Skocz do zawartości

Do 3 razy sztuka...


crossmen7
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Podziele się z wami moją historią.

W 2001 roku uległem dośc poważnemu wypadkowi ktory wyłączył mnie na 6 lat z jazdy motorem,do dzis noszę ślady w postaci gwożdzia w kosci ramiennej.Nie ma czasu wyciągnac.

Od tamtego czasu nie czuje się pewnie na ulicy.Człowiek zawsze był największym zagrożeniem dla drugiego człowieka.Więc przerzuciłem się na enduro.Pomyslałem że na polnej drodze,w lesie będe bezpieczniejszy.Jeśli popełnie błąd to będe miał tylko pretęsje do siebie.

Ale tak się nie stało.Po roku czasu buszowania po lasach zmieniłem moto.Miał być lepszy.Na czwarty dzień po zakupie stało się najgorsze.

Motocykl z nie wyjaśnionych przyczyn eksplodował.Bak rozleciał się a ogień buchnoł na 5 m w góre.Stanołem cały w płomieniach,paliłem sie żywcem.Trzeżwy umysł pozwolił szybko ściągnoc kask,inaczej dzisiaj nie miałbym Twarzy.Przyjaciel który stał dwa metry dalej zapalił sie pod wpływem rozbryzganej benzyny.Inny przyjaciel był na tyle trzezwy ze zagasił ogień dławiac go swoim ciałem.

I moje najgorsze 300 m w życiu.Musiałem dojśc piechota do stacji benzynowej z której miała zabrać mnie karetka.Nie znalazłaby mnie w lesie.Potem 3 tyg w szpitalu itd.

Dzisiaj dosiadłem sprzet,jezdzimy zawsze nie mniej niz 3 osoby.Czuje gdzieś w głebi duszy uśpiony lęk za każdym razem kiedy wyjeżdzam z domu.Nigdy już nie będe czuł takiej swobody i pewnosci jak kiedys.

W domu czeka żona i córka i jej słowa - uważaj na siebie.Ale jezdził będe tak czy inaczej.

A wy co czujecie?.Zapominacie?.Rezygnujecie w takiej sytuacji?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przegrywa ten kto się poddaje. Ale Ci którzy powinni bać się i zrezygnować z motocykli zazwyczaj tego nie robią. Za to Ci dobrzy doświadczają krzywdy. Trudno. Takie życie. Każdego razu gdy wsiadam na moto to zdaję sobie sprawę że mogę już nie wrócić do domu, że ostatni raz widzę żonę i syna gdy machają mi przez okno gdy odjeżdżam. Ale to pozwala mi zachować rozsądek na drodze. Nie szaleję na moto, nie zasuwam jak dziki, oczy mam wokół głowy itp. I jeźdżę tak szybko jak potrafię kontrolować wzrokowo każdy inny pojazd na drodze w promieniu min. 50 metrów. Czyli jeżdżę wolno. Swoje już się wyszalałem na plastikach. Później 3 lata pracy jako kurier moto w Londynie czyli jazda od rana do nocy co dzień.

 

Wiedz że strach na drodze to nic dobrego, w razie niebezpiecznej sytuacji potrafi sparaliżować umysł i nic nie zrobisz. Ale jazda swawolna, bez zmartwień i lęku też jest zła. Nie daj się popychać na drodze poza swoje możliwości, skup się na przewidywaniu i wypatrywaniu zagrożeń ale nie bój się z góry tylko staraj się ich unikać. A przede wszystkim NA DRODZE NIKOMU NIE WOLNO UFAĆ! Nawet jak masz 99% pewności że ktoś Cię widzi, że Ci ustąpi - zapomnij o tym. Pomyśl że ten ktoś na pewno Cię nie widzi, nawet gdy patrzy Ci w oczy. Takie coś mnie się zdarzyło - patrzyłem kobiecie w samochodzie w oczy, widziała mnie ale pomimo tego wyjechała z bocznej ulicy...

 

Nie pchaj się na szybkie moto np. tylko dlatego że Ci się podobają i są na czasie. Motocyklizm to wiele rożnych gałęzi zainteresowań. Kup może jakiegoś cruisera - na drodze każdy będzie widział maszynę oblaną chromem i każdy będzie Cię słyszał z daleka. Albo jak lubisz grzebać to wejdź w świat weteranów. Trzeba dużo cierpliwości, zapału i łez ale remontowanie starego strucla jest bardzo wciągające. Oczywiście jeśli masz smykałkę do mechaniki. pozdro.

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

qurim, ale crossmen7 opisał sytuację, w której zdrowy rozsądek zdaje się na nic.

Ciężka sprawa. Nie jestem przesądny ale tytuł wątku i post rozpoczynający temat daje do myślenia. Ja też miałbym niezłą zagwozdkę na miejscu crossmena7. Zależy jakie autor ma podejście do życia. Jeśli pirackie - niech jeździ dalej. Jeśli zachowawcze - cóż, jest tyle innych dziedzin w których można się spełnić. Nie wiem, może szachy... :bigrazz:

Ja ostatnio przesiadłem się do dużego samochodu i jest mi z tym dobrze :icon_mrgreen: A jak mnie wena najdzie to wrócę do dwóch kółek.

Pozdrawiam.

hikor

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie sytuacja daje do myslenia. Nie wiem, jak sam bym postapil, jak dotad zycie oszczedzilo mi takich sytuacji. Wyjezdzajac motocyklem na ulice miewam czasami jakies male dejavou czy to z tematem wypadku czy smierci, jednak szybko mija. Czlowiek jest juz tak skonstruowany ( jego psychika ) aby jak najszybciej dostosowal sie do dalszego zycia i nie zzeral sie sam poprzez siebie - swoje mysli refleksje. jednym udaje sie to lepiej innym mniej. Po wypadku czlowiek zawsze ma leki i bo sie ( tylko duren n ie wie co to strach ) Strach / obawa jest pozytywna - o ile nie jest zbyt duzy / duza.

 

Ciezko doradzic, wydaje mi sie, ze wyboru dokonasz sam - o ile juz go nie dokonales ( wszystko na to wskazuje ). Motocyklizm to czesc zycia z ktorej ciezko jest zrezygnowac. zycze powodzenia na dalszej drodze.

 

:icon_mrgreen:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na podobnym etapie, tylko że ja już podjąłem decyzję. W moim przypadku można powiedzieć "do czterech razy sztuka".

 

Pierwszy mój motocykl (sierpień 2005 rok) to CB500. Po jakimś miesiącu wpadłem na garb na Miodowej. Był taki milutki, że jak wybił mnie w górę to już spadłem obok motocykla...:notworthy: Nawet Policjant potwierdził, że ze strony z której jechałem praktycznie go nie widać (taki wypchnięty kawałek asfaltu, tworzący coś na kształt skoczni...). Szkody prawie żadne dla mnie (starte kolana, jechałem bez ochraniaczy). W motocyklu wygięta kierownica, lekko zarysowany bak i pęknięty dekiel - za 2 tygodnie znowu jeździłem.

 

W następnym roku (maj 2006) jechałem do kumpla na działkę do Marek. Był to pierwszy raz gdy stwierdziłem, że jest bardzo ciepło (coś koło 33 stopni) i może w samej bluzie pojadę. Jechałem mostem Śląsko-Dąbrowskim lewym pasem. Sympatyczny (anonimowy do dziś) kierowca zielonego samochodu, którego mijałem stwierdził, że prawy pas się wlecze i zjedzie na mój. Stanowiłem dla niego niewielką zawadę, więc trafił mnie tylnymi drzwiami i pojechał dalej:) Prędkość na szczęście była niewielka (jechałem z 60km/h, bo prawy pas jechał ze 40km/h). Gorzej, że zepchnął mnie na pasy dla jadących z naprzeciwka. Ja na szczęście turlałem się spokojnie wewnętrznym (tym po którym jeżdżą tramwaje), a motocykl zaliczył czołówkę z Camry na zewnętrznym. Skutkiem czego miałem pościerane kolana i łokcie (i tak się dziwię, że tylko tyle, zważywszy, że byłem bez kurtki), a CB i Camry były do kasacji. Jako, że sprawca uciekł z mojego ubezpieczenia została pokryta szkoda (o 100 zł mandatu nie wspomnę). Na jesieni miałem już Diversiona 600.

 

Ale niedługo:) Wiosną (maj 2007) byłem na mazurach. Tutaj ewidentnie moja wina. Na jednym z łuków wypadłem z zakrętu. Dość widowiskowo, bo przeleciałem przed jakimś Mercedesem i wpadłem do rowu (tzn. motocykl, bo ja odbiłem się wiadomą częścią od baku i poleciałem dalej. Niezbyt daleko na szczęście, zatrzymałem się ze 2m od ściany lasu.). Skutki były prawie żadne jak na 140km/h przed samym zakrętem (shamowałem może do 120km/h): stłuczony nadgarstek i ogólne potłuczenia (bez siniaków nawet), a motocyk miał przesunięte półki (jedna laga okazała się potem lekko krzywa, ale na oko tego nie było widać) i zerwane owiewki z lewej strony - ogólnie wróciłem na nim do Warszawy. Konkluzja po tym wypadku była "kur**, jestem nieśmiertelny"...:notworthy: Jednocześnie bardzo poważnie zacząłem zastanawiać się nad samochodem.

 

Jednak do czasu, gdy okazało się, że kumpel zamienia Thundercata na dziecko. Dobra cena, bo potrzebował gotówki, więc nie było się nad czym zastanawiać. Jesień i pół zimy przejeździłem już na nim.

Do czasu:)

 

Kwiecień 2008 i najgłupsza gleba jaką można zaliczyć. Niestety tym razem nie byłem sam... Przy dohamowywaniu przed światłami wpadłem na takie gówienko odblaskowe, często aplikowane na liniach oddzielających pasy ruchu, a następnie na pas od przejścia dla pieszych. Prędkość moim zdaniem normalna, bo hamowałem z 80km/h i glebę mieliśmy w okolicach 40km/h. Skutki: w motocyklu lekko połamane owiewki z lewej strony i przytarty dekiel. Ja: złamana obręcz barkowa i ramię. Dziewczyna: piszczel, strzałka, kostka... Po miesiącu byłem już bez gipsu. Dziewczyna niestety do teraz śmiga o kulach (piszczel zrasta się min. 6 miesięcy...) i wali nimi w motocykl za każdym razem jak koło niego przechodzi.

Jednocześnie widzę szczęście w jej oczach, szczególnie jak mówię, że mimo ładnej pogody pojadę do pracy samochodem.

 

Tym przydługim wykładem chciałem stwierdzić, że niedługo przesiądę się na stałe na 4oo. Bardzo lubię motocykle, ale jeszcze bardziej siebie:) Wiem, że coś stracę, ale mam nadzieję zyskać jeszcze więcej.

 

Pozdrawiam

M

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Coś w tym jest. Ważne że nie jesteśmy sami w takich przemyśleniach

Dziwi mnie co innego.

Od wielu lat chciałem mieć swój motocykl. Na myśl o tym czułem niezłą ekstazę i nie mogłem doczekać się chwili kiedy wsiądę na swój sprzęt. Miałem kiedyś Jawę, ale ktoś stwierdził że to delikatnie rzecz ujmując - nie atrakcyjny motocykl, ja miałem zły humor i sprzedałem. Zaleta była tak, że więcej się na nią patrzyłem i grzebałem niż jeździłem. Nie twierdzę że Jawa jest zła, tylko że moja tak szczególna była.

W tym roku stałem się posiadaczem Hondy Magna 750. Mocny sprzęt, ale że rozsądny ze mnie człowiek to to mnie nie przeraża.

Ponieważ się lubię również - jak to kolega ujął, pierwsze przysięga przed sobą - jeżdżę spokojnie.

Wsiadam na motocykl i co widzę?

Jadę sobie spokojnie w okolicach 60 km po mieście i wszyscy w puszkach są szybsi. TO nie problem, problem to w jaki sposób demonstrują swoją przewagę. Przejechałem nie wiele km, ale każda wycieczka to kilka prób zepchnięcia lub wyprzedzenia i dania po hamulcach. Dodam, że nie jestem zawalidrogą.

Kilka sytuacji w stylu patrzę kolesiowi w oczy, a ten wjeżdża. Generalnie aktualizacja zasad nastąpiła i nie startuje z pod świateł bo mam zielone, a dlatego ze jest zielone i nikt na czerwonym nie wjeżdża. Przy dojeżdżaniu do skrzyżowania prędkość w dół i blisko środka jezdni, lub zewnętrznej strony aby mieć miejsce na manewr.

Mimo to - kurde, faktycznie jest trudno zatroszczyć się o siebie o w tym świecie. Wybór faktycznie należy do każdego, ale generalnie - nic na siłę. Boisz się - nie będziesz dobrze jeździł, masz poczucie swojej kruchości na drodze - bardzo dobrze, jest szansa że zachowasz rozsądek.

Pozdrawiam

Dominik

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście przykre masz wspomnienia... Twój czas jednak jeszcze nie nadszedł. Moim zdaniem - jeśli jazda już nie sprawia Ci radości, jeśli poczucie zagrożenia i lęk jest wszechobecny - odpuść sobie i wolny czas spędzaj z rodziną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście przykre masz wspomnienia... Twój czas jednak jeszcze nie nadszedł. Moim zdaniem - jeśli jazda już nie sprawia Ci radości, jeśli poczucie zagrożenia i lęk jest wszechobecny - odpuść sobie i wolny czas spędzaj z rodziną.

Ee tam...... :buttrock:

 

 

 

To już lepiej w lesie na enduro popier*alać. Przynajmniej tam nikt Ci nie zależdża drogi albo nie wymusza pierszeństwa(no chyba że Łoś albo Żubr :) ) tak jak na drodze.

www.odszkodowania-wlodarczyk.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tas23 - widzę że masz bardzo dużo szczęscia. I chyba mało umiejętności na moto skoro takie drobiazgi Ci się zdarzają. :buttrock: pzdr. Gratuluję rozsądnego wyboru. Ja chyba bym nie dał rady tak zrezygnować. Ale jakby co mam kilka zabytków w garażu więc z moto zostałbym związany w jakiś sposób.

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejechałem nie wiele km, ale każda wycieczka to kilka prób zepchnięcia lub wyprzedzenia i dania po hamulcach. Dodam, że nie jestem zawalidrogą.

Kilka sytuacji w stylu patrzę kolesiowi w oczy, a ten wjeżdża. Generalnie aktualizacja zasad nastąpiła i nie startuje z pod świateł bo mam zielone, a dlatego ze jest zielone i nikt na czerwonym nie wjeżdża.

 

No nie wiem - jeżdżę po tym samym mieście co Ty i albo przywykłem do tego, alebo mam więcej szczęścia bo nie zauważam jakiś większych problemów. Jasne - różne rzeczy się zdarzają i kilka razy ktoś by mnie zepchnął (nie koniecznie w Krakowie), ale generalnie w moim wypadku nastawienie - "nieważne czyja wina, to Ja leżę jakby co" spowodowały że raczej (tfu tfu, odpukać) nie mam bardzo niebezpiecznych sytuacji spowodowanych przez kogoś. Chociaż jak sie nad tym zastanowie to jednak troche mam - z tym że przywykłem;)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciezko powiedziec, co mozesz zrobic...

Moze potrzebna Ci jest wizyta u jakiegos terapeuty, psychologa ?

Nie twierdze, ze jestes chory, lecz bardzo zmeczony i przewrazliwiony psychicznie, sporbuj, moze to cos pomoze...

Nie odpuszczaj, jesli to kochasz oczywiscie ! To jak zostawic na srodku oceanu marzenia, po ktore juz nie wrocisz...

Sadze, ze troche czasu bedzie trwalo pozbieranie sie, oczywiscie uszczerbek na psychice zawsze zostanie, musisz z tym wygrac, jezdzij dalej...

pozdRo i szczescia zycze...

:icon_evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yo!

 

Kurde, moto eksplodowalo??

Jedyne co jestem sobie w stanie wyobrazic, to wystrzal zle wkreconej swiecy w bak motocykla...

 

Kurde, skora cieprnie, jak sie takie posty czyta... Nie wiem, czy gratulowac wyjscia z opresji, czy wspolczuc pecha :/.

 

W kazdym razie trzym sie i nie daj sie!

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO kurde życie Ci nie żałuje i daje popalić :biggrin:

Ja myślę że bym zrezygnował, ale tak z drugiej strony heh :flesje: ciężżżki wybór, według mnie jeśli możesz żyć bez 2oo to odstaw moto na bok, bo jakoś nie masz szczęścia , a poza tym masz rodzinę i dla niej warto żyć!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...