Skocz do zawartości

grizzli

Forumowicze
  • Postów

    3585
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    54

Treść opublikowana przez grizzli

  1. To, że auto proste, wcale nie musi oznaczać, że diagnoza i naprawa będzie łatwa. Miałem kiedyś stare volvo na warsztacie, w którym pęknięcie w głowicy otwierało się tylko przy wyższej temperaturze silnika. Szlifierz do tego w końcu doszedł, ale nerwów i wydanej kasy było sporo. Takie kwiatki co jakiś czas się trafiają i to nie jest nic dziwnego. I trudno tu winić mechanika, bo nikt rentgena w oczach nie ma. Nie byłbym do końca taki pewien z powodów podanych wyżej. Znam kozaków-mechaników, którzy klękali przy pozornie prostych sprawach (mimo,że robili wszystko zgodnie ze sztuką), a tematu nigdy nikt nie rozgryzł. Uwierzcie, ale ten zawód potrafi nauczyć pokory największego cwaniaka. :)
  2. Karol był customem, Arniego nie będzie, bo ma wyjazd, a Lechu to nasz kumpel z Poznania, chciał być poprzednio, ale miał wyjazd. Zgadza się, znam go ćwierć wieku :) Albo ciut dłużej :)
  3. 1.Monter 2.Diabeł 3.Grizzli 4.Karol 5. Jerzyk 6. Croowab 7. Lechu (ode mnie i Karola)
  4. Odsyłam to tematu "ku*wa, szanujmy się chociaż trochę" w dziale przy piwie.
  5. Obojętnie, jakich pierdól byś na rozmowie kwalifikacyjej nie naopowiadał, to i tak funkcję krojczego dostaniesz, bo jak byśmy się z Diabełkiem zbuntowali, to by żarli surowe jajca zagryzając kiełbasą z metra :biggrin: Przecież oni nawet wodę na herbatę przypalą... :banghead: Więc nigdy nie mów nigdy... :biggrin: Bo polewać nie musisz, jako, że te patole piją z gwinta :laugh:
  6. Słabo, nie słabo, każdy mechanik w swojej karierze się na czymś wyjebał, do tego czasami na czymś bardzo prymitywnym. Życie takie...
  7. A na hondzie się wyjebał :biggrin: A gdzie pracuje ten mechanik, że taki dobry, jak takie silniki remontuje?
  8. Niech kroi, mnie się nigdy nie chce, ale zmuszacie, to kroję :biggrin:
  9. Mam w zasadzie ogarniętą sobotnią wycieczkę po bunkrach. Możemy iść na dzikusa, czyli nielegal, ale pewnie pobłądzimy i za dużo w tym stresie i po pijaku pamiętać nie będziemy, albo legal, czyli wycieczka z przewodnikiem, trasa godzinna lub dwugodzinna, jeśli nasze wątroby wytrzymają. Więc lepsze chyba to drugie. Trasa jest typowo turystyczna, można iść w japonkach, trzeba tylko wsadzić coś ciepłego na grzbiet, żeby dupy nie zmarzły, bo panuje tam mikroklimat i za ciepło na dole nie jest (prawie jak w kopalni), i zaopatrzyć się w latarkę. Koszt wycieczki to jakieś śrubki od głowy. Ponieważ przewodnik najprawdopodobniej będzie znajomym, więc bardzo proszę, abyście tym razem zachowywali się normalnie i nie zadawali chociaż przewodnikowi durnych pytań. Dziękuję za uwagę.
  10. Dobra, przemyślałem to i idę się napić. Nie za dużo, bo jutro rano jadę się przewietrzyć na moto i poćwiczyć slalomy oraz deptanie podnóżków. Może plac wniesie coś w moje motocyklowe życie (Hikor, żeby nie było, nie mówię tego złośliwie, tylko spróbuję tego chleba :) ). Ostatecznie człowiek cale życie się uczy, choć i tak ma świadomość, że durny umrze :biggrin: Tommo, w gruncie rzeczy to mam wrażenie, że rozmawiamy jednak o różnych rzeczach. Albo już ku*wa stary jestem i ciężko reformowalny.
  11. Tommo, jesteś z branży, to musisz wiedzieć, że nie możesz w aucie z manualną skrzynią biegów na zapiętym biegu i bez wciskania sprzęgla dać z całej siły w hamulec aż do zablokowania kół, bo przy dzisiejszych konstrukcjach niesie to ryzyko uszkodzenia silnika, sprzęgla (dwumasa aż zajęczy, jeśli jest, rzecz jasna), łap trzymających silnik i skrzynię (to wszystko elementy bardzo odchudzone). Chodzi też o rozrządy (dzisiaj łańcuchy mają czasem trzykrotnie krótsze interwały niż paski, mimo, że producent deklaruje coś innego). Z tego też powodu zapalanie na "zapych" powinno odbywać się z głową, bez szarpnięć, a Ty mu chcesz zafundować magaprzeciążenie za pomocą hamulca. Pomijam już kwestie skuteczności, bo to osobna bajka (z ktorą się i tak nie zgodzę). Sorry, ale to już jest jakiś techniczny bełkot. Chwilowe przyblokowania silnika, bo tak to rozumiem, potem znowu się kręci, potem znowu przyblokowanie (w rytm zadzialania abs)-czy Ty zdajesz sobie sprawę, co mu fundujesz? Że o dzialaniu wszelkich ukladow wspomagania związanych z pracą silnika już nie wspomnę. Ta teoria nie trzyma się kupy, bo tak to nie działa. Mówimy o hamowaniu awaryjnym- pedał hamulca w podlogę, sprzęgla w podlogę, abs (obojętnie, nowszy, starszy, najstarszy, czterokanalowy czy inny kutas) nie pozwala wprowadzić auta w poślizg i umożliwia ominięcie przeszkody-ot, cala filozofia. I na ch*j tu jeszcze jakąś teorię dorabiać. A kwestia, że automat nie ma pedalu sprzęgla i nie ma co wciskać-ku*wa, ja dyskutuję z fryzjerem, czy z gościem z branży. Tam "sprzęglo" też się wciska, ale nie robi tego kierowca. Obojętnie, w jakim typie automatu. Tak samo, jak kierowca nie zmienia tam biegu.
  12. ku*wa, Tommo, Ty na pewno jesteś diagnostą? Bo piszesz takie teorie, które moje motoryzacyjne postrzeganie świata wypie**ala w kosmos. A może ja się powinienem jednak dokształcić :banghead: O co tu chodzi, Ojcze Wielebny... A może to jakieś skróty myślowe i ja po prostu nie czaję?
  13. Tommo, wytrąciłeś mi wszystkie argumenty z ręki :biggrin:
  14. Niestety, Tommo, to raczej nie są pierdy do kwadratu. Zasada gwałtownego hamowania z systemem abs to kopnąć do oporu hamulec i wcisnąć sprzęgło, co zresztą jest do bólu logiczne.
  15. Nieprawda. Tylko we wspomaganiach elektrycznych, i to powyżej jakiegoś poziomu napięcia w układzie. W układach hydraulicznych pompa musi się kręcić, czyli silnik pracować.
  16. Myślę, że mimo wszystko więcej prawidłowych zachowań nabędę na ulicy. Co wydaje się logiczne, biorąc pod uwagę, że to ulica jest naszym naturalnym środowiskiem. Plac nigdy nie odzwierciedli sytuacji na drodze. Co z tego, że ominiesz na placu przeszkodę, skoro, już zapinając jedynkę wiesz, gdzie ona jest. Potraktuj plac ćwiczeń pomocniczo, ale nigdy bezkrytycznie nie wierz w nabyte na nim umiejętności. Ósemki, slalomy, nawroty, zrzucanie biegów przy hamowaniu awaryjnym-fajnie jest to mieć opanowane. Na placu. Ale spróbuj przenieść to na szybką jazdę motocyklem po drogach :) Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi :)
  17. Hikor, wiesz dlaczego, tak, jak na tym filmie, wy***erdalają się gniewni na miotłach? Bo mają wiele godzin spędzonych na placu, a za mało lat i kilometrów na ulicy. :)
  18. Hikor, wyluzuj, ja się śmieję z zupełnie czego innego. Jestem już długo na ulicy, zbierali mnie tylko dwa razy, pierwszy raz na shl 175, 34 lata temu, drugi raz na b12, 3 lata temu, przez moją zresztą lekkomyślność (co nauczyło mnie duuuużej pokory i szacunku do wynalazku zwanego motocyklem), wiek też już mam, powiedzmy, poważny, a i tak, bywa, fantazja ułańska czasami poniesie. Figur nigdy na placu nie ćwiczyłem, na torze butów nie zamykałem, a ilość startów i lądowań mi się zgadza, bo nawet jak sheblowalem za mocno na piachu przedni hampel (pierwszy raz) czy przepałowałem zakręt (drugi raz), to, na szczęście, do domu wróciłem o własnych siłach. Co było przede wszystkim zasługą dobrych ciuchów i kapci na nogach (może nie za pierwszym razem, bo to były czasy kasków made in Franek w garażu). Po prostu każdy ma swoją filozofię życiowo-jezdziecką. A moja, jak na razie, odpukać, całkiem przyzwoicie się sprawdza. Nikogo do niej, oczywiście, przekonywać nie zamierzam, ale co szkodzi poinformować o niej innych :biggrin:
  19. Ciekawe, ile biegów zdążył zrzucić? Może chociaż dobrze na placu ósemki kręcił...
  20. Hehe, ja nie miałem czasu nawet na to, żeby się ze strachu zes*ać. No właśnie, schematy. Tyle, że na ulicy ich nie ma. Choć to prawda, że właściwie wyćwiczone w czasie długotrwałych treningów określone, prawidłowe zachowania z pewnością nie raz uratują dupę przed kostuchą. Bo je instynktownie przeniesiemy na drogę. Jeśli mamy do tego określone predyspozycje. To tak jak ze śpiewakiem. Jeden śpiewa, bo ma dar, a drugi, choć będzie sto lat ćwiczył, i tak ładnie śpiewać nie będzie. W moim odczuciu najważniejsza na drodze jest umiejętność obserwacji, wyciągania właściwych wniosków i zdolność przewidywania zachowań innych. A to da się wyćwiczyć nie suchym treningiem, ale ilością przejechanych kilometrów. Ja na ulicy nie potrzebuję do bezpiecznej jazdy umiejętności kręcenia różnych figur, tylko wyuczonego jak najbardziej efektywnego hamowania na różnych nawierzchniach i utrzymania moto w pionie w sytuacji zagrożenia, oraz umiejętności ominięcia przeszkody w sytuacji, gdy stwierdzę, że jadąc na wprost w nią przypierdolę. Bo resztę, tę nieprzewidywalną, i tak dopisze życie :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...