Skocz do zawartości

Najwiekszy obciach jaki miałes na moto


Fidel5
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Raz sobie lajtowo jade Cagivą, szczęsliwy bo akurat po zakupie nowych grubszych rękawic. Na poboczu stał kolega to mu łapą machnełem, no i ręke dalej na manetke, no i przez przypadek zachaczyłem o przycisk do odcięcia zapłonu, no i moto ni z gruchy ni z pietruchy gaśnie. Patrze w bak, wygląda na pusto. Dzwonie po brata żeby mi podrzucił troche benzynki, oczywiście nie obyło sie od gadania że akurat był zajęty itd itp, no i wlewam benzynki, szczęsliwy próbuje odpalić (bracki cały czas sie patrzy jak bez skutecznie próbuje odpalic moto) No i tak sobie spojżałem na przełącznik<no i znok, bo było na off;)>, dyskretnym ruchem go przełączyłem, no i moto od razu załapało. Bracki do teraz myśli że mi paliwka zabrakło;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... za to dzisiaj spotkałem kolesi. podjechali do mnie i wystartowali spod świateł 'na kole"...jednemu z nich spadł kask (miał dodatkowy, pewnie słabo przytwiedzony... spadł...potoczył sie po ulicy i co ???) ....kierowcy samochodów zatrzymali się, a ja ruszając spod świateł podniosłem ten kask i podałem gościowi. po prostu żenada........to tak jakby mieć kochankę i wpaść z nią, tak przed żoną... :biggrin: :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się jeszcze coś :cool:

Jadę kiedyś w nocy na działce Rometem po szosie, a że miałem następnego dnia jechać do Łodzi to mówię sobie "sprawdzę rozkład PKSów na przystanku". Przystanek stoi między dwiema drogami wiejskimi, jedną na wieś, a drugą jakieś 20m dalej do sklepu. Myślałem, że mostek na rowie jest wzdłuż szosy, od początku jednej drogi do końca drugiej... Niestety są trzy mostki oddzielnie. Podjeżdżając na skos pięknie władowałem się prosto do zarośniętego trawą rowu... Myślę sobie "luzik, 23 godzina nikt nie widział". Straty minimalne - przecięty kabel od licznika.

Jakieś dwie godziny później na wsi paliła się sterta słomy. Podjechałem zobaczyć i trochę się zdziwiłem jak się ze mnie kilku miejscowych pytało czy to ja wjechałem do rowu pod sklepem i lądowałem na twarzy :biggrin: Mówili, że ładnie wyglądałęm...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam sobie i zarykuję sie ze śmiechu, bo niektóre sytuacje są nie do podrobienia :biggrin:

Ale nie będę taka i tez opowiem małą historyjkę :

trzeci piątek lipca tegoż roku, wybieram sie na zlot do Strobina ( to mój debiutancki zlot jako bikera ), a prawko w ręce dopiero od trzech tygodni, więc mozecie sobie wyobrazic moje możliwości. Stres przed drogą, żeby nie narozrabiac, 30 stopni w cieniu więc skóry po 20 sek. przylepione do ..wszystkiego , zapakowany motocykl manelami na maxa i pełny plecak na pleckach - słowem zestresowany, spocony zółw jedzie na swój pierwszy zlot!

Pakuję sie przed blokiem a to sensacja - Patrzcie!! Ewka ma motór!!!! Wszystkie wscibskie sąsiadki w oknach i tato koło mnie- czekają !! CB jest jakieś parę cm za wysoka, a że zapakowana to mam utrudnione wsiadanie i jeszcze parking przed blokiem jest lekko pochylony. Kopnęłam nóżkę, przerzuciłam nogę przez siodło, sąsiadki wywieszone przez okno!!! K****M** maszyna lezy, ja klęczę!!! Zaraza mór trąd i franca!!! Pod własnym blokiem!!!!!! Tatuś pomógł córuni postawic moto i wyszeptał ze smutkiem : dziecko, przecież TO jest dla ciebie za ciężkie.... Spojrzałam wilkiem kopnełam jedynkę, pozwoliłam powąchać spaliny..

Od tamtej pory najpierw wsiadam, potem podnosze nóżkę..

Na zlot dojechałam i wróciłam bez przygód :cool:

Cave tibi a cane muto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem raz śmieszną sytuację. W mojej MB jest smieszna stacyjka. No to dobra - przekręcam na ignition. Kop. Drugi. Trzeci. Czwarty. NIC ! Biorę go z popychu - TEŻ NIC ! Przestraszony. Zapomnialem o jednym :biggrin:. Mimo wszystko ze swieci sie lampka na zegarach 'neutral' to jesli na pozycję do odpalenia nie przekręcę kluczyka o 1mm to nie dziala :cool:. WIec zadowolony ze

znalazlem usterkę przekręcam kluczyk, kopę i pali. 10 min się męczyłem :cool:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniał mi sie jeszcze jeden obciach , tym razem w roli głównej był mój brat . Mielismy wtedy jeszcze Romet Pony (poczciwą motorynke) przerobiona na krosa (podwyzszona , błotnik pod lampe , z tyłu ołotnik obciety, prostokątna lamapa z kratowniąc zamast seryjnej i wieksza gwiastka z tyłu) . Braciak jezdził po polu obok domu . Przyszli jacys kumple no i sie paczymy jak jezdzi . Michał(brat) gemba ucieszona,cały sie smieje , bez kasku , jedzie a tu nagle gleba . Przednie koło odpadło!!! :biggrin: Ale wyrznoł orła , naszczenscie nic mu sie nie stało .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najlepiej jak sobie chcialem zawrocic na ulicy, chcialem zrobic pół kółeczka no i przyczepnosc zlapalem i wywalilem sie na drodze pomiedzy dwoma sklepami. Naszczescie nie bylo tam za wiele ludzi, tylko moj kumpel jezdzacy na "kiblu" (skuterze) :biggrin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem moto. (dt80)Przywiozłem wieczorem. Busem zaparkowaliśmy kawałek dalej od domu. Wyciągneliśmy z busa,ja podjechałem pod sam dom ucieszony. Mówie do taty : Ide po kask. Zgasiłem moto.wyłączyłem,a właściwie włączyłem zapłon. Poszedłem po kask. Wsiadam,kopie..Nie pali.Pcham..Nie pali. Mówie co jest .. Zapłon włączony a nawet nie załapie.. Goście coś mówili,że ma słaby akumulator więc mówie do taty : Jutro akumulator podładujemy.. Akumulator naładowaliśmy na następny dzień , i próbujemy odpalić.. OD kopa..Nydyrydy.. Na pycha.. NYDYRYDY.. Sąsiedzi patrzą.Tłum gapiów.. Mówią wczoraj kupiłeś i już sie spier***ił :PP Moto do garażu.. Tata poszedł do domu ,ja sprawdzam świece.. Wszystko dobrze,przerwe ustawiłem.. Patrze na manetke gazu i przełącznik zapłonu i pomyślałem.. : Poprzedni właściciel mówił ,że przełącznik zapłonu jest odwrotnie podłączony.. Pobiegłem szybko po kask,buty odpaliłem od pierwszego rozgrzałem maszyne i ogień w pola :biggrin:

 

A za czasów motorynki.. Miałem 7 lat.. Troche kolegów sie nazbierało,koleżanek.. To pomyślałem,polatam troche na gumie,pokaże im :cool: Motoryne ze sprzęgła na gumę i wio.. Tak se trzy razy.. Za czwartym pociągnęło na plecy i musiałem zeskoczyć z moto.. Więc zeskoczyłem i biegne za moto.. Manetka do końca odkręcona ,a ja biegne.. W końcu nie nadążyłem pociągnęło mi nogi i j*b w rów.. Do dziś na kamieniu w rowie jest lakier motorynki :cool: Wyciągam moto,klosz przedniej lampy pęknięty.. Troche ugólnie pogięta. Mi nic się nie sało ,bo miałem kask. Moto odpaliłem i pojechałem do domu.. Poźniej przez jakiś czas mówili na mnie lak bo u nas na jazde na gumie mówi się jazda "na laka".. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

ja narazie największy obciach to miałem na ślubie kudłatego :biggrin: ruszyliśmy korowodem i po 30m, na skrzyżowaniu mi moto zdechło :) rolki mi już się zrolowały.... wszyscy polecieli, goście pojechali, a ja jak ten głupi latam z moto do przodu i do tyłu, bo nie mogę odpalić, wskakuję, na jedną nogę, biegnę z boku, albo siedząc na moto... pokaz był jak ta lala... to mi na pomoc jakiś koleś z przystanku przyleciał... popchał, za drugim razem się udało... ale wszyscy mieli ubaw na przystankach, eh. a korowód dogoniłem prawie przed restauracją :biggrin:

 

pozdrawiam!

Edytowane przez bartic
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnego słonecznego dnia mój (ex-)mężczyzna przyjechał po mnie na swej suzuki gsx 1100f.. taki dumny jak paw wyjął papierocha, otworzył szczękę w kasku i chciał udowodnic że jazde 70 km/h mozna pogodzic z paleniem :biggrin: skończyło sie na latarni pod moim blokiem... Obciach dla niego ale dla mnie też :biggrin: :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój instruktor ma uprawnienia do szkolenia na kategorię A i B, więc często dla oszczędności czasu stosuje taki patent, że bierze jednego kursanta do samochodu, a drugiego na motocykl, coby sobie jechał z tyłu. Pewnego pięknego dnia tak się złożyło, że ekipa była wyjątkowo liczna – ja w ślicznej pomarańczowej kamizelce z twarzową ‘L’, instruktor, kursant, inny kursant, którego odwoziliśmy i jeszcze jeden człowiek, który miał jeździć motocyklem po mnie. Razem cztery osoby w Corsie + ja.

Kręcę ósemki po placu, instruktor daje znak – ruszamy w trasę! Podjeżdżam do nich, żeby omówić jeszcze kilka kwestii, więc, by lepiej słyszeć wyłączam silnik.

Wszystko ustalone, odjeżdżamy. A właściwie odjeżdżają. Ja próbuję odpalić Hondę, ale niespecjalnie mi idzie. Sprawdzam kluczyk – przekręcony, sprawdzam podnóżek – schowany, odpalam starter – nie idzie. Znowu sprawdzam – wszystko gra, tylko odpalić nie chce. A oni odjeżdżają już w siną dal.

Poddaję się, macham do nich, żeby zawrócili. No więc wracają. I gdy tylko do mnie podjechali, silnik zaskoczył. Ja, oczywiście, czerwony jak burak; wszyscy w samochodzie też czerwoni, tyle, że ze śmiechu... Oj, mieli niezłe używanie.

 

Do dzisiaj nie wiem, czy to z motorkiem było coś nie tak, czy to ja miałem zwidy i tylko wydawało mi się, że sprawdziłem wszystko przed próbą odpalenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim największym obciachem było to jak jeździłem jeszce chartem.

 

Akurat robilem remont i testowalem go jak jezdzi,wsadzilem siedzenie ale nie przykrecilem

 

Max na prostej i po heblach bo chcialem sprawdzic jak dzialaja i co sie stao??

Siedzenie spadlo a ja przesunalem sie pod sam bak az mi moje skarby przygniotlo,a moto w slup hehe kupa smiechu a ja wstaje obolaly i zas trza moto malowac :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu gdy jeszcze cierpiałem na przypadłość zwaną "skurcz prawego nadgarstka" postanowiłem przewieźć na motocyklu koleżankę, która mi się oczywiście podobała i takie tam ble, ble, ble :)

Gdy tylko usiadła ruszyłem ostro do przodu, prawie ją zgubiłem :biggrin: Pędziłem jak szatan nie znając drogi, nie wiedziałem, że przede mną jest zakręt o kącie 90 stopni w prawo, gdy się zorientowałem było już za późno na złożenie, pojechałem więc prosto do lasu, gdzie na szczęście była przecinka. Motocykl utonął w grząskim gruncie, dziewczyna mnie wyzwała od świrów i tym podobnych : Niestety została dziewczyną kolegi, który znacznie wolniej jeździł : I tak miałem więcej szczęścia niż rozumu, a koledzy jak się dowiedzieli, to pękali ze śmiechu i co rusz pytali czy jedziemy do lasu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to opowiem jaką dzisiaj odwaliłem kichę ... to dopiero wstyd.

Otóż wczoraj nabyłem sobie nowe oponki i dzisiaj rano załadowałem je na moto celem zawiezienia do wymiany.. a załadowałem je na wcisk na kuferek centralny... wlazły pięknie tak że kufer wystawał.

Wyjeżdżam sobie na trasę toruńską włączam się do ruchu i po przejechaniu kilkuset metrów słysze że na ,n ie trąbią... oglądam się za siebie a tu zero oponek na kuferku :icon_mrgreen:)

Szybciutko zawróciłem na trawnik i spowrotem... oponkami już zdążył się zainteresować koleś z pobliskiej myjni. Całe szczęście że nikogo nie pokiereszowały ani że nikt na nie nie wpadł.

Przy okazji - podziękowania dla gościa na chopperku ktory na mnie zatrąbił..

Od tej pory już nic na wcisk wozić nie będę ;))

W dalszą drogę ruszyłem z oponkami w pasie jak hulahopem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...