Skocz do zawartości

Wypadki motocyklowe w 2011


szaki
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

A wiecie po czym poznać prawdziwego motocyklistę?

...po tym, ze wyłącza kierunki...

 

 

Qurna ... jak wyjeżdżam z domu to włączam lewy kierunek który wyłączam po powrocie do domu.

Nie wiedziałem że źle czynię :icon_mrgreen:.

 

 

Tez jestem dupa, bo u mnie same sie wylaczaja :icon_mrgreen:

 

:crossy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy się nie spóźniam na spotkanie.

 

Czyli zdanżasz.

Volksdeutsche – określenie stosowane w pierwszej połowie XX wieku wobec osób pochodzenia niemieckiego, niezamieszkujących Niemiec, którzy nie posiadali niemieckiego ani austriackiego obywatelstwa.

icon2.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupelnie tak, jakby wszyscy bez wyjatku motocyklisci uzywali kierunkowskazow. Wiadomo jak jest, sa nawet tacy co potrafia jechac kilka kilometrow z wlaczonym kierunkiem bo zapomnieli go wylaczyc :)

 

Czasem mam wrażenie, że ta cała wojna pomiędzy motocyklistami a kierowcami innych kategorii to zwykłe pier..lenie i krycie "swoich". Spoglądając obiektywnie na motonitów można dojść do wniosku, że motocykliści najczęściej łamią wszelkiego rodzaju przepisy (szczególnie jeśli chodzi o przekraczanie prędkości i wyprzedzanie w miejscach niebezpiecznych) - Pomińmy tutaj kierowajków turystyków i chopperów. Nikt przecież nie kupuje sporta po to, aby jeździć w dalekie podróże i podziwiać krajobrazy. Plastkiki są do zapie**alania i tyle. Niestety, ale nie wszyscy potrafią zapie**alać z głową.

Na drodze czai się masa pułapek, w które może wpaść motonita.

 

Mówiąc pułapka mam na myśli takie wydarzenia jak zagapianie się innych kierowców (bądź po prostu nieznajomość przepisów), czy inne niebezpieczne sytuacje (typu: jedziesz w kolumnie, nagle auta lekko zwalniają, widzisz czystą prostą, zaczynasz wyprzedzanie a tu nagle któryś z nich włącza kierunek w lewo i...).

 

Dla mnie osobiście wiadomym jest, że CZŁOWIEK POTRAFI SIĘ ZAMYŚLIĆ, ZAGAPIĆ. Dla mnie osobiście wiadomym jest także to, jak mniej więcej jeżdżą kierowcy aut osobowych (czyli, do cholery - większość z nas). Gdy ktoś skręca w lewo, to włącza kierunek 2-3 sekundy przed skrętem (robi tak większość kierowców). W przepisach jest napisane, że przed skrętem w lewo (czy przed rozpoczęciem manewru wyprzedzania) należy spojrzeć w lusterko. W przepisach napisane jest także to, iż pojazdów skręcających w lewo się nie wyprzedza. My liczymy na to, że kierowcy spojrzą w lusterko, a oni na to, że nikt o zdrowym rozsądku nie wyprzedzi pojazdu skręcającego w lewo. A to, że kierowca osobówki włączy kierunek w ostatnich sekundach oraz to, że motonita zbliża się do niego z prędkością o wiele większą, niż mówią o tym przepisy jest już zbiegiem okoliczności, który sprawia, iż los "łączy" ich na skrzyżowaniu.

 

Panowie i Panie, spójrzmy prawdzie w oczy. Gdy czytam na forach apele motocyklistów o to, aby kierowcy aut osobowych spoglądali w lusterka, czy zaczęli uważać na motocyklistów, wtedy w głowie pojawiają się trzy myśli:

 

1. Przecież "Puszkarz" i tak będzie miał w poważaniu takie apele, bo dla przeciętnego "Puszkarza" motocykliści są TYMI złymi, którzy jeżdżą jak popie**oleni (wybaczcie te wyrażenie, ale najlepiej tutaj pasuje) i piszą o tym, aby inni im nie zajeżdżali drogi.

 

2. Motocykliści w dużej mierze są sierotami, które myślą, że inni będą przestrzegali przepisów i zawsze wykonywali wszelkie manewry na drodze z ogromna uwagę i w skupieniu. Kto o zdrowym rozsądku jeżdżąc po naszych drogach zakłada, że nikt mu nie zajedzie drogi, albo że inni będą jeździć skupieni w 100%, ten w głowie ma nie olej, tylko siano. Przecież to jest OCZYWISTE, że człowiek potrafi się zagapić - każdy, bez wyjątku. Gdy więc wsiadasz na swego rumaka, wtedy pamiętaj o zasadzie ograniczonego zaufania. Większość motocyklistów o tej zasadzie ZAPOMINA.

 

3. I do cholery - co ma oznaczać podział na "motocyklistów" oraz "puszkarzy"? Czy gość, który jeździ autem 10 lat, a potem wsiada na 2oo przechodzi nagle jakąś transformację? Wstępuje w niego Święty Duch Motocyklisty? Wśród motonitów jest bardzo wielu młokosów, którzy w ogóle nie znają praw panujących na naszych drogach i którzy od razu wsiadają na 2oo. Co osoba po zdaniu prawka może wiedzieć na temat ruchu pojazdów na naszych drogach? Co młokos może wiedzieć o wszelkiego rodzaju pułapkach czyhających na drogach?

 

Co w ogóle może wiedzieć ktokolwiek o szybkiej jeździe? Ja z doświadczenia wiem, że jazda koniastymi autami nie różni się zbytnio od jazdy motocyklem. Jak już pisałem wcześniej - tutaj nie chodzi o rozmiar, tylko o prędkość poruszania się. Motocyklem bardzo łatwo osiąga się 200 km/h, przeciętną osobówką już gorzej. Ja w przeszłości szalałem mocnymi autami (teraz także mi się zdarza, ale robię to o wiele ostrożniej), nie raz wskazówka przekraczała 180 km/h i nie raz zajechano mi drogę. Był nawet przypadek, kiedy to na trasie zza TIR-a nagle wyłonił się Fiat Uno, a ja miałem na blacie 220 km/h (osobówką). Dla takiego gościa zjawiłem się tak szybko, jak na 2oo - na szczęście skończyło się tylko na stresie.

 

Cały problem wypadków to w większości przypadków sprawa zaskakiwania kierowców. Jak myślicie, czy puszkarze lubią, gdy ktoś im się wpierdala w auto? No raczej nie. Nikt o zdrowych zmysłach nie pcha się pod 200 kilogramów metalu tnącego powietrze. Z jakichś powodów mamy ograniczenia do 90 km/h i aż do 70 km/h na skrzyżowaniach. Z jakichś powodów w mieście jest ograniczenie do 50 km/h. Tymi powodami jest zwiększony ruch w takich miejscach. A jak wiadomo - tam, gdzie większy ruch, tam więcej ludzi. Czym więcej skrzyżowań, tym więcej PRZECINAJĄCYCH się torów jazdy. Oczywiście nie każe nikomu jeździć 50 w mieście, czy zwalniać do 70 na skrzyżowaniach. Jednak jeśli - do cholery - widzicie przed sobą:

- skrzyżowanie,

- auto zbliżające się do skrzyżowania,

- auto, w którym nagle zapala się światło stopu,

- auto, które zaczyna powoli zwalniać,

- auto wyjeżdżające z posesji,

- drogę podporządkowaną, do którego dojeżdża auto,

 

Wtedy pamiętajcie o tym, że... coś się może wydarzyć. Ja w takich przypadkach zawsze zwalniam. Oczywiście zdarza się, że nie popuszczam gazu i jadę dalej, ale wtedy jestem świadom tego, że może to być mój ostatni raz, gdy to robię. Tak, wielu z nas ryzykuje, ja także - ale przynajmniej przyznaję się do tego. I nawet jak mi ktoś drogę zajedzie, to będzie to moja osobista porażka - bo w taką prostą "pułapkę" aż żal wpadać.

 

A jeśli ktoś jest takim baranem, że nie potrafi zrozumieć, iź problemem nie są pojazdy, ani drogi, tylko ich ruch (często nieprzewidywalny), ten będzie gryzł piach. Możecie robić podziały na motonitów i puszkarzy - ja tego nie robię, bo dla mnie nieważnym jest to, kto na czym siedzi. Byle baran może kupić motocykl, byle baran może także siedzieć w aucie. A większość baranów na motocyklach jeździ osobówkami i prowadzi auto w podobny sposób do nazywanych przez siebie "puszkarzy" - i takich trzeba najbardziej tępić, bo to zwykłe mendy - hipokryci.

 

Osobiście wkurza mnie to, że nie wszyscy znają przepisy i że ludzie potrafią się zagapić. Nie będę jednak odgrywał tutaj świętej krowy, bo sam też w życiu potrafiłem się zagapić, albo źle obliczyć kogoś prędkość. Wszyscy jesteśmy tacy sami - tak, wiem, to szokujące dla niektórych...

 

Spójrzmy na siebie, a nie szukamy winy winnych. Ci puszkarze są tacy sami jak my, to zwykli ludzie, którzy potrafią się zagapić. Ogólnie nazywanie ICH puszkarzami jest beznadziejnie głupie, bo my sami jeździmy "puszkami" i także jesteśmy puszkarzami. Jeśli chcecie wojny z kierowcami aut osobowych, wtedy proszę bardzo - dalej nazywajcie takich kierowców "puszkarzami" i dalej szukajcie winy po ich stronie. Na pewno coś znajdziecie, ale "oni" także to zrobią. Nie poprawi to jednak sytuacji z nimi, bo sytuację poprawić może jedynie pokój, a nie wojna. Ostatecznie możecie wymordować wszystkich puszkarzy, ale to wiązałoby się także z wymordowaniem was samych, bo... wszyscy jeździmy puszkami.

 

Osobiście polecam sympatykom jazdy na dwóch kółkach zmianę toku myślenia. Polecam wam zrozumienie innych uczestników ruchu. każdy ma jakąś granicę - koncentracji itp. Nie można wymagać od innych tego, aby przestrzegali przepisów, aby zawsze spoglądali w lusterko itp. Zawsze ktoś się zagapi, to tylko ludzie... Ile razy my potrafimy zamyślić się podczas jazdy (jeśli masz 18-19 lat i jeździsz od niedawna, to lepiej tego nie komentuj)? Wystarczy, że spojrzymy na siebie, dojdziemy do wniosku, że puszkarz też "ludź".

 

I jak zapie**alać, to z głową. Wielu niestety myśli, że zapie**ala z głową, jednak potem rzeczywistość ukazuje im prawdę. Wielu także nie zdaje sobie sprawy z tego, JAK OGROMNYM RYZYKIEM jest szybka jazda. Wsiadają do auta/motocykla i zaczynają szarżę. A taka szarża może skończyć się śmiercią. Wszyscy o tym wiedzą, ale nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

 

Nie róbmy z siebie świętych krów, nie kryjmy byle łosia, który wsiądzie na moto i rżnie wielce mądrego motocyklistę. Ja osobiście po zobaczeniu barana na 2oo mógłbym trzepnąć takiego łomem w jego zakuty łeb. Po zajęciu kanapy na 2oo nikt niestety nie przechodzi transformacji, w nikogo nie wstępuje żaden Duch Motocylisty. Czy na knapanie, czy w fotelu auta osobowego - wszyscy są tacy sami, w większości hipokryci, strugający świętych. Ja mam dość tego zakłamania.

 

Gdy czytam artykuły o wypadkach motonitów, wtedy wcale się nie dziwię. Wiadomo, że są to prawdziwe tragedie dla ich bliskich. Wiadomo, że w wielu przypadkach zginęli z powodu innego człowieka, który się zagapił, albo popełnił inny głupi błąd, ale nie ukrywajmy, że w wielu przypadkach zginęli przez własną głupotę - bo chcieli sobie pojeździć, poszaleć, przyciąć. Cóż z tego, że ktoś Ci drogę zajedzie? Cóż z tego, że będzie to jego wina, skoro Ty zginiesz i nic Ci to nie da?

 

Nie wiem, może jestem jakiś dziwny, ale gdy trzymam odstęp i unikam gwałtownych, szybkich manewrów, wtedy jakoś nikt mi drogi nie zajeżdża. Ale jak komuś się bardzo śpieszy, dopada go owczy pęd, gdy śmiga pomiędzy autami, trzyma się zderzaka, wyprzedza na skrzyżowaniach, wyprzedza zwalniające auta, albo po prostu jedzie szybko przez skrzyżowania wtedy nie ma się co dziwić. Ale jak chce się zapie**alać, to proszę bardzo - zapierdalajcie, tylko potem nie płaczcie w szpitalach o tym, że ktoś wam zajechał drogę.

 

Nie da się ciąć przez cały czas, są miejsca, gdzie należy zwolnić. Ty musisz wiedzieć, kiedy należy zwolnić - jeśli nie wiesz, albo ignorujesz te miejsca, wtedy Twoja kariera na naszej planecie może zakończyć się bardzo szybko.

 

Mawia się, że główną przyczyną wypadków jest prędkość, mawia się także, że to głupia teoria. Ja wam powiem, że po kilku latach jazdy dochodzę do wniosku, że prędkość to "być albo nie być". Bo gdy człowiek zauważy przed sobą, że coś się może wydarzyć, a następnie zwolni do takiej prędkości, przy której w razie czego może wyhamować, wtedy będzie żył długo i szczęśliwie.

 

Podczas jazdy trzeba obserwować drogę (znaki poziome, pionowe), ruch pojazdów, trzeba także odgadywać zamiary innych kierowców, aby nie zaskoczyć siebie. Ale jak ktoś tnie powietrze i patrzy się tylko na to, z której strony ominąć jadący przed nim pojazd, wtedy jak taki człek zauważy to, że dwa pojazdy przed nim ktoś szykuje się do skrętu w lewo, albo że ze skrzyżowania, które znajduje się 150 metrów przed nim (bo w takiej odległości stoją znaki poza miastem) wyjeżdża jakiś pojazd? Przy 160 km/h w ciągu jednej sekundy pokonuje się 44 metry. Dodajcie do tego jednosekundowe opóźnienie do jakiejkolwiek reakcji człowieka. Pomyślcie o drodze hamowania - wtedy wszystko staje się jasne.

 

Spraw jest prosta - jeśli zapierniczasz, wtedy wiedz, że cokolwiek się stanie, to nie wyhamujesz. A to właśnie droga hamowania jest ostatecznym kołem ratunkowym. A koło jest nam potrzebne, bo wielu ludzi się zagapia i trzeba być mądrzejszym od nim, trzeba się zabezpieczyć. A jeśli nie wozisz ze sobą koła tam, gdzie jest potrzebne, wtedy się po prostu utopisz.

 

Z poważaniem,

- Xp.

Edytowane przez _Xp_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialbym zobaczyc, jak milosnicy ostrego palowania w ruchu miejskim radza sobie na zwyklych skuterach o pojemnosci 50cm3. Ciekaw jestem ilu z nich przezyloby ten eksperyment :) To jest bardzo ciekawe doswiadczenie, kiedy jestes nie tylko najmniejszy na drodze (do tego kazdy motocyklista jest przyzwyczajony) ale tez wolniejszy od wszystkich dookola. Wtedy mozna dopiero odczuc na wlasnej skorze, jak to jest, gdy kazdy manewr trzeba dokladnie przemyslec i wykonac w taki sposob, aby nikomu nie zajechac, nie zmusic go do ostrego hamowania tuz za naszym tylnym kolem, aby wlaczyc sie w ruchliwa ulice lub przeciac 2 pasy ruchliwej ulicy do skretu w lewo, gdzie wszyscy wokol jada z predkoscia dla nas nie osiagalna. Sam po przesiadce z motocykla bylem w szoku, jakie to trudne i stresujace. Ale za to otwiera oczy i pozwala spojrzec na temat z drugiej strony barykady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialbym zobaczyc, jak milosnicy ostrego palowania w ruchu miejskim radza sobie na zwyklych skuterach o pojemnosci 50cm3. Ciekaw jestem ilu z nich przezyloby ten eksperyment :) To jest bardzo ciekawe doswiadczenie, kiedy jestes nie tylko najmniejszy na drodze (do tego kazdy motocyklista jest przyzwyczajony) ale tez wolniejszy od wszystkich dookola. Wtedy mozna dopiero odczuc na wlasnej skorze, jak to jest, gdy kazdy manewr trzeba dokladnie przemyslec i wykonac w taki sposob, aby nikomu nie zajechac, nie zmusic go do ostrego hamowania tuz za naszym tylnym kolem, aby wlaczyc sie w ruchliwa ulice lub przeciac 2 pasy ruchliwej ulicy do skretu w lewo, gdzie wszyscy wokol jada z predkoscia dla nas nie osiagalna. Sam po przesiadce z motocykla bylem w szoku, jakie to trudne i stresujace. Ale za to otwiera oczy i pozwala spojrzec na temat z drugiej strony barykady.

:notworthy:

Dokładnie. Miałem przyjemność jeżdżenia Kingwayem (podobno odblokowanym). Coś strasznego - żadnego poważania ze strony innych kierowców, na buspasie trzeba patrzyć w lusterka, bo co chwila jakiś autobus mnie wyprzedzał, skręt w lewo na wielopasmowej to jak gra w rosyjską ruletkę z czterema kulami, podmuch z klimatyzacji przydrożnego baru przesuwa na drugi pas. W dodatku totalna bezradność. Dla wszystkich w koło jesteś wnerwiającym zawalidrogą, nikt Ci nic nie ułatwi, bo potem będzie mu trudno Cię wyprzedzić, objechać można kogoś tylko w korku, więc jak trafisz na buca, to musisz się za nim turlać. Na skuterze odkryłem, że Warszawa leżąca w najbardziej płaskim miejscu w Polsce jest usiana górami i dolinami - na drodze, która zawsze była dla mnie gładka jak stół trzymałem gaz do oporu a prędkość zmieniała się od 40 do 70, a może to był wiatr. No i jeszcze jeśli nie przypniesz skuterka do latarni, to dwóch łebków bez trudu wrzuci go w furgonetkę i odjedzie.

Zupełnie zmieniłem podejście do skuterzystów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialbym zobaczyc, jak milosnicy ostrego palowania w ruchu miejskim radza sobie na zwyklych skuterach o pojemnosci 50cm3. Ciekaw jestem ilu z nich przezyloby ten eksperyment :) To jest bardzo ciekawe doswiadczenie, kiedy jestes nie tylko najmniejszy na drodze (do tego kazdy motocyklista jest przyzwyczajony) ale tez wolniejszy od wszystkich dookola. Wtedy mozna dopiero odczuc na wlasnej skorze, jak to jest, gdy kazdy manewr trzeba dokladnie przemyslec i wykonac w taki sposob, aby nikomu nie zajechac, nie zmusic go do ostrego hamowania tuz za naszym tylnym kolem, aby wlaczyc sie w ruchliwa ulice lub przeciac 2 pasy ruchliwej ulicy do skretu w lewo, gdzie wszyscy wokol jada z predkoscia dla nas nie osiagalna. Sam po przesiadce z motocykla bylem w szoku, jakie to trudne i stresujace. Ale za to otwiera oczy i pozwala spojrzec na temat z drugiej strony barykady.

dobry tekst. I dobre rozwinięcie tematu:

 

:notworthy:

Dokładnie. Miałem przyjemność jeżdżenia Kingwayem (podobno odblokowanym). Coś strasznego - żadnego poważania ze strony innych kierowców, na buspasie trzeba patrzyć w lusterka, bo co chwila jakiś autobus mnie wyprzedzał, skręt w lewo na wielopasmowej to jak gra w rosyjską ruletkę z czterema kulami, podmuch z klimatyzacji przydrożnego baru przesuwa na drugi pas. W dodatku totalna bezradność. Dla wszystkich w koło jesteś wnerwiającym zawalidrogą, nikt Ci nic nie ułatwi, bo potem będzie mu trudno Cię wyprzedzić, objechać można kogoś tylko w korku, więc jak trafisz na buca, to musisz się za nim turlać. Na skuterze odkryłem, że Warszawa leżąca w najbardziej płaskim miejscu w Polsce jest usiana górami i dolinami - na drodze, która zawsze była dla mnie gładka jak stół trzymałem gaz do oporu a prędkość zmieniała się od 40 do 70, a może to był wiatr. No i jeszcze jeśli nie przypniesz skuterka do latarni, to dwóch łebków bez trudu wrzuci go w furgonetkę i odjedzie.

Zupełnie zmieniłem podejście do skuterzystów.

to już teraz, gdy vespa i shuy wzbudzili w nas miłosierdzie dla skuterzystów :bigrazz: (albo przynajmniej próbowali :wink: - co to święta jakieś idą?), to ja pociągnę sprawę kawałeczek dalej. Pomyślmy jak przerąbane mają rowerzyści. W końcu to też pełnoprawni użytkownicy drogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się nad tą statystyką w tym artykule. We wcześniejszych latach, motocykliści byli w mniejszości jeżeli chodzi o powodowanie wypadków ze swojej winy, a tutaj praktycznie co drugi to nasza wina. A może są lekko podrasowane ?

 

 

Wypadki motocyklowe w 2011

 

 

Na moje to niecałe co trzeci. Wystarczy popatrzeć dokładnie na te statystyki i mamy 1112 nie z naszej winy i 526 z naszej, co daje łącznie 1638 wypadków. Dlaczego sumujemy? Można to wywnioskować z następnego wiersza zabici. W artykule jest ze jest 199 zabitych czyli 121 + 78 ;) zatem chyba dalej jesteśmy w mniejszości..

 

Inną sprawą, że faktycznie dużo tych śmiertelnych w tym roku w porównaniu z poprzednim, ale znaczenie ma też pewnie pogoda, deszczowy lipiec zapewne poprawił trochę statystyki...

 

E: nie ma opcji usuniecia postu? bo nie widze, a poszlo dwa razy przez moje lacze...

Edytowane przez Huggus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na moje to niecałe co trzeci. Wystarczy popatrzeć dokładnie na te statystyki i mamy 1112 nie z naszej winy i 526 z naszej, co daje łącznie 1638 wypadków. Dlaczego sumujemy? Można to wywnioskować z następnego wiersza zabici. W artykule jest ze jest 199 zabitych czyli 121 + 78 ;) zatem chyba dalej jesteśmy w mniejszości..

 

Albo tabela jest nieprawidłowo nazwana, albo masz rację. W sumie nie wiadomo czy po lewej stronie jest suma wszystkich wypadków czy też tylko ilość wypadków w których motocykliści byli ofiarami.

 

Tutaj za to masz statystyki z 2009 roku (wcześniej dawałem linka):

 

"...okaże się, że zdarzenie takie spowodował, co 511. kierowca samochodu i co 448. motocyklista!..." - tutaj już wszystko jest jasne.

 

No i pamiętaj o tym że motocykle są sezonowe, oraz o średnich przebiegach jakie robi się na moto a jaki robi się na samochodzie.

Heartstone. Link do założenia konta z nagrodą za aktywację :)

 

https://battle.net/recruit/SGD6NTGVLV?blzcmp=raf-hs&s=HS&m=pc

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Wy, ale dla mnie ważną rzeczą oprócz odpowiedniego ubrania jest jeszcze kamizelka odblaskowa.Pojemnosc nie ma zadnego znaczenia... wg mnie liczy sie zdrowy rozsądek, bo jak ktoś ma siano w glowie to na 250tce sie rozwali... z tego co zauwazylem to jest moda wśród młodych (moich rowiesnikow) na wykorzystywanie pelnej mocy maszyny na drodze publicznej, zamykanie gumy, stawianie na kolo, zamiast skupić sie na bardziej istotnej technice jazdy na spokojnie,,chyba lepiej jest podziwiac stos zużytych opon po motocyklu, niz wraka :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie każdy ma tyle oleju w głowie, żeby jeździć na dwóch kółkach... sam mam kolegów, którzy (przynajmniej się przyznają), że motoru nie kupią, bo nie mają rozumu na to ;)

 

Ci co nie mają dość oleju w głowie żeby jeździć na dwóch kółkach jeżdżą na jednym :D. Nie mogłem się powstrzymać, sorki za to.

Edytowane przez soulreaver
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojemnosc nie ma zadnego znaczenia... wg mnie liczy sie zdrowy rozsądek, bo jak ktoś ma siano w glowie to na 250tce sie rozwali...

 

Masz dużo racji, ale jednak nie do końca. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek (dla młodego), jednak pojemność także się liczy. Na mocnym sprzęcie łatwiej się rozwalić.

 

Mówiąc, że pojemność nie ma żadnego znaczenia, sugeruje się, iż każdy może zaczynać od Haybusa/R1. A jak dobrze wiemy takie początki mogą być bardzo nieprzyjemne z powodu dużej mocy (a tym samym pojemności).

 

PS A jak ktoś ma siano w głowie, to zginie na rowerze, albo na przejściu dla pieszych.

Edytowane przez _Xp_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...