Daevon Opublikowano 16 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2006 W tym temacie już teraz widać ilu z nas poległo. Zakładam, że pozostała połowa (a może i jest nas więcej) "szlifiarzy" także się tutaj zjawi. Stałem się szlifiarzem pierwszego września, jadąc sobie spokojnie przez miasto, ciesząc się z całego miesiąca wakacji, który jeszcze miałem zamiar przejeździć. Pisałem już o tym na tym forum: Cinquecento, kierowca rocznik 1938, skrzyżowanie, ja na głównej. I wszyscy już wiedzą o co chodzi (mało informacji potrzeba żeby zrozumieć zajście kiedy opowiada się wypadek z udziałem motocyklisty - wiele można się domyśleć)-standardowe wymuszenie. Miałem dużo szczęścia i nic mi się nie stało. Moto z lekko skasowanym przodem czekało na części jakiś miesiąc, zanim znów wyjechało na asfalt. Pamiętam, że bardzo, bardzo żal mi było maszyny. "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni!" - to jest bardzo życiowe powiedzenie. Wiele razy miałem okazję się o tym przekonać-także i tym razem. Przez niechęć do widoku motocykla w stanie powypadkowym jeżdżę 4x ostrożniej, zwracam dużą uwagę na zbliżające się do skrzyżowań samochody i trzymam odstęp. Co jest najciekawsze - po wypadku zmienił się mój stosunek do życia - zdałem sobie sprawę, że jest kruche. Do motocykla po miesięcznej przerwie ciągnęło mnie niesamowicie. Wróciłem na drogi ze świadomością, że 01.09 był tylko jednym z pechowych dni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dex Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 To i ja dodadam swoje trzy slowa do tematu wypadkow. Otoz mialem takowy pod konec tamtego sezonu. Niezbyt grozny, dzwon w auto,polamana reka,skasowany przod moto i rekord guinesa w locie nad samochodem przez moja Anie. Trauma byla. Jak mnie kolega po dwoch miesiacach przewiozl na dragu,bylem posr,,,,y. Wrecz panicznie chcialem zsiasc. Ale jeszcze w zeszlym sezonie zdolalem zanabyc mojego vn i powoli jakos przeszla bojazn.Podsumowujac, zdarzenie uczulilo mnie na ZACHOWANIE NALEZYTEJ odleglosci od poprzedzajacego katamarana, zmniejszenie do 5% progu zaufania do innych uczestnikow ruchu drogowego. NIe mowie, ze nie odkrecam terza, ale z rozwaga itd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Barył Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 Ja też jestem już po dzwonie ale nie o tym chciałem powiedziećBardziej o strachu ja zawszę się trochę boję jak idę na parking daje wejściówkę zakładam rękawice itd. ale to znika po odpaleniu maszyny :) i zostaje tylko banan na twarzy ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madriana Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 (edytowane) dziewczyna po pięciu latach znajomości zerwała… smsem :lalag: (podziękowania dla forumowej Ann :) ), a część „przyjaciół” gdzieś się dziwnie zapodziała… :lapad: Kumulacja skutkuje stanem niemalże depresyjnym.. A Wy? Jak sobie radzicie / poradziliście z podobnymi sytuacjami, na ile Was to zmieniło i w którą stronę te zmiany podążają, czy mieliście duże problemy z przełamaniem lęku przed jazdą jednosladem... Czy może wręcz przeciwnie? Ja swoja pierwsza jazde po wypadku (ja na glownej, kobieta wyjezdzala z podporzadkowanej. Final: moto na zlom) mam jeszcze przed soba ale juz wiem, ze nie zrezygnuje z motorku mimo, ze nawet jadac samochodem boje sie ludzi wyjezdzajacych z podporzadkowanej. Ale uwazniej sie rozgladam na drodze... Moze taka nauczka byla potrzebna.... :crossy: Moze i mnie sie jakies malutkie sukcesy przytrafia na torze Poznan w przyszlym roku? :bigrazz: Co do przyjacil, to czesto tak bywa... :banghead: ale pewnie teraz wiesz, ktorzy z nich byli twoimi prawdziwymi przyjaciolmi.... Co do dziewczyny to zanim Ciebie i Ann poznalam uslyszalam wiesc gminna, ktora niosla, ze ona niemal nie wychodzila ze szpitala od Ciebie i ze swiata poza toba do dzis nie widzi. A tak w ogole, to chyba nie sprawa na forum publiczne.... ;) I dla wszystkich po wypadkach..... TRZYMAJCIE SIE CIEPLO PRZEZ CALA ZIME a latem nie dajcie sie! Edytowane 17 Listopada 2006 przez madriana Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pawel Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 A tak w ogole, to chyba nie sprawa na forum publiczne.... Ja też mówię to po raz kolejny, tak więc dajcie sobie na wstrzymanie. Pawel Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bandzior Opublikowano 17 Listopada 2006 Autor Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 Wracajac do wypadkow, czy nie jest tak ze uszkodzone konczyny, czy polamane kosci juz zawsze inaczej reaguja ?Np zaczynacie "czuc" zmiany pogody ?Tak ze oprocz zmian psychicznych sa i fizyczne ?każda zmiana ciśnienia (zwłaszcza przechodzace fronty) = ból głowy (ale nie taki migrenowy :clap: ), zblizajace się opady deszczu kilkanascie godzin wcześniej dają znać o sobie w miejscu uszkodzenia kręgosłupa oraz mocno w wypadku potłuczonej lewej dłoni (bez zlamań) jednak nie ma tego złego :icon_razz: można przewidziec, czy w danym dniu trzeba brać condoma, w sezonie w 90% się sprawdzało :wink: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fidel5 Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 każda zmiana ciśnienia (zwłaszcza przechodzace fronty) = ból głowy (ale nie taki migrenowy :wink: ), zblizajace się opady deszczu kilkanascie godzin wcześniej dają znać o sobie w miejscu uszkodzenia kręgosłupa oraz mocno w wypadku potłuczonej lewej dłoni (bez zlamań) jednak nie ma tego złego :clap: można przewidziec, czy w danym dniu trzeba brać condoma, w sezonie w 90% się sprawdzało :) jedyno co dobre to , ze nie musisz ogladac prognozy pogody :icon_razz: Mi po 5 latach po uszkodzeniu piszczeli dopiero przeszło :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greedo Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 (edytowane) Bandziorze, pozwolisz ze wkleje posta ze swojego tematu o wypadku :icon_razz: "Dawno tu nie pisałem. Dla tych ktorych to jeszcze interesuje i ku przestrodze moi mili motorzyści: Będą mi robić kolejną operacje - najprawdopodobniej przeszczep szpiku w miejce złamania kości łokciowej, ktora jest ponoc "lepsza" w tym moim złamaniu, jednak nie zrasta sie ona zbyt dynamicznie. Promieniowa, czyli ta "gorsza" zaczela sie zrastac co zdziwiło nawet tak doświadczonego lekarza jak ten ktory dzis mnie badał. Złamanie jest przepierdolone, być może skrócą mi też pręty bo jeden wystaje z łokcia a drugi blokuje nadgarstek. Przypomne ze minęły juz 3,5 miesiąca od wypadku a ręka nadal mi sie nie zrosła. W grę z tych mniej optymistycznych wariantów wchodzi jeszcze wymiana zespolenia i znowu gips (bo to wyżej to dość optymistyczne rokowania). Niestety okres w jakim teraz jest moje leczenie, jest trudny decyzyjnie czyli ciężko podjac decyzje co ze mna dalej robic. Tak więc 2 morały - wypadki, te najbardziej przesrane jak i niegroźne gleby (będące sygnałem ze czas A) zwolnić B) podszkolić sie C)wlączyc myslenie) dotyczą każdego, a już w szczególności nas jeżdżacych w Polsce. Drugi morał - wyłączcie nieśmiertelność i wybijcie sobie pomysły z cyklu "jakiego ścigacza po ogarze może R6 albo CBR?" Wish me luck Andrzej PS. być może to co napisałem dla każdego jest oczywiste, ale tylko do czasu jak zacznie to dotyczyć waszej ręki/nogi/miednicy/glowy itd... Tak więc uczcie sie na cudzych błędach, bo na swoich czasami boli." Pozatym to rzeczywiscie wzmacnia.Na Szaserów spotkałem goscia, Krzyśka, też po wypadku motocyklowym. Miał mniej szczescia niz ja, choć wypadek podobny (wymuszenie pierwszenstwa, samochod z przeciwka skrecil w lewo prosto pod jego koła). Krzysiek leżał juz pare tygodni nie majac czucia od pasa w dół. Rdzeń kregowy nie był przerwany tylko miał na nim jakis o brzek, co rokuje nadzieje na to ze bedzie chodził. Z tego jak z nim rozmawiałem wynikło ze jechał spokojnie (transalp), ze nie miał ułanskiej fantazji. Przy okazji bardzo fajny i rozsądny gość... Widok i rozmowa z czlowiekiem po takim wypadku z takimi uszkodzeniami robi gigantyczne wrazenie. Sam powiedziałem mu, ze spora czesc forum moglaby go zobaczyc i przekonac sie choc w czesci jak niebezpieczne hobby mamy. Pozwolil mi oczywiscie przytoczyc swoja historie na forum. Facet ma żone, zaczal remont mieszkania, planował zmienic prace (mowil ze tylko jedna rozmowa jeszcze go czekała i miał zaczac sprzedawac skutery). A wszystko trafił szlag przez jakiegos debila w samochodzie... Szkoda ze trzeba przywalic zeby poczuc jak groźna jest jazda motocyklem. Kazdy z ktorym rozmwialem mowil ze myslenie i swiadomosc po wypadku zmienia sie ogromnie. Nikt kto nie mial powaznego dzwona tego nie zrozumie... PS Pytałem rehabilitantów w szpitalu ilu mieli motocyklistów w tym roku. Ponoć najwiecej ostatnimi czasy, bo aż 16. a część „przyjaciół” gdzieś się dziwnie zapodziała… Tez to znam. Zostali najbardzciej wartosciowi, reszta zmieniła u mnie status na "znajomy z widzenia". Żalu czy urazy nie chowam, jedynie przestałem przywiazywac wage do nich jako mojego otoczenia, ludzi na ktorych ew moglbym liczyc. Edytowane 17 Listopada 2006 przez Greedo Cytuj Suzuki GSR 750, GS 400, GSX 750 S Katana, GS 850 G, DR 600 S Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mierzwa2 Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 Jeszcze tak "na poważnie" nie leżałem na sprzęcie, i bradzo dobrze że powstał taki temat bo wiadomo przynajmniej czego sie spodziewać.... wiadomo każdy odczuwa to innaczej ale doswiadczenia innych braci motocyklistów daje duzo d0 myślenia. I jeszcze pytanie... czy ktos z was nie miał takich chwil w zyciu po wypadku (a szczególnie nie z waszej winy) że dlaczego akurat ja? i dlaczego to sie stało skoro tak uwazam? I czy były duze opory zeby powrócić na drogę....? Bo trzeba miec odwagę by powrócić... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
adu Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 (edytowane) Czytajac temat Bandziora, widze siebie....... Jak i zapewne wielu z nas..... Wlasnie siedze sobie przed kompem z noga w ortezie. Naderwane wiezadla poboczne i uszkodzone krzyzowe. A wszystko po niewinnej glebie na mokrej nawierzchni. Jeszcze wstalam, podnioslam moto i nagle czuje, ze nie moge ustac na nodze...... Myslenie zmienia sie diametralnie po takich wypadkach, po kazdej glebie, chocby i tej parkingowej. Kazda sytuacja daje duzo do myslenia i zmienia nam nasza psychike. Jakis moment po wypadku nawet zastanawialam sie nad sprzedaza motocykla i calkowitym niejezdzeniu..... Ale takie mysli przetrwaly u mnie moze z 2 tygodnie??? To jest poprostu niemozliwe! To jest silniejsze ode mnie! Co ja na to poradze, ze ja to poprostu....... kocham? Teraz widze, ze nie ma nawet takiej mozliwosci, zebym nie jezdzila! Teraz mam plan (oczywiscie jak juz z noga bedzie w miare w porzadku) pobawic sie troche w terenie i poksztalcic sie na torze. Przelamac swoje leki, bariery..... To wazne.... I tak jestem wdzieczna Tomkowi Kulikowi za to, ze moglam jezdzic w zimowej scenerii na motocyklu, gdzie jazda po sniegu i lodzie nie nalezy do najlatwiejszych, ale wyrabia umiejetnosc zachowania w danej sytuacji. Wiadomo, ze wszystkiego nie przewidzimy, ale naprawde kazdemu polecam jazde w terenie! I to nie tylko tym, ktorzy jezdza na crossach i enduro, ale najbardziej wlasnie tym, ktorzy jezdza turystykami, sportami, criuser'ami itp. A apropo's znajomych, przyjaciol w takich sytuacjach..... Chyba wszyscy wtedy przekonujemy sie, kto jest naprawde naszym ,,bratem" czy ,,siostra"..... Doszlam do wniosku, ze np. takie 4um jak to, to jednak zbieranina ludzi, ktorzy wymieniaja sie swoimi doswiadczeniami, pomyslami, uwagami..... I pomimo tego, ze z czescia tych ludzi naprawde utrzymywalam bliski kontakt, po wypadku okazalo sie, ze malo ktora osoba napisala, zadzwonila nawet z glupim pytaniem ,,jak sie czujesz?". Wtedy jest to przykre, ze jestes dla nich kumplem tylko na wyjazdach, zlotach, spotkaniach motocyklowych. A jak juz jest sie niesprawnym, to kazdy odwraca sie i ma Cie gleboko gdzies...... W takiej sytuacji naprawde docenilam ludzi z Bractwa Suzuki, do ktorego naleze. Nie jest to zwykla zbieranina przypadkowych motocyklistow jak to sie niektorym wydaje. Ale to wlasnie oni mnie najczesciej odwiedzali, to oni do mnie najwiecej dzwonili, to oni przysylali najwiecej smsow, to oni przyjezdzali do mnie do szpitala w Mlawie, gdzie musieli pokonac czasami nie malo kilometrow, bo np. byly to osoby z Pomorza, ze Slaska czy nawet tak niedaleko polozonej Warszawy..... Takich ludzi doceniam, bo wiem, ze sa ze mna i beda i zawsze moge liczyc na ich pomocna dlon, dobre slowo..... Oprocz oczywiscie tych ludzi sa przy mnie osoby zupelnie niezrzeszone z motocyklami i te nieliczne z 4umowego grona, jak Greed czy eMBe, dzieki ktorym powraca wiara w ludzi....... :) Chyba dosyc tego rozwodzenia sie, bo nikt nie bedzie chcial tego czytac :biggrin: Edytowane 17 Listopada 2006 przez adu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greedo Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 jomych, przyjaciol w takich sytuacjach..... Chyba wszyscy wtedy przekonujemy sie, kto jest naprawde naszym ,,bratem" czy ,,siostra"..... Doszlam do wniosku, ze np. takie 4um jak to, to jednak zbieranina ludzi, ktorzy wymieniaja sie swoimi doswiadczeniami, pomyslami, uwagami..... I pomimo tego, ze z czescia tych ludzi naprawde utrzymywalam bliski kontakt, po wypadku okazalo sie, ze malo ktora osoba napisala, zadzwonila nawet z glupim pytaniem ,,jak sie czujesz?". Wtedy jest to przykre, ze jestes dla nich kumplem tylko na wyjazdach, zlotach, spotkaniach motocyklowych. A jak juz jest sie niesprawnym, to kazdy odwraca sie i ma Cie gleboko gdzies...... Z tym zgadzam się w zupełności i moje odczucia są takie same... Cytuj Suzuki GSR 750, GS 400, GSX 750 S Katana, GS 850 G, DR 600 S Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
embe Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 (edytowane) ekhm...witajcie Ja (też) jeszcze się rekonwalescencjuję. Wypadek 5 miesięcy temu (3go grudnia będzie pół roku), ale wciąż nie poruszam się normalnie. Trzy miesiące leżenia, później dwa miesiące o kulach, teraz teoretycznie bez kul, ale stawy bolą do tego stopnia, że przejdę kilkaset metrów i finito. Z nogi wyjęta część śrub, cztery jeszcze zostały. W miednicy zostaną na zawsze. Jeszcze sporo rehabilitacji i być może na resztę życie krzywa miednica... Zobaczy się, jak wrócą mięśnie. Ze znajomymi w moim przypadku było całkiem przyjemnie, to znaczy sporo forumowych pisywaczy odwiedzało mnie w szpitalu, później w chałupie. Oddawali dla mnie krew. Byłem i jestem tym do dziś mocno poruszony i wdzięczny. Niektórzy z nich swoją postawą pokazali nawet coś więcej przez co stali się mi bliźsi. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że wypadek dał mi wręcz przyjaciół. Dzięki kochani! Pogoda? Może... Kości i tak bolą, także ciężko powiedzieć, czy to akurat od pogody, czy tak same z siebie. Czy mnie wzmocniło? Myślę że tak, choć (ze tak powiem) wybiórczo. Wzmocniło chęć życia, wzmocniło ostrożność, jakąś nadzieję. Widzę teraz więcej, niż kiedyś, nie tylko na drodze. Widzę piękno świata, chmury, drzewa, pogodę... Kiedyś to nie miało takiego znaczenia. Teraz, gdy wiem, że mogłem zginąć, cieszę się cholernie, że mogę na to wszystko popatrzeć. Na motocykl też chcę wrócić, jednak przeszkodą są emocje rodzinne. Matula ma przeżyła moją figurę bardzo mocno i nie chcę dawać jej ponownych stresów jeżdżąc, także temat pozostaje otwarty. Po 5,5 miesiącach wsiadłem w samochód bez obaw, przejechałem się po chamskim mieście (w-Wa na ulicach panuje dziki zachód) i wróciłem do domu zadowolony. W szpitalu byłem przekonany, że na motocykl nie wrócę. Byłem zły na to, co się stało, żal mi było mojego przedwypadkowo-dobrego zdrowia, kondycji i "tego wszystkiego". Wypadek dał mi jednak dużo dobrego. Co się popsuło, to się popsuło, ale mam wnioski, myśli, wrażenia i jakby to ująć...odnoszę wrażenie, że taka przygoda powoduje, że człowiek dostaje szósty zmysł. Nie jest od tej pory pewniakiem, ale patrzy inaczej. Myślę, że każdy z Was, kto leczył potłuczone ciało i oglądał swój potarmoszony motocykl wie, co mam na myśli. Kości się zrosną i może będzie czasem bolało, ale w pewnym stopniu to uczy życia jakby od nowa. Jest darowane życie i kolejna szansa. Bardziej, niż kiedykolwiek cieszy mnie, że mogę przebywać wśród ludzi, że kiedyś znów się spotkamy, że znów okręcę pół motocykla linkami, żeby przymocować bagaż i gdzieś pojechać. Wypadek sporo mi w życiu namieszał, sporo popsuł, ale ostatecznie wychodzi na dobre. Bliscy ludzie, inne spojrzenie na świat, na życie, także coś osłabił, ale całokształt wychodzi jakoś mądrzejszy, spokojniejszy i chyba właśnie wzmocniony. Powodzenia w zdrowieniu for ol ow Ju ałt der, do zobaczenia kiedyś :) dopisane:cholerka, zostałem dostrzeżony...dzięki Adu :) Ja nie wymieniam po "nickach" żeby nikogo nie pominąć...jednak kto wie, ten wie... o! Edytowane 17 Listopada 2006 przez embe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
adu Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 Nie bede juz cytowac, co by nie zabierac wiele miejsca na serwerze :flesje: Ale w wypowiedzi Michala jest ujete cale sedno sprawy :icon_rolleyes: Mam podobne odczucia, chociaz nasz wypadki zupelnie roznia sie od siebie. Panie Michale musimy ktoregos dnia przefiltrowac chyba porzadnie wreszcie moja nerke :D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
madriana Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 (edytowane) Myslenie zmienia sie diametralnie po takich wypadkach, po kazdej glebie, chocby i tej parkingowej. Kazda sytuacja daje duzo do myslenia i zmienia nam nasza psychike. Jakis moment po wypadku nawet zastanawialam sie nad sprzedaza motocykla i calkowitym niejezdzeniu..... Ale takie mysli przetrwaly u mnie moze z 2 tygodnie??? To jest poprostu niemozliwe! To jest silniejsze ode mnie! Co ja na to poradze, ze ja to poprostu....... kocham? Rozumiem Cie. Moja matka i babcia juz mi nie przestaja robic awantur o to, jaka jestem durna, ze nadal chce jezdzic.... ja tez sobie do glowy tluklam, ze "gupia blondyna chce jezdzic" ale z drugiej strony to nie moge zarzucic moich wieloletnich marzen po pierwszym wypadku (...) takie 4um jak to, to jednak zbieranina ludzi, ktorzy wymieniaja sie swoimi doswiadczeniami, pomyslami, uwagami..... I pomimo tego, ze z czescia tych ludzi naprawde utrzymywalam bliski kontakt, po wypadku okazalo sie, ze malo ktora osoba napisala, zadzwonila nawet z glupim pytaniem ,,jak sie czujesz?". Wtedy jest to przykre, ze jestes dla nich kumplem tylko na wyjazdach, zlotach, spotkaniach motocyklowych. A jak juz jest sie niesprawnym, to kazdy odwraca sie i ma Cie gleboko gdzies...... Na szczescie ja nie moge narzekac na zyczliwosc ludzi z Halo Szczecin :buttrock: Edytowane 17 Listopada 2006 przez madriana Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
navaho Opublikowano 17 Listopada 2006 Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2006 Słuchajcie czy może czytajcie. :rolleyes: Na drugiej stronie tego tematu jest mój post napisany wczoraj, w którym pisałem, że jest najlepiej uczyć się na cudzych błędach a nie na swoim własnym zdrowiu.Życie jednak szybko weryfikuje niektóre postawy.Dzisiaj mogę już napisać, że zaliczam się do tych co są " Po pierwszym razie"Było tak:Słoneczna pogoda 14 stopni ciepła Jechałem wolno ok 40-50 km/h prawym pasem, na lewym pasie ciężarówka, dojeżdżamy do skrzyżowania, zaczynam hamować -------- za mocno,............ momentalnie ujeżdża mi przód - natychmiastowa gleba, strzał potylicą w asfalt......................widzę koła ciężarówki przejeżdżające..........................15 cm od moich butów. Wstaję.............. w głowie mi szumi ale utrzymuję równowagę jest ok, nogi chyba ok choć mam rozpier_uszkodzony ochraniacz lewego kolana samo kolano w porządku, obdarty ochraniacz lewego łokcia, pojawia się ból, to dłonie a konkretnie kciuki - efekt gwałtownego oderwania od kierownicy - prawy kciuk mam wybity............. umieszczam kciuk w położenie anatomiczne....... ból znacznie łagodnieje.............. moto.................leży 10 metrów od mnie wygląda jak to po ślizgu owiewki, lusterko, szyba..........skasowane. Jakaś kobieta pyta mnie czy trzeba mi pomóc. Odpowiadam, że dziękuje i pytam dlaczego pyta. Kobieta zniaka, zaczynam się zastanawiać dlaczego się wyglebiłem, macam asfalt jest pokryty PIRDO....NĄ SZADZIĄ przy słonecznej pogodzie i 14 stopniach SIC!.......pojawia się facet....... stawiamy razem moto, odpalam i po 5 minutach odjeżdżam do domu.MOGŁEM DZISIAJ ZGINĄĆ............i nic nie mogłem z tym zrobić.......Żyję, co więcej jestem przecież prawie bez szwanku ale jestem w takim jakimś uroczystym nastroju, cuś jak by tigra j*b....ać i śmieszno i straszno. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.