Skocz do zawartości

młodzi mają problem - nowe prawko, nowe przepisy kat. a


Rekomendowane odpowiedzi

Czy na jakimkolwiek kursie uczą jak jeździć z pasażerem? Jak ma się trzymać motocykla, jak zmienia się charakterystyka jazdy motocykla z obciążeniem, itp,itd. Rozumiem, że instruktorzy jeżdżący jako "plecaki" coś tam do głowy nałożą... a reszta? Uczy TEORETYCZNIE ??

 

Jedyny plus szkolenia z instruktorem n atylnym miejscu kanapy. Pytanie tylko na ile kursant opanuje jazde z pasazerem oraz w jakich warunkach - tu mam na mysli ilosc godzin spedzonych niee na placu a w ruchu ulicznym, o wyjezdzie za miasto nie wspomne !

 

A tla Twojej wiadomosci, szkolenie teoretyczne daje calkiem sporo, pytanie tylko czy na wykladach jest na ten temat jakas wzmianka.

 

Czy są na forum jacyś rodzice motocyklistów ? Na pewno ich doświadczenia były by cennym głosem w dyskusji... Mój syn ma 14 lat i zaczyna przebąkiwać o skuterze :bigrazz: .

 

jeden jest :icon_mrgreen: z tym, ze o kkooterze mowy nie bylo, z racji tego, ze nie mialem w zadnej ze szkolek dostepu do motocykla zrobila od razu kat. A a szkolenie rozpoczalem na 125 - ce. Tylko, ze w moim przypadku czas ani kasa nie grala roli, bo szkolilem sam, czyli tylko koszta paliwa.

 

 

...Kompletną głupotą jest zabieranie pasażera w sytuacji gdy nie jest się pewnym swoich umiejętności ani nie panuje się nad maszyną (dociążanie moto pasażerem :banghead:)

 

Marian, przy normalnej jezdzie jazda z pasazerem nie stanowi problemu nawet dla swierzaka ( mowie o wyszkoleniu w szkolach gdzie faktycznie szkola pasjonaci ). Owszem, jest problem z ruszaniem, z zatrtzymywaniem ale to jest do ogarniecia, tylko pewne rzeczy trzeba wiedziec a co wazniejsze zachowac !

 

2. W naszym przypadku problem lezy w tym, ze malolat uznal, ze po 3 - 4 tysiacach km ta maszyne juz opanowal. Z opisuu jego procesu hamowania wnioskuje, ze ON byl przekonany, ze odczucia ktorych doznaje on, doznaje KAZDY motocyklista.

 

Fakt,szkoły nie uczą jazdy ponad 200 km/godz, niemniej z tego co sam pisał trudności jakie miał w opanowaniu moto nie powinny mieć miejsca po rzetelnie przeprowadzonym kursie.

 

Mariam, tak miedzy nami, oczekujesz szkolenia przy predkosci 200 km / h ? Gdzie ? W PL ? ? ? W Niemczech co niektorzy z wybitnie uzdolnionymi kursantami decyduja sie na kilkuminutowa jazde z w/w predkoscia po autostradzie, gdzie obowiazuje tzw. RRichtgeschwindigkeit - predkosc zalecana ktora wynosi 130 km/h.

 

Wracajac do Twego pojecia " rzetelnie przeprowadziónego szkolenia " ( normalnie wlos mi sie jezy na lysinie ), GDZIE ? ile w PL takich szkol jest, W Niemczech zdarza sie, ze i motocyklisci traktowani sa po macoszemu a przepisy dotyczace szkolenia .........

 

:crossy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt,szkoły nie uczą jazdy ponad 200 km/godz,niemniej z tego co sam pisał trudności jakie miał w opanowaniu moto nie powinny mieć miejsca po rzetelnie przeprowadzonym kursie.

Proponuję zejść na ziemię. Wszelkie kursy na daną kategorię uczą zdania egzaminu i kładą nacisk na przepisy, a nie na technikę. Nie nauczysz jednego i drugiego przez te 20 godzin, po prostu to niemożliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariam, tak miedzy nami, oczekujesz szkolenia przy predkosci 200 km / h ? Gdzie ? W PL ? ? ? W Niemczech co niektorzy z wybitnie uzdolnionymi kursantami decyduja sie na kilkuminutowa jazde z w/w predkoscia po autostradzie, gdzie obowiazuje tzw. RRichtgeschwindigkeit - predkosc zalecana ktora wynosi 130 km/h.

 

Wracajac do Twego pojecia " rzetelnie przeprowadziónego szkolenia " ( normalnie wlos mi sie jezy na lysinie ), GDZIE ? ile w PL takich szkol jest, W Niemczech zdarza sie, ze i motocyklisci traktowani sa po macoszemu a przepisy dotyczace szkolenia .........

 

:crossy:

 

 

ks-rider -Źle mnie zrozumiałeś.Miałem na myśli fakt że żadne szkoły nie szkolą w jeździe z taką szybkością,jest to zresztą zbyteczne bo pomijając fakt że nie pozwalają na taką jazdę nasze przepisy to każdy kto ma opanowaną jazdę na moto przy mniejszych szybkościach nie ma również problemu z przekraczaniem 200 km/godz.Myślałem raczej o tym , że chłopak nie umiał hamować więc należy się spodziewać że o pokonywaniu zakrętów czy hamowaniu w złożeniu również nie miał pojęcia bo po prostu nikt mu tej wiedzy na kursie nie przekazał.

O.K.Napiszesz pewnie że uczą tylko podstaw bo za taką kasę inaczej się nie da.Ale to są przecież te podstawy i ktoś kto ich nie zna nie powinien wyjeżdżać motocyklem na drogę.Niech to cholerne Prawo Jady kosztuje tyle co na samolot,ale niech nie wypuszczają młodych ludzi na śmierć,bo każdy z nich marzy o najszybszej maszynie i o jeździe z szybkością ponaddźwiękową ale na początku żaden nie umie...

Co do jazdy z pasażerem to wybacz ale nie zgadzam się z tym że filozofia ogranicza się do ruszania i hamowania.Moto takie jak R6 znacznie szybciej unosi koło przy jeździe z pasażerem niż solo.Przy jeździe na wprost nie jest to problem,natomiast utrata przyczepności w zakręcie na skutek zbyt gwałtownego podkręcenia zawsze się źle kończy.Niestety nie wszyscy którzy zaczynają jazdę na mocnych motocyklach mają tą świadomość.Jest to kolejna rzecz o której młodzi ludzie powinni dowiadywać się na kursie bo prędzej czy później zabiorą kogoś na moto. :buttrock:

 

Proponuję zejść na ziemię. Wszelkie kursy na daną kategorię uczą zdania egzaminu i kładą nacisk na przepisy, a nie na technikę. Nie nauczysz jednego i drugiego przez te 20 godzin, po prostu to niemożliwe.

Sherman-masz rację,tak jest i między innymi dla tego codziennie czytamy o śmierci motocyklistów.

Moda na motocykle nie powinna usprawiedliwiać takiego systemu szkoleń.Specyfika naszych pojazdów oraz jazda nimi po drogach publicznych wymaga szczególnego podejścia do nauki jazdy i szkolenia.Kursant za swoje pieniądze powinien otrzymać prawdziwe wyszkolenie odnośnie techniki jazdy bo od tego będzie zależało jego ale i innych życie.20 godzin to za mało i nie umie zdać egzaminu-to niech się uczy drugich 20.Do puki się nie nauczy.Obecna stawka za zdobycie PJ jest za niska by opłacić instruktorów - fachowców - to zwiększyć tak żeby wystarczyła.

Wydaje mi się że nawet jeśli nie każdego będzie stać na zdobycie uprawnień to i tak będzie to lepiej niż jest obecnie,gdy nieprzygotowani do jazdy na moto ale za to z PJ ludzie pędzą po śmierć...Fakt,wyobraźni ich nie nauczy nikt ale jeśli będą ginąć to przynajmniej ze świadomością jaki błąd popełnili,a teraz wielu odchodzi nie wiedząc nawet dla czego bo nikt im nie powiedział. :buttrock:

Edytowane przez marian65
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moda na motocykle nie powinna usprawiedliwiać takiego systemu szkoleń.Specyfika naszych pojazdów oraz jazda nimi po drogach publicznych wymaga szczególnego podejścia do nauki jazdy i szkolenia. (...)

 

Wydaje mi się że nawet jeśli nie każdego będzie stać na zdobycie uprawnień to i tak będzie to lepiej niż jest obecnie,gdy nieprzygotowani do jazdy na moto ale za to z PJ ludzie pędzą po śmierć...

 

cóż, żyjemy w kraju, w którym 90% obywateli jest przekonanych o swoich wysokich umiejętnościach prowadzenia pojazdów, a uprawnienia stanowią wg. nich tylko czczą formalność. ile razy padały nawet na tym forum pytania o mandat za prowadzenie bez prawka, bo nie opłaca się płacić za plastik, skoro praktycznie szansa zatrzymania jest zerowa. jeździć we własnej opinii wszyscy potrafią, kursy są zbędne...

 

podniesienie ceny kursu, kiedy wszyscy przywykli że to nic nie daje poza legalizacją obecności na drodze, nic nie da - więcej "młodych gniewnych" będzie jeździć bez uprawnień. cóż, taką ma ten naród ułańską fantazję, że mu przepisy przeszkadzają. najpierw wypadałoby powoli wsączyć w ludzi świadomość, potem dopiero jak się zmieni sposób myślenia przynajmniej części - będzie można mówić o zmianach w systemie szkolenia

dlatego - mimo narażania się na oskarżenia o "preclowanie" - stoję na stanowisku, że "młodych gniewnych" trzeba po prostu przekonywać. nie zawsze się da; sam mam przykład znajomych, którym mówiłem: idź do dobrej szkoły, nauczysz się jeździć - a oni poszli do taniej, bo prawko takie samo, a blisko chałupy było. a potem zdziwienie, przerzucanie odpowiedzialności na wszystko i wszystkich wokół - tylko nigdy na złe decyzje szkoleniowe, zakupu motocykla, itp.

 

w tym przypadku możemy w zasadzie mieć pewność, co do przyczyn wypadku. pytanie ile podobnych osób możemy przekonać, że wybór byle jakiej szkoły, mocnego sportowego motocykla - to złe decyzje; i być może ustrzec przed podobnym losem

jsz

„Warunkiem istnienia dyktatury jest ciemnota tłumu, dlatego dyktatorzy bardzo o nią dbają, zawsze ją kultywują.”
[R. Kapuściński]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: nawet najlepsza szkoła nie wyleczy z głupoty... Na pewno nauczy lepszej techniki, pokaże więcej możliwości, ale jak ktoś jest młodym gniewnym przekonanym o własnej nieomylności i dodatkowo o swoich wysokich umiejętnościach, to niestety... Jest duża szansa, że i tak da się ponieść "ułańskiej fantazji" i przeceni swą moc, a życie w przeciwieństwie do gier ma tylko jedno...

Po drugie: jeszua, jeżeli choć jedną osobę ten temat (czy podobne), przekona by zainwestować w swoje umiejętności, w dobrą szkołę, czy aby na początek kupić coś mniejszego, słabszego - jednym słowem jeśli choć jedna osoba zwolni i się zastanowi to jest to już sukces i dla tego właśnie WARTO - tak przynajmniej sobie myślę :)

"... zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji... "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do samego wypadku mogę tylko powiedzieć, że współczuje i wielka szkoda kolejnego bajkera.

 

 

Trzecia sprawa to prawo jazy kat. A :crossy:. Tak się składa, że jestem świeżo po kursie i w czwartek piszę egzamin teoretyczny we Wrocławskim WORDzie. Na kursie nie było mowy o technikach jazdy z pasażerem. Jedynie przepisy, że musi mieć kas, musi być trzeźwy i jak ma poniżej 7 lat można jechać max. 40 km/h...

 

usunąłęm część posta bo chciałem się odnieść do tego stwierdzenia. Jak się zapisujecie na kurs do g..nianych szkół, na kurs po "promocyjnej" cenie z "groupona" lub innej okazji, których jedynym celem jest byle jakie przygotowanie do egzaminu, to nie dziwią potem takie posty. Ja na swoim kursie spędziłem trochę czasu z instruktorem z tyłu, więc miałem choć jakie takie pojęcie o różnicy w jeździe z pasażerem i bez.

Nie oszukujmy się - większość świeżo upieczonych motocyklistów nie ma pojęcia o prawidłowej technice jazdy, sam widzę ile mi jeszcze brakuje (i dlatego staram się nie przekraczać zbytnio dozwolonych prędkości) i kiedy to możliwe, ćwiczę (w Lublinie jest taka możliwość) w bezpiecznych warunkach.

A i jeszcze jedno - podczas cieplejszych dni widziałem jak kursanci z niektórych szkół czy to na placu, czy w mieście jeżdżą w krótkich spodniach i koszulce - więc pytam skąd mają mieć przykład i nawyk ubierania się w ciuchy do jazdy? Pozostawiam to bez komentarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi szkoleniami jest jeszcze jeden problem - w polskim systemie nauczania od samego początku ludziom wciska się wiedzę, której celem jest "jak NIE wpaść w poślizg", "jak NIE wejść za szybko w zakręt" itd.

 

Tymczasem żeby być dobrym kierowcą, trzeba robić dokładnie na odwrót - uczyć się panowania nad sprzętem w sytuacji utraty kontroli. Poznać punkt zrywania przyczepności w różnych warunkach, przy różnych ustawieniach. I przede wszystkim wytrenować odruchy, bo jak jest kibel, to nie ma czasu na myślenie.

 

Tego zabrakło śp. Bartkowi. Na pewno umiał kręcić ósemki i zawrócić na ciasnej uliczce. Nie wątpię, że znał większość znaków drogowych i nauczyli go na kursie, że hamuje się prawą nogą. Niestety na własnej skórze przekonał się, że hamowanie w zakręcie z 220 z pasażerem może być nieco bardziej problematyczne. Przecież tam, gdzie hamowaliście, powinien już dawno odkręcać gaz - zgadza się?

Edytowane przez Sherman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat schodzi na obszar szkolenia. Tutaj przepisów znacząco nie trzeba zmieniać. Wciąż poważnym problemem pozostają jedynie niekompetentni instruktorzy, którzy nawet zimą zdobywają uprawnienia. Po prostu nikt nie weryfikuje ich umiejętności motocyklowych. To po prostu "kolekcjonerzy makulatury". Ludzie nie mający nic wspólnego z motocyklami, poza przebytym wcześniej kursem, oczywiście w marnej szkole. Człowiek, który nie ma doświadczenia, nie jest pasjonatem, a przypadkiem zdobył uprawnienia instr. nauki jazdy kat. A zaprezentuje taki sam sposób szkolenia jaki otrzymał na swoim kursie. Instruktorzy nie praktykujący czyt. NIEmotocykliści nie zdają sobie sprawy ze swojej odpowiedzialności za kursantów, również po kursie.

Kiedyś już o tym pisałem, że rozporządzenie dot. szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców, instruktorów i egzaminatorów (dz.u.217), zawiera charakterystykę absolwenta kursu.

 

§ 2. 1. Absolwent kursu powinien posiadać wiadomości,

umiejętności i zachowania umożliwiające bezpieczne

kierowanie pojazdem, w tym co najmniej:

1) dawać dowód znajomości i dobrego zrozumienia:

a) zachowania ostrożności i właściwej postawy

w stosunku do innych uczestników ruchu drogowego;

b) zasad zachowania bezpiecznych odległości pomiędzy

pojazdami, przy uwzględnieniu jazdy

w różnych warunkach atmosferycznych, porach

dnia i nocy i po różnych nawierzchniach jezdni;

c) wpływu na funkcje percepcyjne, podejmowane

decyzje, czas reakcji lub zmiany zachowania kierującego

pojazdem m.in.:

— alkoholu lub innego podobnie działającego

środka,

— wahań stanu emocjonalnego,

— zmęczenia;

d) zagrożeń związanych z niedoświadczeniem innych

uczestników ruchu drogowego, najbardziej

podatnych na ryzyko, takich osób jak: dzieci,

piesi, rowerzyści lub osoby o ograniczonej

swobodzie ruchu;

e) zagrożeń związanych z ruchem drogowym

i prowadzeniem różnego rodzaju pojazdów

w różnorodnych warunkach widoczności;

f) zasad korzystania z wyposażenia pojazdu związanego

z zapewnieniem bezpieczeństwa jazdy;

g) zasad użytkowania pojazdu, przewozu osób i ładunków,

z uwzględnieniem ochrony środowiska;

h) zasad ruchu drogowego, w szczególności odnoszących

się do ograniczeń prędkości, pierwszeństwa

przejazdu, znaków i sygnałów oraz

dokumentów uprawniających do kierowania

i używania pojazdu;

i) zasad postępowania w razie uczestnictwa w wypadku

drogowym oraz zasad udzielania pierwszej

pomocy ofiarom wypadku;

j) rodzajów dróg i zagrożeń związanych ze stanem

ich nawierzchni;

k) zadań i kryteriów oceny obowiązujących na egzaminie

państwowym;

 

2) posiadać umiejętności i zachowania w zakresie:

a) przygotowania się do jazdy i sprawdzenia stanu

technicznego podstawowych elementów pojazdu

odpowiedzialnych bezpośrednio za bezpieczeństwo

jazdy;

...

c) posługiwania się urządzeniami sterowania pojazdem

podczas jazdy i parkowania;

d) włączania się do ruchu, zajmowania właściwej

pozycji na drodze, respektowania praw innych

uczestników ruchu oraz porozumiewania się

z nimi przy użyciu dopuszczalnych środków;

e) bezpiecznego wykonywania wszelkich manewrów

występujących w różnych sytuacjach drogowych;

f) obserwowania drogi i przewidywania rzeczywistych

lub potencjalnych zagrożeń;

g) skutecznego reagowania w przypadku powstania

rzeczywistego zagrożenia, w tym hamowania

awaryjnego;

h) jazdy z prędkością nieutrudniającą ruchu i dostosowaną

do warunków ruchu;

i) jazdy z zachowaniem obowiązujących przepisów

ruchu drogowego;

...

l) podejmowania działań w zakresie udzielenia

przedlekarskiej pomocy ofiarom wypadków

drogowych.

 

Dodatkowo plan nauczania uwzględnia przynajmniej 3h dla kat. A1, A nauki jazdy poza obszarem zabudowanym lub na drogach o limicie prędkości większym niż 70km/h.

 

Na czym skupiają się szkoleniowcy? Na instrukcji przeprowadzania egzaminów państwowych. Jak wszyscy wiemy zadania są banalne. Przygotowanie kandydata na kierowcę do wykonania tylko wymaganego na egzaminie slalomu, ósemki, ruszania na wzniesieniu to gra nie fair. Inna sprawa dot. również tych zadań. Instruktorzy często nie wiedzą jak sprawnie wykonać wyżej wymienione zadania, nie potrafią również tego nauczyć. Dlaczego ludzie spędzają masę czasu na ósemkach na placu? Uczą się metodą prób i błędów.

Zresztą, pytania zadawane w tym dziale na forum, przedstawiają dokładnie poziom przygotowania osób szkolonych nawet do tego banalnego egzaminu.

 

Ale kiedy już dana osoba egzamin zda (być może przy pierwszym podejściu - nie jest to szczególny wyczyn), jego pogląd na temat własnych umiejętności właśnie osiągnie szczyt. Zdał za pierwszym razem = wszystko potrafi.

 

Są w naszym kraju prowadzone kursy doskonalenia jazdy. Niewiele jest tego typu ofert, ale są. Nie ma niestety świadomości w głowach użytkowników jednośladów, konieczności korzystania z takich kursów. Argumenty są różne, począwszy od "za drogo", "za daleko", "to nie dla mnie" itp. A czasami argumentów chyba brak. Bo nawet jak szkolenie jest darmowe, to wielu stwierdzi, że "nie ma na wachę"... To po co mu motocykl?

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marzenia o "społeczństwie doskonałym"

- żeby lekarze byli z powołania

- żeby nauczyciele edukowali młodzież z powołania

- żeby mechanicy byli pasjonatami kochającymi motocykle/samochody

- żeby instruktorzy uczyli tak żeby nauczyć a nie żeby przygotować do egzaminu

- .........

- .........

- .........

 

20 czy 30h "nauki" nie jest w stanie przygotować nikogo do sprawnego poruszania się po drogach a jedynie właśnie do "zdania egzaminu" co później umożliwia uczenie się we własnym zakresie na drogach publicznych. Wtedy liczy się to co się ma "metr nad dupą". Dobrze jeździć się nauczyć może nawet małpa, pod warunkiem że będzie jeździć i przejeździ odpowiednią ilość km. Jednym wystarczy 40k km, innym 60 albo 80. Ale tylko na drodze można się nauczyć... Jeżdżąc zdobywa się doświadczenie, dzięki któremu co jakiś czas można sobie poprzeczkę nieco wyżej stawiać i jeździć dalej. Jak ktoś od razu uważa że jest Kubicą to niestety się to może źle skończyć. Jak już któryś kolega zauważył troszkę wcześniej "wszystko zależy od wkładki pomiędzy kierownicą a fotelem" i od poziomu oleju... W głowie...

Heartstone. Link do założenia konta z nagrodą za aktywację :)

 

https://battle.net/recruit/SGD6NTGVLV?blzcmp=raf-hs&s=HS&m=pc

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cóż, żyjemy w kraju, w którym 90% obywateli jest przekonanych o swoich wysokich umiejętnościach prowadzenia pojazdów, a uprawnienia stanowią wg. nich tylko czczą formalność. ile razy padały nawet na tym forum pytania o mandat za prowadzenie bez prawka, bo nie opłaca się płacić za plastik, skoro praktycznie szansa zatrzymania jest zerowa. jeździć we własnej opinii wszyscy potrafią, kursy są zbędne...

 

 

jeszua - Niestety jest wiele prawdy w tym co piszesz.Biedny młody człowiek składa lub kupuje starego motonga bo chce jeździć,ale PJ zostawia na później bo przecież i tak go nie złapią a jeździć przecież umie.Bogatszy ,często mający PJ na samochody jest zdania że zna przepisy więc mu uprawnienia na moto niepotrzebne bo to pojazd sezonowy.A wszyscy razem twierdzą że na kursie i tak ich niczego odnośnie jazdy nie nauczą....I tu się z nimi zgadzam.

Niestety takie podejście nie może mieć miejsca jeśli nie chcemy czytać ciągle nekrologów.Młodzież nie może uczyć się na swoich błędach.Nauka pod okiem kolegów czy nawet ojca też nic nie daje (wiem z doświadczenia z synem) ponieważ brak presji zbliżającego się egzaminu do niej zniechęca.Chociaż jestem przeciwnikiem wszelkiego zamordyzmu jestem zdania że nie ma innego wyjścia jak zmusić młodych gniewnych do robienia uprawnień na PJ w ośrodkach przy których będą funkcjonowały prawdziwe szkoły jazdy z profesjonalnymi instruktorami oraz będzie przeprowadzany egzamin gwarantujący posiadanie odpowiednich umiejętności,zwłaszcza tych praktycznych.

Zaraz odezwą się pewnie głosy na temat szkół doskonalenia techniki jazdy.Myślę że jest to dobry pomysł na to jak zostać mistrzem ale wymaga dobrowolnego zainwestowania kasy co Polak robi niechętnie.Wydaje mi się to niepotrzebne,bo za kwalifikacje kierowców powinni ponosić odpowiedzialność ci którzy wydają im uprawnienia do jazdy po drogach i to oni powinni ich uczyć wszystkiego co niezbędne.

Rozumiem że to wszystko podniesie koszty uprawnień ,ale jak mnie przekonali Koledzy w innym temacie nie ma nic za nic.STAĆ CIĘ NA MOTO I PALIWO,MUSI CIĘ BYĆ STAĆ NA PRAWO JAZDY I NAUKĘ.

Jak ich zmusić do robienia uprawnień nie napiszę bo nie chce mi się czytać komplementów pod moim adresem ze strony tych co się ze mną nie zgadzają. :icon_mrgreen: :buttrock:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie rację, tylko problem jest poważniejszy - jak ktoś jest święcie przekonany o swoich umiejętnościach, to go żadną siłą nie zmusisz do pokory. To przykład analogiczny do ludzi wciągniętych w jakiś nałóg. Oni są naprawdę przekonani, że wypicie/zapalenie raz na jakiś czas jest ich wyborem, a nie koniecznością wynikającą ze słabej psychy.

 

Doskonalenie techniki to albo profesjonalna szkoła jazdy, albo dużo czytania teorii i żmudne powtarzanie tych samych winkli na torze albo pustej drodze z dobrą widocznością. Jedno i drugie wymaga pracy, co jest ciut nudne z porównaniem do okazjonalnego odwijania manetki przy kuplach ;)

 

Nie da się komuś wytłumaczyć, że odjęcie gazu podczas obrony Częstochowy w połowie winkla stanowi gwarancję zwiedzania pejzażu. Trzeba sobie wyrobić nawyk i tyle.

Edytowane przez Sherman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 czy 30h "nauki" nie jest w stanie przygotować nikogo do sprawnego poruszania się po drogach a jedynie właśnie do "zdania egzaminu"

 

Widzisz 4jku, takie zdania jak Twoje kształtują świadomość. Kandydat na motocyklistę czyta takie słowa i jest przekonany, że wszędzie uczą zdawać egzamin. Niedobrze, że w ten sposób się wypowiadasz.

Ad. wymiaru godzin szkoleniowych. Nikt nikogo w tak krótkim czasie nie nauczy doskonale jeździć. Poza tym nie ma co się kurczowo trzymać tych 20h. 20h praktyki to minimalny wymiar godzin jaki przewidział ustawodawca. Jeśli ktoś musi, chce, stać go itp to może kurs sobie rozszerzyć nawet do 100h. Każda osoba szkolona, niezależnie od umiejętności i predyspozycji musi zrealizować przynajmniej 20h praktyki zakończone egzaminem wewnętrznym, który może wskazać na dalsze doskonalenie umiejętności.

 

Dobrze jeździć się nauczyć może nawet małpa, pod warunkiem że będzie jeździć i przejeździ odpowiednią ilość km. Jednym wystarczy 40k km, innym 60 albo 80. Ale tylko na drodze można się nauczyć... Jeżdżąc zdobywa się doświadczenie, dzięki któremu co jakiś czas można sobie poprzeczkę nieco wyżej stawiać i jeździć dalej.

 

Podejście do sprawy "zdać egzamin, a później 'kilometry' mnie nauczą" jest błędne. Świetnie, że ktoś myśli o doskonaleniu we własnym zakresie, ale lepiej by było, aby robił to pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Ile taki motocyklista ma pewności, że ćwiczenia doskonalące technikę wykonuje prawidłowo? Kumpel, dziewczyna go chwali? ;)

Taki motocyklista może pokonać 40000km, 60000km, a nawet 80000. Jeśli nie będzie miał dobrych podstaw, to cały czas będzie powielał błędy.

 

"Dobrze jeździć"? A co to znaczy wg Ciebie? Prezentuje wzorową technikę kierowania jednośladem? Czy po prostu potrafi przejechać z punktu A do B nie robiąc przy tym ani sobie ani innym krzywdy?

 

Pierwsze czynności początkującego kierowcy powinny być wykonywane przy stałej kontroli instruktora (doświadczonego kierowcy). Stanowią decydujący etap w kształtowaniu umiejętności sterowania motocyklem. Jeśli już na początku osoba szkolona nie została poinstruowana aby patrzyła tam gdzie chce jechać, to później będzie jeździła z nosem w zegarach albo przed przednim kołem. Już w początkowym etapie należy bezwzględnie zapobiegać błędnym czynnościom. W przeciwnym wypadku każdy błąd będzie się utrwalał, a kursant "samouk" nawet nie będzie wiedział, że popełnia błędy. Gdzie są te błędy? Wszędzie. Obserwując motocyklistów na ulicach można wytykać ich "wypasione" błędy. Samo uruchamianie pojazdu, ruszanie z miejsca (z której nogi przy zmianie kierunku?), zmiana i redukcja biegów (wyrównanie obrotów - "międzygaz"), trzymanie rąk na kierownicy (a raczej trzymanie się kierownicy), ustawienie stóp na podnóżkach, sterowanie dźwigniami "nożnymi" itp. itd.

A świadomość jazdy w odpowiednim stroju? Jeśli na kursie zezwala się na jazdę w krótkich galotach, koszulce, lekkim sportowym obuwiu a nawet w sandałkach to coś jest nie tak. Ryzyko upadku, wypadku podczas nauki jazdy jest ogromne, ale stosuje się w większości szkół, a nawet na egz. państwowym kaski otwarte, typu jet - czyli te, które zapewniają najmniejszy poziom bezpieczeństwa. Jeśli na kursie osoba szkolona może ćwiczyć na placu manewrowym bez kasku, to już jest bardzo nie tak.

I błędne koło się zamyka, bo to niekompetentni instruktorzy kształtują taką, a nie inną świadomość.

 

Podstawy są bardzo ważne, a jedynie wykwalifikowana kadra, raczej w drogiej szkole jazdy jest w stanie rzetelną wiedzę przekazać i zweryfikować umiejętności kursanta.

Regularnie organizuję rajdy szkoleniowe dla byłych kursantów - najczęściej w Bieszczady. Mam taką satysfakcję ze swojej pracy, że mogę spokojnie ustawić z nimi wyjazd w góry, bez obaw że ktoś sobie nie poradzi, że nie wie co to przeciwskręt, jaką ścieżką zabrać prawą lub lewą serpentynę, jak hamować awaryjnie, jak hamować w zakręcie itp. Każdy nawija 700km jednego dnia i zadowolony wraca do domu.

 

Ludzie też nie wiedzą czego mają wymagać od kursu nauki jazdy. Podkreślam, że ośrodki szkolenia kierowców mają prowadzić kursy nauki jazdy, a nie kursy zdawania egzaminów. Wiele osób podkreśla tutaj, że kurs jest właśnie po to. Ale czy ktoś się zastanawia ile potrzeba czasu na opanowanie wiadomości dot. przebiegu egzaminu państwowego? Naprawdę niewiele. Trzeba sobie uświadomić, że na kursach które ograniczają się do treningu tylko i wyłącznie zadań egzaminacyjnych są robieni w balona. Te podstawowe 20h da się wykorzystać dużo efektywniej (czasami również efektowniej).

Gdzie tkwi problem? W tym, że przyszli motocykliści są mało wymagający. Biorą gdzie najtaniej, najszybciej, po najmniejszej linii oporu, a to już zapewnia sam egzamin państwowy, który nie sprawdza faktycznych umiejętności kierowania motocyklem, a powinien. Co sprawdza egzamin? Czy ktoś potrafi przy małej prędkości wykonać "szeroki" slalom (pachołki co 6,5m) i 5 ósemek, ruszyć na wzniesieniu i... czasami hamowanie awaryjne (do niedawna w Lublinie to zadanie było całkowicie pomijane). Niektórzy się śmieją, że w Lublinie trzeba spaść z motocykla aby oblać :) Dużo jest w tym prawdy.

Egzamin jest banalny, dlatego od kursu wymagajcie dużo więcej.

 

Poza tym, skoro króluje taki pogląd, że kurs jest po to, aby przygotować się do egzaminu, to jakoś kiepsko to w ogóle wychodzi. Np zdawalność na kat. B nie wygląda imponująco. Właśnie dlatego, że kursy uczą jak zdać, zamiast nauczyć jeździć. Co z tego, że ktoś teoretycznie wie jak wygląda przebieg egzaminu. Wystarczy, że wsiądzie do innego samochodu, wcale nie innego niż szkoleniowy 6-biegowy Yaris, ale do takiego samego, 6-biegowego Yarisa egzaminacyjnego. Już mamy problem, bo sprzęgło inaczej "bierze", bo to, bo siamto... Abiturienci nie potrafią ruszać, bo instruktorzy uczą ich ruszać bez gazu, najpierw samym sprzęgłem (gaz później - żenada). Nie potrafią poprawnie zmieniać biegów, zamiast jedynki włączają trójkę i oblewają z miejsca już na placu. Instruktorzy uczą, że parkowanie można wykonać tylko i wyłącznie na pierwszym biegu. Nie można jedynki włączyć w czasie ruchu pojazdu. I co? I wychodzą takie kwiatki, że przed pustym parkingiem, zamiast sprawnie wjechać do stanowiska z ruchliwej ulicy, "L"ka nagle zatrzymuje się. Po co? Kursant musi włączyć jedynkę, aby zaparkować. Książkę można napisać. A materiał do książki dyktują sami instruktorzy, którzy nie są doświadczonymi kierowcami, ale posiadają prawo jazdy przynajmniej 3 lata. Jest to taki sam wyznacznik doświadczenia za kierownicą jak posiadanie dowodu osobistego, pozwalającego poruszać się motorowerem po drogach.

 

Większość kierowców nie potrafi jeździć, ale nikt tak o sobie nie powie. U nas jeżdżą sami mistrzowie kierownicy po beznadziejnych kursach. Jak się tam znaleźli. Sami je wybrali, bo było taniej i bliżej i szybciej i ...

 

 

Prawda jest jedna. Bez dobrych podstaw nie można pójść dalej. W sumie co z tego, że ktoś po podstawowym kursie nauki jazdy pojawi się na kursie doskonalenia techniki jazdy. Okaże się, że tego człowieka trzeba od nowa nauczyć właściwych podstaw, aby w ogóle było co doskonalić. Wtedy zaczynają się schody. Najtrudniej pracuje się z ludźmi, posiadającymi złe nawyki.

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I błędne koło się zamyka, bo to niekompetentni instruktorzy kształtują taką, a nie inną świadomość

Tak, ale nadal podstawowym problemem jest możliwość kupna 150-konnego silnika na kółkach za ca. 10k zł przez osoby, które z racji wieku lubią zaszaleć. Kariera skoczków narciarskich czy kierowców rajdowych zazwyczaj kończy się w okolicy 30 roku życia nie dlatego, że kondycja nie pozwala. Psycha po prostu podpowiada większe marginesy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale nadal podstawowym problemem jest możliwość kupna 150-konnego silnika na kółkach (...)

 

człowiek świadomy wymaga mniejszego zamordyzmu przepisów. nie ma sensu zaostrzanie zakazów i kar, jeśli nie będą się one wiązały z rozumieniem przyczyn - żyjemy w narodzie nawykłym do negowania prawa od setek lat, póki to prawo nie będzie "nasze" i jego podstawy zrozumiane - nic się nie zmieni. nazwanie gościa przymierzającego się do stukilkudziesięciu KM zaraz po "zrobieniu prawka" idiotą nie przekona go; do tego potrzebne jest, żeby zrozumiał stopień zagrożenia i błędy w swoim podejściu

 

z przyjemnością przeczytałem odpowiedź Piecyka i z całą mocą podkreślam, że opinie "kurs uczy zdania egzaminu, nauka jazdy zaczyna się później" są mylne u samej podstawy, a ponadto szkodliwe z punktu widzenia całokształtu sytuacji na naszych drogach. ja tam wolę, żeby świeżo upieczony kierowca nie uczył się parkowania na moich drzwiach, albo pokonywania zakrętów idąc mi na czołówkę

jsz

„Warunkiem istnienia dyktatury jest ciemnota tłumu, dlatego dyktatorzy bardzo o nią dbają, zawsze ją kultywują.”
[R. Kapuściński]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz 4jku, takie zdania jak Twoje kształtują świadomość. Kandydat na motocyklistę czyta takie słowa i jest przekonany, że wszędzie uczą zdawać egzamin. Niedobrze, że w ten sposób się wypowiadasz.

 

Nic nie kształtuje, tylko piszę jak jest. Żona będzie zdawać na prawo jazdy, podczas szukania pewnych informacji w necie natknęła się na "rady" ile obrotów należy zrobić kierownicą podczas cofania po łuku, jak na pamięć przejechać trasy egzaminacyjne itp. Dlaczego instruktorzy jeżdżą z kursantami po trasach egzaminacyjnych? To jest nauka jazdy? To jest nauka zdawania. Jeśli podczas tej nauki instruktor stara się wpoić kursantowi jak najwięcej przydatnych rad i wskazówek które na drodze mu będą potrzebne, to chwała mu za to. Ludzie uczą się jeździć na drogach publicznych i co byś nie zaproponował w ramach szkoleń i kursów dodatkowych to się na nie niewielki odsetek ludzi zdecyduje. W tym też nie ma nic dziwnego bo to po prostu kosztuje a nie każdego na to stać żeby sobie 100h wykupić... Nawet gdyby to po tych 100h nie stanie się nagle dobrym kierowcą. Może to pomóc, przyśpieszyć naukę ale nic więcej. Nic nie zastąpi zdobytego doświadczenia bo doświadczenia się nauczyć nie da.

 

 

 

Podejście do sprawy "zdać egzamin, a później 'kilometry' mnie nauczą" jest błędne. Świetnie, że ktoś myśli o doskonaleniu we własnym zakresie, ale lepiej by było, aby robił to pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Ile taki motocyklista ma pewności, że ćwiczenia doskonalące technikę wykonuje prawidłowo? Kumpel, dziewczyna go chwali? ;)

Taki motocyklista może pokonać 40000km, 60000km, a nawet 80000. Jeśli nie będzie miał dobrych podstaw, to cały czas będzie powielał błędy.

 

"Dobrze jeździć"? A co to znaczy wg Ciebie? Prezentuje wzorową technikę kierowania jednośladem? Czy po prostu potrafi przejechać z punktu A do B nie robiąc przy tym ani sobie ani innym krzywdy?

 

Źle mnie zrozumiałeś. Chodziło mi nie o doszkalanie ale o zdobywanie doświadczenia podczas jazdy na drodze gdy normalnie użytkujesz pojazd w ruchu.

 

 

Co to znaczy "dobrze jeździć"? Wg mnie to znaczy zdobyć pewne umiejętności związane z poruszaniem się pojazdem typu: zdolność przewidywania, prawidłowe oszacowanie/dostosowanie prędkości do panujących warunków, zdolność odczytywania intencji innych kierujących, umiejętność zapobiegania sytuacjom krytycznym i umiejętność "wydostawania" się z takich sytuacji, zdolność obserwacji/wychwytywania potencjalnych zagrożeń itp itd.

 

 

Tak czy siak, generalnie masz racje, ale zbyt dużo wymagasz od instruktorów. Z jednej strony mówisz że zdawalność jest marna (zdaje się około 40% za pierwszym razem - kat B) a z drugiej chciałbyś żeby instruktorzy uczyli więcej niż tylko zdawania. Jak ze wszystkim, są lepsi i gorsi, ale nawet najlepszy nie dokona cudów

Heartstone. Link do założenia konta z nagrodą za aktywację :)

 

https://battle.net/recruit/SGD6NTGVLV?blzcmp=raf-hs&s=HS&m=pc

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...