Skocz do zawartości

Tony Cash

Forumowicze
  • Postów

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Tony Cash

  • Urodziny 09/01/1976

Informacje profilowe

  • Lubię
    motocykle, nurkowanie, informatyka, tylnionapędowe auta, fotografia, narty
  • Skąd
    Poznań

Osobiste

  • Motocykl
    zrx1100
  • Płeć
    Mężczyzna

Metody kontaktu

  • Gadu-Gadu
    3206725
  • Telefon
    502077048
  • Strona www
    http://www.tony.cash.prv.pl

Osiągnięcia Tony Cash

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. Witam! Może lekko zOffTopuję, ale... ubezpieczenie w "DAS"-ie to tylko 140zł rocznie za motocykl. Ja wykupiłem po tym, jak mój znajomy, podczas rajdu (turystycznego) miał wypadek, w którym zginęła jego pasażerka, a on sam nieźle się potrzaskał. Sprawca wypadku, kierowca ciężarówki usiłował zrzucić całą winę na kierowcę motocykla... Obym nigdy z owego ubezpieczenia nie musiał korzystać, czego i Wam życzę. -- Pozdrawiam Tony
  2. Heloł! Pierwsze moto - cbx650e z 1984 roku - na liczniku 18tys, ale że licznik 5-cyfrowy, stawiam na 118tys km. Jak sprzedałem miała 140tys km. Wymieniłem tylko tylni laczek i aku. Kupił koleś z bydzi, którego później miałem okazję spotkać - przelatał 2 sezony bez inwestycji (poza dzwonem). Potem xjr prawie nowa, zzr1100 na bank kręcony, zephyr cholera wie, obecne moto kupione w lutym, z przebiegiem 38tys, obecnie 45tys. Pozdrawiam Tony
  3. Heloł! Ja z kolei polecę Ci CBX650E, znany też jako CB650 nighthawk. Hydraulika zaworów, wał kardana, po prostu motocykl bezobsługowy. Przelatałem nim jakieś 20.000km bez żadnej awarii, jedyne inwestycje to zakup nowej tylniej opony oraz akumulatora. Jak to wygląda można obejrzeć tu: http://www.bikepics.com/members/tonycash/84cbx650/ Bardzo duże nie jest, ale dość spore i ciężkie ;) Jak dziś oglądam na zdjęciach przednie zawieszenie, to wielkość tarcz hamulcowych budzi moją wesołość (choć nawet legendarna cbx1000 z 6cyl. silnikiem nie miała większych). Pozdrawiam Tony
  4. Heloł! Znajomy sprzedaje VFR w doskonałym stanie, motocykl znany od kilku sezonów, właściciel pewny. Tyle że to VFR 750 z 1995 roku. Nie wiem czy sprzęt z tego rocznika Cię interesuje, jeśli jednak tak, to proszę o e-mail na adres [email protected] . Pozdrawiam
  5. Heloł! Ech, panowie... pijanych kierowców zawsze będzie u nas dużo, całkiem jak u ruskich. Kwestia mentalności, ciężko to zmienić, gdy "tradycja" jazdy do domu "po kolejce, może dwóch, nie więcej jak trzech"przechodzi z pokolenia na pokolenie. Myślę że każdy z nas zna kogoś, kto jechał kiedyś na bani, albo komu zabrano prawko z tego powodu. Ja znam conajmniej kilku. Większości szok w postaci sądu, odebrania prawa jazdy i wyroku w zawieszeniu wystarcza, ale niestety nie wszystkim. A co do granicy 0,2 promila - ja uznaje ją jako granice bezpieczną dla mnie i mojego prawa jazdy kiedy np. na imprezie motocyklowej piję biwo bezalkoholowe (które w rzeczywistości może mieć do 0,5% alkoholu - musiałbym wypić ich chyba z 10 żeby przekroczyć ową granicę 0,2 promila), oraz na tzw. "syndrom dnia wczorajszego" - tyle że tu już trzeba uważać. Znałem "zawodników", którzy nazajutrz mieli ponad promil :biggrin: Pozdrawiam
  6. Heloł! Ja kiedyś często pożyczałem xj600 od mojej dziewczyny, zwłaszcza w sezonie 2003 kiedy panewki w mojej ówczesnej kawie wzięły się i przytarły. Miałem okazję jeździć też na kilku innych motocyklach, pożyczonych od kolegów. Przestałem po glebie spowodowanej przez wtargnięcie pieszej w niedozwolonym miejscu. Rozwaliłem jej motocykl i przy okazji siebie, a wszystko przez jeden prosty fakt - mój motocykl hamuje inaczej. Po za tym miałem torowe opony, nieco bardziej przyczepne niż szosowe, w które wyposażona była xj-ta. Zablokowanie przodu w mojej maszynie było dużo trudniejsze, za mocno sklamkowałem i gleba... Od tej pory mam uszkodzoną psychikę i na cudze motocykle nie wsiadam. Pozdrawiam
  7. Heloł! W skrócie, jest to ubezpieczenie ochrony prawnej, w przypadku gdy sprawy mają się źle, np. jesteś sprawcą poważnego wypadku i ktoś pozwie Cię o odszkodowanie, kiedy ubezpieczyciel nie chce wypłacic odszkodowania za rozbity lub skradziony pojazd, kiedy chcesz pozwać sprawcę wypadku w którym ucierpiałeś, itp. Wariantów jest sporo. Das zatrudnia prawników którzy reprezentują Cię podczas czynności procesowych, pokrywając koszty do 15000zł w kraju i do 30000zł poza. Kosztuje to następująco: na samochód 240zł rocznie (ochrona prawna obejmuje wtedy kierowcę i wszystkich pasażerów), na motocykl chyba 115zł (również kierowca i pasażer), natomiast można jeszcze wykupić ubezpieczenie "na osobę" - wtedy ochrona prawna obejmuje kierowcę w przypadku kiedy prowadzi pojazd nie należący do niego (czyli np. firmówkę). Ten wariant kosztuje 140zł. Ja wykupiłem sobie "na osobę" (bardzo dużo jeżdżę służbowo autem firmowym), oraz na motocykl (biorąc dwie opcje dostałem nawet jakąś żniżkę). Więcej szczegółów www.das.pl . Pozdrawiam
  8. Heloł! alalala333: szukasz powodu by odpuścić sobie motocykle ?? Bo tak to niestety wygląda. Możesz stanąc na rzęsach, jeździć megabezpiecznie, a zawsze trafi się jakiś kierowca auta, który zajedzie Ci drogę, itp. Problem polega na tym, że zarażonych chorobą motocyklową nigdzie nie leczą, więc jeśli ktoś zachoruje, to już najczęściej nie ma odwrotu :crossy:
  9. Heloł! Hmmm, to chyba normalne ?? Kogo bym nie brał jako pasażera dostaje moją starą kurtalę motocyklową, oraz rękawicieski, o garnku nie wspomnę... Nie wiem dlaczego, ale większość np. hamerykańskich stuntmanów walą tricki w dresikach, bez rękawic, itp. Ja nie łapię, może to taka moda tam ?? Pozdrawiam
  10. Heloł! A pomyśleć, że moja druga połówka miała po xj-cie kupić właśnie er wykrzyknik i to w takim szaro-srebrno-czarnym malowaniu... Pewnie po tym zakupie zdjęcia jej szlifów bym wrzucał na forum, całe szczeście dała się przekonac do czegoś bardziej przyjaznego :crossy: Pozdrawiam
  11. Heloł! Latem 2004 roku zaliczyłem szlifa. Jadę sobie lajtowo przez ustkę, całe szczęście poranek był dosyć chłodny, więc wbiłem się w pełen szpej motocyklowy (tydzień wcześniej było ponad 30 stopni i jeździłem, o zgrozo, w t-shircie i jeansach, całe szczęście jakieś 30~40 km/h). Zza autobusu stojącego na lewym poboczu wyłazi kaszalot - głupie, bezmózgie, stare babsko. Oczywiście pakuje mi się prosto pod koła, w miejscu niedozwolonym, nie patrząc w ogóle na boki. Być może gdybym jechał własnym sprzętem dałbym radę, może nie, grunt że jadę xj-tą mojej dziewcztyny, klamkuję tak jak na mojej kawie (odruch - kawa ma torowe opony), łapię uślizg przodu, bo xj-tka ma zwykłe szosowe gumy, gleba. Kaszalot oczywiście daje nogę, ja mam szczęście bo wyglebiłem się prosto pod posterunkiem policji, przed którym stało dwóch policjantów, widzących całą akcję. Jeden biegnie do mnie, pomaga podnieść motocykl, drugi pociska za babsztylem. Jest też świadek - ludek jadący seicento. Jestem bardzo zdenerwowany, ręka mnie boli, ale chyba bardziej zestresowałem się faktem rozwalenia nieswojego motocykla :/ Ściągają mnie na posterunek, babsztyla, kolesia z seicento. W alkomat dmucham tylko ja :/ Babsztyl okazuje się być z wrocławia i nie przyznaje sie do winy. Koles z seja potwierdza moją wersję. Później zaczynam się trząść i tracić przytomność (jak adrenalina puściła, to po prostu odjechałem z bólu), więc proszę o karetkę, karetka przyjeżdża (pomijam że wożą mnie od stacji pogotowia do przychodni rejonowej i **uj wie gdzie jeszcze, nigdzie nie chcą mnie przyjąć - piątek ok. 16, przecież weekend się rozpoczyna, w końcu ląduję w szpitalu w słupsku). Tam robią mi zdjęcie i diagnoza - rozerwanie więzozrostu wraz z przemieszczeniem. Rękę ładują na temblak wykonany z kawałka szmaty i kop w dupę. Wychodzę na ulicę i gdyby nie fakt że przyjeżdża po mnie dziewczyna autem, to chyba musiałbym łapać stopa do poznania. Wracamy do ustki po motocykl, na posterunku dowiaduję się że babsztyl, owszem, dostał mandat za przechodzenie przez ulicę w niedozwolonym miejscu, ale ja nie mam żadnego prawa do odszkodowania, bo... nie zachowałem odpowiedniej prędkości do warunków. Ręcę mi opadły (a właściwie ręka, bo druga wciąz wisiała na kawałku szmaty). Rezultat: dwie operacje, dwa miesiące wycięte z życiorysu, moto naprawione z AC. Babsztyl wykpił się 200 złotowym mandatem. Dziękuję za taką sprawiedliwość. Obecnie mam ubezpieczenie w DAS-ie i każdego sprawcę wypadku będę skarżył na wielotysięczne odszkodowania. Polecam - ubezpieczenie ochrony prawnej na motocykl tylko 140zł na rok. Pozdrawiam
  12. Heloł! Kiedy miałem 17 lat, świeżo po prawku, przepałowałem i skasowałem fiata 126p. 4 lata później dachowałem renówką - kasacja. Nigdy poza ogólnymi potłuczeniami nic mi się nie stało. Mniejsza o szczegóły obu wypadków - młodzieńcza brawura połączona z brakiem doświadczenia i kiepskimi warunkami drogowymi. Dlatego ja również się cieszę że pierwszy motocykl kupiłem mając 24 lata... Trochę już tego oleju w głowie było, może niewiele, ale na pewno więcej niż gdy miałem te 17 czy 18 lat. Nie bez znaczenia jest też fakt, że zanim rozpocząłem swą motocyklową przygodę, zdążyłem pochować kolegę, który w ekipie był znanym "ścigantem". Do świeżo zakupionej, wiekowej hondy podchodziłem z dużym respektem. I co ciekawe, krzywdę zrobiłem sobie dopiero parę sezonów później, kiedy wydawało mi się, że już umiem jeździć. Obecnie jeżdżę wolniej, spokojniej i bardziej zachowawczo niż parę latek temu gdy zaczynałem jeździć... Normalnie tetryczeję :crossy: Żeby nie było że offtopuję... Dzisiaj, nasz preclowy kolega Mortek miał bliskie spotkanie z golfem. Zacytuję może wypowiedź innego kolegi, który usłyszał ją z pierwszej ręki: "Bylo tak: Mortek jechal sobie lajtowo z Rogalinka do Sremu i jadacy z naprzeciwka Golf zaczal nagle zmierzac w kierunku lewego pobocza i Mortek juz nie dal rady i swoja prawa strona wjechal w jego lewe tylne kolo. W efekcie Mortek jest o tyle szczesciarzem, ze ma zlamane kosci (piszczelowa i strzalkowa) nogi prawej. I to z obrazen jest wszystko. Niestety ma pecha bo jest to zlamanie otwarte z przemieszczeniem i odlamkami, tak, ze na razie lezy na wyciagu nawet nie zagipsowany. Byc moze jutro bedzie przewozony do Poznania, ale to nie wiadomo. Mowi, ze dobrze, ze byl ubrany w anzug motocyklowy, bo byloby gorzej. Na miejscu byla Policja, wszystko spisala, winnego uznali goscia w Golfie." Byliśmy dziś z ekipą go odwiedzić. Nie ukrywam że jak usłyszałem "otwarte złamanie" to ciarki przeszły mi po plecach, ale Mortek zachowuje dobry nastrój i jak na sytuację w której się znalazł trzyma się doskonale. Smutne to, że znów winien ślepy kierowca wioskowego golfa. Smutne że młody chłopak spędzi sezon w gipsach i szpitalach... Uważajmy na siebie. Jeszcze jedno: Mortek miał na sobie m.in. konkretne, porządne buty motocyklowe. Z jego wypowiedzi wywnioskowałem, że tylko dzięki nim nie ma zgruchotanej nogi w kostce. -- Pozdrawiam
  13. Heloł! Kolega trafił w sedno. Nawet GS500 za 4000zł będzie raczej zmęczonym motocyklem. Wbrew pozorom znaleźć jakikolwiek motocykl o pojemności pow. 400 w miarę dobrym stanie będzie ciężko. 99% sprzętów za te pieniądze to mniej lub bardziej zakatowane padaki. --> Jaki: Ciuchy i kask już masz ?? Pozdrawiam
  14. Heloł! Diversion - 61KM, B4 - 50KM, GS500 - 45KM, ER5 - 50KM. Jak sam widzisz, XJ600 najmocniejsza z wymienionych przez Ciebie motocykli. 61 kucy niby nie wydaje się dużo, ale sprzęcik fajnie się zbiera i osiąga 180 km/h bez większych problemów, maksymalna prędkość to 195 - osobiście testowane przeze mnie na motocyklu mojej dziewczyny - XJ600S z 2000 roku. A Eskimosa z HRG polecam - już nie raz służył mi swoją wiedzą jako ekspert/wykrywacz min :crossy: Pozdrawiam
  15. Bierz CBF500 - nie powinnaś mieć problemów, mimo że waży owe 184kg. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...