Skocz do zawartości

zbyhu

Forumowicze
  • Postów

    4147
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez zbyhu

  1. Czolem! Dzisiaj w Zorach - po ciemku widzialem tylko z korka stojacego na poboczu niezbyt uszkodzonego jakiegos bialego Enduraka / Crossa. Motocyklisty nie widzialem, karetki tez - pewnie juz pojechala... Duzo policji, ktora kierowala ruchem i usuwala ze skrzyzowania szklo. Moze ktos cos wie wiecej? Pozdrawiam
  2. Czolem! A witamy nowego wlasciciela mojej kochanej :crossy: Zadowolony :)? Pozdrowki
  3. Czolem! Zbycho, nie wiem jakim sposobem to szczescie Ci przynioslem, ale ciesze sie, ze moglem pomoc :banghead: :). Jeszcze sobie zmien sygnaturke pod postami i gites :crossy:. A ja musze obejrzec ZRXa... :cool: Pozdrawiam
  4. Czolem! No, no... Maja tam ladna sztuke :). Widze, ze oferta GSX z Katowic nie jest zbyt ciekawa jednak - tam gosc ma lysa Inazume z roku 99 i chce za nia prawie 12tys.zl... No a jakies informacje odnosnie samej maszyny? Pozdro
  5. Czolem! Poniewaz w ubiegly piatek sprzedalem swoja nieodzalowana Sevenke, rozgladam sie za czyms "nowym". Pierwsza mysl - odkupic SF. Ale z drugiej strony pomyslalem, ze moze warto jednak zmienic motocykl na cos innego? Troche zastanawiam sie nad Suzuki GSX750 Inazuma. Drazni mnie, ze to Suzuki i ze ma wydech 4 w 1, ale co zrobic. Poza tym nie jest brzydka... Co mozecie powiedziec mi o tym sprzecie? Interesuja mnie uwagi uzytkownikow tych sprzetow, nie posty w stylu "nie mialem, ale ladny jest" - tyle juz wiem. Sorry :). A moze macie jakis inny typ dla mnie? Chcialbym, zeby byla to maszyna o klasycznej linii, bez owiewek, zdatna do turystyki we dwoje, zadowalalajca sie w trasie 6l/100km (lub mniej). Jednoczesnie nie chcialbym, zeby miala 2KM (optymalnie 70 i wiecej). Myslalem o XJR, ale spalanie jednak jest w niej zbyt wielkie... I jest ciut za droga... Co polecacie? Pozdrawiam
  6. Czolem! Kase juz dostalem z odszkodowania. Marne grosze w porownaniu z tym, co za motocykl dalem (jakies 65%), ale jakas kasa jest. W Anglii jak zobaczyli uszkodzenia i sprawdzili cene rynkowa motocykla, orzekli, ze naprawa jest nieoplacalna (bylaby drozsza od wartosci motocykla). Bo u nich faktycznie jak naprawiaja to na cacy - wszystkie zarysowane elementy do wymiany na nowe. Bez klepania, prostowania itd. A w Anglii robocizna jest droga jak sukinsyn. Zdajsie sama wymiana oleju to 50 funtow (300zl). Innego werdyktu sie nawet w tych okolicznosciach nie spodziewalem, jak szkoda calkowita... Ale Sevenka pokazala klase Angolom! Wrocila o wlasnych silach do Polski ;). Pozdrawiam
  7. Czolem! Uderzenie bylo w zderzak, na wysokosci reflektora prawego. Tam zapewne jest zbiorniczek na plyn chlodniczy. No a potem ja spadlem przed samochod na asfalt, moto upadlo na bok, a VW sobie radosnie wjechal na moj motorek ;). Kobita wyszla z samochodu, a te dalej sobie jechalo :). Zreszta, opisywalem wszystko... Pozdrawiam PS Tak, wrocilem na moto bez naprawy. Wymienilem tylko akumulator, bo sie wylal elektrolit, przykleilem tasma klejaca podnozek i klamke sprzegla i jazda! PS2 Tak opisalem wczesniej przebieg wypadku: Wracalismy z pracy z New Mills do Dukinfield jak zawsze, jak kazdego dnia. Pogoda byla dobra, asfalt suchy. Wszystkie strome podjazdy, dziurawe odcinki, krete zjazdy itd. mielismy juz za soba. Zostalo zaledwie pare kilometrow z dzielnicy Hyde do Dukinfield. Minelismy stacje Shella po lewej i jechalismy prosto, zaraz za jakims kombikiem. Widze, ze gosc wrzuca kierunkowskaz zeby skrwecic w lewo, wiec przytulam sie do osi jezdni, zeby widziec co sie dzieje na skrzyzowaniu i jednoczesnie moc szybciej pojechac na wprost, gdy tylko tyl samochodu skrecajacego zniknie mi z pola widzenia. Skrzyzowanie z katami prostymi, ciasne, wiec gosc musial wyhamowac praktycznie do zera - a my (ja z Jackiem na plecach) za nim rowniez. Jak gosc juz skrecal, to ja chcialem poleciec na wprost, ale widze, ze z lewej wyjezdza jakas srebrna fura. Nawet sie nie przestraszylem, bo praktycznie zerowa predkosc - autobus by wyhamowal. Zwalniam i w wyobrazni juz widze, jak srebrna fura przysiada na amortyzatorach, galtownie powstrzymana hamulcami. Ale zamiast tego widze przez szybe ciemne pukle kreconych wlosow babki prowadzacej srebrnego VW Taurana. Patrzyla sie w druga strone... Samochod ostro scinajac zakret wycelowal prosto w nas, wiec wyhamowalem juz prawie calkiem, ale na cokolwiek nie bylo juz czasu. To bylo po prostu zaskoczenie, ze do zderzenia doszlo, bo gdyby tylko kobita na nas spojrzala, ja odbilbym w lewo, ona szerzej pokonala zakret i rozjechalibysmy sie w zgodzie. Wszystko co opisuje, to byly ulamki sekund, na jakikolwiek manewr, przy tak malej predkosci motocykla po prostu nie bylo zadnej szansy... VW uderzyl nas przodem (prawa strona). Kierownice skrecilo mi maksymalnie w prawo, a sam polecialem na ryja do przodu. Zatrzymalem sie podbrzuszem na skreconej kierownicy, geba polecialem na maske. I w tej mniej wiecej konfiguracji potem polecialem na asfalt razem z motocyklem. Upadlem na prawy bok, glowa w dol. Gdy juz lezalem, mysl przebiegla mi - juz po wszystkim, nie jest zle, jestem caly. To tez byl blysk, nie jakis dlugi proces myslowy, bo moment pozniej zdalem sobvie sprawe, ze to jeszcze nie wszystko. Samochod szarzowal dalej prosto na mnie! Jak podnioslem wzrok do gory, zobaczylem zblizajacy sie do mnie zderzak , a moje nogi juz praktycznie znikaly pod bryka. Zaczalem wycofywac sie na raka i spieprzac ile sie da. Baba cisnela gaz chyba na maks, ale fakt, ze taranowala caly czas motocykl chyba mnie i Jacka uratowal (jak sie okazalo Jacek przelecial nade mna, spadl glowa w dol na plecy na asfalt tak, ze jego glowa tez znalazla sie pod samochodem - tez spieporzal spod kol). Potem auto sie powiesilo juz totalnie na motocyklu, silnik samochodu wszedl na wysokie obroty i zaczal "palic gume" - opona samochodu o moja przednia opone. Zmasakrowalo tez przedni blotnik. Auto sie jeszcze troche przesunelo i juz potem zawislo na dobre - kolo krecilo sie na wolnych obrotach silnika i tyle, a babka wybiegla z samochodu z krzykiem "It's my fault, it's my fault". Niezle histeryzowala . Sam jej kazalem wylaczyc silnik samochodu i dopiero wtedy zauwazylem, ze Sevenka tez jeszcze pracuje - wiec ja zgasilem. Zaraz podszedl do mnie gosc i mowi, ze moze byc swiadkiem, inny podaje mi numer telefonu, a ja chwytam za swoj i robie fotki biednej Sevenki, ktora wygladala jak wbita pod samochod... Do dzis jednak nie wiem, na czym sie ten samochod powiesil, bo po wyciagnieciu motocykla spod auta (znaczy auto musialo z mota zjechac), lagi wygladaly na proste, oba gmole tez proste, tarcze hamulcowe nie klinowaly sie w zaciskach i generalnie nie widzialem sladu, ktory wskazywalby na miejsce podparcia samochodu... No a potem to juz karetka, Policja, dmuchanie, papierki, laweta i radiowozem do domu... Heh nawet nie sprawdzili czy mam prawo jazdy na motor :).
  8. Czolem! Wrzucilem na swoja strone foty z wypadku. Robione komorka, wiec jakosc taka sobie. Pierwsza fotka zrobiona moze minute po zdarzeniu. Jeszcze wycieka plyn chlodniczy z samochodu i nie zdazylem wylaczyc swiatel ;). http://republika.pl/zbyhu1/Image036.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image037.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image038.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image039.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image040.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image041.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image042.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image043.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image044.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image045.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image046.jpg http://republika.pl/zbyhu1/Image047.jpg Pozdrowki! PS Jak te fotki ogladam, to sam sie dziwie, ze ten motong wrocil o wlasnych silach do Polski... Twarda sztuka!
  9. zbyhu

    rybol

    Czolem! No jak mnie szlag nie trafi do tego czasu, to bede w doma 3 wrzesnia :). Co prawda z miejsca zaczynam praktyki i latanie mota po wypadku, ale jakos damy rade. Rybnik Party 0,5l Edition musi byc! A tymczasem DO PIEKLAAAAA!!! :D Pozdrowki!
  10. Czolem! Transport motocykla zalatwilem najprosciej jak siwe dalo. W koncu Sevenka ma dwa kola, wiec po co jakis inny srodek lokomocji :D? Wracam na niej, juz postanowione. Czek juz dostalem, wplacilem kase na konto. Akumulator dostalem w czwartek, wiec zaraz zabralem sie za reszte napraw. Podlaczylem akusa, dolalem plynu hamulcowego do pompki, przykrecilem szybe i tyle :biggrin:. Moto odpalalo ciezko, ale jak juz zaskoczylo - praca rowna i piekna jak wczesniej :). Ubralem wiec pelen ekwipunek i w droge! Pierwsze wrazenie bylo nieciekawe. Przednie hamulce jak w mojej bylej WSK i dziwnie inaczej skrecajacy motong przy malej predkosci. Ale juz po chwili hamulce sie "dotarly" i odzyskaly dawna skutecznosc, a przy nieco wyzszych predkosciach jak puscilem kierownice - moto jedzie prosto. Nie ma wibracji na kierze ani nic. Tylko czuc przy naprawde niewielkich predkosciach przy zakrecaniu, ze cos jest nie tego. Meczylem moto przez godzine, nakulalem 30km, wjezdzalem w najgorsze dziury, pakowalem sie szybko na lezacych policmajstrow i - nic. No to wjechalem na autostrade i zwolna zaczalem sie rozpedzac. 100, 120, 130 - idzie rowno. Jeden luk, drugi luk - idzie dobrze. Dokulalem do 150km/h i bylo wszystko ok. Wiecej i tak nie potrzeba mi, zeby wrocic do PL, a w PL od razu dam przod do zrobienia... Po calej eskapadzie - na lagach nie bylo najmniejszego sladu oleju. Nic, sucho... No to wiecej mi juz nie trzeba bylo i zdecydowalem sie wracac na moto. Najmniej klopotow, a i Jacek nie bedzie musial na Virago 535 zasuwac sam przez pol Europy... No nic, tyle. 3mcie i sie i 3majcie kciuki :biggrin:. Ruszam w najblizszy piatek, w domu planuje byc w niedziele 31 sierpnia. Pozdrowki!
  11. Czolem! Co za parszywy niefart! Wysmarowalem tu ogromnego posta i jak go wysylalem, to zas*any "error" i wszystko wcielo :bigrazz: :wink: W sobote odzyskalem moto. Nie wyglada zle, ale dobrze tez nie. Juz tymczasowo ponarpawialem najwazniejsze podzespoly i czekam na nowy akumulator, bo w moim wylal sie elektrolit i generalnie zdechl. Na dniach dostane czek za szkode calkowita. No i sprawa zalatwiona... A jak wroce, to do konca sam jeszcze nie wiem :clap:. Ale 3 wrzesnia bede w PL! Nie chce mi sie drugi raz pisac wszystkiego, wiec tylko tyle. Pozdrawiam
  12. Czolem! Po dlugich bojach, wreszcie wczoraj udalo mi sie dostac zastepczy srodek lokomocji. Juz musialem bluzgac na nich przez ten telefon, bo inaczej sie nie dalo. Pomijajac fakt, ze na 10 zapowiedzi, ze oddzwonia moze 2 razy faktycznie to zrobili... Za kazdym razem musialem dzwonic sam. Poszlo w cholere kasy na zasilanie komory ;). Poniewaz na motocykl musialbym czekac dluzej, powiedzialem, ze chce auto. I dali mi Nissana Micre. Klima, elektryczne szyby, lusterka itp ;). Prtzynajmniej tyle. Od razu tez, jak tylko dostalem auto, dostali kopa i zaczeli zalatwiac sprawe z moto. Im dluzej teraz sie w to beda bawic, tym wiecej zaplaca za samochod :P. No i wczoraj tez dostalem informacje, ze Sevenki w ich mniemaniu nie oplaca sie naprawiac. Wlasnie przez wspomniany wczesniej ogranicznik skretu. Jak to koles powiedzial - reszta uszkodzen to sprawy kosmetyczne... Czyli dostane za moto 1300 funciakow, albo 1100 funtow i moto. Biore oczywiscie druga opcje, bo w PL mysle, ze naprawie fure za gora 2 tys.zl. A za cale 1100 funtow to moglbym odwalic taki remont, ze mucha nie siada. Pozostaje kwestia powrotu do PL i transportu moto. Ale juz mam pewien plan ;). Zobaczymy, czy mi sie uda wcielic go w zycie... Jeszcze raz dzieki za wszelka pomoc udzielona mi i wsparcie duchowe! :) Jestescie wspaniali! To niesamowite ile takie internetowe forum moze dac... Pozdrawiam
  13. Czolem! W srode, dzien po wypadku dzwonilem do ubezpieczalni babki i powiedzieli mi, ze ktos sie ze mna skontaktuje "immediately". Caly czwartek w pracy czekalem na tel i nic. Dzisiaj do przerwy obiadowej tez nic sie nie wydarzylo, wiec zadzwonilem sam. No i okazalo sie, ze sprawe moja przeniesli do innego biura (czy oddzialu). Dali mi numer telefonu do tego biura, wiec dzwonie. Tam znowu okazuje sie, ze polowy danych, podanych w srode nie mieli. Zapodzial im sie moj adres angielski, numer telefonu, moje imie i miejsce pobytu motocykla. Miodzio. Moglem czekac do usranej smierci na telefon. Podalem im to wszystko po raz ktorys z rzedu i babka zapewnila mnie, ze jeszcze dzis zaaranzuja ogledziny motocykla przez jakiegos rzeczoznawce - w sensie, ze ustala, ale odbedzie sie to dopiero w przyszlym tygodniu. Ja zazyczylem sobie jeszcze zastepczy srodek transportu i tyle. Po godzinie dostalem telefon. Gosc zapewnial, ze zostanie ustalony termin wizyty rzeczoznawcy, powiedzial, ze w przyszlym tygodniu dostane zastepczy motocykl i jeszcze pytal o prawo jazdy, wlasnie moje imie :P, rodzaj wykonywanej tu pracy i takie tam rozne. Czyli w poniedzialek sie okaze co dalej. Co do wyciagania kasy za zdrowie. W zasadzie to nas kolesie z karetki nawet nie zbadali, a nam tez w gruncie rzeczy nic nie jest. Juz drugi dzien pracujemy, wiec nie wiem, czy jest sens sie w to bawic. Wiaze sie to z kolejnymi zwolnieniami z roboty, bieganiem po lekarzach itd, itp. Gdyby ktorys z nas byl naprawde poturbowany to ok, ale w tej sytuacji to moze byc po prostu strata czasu i kasy w pracy, jesli nic nie wywalczymy z ubezpieczenia... Zadzwonie sobie jeszcze dzis do Marcina i dowiem sie jakie sa realne szanse na wydobycie czegos i podejmiemy z Jackiem decyzje. Dzieki serdeczne za wsparcie i wszelka udzielona pomoc. To bardzo pomaga - swiadomosc, ze nie jest sie zdanym wylacznie na wlasne sily w takiej sytuacji :icon_razz:. Co do moto... Obawiam sie ciagle, ze mi wlasnie go uznaja za wrak przez ten przestawiony ogranicznik skretu. Jest to czesc ramy, a ramy wymieniac to chyba sie im nie oplaca :|. No a wtedy dostane jakies smieci nie kase, bo tutaj taki motocykl jest w sumie niewiele wart :|. No, ale pozyjemy, zobaczymy. Czekam na poniedzialek i rozwoj wypadkow. Jeszcze raz dzieki za wszelka pomoc i wsparcie!! :) ================================================ DOPISANE: Przebieg wypadku wygladal mniej wiecej nastepujaco: Wracalismy z pracy z New Mills do Dukinfield jak zawsze, jak kazdego dnia. Pogoda byla dobra, asfalt suchy. Wszystkie strome podjazdy, dziurawe odcinki, krete zjazdy itd. mielismy juz za soba. Zostalo zaledwie pare kilometrow z dzielnicy Hyde do Dukinfield. Minelismy stacje Shella po lewej i jechalismy prosto, zaraz za jakims kombikiem. Widze, ze gosc wrzuca kierunkowskaz zeby skrwecic w lewo, wiec przytulam sie do osi jezdni, zeby widziec co sie dzieje na skrzyzowaniu i jednoczesnie moc szybciej pojechac na wprost, gdy tylko tyl samochodu skrecajacego zniknie mi z pola widzenia. Skrzyzowanie z katami prostymi, ciasne, wiec gosc musial wyhamowac praktycznie do zera - a my (ja z Jackiem na plecach) za nim rowniez. Jak gosc juz skrecal, to ja chcialem poleciec na wprost, ale widze, ze z lewej wyjezdza jakas srebrna fura. Nawet sie nie przestraszylem, bo praktycznie zerowa predkosc - autobus by wyhamowal. Zwalniam i w wyobrazni juz widze, jak srebrna fura przysiada na amortyzatorach, galtownie powstrzymana hamulcami. Ale zamiast tego widze przez szybe ciemne pukle kreconych wlosow babki prowadzacej srebrnego VW Taurana. Patrzyla sie w druga strone... Samochod ostro scinajac zakret wycelowal prosto w nas, wiec wyhamowalem juz prawie calkiem, ale na cokolwiek nie bylo juz czasu. To bylo po prostu zaskoczenie, ze do zderzenia doszlo, bo gdyby tylko kobita na nas spojrzala, ja odbilbym w lewo, ona szerzej pokonala zakret i rozjechalibysmy sie w zgodzie. Wszystko co opisuje, to byly ulamki sekund, na jakikolwiek manewr, przy tak malej predkosci motocykla po prostu nie bylo zadnej szansy... VW uderzyl nas przodem (prawa strona). Kierownice skrecilo mi maksymalnie w prawo, a sam polecialem na ryja do przodu. Zatrzymalem sie podbrzuszem na skreconej kierownicy, geba polecialem na maske. I w tej mniej wiecej konfiguracji potem polecialem na asfalt razem z motocyklem. Upadlem na prawy bok, glowa w dol. Gdy juz lezalem, mysl przebiegla mi - juz po wszystkim, nie jest zle, jestem caly. To tez byl blysk, nie jakis dlugi proces myslowy, bo moment pozniej zdalem sobvie sprawe, ze to jeszcze nie wszystko. Samochod szarzowal dalej prosto na mnie! Jak podnioslem wzrok do gory, zobaczylem zblizajacy sie do mnie zderzak , a moje nogi juz praktycznie znikaly pod bryka. Zaczalem wycofywac sie na raka i spieprzac ile sie da. Baba cisnela gaz chyba na maks, ale fakt, ze taranowala caly czas motocykl chyba mnie i Jacka uratowal (jak sie okazalo Jacek przelecial nade mna, spadl glowa w dol na plecy na asfalt tak, ze jego glowa tez znalazla sie pod samochodem - tez spieporzal spod kol). Potem auto sie powiesilo juz totalnie na motocyklu, silnik samochodu wszedl na wysokie obroty i zaczal "palic gume" - opona samochodu o moja przednia opone. Zmasakrowalo tez przedni blotnik. Auto sie jeszcze troche przesunelo i juz potem zawislo na dobre - kolo krecilo sie na wolnych obrotach silnika i tyle, a babka wybiegla z samochodu z krzykiem "It's my fault, it's my fault". Niezle histeryzowala :icon_mrgreen:. Sam jej kazalem wylaczyc silnik samochodu i dopiero wtedy zauwazylem, ze Sevenka tez jeszcze pracuje - wiec ja zgasilem. Zaraz podszedl do mnie gosc i mowi, ze moze byc swiadkiem, inny podaje mi numer telefonu, a ja chwytam za swoj i robie fotki biednej Sevenki, ktora wygladala jak wbita pod samochod... Do dzis jednak nie wiem, na czym sie ten samochod powiesil, bo po wyciagnieciu motocykla spod auta (znaczy auto musialo z mota zjechac), lagi wygladaly na proste, oba gmole tez proste, tarcze hamulcowe nie klinowaly sie w zaciskach i generalnie nie widzialem sladu, ktory wskazywalby na miejsce podparcia samochodu... No a potem to juz karetka, Policja, dmuchanie, papierki, laweta i radiowozem do domu... Heh nawet nie sprawdzili czy mam prawo jazdy na motor ;). Pozdrawiam
  14. Czolem! No i zyje :lalag:. Rok temu dokladnie szlif w Norwegii. Kurde, w przyszlym roku w sierpniu nie jezdze! Co do moto - nie jest w sumie tak tragicznie. Gdybym byl w PL moglbym naprawic sobie sprzeta za pareset zl. Wymiana blotnika przedniego, klepanie, malowanie baku, uszczelnienuie zacisku hamulcowego (przewod sie rozciekl) i nadspawanie ogranicznika skretu. Jeszcze klamka sprzegla, kierownica i podnozek - uzywki z allegro za grosze. W zasadzie wydech nawet nie rysniety, lakier na baku tez! Tylko wgniotlo go, jak sie kiera docisnela do niego. Nie wiem tylko czy rama jest prosta i felga. Bo o dziwo tarcze hamulcowe nie dostaly, choc samochod po nich sobie pojezdzil... No nic, teraz musze kombinowac nad naprawa moto / wyrwaniem kasy za zlomowanie i nad powrotem do PL. Qrka, nie wiem od czego zaczac, skoro polska ubezpieczalnia sie wypiela. Tu w Anglii wszyscy jak jeden maz mi mowia, ze to Polska ubezpieczalnia ma zrobic wszystko, a potem wyssac kase z ubezpieczalni kobiety... A moja ubezpieczalnia, skoro mam tylko OC mowi, ze nic nie zrobi, bo nie moja wina :). Nic, uciekam cos sprobowac zalatwic. Pojade do garazu policyjnego zajrzec do moto, sprobuje pojechac do Zurichu (ubezpieczalni babki) w niedalekiej miejscowosci i cos pogadac. No a potem nie wiem. Jeszcze z VITem pogadam... Dzieki za pomoc i slowa otuchy! Pozdrawiam
  15. Czolem! Miklas: no to wlasnie zalezy od opony ;). Ale jesli dajesz jej 5 tysiakow, to moze przezyjesz. Ostatecznie, jesli jedziesz do pracy, to bedzie Cie na laczka stac :lalag:. Generalnie asfalty twarde, wiec jesli masz kasiure, to kup sobie tylko tylna opone - przodek nie schodzi tak strasznie. Heidenaua masz za 260zl :smile:. W-Max: dzieki za namiar :). Nie wiem tylko, czy sie z czasem wyrobie, bo mam tylko 2 dni, a do zrobienia caly Londyn, Stonehenge i Qzyna po ladnych paru latach odwiedzic ;). W Londku bede juz od nocy w piatek 28 lipca, a spadam z tamtad po poludniu (ok 16 moze) w niedziele 30 lipca. Jak widac zyje dalej, pracuje i nic poza tym :banghead:. Moto troche oporniej zapala, ale to chyba swieczki juz zwolna maja dosc :banghead:. Trzeba bedzie pomyslec o nowym oleju, filtrze i swiecach... Ech, zebym mial klucz lancuchowy, to sam bym sobie oleum wymienil. Pozdrowki!
  16. Czolgiem! Ja tu chcialem sie produkowac o Loch Ness, ale widze, ze brat mnie juz wyreczyl :banghead:. I dobrze, bo ostatnio zabraklo mi czasu, zeby wkleic tu tego maila wyslanego do domu... W ten weekend pracuje i nastepny tydzien rowniez, ale wolne biore na 29-30 lipca. Tym razem planujemy juz razem z Jackiem i Kaja skoczyc do Londynu i nad Stonehenge :D. Czy sie uda - czas pokaze... Moto ma juz natrzaskane blisko 70tys.km :D. Pozdrawiam
  17. Czolem! Witamponownie z wygnania;). Spacja nie dziala dobrze tu qrde! No to mam za soba caly tydzien walki z drzwiami. Od Poniedzialku doniedzieli i dzis (po weekendzie) dalej sie bawilem. Poki co nie ma co opisywac. Codziennie klepiemy ta sama traske do pracy namojej bryce, ktora cierpi katusze na tych dziurach. Drogi jak w PL na tym odcinku, z dodatkowymi atrakcjami podjazdow pod naprawde sporymi katami! Dzis jak wpadlismy w dziure, tooba zawieszenia dobily... Bedewkrotce sprawdzal,czy rama zyje :icon_mrgreen:. Moto poki co - mimo tak trudnych warunkow - daje rade. Co prawda juz teraz samoregulatory mi trzaskaja za kazdym odpaleniem moto, ale po rozgrzewce silnika milkna. Oczywiscie po powrocie relacja bedzie, ale musze popracowac nadjakimis wyjazdami, zeby byloo czym pisac. Jednym z planow - moze na tenweekendjest jezioro Loch Ness w Szkocji. Troche karkolomny pomysl, bo to 600km w jedna strone z Manchesteru, ale z drugiej strony cholera wie, kiedy znowu bede mial okazje tam zajrzec. Innym planem - blizej nieokreslonym jest Walia i Londyn - juz 3 weekendy z 4 dostepnych :banghead:. Myslalem tez o wycieczce na wyspe Man, ale promy drogie jak sukinkot :/. Heh, mysle, ze bede musial wymienic tu olej :icon_mrgreen:. Od wyjazdu z PL bedziejuz 2,5tys.km. Na dojazdy do pracy padnie jeszcze z 1,5kkm, na powrot do PL 2kkm i juz jest 6kkm. A gdzie tu wycieczki jakies? Na razie jednak zarabiam i czekam na pierwsza wyplate. Musze troche sie odkuc - wtedymysle cos pojezdze... Mozecie atakowac mnie smsami jesli Wam sie chce - +44 77 8331 2496. Prawdopodobnie nie bede odpisywal, za co juz przepraszam, ale smsy tez tu drogie - 1,2zl za sztuke :/. No i mamJ juz pusta karte, a kiedy ja zaladuje kasa, to nie wiem. uz taniej jest dzwonic na telefony stacjonarne - przez specjalne numery da sie gadac za 30gr za minute :notworthy:. WIesci z PL jednak mile widfziane, jesli siekomus nudzic bedzie :icon_razz:. Dzieki wszystkim za mile slowa i wpsarcie! Prot: cos konkretnego z tym sprzeglem? Kosz sprzeglowy? Tarcze? Grunt ze znowu nabijasz kilosy ;). Do nastepnej awarii 10tys.km - jest co smigac :):P:P:P. MarianKa: czy ja w koncu wyslalem Ci tego smsa z numerem angielskim? Wydawalo mi sie, ze tak... No, w kazdym razie jest tu podany w tym poscie. Nic, 3majcie sie inie dajciesie! Ja sie staram. Bede sie meldowal w ramach mozliwosci :). A niemam ich duzo, bo czas bardzo praca ogranicza. POzdrawiam
  18. Czolem! A tam, wale ten mandat. Malo to takich rejestracji na swiecie? Jak smigalem po Szwecji to tam mnostwo samochodow mialo rejestracje SR cos tam. A skad maja wiedziec, ze to wlasnie moja z Polski :biggrin:? A zreszta, najwyzej zaplace, jak bede wracal. Teraz mnie nie znajda. Jak sie na granicy upomna, to pomyslimy. Jestem po dwoch dniach pracy. Zbijam drzwi z drewna w duzej fabryce drzwi :icon_mrgreen:. Jest tu jeszcze przynajmniej dwoch Polakow w tym zakladzie. Szczegolow roboty nie ma co opisywac... Dojazd jednak jest nieco krotszy. 17km, ale zato jest to tak cholernie typowa angielska droga, ze chyba bardziej typowej nie ma :bigrazz:. Strome podjazdy, i zjazdy, wijace sie zakretasy, ciasne drogi, biegnace przez miasteczka i wzgorza. Po bokach standardowe murki z ciemnego kamienia :buttrock:. Full wypas :D. Tylko jak sobie to policzylem, to ja tu natrzaskam ze 2tys.km na same dojazdy do roboty :D. Jezdzimy na moim motocyklu, bo wiekszy, wygodniejszy, tanszy (o dziwo) i ma kufer na jedzenie do pracy. Poza tym bardzo ciezko jest wyciagnac motocykle z miejsca, gdzie je trzymamy. Ciasno jak cholera - musze do tego zdejmowac kufer i zawsze skladac lusterka. A tyl motocykla trzeba podnosic i przenosic, zeby wyjechac :wink:. W sumie teraz niewiele sie wydarzylo. Od mandatu zadnych atrakcji, poza kilkoma defiladowymi, europejskimi wyjazdami na skrzyzowaniach :crossy:. Ale juz jestem raczej przestawiony na ruch angielski... Astarte: nie zamawialismy biletu na prom. Przyjechalismy po prostu, podeszlismy do kasy i znalazlo sie miejsce :buttrock:. Bez klopotow zadnych. Bede sie staral tu zagladac w miare czesto, ale nie wiem jak to bedzie, bo po pracy jest ciezko zdazyc do biblioteki. Nic, 3majcie sie! Pozdrawiam
  19. Czolem! No i zyje, jestem w Anglii, pod Manchesterem w Dukinfield. Od czwartku zaczynam robote 30km od miejsca zamieszkania, wiec dojazdy co dzien, ale grunt ze robota :D. Dojazd... Pierwszy dzien - 700km az do miejscowosci Gotha, gdzie w lesie rozbilismy namiot. Nastepnego dnia w niedziele wyjazd z lasu, jazda przez Niemcy, Holandie i Belgie az do Ostendy. Od Antwerpii deszcz - 200km. Przemoczeni do majtow. I wlasnie mysl o spaniu na mokro i ubieraniu mokrych ciuchow, byla bardziej straszna, od jazdy dalej. O 20 w Ostendzie, po 700km postanowilismy jechac do oporu. O 22 wpakowalismy sie na prom w Dunkierce i o 24 bylismy w Dover. Pierwsze wrazenie po zjechaniu z promu - masakra! Tragedia, nie wiedzialem, co sie dzieje. TIRy, samochody, wszystko jedzie po lewej, znaki po lewej, deszcz, ciemno, zimno, wszystko nas wyprzedza i oslepia, a my zmachani juz troche. Hardcore. Ale udalo sie. Pod Londynem Virowka Jacka zaniemowila, ale po godzinie udalo nam sie ja zreanimowac (luzny kabel na akumulatorze :buttrock:). No i jakos dotelepalismy sie do Dukinfield. 26 godzin jazdy, 1200km na raz (w sumie 1900km). Ufff. Teraz nie mam czasu pisac, wiec zamelduje sie kiedy indziej. Grunt ze jest robota. Szkoda, ze okupiona mandatem za parkowanie (60 funtow), ale w sumie moga mi naskoczyc - nie zaplace :biggrin:. Musza mnie najpierw namierzyc :buttrock:. 3majsie sie! Pozdro
  20. Czolem! Moze ukradl, dlatego zwial... Ale qrde niezly kaskader! Pozdrowki!
  21. Czolem! AutoRoute 2002 wyliczyl mi 1900km, a ile bedzie w rzeczywistosci, to dopiero pokaze czas :). A moze byc wiecej, bo moj GPS w glowie funguje tak sobie - a innego nie mam :D. Dzieki za mile slowa :). Szczescie niewatpliwie mi (nam) sie przyda... Pozdrawiam
  22. Czolem! No, mozecie zyczyc mi szczescia :D. Uciekam jutro z rana do Anglii na moto. Olej zmieniony, klocki hamulcowe tez, uszczelniacze zawieszenia, opony... Moto raczej lepiej przygotowane nie bedzie :). Miastem docelowym jest Manchester (Duckinfield), w ktorym mam zamiar sie znalezc 28 czerwca :). Wracam przed 4 wrzesnia (praktyki przez caly wrzesien mam). Jesli znajde tam neta, a mysle, ze znajde, to sie zamelduje nastepnym razem w tym temacie juz z Wysp Brytyjskich :biggrin:. Pozdrawiam PS Jedzie ze mna Kudza, kiedys byl na tym 4um... Nie wiem, czy jego konto juz nie zostalo zlikwidowane :flesje:. A tak apropo's - nie kasowac mojego :biggrin:.
  23. zbyhu

    Wyjazd do Anglii

    Czolem! Astarte, my jedziemy autostrada A4 przez niemcy w strone Kolonii, a potem na Antwerpie. Podobno ta trasa, ktora mam na mapce na stronie jest kijowa, bo jest duzo remontow na autostradach, ktore troche zmniejszaja przelotowa :). Ale jest za to krotsza o jakies 30km. Co do promu. Nie wiem czy faktycznie to polaczenie istnieje, ale jest niby prom z Dunkierki (Dunkerque) do Dover w cenie 18 funtow (na jedna osobe z motocyklem) - i tak planujemy jechac z Kudżą. Znalazlem to tutaj: http://www.aferry.to/ferry-to-england-uk-ferries.htm Prom z Calais byl 3x drozszy. Pozdrawiam PS Qrwa, juz podrozalo na 23 funty :)
  24. Czolem! Sam mialem GSa i nie wiedzialem, do czego jest zdolny... Mnie najbardziej polozyly te filmiki, ktore sa "trzecie od gory" Opisane sa tak: Lot de 4 videos de Pinou du forum ( sans son ) - pinoudivx.avi ( 10278 ko, 54s, format AVI divx 6 ) - desaignes_divx.avi ( 10115 ko, 54s, format AVI divx 6 ) - lapra_divx.avi ( 10201 ko, 54s, format AVI divx 6 ) - nozieres_divx.avi ( 10127 ko, 54s, format AVI divx 6 ) http://www.gs500e.fr.st/ Koles tu dopiero wymiata!! Szacunek dla GSa :icon_mrgreen:. Pozdro
  25. Czolem! Poprawka do mojej wypowiedzi :smile:. Dzisiaj, na odcinku 120km, jadac z Opola do Rybnika przez Raciborz, nie przekraczajac 110km/h moto lyknelo mi zaledwie 5,1l :icon_mrgreen:. Czyli spalanie 4,25l/100km :banghead:. Moto - Honda CB750 Seven Fifty (z malym bagazem). Pozdro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...