Skocz do zawartości

Katje

Forumowicze
  • Postów

    42
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Katje

  1. Przepraszam faktycznie głupote palnęłam. Dawno nie ustawiałam i mi się pomyliło.
  2. Tak, generalnie ważne, żebyś motor rozgrzał do temperatury pracy... czyli ważne co pokazuje wskaźnik temperatury na Twoim moto. Gaźniki czyścisz wyjęte z motocykla (I guess) więc chyba nie ma różnicy.
  3. Ta śrubka o której piszesz i którą kręcisz na filmiku to śrubka od regulacji prędkości obrotowej na biegu jałowym i to się generalnie ustawia na rozgrzanym silniku. Więc jeśli na rozgrzanym piszesz że obroty Ci nie spadają to widać masz je za wysoko ustawione po prostu. Ja w swoim leciwym motocyklu robię tak, że przy rozruchu ustawiam wyższe obroty, a jak motocykl się nagrzeje to je zmniejszam. A te kroćce między gaźnikami a airboxem o których piszesz, to powiem Ci że też w tej chwili mam ból z nimi, bo u mnie też się nie da ich porządnie założyć, są zrobione z jakiegoś kompletnie nieelastycznego sztywnego tworzywa, myślę żeby kupić jakąś obejmę do rur, żeby je trzymały i uszczelniły http://allegro.pl/obejma-montazowa-do-rur-wezy-przewodow-55mm-szer15-i5827039483.html
  4. Albo obroty na jałowym masz za niskie, albo to coś z gaźnikami.
  5. Jak Ci cieknie z przewodu przelewowego, to znaczy że poziom paliwa jest za wysoki, czyli albo Ci się zaworek zawiesił (możesz spróbować obstukać gaźniki), albo coś się zapowietrzyło (tak bywa jak montujesz suche gaźniki), spróbuj po prostu odpalić motocykl z otwartym korkiem wlewu paliwa, jest szansa że problem zniknie.
  6. Mój motocykl też jest zdławiony. Ma w dowodzie 20 kW. Czuć moc, rozpędza się ładnie do ok. 140 km/h, ale więcej już nie pojedzie. Rozebrałam gaźniki i znalazłam wywiercenia na tłoczkach podciśnieniowych (czy jak się tam na to mówi). Znalazłam ich zdjęcia w necie i upewniłam się, że tych wywierceń fabrycznie tam nie ma. Tylko ja mam Kawasaki, nie wiem, jak akurat takie Yamahy jak Twoja są dławione. Dopóki nie rozbierzesz gaźników, to nie zobaczysz, czy są zdławione czy nie. Jak rozbierzesz to przyjrzysz się im i będziesz wiedział, jak zostały zdławione. Jak nie będziesz pewien to poszukaj zdjęć jak te elementy powinny wyglądać, a jak wyglądają u Ciebie.
  7. Ale to kolega nie sprawdzał, czy ten motocykl jest zblokowany? Może zanim zaczniesz drążyć temat, niech on sprawdzi do ilu można się nią rozpędzić.
  8. Podjechać do kogoś z kompresorem i wypchnąć go przy pomocy sprężonego powietrza.
  9. Zaniżanie poziomu dyskusji level hard. Ja wysiadam. Wolę iść poczyścić gaźniki.
  10. Captain obvious to the rescue. Widać tak było. Autor pisze że motor stał w garażu, widać tylko go przepychał z jednego kąta do drugiego.
  11. Super podejście. Po co szanować cudzą własność. Chodzi o wyrobienie nawyku szacunku dla sprzętu. Ale masz rację że na egzaminie nie ma to znaczenia. Jak zdawałam na B, to sprzęgło spaliłam, śmierdziało aż miło, i zdałam.
  12. Sam nie wiesz jakie masz sprzęgło w motocyklu? :huh: Tak, jeśli Twoje sprzęgło pracuje na płyn, to znaczy, że masz hydrauliczne. Piszesz że wcześniej mogłeś przetoczyć motocykl na każdym biegu przy wyłączonym silniku - ale rozumiem że przy wciśniętym sprzęgle.. czy bez? Ja mojego motocykla nawet na jedynce nie przetoczę bez wciśniętego sprzęgła. Może być tak jak pisze qpa, że sprzęgło nie załączało się w pełni i dlatego mogłeś przetoczyć motocykl. Dużo czasu minęło od ostatniej wymiany płynów? Generalnie to założyłeś temat na zasadzie "Po odebraniu z serwisu mój motocykl lepiej chodzi". ;) Jeśli wszystko Ci ładnie działa i podczas jazdy nie masz problemów ze zmianą biegów to jest git. W ogóle to nie lubię tych sprzęgieł hydraulicznych. Kumpel ma takie moto, sprzęgło mu się zapowietrza, motor potrafi zgasnąć na światłach jak się zatrzymuje z wciśniętym sprzęgłem i nie chce odpalić dopóki nie wrzuci się luzu. :laugh: Złooo
  13. Trzeba trochę na siłę tę ósemkę zrobić. Tak samo jak ten cholerny ciasny slalom. Moja rada: Rano przed egzaminem wykupiona jazda, machnij parę razy tę ósemkę, potem jedź prosto na egzamin, zjedz coś (nawet jak będziesz mieć żołądek ściśnięty ze stresu, wciśnij coś w siebie, bo inaczej nie będziesz miała siły zrobić tych manewrów). Potem wsiadasz na moto, mówisz sobie "robiłam to już tysiąc razy", skupiasz się i robisz.
  14. Jeśli chodzi o konserwację to jest taki preparat Liqui moly o wdzięcznej nazwie Motorinnenkonservierer, czyli do konserwacji wnętrza silnika, chroniący przed korozją. Części silnika myjesz naftą, resztki nagaru zeskrobujesz miękkim kawałkiem drewna.
  15. O to ja powiem parę słów o trzech szkołach z Warszawy. Po pierwsze odradzam Linię (na Gocławiu), w której kończąc kurs wiedziałam, że bez doszkalających gdzieś indziej się nie obejdzie. Ta szkoła kompletnie nie ma warunków do przeprowadzania kursów na A. Ich plac manewrowy to jakaś kpina, jest malutki, zlokalizowany na jakimś parkingu, po którym plączą się samochody i ciężarówki, na które każą uważać. Jeden instruktor zajmuje się jednocześnie z 2-3 kursantami. Co gorsza, nie ćwiczy się na tym placu szybkich manewrów - byłam b. zaskoczona, gdy po przepyrkaniu 12 godzin na tym krzywym placyku powiedzieli mi, że są jeszcze jakieś szybkie manewry. Na mieście instruktorzy jeżdżą "na misia", co mnie osobiście przeszkadzało i rozpraszało w nauce. I tylko przy okazji jazd na mieście można zahaczyć o plac na Jagiellońskiej i poćwiczyć przez chwilę szybkie manewry. Zagadką też dla mnie pozostanie, dlaczego ani razu nikt nie przećwiczył ze mną hamowania do zatrzymania i hamowania awaryjnego. Kolejny minus za ciągnięcie się kursu w nieskończoność - instruktor podawał mi zaporowe terminy na kolejne jazdy. Jazdy doszkalające postanowiłam wziąć w Piero (na Jagiellońskiej) i bardzo polecam - duży plus za spory plac manewrowy niedaleko WORD-u, na którym można ćwiczyć wszystkie manewry. Poznałam tam dwóch sympatycznych i dobrych instruktorów. Z zapisami nie ma problemów, terminy nie są zaporowe. Instruktor jeździ autkiem za kursantem po mieście, z czym ja osobiście czuję się dużo bezpieczniej i bardziej komfortowo. Zdałam egzamin za pierwszym razem. Po drugiej stronie Wisły z przykrością odradzam branie jazd doszkalających w Easy Riderze - wydawała się profesjonalna szkoła, ale instruktor (Artur K. - podaję imię, żeby nie było nieporozumień - nie wiem, może są tam jacyś inni lepsi) to jakiś żart. Wiele bym mu mogła wytknąć, ale może wystarczy wspomnieć, że facet przez 2 godziny (za które policzył sobie dużo więcej niż inne szkoły) głównie nawijał przez telefon, wsuwał lunch i... naprawiał swój samochód. Łącznie może przez 15 minut patrzył, co robię. Raz podszedł jak silnik mi gasnął, ale nie wiedział, dlaczego gaśnie (dopiero w Piero mnie oświecili, co robię źle). Spadło kilka kropel przelotnego deszczu i od razu wsiąkło w czysty plac manewrowy, ale gostek zaczął biadolić, że jest niby ślisko i nie pozwoli mi zrobić szybkiego slalomu (egzaminy w WORD-zie odbywają się również podczas deszczu, w Piero ćwiczyłam wszystkie manewry podczas urwania chmury, cenne doświadczenie). W ogóle jakąś łaskę mi zrobił, że po 1,5 h dał mi się przesiąść z jakiegoś małego motorka na Gladiusa, na którym przecież muszę zdawać egzamin, bo "mnie nie zna". I tak się niby s*ał o to całe bezpieczeństwo, a dziewczynie po mnie pozwolił wsiąść na motor w t-shirciku z odsłoniętą skórą. Pomijam fakt, że na mniejszym motocyklu też sobie można krzywdę zrobić, ale on się chyba tym tak naprawdę kompletnie nie przejmował - zanim by zauważył, że coś się stało i dobiegł do mnie z parkingu gdzie naprawiał swoje wypasione autko schowany pod maską to by to potrwało.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...