Skocz do zawartości

Lady Shadow

Forumowicze
  • Postów

    82
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Lady Shadow

  • Urodziny 05/05/1970

Osobiste

  • Motocykl
    VT500C Shadow
  • Płeć
    Kobieta

Informacje profilowe

  • Skąd
    Warszawa

Metody kontaktu

  • Strona www
    http://

Osiągnięcia Lady Shadow

NOWICJUSZ - niuchacz wydechowy

NOWICJUSZ - niuchacz wydechowy (11/46)

0

Reputacja

  1. Ile to lat temu było... Rozrzewniłam się. Wasza Lady Shadow (całkiem jeszcze żywa)
  2. Drogi Czytelniku! Wasza Lady Shadow jak najbardziej ma ochote kontynowac pamietniczek, jednakze z braku czasu (nieustajacego) bardzo sie zaniedbala... Za co przeprasza spolecznosc motocyklowa i niemotocyklowa. :biggrin: Pragne takze wszystkich poinformowac, ze domowa hondzia jeszcze nie doczekala sie naprawy tlumikow (z roznych wzgledow, miedzy innymi takich, ze chcemy jej zrobic tlumiki wygladajace jak oryginaly), a Lady Shadow, z tesknoty za sezonem motocyklowym - wypastowala balsamem wszystkie ubranka motocyklowe, co bardzo jej sie chwali... Korzystajac z okazji przedsylwestrowej, chcialabym Zyczyc Wam Wszystkim fajnego Nowego Roku 2007, bezpiecznych wyjazdow i powrotow do domu! No i spelnienia wszystkich marzen i snow o maszynach... Wasza Lady Shadow (w szampanskim nastroju :flesje: )
  3. Z pamietnikaLady Shadow... wtorek 29 sierpnia 2006, talent, wspominki, czyli lezka w oku... Droga Ihriel, zapewniam Cie, ze jakims szczegolnym talentem Lady Shadow nie wykazywala sie... ;-) Wszystko co osiagnela, to zasluga ciezkiej pracy - jej i Ulubionego, ktory wkladal do glowy rozne roznosci, nierzadko uzywajac persfazji (pamietna łopata) :bigrazz: . Oczywiscie nie nalezy zapominac o mezusi Lady, ktory cierpliwie przywozil ja na placyk treningowy na domowej hondzinie i laskawie pozwalal, zeby cwiczyla do upadlego osemki. A z tymi osemkami wiaze sie ciekawa historia... Lady Shadow w swoim czasie pilnie pobierala nauki, to wiesz Drogi Czytelniku. Wiesz także, ile ją to kosztowalo :cool:. Maz z pewnoscia by dopowiedzial, ze jego znacznie wiecej ;) , bo: aaa) nerwy o maszyne domowa, beee) ryzyko zepsucia roznych elementow hondzi (typu - klamki przygiete w sposob niekontrolowany, podrapania na tlumiku itepe) ceee) pilowanie silnika na jedyneczce az serce bolalo (dobrze ze hondzia ma chlodnice i wiatrak!!!) deee) zuzyte "bezproduktywnie" hektolitry paliwa... (i kto za nie placi, no kto!!!) Wycieczki na placyk wiazaly sie tez z niewatpliwymi korzysciami: aaaa) towarzyskimi i socjalizacyjnymi, beeee) a takze możliwością poszpanowania przez mezusia Lady zamknietymi oponkami, ale do czasu :icon_evil: A było to tak: Przyszedl czas na zmiane opon w hondzi. Mąż pojechal do mechanika, nowe oponki juz czekaly. Pan Mechanik oglada stare kapcie i mowi: -uuuuu, ale pan bierze ostro winkle... oponki prawie calkiem zamkniete, fjiu fjiu... Na to maz cichutko odpowiedzial Mechanikowi: eeee, nie, to żona ósemki cwiczy... :icon_mrgreen: I tak to skonczylo sie owo szpanowanie :P . To byly dobre czasy, niestety obecnie hondzia zachorowala, rozpadly jej sie tlumiki. Maz odpalil, rozlegl sie huk i bylo po ptokach... Tak wiec przez dluzsza chwile nie bedzi osemek, wycieczek i motonitowania, a jedynie pozostanie talent, hi hi hi :D . watpliwy. Wasza Lady Shadow (stłumiona :cool: )
  4. Drogi Czytelniku, Pragne Cie przeprosic za dluuuuugie niepisanie w Pamietniczku. Mozna powiedziec, ze nic specjalnego sie nie dzialo w motocyklowym zyciu Lady Shadow. Cisza. Cisza przed burza... ? redik, nie martw sie, ze Lady Sh na pierwszej godzinie robila osemki z lapka na baku, czy doczytales, ze pierwsza lekcja Lady u Ulubionego Instruktora byla w rzeczywistosci jej trzecia lekcja w zyciu (3 lekcje w innej, koszmarnej szkole jazdy, tam Lady ledwo trzymala sie na moto, nie uzywala gazu bo zabroniono, a osemka byla odleglym marzeniem). Widac z perspektywy czasu, ze jednak te 3 godziny w marnej szkole daly jakies tam obycie z maszyna, a to, plus dobre podejscie Ulubionego zaowocowaly... Pozdrawiam, Wasza Lady Shadow
  5. Z przykroscia musze zawiadomic, ze zamiast na kulikowisku, musze byc w pracy... Sila wyzsza - odpracowujemy 3 maja (horrendum, bo to bylo swieto ustawowe). A tak szykowalam sie! Jedynie pocieszam sie faktem wyslania mezusia (jako delegata), to bede miala opowiesci z pierwszej reki, jak juz wroce z tej pracy ;-) Milej zabawy! Wasza Lady Shadow
  6. Jak by tu powiedzieć... Pierwszy wyjazd "na miasto", czyli na pobliską stację benzynową, z Ulubionym na plecach na pewno był nacechowany wielkimi emocjami ;-) Z drugiej strony, ponieważ TYLKO jeździłam na miasto z plecakiem (Ulubionym), a doświadczenia jazdy singlowej miałam jedynie z ćwiczeń na placu, niejako czymś naturalnym było wożenie pasażera, zresztą, który nie roił się, zachowywał się wzorowo, uczył jak wchodzić w zakręty i w ogóle, gdy zaszła konieczność, wszelkie głupoty wpadające kursantowi do głowy dusił w zarodku, a czasem obojgu ratował życie... Wyobraź sobie jak byłam "zdziwiona" na egzaminie, gdy podczas pierwszej w życiu samodzielnej jazdy po mieście NIKT nie siedział mi za plecami... ;-) Było to wrecz dziwne uczucie. Brakowało mi dociązenia tylnego koła, różnych takich reprymend, machania łapą... Po prostu zostałam SAMA ;-) Ale i tak wiedziałam co by powiedział Ulubiony, jak coś tam nie spełniło jego norm (np. piłowanie motoru na 2-ce ;-) Swoją drogą, ciesze sie bardzo, że doświadczenia Lady Shadow z "placu boju" pomagają innym uczącym sie jazdy na motocyklu. Fajnie, że ktoś stara się zastosować Tomaszkowe ćwiczenia na własnej skórze :clap: Życzę powodzenia! Wasza Lady Shadow
  7. 13 maja 2006, sobota Z pamiętnika Lady Shadow... casting, czyli testowanie Lady Shadow przechadzała się leniwie po płycie lotniska. Skórzane odzienie miarowo skrzypiało, czerwona nolinka turlała się w te i we wte przytrzymywana przy kolanie. Deszcz jeszcze nie lunął na dobre, tylko testował swoje siły. Ot, zwykły pokropek niestraszny dla prawdziwego motocyklisty. Taki dzień, testowy – pomyślała Lady. Otwarcie sezonu, już któregoś tam w życiu, wkoło motorki, małe i duże, w namiocie lśniące nowością maszyny aż proszą, żeby posadzić na nich szanowne cztery litery i poprzymierzać się do drogi. Lady postanowiła skorzystać z okazji. W końcu nie co dzień przydarza się jej taka sposobność. Zadowolona wychynęła z namiotu. Testy wypadły pozytywnie. Teraz wypadałoby się polansować u boku męża. A nóż ktoś znajomy też będzie otwierał sezon na Bemowie... Lady przechadzała się niespiesznie. Nagle podeszła do niej Pani Reżyser. -Ach, jak pani pięknie wygląda, co za olśniewający uśmiech..., właśnie kogoś takiego szukamy! :clap: – Lady o mało nie umarła ze śmiechu, słysząc powyższe zachwyty, doskonale zdawała sobie sprawę, że co jak co, ale pod kaskiem fryzura raczej piękną nigdy nie będzie, a ubranko motocyklowe jest owszem, piękne, ale tylko w TYCH kręgach :) . -Czy mogę panią zaprosić na casting? Właśnie szukamy aktorów do seriali, reklam i epizodów filmowych. -Ma pani prawo jazdy na motocykl? –Ach to wspaniale! Pani Reżyser zachwycała się bez przerwy. Cóż było robić, nie było innego wyjścia. Lady zgodziła się na udział w profesjonalnej sesji castingowej..., hi, hi, hi :) . Taki dzień – testowy. I wiesz co, Drogi Czytelniku, wyszło na to, że w serialach, filmach i innych tam epizodach największe zapotrzebowanie jest na kobiety - motocyklistki, które będą grały morderczynie ha, ha, ha! A to się Lady Shadow popisała z dobrej strony! No tak, jak na motorze, to musi być „ten zły”. Taki dzień, testowy... tak oto Lady sezon otwierała :wink: Pewnie pamiętasz, Drogi Czytelniku, że Lady Shadow skrobie swoje małe co nieco w pamiętniku już dwa lata. Tak, tak. Właśnie dwa lata temu stremowane biedactwo stanęło sobie na płycie lotniska ćwiczebnego i ujrzało na własne oczka Ulubionego Instruktora po raz pierwszy. Lady dzisiaj postanowiła sobie przypomnieć „jak to był dawniej” i z samego rana nawiedziła Ulubionego na placyku. Sobota, prawie połowa maja, słoneczko, ciepełko, motor, czegóż by więcej chcieć. Taki dzień, testowy... W końcu sezon juz otwarty, trza się przetestować. Lady najpierw poósemkowała na swojej połowie hondziny domowej (druga połowa należy do męża, mąż zawsze nie omieszka dodać, że jego częścią jest ta, która się nie psuje, łajdak jeden!), z rozmarzeniem przypomniała sobie, jak to Ulubiony zażyczył sobie ósemkę jedną ręką z łapką na baku (kolanku), pół biedy, jak to była prawa ręka na baku! Gorzej, gdy okazało się, że prawą, gazową łapką należy kierować, a lewą nie. Lady pamiętała ten popłoch w jaki wpadła... Dwa razy pytała Ulubionego, czy aby na pewno powiedział „prawa” ręka do kierowania :D, czy się może nie przejęzyczył... :D. No bo jak tu trzymac bombę zegarową tylko prawą łąpką? Potem Lady poćwiczyła przegazówkę, zatrzymywanie się bez nóg, jakieś slalomiki drobne i najazd na przeszkodę, tym razem w imaginacji, bo na etapie naukowym, jak Lady miała stracha najeżdżać na przeszkodę w postaci pachołka, mąż i Ulubiony wymyślili, że z ziemi może wyzierać ustawiona „na sztorc” rękawica. A i widok był przy tym dramatyczniejszy, niż pospolity pachołek... Poćwiczyła też ruszanie pod górkę (obok garaży, żeby wprowadzić się w placykowi nastrój do reszty :D ). W oczekiwaniu na przybycie Ulubionego, właśnie o tym wszystkim myślała sobie Lady. Nooo, przyjechał! Wytaszczył z przyczepy Suzi GS 400 E – starszą kuzynkę tak lubianej przez Lady Suzi GS 500. Brum brum brum – Suzinka rozgrzewała się. Lady nie przeczuwała co się święci. Nie była zachwycona starą kuzynką Suzi. Ale dopiero PO wiadomo, że nie wszystkie świecące złoto jest najlepsze. -Wskakuj na Suzinę – zakomenderował Ulubiony – poćwicz sobie różne rzeczy. W końcu nie tylko na świcie istnieje Hondzia Shadow :D Lady wlazła na starą Suzi. Eeee, jakoś wysoko, aaaa, stoi na centralnej, bziiiiiuuuu, no, już nie stoi. Ale hamulec ręczny coś łapie dopiero po chwili... Złej tanecznicy to i rąbek przy spódnicy – przemknęło Lady przez myśl. Jedyneczka, dwójeczka, ależ te biegi ciężko chodzą. Złej tańcownicy... – znowu nasunęła się Lady ta sama myśl :D . W miarę jeżdżenia, okazało się, że nawet stara kuzynka Suzi nie jest taka zła, jak się wydawała na początku. Lady z przyjemnością skonstatowała, że na starej Suzi można też robić świetne ósemki gazowe, o zwykłych nie mówiąc. Reasumując, gdyby tak poprawić coś w biegach, żeby lżej wchodziły i w hamulcu, wyszedłby z Suziny całkiem zgrabny motorek. Lady po tym testowaniu stwierdziła, że po szkole Tomaszkowej, to w sumie na czym by nie usiadła, to po chwili przyzwyczajenia się do maszyny, praktycznie na wszystkim da się jeździć... W końcu pobierała nauki w nie byle jakiej szkole jazdy! (Boże, jaka zarozumiała zrobiła się ta Lady, zupełnie jakby zapomniała jak to jej się myliła do niedawna noga wewnętrzna z zewnętrzną...) Ulubiony Instruktorze, bardzo dziękuję za udostępnienie Suziny i nowe doświadczenia pod tytułem „jak jechać i dojechać gdy moto sprawne inaczej”. Podziękowania! :icon_razz: Wasza Lady Shadow (przećwiczona jak za dawnych, dobrych czasów)
  8. Gorąco polecam szkołe pro-motor Tomka Kulika i Piotrusia Gadaja. Profesjonalnie i miło. Pobieralam tam nauki i wiem co mówię :D Jako dokumentacja pozostał "pamietniczek Lady Shadow" - w szkole jazdy. Z niego dowiesz sie co i jak. Zycze powodzenia i pozdrawiam, Wasza Lady Shadow
  9. Drogi Czytelniku, Nie myśl sobie, że Lady Shadow umarla. Co to to nie! Zyje i ma się dobrze, jedynie siedzi sobie przyczajona i dobrze zakamuflowana i obmyśla jak by tu wygrać milion na loterii. Starczyłoby wtedy na duuuużą Hondzę - starszą kuzynkę pięćsetki - dla małżonka (oczywiście w grę wchodzi tylko Shadow 1100, pełnoletnia, ma sie rozumieć :wink: ). Wtedy Lady szybciutko by wskoczyła na z góry upatrzone pozycje i przechwyciłaby Hondzinke już obecną w rodzinie. Póki co, musi znosić męską dominację i co jakiś czas zadowalać się "dopuszczeniem" ... ;-) Wasza Lady Shadow (w lekkim uśpieniu)
  10. Uuuuuu, widac, ze Lady Shadow dawno nie bylo na drodze dojazdowej do placu manewrowego i niegrzeczne weze boa rozpanoszyly sie na dobre... ;-) Melduje przybycie razem z Martiusem i nasza Hondzia! Wasza Lady Shadow
  11. Z pamiętnika..., jak Lady Shadow doszkalała się, czyli kulikowisko. Sobota, 21 maja 2005 r. Pogoda dopisała. 8) Słoneczko grzało, uczestnicy pikniku motocyklowego, czyli Wielkiego Doszkalania u Ulubionego Instruktora i Oceanu Spokojnego rozpinali kurteczki i luzowali ubranka. Było miło, leniwie, sobotnio i weekendowo. Maszyny stały grzecznie w rządku, chromy błyszczały – słoneczko się w nich przeglądało co i raz... ;) Plac manewrowy chłopaków zamienił się w wielki moto – piknik. Chętni z Warszawy i okolic (bliższych i dalszych), zrzeszeni na forum i nie zrzeszeni ;-) stawili się punktualnie o 10 na płycie lotniska. Lady od rana przecierała szmatką buciki, wdzięczyła się przy lustrze i dobierała kurteczkę. :lol: Padło na tą bez frędzli... -Lady, przecież Ulubiony od razu Cię pogoni za te frędzle na ćwiczeniach! Będą Ci się majtały, a poza tym usmarujesz je w kiełbasce z grilla... – mitygowała ją mąż. -Taaaa, ten ostatni argument okazał się najskuteczniejszym... ;-) Nie chcę mieć frędzelków w musztardzie. Biorę wariant bezfrędzlowy! Dojechaliśmy, węże boa w piaseczku nawet nie śmiały wyściubić łebków i ogonków! Widać nas poznały i wolały czyhać na nieznajomych... ;-) Na placyku postanowiłam poprzymierzać się do naszej domowej hondzi. Ciekawe czy pamiętam jak się robi ósemkę? Trzeba spróbować. Tralala, zmieściłam się, jedną łapką tez wyszła! Znaczy nauki Ulubionego Instruktora nie poszły sobie w las! Slalomik tez wychodzi! Tymczasem Ulubiony Instruktor zarządził Ogólne Ćwiczenia. Najpierw były instrukcje, a potem praktyka. Tak więc latały Titaniki (niektórzy nawet udawali, że są samolotami, wszak znaleźli się przecież na płycie lotniska), slalomy bez trzymanki, zawracanie na wąskiej płycie bez pająków nogami, zatrzymywanie się bez nóg z drugą osobą do pary ;-) i wiele innych atrakcji. Nie zabrakło też bruzd na Chudym - dla entuzjastów. Lady z radością posadziła pupę na Nowym Urządzeniu Egzaminacyjnym – na ślicznej wiśniowej Hondzi CBF 250. Ocean Spokojny pozwolił! Malutka, zwinniutka, wygodnie kręci się ósemki. Ale jest ździebełko wyższa od SR, która zmieniła już właściciela. Drogi Czytelniku, znasz moje uwielbienie dla Suzi :oops: . Dlatego też nie omieszkałam przywitać się z maleńką i, za przyzwoleniem Ulubionego, troszkę poujeżdżać ją. Muszę powiedzieć, że Suzi posunęła się bardzo w latach przez niecały rok, zestarzała się :cry: i koniecznie musi iść do szpitala na naprawy, bo mnie boli serce ;) , jak Suzinka się męczy i jak jest zniszczona. Zresztą powinna z Chudym na jednej sali leżeć, bo jemu tez się należy... Zapomniałabym, atrakcją kulikowiska był grill z kiełbaskami i innymi pysznościami. Każdy przynosiła co tam chciał, a Majster Grillowy dbał o to, żeby nic się nie przypaliło. Piotrusiu, dzięki Ci za grill z prawdziwego zdarzenia, za kubeczki, talerzyki i inne wkłady własne w Doszkalanie! ;) Ulubiony Instruktorze, dobrze było, owocnie i miło. Koniecznie musimy powtórzyć kulikowisko jeszcze raz. Może w końcu sierpnia? Lady Shadow, nasłoneczniona i zadowolona wróciła późnym popołudniem do domku, szykować się na posiadówkę do Alisi. W końcu trzeba zdać relacje nieobecnym, jak miło było na placyku... Jedni bawili się, a drudzy, niestety, musieli pracować. Zresztą, imprezy u Alisi już mają renomę i powoli przechodzą do tradycji Lady Shadow z przyległościami... ;-) I tym sposobem Doszkalanie u Ulubionego Instruktora i Oceanu Spokojnego zamieniło się w zasłużony wieczorny relaksik... Wasza Lady Shadow (doszkolona i zrelaksowana) ;)
  12. Jak Lady Shadow sezon otwierała i o arkadyjskim ogonku... środa, 4 maja 2005 Drogi Czytelniku, czy zwróciłeś uwagę, że już rok spotykamy się na łamach niniejszego pamiętniczka? Taaaa, dokładnie na początku maja minionego roku zaczęłam moją jednośladową przygodę. Wcześniejsze usiłowania nauki w koszmarnej szkółce nie zostały ujęte w tej statystyce ;-) Po oficjalnym otwarciu sezony (u męża na plecach ;-) ), po samodzielnym przywitaniu się z hondzią (pod „dwoma kołami”, na ślepej uliczce kilka rundek – mąż pozwolił ;-) myślałam, że nie ruszę, a tu się okazało, że nawet sprawnie szła przegazówka!), w majowy weekend postanowiliśmy wybrać się do Arkadii (Radziwiłłów ;-), nie przy Rondzie Babka) i Nieborowa – pod Łowiczem. Oczywiście, nie myśl drogi Czytelniku, że to Lady Shadow zabrała męża na plecki, nie, nie, było zupełnie odwrotnie. I tu zaczęła się szkoła jazdy, a może życia dla Waszej Lady Shadow... ;-) Po krótkich wycieczkach miejskich Lady miała zawsze obolałą kość ogonową (tytułowy ogonek ;-) ). Zdawało jej się, że bardzo obolały, ale okazało się, że jej nieśmiałe oczekiwania co do poziomu boleści dopiero nabrały rzeczywistych kształtów na arkadyjskiej wycieczce. Niektórzy, mam na myśli Ulubionego Instruktora i towarzystwo ;-) , podróżowali do Grodna, a ja swoje Grodno miałam już pod Sochaczewem. Już tam nie mogłam spokojnie usiedzieć na pupie (znaczy na ogonku)... Na szczęście mąż sprawnie dowiózł do Arkadii. Na długim spacerze mogłam rozprostować kości, a właściwie tą jedną kość... ;-) Park piękny, Helena Radziwiłłówna wiedziała co robi. Warto pospacerować i pozwiedzać dzikie zakątki parku i ruinki. Fajniutko było i wiosennie... Wstęp do parku dla dużych po 6 złotych, dla dzieci 4 złote, parking dla aut płatny, motocykl można było postawić z boczku bezpłatnie. Potem podjechaliśmy do Nieborowa – do pałacu Radziwiłłów i parku (wstęp do parku 6 złotych, 4 złote dla dzieci, gdy wstęp do pałacu i parku razem, to 15 złotych od osoby, dla dzieci 6 złotych). Motocykl można było gdzieś bezpłatnie przytulić... Polecam wystawę ceramiki z epoki. Miło się oglądało i zwiedzało, ale w końcu przyszedł czas ciężkiej (baaardzo) próby - droga powrotna. Najpierw trzeba było posadzić ogonek na hondzi. Boże, jak bolało! Czułam się tak, jak bym siedziała w pozycji kibelkowej na jeżu, dociskana pleckami męża do sisibaru... Kto wymyślił chopperki? No kto??? Z tego dociskania aż odrapała mi się szybka w kasku ;) ;-) i nie wiem w jaki sposób – naciągnęła stopa (chyba życiowa też) ;-) Reasumując, szkoła jazdy, tudzież życia była przednia (do dzisiaj czuję ;-) )! Wycieczka i zwiedzane miejsca – godne polecenia, za to Lady Shadow okazała się całkiem nieprzystosowana do motocyklowego życia. Po drodze harleyowcy nie odmachiwali na pozdrowienie, skuterowcy często ignorowali (nawet jak my pierwsi machnęliśmy), jedynie można było liczyć na frędzli i ścigantów... Każdemu takie Grodno, na jakie zdoła wjechać ;-) Następnego dnia Wasza Lady odbywała intensywną rekonwalescencję. :roll: Wasza Lady Shadow (z ogonkiem)
  13. Prosze bardzo! Tomek Kulik i Piotruś Gadaj szkola jazdy Pro Motor na warszawskim Bemowie. www.pro-motor.pl Trafilam do chlopakow "po przejsciach" podobnych jak Agatka... Najpierw zapisalam sie do jednej z warszawskich szkolek nastawionych na kat. B, a przy okazji prowadzacych tez kursy na kat. A. Nadmieniam, ze w zyciu wtedy nie siedzialam na motocyklu, nie mialam zieloniutkiego pojecia o gazie, sprzegle i biegach w moto. Zero pojecia. Wytrzymalam 4 godziny, uwazam, ze i tak duzo za duzo. Pan niczego nie uczyl i mial wszystko w nosie. Dobrze, ze mialam silna motywacje, bo po tych jazdach bylam rozczarowana i bylo mi strasznie zle... Perypetie co i jak - opisalam dokladnie w "Z pamietnika Lady Shadow" w tym dziale - na dalszych stronach. Tam tez opisalam jazdy u chlopakow. Niebo a ziemia! Po prostu nauczyli mnie wszystkiego co powinnam wiedziec... Specjalne podziekowania :buttrock: dla mojego Ulubionego Instruktora ;-) Tak wiec z czystym sumieniem polecam nauke u Tomka i Piotrka. I u nikogo innego ;-) Wasza Lady Shadow (zielony listek) ;)
  14. Tomku, suuuuper pomysl z tym piknikiem! Zawsze to: a) reklama szkoly (co by nie mowil) ;-) B) prezentacja Szanownych Instruktorow :buttrock: (i tak znanych, ale, nigdy nie zawadzi zapodac sie tym, ktorzy nie mieli jeszcze przyjemnosci), c) okazja do pocwiczenia 8 i innych tam ;) , d) sposobnosc do wspolnego pobiesiadowania... Jak pozwolisz, to wpadne na placyk z Martiusem, bo jeszcze zaden fotoreporter nie zapisal sie w karneciku... ;-) , a poza tym kazda okazja pocwiczenia, nie moze byc zmarnowana! Tralala, juz sie nie moge doczekac miasteczka ruchu motocyklowego "made by Tomek and Piotrus" Wasza Lady Shadow
×
×
  • Dodaj nową pozycję...