Ja rozpoczynałem motorynki, gdzieś w okolicy stanu wojennego, ale na poważnie to od niezarejestrowanego crossa za już sporo złotych. Ujeżdżałem po poligonie w Biedrusku i szlifowałem wszystko, co potrzebne jest do poważnej jazdy. A i gleby mniej bolały, bo przecież piasek i błoto. Chyba pleciłbym także jakiś skuter, najlepiej 125-tke - można nieźle poćwiczyć bez większych szkód finansowych. Oczywiście rozwiązanie z Jawką czy Rometem też jest dobre, o ile ktoś zamierza uczyć się nie tylko jeździć, ale i naprawiać grata. :wink: Pozdrawiam