Skocz do zawartości

Wypadek motocyklowy... od kuchni


Lovtza
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Mało masz do gadania, bo Cię boli np.: noga albo ogólnie jesteś przerażony i tyle. Mówią: cewnik, to cewnik. Taki lajf :).

 

Co Prawda nie po wypadku ale po operacji tydzien pod pompa ( z tego 4 dni zakrecony jak sloil po " glupim Jasiu " ) przykuty do wyra i jakos nikt nie wpadl na pomysl aby mi cewnik zalozyc - chyba dam na msze. KAczka byla w zupelnosci wystarczajaca, na szczescie !

 

:crossy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monter Ty to już doświadczony kaskader ;), nawet nie umiesz porządnie sie połamać ;)

W konkursie na największą pierdołę zająłbym drugie miejsce chcesz powiedzieć, tak ? :biggrin:

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem całość i wywarło dużo większe wrażenie niż drastyczne zdjęcia z wypadków. W tym roku już nie ruszam moto. I miałem farta że wyszedłem z SORu po ledwie paru godzinach z ręką w gipsie.

 

Wyglebiles sie ? Wyrazy wspolczucia

 

:crossy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też przeczytałam całość cóż można powiedzieć: tak to wygląda. Historia bardzo fajnie opisana, ale szczerze mówiąc - mnie nic tu nie zaszokowało. Być może dlatego, że styczność ze służbą zdrowia i szpitalami mam od wielu lat i znam to od kuchni. Pacjent najczęściej (na szczęście nie zawsze) traktowany jest przedmiotowo. Stąd wśród pacjentów kwitnie wiedza internetowa, nie zawsze pełna i rzetelna.

 

A kwestia samego urazu - chłopak i tak miał dużo szczęścia. Podobnego złamania wiele lat temu doznał mój brat, któremu baba wjechała w bok samochodu przejeżdżając na czerwonym świetle przez skrzyżowanie. Nogę miał na wyciągu znacznie dłużej niż nasz bohater, też długo kulał, ale dziś jest w pełni sprawny. Więc wszystko pewnie dobrze się skończy.

 

I choć można wpaść pod autobus, spaść ze schodów czy drabiny, powinniśmy pamiętać o takich historiach wsiadając na moto, bo przecież oprócz skutków czysto zdrowotnych, takie wypadki często wpływają na nasze życie z powodów czysto ekonomicznych. Ale śmiem twierdzić, że rzadko lub nigdy o tym nie myślimy....

 

Przynajmniej więc ubierajmy się zawsze w motocyklowe ciuchy i myślmy nie tylko za siebie, ale i innych :).

 

 

Przy tej okazji wszystkim życzę w tym i kolejnych sezonach tylko pionu :).

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też przeczytałam całość cóż można powiedzieć: tak to wygląda. Historia bardzo fajnie opisana, ale szczerze mówiąc - mnie nic tu nie zaszokowało. Być może dlatego, że styczność ze służbą zdrowia i szpitalami mam od wielu lat i znam to od kuchni. Pacjent najczęściej (na szczęście nie zawsze) traktowany jest przedmiotowo. Stąd wśród pacjentów kwitnie wiedza internetowa, nie zawsze pełna i rzetelna.

 

 

 

No jest w tym dużo racji - uogólniając - że pacjent jest traktowany przedmiotowo (z wyjątkami, owszem). Ale, mimo wszystko, szpital to nie iluśtamgwiazdkowy hotel, że obsługa ma nadskakiwać i usługiwać z przyklejonym uśmiechem. Pewnie, że więcej empatii i pogłaskanie po główce może wpływać na lepsze samopoczucie pacjenta, jednak lekarze i personel medyczny muszą po prostu odwalić swoją robotę. Tak, tak, wiem, że do polskich szpitali o wiele można spraw można się przyczepić, nie przeczę.

Natomiast bohater tekstu i wydarzenia (jeżeli takie rzeczywiście miało miejsce) zachowuje się trochę jak udzielna księżna. Dla mnie z tekstu bije pretensja o niemal wszystko i rozczarowanie sytuacją. Informacje otrzymywał - zdawkowe i krótkie, ale przecież dość rzeczowe. Oczekiwał wykładu i prelekcji za każdym razem? Zajęli się nim, zrobili, co mogli (no dobra, jakieś dwie historie średnio fajne były - z zapaleniem i kwitem), nogę uratowali, a na końcu nawet "pocałujcie mnie w dupę" nie ma, nie mówiąc o najmniejszym podziękowaniu. Szkoda. Za to tekst się czytało fajnie, bo dobrze napisany :).

 

--------

Cewnikowanie jest nieprzyjemne jak jasna cholera, zdarzyło się dwukrotnie, jak mi się przypomina, to odruchowo zakładam nogę na nogę :D, ale do operacji i pobytu na OIOMie nie było innego wyjścia. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki to ból dla faceta ;).

Edytowane przez Grass

nie

 

M.G.S. - jesteśmy otwarci jak inkunabuł w gablocie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast bohater tekstu i wydarzenia (jeżeli takie rzeczywiście miało miejsce) zachowuje się trochę jak udzielna księżna. Dla mnie z tekstu bije pretensja o niemal wszystko i rozczarowanie sytuacją. Informacje otrzymywał - zdawkowe i krótkie, ale przecież dość rzeczowe. Oczekiwał wykładu i prelekcji za każdym razem? Zajęli się nim, zrobili, co mogli (no dobra, jakieś dwie historie średnio fajne były - z zapaleniem i kwitem), nogę uratowali, a na końcu nawet "pocałujcie mnie w dupę" nie ma, nie mówiąc o najmniejszym podziękowaniu. Szkoda. Za to tekst się czytało fajnie, bo dobrze napisany :).

 

My chyba inny tekst czytaliśmy. Ja tam żadnych pretensji nie widzę. A rozczarowanie/zaskoczenie/niesmak to chyba jedyne uczycia jakie wynosi się z pobytu. Leżałem w szpitalu w zeszłym roku i potwierdzam obraz polskiego szpitala. Rozumiem, że skoro pielęgniarka przynosi Ci tabletki, to już zbyt dużym wysiłkiem dla niej jest poinformowanie na co są/skutki uboczne itp. A większość traktuje takie pytanie jako podważanie kompetencji/czepianie się, czy niepotrzebne zawracanie głowy.

Najbardziej zabawne jest to, że bez pomocy osób trzech umrzesz z głodu i odwodnienia. Tylko pytam, skąd te kwoty za pobyt w szpitalu w przypadku gdy nie masz ubezpieczenia, bo dochodzi to do ok. 1000zł/dobę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My chyba inny tekst czytaliśmy. Ja tam żadnych pretensji nie widzę. A rozczarowanie/zaskoczenie/niesmak to chyba jedyne uczycia jakie wynosi się z pobytu. Leżałem w szpitalu w zeszłym roku i potwierdzam obraz polskiego szpitala. Rozumiem, że skoro pielęgniarka przynosi Ci tabletki, to już zbyt dużym wysiłkiem dla niej jest poinformowanie na co są/skutki uboczne itp. A większość traktuje takie pytanie jako podważanie kompetencji/czepianie się, czy niepotrzebne zawracanie głowy.

 

 

Tekst ten sam, tylko czytany przez dwie różne osoby, stąd możliwość zupełnie innego odbioru, co jest normalne :). Zresztą zaznaczyłam "dla mnie", a nie że tak musi być lub jest. Po prostu sądziłam - i tak wynika z tekstu - że facet to pisał po czasie, więc liczyłam na trochę zdystansowania się. Nie doczytałam go zbyt wiele, stąd to "trochę jak udzielna księżna". Ale wtedy nie byłoby to tak dobrze napisane, jak w stylu chodzenia "krok w krok" za bohaterem, to też prawda. No i może trochę krzywdy "opowiadaniu" zrobił wstępniak, że wysadza z foteli i jeży włos na głowie - przesada. Po prostu realnie brzmiący, jednostronny, subiektywny opis z pobytu w szpitalu. I tak samo subiektywny może być odbiór przy czytaniu.

Ale jeszcze tylko jedno - chcielibyśmy wyczerpującej i rzetelnej informacji na przykład o podawanych lekach w szpitalu, a czy biorąc w domu na ból głowy czy grypę jakieś tabletki albo te przepisane przez lekarza w przychodni, czytamy zawsze od deski do deski dołączoną ulotkę, gdzie jak byk jest napisane o skutkach ubocznych (a samo ich czytanie może o ból głowy właśnie przyprawić)? Nie sądzę :).

nie

 

M.G.S. - jesteśmy otwarci jak inkunabuł w gablocie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grass, jest jednak róznica pomiędzy tym, że sama bierzesz lek na bół głowy, a co innego, gdy ktoś (nawet personel szpitalny) podaje Ci jakiś lek. Naturalnym jest, że zdrowy na umyśle, myślący człowiek (o ile jest w stanie logicznie myśleć), chciałby wiedzieć, co mu podają. Przynajmniej znać nazwę i działanie, bo żadna pielęgniarka przy łóżku pacjenta nie będzie w stanie wymienć wszystkich działań niepożądanych.

 

Inną kwestią jest to, że lekarze mają coraz mniej czasu na leczenie i rozmowy z pacjentami, bo z roku na rok papierów do wypełnienia przybywa w zastraszjącym tempie. A pielęgniarki... cóż, niewiele z nich sprawia wrażenie, aby kochały swoją pracę...

 

Jest jeszcze kolejna strona medalu - nieliczni pacjenci (lub ich rodziny) rozumieją, co lekarze do nich mówią na temat choroby, przyjmowania leków itd. Więc najczęściej lekarze nie wnikają w szczegóły, bo nie ma to sensu. Ale jeśli już ktoś dopytuje i sprawia wrażenie, że zrozumie - to powinien otrzymać możliwie pełną informację o stanie swojego zdrowia, planowanych zabiegach, rokowaniu itd.

 

 

@Saturnus - z tym 1000zł/dobę to trochę przesadziłeś. Standardowo osobodzień w szpitalu wyceniany jest na ok. 300 zł. Oczywiście inaczej to wygląda na OIOM-ie, a inaczej na internie, ale średnio tak to wygląda.

 

Krótko mówiąc - lepiej się do szpitala nie wybierać :).

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będąc w szpitalu dostawałam ketanol dożylnie. Po odstawieniu pielęgniarka zapytała się mnie jakie chce leki przeciwbólowe... tak mnie zatkało, że nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Tym bardziej, że mogę sobie wybrać czarodziejską tabletkę :D ... tak chciałabym personel medyczny który wie co ma podać a nie zadaje głupie pytanie osobie która jest na wpół przytomna. Na szczęście o nic więcej się mnie nie pytała ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...