Skocz do zawartości

jak hamowac?


Rekomendowane odpowiedzi

;)

Jeszcze jedno na temat hamowania z redukcją. [...]

Andrzej

 

noo... to nie było takie poważne hamowanie awaryjne jak miałeś czas miąchać biegami :buttrock: , choć zgadzam się że wiele razy można tak robić w lżejszych sytuacjach jak ma się to dobrze opanowane.

 

w sytuacjach ekstremalnych po prostu nie ma na to czasu.

s*am na polityczną poprawność

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem okazuje się że jest na to czas...

 

Wczoraj jechałem do domu po wieczornej przejażdżce... zaczynało kropić pomalutku z nieba ale na drodze nie było jeszcze nic mokro bo drzewa nad drogą zbierały na siebie pierwszą wodę.. jechałem z "plecaczkiem" prostą drogą w granicach 140 km/h. Wyjechałem pod niewielką górkę gdzie zobaczyłem kolumnę 3 samochodów jadących w moim kierunku, ale byli jeszcze dość daleko. Nagle ostatni gość wyskoczył na mój pas i zaczyna wyprzedzać... Przełączyłem na długie i położyłem dwa palce na klamkę... koleś dalej wyprzedza jest coraz bliżej... zacząłem delikatnie hamować ale było coraz bliżej, a droga była już zroszona czyli maksymalna śliskość lekko nawilgotniałego pyłu na asfalcie... przycisnąłem mocniej hamulce że zaczęło trochę mną z tyłu rzucać bo droga była łatana i jak zawsze samą śliską smołą a nie porządnym asfaltem..na szczęście nie znacznie więc odpuściłem tył i delikatnie redukując zwolniłem na tyle że przeszliśmy koło siebie na zapałki gdzie prawie zjechałem z drogi żeby się udało...

 

Jakbym hamował mocniej to zatańczył bym po drodze... uznałem że tylko spokój mnie uratuje i spokojne zmniejszanie prędkości...

 

czasem hamować w takiej sytuacji nie można gwałtownie i wtedy jedyny ratunek w hamowaniu silnikiem...

 

ale tak jak piszę.. wszystko zależy od sytuacji - może ktoś inny by to zrobił inaczej, ja zrobiłem tak i wiem że jakbym hamował ostro to nie wyszedłbym z tego cało a już napewno motocykl by nie wyszedł...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest kwestia czasu. Tylko odruchów. Jak cię czegoś nie wyuczy aby było instynktowne to w stresie stać go tylko na wciśnięcie hamulca i tępe wpatrywanie się w zbliżającą się przeszkodę, zamiast szukać jakiegoś miejsca do ucieczki przed przeszkodą i redukować biegi bo przy 50 km/h mój motocykl na 6-tym biegu nie za bardzo chce jechać.

Ja jeżdżę praktycznie tylko po Warszawie załatwiając różne sprawy ( ~1500km miesięcznie), rzadko zdarza mi się jechać ze stał prędkością. Cały czas gaz albo hamulec i z racji wielkości silnika permanentne mieszanie biegami. Na początku faktycznie o wszystkim musiałem myśleć, często o jakimś elemencie zapominałem ale ostatnio zauważyłem u siebie, że samo odpuszczenie gazu powoduje że się spinam na podnóżkach ręce się luzują a kolana gniotą zbiornik. Zaczyna się to robić jak oddychanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewam się że nie odzyskuje.

 

Chodzi mi o to że gdyby odzyskała w wyniku dohamowania przodem to chyba byłby highside zgodnie z moją wiedzą.

A moim skromnym zdaniem kolega ma rację - blokujemy tył żeby nie odzyskał przyczepności (unikając highside) i jednocześnie prostując motocykl dohamowujemy przodem.

Jak wyobrażasz sobie jadąc na łuku i ze zblokowanym tylnym kołem wyprostować moto by hamować przednim na maxa?

Wyprostowanie moto jest wtedy niemożliwe, przynajmniej dla mnie. Musi tylne koło złapać przyczepność, bym mógł wyprostować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to właśnie niektórzy zrozumieli już że należy po prostu wcisnąć klamę sprzęgła i heblować.

 

Mimo wszystko nadal będę się upierał, że nie na raz, tylko najpierw hamulce a potem klamka sprzęgła.

Tak jest bezpieczniej. To się i tak dzieje bardzo szybko, chodzi o sekwencję działania.

Najważniejsza jest uwaga a potem sam proces hamowania, nie wciśnięcie sprzęgła może stać się groźne dopiero później, gdy zbliżymy się do granicy przyczepności, lub zejdziemy za bardzo z obrotów.

 

Po to by o tym nie myśleć i nie zawracać sobie głowy, wystarczy tylko wypracować sobie sekwencję działania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to właśnie niektórzy zrozumieli już że należy po prostu wcisnąć klamę sprzęgła i heblować. Ja bym wam jeszcze doradził, że jeśłi jesteście w łuku i jest miejsce żeby wyprostowac motocykl to warto to zrobić.

...

 

Podobnie, zreszta, w samochodzie. Jadac po drodze, przepraszam za wyrazenie, publicznej, nawet szybciej, zawsze sie ma, lub powinno miec, zapas bezpieczenstwa. W razie koniecznosci mozna i nalezy go wykorzystac. Wejdzie sie w zakret po tym samym, prawie, luku, ale z mniejsza predkoscia. Zwlaszcza w zimie zamiast zakrecic baczka mozna skrecic i zostac na drodze. Tak off topic, choc nie do konca.

 

Jak sprawdzalem ile zajmuje mi zatrzymanie sie ze 100 to tak, prawde mowiac, to hebel i sprzeglo, biegi hurtem w dol i tak niespecjalnie sobie wyobrazam redukcji tak zeby dohamowac silnikiem. Zwlaszcza, ze jak wciskam hamulec tak zeby sie zatrzymac jak najszybciej to tak dosyc bele jak sie operuje gazem. I predzej mi wyjdzie przyspieszanie przy hamowaniu niz pomoc silnikiem. No ale moze mozna i kwestia sie nauczyc. Wydaje mi sie takze, ze hamowanie przodem na tym ucierpi bo sam sobie bede przeszkadzal. Poza tym hamulec tylny latwiej kontrolowac i odpuscic, jak juz. No i kwestia, o ktorej pisal Bert. Jak sie sam wpakuje w sytuacje kiedy w za krotkim czasie bede musial pamietac o pilnowaniu uslizgu przodu i tylu i wysprzeglic czy poprawic tylnym i silnik mi gasnie to sie zapetle i niczego nie zrobie porzadnie.

Poczekam co napisze Tomek Kulik.

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie niektórzy z was poruszają na prawdę dziwne i nie zrozumiałe kwestie, oraz znajdują do tego bardzo indywidualne/oryginalne uzasadnienia.

 

Po 1

 

hamujemy awaryjnie w sytuacji realnego i nagłego zagrożenia na drodze. 95% tego typu hamowań kończy się zatrzymaniem motocykla, pozostałe 5% to sytuacje gdy udało nam się wyhamować wcześniej i możemy spokojnie ominąć przeszkodę. Przypadki gdzie mamy miejsce i chwilę na dodatkowy unik/manewr omijania, przy założeniu, że nie jesteśmy w stanie wyhamować przed przeszkodą są sporadyczne, o ile istnieją.

 

Po 2

 

skoro mamy hamulec tylni w motocyklu, to czy rzeczywiście, jeżeli hamujemy na granicy przyczepności przodem i tyłem, redukcja/bądź dodatkowe hamowanie silnikiem jeszcze jest w stanie coś poprawić?

 

Ja uważam, że nie. Przy awaryjnym hamowaniu osobiście wciskam sprzęgło, z lekkim około 0,5 – 1 s opóźnieniem w stosunku do hebla przedniego. Nie zauważyłem, żadnego pływania motocykla i podobnych zjawisk. Może takie rzeczy występują gdy hamujemy tylko przodem, bez tyłu.

 

Rzeczy które omówiłem oczywiście nie dotyczą tych z nas którzy w ciągu 3-4 sekundowego hamowania są w stanie zejść z 5/6 biegu na 2 jednocześnie kontrolując wszystko w 100%, robiąc przegazówki i odpuszczając tylny hebel w sytuacji gdy w wyniku redukcji poprawiło się hamowanie silnikiem na tylnym kole.

 

Fakty są takie, że prawdopodobnie połowa z nas nawet po 10 latach na motocyklu nie będzie w stanie tego zrobić płynnie i w 100% bezpiecznie, a w chwili obecnej takie cuda potrafi może 3 – 5 % z nas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam jak trenowalem awaryjne hamowanie to po wielu probach uznalem ze jednym z najlepszych sposobow jest hamowanie impulsowe. Naciskasz hebel przedni na maxa( pozwalam na jakies 0,5 sekundowy uslizg kola) puszczam i jak kolo zaczyna lapac przyczepnosc to naciskam jeszcze raz i tak az do zatrzymania. lekko nosi na boki, ale latwe jest to do opanowania. Ale nigdy nie probowalem takiego hamowania powyzej 80km/h, znaczy moze probowalem, ale ni udawalo sie przez mase wirujacego kola, ktorego nie jest tak latwo zblokowac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a może hamować pulsacyjnie ? wyczytałem to w książce "Jeżdżę motocyklem MZ"

 

chłopaki, wybijcie to sobie z głowy. ręka to nie przekaźnik abs.

 

Arthas89 - i słusznie! nie próbuj tego nigdy powyżej 80km/h bo nie będziemy mieli przyjemności więcej czytać Twoich postów.

 

ps.

uff...

chyba bedzie trzeba poprosić adminów o przyklejenie zamkniętego, krótkiego tematu 'jak hamować', bo choć tyle razy juz było jak należy hamować to wciąż i wciąż powracają różne makabryczne pomysły.

s*am na polityczną poprawność

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

noo... to nie było takie poważne hamowanie awaryjne jak miałeś czas miąchać biegami :) , choć zgadzam się że wiele razy można tak robić w lżejszych sytuacjach jak ma się to dobrze opanowane.

w sytuacjach ekstremalnych po prostu nie ma na to czasu.

 

A ja powiem g... prawda.

 

Wróciłam.. w 3 dni przejechałam jakieś 1300 kilosów. W miedzyczasie zmieniłam oponki, ale luzik - przed szalenstwami porządnie je dotarłam :(

 

Na całe szczęście potrzebę (a przy tym okazję) ostrego hamowania tak, coby trzeba się zatrzymać miałam jedną.

Jechałam co prawda ponad setkę, bo jakieś 130.

Mając w głowie niezły burdel (albo i porządek) po kilku godzinach szkolenia przez cudownie znających tajniki jazdy instruktorów pro-motoru (i tu: Robertowi: wielkie dzięki za uświadomienie mi, że nie umiałam hamować - ćwiczyłam całą drogę :( , Tomciowi i Pawlusowi: gigant thx za naukę jak spokojnie zmieniać biegi z przegazówką nie strzelając ze sprzęgła)

w sytuacji nagłej zachowałam się jak najbardziej instynktownie, starając zachować przy tym maximum trzeźwego myślenia:

;) Hebel przód, ale nie gwałtownie, przegazówka i redukcja - nie przerywając heblowania wykorzystanie hamowania silnikiem - genialnie zwalnia moto, a do tego tylny hamulec - na dokładkę, z umiarem i też nie od razu do końca... Co jeszcze? No to co mi wbijał Robert do łba - stopy w podnóżki, kolana w bak, plecy do tyłu i nie opieramy się na kierze - znaczy się pozycja... właściwie zrobiłam to wszystko 'naraz'...

I co z tego wyszło? Jakieś 6 sekund od 130 do 0... Przerażające... A jeszcze potworniejsze jest to, że dystans pokonany od momentu zakumania, że trzeba się zatrzymać do momentu stopu, swoją długością przerósł najczarniejsze scenariusze... :wink:

Moje gigant szczęście, że musiałam się zatrzymać, bo zmieniło się światło na czerwone, a nie 'bo wyrósł mi nagle jakiś blaszny potwór przed nosem' albo 'zaatakował mnie blond monstrum w swojej mechanicznej konserwie' :o

Ludzie.. jeżdżę wolniej :(

 

Tomuś... Oświeć nas proszę, jakiż to jest ten Twój szatański plan?

Jak zwykle - żądnam wiedzy i chętnie pochłonę tą, ktorą się z nami podzielisz :wink:

Edytowane przez MeDeViLL
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

elo

 

ja mam parę uwag:

 

1. bylo o wciskaniu klamki na maksa i puszczaniu - kiedy kolo sie blokuje. OK, ale puszczamy nie do konca, a tylko poluzniamy klamke odrobine. Bo: zanim uklad hamulcowy bedzie gotowy do hamowania, musi wzrosnac w nim cisnienie - a na to potrzebny jest czas (1 s). To przy okazji jest powod do tego, zeby nie wciskac klamki nagle (bo wtedy kolo sie szybko blokuje i jest dupa, a nie hamowanie), lecz plynnie, stopniowo. TYm samym skladamy przedni zawias i opona zaczyna byc wlasciwie dociskana do podloza.

I teraz, jezeli chcemy hamowac "impulsowo", czy "pulsacyjnie", to jesli po zablokowaniu kola puscimy klamke zupelnie, zafundujemy sobie kolejna sekunde straty w hamowaniu (bo znowu musimy przygotowac heble).

 

2. wcisniecie sprzegla przy uzywaniu tylnego hamulca sprawia, ze latwo mozemy stracic tylne kolo (zablokowac). A jezeli naped jest zapięty (sprzeglo puszczone), to silnik nie pozwoli nam zablokowac hamulcem tylu (latwiej mozemy kontrolowac sile hamowania).

 

3. bylo tez o uslizgu tylu w zakrecie.... NIE WOLNO zamknąć wtedy gazu, bo potrzebujemy calej przyczepnosci jaka oferuje nam tylna opona. Zamkniecie gazu to hamowanie, zamieniajace nam czesc przyczepnosci bocznej na dzialanie obwodowe. Z tego wynika ze nalezy rowniez zaprzestac przyspieszania.

 

4. w zlozeniu dohamowanie juz uslizgujacego sie kola tylem, zeby kolo nie odzyskalo przyczepnosci "bo_bedzie_highside"... To mi wyglada na winklowanie w stylu supermoto. Jesli autor tej myśli tak potrafi to szacun! Ale moim zdaniem po takiej reakcji mamy momentalna glebe. Jeżeli plama oleju jest ogromna to raczej i tak już leżymy, ale byc moze jest szansa wyjscia z tego, wiec tak czy siak warto sprobowac wytrzymac - z a m r o z i c wszelkie reakcje; niczego nie wciskac, nie przekręcać i nie szarpać! Motocykl zacieśni (tyłem) zakręt, a tylne kolo samo odzyska przyczepnosc. Wtedy mozna wyprostowac, zatrzymac i otrzeć pot z czola :flesje:

Aha, no i NIGDY, przenigdy nie próbujcie się podpierać w takiej sytuacji nogą! Nic dobrego z tego nie wychodzi, w najlepszym wypadku zwichnięta kostka...

 

5. bardzo ważne jest patrzenie - poziomo, rowno z horyzontem. I daleko!! Latwiej jest wtedy "odlaczyc" bojacą się utraty rownowagi glowe, od tanczacego motocykla.... :banghead:

 

 

o--o

Edytowane przez owczar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. bylo o wciskaniu klamki na maksa i puszczaniu - kiedy kolo sie blokuje. OK, ale puszczamy nie do konca, a tylko poluzniamy klamke odrobine. Bo: zanim uklad hamulcowy bedzie gotowy do hamowania, musi wzrosnac w nim cisnienie - a na to potrzebny jest czas (1 s). /.../ jesli po zablokowaniu kola puscimy klamke zupelnie, zafundujemy sobie kolejna sekunde straty w hamowaniu (bo znowu musimy przygotowac heble).

Czy mam przez to rozumieć, że Twoje hamulce reagują po sekundzie :lalag: :biggrin:

 

w zlozeniu dohamowanie juz uslizgujacego sie kola tylem, zeby kolo nie odzyskalo przyczepnosci "bo_bedzie_highside"... /.../ Jeżeli plama oleju jest ogromna to raczej i tak już leżymy, ale byc moze jest szansa wyjscia z tego, wiec tak czy siak warto sprobowac wytrzymac - z a m r o z i c wszelkie reakcje; niczego nie wciskac, nie przekręcać i nie szarpać! Motocykl zacieśni (tyłem) zakręt, a tylne kolo samo odzyska przyczepnosc.

No raczej nie do końca :cool: uczono mnie, że wyjściem z uślizgu tyłu w zakręcie jest delikatne odpuszczenie gazu z jednoczesnym minimalnym odpuszczeniem złożenia. Teoria to jedno, ale w praktyce możemy działać jedynie odruchem. Nie wiem czy to powód do dumy, ale dokladnie w taki sposób zadziałalem unikając gleby na FZS1000, zostawiając długi gruby ślad na asfalcie...

Cholernie ciężko coś takiego wyćwiczyć, pewnie z tego powodu nieliczne zachodnie szkoły jazdy specjalnie w tym celu montują "boczne kółka" celem ćwiczenia uślizgu tyłu.

 

Odnośnie uślizgu na benzynie forumowego Ryżego :wink: jak to się stało, że w pierwszej kolejności nie poleciał Ci przód? Czyżbyś aż tak ostro zagrał z gazem, że tył miał inny promień zakrętu?

 

 

Tomku, odnośnie Twej prośby: czekam na zestaw napędowy (3 tydzień; drugi zestaw w tym sezonie! :clap: ) Po uruchomieniu moto z pewnością sprawdze swój czas hamowania 0->100.

W ramach przypomnienia na początku sezonu hamowalem z większych prędkości, w tym autostradowych, co zajmuje całą wieczność ;)

 

 

Dobra, my tu sobie od paru stron gadu na temat hamowań po prostej równej suchej drodze :clap: Może by tak udzielić uzasadnionych, mających odzwierciedlenie w praktyce wskazówek o hamowaniu awaryjnym motocyklem na:

1) nierównej nawierzchni (dziury, miejska "tarka" przed światlami, koleiny, chlorokauczuk którego nie da się ominąć, np dwukolorowe "zebry")

2) zakręcie bądź łuku drogi

3) mokrej nierównej nawierzchni

4) mokrym zakręcie bądź łuku drogi

 

Wiadomo, w/w sytuacjach zawsze należy jechać z prędkością adekwatną do warunków, ale nawet wtedy nie można wykluczyć konieczności awaryjnego hamowania (nie utożsamiajmy tego każdorazowo z zatrzymaniem).

Jest niedziela, mam nadzieję, że nie dołożylem Tomkowi Kuligowi zbyt wiele zagadnień :flesje:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy mam przez to rozumieć, że Twoje hamulce reagują po sekundzie :icon_eek: :P

 

no nie, to jest czas brutto - czas potrzebny zwiekszenie cisnienia w ukladzie cham. plus zlozenie zawieszenia. Jezeli nacisniesz klamke gwaltownie, to klocki zacisna sie szybciej, ale najprawdopodobniej zblokuja Ci kolo, bo motocykl nie zdazy zauwazyc, ze chcesz hamowac...

 

No raczej nie do końca :P uczono mnie, że wyjściem z uślizgu tyłu w zakręcie jest delikatne odpuszczenie gazu z jednoczesnym minimalnym odpuszczeniem złożenia. Teoria to jedno, ale w praktyce możemy działać jedynie odruchem.

 

co oznacza tutaj 'delikatne odpuszczenie gazu' - jaki efekt ma dac? czy chodzi o delikatne hamowanie silnikiem? czy po prostu zaprzestanie przyspieszania i wyrownanie obrotow?

 

 

 

o--o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...