Skocz do zawartości

Gdy moto padnie na trasie.........


bohen
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.

Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem.

Np. taka sytuacja: jedziesz sam, jesteś powiedzmy 100 km od domu, moto Ci padło, nie masz żadnych narzędzi i co wtedy?? Jak poradziliście sobie z daną naprawą albo co zrobiliście gdy nie było możliwości naprawy moto?

Albo co w przypadku zerwania łańcucha lub złapania gumy. Teraz mam XT a to nie MZ którą miałem wcześniej. Nie ma centralnej podstawki to koła tak nie ściągniesz. Przy MZ to najczesciej w przypadku totalnej awarii był jogging z moto przy boku (dobrze że psuła sie blisko domu)

 

Tak więc prosze Was o rady dla młodego stażem, jak poradzić sobie z takimi problemami w trasie. Oczywiście wiele zależy od okoliczności w jakich sie to stało ale chciałbym mieć rozeznanie w wariantach radzenia sobie z różnymi problemami.

 

Z góry dzięki i pozdrawiam

Stare motocyklowe przysłowie mówi: jak się nie wywrócisz.....to se nie poleżysz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo że telefon mam zawsze przy sobie

Pompka - ja jestem tylko biednym studentem, nie posiadam takowej karty :buttrock:

Stare motocyklowe przysłowie mówi: jak się nie wywrócisz.....to se nie poleżysz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assistance nie kosztuje majątku (cuś ok. 120 zyli na rok) a warto mieć. Ubezpieczenie dobrowolne więc powinno dać się kupić na pół roku.

 

Co do przygód na trasie. Kiedyś na autostradzie pękła mi linka z gazu. Doczołgałem się na ssaniu do najbliższej stacji i z pomocą narzędzi zamieniłem linkę otwierającą na drugą, zamykającą przepustnice. Zajęło mi to jakieś 40 minut i mogłem spokojnie śmigać dalej.

SPOKOJNIE, POZWÓLMY DZIAŁAĆ NATURZE...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Telefon komórkowy się przydaje, ja jednak poradziłem sobie tak:

 

1. Przejeżdżałem przez jakieś dzikie wysypisko w lesie, złapałem gumę na tylnim kole. Środek lasu, co poradzić - pchamy moto. 5 kilometrów pchania DT w temperaturze koło 30 stopni, w pełnym stroju :D Super.

 

2. Spadł łańcuch i całkiem nieźle się zablokował. Chwila zabawy patykiem i jedziemy dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledze chodziło o pęknięcie łańcucha, a tego chyba patykiem nie naprawi:D

 

Pompka - ja jestem tylko biednym studentem, nie posiadam takowej karty :D

 

Takie tłumaczenie jest dobre na policjantów;]

 

A tak na serio to komórka to podstawa, bez niej jak bez ręki

Edytowane przez mati_mot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO trzeba tak dbać o sprzęt żeby uniknąć takich sytuacji :D

 

Do tej pory raz tylko miałem sytuację że niespodziewanie strzeliła mi linka od sprzęgła parę kilometrów od domu - po prostu trzeba było wreszcie nauczyć się zmiany biegów bez użycia sprzęgła i wybrać taką trasę z jak najmniejszą liczbą skrzyżowań :)

 

Do niedawna największą moją zmorą był kapeć w trasie ale i na to mam już sposób (zestawy naprawcze które opisywałem w dziale technicznym), pozostałe awarie jakie mogą się przydażyć są najczęściej takie że w trasie z podstawowym zestawem narzędzi ze schowka można sobie co najwyżej rozebrać boczek i sprawdzić czy bezpieczniki są ok :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.

Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem.

 

 

Nalezy postapic zgodnie z nastepujaca procedura: Oblac benzyna i podpalic aby maszyna nie dostala sie w rece wroga ! ;p :evil:

Nie ma takiej awarii ktorej nie da sie naprawic w trasie. Trzeba tylko przewidziec co sie moze stac, znac swoja maszyne i jej fochy. Gdy bylismy w 2006 roku na Elefancie padl mi tlok w MW-750, przetarl sie na wylot tak ze byla w nim dziura wielkosci kciuka. Akurat w "podrecznej apteczce technicznej" mialem taki tlok z pierscieniami. Wiec byla szybka kapitalka na sniegu prawego cylindra , szlif nozykiem do tapet i papierem sciernym. Czas remontu jakies 3 godz. Motocykl wrocil o wlasnych silach do polski (600 km) i bez problemu utrzymywal predkosc 70-80 km/h.

 

Witam

 

Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.

Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem.

 

 

Nalezy postapic zgodnie z nastepujaca procedura: Oblac benzyna i podpalic aby maszyna nie dostala sie w rece wroga ! ;p :lalag:

Nie ma takiej awarii ktorej nie da sie naprawic w trasie. Trzeba tylko przewidziec co sie moze stac, znac swoja maszyne i jej fochy. Gdy bylismy w 2006 roku na Elefancie padl mi tlok w MW-750, przetarl sie na wylot tak ze byla w nim dziura wielkosci kciuka. Akurat w "podrecznej apteczce technicznej" mialem taki tlok z pierscieniami. Wiec byla szybka kapitalka na sniegu prawego cylindra , szlif nozykiem do tapet i papierem sciernym. Czas remontu jakies 3 godz. Motocykl wrocil o wlasnych silach do polski (600 km) i bez problemu utrzymywal predkosc 70-80 km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mowa o współczesnych, japońskich motocyklach to aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w trasie wystarczy dbać o sprzęt, to już nie WSK czy Jawa, że się co chwila same z siebie rozlatują, jednak mimo to nie raz pchałem/holowałem moją DT czy Bandita - awarią był brak paliwa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z zapasowych czesci to wożę ze sobą drut satlowy, klej kropelkę, izolację, kilka śrub i nakrętek oraz opaski zaciskowe. We współczesnym motocyklu raczej nie ma prawa wydarzyc się akcja w stylu "dziura w tłoku". Podstawa to przygotowanie sprzetu do wyjazdu i generalnei eksploatacja z głową. A i tak czesto łatwiej przywieżć uszkodzony motocykl na przyczepce niż go naprawiac w rowie.

 

Jeszcze parę lat temu nie było komórek i ludzie jakoś jeździli motocyklami i to bardziej awaryjnymi niż obecnie spotykane :icon_razz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mialem sowjego czasu Jawe 350 TwinSzrot a wiadomo ze to jest "tykajaca bomba". Kazdego roku przy wyjezdzie na zlot w Lubaszu (ok.150km) nigdy nei obylo sie bez remontu maszyny w polowie drogi. Raz pojechalem z kumlem moja Jawa na ten zlot. W na poczatku podrozy do domu okazuje sie ze lozyska igielkowe w skrzyni skapitulowaly pod obciazenie (2 dziady+bagaz na 2 dni melanzu) i zostla nam tylko 4bieg. Nielatwe to bylo bo z poczatku bylo troche jazdy pod gorki i ostrych zakretow. Fakt ze to byl jedyny raz gdy podroz z Lubasza trwala mniej niz nasze standardowe min.8h (130km!!??) . Tego dnia dotarlismy do Bydgoszczy w nieclae 3h a to dlatego ze byl niedzielne popoludnie wiec puste dorgi (ale najwiecej niedzielnych kierowcow) i tylko 4 bieg wiec trzeba bylo caigle na nim jechac i ogranicyzc ilosc zatrzyman oraz zwialniania i przyspieszania. Chociaz Jawa ma spory moment obrotowy wiec jakos dalo sie rozbujac potwora i tak lecielismy caly czas drogami 2 i 3 kategorii, plynnie mijajac wiekszosc malych wiosek i miasteczek. Pamietam jak gdzies w polowie drogi byla prosta droga miedzy polami ok.3 -4 km dluga, i zero ruchu tylko przez pole biegla linia kolejowa wiec byl tez niestrzezony przejazd. Tak sie zlozylo ze dorga jechal maluszek i zatrzymal sie przepisowo przed przejazem a my lewym pasem ok.90km/h przelecielismy kolo malucha i wyladowalismy kilka metrow za przejazdem, Jawa tylko kwiknela zalosnie po ladowaniu ale jechalismy dalej. Dotarlismy tak do domu, a przy wjezdzaniu do garazu pekl walek w skrzyni i karter.....mielismy szczescie ze nie stalo sie to podczas jazdy. Jednoczesnie czuje ze Jawa wtedy odbyla swoja pozegnalna podroz, bo po tym juzu nigdy nie wrocila na droge. wyjehcalem do UK i wrocilem do PL Japonia wiec Jawa poszla do ludzi w czesciach.

Moglbyum opisac wiecje przypadkow napraw na trasie, ktore dotyczyly wlanie tej Jawy , ale wspominanie jej jest jak "zly dotyk - boli cale zycie" . Mailem ja 5 lat, sprzedale ja 3 razy, i 3 razy wrocila do mnie. Za kazdym razem skladalem ja spowrotem ztego co pozostalo. Tak cyz inaczej przebylem an niej sporo kilometrow jako na 1szym wiekszym motocyklu. Zawsze wracala o wlasnych silach do domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...