bohen Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Witam Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem.Np. taka sytuacja: jedziesz sam, jesteś powiedzmy 100 km od domu, moto Ci padło, nie masz żadnych narzędzi i co wtedy?? Jak poradziliście sobie z daną naprawą albo co zrobiliście gdy nie było możliwości naprawy moto?Albo co w przypadku zerwania łańcucha lub złapania gumy. Teraz mam XT a to nie MZ którą miałem wcześniej. Nie ma centralnej podstawki to koła tak nie ściągniesz. Przy MZ to najczesciej w przypadku totalnej awarii był jogging z moto przy boku (dobrze że psuła sie blisko domu) Tak więc prosze Was o rady dla młodego stażem, jak poradzić sobie z takimi problemami w trasie. Oczywiście wiele zależy od okoliczności w jakich sie to stało ale chciałbym mieć rozeznanie w wariantach radzenia sobie z różnymi problemami. Z góry dzięki i pozdrawiam Cytuj Stare motocyklowe przysłowie mówi: jak się nie wywrócisz.....to se nie poleżysz. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sadek Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 nalezy wozic ze soba telefon komorkowy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Śliwa Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 memory five - Assistance i wszystko jasne :icon_mrgreen: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pompka Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Telefon jest zbędny wystarcza karta kredytowa :icon_mrgreen: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bohen Opublikowano 9 Lutego 2007 Autor Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Wiadomo że telefon mam zawsze przy sobiePompka - ja jestem tylko biednym studentem, nie posiadam takowej karty :buttrock: Cytuj Stare motocyklowe przysłowie mówi: jak się nie wywrócisz.....to se nie poleżysz. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Browarny Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Assistance nie kosztuje majątku (cuś ok. 120 zyli na rok) a warto mieć. Ubezpieczenie dobrowolne więc powinno dać się kupić na pół roku. Co do przygód na trasie. Kiedyś na autostradzie pękła mi linka z gazu. Doczołgałem się na ssaniu do najbliższej stacji i z pomocą narzędzi zamieniłem linkę otwierającą na drugą, zamykającą przepustnice. Zajęło mi to jakieś 40 minut i mogłem spokojnie śmigać dalej. Cytuj SPOKOJNIE, POZWÓLMY DZIAŁAĆ NATURZE... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Iluminat Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Telefon komórkowy się przydaje, ja jednak poradziłem sobie tak: 1. Przejeżdżałem przez jakieś dzikie wysypisko w lesie, złapałem gumę na tylnim kole. Środek lasu, co poradzić - pchamy moto. 5 kilometrów pchania DT w temperaturze koło 30 stopni, w pełnym stroju :D Super. 2. Spadł łańcuch i całkiem nieźle się zablokował. Chwila zabawy patykiem i jedziemy dalej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mati_mot Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 (edytowane) Koledze chodziło o pęknięcie łańcucha, a tego chyba patykiem nie naprawi:D Pompka - ja jestem tylko biednym studentem, nie posiadam takowej karty :D Takie tłumaczenie jest dobre na policjantów;] A tak na serio to komórka to podstawa, bez niej jak bez ręki Edytowane 9 Lutego 2007 przez mati_mot Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotrusgsx Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 IMO trzeba tak dbać o sprzęt żeby uniknąć takich sytuacji :D Do tej pory raz tylko miałem sytuację że niespodziewanie strzeliła mi linka od sprzęgła parę kilometrów od domu - po prostu trzeba było wreszcie nauczyć się zmiany biegów bez użycia sprzęgła i wybrać taką trasę z jak najmniejszą liczbą skrzyżowań :) Do niedawna największą moją zmorą był kapeć w trasie ale i na to mam już sposób (zestawy naprawcze które opisywałem w dziale technicznym), pozostałe awarie jakie mogą się przydażyć są najczęściej takie że w trasie z podstawowym zestawem narzędzi ze schowka można sobie co najwyżej rozebrać boczek i sprawdzić czy bezpieczniki są ok :P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Storm007 Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Witam Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem. Nalezy postapic zgodnie z nastepujaca procedura: Oblac benzyna i podpalic aby maszyna nie dostala sie w rece wroga ! ;p :evil: Nie ma takiej awarii ktorej nie da sie naprawic w trasie. Trzeba tylko przewidziec co sie moze stac, znac swoja maszyne i jej fochy. Gdy bylismy w 2006 roku na Elefancie padl mi tlok w MW-750, przetarl sie na wylot tak ze byla w nim dziura wielkosci kciuka. Akurat w "podrecznej apteczce technicznej" mialem taki tlok z pierscieniami. Wiec byla szybka kapitalka na sniegu prawego cylindra , szlif nozykiem do tapet i papierem sciernym. Czas remontu jakies 3 godz. Motocykl wrocil o wlasnych silach do polski (600 km) i bez problemu utrzymywal predkosc 70-80 km/h. Witam Nie wiem dokładnie jak to napisać ale sie postaram wytłumaczyć o co mi chodzi.Chodzi mi o takie sytuacje gdy będąc gdzieś w trasie moto odmówiło Wam posłuszeństwa. Chodzi mi o totalne klapy, że nie wiedzieliście dlaczego moto nie chodzi. Jak poradziliście sobie z danym kłopotem. Nalezy postapic zgodnie z nastepujaca procedura: Oblac benzyna i podpalic aby maszyna nie dostala sie w rece wroga ! ;p :lalag: Nie ma takiej awarii ktorej nie da sie naprawic w trasie. Trzeba tylko przewidziec co sie moze stac, znac swoja maszyne i jej fochy. Gdy bylismy w 2006 roku na Elefancie padl mi tlok w MW-750, przetarl sie na wylot tak ze byla w nim dziura wielkosci kciuka. Akurat w "podrecznej apteczce technicznej" mialem taki tlok z pierscieniami. Wiec byla szybka kapitalka na sniegu prawego cylindra , szlif nozykiem do tapet i papierem sciernym. Czas remontu jakies 3 godz. Motocykl wrocil o wlasnych silach do polski (600 km) i bez problemu utrzymywal predkosc 70-80 km/h. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
math1982 Opublikowano 9 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 9 Lutego 2007 Ja jezdzilem mz 150 3 lata i nic NIC nie padło a śmigałem daleko i często:)Ale co się simsona napchałem to historia...:)Będzie co wnukom opowiadać:icon_mrgreen: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
micza 125 Opublikowano 10 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2007 Jeśli mowa o współczesnych, japońskich motocyklach to aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w trasie wystarczy dbać o sprzęt, to już nie WSK czy Jawa, że się co chwila same z siebie rozlatują, jednak mimo to nie raz pchałem/holowałem moją DT czy Bandita - awarią był brak paliwa... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pompka Opublikowano 10 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2007 Ja z zapasowych czesci to wożę ze sobą drut satlowy, klej kropelkę, izolację, kilka śrub i nakrętek oraz opaski zaciskowe. We współczesnym motocyklu raczej nie ma prawa wydarzyc się akcja w stylu "dziura w tłoku". Podstawa to przygotowanie sprzetu do wyjazdu i generalnei eksploatacja z głową. A i tak czesto łatwiej przywieżć uszkodzony motocykl na przyczepce niż go naprawiac w rowie. Jeszcze parę lat temu nie było komórek i ludzie jakoś jeździli motocyklami i to bardziej awaryjnymi niż obecnie spotykane :icon_razz: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość lehoom Opublikowano 10 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2007 Ja mialem sowjego czasu Jawe 350 TwinSzrot a wiadomo ze to jest "tykajaca bomba". Kazdego roku przy wyjezdzie na zlot w Lubaszu (ok.150km) nigdy nei obylo sie bez remontu maszyny w polowie drogi. Raz pojechalem z kumlem moja Jawa na ten zlot. W na poczatku podrozy do domu okazuje sie ze lozyska igielkowe w skrzyni skapitulowaly pod obciazenie (2 dziady+bagaz na 2 dni melanzu) i zostla nam tylko 4bieg. Nielatwe to bylo bo z poczatku bylo troche jazdy pod gorki i ostrych zakretow. Fakt ze to byl jedyny raz gdy podroz z Lubasza trwala mniej niz nasze standardowe min.8h (130km!!??) . Tego dnia dotarlismy do Bydgoszczy w nieclae 3h a to dlatego ze byl niedzielne popoludnie wiec puste dorgi (ale najwiecej niedzielnych kierowcow) i tylko 4 bieg wiec trzeba bylo caigle na nim jechac i ogranicyzc ilosc zatrzyman oraz zwialniania i przyspieszania. Chociaz Jawa ma spory moment obrotowy wiec jakos dalo sie rozbujac potwora i tak lecielismy caly czas drogami 2 i 3 kategorii, plynnie mijajac wiekszosc malych wiosek i miasteczek. Pamietam jak gdzies w polowie drogi byla prosta droga miedzy polami ok.3 -4 km dluga, i zero ruchu tylko przez pole biegla linia kolejowa wiec byl tez niestrzezony przejazd. Tak sie zlozylo ze dorga jechal maluszek i zatrzymal sie przepisowo przed przejazem a my lewym pasem ok.90km/h przelecielismy kolo malucha i wyladowalismy kilka metrow za przejazdem, Jawa tylko kwiknela zalosnie po ladowaniu ale jechalismy dalej. Dotarlismy tak do domu, a przy wjezdzaniu do garazu pekl walek w skrzyni i karter.....mielismy szczescie ze nie stalo sie to podczas jazdy. Jednoczesnie czuje ze Jawa wtedy odbyla swoja pozegnalna podroz, bo po tym juzu nigdy nie wrocila na droge. wyjehcalem do UK i wrocilem do PL Japonia wiec Jawa poszla do ludzi w czesciach.Moglbyum opisac wiecje przypadkow napraw na trasie, ktore dotyczyly wlanie tej Jawy , ale wspominanie jej jest jak "zly dotyk - boli cale zycie" . Mailem ja 5 lat, sprzedale ja 3 razy, i 3 razy wrocila do mnie. Za kazdym razem skladalem ja spowrotem ztego co pozostalo. Tak cyz inaczej przebylem an niej sporo kilometrow jako na 1szym wiekszym motocyklu. Zawsze wracala o wlasnych silach do domu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Raio Opublikowano 10 Lutego 2007 Udostępnij Opublikowano 10 Lutego 2007 Czy mógłby ktoś kto posiada assistance napisać coś więcej na ten temat? Czy to tylko ściągniecie sprzęta pod dom lub do warsztatu czy też jakieś naprawy na miejscu się zdarzają jeżeli chodzi o moto? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.