Skocz do zawartości

trzykawki

M.G.H.
  • Postów

    316
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez trzykawki

  1. witam może ktoś z warszwawy, lub okolic, wybiera się, motocyklem, w piątek kole 15-stej 16-stej w okolice olsztyna. z ogólnie wiadomych względów baardzo chętnie się podepnę. mam firmowy wyjazd integracyjny z klientem od piątku do niedzieli. planuje pojechać na moto ale pewne braki (mało znaczące 8)) w dokumentacji powodują niepotrzebny przyrost adrenaliny , podczas jazdy. a ja chciałbym tak się troszkie odstresować. czekam z nadzieją...
  2. propozycja trasy dla grupy warszawskiej start Ożarów Maz - kable lub Umiastów. godz 10:00 a dla Umiastowa 10:30 dalej: Leszno Żelazowa Wola Młodzieszyn Iłów Sanniki Lwówek Żychlin Beldno Młogoszyn Piątek Łęczyca co panie i panowie na to?
  3. poniedziałek 28/04/2003 godz 17:42 jak by TO powiedziec co by nie zapeszyć.... nie da sie, więc nie powiem, ale własnie kupiłem kurtkę, i w spodnie, z truuuuuuudem, też się mieszczę Panie i Panowie czyżby...? - ale nie dokończę bo zapeszę
  4. trzykawki

    Czym na Syberię?

    no to Michał masz odpowiedź, tylko xt!!!. wyżej wymieniona awaria Ci nie grozi bo światło stopu samo Ci sie naprawia, sam widziałem ;) :)
  5. a nie uderzacie razem z forum na słowacje :?:
  6. super :!: :!: :!: gratulacje. gdzie ruszacie się następnym razem :?:
  7. super moto tylko szkoda ze tak malo poznane. jedyne 260 km przejechane. jak na razie mam same ochy i achy na jego temat. ale tak naprawdę to piszę bo może ktoś z was ma zbędne bądź zna kogoś kto ma lub trudni sie zbieractwem i sprzedażą gratów i jest z okolic wawy (qfa i znowu zamiast wprost do celu meandruje gdzieś :oops: ) krótko, mam jedno lusterko lewe i do tego nieoryginalne. szukam więc oryginalnych. niestety w lodzi mnie niebyło a kontakt który przywiózł kumpel jest gdzieś z elblaga. więc jak by ktos z was ... to bardzo proszę o info. dzięki
  8. trzykawki

    dzieki za podróże

    czegoś mi brakowało w tym forum ale nie potrafiłem tego sprecyzować a teraz juz wiem. super ppomysł dzięki
  9. trzykawki

    wyprawy na mz

    w czasie majowego to znaczy od 26 kwietnia do 4 maja jestem w miejscowości walim ( kotlina kłodzka). generalnie jestem tam na rowerku ale dojeżdżam na miejsce motorkiem, planuje oprócz męczrni rowerkowych małe wypady na moto. jak bedziecie wiedzieli gdzie i kiedy zapadniecie na dłuższy popas to proszę o info (wszelkie dane w poscie game over) baaaaaaaardzo chętnie wpadnę na małe przepłukiwanko gaźnika 8)
  10. absolutnie nowicjuszem już nie jesteś skoro w ramach sprawdzania umiejętności wykonujesz to co napisałeś. ważne jest że robisz to świadomie i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa.
  11. a i jeszcze jedno, często w dyskusjach z kolegą poruszaliśmy temat z jaką prędkością niezaleznie od warunków panujących na drodze jesteśmy w stanie podrózować to znaczy jesteśmy pewni że niezależnie od tego co na drodze sie stanie zawsze i bezwarunkowo wyprowadzę samochód z zagrożenia. po 10 latach znam swoją liczbę km/h. zastanówcie się nad waszą
  12. hamowanie pulsacyjne hamulcem ręcznym. ostatnio to trenowałem i zauważyłem że pomaga. szczególnie podczas hamowania na wprost. ale ostrzegam :!: :!: :!: wymagane jest obycie z uślizgami- nie polecam początkującym. jeszcze jedna uwaga z własnego doświadczenia: po odbytym treningu na placu lub gdzieś na mało uczęszczanej krętej drodze, kiedy włączacie się do normalnego ruchu UWAŻAJCIE.ma się wrażenie że warunki i właśnie przetrenowane tricki pozwalają nam na szybszą jazdę niż inni, czujemy się pewniejsi. co ztego że mi tył lub przód lekko ucieka zaraz albo skontruje pociągnę ręczny, położę lewą nogę na hamulec i pokażę, tym innym, jakimi slajdami (fonet.) potrafię chodzić - NIC BARDZIEJ MYLNEGO. po trenigu faktycznie przyzwyczajiliście sie do tego że samochód niekonieczie zawsze musi jechać ze 100% przyczepnością żeby sprawnie pokonać zakręt natomiast, znakomita większość ( zasadzie 100%) pozostałych uczestników ruchu jest absolutnie nieprzygotowana na to że ktoś jadący obok za lub przed nimi właśnie wykona jakąś figurę i może zareagować w całkowicie nieprzewidywalny dla siebie a przedewszystkim dla nas sposób. co w połączeniu ze śliskością na jezdni i znaczną różnicą prędkości pomiędzy obiektami... wiecie co mam na myśli. kiedyś z kolegą na dwa samochody pojechaliśmy nad zegrze potrenować jazdę po śniegu ale po szutrowych drogach a nie na jakimś placu wokół pachołków. chodziło nam o sprawdzenie co sie dzieje z samochodem na śliskim powyżej 40 km na godzinę. ustaliliśmy sobie pętelkę jakieś 2 - 3 km wśród drzew i dawaj naginać. jeden jechał drugi czas mierzył, na marginesie bardzo polecam taką właśnie metodę treningu- zawsze we dwóch i zawsze na czas widzisz wtedy czy trening jest skuteczny. ale taka metoda nie na początek to dla trochę bardziej zaawansowanych.znaczy mam na myśli pomiar czasu bo żeby we dwóch to absolutnie polecam wszystkim. było zajebiscie, po godzinie zabawy stwerdziliśmy że poprawiliśmy nasze czasy o około 30% i nadal czujemy że można jeszcze no isię zaczęło na ostro, była hopa i lot był lewy pełno czwórkowy zakręt w koleinach gdzie jechałem zastanawiając się czy to już teraz wreszcie mie wypluje z kolein i... powędruje w drzewa czy jeszcze nie tym razem. i było wreszcie spojżenie na licznik i stwierdzenie dość ... samochód bez klatki, a my nawet kasków nie pozakładaliśmy, pomimo że je zabraliśmy ze sobą :oops: . pamietam że byłem mokry i jkoś euforycznie szczęśliwy. potem wyjechaliśmy na normalne drogi, a dla nas jakby nic się nie zmieniło. drogi były tak samo białe tylko że znacznie szersze i równiejsze i kurde jakoś wszyscy tak strasznie wolno jezdżą przecież 120 km/h to wcale nie jest szybko. całe szczęście że szybko przyszło opamiętanie i zwolniliśmy bo pewnie ta wycieczka skończyłaby się jakimś poważnym dzwonem. o kurczę ale się rozpisałem. na koniec powtórzę za pawłem do tego że obecnie nie boję się na ośnieżonej drodze rozwijac prędkości powyżej 120 i 140 km/h dochodziłem podobnie jak i on przez ponad 10 lat zaliczajac po drodze kilka kjs i regularne treningi z ludźmi zawodowo jeżdżącymi w rajdach. obecnie też staram się jak tylko mogę trenować, szczególnie wtedy gdy śnieg spadnie. :D :D :D
  13. taaaaaaaa, w łodzi po paru browcach to nam sie percepcja poznawcza poprawi a tobie siła perswazji i elokwęcji a przechyły będziemy wtedy łapać takie że nam sie będą cholewki w butach zamykały
  14. michał, pomimo że powinienem się do Ciebie miło uśmiechać, co niniejszym robie :D :D :D , to jednak jest tak jak napisał paweł i ja torche wcześniej, że wiesz o kim nie wspomnę co by cię nie drażnić napisał to najsampierw, najpierw ruch kierownicą po to aby wytrącic układ z chwilowej równowagi dopiero w wyniku tego następuje przechył. ale jak jest Ci wygodniej żyć z tym że jest tak jak mówisz to niech i tak bedzie. przeciez chodzi nam o to by z jazdy czerpać przyjemność, jazda jest najważniejsza.
  15. michał, nic się nie stanie, znaczy moto położy się w zakręt w kierunku przeciwnym do "szarpnięcia". naprawdę, pomimo że bardzo mam małe doswiadczenie w jezdzie na moto, to akurat to przetrenowałem i jest tak jak pisał janusz. oczywiście wszystko ma jakieś granice to znaczy jakbym szarpnął poządnie starając się skręcić koło zapewne zakończyłbym efektowną glebą która przy prędkosci 90 km i powyzej na pewno była by ostatnią moją glebą. poza tym nie wydaje mi się możliwe aż tak radykalne skręcenie kierownicy przy dużej prędkosci-trzeba by mieś niezły power w łapskach.najciekawsze jest to,że według mnie i ty i janusz mówicie to samo, tylko że w jednym miejscu, nistety podstawowym sie rozmijacie, według mie jest tak jak napisał janusz najpierw skręt koła i w wyniku tego pochylenie sie moto. o ile się nie mylę to w którymś śm był na ten ten temat bardzo obszerny artykuł z rysunkami które pokazywały wektory sił działających na moto podczas jazdy. wydaje mi się że był to numer z zeszłego roku
  16. sidewinder czyzbys się zaczął zastanawiać nad ciemną stroną zycia 8O
  17. pawel, jak bardzo jest nieprzyjemnie???
  18. to witam cię SERDECZNIE :D :D :D
  19. nie rzuciłem tego w pizdu bo sprzęt był do dupy, z kolesia był kawał kutasa który krytki stanu technicznego swego sprzętu znieść nie mógł. kurs kosztował 700 plnów. to do q***y nędzy mam prawo wymagać żeby sprzęt był bezpieczny. a napewno o sprzecie na łysej tylnej gumie z przeskakującym łańcuchem nie można tego powiedzieć. w cywilizowanej nacji w życiu by mi się taka sytuacja nie przydażyła bo ten kolo nigdy by nie odważył się podstawić moto z takimi mankamentami do nauki jazdy. wcześniej oddałby cały majątek na trędowatych. na zachodzie za taki numer został by, w dobie panującego obecnie zagrożenia terrroryzmem, oskarżony o próbę zamachu na obywateli miasta po którym chciałby się poruszać kursant i do końca życia z za krat by nie wyszedł a ja bym był bardzo bogatym człowiekiem.(wiem wiem zaraz ktoś powie że sie za dużo filmów naoglądałem) prawo jazdy na moto przy posiadaniu prawa jazdy na samochód oraz w konfrontacji z tym czego uczą na kursie to DETAL !!!!!!! potrzebny do okazania się policajowi żeby się nie czepiał oraz zabezpieczenie własnych finansów w razie wypadku. w czym będę lepszy po otrzymaniu papiru zezwalającego mi oficjalnie prowadzić moto?? w znajomości przepisów? bzdura. od 16 lat jeżdżę samochodem po polskich drogach więcej zapomnieć się już nie da a chwilowa zwyżka wiedzy po zdaniu części teoretycznej może tylko mi zaszkodzić :lol: :lol:. a do czego mi jest potrzebna umiejętność robienia ósemki z prędkością 5 km na godzine, podczas próby wyprzedzania tira lub na szybko pokonywanym zakręcie? jazda bez odpowiedniego prawka bezmyślna???? raczej nierozsądna bo podczas jazdy myślę, stary , myślę tak że że.... antifog na szybie nie pomaga tak mnie czacha paruje od tego myślenia o tym co powiem policajowi jak mnie złapie... ps vx może trochę za osobiście potraktowałem twego posta w razie czego to wiesz browca stawiam.
  20. a no mam. najważniejszy to brak czasu. w lecie zacząłem robić prawko ale wk*** się na instruktora. opiszę to bo z perspektywy wydaje mi się to nawet zabawne. było tak jak byc powino czyli ja instruktor i honda 250. no i właśnie ta honda... była lekko mówiąc i delikatnie rzecz nazywając po imieniu dotknięta zębem czasu i wieloma niewprawnymi rękoma. ale pomyślałem co mi tam do kręcenia ósemek to wystarczy a na mieście też jakoś to będzie. no i zaczęło się, każdy wie co i jak. po dość krótkim czasie opanowałem bestję na ósemkach w stopniu mnie i instruktora zadowalojącym więc na miasto pojechaliśmy. na mieście okazało się że ząb czasu i rączki bardzo dotknęły łańcuch i zębatki hondy. podczas dynamiczniejszego ruszania z jedynki łańcuch przeskakiwał. pomyślałem sobie no nic trudno będę mniej dynamicznie ruszał ale po jekiś dwóch godzinach jazdy sprawa przeskakiwania zaczęła się przesówać w górę wraz z kolejnymi biegami no i zaczęło być to denerwujące. no bo jak jeździć sprawnie gdy na dwójce i trójce przy przyśpieszaniu szarpie. na dodatek zaczęło kropić i instruktor powiedział że mamy natychmiast wracać na plac. się zdziwiłem bo mieliśmy jeszcze jeżdzić godzinę a że trochę mokro to nic. ale przestałem się dziwić gdy zobaczyłem oponę z tyłu... absolutny slik z dodatkami wystającego gdzieniegdzie kordu. instruktor wysiadł i zapytał mnie dlaczego tak mało dynamicznie sie poruszałem? ja mu na to, że łańcuch zębatki itp. na to on że jest ździwiony itd. ja mu grzecznie że za dwa dni mamy następne dwie gosdzinki umówione i że fajnie by było gdyby moto było ok. po dwóch dnaich jestem na miejscu moto stoi ale zamiast instruktora jest jego brat i coś tam przy moto dłubie, ja szybko wkładam kask, kurtkę, pas nerkowy rękawiczki no i juz ubrany podchodzę do gościa i pytam gdzie instruktor a on że dzisiaj z nim mam jeździć i pyta się mnie czy na miasto mamy jechać bo on wolałby plac bo moto szarpie łańcuchem. no to ja wtedyy że jak to że miało być zrobione, że ósemki to już trzaskam a na mieście się za dobrze nie czuję i wolę tam potrenować i nie mam zamiaru spędzić dwóch godzin na kręceniu ósemek. na odchodnym powiedziałem co by do mnie zadzwonili jak moto naprawią. q*** wiąc pod nosem zabrałem się abarot do samochodu i pojechałem do pracy. za dwa dni telefon że moto ok i że możemy się umówić. ustalamy termin , przyjeżdżam witam się ubieram w kask itd... siadam na moto odpalam no i słyszę że przed wyjazdem na miasto mam wykręcic pięć ósemek jak wykręcę to pojedziemy. dobra, se myślę, machnę i po sprawie. rundka honorowa wokół placu co by się na moto lepiej usadzić i najazd na ósemkę. i tu ździwko moto jakoś szybciej idzie czy co? uczyłem sie jazdy ósemek techniką bez gazu i sprzęgła na wolnych obrotach. walę pierwszą ósemkę i to ze dwa razy, kolejną tak samo i następne też. q***wa co jest???!! instruktor stoi obok z jakimś swoim kolesiem i patrzą się na moją walkę uśmiechając się pod nosem. no i dotarło do mnie: dwa dni temu na odchodnym powiedziałem że kręcenie ósemek mnie nie jara,że umiem. to kolo udowodnił mi że nie umiem. popatrzyłem sie na obrotomierz a tam na domkniętym gazie stoi 1900 2000 obrotów no i wszystko stało się jasne. całe dwie godziny walczyłem z ósemkami waląc jedną po drugiej do momentu gdy nie opanowałem z techniki pomagania sobie sprzegłem ale i tak chyba nie udało mi się zrobić pełnych egzaminacyjnych pięciu ósemek. na odchdnym kolo z troską w głosie mi mówi że zostało nam jeszcze trzy godziny a te ósemki to mnie nie zabardzo wychodzą i jak to ze mną będzie?? jak to jak to będzie dobrze będzie- powiedziałem i nie żegnając się pojechałem do pracy. od tamtej pory się u pana nie pokazałem bo pomyślałem że nikt nie będzie ze mnie w biały dzień wała robił i do tego za moje pieniądze. za kurs płaciłem w ratach pierwsza 70% druga 30%. wyjeżdziłem 7 godzin z 10 zostały 3 to.. see you guy. zniechęciło mnie to do robienia prawa. następne podejście robię na wiosnę i to nie w warszawie tylko w siedlcach. teraz z perspektywy to najbardziej dziwi mnie to że mu się chciało. ps zapomniałem dodac. tego samego dznia na tym samym moto u tego samego instruktora szkolił sie mój kolega z pracy. zapytałem się go czy nie miał problemu z zaszybkim moto a on na to że nie że właśnie było takie bardzo zdychające....
  21. ... ponadto nie powinnismy tolerowac pseudo motocyklistow ktorzy jezdza bez prawka bo sa zakałą naszego towarzystwa. jezdza a nie wiedza jak sie maja zachowywac - to skonczone debile (mam na mysli jazde po miescie , bo po wsi to spoko i nawet zachecam ) czy nie widzą tego co sie dzieje w naszych miastach gdzie kazdy kierowca to potencjalny zabojca ? pozostawiam pod rozwage i pozdrawiam... witam cie też, czy serdecznie to się zaraz okaże, pisząc o tych co jeżdżą bez prawka mam nadzieję że miałeś na myśli tych co nie posiadają prawka wcale czyli na samochód też. widzisz, ja zaliczam się do tych co samochód owszem, ale na moto jeszcze nie. nazwałbym się ryzykantem i to tylko dlatego że ryzykuję mandat, odroczkę i odpowiedzialność finansową za szkody poczynione w wyniku spowodowania wypadku podczas kierowania pojazdem mechanicznym bez stosownych uprwanień. ale ne debilem. więc proszę cię o określenie kogo miałeś na myśli.
  22. zgodnie z tym co napisałem w moim ostatnim post -cie do najbliższy łikendzik. proponuję omówić temat dogłębniej tutaj. szczególnie liczę na wypowiedź janusza i innych doświadczonych riders-ów
  23. dawaj człowieku dalej, u mnie temat bardzo gorący bo się właśnie zmotoniłem a muszę i mam dla kogo żyć poruszać się... słowem zarabiać kassę. dawaj!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...