Skocz do zawartości

Sherman

Forumowicze
  • Postów

    2111
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sherman

  1. Dziś około godziny 15:00, trasa 7, nowy odcinek 2-pasmówki między obwodnicą Kielc a Skarżyskiem-Kamienną. Śmiertelny wypadek, zginął motocyklista, prawdopodobnie Yamaha Fazer (potrzaskane plastiki, brak siodła, mogę się mylić). Początek numeru rejestracyjnego WE... Jechałem za nim między Krakowem a Kielcami, trzymał prędkość około 140 km/h. Motocyklista doznał największych obrażeń przez uderzenie w słupki bariery oddzielającej pas ruchu i prawe pobocze :(
  2. Tu akurat mam wrażenie, że sytuacja wynika przede wszystkim z niekonsekwencji motocyklistów - jak są 3 pasy ruchu, to wiele osób kombinuje raz prawą, raz lewą linią i kierowcy samochodów nie są przyzwyczajeni, że motorki śmigają między lewym a środkowym. Niby identyczny burdel jest we Francji, tylko że tam jest takie zatrzęsienie motocykli wszelkiej maści, że im się nie dziwię. W każdym razie osobiście zawsze wbijam się między lewy a środkowy, właśnie po to, żeby przyzwyczajać do robienia miejsca właśnie tam, a nie między środkowym a prawym :flesje:
  3. Nie wiem czemu rozmowa przebiega w ogólnie "nieprzyjemnym" tonie - każdy ma jakieś argumenty i sam fakt, że od jakiegoś czasu jeździmy i (odpukać w nieszpachlowane!) cieszymy się zdrowiem świadczy, że obydwie taktyki są słuszne. Dotychczas byłem święcie przekonany, że kierowców nie oślepiam (piszę raz jeszcze- drogowe włączam TYLKO w słoneczne dni), czego dowodem wydawał mi się zawsze fakt, że nikt mi nie "mrugał" długimi, sygnalizując oślepianie. Z tego wniosek, że inni kierowcy nie byli ani oślepiani, ani nie wiedzieli, że jadą na świetle drogowym. A skoro drogowe jest jednak mocniejsze (i w wielu moto jest to światło DODATKOWE - bo np. lewy reflektor to światło mijania, prawy - drogowe), to i używałem.
  4. No więc właśnie o to mi chodzi - kierowcy nie łamią przepisów, bo to jest fajne czy podniecające, ale dlatego, że np. ograniczenia prędkości stoją przez okrągły rok, niezależnie od warunków pogodowych, w dzień i w nocy. A w rzeczywistości warunki są różne, więc i próg bezpieczeństwa się zmienia. Na światłach drogowych jeżdżę tylko w słoneczne, naprawdę jasne dni, bo kilka osób z większym stażem mi to radziło swego czasu. Z tego samego powodu nie kupowałem kasku w kolorze "czarny mat". Po prostu za kierownicą samochodu spędzam ponad 40 tyś km rocznie i z tego punktu widzenia wolę, jak motocyklistów naprawdę DOBRZE widać w tłumie innych użytkowników dróg. Pojazdy uprzywilejowane też mają obowiązek jeżdżenia na "długich" i jakoś nikomu nie przyszło do głowy kwestionowanie tego w myśl zasady, że "ciężko będzie przewidzieć prędkość karetki, bo oślepia".
  5. Fakt, zapomniałem o "politycznej poprawności" - udawajmy nawet między sobą, że jeździmy 50 km/h po mieście. Ech...
  6. Właśnie dlatego nie zmienia pasa/nie wyjeżdża z podporządkowanej/nie rozpoczyna manewru wyprzedzania.
  7. Nikogo nie oślepiasz jadąc na drogowych światłach w słoneczny dzień. Po drugie piszesz o sytuacji, w której ktoś zauważył motocyklistę i ma problem z oceną jego prędkości itd... tylko tu nie o to chodzi: jeżdżąc na drogowych światłach zwiększasz szansę, że ktoś Cię kątem oka "wyłowi" z tłumu i nie zaklasyfikuje do grupy "samochody/skutery". Panuje jednak przekonanie, że mocne światło oznacza kogoś, kto szybko jedzie. Dlatego proponuje jednak zwiększać sobie szansę, jeżeli nie ma negatywnego wpływu na innych użytkowników asfaltu, Chyba, że jeździsz zgodnie z ograniczeniami ruchu drogowego, ale to można śmiało włożyć między bajki :icon_razz: :icon_biggrin:
  8. Mnie zawsze uczono na odwrót - przekraczaj granice podczas treningów, żebyś wiedział jak się zachować w chwili, kiedy sytuacja wymknie się spod kontroli. Kierowcy, którzy jeżdżą "bezpiecznie", bo nie ryzykują wpadnięciem w poślizg, nie mają zielonego pojęcia o prawidłowych reakcjach w sytuacji awaryjnej. To właśnie tacy ludzie wciskają hebel do oporu i wjeżdżają centralnie w przeszkodę, bo mają zakodowane bzdury typu "nie hamuj w zakręcie" albo "w razie niebezpieczeństwa jedynym ratunkiem jest zmniejszenie prędkości". Potem jest tak, że miał 150 koni, ale wjechał w bok poloneza wyjeżdżającego z polnej drogi, bo hamował zamiast odkręcić...
  9. ... za to można traktować jak lokatę kapitału ;) Tylko chyba nie o to chodziło autorowi tematu :icon_razz:
  10. Cena tak, jest zaporowa. Z drugiem strony można zawsze kupić Land Rovera (co niestety przerabiałem na własnej skórze) i potem wydawać fortunę na naprawy. W sumie ceny ogłoszeń mówią wszystko o tym, co ile jest warte "po latach" - 20-letnie Discovery jest warte 10 tyś zł, za Toyotę z tego same roku ponad 3 razy więcej. Ps. tak, chodziło mi o HDJ, sorry - takie coś: http://allegro.pl/toyota-land-criuiser-4-2-litra-hdj-80-i1775934237.html
  11. Do niedawna LC służyły jako samochody, które serwisowały "legendarne" Land Rovery na pustyni, zgoda. Problem w tym, że słynna niezawodność skończyła się wraz z momentem, kiedy okazało się, że na samochodzie warto zarabiać również po jego sprzedaży - dlatego większość wyprawowych Toyot to jednak starsze modele np, HDZ, często z wolnossącymi dieslami (o ile się nie mylę, Nissan wypuszczał Patrola z 4-litrowym, atmosferycznym dieslem, który jest obecnie najbardziej poszukiwany ze względu na niezawodność). Co do Twojego pytanie - masz rację, w końcu kusząco wygląda możliwość przełączania zawieszenia i napędu guziczkiem. W dodatku w Land Roverze Disco to naprawdę działa, chłopaki z serwisu twierdzą, że to naprawdę autko, które nawet na seryjnych gumach radzi sobie nadspodziewanie dobrze poza drogą. Tylko co z tego, skoro regularnie musisz oddawać to na serwis, który cenowo po prostu zabija (przykład: poduszka tylnego zawieszenia w disco: 4000 zł). Taki Jimny czy RAVka są pozbawione 90% pierdół, które powodują awaryjność tych flagowych sprzętów. Stąd moja sugestia :)
  12. No to Jimny - nie ma nic lepszego w teren bez przeróbek, lekki, tani w utrzymaniu.
  13. Jak w lekki teren, to polecam Toykę RAV4, Honda CR-V albo Subaru Forestera (będzie Ci dobrze to jeździło po asfalcie). Kilka lat bawiłem się w terenówki i naprawdę nie ma czegoś, co można używać i w terenie, i na ulicy. Dlatego jeżeli planujesz w trochę konkretniejszy teren wjeżdżać, to kup sobie tanią terenówkę z prawdziwego zdarzenia (czyli na sztywnych mostach, z reduktorem, załączanym na sztywno napędem 4x4), załóż jej kilka akcesoriów (opony typu MT, polecam kopię Simexa, porządne zderzaki, snorkel, progi pod hi-lifta) i używaj zgodnie z przeznaczeniem :buttrock: A na jeżdżenie po ulicy zostaw sobie jakąś osobówkę. Ma to same zalety: nie szkoda topić samochodu w terenie, masz 2 środki transportu i sumarycznie mniejszy koszt całej zabawy. No i bez stresu atakujesz miejsca, w które "bulwarówką" byś nawet nie próbował... Natomiast jeżeli naprawdę chcesz mieć jeden, to omijaj markę Land/Range Rover, Nissan Terrano 2 i nowe Land Cruisery. To samochody, które psują się na potęgę i są cholernie drogie w utrzymaniu.
  14. Hmm, uważacie, że lepszy sprzęt jest zarezerwowany dla jakichś wyjątkowych ludzi? Jak zaczynałem się ścigać w rajdach Fiatem Cinquecento, to doświadczeni zawodnicy radzili, żeby nie jeździć tym dłużej, niż jeden sezon. Chodziło o to, żeby nie nabrać złych nawyków poprzez jeżdżenie sprzętem, który ma niewiele wspólnego z prawdziwym samochodem rajdowym (głównie ze względu na mały rozstaw osi i małą moc). Dlaczego nie uczyć się od razu na czymś, co przypomina docelowy sprzęt, jakiego się chce używać?
  15. Ja tak zaczynałem. Wcześniej tylko rower i MZ150. Sportowy motocykl to dobre hamulce, idealny rozkład masy, przewidywalne zachowanie, doskonała przyczepność (więc duży margines bezpieczeństwa), równomierne uwalnianie momentu obrotowego (więc dobra kontrola mocy podczas nauki operowania manetą podczas pokonywania winkli) itd. Nie wiem czemu panuje przekonanie, że do nauki trzeba kupić starego sztrucla, bo to jedyne słuszne rozwiązanie... przecież jak ktoś nie ma mózgu, to i na motorynce się połamie. Do nauki proponuję wybrać się po prostu za miasto, na odcinek mało uczęszczanej drogi z dobrą widocznością i równym asfaltem.
  16. Pytanie, czy tak jest za każdym kolejnym naciśnięciem klamki. Jeżeli masz powietrze w obwodzie, to po kilku sukcesywnych naciśnięciach hebel powinien łapać coraz twardziej i wyżej. Jeżeli kilkukrotne naciśnięcie klamki nie zmienia twardości, to problem jest mechaniczny (regulacja klamki, zapieczony tłoczek itd.).
  17. Stary, czemu się dziwić. Paranoja polskich dróg to: - robienie tak, żeby zawsze była wina kierującego (beznadziejne ograniczenia stawiane wszędzie, co w efekcie powoduje, że nikt ich nie przestrzega) - tanie rozwiązania (wjazdy na prywatne posesje prosto z przelotowych dróg krajowych, bo przecież nie przebudujesz całej infrastruktury tak, żeby ludzie mieli dojazdy oddzielną droga do posesji - pokutuje sieć dróg, które biegną centralnie przez obszary zabudowane jak na Dzikim Zachodzie) - idiotyczny system premiowania kierowców niedzielnych (system punktów uderza w tych, którzy najwięcej jeżdżą, czyli mają największe doświadczenie. Robiąc rocznie > 40000 km nabmierasz punktów. Dziad albo wsiór, który wytacza zgniłą BMKę z garażu raz na miesiąc nie ma punktów) - system szkolenia, w którym uczy się "jak nie dopuścić do sytuacji awaryjnej" zamiast uczyć radzenia sobie w takich sytuacjach (efektem jest rzesza kierowców, którym się wydaje, że potrafią jeździć) itd. itd... Efektem jest to, że musimy na siebie uważać podwójnie i wozić przy sobie trochę szczęścia. Czego Wam wszystkim i sobie życzę :)
  18. Dopóki jest mniejszy moment obrotowy, to tarcza jeszcze "trzyma" i przenosi cały napęd silnika do skrzyni biegów i na koło. Jak zwiększasz obroty, to w pewnym momencie osiągasz tak duży moment obrotowy, że docisk i siła tarcia sprzęgła nie wystarcza, żeby przenieść cały moment i zaczyna się ślizgać. To samo z opona podczas jazdy na śniegu - jak operujesz spokojnie przepustnicą, to ruszysz bez poślizgu. Zbyt duży moment obrotowy = poślizg.
  19. Kupisz diesla i zrobisz tak w zimie, to nie doczekasz :icon_razz: Słuchajcie naprawdę najlepiej uruchomić motor, poczekać ze 30 sekund i powoli jechać, bez korzystania z wysokich obrotów i bez otwierania przepustnicy więcej, niż to potrzebne do spokojnej jazdy. Co do wskaźnika temperatury to dużo zależy od tego, gdzie jest wkręcony. Dlatego w rajdówkach często czujnik jest wkręcony w blok, a nie gdzieś przy obudowie termostatu albo na wężu od płynu chłodzącego :icon_rolleyes:
  20. Spoko, każde pytanie jest dobre - przy okazji sprawdź, czy nie masz wersji zasilanej LPG. Poznasz to po butli (montowanej zazwyczaj przed siedzeniem w miejscu zbiornika na paliwo) i po zaworze znajdującym się w okolicy dekla skrzyni biegów. Najlepiej zajedź na stację benzynową i poproś o zatankowanie LPG. Bez sensu jeździć na drogiej benzynie, jeżeli się okaże, że możesz taniej.
  21. Paranoją jest to, że ktoś (niezależnie od wieku) może wyjechać na ulicę skuterem czy motocyklem(nawet 50 ccm) kompletnie bez znajomości przepisów, a gliniarze ścigają ludzi, którzy od lat mają prawo jazdy kat. B, C lub D, ale nie mają kat. A. Zero logiki.
  22. Z tego właśnie powodu warto jeździć bardzo szybko. Wtedy rzut oka w lusterko pozwala ogarnąć dużą część drogi, która szybko w nim znika :flesje: :icon_razz:
  23. Wydaje mi się, że przyczyną tego jest to, że dawno temu ktoś doszedł do wniosku, że jedyną realną możliwością ograniczenia wypadków jest takie przygotowanie infrastruktury, żeby sytuacji niebezpiecznych była jak najmniej. Skrzyżowania ze światłami 3 lub 4-stopniowymi są tego doskonałym przykładem: mam zieloną strzałkę w lewo, to skręcam. Mam czerwone to stoję i czekam. U nas jest mnóstwo skrzyżowań, w których przy lewoskręcie samochody muszą "przeskakiwać" między jadącymi z przeciwka pojazdami. Dodając do tego to, co pisze _Monter_, czyli zapitalanie bezmyślne i zbyt szybkie jeżdżenie wielu motocyklistów mamy gotową receptę na śmiertelne dzwony, które zdarzają się w każdy słoneczny dzień :mellow:
  24. Tylko dlaczego wypadki śmiertelne w Polsce to tak duże liczby w porównaniu z innymi krajami? Przecież nie jest tak, że kierowcy z Francji czy Włoch są lepsi - infrastruktura jest zupełnie inna. U nas dopiero od niedawna pojawiają się skrzyżowania 3 czy 4-stopniowe, wydzielone pasy na skręt itd., nie mówiąc o braku barierek chroniących również motocyklistów/rowerzystów czy wydzielonych stref przed światłami, z których mogą ruszać wyżej wymienieni. Co do stanu dróg to cóż tu komentować? Manewry wyprzedzania czy zwykłe pokonywanie łuku wymaga zupełnie innej techniki, niż tego uczą w podręcznikach, bo droga ma 20 profili ze względu na koleiny + dziury + 15 mieszanek różnego asfaltu/lepiku, którym się łata dziury... Kto jeździ w trasę i musi wyprzedzać ciężarówki w deszczu dobrze wie, o czym mówię. Jasne, że wina jest zawsze tego, który wypadek powoduje. Ale jesteśmy ludźmi i nie mamy możliwości zachowania koncentracji przy wykonywaniu 20 czynności jednocześnie.
  25. Jeżeli jadąc samochodem więcej uwagi poświęcasz wybieraniu trajektorii między dziurami/zapadniętymi studzienkami itd., to automatycznie mniej uwagi poświęcasz samej sytuacji na drodze. Połowa ludzi jeździe lewym pasem, jak prawy jest wolny nie dlatego, że nie zna przepisów - po prostu prawy jest zazwyczaj jeszcze gorszym "Camel trophy", niż lewy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...