No właśnie!!! Jechałem sobie Shadowką po mieście. Dojeżdżałem do świateł akurat zapaliło się zielone, odkręciłem ale jakiemuś tyfusowi zachciało się jeszcze przemknąć na czerwonym. Nie była to jakaś nadzwyczaj niebezpieczna sytuacja, było sucho i w miarę ciepło. Przyhamowałem i... pizd leżę jak długi. Miałem fart, że moto ocalało, poza startą rączką sprzęgła strat nie odnotowałem. I kiedy tak się podnosiłem z asfaltu podparłem się ręką o nawierzchnię. Zrozumiałem wtedy dlaczego zaliczyłem szlifa. PANOWIE I PANIE MOTOCYKLIŚĆI. ASFALT TERAZ JEST BARDZO ZIMNY I WILGOTNY. Uważajcie, zwłaszcza przy hamowaniu.