooko nogi (odwrotny titanic) i strasznie mi się podobalo. Dodam tylko, ze i tak byliśmy mokrzy jak nie wiem co… Ale warto bylo!!! Z pamiętnika…egzamin praktyczny, czyli dies irae Nie zdalam. Wasza Lady Shadow nie zdala. Tak. Łzy same cisna mi się do oczek (bo nikt już nie patrzy i mozna). I jak tu pisac? Ja już nie jestem TWARDA. Krotkoostrzyzony komandos umarl… Jestem kobieta, slaba, zasmarkana i watpiaca w swoje sily (ale tylko chwilowo, dzis mogę, bo mam kiepski dzien, ale jutro znowu zamierzam być twarda i nie będę się mazac). Jestem tak strasznie smutna, ze nawet najwieksza gorzka czekolada swiata nie jest w stanie mnie pocieszyc. Maz próbował pocieszyc, przyjaciółka odpoczywajaca nad morzem, koledzy motocykliści na placyku startowym, i wreszcie sam Ulubiony Instruktor. I nie pomoglo. Nic. Jestem rozzalona, bo walczyłam do ostatniej chwili, caly czas miałam w uszach tomkowe – Nie PEKAJ, potrafisz, wyprowadzisz moto z przechylu na osemce! Nie podpieraj się za szybko! WALCZ! Wściekłość na pana egzaminatora już mi przeszla, ale nie lubie go. Nie pokazal klasy. A było to tak: Na liscie dopuszczenia do egzaminu figurowaly trzy dziewczyny. Rzadko się tak zdarza, ale coz. Spojrzałyśmy na siebie i umówiłyśmy się, ze pokazemy jak jezdza Amazonki! Pokazemy klase facetom! O 12,10 zostalysmy (tylko trzy kobitki) poproszone przez pana egzaminatora do sali na objaśnienie trasy egzaminacyjnej. Pan egzaminator (z malej litery, bo na duza nie zasluguje), zaczal tak – Witam panie SAMOBOJCZYNIE. To kiedy macie zamiar się zabic? Dzis, czy jutro? Narzeczeni będą po was plakac. No i już wiedziałyśmy co w trawie piszczy. Pan e. opowiedział nam o gorce, o przeprowadzaniu moto 5 metrow, o sposobie pokonywania 8 – najpierw slalom, potem przeradza się on w 8, a potem wyjazd na dalsza czesc slalomu. Podczas slalomu i 8 machamy glową i kierunkowskazujemy. Potem wyjazd na miasto. Pan e. dopowiedział, ze nie ominie nas jeszcze hamowanie awaryjne. Manewr ten obowiazuje od 1 maja i będzie albo na placu, albo na miescie. Komenda stoj – mamy się zatrzymac, a wtedy on oceni droge i długość hamowania i powie, czy była prawidlowa. Z mojego niewielkiego doswiadczenia wiem, ze SR-ka ma niezbyt dobre hamulce i ta droga hamowania nie jest jakos bardzo krotka… Bylam druga w kolejce. Dziewczynka przede mna zaliczyla gorke, przepchnęła moto i zostala oblana na 8, a scislej, na samym początku dwóch prob 8. Podparla się nogami. I wcale się nie dziwie, bo moto na luzie mialo tak niskie obroty, ze prawie zdychalo, pod obciążeniem na 1 – nie ciągnęło, nie szlo samo, tylko trzeba było dobrze gazowac, żeby ruszylo, a nie zgasło. Potem bylam ja. Manetki motoru były plastikowe i bardzo ślizgały się w lapkach, gaz, według mnie działał zbyt luzno, lekki ruch i kilka tys. obrotow… Klamka sprzeglowa była tak strasznie odsunieta od manetki, ze ja wcale do niej nie dosięgałam. Moje krotkie paluszki ogłosiły strajk. Nie da rady i koniec. Musiałam strasznie gimnastykowac się, żeby wysprzeglic… To samo z klamka hamulca. Tragedia! Wjazd na gorke na szczescie poszedł gladko. Ruszyłam przy około 4 tys. obrotow. Nie wiem tylko dlaczego „plaska” czesc gorki była wysypana piaskiem, taka ladna rowna warstewka. Czy to mialo zapewnic fajny poślizg kola, przy jakims bledzie? Na szczesci obylo się bez uslizgu ;-) . Teraz, pod niezwykle czujnym okiem pana e. musiałam postawic moto na stopke boczna, zdjąć je, przeprowadzic 5 metrow. Wszystko udalo się. Ze względu na te super niskie obroty, główkowałam, jak by tu włączyć niepostrzeżenie ssanie, ale niestety, pan e. świdrował oczami, a ssanie w Sr-ce jest bardzo widowiskowo umieszczone – kolo baku w okolicy lewego kolanka i nie da się go włączyć niepostrzeżenie. A szkoda. Zaczelam slalom, wjazd na 8. Robiłam ja z gazem, pracując sprzęgłem (nie wiem jakim cudem, bo nie dosięgałam, trzymając normalnie lapke) i manetka gazowa jednoczesnie. Nic nie kombinowałam z winklowaniem, szlifowaniem podnóżków itd., bo utrudnia to machanie glowa i kierunkowskazywanie. Przejechałam 4 osemki, nie denerwowałam się, bo nawet dobrze szlo, nagle slysze: -Proszę się zatrzymac, nie podoba mi się pani machanie glowa. No trudno jednoczesnie machac glowa, walczyc z kierunkami, z klamka sprzęgła gdzies na biegunie polnocnym i jakos z gracja machac lbem. Machałam nim, może bez wielkiej gracji, bo az wlasny kask zsunął mi się nieco, ale upewnianie się o możliwości skretu zostalo dopełnione! Tak przez mgle przebija mi, ze pan e. cos wspomniał tez o nodze, ale nie przypominam sobie, żebym się podparla… Widac miałam pomrocznosc jasna. Może się podparlam, jak już kazal mi się zatrzymac? ;-) No i powrot na 8 drugiej szansy i slalom. Tym razem przy piatym okrazeniu 8 musialam ja przymusowo skończyć. Okazalo się, ze bardzo ladnie pani jedzie, ale tylne kolo najechalo 0,5 cm na wewnetrzna linie osemki. Zapytałam go czy skoro jest to tylko 0,5 cm i ostatnia osemka, to możemy uznac, ze przy tak niedoobrotowanym moto jest to wybaczalne, okazalo się, ze to karygodny blad. No i do widzenia slepa Gienia, kup se trąbkę do pierdzenia. Taki oto ladny wierszyk mówiły dzieci w moim przedszkolu przed laty. Ja panu e. w myslach ułożyłam duzo fajniejsze wierszyki. Przed rozstaniem się, pan e. wręczył pierwszej dziewczynce, i potem mnie, świstek z bledami (u mnie – nie zaliczony slalom). – Proszę poczytac sobie do poduszki, ale nie pokazywac narzeczonemu. Na to dziewczynka pierwsza odpowiedziala, ze nie pokaze narzeczonemu, bo od 4 lat jest mezatka, no a ja w stosownym momencie, słysząc taki sam komentarz, poinformnowalam pana e., ze ja tez nie pokaze narzeczonemu, bo od 3 lat jestem mezatka. Zdziwil się biedak. Tak? Cos takiego? Nie musze mowic, ze trzecia Amazonka zostala oblana rozniez na 8. Ten pan nie lubil kobiet. I vice versa. No i nadal jest mi smutno jak cholera. Mimo tego, ze walczyłam, zastanawiam się caly czas, co jeszcze mogłam zrobic. Tomku, czy ja naprawde robie wszystko do bani i nie umiem jeździć? Jest tak strasznie? Powiedz… Czy ja absolutnie nie zasluguje na prawo jazdy? A myslalam, ze zostane Twoim asem kursowym... Wasza Lady Shadow – zasmucona i zapłakana, bo dziś był dzień sądu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość joserodo Opublikowano 20 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 20 Lipca 2004 Współczuje Ci bo po tym co czytałem wczesnej byłem pewien że zdasz, no ale cóż sam zdałem za drugim razem. Czy ten egzaminator nie był czasem niskin starszym lekko łysawym facetem z naziskiem zaczynającym się na Ł??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zooq Opublikowano 20 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 20 Lipca 2004 na komentarze do podobnych rzeczy i egzaminatorów pokuszę się w rzeźni.... :P tutaj nie będę rzucał mięchem... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hubert Opublikowano 21 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 21 Lipca 2004 BUUUU!!!!A miałem taką nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze :PTrzymaj się i nie pozwól, by jakiś .......... (to wstawić odpowiednie słowo) egzaminator o niespełnionych ambicjach stanął Ci na drodze. Pamiętaj, "Gwardia umiera, ale się nie poddaje."PozdrawiamHubert Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Lady Shadow Opublikowano 21 Lipca 2004 Autor Udostępnij Opublikowano 21 Lipca 2004 mla napisał: Właśnie dziś oblałem mój pierwszy egzamin praktyczny... nawet nie wyjechałem na miasto I sam jestem sobie winien... Bo jak ktoś sobie zakłada ten cholerny jednorazowy czepek pod kask tak, że przy machaniu głową na slalomie i ósemce spada na oczy, to kto jest winien I nawet nie mogę nic zwalić na egzaminatora Gość zachował się wzorowo, moto czekało tyrkocząc wesoło rozgrzanym silnikiem na jałowym biegu z obrotami 1400 obr/ min. I nawet nie padało, a temperatura większa od zera :P Eeehhhh, jak sobie przypomnę.... następny raz za tydzień... Najpierw chcialabym podziekowac wszystkim za slowa otuchy i trzymanie kciukow. Wiecie, bez Was byloby mi jeszcze bardziej smutno... mla, Ty przynajmniej nic nie mozesz zarzucic egzaminatorowi, a u mnie moto bylo prawie bez obrotow (wskazowka stala prawie przy zerze) i 1400 to moto mialo jak mocno pracowalam gazem Poza tym moj pan e. wyraznie nie lubil kobiet na motorach... A na to sie nic juz nie poradzi... No a moj nastepny raz nastapi dopiero 17 sierpnia, rowniez o 12,10. Szkoda, ze musze tyle czekac, ale wczesniejszych terminow nie bylo. Tym razem na moja wyrazna prosbe zostalam zapisana do grupy z samymi facetami. Wierze, ze to moje "przebiegle" posuniecie uchroni mnie od powitania "pan samobojczyn"... Wasza Lady Shadow (nadal smutna) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Zbycho Opublikowano 21 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 21 Lipca 2004 Kilka lat temu była w całej PL wielka afera z łapówkami w WORD'ach, od tego czasu h**** egzaminatorzy zcwanili się i nie nie biorą łapówek chyba że że od baaaardzo dobrzre sprawdzonych klientów.Nie biorą ! tylko każdego klienta przeczołgają cztery razy ( przeciętna ) i mają ten sam szmal, czysto, sucho, bezpiecznie.Moja córuś jak zdawała na autko to pierwsze trzy razy przyp*** się do tego przysłowiowego 0,5cm, za czwartym razem pan egzaminator ( inny niż poprzdenimi razy ) spytał który raz zdaje i zaliczył bez problemów mimo ewidentnych błędów tym razem rzeczywiście popełnionych.Więc droga Lady nie załamuj się, Ty wiesz że umiesz jeździć i zdasz na pewno, natomiast kiedy .... ?? Tak poza tym piszesz lepiej od Chmielewskiej, może zaczniesz pisać profesjonalnie :mrgreen: :mrgreen: :P kadzę Ci kompletnie bezinteresownie :P :mrgreen: ZbychoXJR1300 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
QuadMan Opublikowano 21 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 21 Lipca 2004 Cześć, Wszystkim. Droga Lady, głowa do góry. Za drugim razem zdasz nz pewno :P :P :P .Ja również zdałem dopiero za drugim razem. No cóż, panowie egzaminatorzy mają swoje humory ;) :) .Nie stresuj się, będzie dobrze. Nara. QuadMan Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pawel Opublikowano 22 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 22 Lipca 2004 Nie stresuj się, ja po pierwszym egzaminie też miałem dośc. Dałem ciała na placu, bo się tak zestresowałem, a już kombinowałem jak dam czadu na mieście. Ale za drugim poszło OK czego i Tobie życzę :-) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Lady Shadow Opublikowano 23 Lipca 2004 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Lipca 2004 Dzieki za slowa otuchy! Juz troche ochlonelam, po tym wydarzeniu egzaminacyjnym... Najgorsze jest to, ze podczas egzaminu nie denerwowalam sie, stres mnie nie zzeral, rece mi sie nie trzesly itd. Po prostu bylam opanowana i nastawiona, ze skoro umiem, to zdam. A wiedzialam, ze w miare umiem, bo moj Ulubiony Instruktor juz sie o to postaral, zebym umiala ;-). No i cieszylam sie, ze to juz, ze za jakis czas odbiore prawko..., ze niedlugo maz mi pozwoli dosiasc naszej hondzi, ze pojade nia na pierwsza samodzielna wycieczke na placyk do Tomka i Piotrusia. No ale widocznie pozytywne nastawienie to nie wszystko. Boje sie, ze dopiero teraz to bede miala stres podczas egzamu. No bo juz wiem, ze obojetnie co zrobie na placu (i pewnie na miescie tez), to i tak ostatnie slowo nalezy do pana egzaminatora. Obojetnie czy umiem, czy nie, to moge znowu nie zdac. Sama bylam swiadkiem innego egzaminu, jak facet ani razu nie machnal glowa podczas 8, nie wspomne, ze mylila mu sie prawa strona z lewa (a wg pana e. to domena kobiet!), bo czasem kierunki swiecily odwrotnie, ledwo trzymal sie na moto, i zdal. A w moim przypadku machanie glowa "nie podobalo sie". Oby mi sie nie tafil drugi raz ten sam pan e.... Pozdrawiam, Wasza Lady Shadow (jeszcze troche zmartwiona) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Vlaad Opublikowano 25 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 25 Lipca 2004 Trzymam mocno kciuki za twój egzamin Lady. Jeżeli chodzi o wolne obroty motocykla, to można chyba zgłosić uwagi panu e., zwłaszcza, że wartości o których mówisz (ok 500) to oszustwo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bdem Opublikowano 27 Lipca 2004 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2004 No szkoda, zawsze mnie wkurzaja takie abstrakcyjne zachowania w stylu 0,5 cm najechana linia czy jakieś tam inne głupoty - np w katamaranie jeżeli się stanie nierównolegle do lini. Połowa moich znajomych, którzy jeżdzą z prawkiem na katamaran od paru dobrych lat nie przerobiła by placu. A za samo taki gadanie intruktora co tu robicie to strzelić w kolano. Sam zdaję niebawem kartę na moto i już się zastanawiam czy nie wziąć siekiery ze sobą :buttrock: Pozdrowienia i powodzenia !! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Lady Shadow Opublikowano 30 Lipca 2004 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Lipca 2004 Drodzy Czytelnicy,Wpadlam do Pamietnika tylko na chwilke ;-), zeby Wam powiedziec, ze wkrotce po kilku dniach przerwy, rzec mozna, natury technicznej, bo przeznaczonej na ladowanie akumulatorow :mrgreen: , znowu bede opisywala moje zmagania motocyklowe. W ramach regeneracji po wielkim stresie egzaminacyjnym i niemniejszej rozpaczy, maz zabiera mnie na tydzien na oboz 8) . Niestety, hondzia w tym czasie tez bedzei miala od nas odpoczynek :crossy: . Tak wiec na caly tydzien przerwe moje cwiczenia na domowym moto, a extra jazdy doszkalajace z Ulubionym Instruktorem wznowie kolo 12 sierpnia, bo egzamin kolejny 17 sierpnia, w samo poludnie... (prosze juz planowac tak zajecia, zebyscie mogli spokojnie trzymac za mnie kciuki, a Wasze maszyny - klamki) i trzeba bedzie zabrac sie za osemki z gazem... Wasza Lady Shadow (na urlopie 8) :buttrock: ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
babajaga Opublikowano 10 Sierpnia 2004 Udostępnij Opublikowano 10 Sierpnia 2004 dawno nie zaglądałam do Twojego pamiętnika, Lady, więc przegapiłam Twoje zmagania z panem egzaminatorem. bardzo Ci współczuję że trafiłaś na takiego sk...a ale nie martw się - jesteś twarda a nie miętka, więc zdasz i tak , jak nie teraz to jutro,i pokażesz facka temu ..... będę trzymała za Ciebie kciuki 17-tego :x Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Lady Shadow Opublikowano 13 Sierpnia 2004 Autor Udostępnij Opublikowano 13 Sierpnia 2004 Z pamiętnika… dzień 17 (18 godzina), puknij się w głowę czyli… byłam w niebie.12 sierpnia, czwartek Kilkudniowy urlop minął jak z bicza strzelił ;-) . Zostały tylko ślady opalenizny na buzi i miłe wspomnienia. :buttrock: Stęskniona, koło 19 stawiłam się na placyku. Piotruś – Ocean Spokojny już tam był. Na dzień dobry dostałam SR-kę, czyli nie-ulubione Urządzenie Egzaminacyjne. Rundka po placu i kręcenie ósemek. No i po przerwie od moto nie szło mi rewelacyjnie. Potem jakoś poprawiło się, ale tak za genijalnie to nie było… Ech… Mimo upału, odziałam się w skórzane ubranko, bo przecież byłam zapisana w tomkowym karneciku na jazdę po Odlewniczej, no a po mieście, to nie uchodzi pomykać w barchanach… Poza tym moja przyjaciółka zawsze mi powtarza, że kobieta motocyklistka wygląda w skórach obłędnie i przyciąga wzrok widowni obojga płci, a skoro tak, to nie mogłam zmarnować takiej okazji zawieszenia obcego oka na mnie… Powiedzcie sami, przecież to normalne, że za takim dobranym tandemem na moto każdy się obejrzy… ;-) Prawda? Taaaa, Tomek wyraźnie wyczuł moje intencje… ;-) No i po raz pierwszy w historii moich jazd miejskich zostałam odziana we wściekłożółtą kamizeleczkę z niebieskim L na pleckach (które to pewnie oznacza „Ludzie Ledwo jadę”). Pewnie! Niech nas zobaczą (sic!), hi, hi, hi… :mrgreen: Dotychczas w takim rynsztunku występował tylko Ulubiony. W końcu to jego plecy podziwia zawsze okoliczna gawiedź w katamaranach… Teraz podziwiała również moje… boczki, z braku widocznych plecków. Nieśmiało zaproponowałam Ulubionemu, że może na następny raz to założę gustowną forumową kamizelę z moim nickiem na plecach… Ale Ulubiony Instruktor spojrzał tylko na mnie jakoś tak dziwnie, jakby chciał powiedzieć – Puknij się dobrze w głowę, babo wstrętna… ;-) Phiii, nie zna się widać na ładnych gadżetach. Na żartach chyba też. ;-) W pięknej kamizeli zostałam posadzona na Suzi. Pragnę nadmienić, że tym razem bezbłędnie trafiłam na podnóżki i nie było wstydu. Znaczy dawno nie ujeżdżałam domowej hondzi ;-) A z Suzi strasznie się lubimy. Bardzo pasuje mi „sportowa” pozycja, lubię też przytulać się do baku… Moja śliczna Suzi została przemalowana na płomienną czerwień. Wolałam ja w wydaniu wiśniowym, ale ładnemu we wszystkim ładnie ;-) . Rozgrzewka na placu, redukcja biegów z przegazówką, załadowanie Ulubionego na plecki i jazdaaaa na miasto! Ale się stęskniłam za miastem w tak miłym towarzystwie! Wyjazd po wężach boa. Nie obudziłam żadnego potwora zagrzebanego w sypkim piaseczku. Całą piaszczystą drogę powtarzałam sobie -Nie gazuj, masz na pleckach wrażliwego pasażera, który krzyczy, spokojnie, on nie lubi czadów na piachu, chyba że we własnym wykonaniu…, wolniutko i z umiarem… No i jakoś tak bez żadnych atrakcji dojechaliśmy do końca drogi wyjazdowej. Na atrakcje widać było jeszcze za wcześnie. Taaaa, włączamy się do ruchu, trzeba przyhamować, ustąpić pierwszeństwa autkom, rowerom, pieszym, psom i kotom na drodze. No i zahamowałam tak elegancko, że zblokowałam przednie koło. A że na podłożu był piaseczek od węży boa, to zrobił się uślizg. Na szczęście prędkość była baaaardzo mała, no i moto tylko lekko przechyliło się i utrzymałam je. A na dokładkę, żebym to ja w momencie początku blokowania koła puściła hamulec ręczny… może bym chociaż jakoś trochę zrehabilitowała się… No ale nieeee, Lady wpadła na to dopiero po reprymendach Ulubionego Instruktora (no puść wreszcie ten hamulec, babo okropna!!!). Po włączeniu się do ruchu pomknęliśmy na Odlewniczą. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję, a mianowicie, mieszkając w Warszawce z dziada pradziada, potrafię wszędzie trafić komunikacją miejską (której używam od zawsze), natomiast jadąc autem zawsze coś poknocę i zdarza się, że wracam do własnego domku „na okrętkę”, bo mi się ulice pozajączkują, albo pomylą mi się drogi… Raz mi się też to zdarzyło jak odwoziłam się pod mój dom na koniec lekcji z Ulubionym (byłam ostatnia)… Ale na szczęście nawet nie mrugnął okiem, jak mu powiedziałam o mojej gafie i był bardzo wyrozumiały. Tak więc rozumiesz teraz Czytelniku, dlaczego mąż przy moich samodzielnych wyjazdach zawsze pyta mnie czy mam pełny bak… ;-) Trudno, widać mam wybiórczą orientację przestrzenną. W drodze z placyku na Odlewniczą dogodnie jest skręcić w generała Maczka. A ja sierota, już nosiłam się z zamiarem skrętu też w prawo, tyle, że wcześniej - do drogi dojazdowej do Carrefoura… Ale byłby wstyd! Na szczęście w ostatniej chwili opanowałam się w moich zapędach. Przez całą nasza wycieczkę redukowałam biegi z przegazówką. Trochę za dużo przy tym gazowałam, bo 3 tys. obrotów to lekka przesada, o czym nie omieszkał mnie poinformować mój Ulubiony Instruktor. Obiecuję, poprawię się, to z radości, że znów jeździłam na Suzi! Dostało mi się również za to, że przy wysprzęglaniu, prawa ręka za luźno trzymała gazową manetkę. I Tomek wielokrotnie grzmiał –Nie puszczaj kierownicy jak zmieniasz biegi, hamujesz, czy cokolwiek robisz ze sprzęgłem!!! Nie puszczaj, bo zabijesz się, wystarczy mały dołek, kierownica wyfrunie i będziesz oglądała niebo. Racja. Nie wiem tylko skąd mi się to przyplątało. Poprawię się, Tomku… Nie chcę jeszcze do nieba… Good girls go to heaven, bad girls – everywhere. Ponieważ czasu było mało, czadowałam do celu (pod czujnym okiem Tomka) mostem Grota- Roweckiego. -Gazu, nie mamy czasu, gazuuuuu…! Jak gazu to gazu. Momentami wskazówka dochodziła do 100 km/ha, bo ograniczenie było do 80 km i pozwoliłam sobie lekko je przesunąć w górę. W tym momencie muszę podzielić się z Tobą, drogi Czytelniku, moim wrażeniami z czaderskiej jazdy. Wstyd się przyznać, lubię prędkość. Lubię, ale też czuję przed nią respekt. Ja wiem, że każdy z Was powie, że 100 km to co to za prędkość, ale dla mnie to już jest coś. Inaczej odbiera się ją w autku (przy 120 km nasze Ticio przechodzi w łopot), inaczej będąc plecaczkiem na moto, a inaczej siedząc z przodu. Straszliwie podobał mi się ciepły pęd powietrza. Był upał i nagrzane powietrze śmigało po buzi, po rękach, wdzierało się pod rękawy kurtki. Jeżdżę bez rękawiczek, bo nie mogę dobrać rozmiaru na moje krótkie paluszki, to i muskanie ciepłego powietrza było bardziej spektakularne. Nic nie chce mówić, czułam się jak w niebie. Z pewnością tak tam musi być. Nirwana. Aaaa, mimo moich fascynacji gazem, mój Ulubiony Instruktor zgłosił mi reklamację, że zdarzyło mi się za mało dynamicznie ruszyć spod świateł i wyprzedził nas stary diesel spod Grójca… Nooo, wstyd… Przy wjeździe z Grota na trasę odlewniczą czekał na minie jeden winkielek (na ślimaku). Tomek mi trochę pomógł, kazał najpierw zakręcić gaz, a potem, po złożeniu się w zakręt dodać gazu, co zapewni nam ładne wyprostowanie maszyny już na prostej. Skąd ten Ulubiony tak wszystko wie kiedy ująć, a kiedy dodać? Eeeee, gdyby nie wiedział, to nie byłby Ulubionym… Przecież nie da się tego jakoś opisać, że to już ten moment. Poza tym każdy zakręt jest inny… Czy ja kiedyś zaczaję metodykę winklowania? Na trasie odlewniczej, na skrzyżowaniu z Kondratowicza dałam straszliwa plamę. No wstyd jak beret. Do tej pory nie wiem jak spojrzę w oczka Ulubionemu. Próbowałam się kajać przed Tomkiem i posypywać głowę popiołem już po przyjeździe na placyk… No taaaaaki wstyd! :oops: Zjeżdżałam ze skrzyżowania, skręt w lewo, celuję w prawy pas, na lewym STOI przed pasami nauczka jazdy z Sarbo (autko) i przepuszcza resztkę pieszego. Pieszy już prawie zniknął z pasów, Sarbo stało nadal. W takiej sytuacji należy STAĆ obok Sarbo i koniec. Nie wolno przejechać, jak ktoś inny przepuszcza pieszych. Za samochodem mógł być pies, kot, dzieciak i Bóg wie co tam jeszcze. A Lady Shadow radośnie ominęła Sarbo i poczadowała sobie przez pasy jakby nigdy nic. No i już widzę oczami duszy jak instruktor z Sarbo dawał przykład nieodpowiedzialności na drodze swojemu kursantowi. Już widzę jak grzmiał o skutkach takiego zachowania. Pewnie też wspomniał, że za przejechanie pieszego to bez czyśćca nawet nie będę mogła pomarzyć o niebie! Mój Ulubiony Instruktor zachował się doskonale – powiedział co myśli o moim wspaniałym manewrze, powygrażał mi łapą, popukał w mój kask (to chyba po to, żeby pan z Sarbo widział, że nie jestem puszczona samopas!) i wywód zakończył – To dziękujemy pani, właśnie nie zdała pani egzaminu… O Boże, scenariusz jak z najczarniejszego snu… A najgorsze jest to, że prowadząc autko w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła. Strasznie mi wstyd, strasznie… Tomku, lubisz mnie jeszcze? Lady, jak mogłaś to zrobić, ty zakuty łbie w czerwonej nolince! :buttrock: No i po tym wyczynie, dalsza droga była tylko przyjemnością. Zapomniałam tylko dodać wcześniej, że na ulicy Ogińskiego lubią parkować autka i należy manewr ominięcia sygnalizować kierunkowskazami. Oczywiste, ale powtarzam sobie, żeby nie zapomnieć. W autku co prawda, macham zawsze kierunkami (mąż mówi, że przesadzam i że mu w końcu rozwalę przełącznik od kierunków), ale na moto to co innego, można z wrażenia zapomnieć. Zapomniałam jeszcze dodać, że przy skręcie w prawo z asfaltu na drogę z wężami, będąc na samym łuku nacisnęłam lekko hamulec ręczny. No i dostalo mi się. :banghead: -Co ty wyprawiasz, chcesz wylożyć się? Czy ja cię tego uczylem kiedykolwiek? Nie. :oops: Po wyczerpaniu limitu głupot, już bez żadnego uszczerbku dowiozłam nas na placyk manewrowy. Ponieważ zostało kilka minut zostałam dopuszczona do titaników (miło) i do pokręceniu ósemek jedna ręką (na zmianę) na Suzi. Suzi miała wyższe obroty niż Urządzenie Egzaminacyjne i szła jak burza! I to mi się podobało! Chcę jeszcze raz do nieba! Wasza Lady Shadow (puk, puk, puk) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zooq Opublikowano 13 Sierpnia 2004 Udostępnij Opublikowano 13 Sierpnia 2004 no to teraz nie ma opcji żebyś nie zdała!! :banghead: jak zdasz łap za klawiaturkę i spisuj historię tego forum!! :mrgreen: z równie wielką chęcią tę też poczytam :buttrock: :banghead: pozdrawiam i powodzenia :buttrock:))))))))) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.