Skocz do zawartości

Motocykl kontra samochód...jak sobie radzicie ?


Rekomendowane odpowiedzi

A po miesiącu posiadania prawka na auto nie dziw sie ze nie umiesz go wyczuc i opanowac jeszcze jak nalezy. Pojezdzisz np. w taką zime jak w 2006 to zobaczysz jakich wrazen dostarcza jazda autem wszytsko przed Tobą heh

Mi ta zima szczególnych wrażeń nie dostarczyła , jak nie było śniegu to luuuuz , a jak spadło go "troche " i miałem Łamagą (omega A na letnich laczkach hehe) jechać na miasto to mnie krew zalewała , wolałem z buta już iść ... Śniegu troche i jak sie człowiek na krzyżówce zatrzymał tak potem tym tylnonapędowym gównemnie szło ruszyć :icon_twisted: Następna fura to taka którą ędę latał pare latek i wtedy będzie warto zimówki kupić , bo bez nich to lipa troche :biggrin: Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak samo lubie latac wszystkim co ma silnik.

ale na motocyklu czuje sie jakos pewniej wydaje mi sie ze wiecej potrafie zrobic w trudnych sytuacjach. to chyba dlatego ze z moto mam doczynienia od jakis 10 lat.

Edytowane przez ED manetka (KURCZAK)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc tak, prawko zdałem na początku sierpnia roku 2006 i od tego czasu śmigam sobie i Hondzią i Matizem - nie śmiać się, ma on 8 lat i przejechane 53tyś więc mało się tym śmiga i dla mojej rodzinki wystarcza, aco najważniejsze nie psuje się tak jak poprzedni VW Polo Classic pochodzący prosto z salonu.

 

Ale wracając do tematu. Na początku bardziej pewnie czułem się na moto, wiem, ze mam zapas mocy i w każdej chwili mogę go wykożystać. Wszystkie manewry są łatwiejsze, np wyprzedzanie rowerzystów. Matiz ma mało mocy i przy wyprzedzaniu rowerzystów musiałem zjechać na nie swoj pas, co powodowało u mnie olbrzymie skoki ciśnienia :icon_question: Teraz, gdy prawko mam już jakiś czas coraz bardziej pewnie czuję się w aucie.

 

Ja poprostu lubię śmigać wszystkim co ma silnik, sprawia mi to ogromną przyjemność, aczkolwiek motocyklem wolę śmigać niż autem, jak mam wybór i wiem, ze nie będe musiał zostawiać moto na pastwe losu to wybieram moto.

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Piotreek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samochod jest dla mnie wozkiem na zakupy. Ewentualnie pojechac gdzies dalej z wieksza iloscia bambetli. Czysto utylitarne zastosowanie. Motocykl na miasto jest duzo szybszy, no i dochodzi do tego element frajdy.

Co nie zmienia faktu, ze nie moge odzalowac swojego starego Mercedesa, ktorego kochalem miloscia szczera i nieskalana.

 

Pozdrawiam

Eryk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zasuwam czym się da - niestety najmniej motorem kaliber odczuć jest zgoła rózny gdy śmiga się 40 tonami i 400 koniami lub 250 kg. i 95 koniami :eek: :D . Ostatnio policzyłem że pękł pierwszy milion :clap:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam dobrze wiesz jakie są szanse człowieka w wypadku na motocyklu, wiec twierdzenie ze moto jest bezpieczniejsze od auta to nonsens. To ze udalo Ci sie uciec na moto, to tylko Twoje szczescie i brawo za reflex, ale dla wąłsnego bezpieczenstwa lepiej potraktuj auto jako bardziej bezpieczny mimo wszytsko srodek transportu.

 

A po miesiącu posiadania prawka na auto nie dziw sie ze nie umiesz go wyczuc i opanowac jeszcze jak nalezy. Pojezdzisz np. w taką zime jak w 2006 to zobaczysz jakich wrazen dostarcza jazda autem :rolleyes: wszytsko przed Tobą heh

 

 

Tak, wiem spotkałem się pare razy z ziemią, ale nie chodziło mi tutaj o szanse wypadku ale o możliwośc manewru, uniknięcie kolizji. możliwe że tu też dochodzi to że jestem świeżo upieczonym kierowcą...samochodu. Ale motocykl mam we krwi, auta się naucze. Chociaż czasem nawyki wyrobione w motocyklu pomogły w aucie.

Prawko na motocykl zdałem 3 dni po 18 urodzinach :wink: No i jutro o 7 rano stawiam się w garażu po Cześke :)

Myśle że Erolek zahaczył, jak mniemam, o rzecz dość istotną dla mnie - jeśli chciałbym mieć auto, to wolałbym żeby było unikalne, żebym włożył do niego coś od siebie, niż ładne fajne funkcjonalne jak ma pół miasta. Może małe zboczenie po Romecie i Cezecie ( jako samochód zawsze marzył mi się albo garbus, albo starsze porshe 911 ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm ja ze względu na rodzaj pracy dość sporo jeżdżę po kraju i po mieście (Warszawa) motocyklem i prawdę powiedziawszy nie wyobrażam sobie przejazdów samochodem gdzie nie dość, że 'puszka' nie ma przyśpieszenia, trudno się ją zatrzymuje to jeszcze trzeba się męczyć w korkach ;)

Samochód pozostawiam sobie na zimę :clap:

Ja też sobie nie wyobrażam codziennego telepania się samochodem po zakorkowanym mieście, dlatego uznaję jedynie jednoślady i transport szynowy niezależny od ruchu kołowego (metro, Szybka Kolej Miejska).

Romet Pony > Romet Ogar 205 > MZ ETZ 251 > Suzuki GSF 600 S Bandit i Peugeot SV 50 > Yamaha YP 250 R X-Max > Merida Freeway 9300

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) samo jak nie zrezygnowałbym z przyjemności na rzecz nowej pralki, lodówki czy sedesu. To się chyba nazywa hedonizm. :biggrin:

 

Mówisz jakbys nie był żonaty Olsen:)

 

Ja mam prawko B od 11 lat a A od 4. Róznica między utem a motkiem jest dla mnie taka, że jestem lepszym kierowcą samochodu niż motocyklistą, oraz to, że moje auto jeździ 220km/h (diesel 147KM)

a motek najwyżej 170. Zimą na motku nie latam bo nie czuję żeby była to frajda dla mnie natomiast generalnie auto to narzędzie i frajde mam większą z motocykla. Nie znaczy to, że auto może być byle jakie, mam rodzinę i siła rzeczy sporoje jeżdżę, wiec niech ta koniecznosc będzie jak najmniej dokuczliwa.

Jeżeli chodzi o motocykl to boli mnie tylko stan nawierzchni, ktróry w aucie nie jest tak dokuczliwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówisz jakbys nie był żonaty Olsen:)

 

Ja mam prawko B od 11 lat a A od 4. Róznica między utem a motkiem jest dla mnie taka, że jestem lepszym kierowcą samochodu niż motocyklistą, oraz to, że moje auto jeździ 220km/h (diesel 147KM)

a motek najwyżej 170. Zimą na motku nie latam bo nie czuję żeby była to frajda dla mnie natomiast generalnie auto to narzędzie i frajde mam większą z motocykla. Nie znaczy to, że auto może być byle jakie, mam rodzinę i siła rzeczy sporoje jeżdżę, wiec niech ta koniecznosc będzie jak najmniej dokuczliwa.

Jeżeli chodzi o motocykl to boli mnie tylko stan nawierzchni, ktróry w aucie nie jest tak dokuczliwy.

Bo nie jestem (i być nie zamierzam). :(

 

Widzisz, sam użyłeś słowa "konieczność" (malum necessarium? :( ). Ja staram się jeździć dlatego, że chcę, a nie dlatego, że muszę. A w zimie mogę jeździć metrem i SKM-ką - korona mi z głowy nie spadnie; poza tym skuterek obuty w odpowiednie oponki całkiem nieźle spisuje się w warunkach zimowych (nie muszę chyba dodawać, że mamy ocieplenie klimatu i zimy będą coraz krótsze i coraz mniej mroźne).

 

I żeby było jasne: nie jestem jakimś zaciekłym wrogiem samochodów. Czasami [czytaj: bardzo rzadko] jadę dokądś samochodem, głównie po to, żeby nie wyjść z wprawy, ale nie jest on dla mnie niezastąpiony. Katamaran nie jest dla mnie na tyle fajny, żeby chciało mi się wypruwać żyły w celu nabycia takowego. Dobre auto to kilka wypasionych wycieczek do egzotycznych krajów albo dwa motocykle podobnej klasy. Wybór dla mnie jest oczywisty.

Edytowane przez Olsen

Romet Pony > Romet Ogar 205 > MZ ETZ 251 > Suzuki GSF 600 S Bandit i Peugeot SV 50 > Yamaha YP 250 R X-Max > Merida Freeway 9300

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tam lubię jeździć wszystkim tzn. prowadzić. Podejrzewam że prowadzenie koparki też by mi się spodobało ;)

 

Oczywiście jazda motocyklem jest the best.

Dokładnie tak samo jak ja :) Póki co moje zdolności drivera najlepsze są w puszce, w której czuje się pewniej niż np. na moto. Za sterami w szybowcu również czuję się pewniej niż na moto. Ogólnie mam nadzieje, a nawet marzenie, żeby na moto czuć się tak samo pewnie jak prowadząc puszkę.

Bez auta nie wyobrażam sobie życia....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez auta nie wyobrażam sobie życia....

A ja jestem w stanie wyobrazić sobie życie bez własnych czterech kółek. Przyznaję, że dziś czasami korzystam z samochodu, gdyż jest pod ręką, ale myślę, że potrafiłbym się bez niego obejść. Jeżeli będę mieszkał i pracował blisko metra, posiadał co najmniej jeden porządny jednoślad z silnikiem, to samochód nie będzie aż tak potrzebny (co nie znaczy, że sobie takowego nie kupię). W przyszłości pewnie będę miał jakiś maksiskuter, a one są tak pakowne, że bez problemu można zapakować duże zakupy z hipermarketu (zresztą odpowiednio przygotowanym motocyklem też można sporo przewieźć, chociaż jest więcej zawracania głowy); do przewozu mebli itp. i tak trzeba wynająć bagażówkę. Rodziny nie zakładam, tak więc wożenie bachorów po lekarzach itp. odpada (na dobrą sprawę do lekarza też można jeździć komunikacją zbiorową - wiele renomowanych przychodni zlokalizowanych jest koło metra, np. "Damian" przy stacji Służew, dawniej ludzie samochodów nie mieli i jakoś żyli). Z kolei na wesele itp. podjadę taksówką (zresztą i tak powrót własnym pojazdem nie wchodziłby w rachubę z wiadomych względów :) ). Także te kilka(naście) razy w roku, kiedy warunki pogodowe będą wyjątkowo niesprzyjające jeździe na jednośladzie, a metro ani SKM nijak nie będą pasowały, zamówię taksówkę - na pewno wyjdzie taniej niż zakup i utrzymanie własnego samochodu.

Jeśli chodzi o urlop/wakacje, to mogę podróżować motocyklem/dużym skuterem ;) i pociągami (po kraju, ewentualnie do naszych zachodnich sąsiadów) lub samolotami (za granicę).

 

Jak widać, da się żyć bez samochodu, ale raz jeszcze podkreślam: nie zarzekam się, że nigdy go sobie nie kupię (kiedyś pewnie przyjdzie czas [gdy będę zarabiał tyle kasy, że nie będę wiedział, na co wydać :) ]).

 

PS Podejrzewam, że mój Przedmówca pisząc, że nie wyobraża sobie życia bez auta, miał na myśli ogromną przyjemność, jaką sprawia mu jego prowadzenie, a nie czysto pragmatyczne aspekty jego posiadania (podobnie jak wielu z nas jest uzależnionych od jazdy na motocyklu), tak więc go doskonale rozumiem.

Romet Pony > Romet Ogar 205 > MZ ETZ 251 > Suzuki GSF 600 S Bandit i Peugeot SV 50 > Yamaha YP 250 R X-Max > Merida Freeway 9300

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj tam Olsenie. Puszkę mam odkąd mam prawko, więc od jakiś 11 lat. Poprostu mi ułatwia życie. Wiadomo, że to kosztowna zabawa. Nie trawię jazdy komunikacją miejską, bo jest mało komfortowa i zabiera dużo czasu (do metra mam daleko obecnie, więc nie korzystam). Auta nie potrzebuję tylko gdy piję :icon_mrgreen: . A jak warunki pogodowe są odpowiednie to wskakuję na moto. Mam tę przyjemność, że praktycznie nie stoję w korkach do pracy, więc zdecydowanie szybciej jadę samochodem (autem w 15 min, komunikacją około 35-40). Poza tym człowiek przyzwyczaja się do luksusu i wygody i ciężko się zmobilizować żeby jechać tramwajem. Jedynymi plusami jazdy komunikacją miejską to: można jechać na bani i w okresie letnim zwłaszcza podziwiać piękno kobiet :), a poza tym można poczytać książkę i można dorzucić, że jest tani.

Ogólnie największą przyjemnością jest prowadzenie moto, a potem auta, nie licząc latania. Można powiedzieć, że jestem uzależniony od prowadzenia jakiegoś środka lokomocji:)

Edytowane przez mistrz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo nie jestem (i być nie zamierzam). :icon_mrgreen:

 

Wszyscy tak mówią :icon_twisted:

 

Widzisz, sam użyłeś słowa "konieczność" (malum necessarium? :icon_twisted: ). Ja staram się jeździć dlatego, że chcę, a nie dlatego, że muszę. A w zimie mogę jeździć metrem i SKM-ką - korona mi z głowy nie spadnie; poza tym skuterek obuty w odpowiednie oponki całkiem nieźle spisuje się w warunkach zimowych (nie muszę chyba dodawać, że mamy ocieplenie klimatu i zimy będą coraz krótsze i coraz mniej mroźne).

 

I żeby było jasne: nie jestem jakimś zaciekłym wrogiem samochodów. Czasami [czytaj: bardzo rzadko] jadę dokądś samochodem, głównie po to, żeby nie wyjść z wprawy, ale nie jest on dla mnie niezastąpiony. Katamaran nie jest dla mnie na tyle fajny, żeby chciało mi się wypruwać żyły w celu nabycia takowego. Dobre auto to kilka wypasionych wycieczek do egzotycznych krajów albo dwa motocykle podobnej klasy. Wybór dla mnie jest oczywisty.

 

Widzisz. Motocyklem nie przewiozę żony, dziecka wózka i zakupów robionych raz na tydzień. Jazda na motku jak pi*dzi i pada snieg to juz dla mnie nie przyjemność.

 

Metra i SKMu w Kaliszu nie ma, albo o tym nie wiem:)

 

A maksi, mega, suoper, czy hiper skutery to bueee. A woógóle to im bardziej maksi tym bardziej traci swe skuterowe walory bo już nie jest lekki i zwinny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tak mówią :biggrin:

Ale ja jestem z tych, co dotrzymują słowa. :biggrin: :wink:

 

Widzisz. Motocyklem nie przewiozę żony, dziecka wózka i zakupów robionych raz na tydzień.

Odsyłam Cię do mojego poprzedniego postu. :buttrock:

 

A maksi, mega, suoper, czy hiper skutery to bueee. A woógóle to im bardziej maksi tym bardziej traci swe skuterowe walory bo już nie jest lekki i zwinny.

Czyżbyś był po lekturze felietonu "Potasa" w najnowszym (kwietniowym) numerze "Świata Motocykli"? :rolleyes: :icon_mrgreen:

 

Nie trawię jazdy komunikacją miejską, bo jest mało komfortowa i zabiera dużo czasu

Ja nie trawię jazdy autobusami (z wymienionych przez Ciebie powodów), natomiast bardzo chwalę sobie metro i Szybką Kolej Miejską (chociaż ta druga nie kursuje już tak często i warto znać rozkład jazdy - ja noszę przy sobie wydrukowany z Internetu [inna sprawa, że teraz można w obrębie Warszawy jeździć na kartę miejską pociągami Kolei Mazowieckich, tak więc nie muszę czekać na SKM-kę, gdy np. jestem na dworcu Warszawa Powiśle/Śródmieście i chcę jechać na Dworzec Zachodni - do "Dwóch Kół" na piwo :flesje: , tylko wsiadam do pierwszego lepszego pociągu]); tramwaj jest nieco lepszy od autobusu, zwłaszcza jeżeli ma wydzielone torowisko, ale też jest się narażonym na marznięcie na przystanku itp. niedogodności.

 

Jedynymi plusami jazdy komunikacją miejską to: można jechać na bani i w okresie letnim zwłaszcza podziwiać piękno kobiet :)

Podziwianie kobiecego piękna to jedno, ale nie zapominaj, że zatłoczone środki komunikacji publicznej w godzinach szczytu to także raj dla frotterystów. :lalag: :wink:

 

Ogólnie największą przyjemnością jest prowadzenie moto

Z tym się zgadzam w pełnej rozciągłości. :lalag: Nie bez kozery powiada się, że jazda na motocyklu to najprzyjemniejsza rzecz, jaką można robić w ubraniu. :smile:

Romet Pony > Romet Ogar 205 > MZ ETZ 251 > Suzuki GSF 600 S Bandit i Peugeot SV 50 > Yamaha YP 250 R X-Max > Merida Freeway 9300

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...