Skocz do zawartości

Sherman

Forumowicze
  • Postów

    2111
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sherman

  1. Mam akurat A3 z 99 roku - zero śladu rdzy. Z Hondą z ciut starszego rocznika jest tak, jak piszesz, też zero rudej. Jednak tu dużo zależy od "historii blacharsko-lakierniczej" :icon_biggrin: Największy dramat to był Land Rover. Nadwozie super, bo aluminiowe, więc ruda się grozi. Natomiast rama, podłoga bagażnika... po prostu dramat na resorach!
  2. Po co się pieklisz, przecież spokojnie kasztanimy z braku ciekawszych rzeczy. Nie wiem co jest lepsze czy gorsze, wiem, że jakbym miał kupić samochód, który mi się podoba bez zwracania uwagi na koszty to byłby bez cienia wątpliwości Mitsubishi Lancer Evo IX :icon_mrgreen: Zauważ, że argumenty na temat LPG jestem w stanie przyjąć i nadal się zastanawiam, czy jednak tak to się nie skończy, że się na to zdecyduję. Ja zrobiłem kalkulację według danych, które podała jedna osoba (spalanie 13 l/100 km), ktoś inny twierdzi, że jemu pali 8,5. Sprawdziłem w raportach spalania i wychodzi, że to jak najbardziej możliwe, że nie jest to kwestia jednego fartownego egzemplarza. Także rzeczywiście perspektywa zaoszczędzenia kilku tysięcy złotych (bo rocznie niestety robię grubo ponad 50 tyś km) jest fajna, nie powiem. A najlepsze jest to, że zamiast się turlać 1.9 tdi można zgazować np. BMW Z3 ze 170-konnym motorem. Może wyjdzie ten sam koszt eskploatacji? A radości z jazdy 300% więcej! :buttrock:
  3. Widocznie mam szczęście, bo nigdy takich problemów nie miałem. Po prostu sam się ostatnio zastanawiałem, jakie rozwiązanie jest najkorzystniejsze, jeżeli się naprawdę dużo jeździ (co ma niestety miejsce w moim przypadku). I za cholerę nie wychodzi benz + LPG znacząco taniej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że obecnie robię na baku 900 km, a samochód z LPG trzeba częściej tankować. Dodatkowo przecież też trzeba odpalać i jeździć na benzynie, co zwiększa realny koszt eksploatacji. Części do tdi nie są droższe, to jest taki sam mit, jak to, że części do samochodów japońskich są droższe od innych. Trzeba patrzeć globalnie - co z tego, że są droższe, skoro ich się praktycznie nie wymienia. Polonez, samochody francuskie i włoskie mają "tanie części". Właśnie dlatego, że co chwilę trzeba coś kupować :icon_biggrin: Oczywiście i tak trzeba mieć świadomość, że producenci, koncerny paliwowe itd. dbają o to, żeby na rynku nie było jednego "super rozwiązania". Wszystko jest tak skalkulowane, żeby ludzie bulili podobną ilość kasy za każdy przejechany km. Niestety powyższe dywagacje i tak nie zmienią faktu, że samochodem benzynowym się jeździ nieporównanie fajniej. I właśnie jeżeli już to to byłby dla mnie podstawową motywacją do zakupu benzyniaka :flesje:
  4. Teraz policz: normalne autko z silnikiem tdi (na przykładzie moim, bo wiem z pierwszej ręki: audi A3 1.9) pali w trasie około 5 l ON /100, w cyklu mieszanym max 7. Oczywiście w trasie jadę normalnie, nie 90 km/h. Przejazd 1000 km samochodem z gazem = 360 zł (gaz po 3 zł, spalanie 12 l/100) Przejazd 1000 km samochodem tdi = 330 zł (ON po 5,50, spalanie 6 l/100) Dodatkowo nic nie nie kosztuje instalacja, wieczne problemy z nietrzymaniem obrotów jałowych, konieczność tankowania co 200 km, mam pełnowymiarowe koło zapasowe w bagażniku, nie muszę płacić więcej za całoroczny przegląd. Mój silnik chodzi dobrze po 100 000 km, po 300 000 i prawdopodobnie po 500 000, jeżeli o niego dbam. Samochód na LPG to niestety porażka - głowica, zawory... większa awaryjność całego zestawu. Gdzie tu korzyść?
  5. Z giełdą trochę może przesadziłem, ale niewiele. Kilka lat temu dorabiałem sobie w Słomczynie świadcząc usługi rzeczoznawcze. Oględziny, pomiar grubości powłoki lakierniczej, ogólna ocena stanu - tam naprawdę ludzie przyprowadzali największe paździerze, których nie można sprzedać gdzie indziej. Słuchaj, pooglądaj ogłoszenia prywatne z Twojej okolicy, rozejrzyj się za samochodami, które dealerzy sprzedają z gwarancją. Od razu pytaj, czy właściciel będzie skłonny podjechać z Tobą do wybranego, wskazanego przez Ciebie serwisu w celu sprawdzenia stanu technicznego. To z reguły pozwala odsiać totalnych kamikaze. Prawda jest taka, że przeszłość samochodu najlepiej widać po jego podwoziu. Właśnie dlatego warto wydać 50-100 zł na sprawdzenie używanego samochodu w warsztacie, gdzie będziesz mógł wejść pod spód. Prostowanych podłużnic, zdeformowanej płyty podłogowej nie widać od góry. Przegnite progi, nadkola, stan samochodu (wycieki, luzy na elementach zawieszenia itd) też widać tylko od dołu. Ludzie potrafią robić totalne komedie, żeby zamaskować np. cieknący zimmering wału - rozlewają celowo olej przy głowicy, żeby wydawało się, że silnik poci się pod uszczelką pokrywy zaworów. Podniesiesz samochód - masz 100% więcej szans na zobaczenie, czy nie był mocno bity. Tylko tak sprawdzić luzy na sworzniach wahaczy, na końcówkach drążków kierowniczych itd. Warto!
  6. Też Ci radzę giełdę omijać z daleka. Tam sprzedają raczej tylko: 1) desperaci, którzy nie wiedzą, że olej w silniku podlega wymianie. Zazwyczaj rejestracje ich samochodów mają więcej liter, niż cyfr. Właściciele tacy np. twierdzą, że brak płynu w układzie chłodzenia to normalny objaw i tak musi być. 2) handlarze, którzy mają sposoby (np. sypanie trocin do mostów celem ich wyciszenia, uszczelnianie chłodnic poxiliną, lanie oleju przekładniowego do silnika, żeby wyglądało, że silnik nie przepala oleju + 1000 innych pomysłów) 3) złodzieje, którzy też mają sposoby (przespawywanie pól numerowych, całych przegród, spawanie 2 albo kilku samochodów ze sobą + 1000 innych pomysłów) Ja bym polecał jak Yuby - poklikać na Alledrogo, Gratce i przy okazji zobaczyć, jaki właściciel. Jeżeli ktoś mieszka w walącym się budynku, to raczej nie wymieniał wszystkiego na czas. Sad but true. Jeżeli ktoś handluje samochodami, to zadawanie jakichkolwiek pytań odnośnie auta jest stratą czasu - nie można wierzyć w ani 1 % tego, co ta osoba mówi.
  7. Jakiś czas temu ktoś mnie namówił na Nolana N85. Gówno jakich mało, kosztował prawie 800 zł. Teraz zamiast wydać na Shoei albo Suomy (tej firmy mam rewelacyjne rękawice i buty) 2000 zł, wydam 2800, bo Nolan się nadaje co najwyżej na skuter. W efekcie mam kilka kasków, z których żaden nie jest dobry. Jeżdżenie w zatyczkach może rozwiązuje sprawę, ale IMHO to jest takie dość żałosne rozwiązanie... Także moja rada - pójdź do sklepu, poprzymierzaj i przede wszystkim się przejedź (każdy sensowny sklep da Ci taką możliwość jak zostawisz kaucję). Jeżeli znajdziesz coś sensownego za < 1000, to tym lepiej. A jeżeli będziesz miał minimum wątpliwości, to przez zimę sobie dozbieraj drugiego tauzena i przed sezonem kup porządny kask. A, jeszcze jedna rada - do 100 km/h wszystkie kaski > 500 zł wydają się ciche :icon_rolleyes:
  8. Nie ma ani jednego argumentu za Tigrą. Jak pisał Heniek, to jest po prostu Corsa w innej budzie. Nawet deska rozdzielcza taka sama i przez to szyby boczne parują, bo kratki wentylacyjne były projektowane pod Corsę. Jeżeli zdecydujesz się na Hondę, to masz szansę kupić prawdziwego japończyka. Civic do modelu 1991-1997 był składany w 100% w Japonii, potem następny model (od 1995) był składany albo w Anglii (nadwozie 5D - dużo gorsze, bardziej awaryjne) albo właśnie w Japonii (3D).
  9. Ale próbowałeś i tak, i tak? Z ciekawości pytam, bo sam się wielokrotnie zastanawiałem jak to jest z tym docieraniem. Parenaście lat temu obowiązkowo całą procedurę się robiło, ale od lat 90 podobno silniki wychodzą na tyle precyzyjnie obrobione fabrycznie, że nie ma czego docierać w typowy sposób. Pierwsza wymiana oleju po małym przebiegu, bo wiadomo, że części się muszą ze sobą "spasować" i w oleju będą drobiny metalowe. Ale z punktu widzenia użytkownika jeździ się praktycznie normalnie. Dlatego zastanawiam się, jak to jest. I czy jest różnica np. silniki japońskie/francuskie?
  10. Zamiast bawić się w druciarnię sugeruje kupić Mitsu 3000GT. Sumarycznie wyjdzie taniej :icon_biggrin: Ten z foty to chyba ma prawy kielich klepany młotkiem, co może oznaczać, że jest czterośladem ;) Aaa i tak patrzę, że nie widać płynu chłodzącego w zbiorniczku, co może oznaczać próbę ukrycia wypalonej uszczelki/pękniętej głowicy. To dobry sposób zamaskowania, że ciśnienie z komór spalania idzie w układ chłodzenia. Nie pytaj, skąd wiem, że tak można zrobić ;)
  11. Kiedyś Jacek Lesiak (ten od nissanów, startował w rallycrossie sunnym gti-r) mówił, że robili testy nowych samochodów i jedne były docierane metodą tradycyjną, inne od razu śmigały na owalu ze średnią prędkością powyżej 200 km/h. Ponoć totalnie nie było różnicy. Grunt to pierwszy raz wymienić olej we właściwym momencie. Ale to tylko zasłyszana teoria, więc nie wiem, ile w tym prawdy.
  12. Bibor80 - dokładnie to mówił mi dobry znajomy, który akurat objeździł wszystkie roczniki i ma porównanie. Tylko chciałem zasięgnąć rady innych osób, czyli Was. Ponoć jeżeli brać gixxera, to optymalnie właśnie K5-K6 albo dopiero potem któryś z najnowszych roczników. Poza tym wydaje się (przynajmniej z danych), że te K5/K6 mają jakąś niską wagę. No i właśnie ponoć jadą od początku do końca skali, jak to ujął koleś "jakbyś sprężynę naciągał" :) Dzięki raz jeszcze w każdym razie!!!
  13. Zastanawiałem się nad tym samym i wychodzi, że podobno litrowy gixer K5/K6 dużo płynniej i przewidywalniej oddaje moc. Może ktoś potwierdzić/zaprzeczyć? Będę wdzięczny, bo też się czaję z wymianą...
  14. Akurat tak właśnie jest - np. w Warszawie jedynym dealerem, który osiągał dodatni wynik ze sprzedaży samochodów to był Carserwis. Cała reszta miała większy zysk z serwisu, niż sprzedaży nowych samochodów. Stąd kampanie koncernów na korzystanie z oryginalnych części zamiennych. Ciekawostką jest na przykład to, jak koncerny kombinują z przyzwyczajaniem klientów - np. Honda wprowadza teraz nową strategię przeglądów okresowych. Chodzi o to, żeby z jednej strony klient miał poczucie tego, że eksploatacja mniej kosztuje, a z drugiej, żeby przyjeżdżał do ASO częściej i dłużej, nie tylko podczas obowiązywania okresu gwarancyjnego.
  15. Podobno lekarz o specjalizacji proktolog potrafi rozebrać i złożyć silnik przez rurę wydechową :icon_mrgreen:
  16. Słowo klucz to "w końcu". Chodzi o to, żeby ten koniec nastąpił możliwie późno :smile:
  17. Shinigami - właśnie mnie korciło, żeby mu to zaproponować. Ale skoro mnie wyręczyłeś, to w razie czego będzie na Ciebie :icon_razz: :flesje:
  18. Nic Ci to nie da, jeżeli nie wymienić dysz paliwowych. Z kolei wymiana dysz paliwowych ma sens, jeżeli pokombinujesz z mieszanką (bo jak zmienisz samą dyszę paliwową na większą, to mieszanka będzie za bogata i moc się zmniejszy). Jednak najwięcej do osiągnięcia jeżeli chodzi o jeden elemnent to głowica - możesz względnie tanio spróbować przefazować wałek rozrządu, możesz zrobić gniazda zaworowe na "2 kąty", możesz oczywiście też powiększyć same zawory, ale to już większa modyfikacja. Pamiętaj, że Twoim celem jest wciśnięcie jak największej ilości dobrej, możliwie zimnej mieszanki do komory spalania i "odpalenie" jej tuż przez górnym martwym punktem. Dlatego najlepiej kombinować z czasami otwarcia zaworów. W gaźniku możesz wykonać kilka modyfikacji typu oszlifowanie nierówności powstałych podczas produkcji, pobawienie się dyszami. Jednak pamiętam, że u mnie zdecydowanie najwięcej dało kompleksowe zrobienie kilku rzeczy - gaźnik, głowica, koło zamachowe, odchudzanie korbowodów. Wtedy rzeczywiście było czuć różnicę. Obawiam się, że pojedyncze zmiany spowodują np. większe spalanie i nic poza tym, ale próbuj :)
  19. Robi się odwrotnie - planuje się głowicę po to, żeby zwiększyć ciśnienie sprężania. Tylko żeby to miało sens, to trzeba dostroić do tego pracę silnika zmieniają wałek rozrządu i wprowadzając szereg innych modyfikacji. Przy opuszczaniu głowicy może się zdarzyć, że otwarty zawór może uderzyć o tłok w GMP, co spowoduje natychmiastową destrukcję motoru, więc jeżeli jest takie ryzyko, trzeba wycinać frezy w tłokach. I tak dalej, i tak dalej, całe książki o tym napisano :) Generalnie taniej kupić silnik o większej mocy, jeżeli się nie ma worka pieniędzy na profesjonalnego tunera lub możliwości dłubania we własnym zakresie. Jeżeli zwiększysz kompresję, będziesz prawdopodobnie musiał stosować paliwo o wyższej liczbie oktanowej, żeby nie palił stukowo. Uszczelkę będziesz musiał dać metalową, bo zwiększy Ci się temperatura w komorze spalania. A jeżeli uda się zwiększyć moc silnika, to klęknie sprzęgło albo skrzynia albo inny element przeniesienia napędu. Producenci nie dobierają podzespołów na chybił-trafił ;) Jeżeli chcesz o tym poczytać i zasięgnąć rady prawdziwego profesjonalisty, odwiedź stronkę Jacka Chojnackiego, znanego tunera i zawodnika. Zacznij od tego: http://www.chojnacki.com.pl/filozofia/16-arytmetyka-sukcesu
  20. 2 lata temu tak przepalałem samochód w zimie, bo to był stary dizelek i jak schodziło poniżej 25 stopni w nocy, to trzeba było zrobić "akcję - przepalenie". Na żywotność na pewno to wpłynęło, ale co za różnica, skoro samochód miał ponad 450000 na liczniku, a i licznik pewnie nieraz "kręcił" w drugą stronę ;) Tak jak za kołem podbiegunowym - silników nawet nie gaszą poza ogrzewanymi garażami.
  21. Chyba to nie jest ssanie, tylko przestawienie wyprzedzenia kąta wtrysku. Ja z kolei nie rozumiem, jak można odpalić zimny silnik i czekać na obrotach biegu jałowego na jego rozgrzanie. To bez sensu, bo silnik najwięcej się wtedy zużywa. Jasne, że nie można od razu dawać dużego obciążenia, ale najlepiej powoli ruszyć i jechać z niską prędkością obrotową. Odczekać tylko tyle, ile pisze doomi, żeby olej po prostu cyrkulował po całym układzie smarowania. Jesteś pewny, że to nie chodzi o temp. płynu chłodzącego? Bo na tyle zwykle ustawiona jest temperatura otwierania termostatów. Wydawało mi się, że temperatura robocza oleju jest wyższa - standardowo w misce wynosi około 120-130, w silnikach wysilonych w których stosuje się oleje np 0W50 - nawet 150 stopni. Więc w niektórych miejscach silniku musi to być duuużo więcej.
  22. Wszystko fajnie, tylko perspektywa stania w korkach i użerania się z niedzielnymi pajacami na trasach jakoś skutecznie kieruje moje myśli w kierunku motorynki. A jak już jeździć, to tak, żeby mieć z tego fun. A z funem jest tak, jak z telenowelą brazylijską - dziś już nie bawi to, co kiedyś, jutro nie będzie bawiło, to co fajne dziś...
  23. Z innych klimatów to takie mam (jakby się komuś nudziło, wpiszcie gdzie Waszym zdaniem warto): 1) droga Skała-Olkusz (okolice Krakowa, Ojcowa), tylko trzeba uważać, bo nie mam miejsca na pomyłki, ale kilkanaście kilometrów super drogi 2) droga między Ostródą a Olsztynem (dość szybkie winkle, od tego roku nowy asfalt) 3) droga Wisła-Szczyrk (daaawno nie jeździłem, nie wiem jak tam z nawierzchnią teraz) 4) dojazd do olsztyna od strony Nidzicy (okolice Jedwabna) - fajnie, bo droga robi się 3D, jest trochę przewyższeń, tylko las + miejscami kiepski asfalt 5) Półwysep helski, odcinek Jurata-Hel (tylko poza sezonem letnim, bo nic nie widać i full ludzi na sprzęcie wszelakim puszki/rowery/skutery/piesi) Pod wawą to lipa, np. odcinek przed Zalesiem Górnym, jadąc od strony Piaseczna (niestety tylko 3 winkle, za to względnie szybkie i coś tam widać) no i trochę można pojeździć na porzeczu, czyli okolice miejscowości Sobienie-Jeziory, Wilga, tylko z nawierzchnią różnie bywa. Piszcie co macie ulubionego, może ktoś trafił na fajną drogę do pokatowania :)
  24. Gęstszy ale pytanie jaki? Żeby się nie okazało, że Ci zawieje zimnym powietrzem podczas jazdy w grudniu i kiery nie skręcisz ;) Może to nie lepkość oleju, a konstrukcję amora trzeba zmienić (np. zmniejszyć przekrój otworów/dysz, którymi się olej przelewa?)
  25. Ano właśnie - ale pręcik ma regulację, ewentualnie można takie "cuś" dorobić w prosty sposób, gdyby się okazał za krótki. Tak patrzę, że wieloklin nie tylko można obrócić o 180 stopni w dół, ale również zamienić prawo/lewo, żeby dźwigienka, która od niego odchodzi, była skierowana tak jak teraz jest, czyli w tył motocykla po obróceniu w dół. Wtedy pręt będzie na 100% pasował, bo odległość 2 elementów, które łączy, nie zmieni się :) Dobra, pomotam i dam znać, dzięki!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...