Skocz do zawartości

Tomek Kulik

Spec
  • Postów

    3961
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Tomek Kulik

  1. Poligon Biedrusko znam z autopsji. Byłem tam często podczas woja. Tor jest - czołgowy :D Niestety nie pojadę, bo idę na ćwiczenia rezerwy w ten weekend :D w Warszawie.
  2. To ja też się dopisuję do reprezentacji: Tomek Kulik + Kasia nawigatorka na TW200. Zapiszę też mojego zmiennika: Piotrek Gadaj bez plecaczka na XT225. Zaplecze logistyczne: Marysia Gadaj - grill, browar, itp. Zabieramy sprzęty na lawetę i pędzimy na rajd. Będzie wesoło :D
  3. Panie Saszka. Gdzie nie mam racji w temacie? Jakich to określeń to ja ponoć sam nie rozumiem? Zastanawiam sie czasem czy aby wypowiedzi Janusza nie są czasem brane na wiarę tylko dlatego że ich autorem jest Janusz. Jezeli ktoś głosi tezy sprzeczne nie tylko z logiką ale z opiniami takich speców jak choćby Pan Andrzej Kwiatkowski, czy też Nieobecny Krzysztof Brun (na książkach których się wychowałem), to coś jest nie tak. Proszę odpowiedzieć na moje pytania, bo może się czegoś nowego dowiem. Stwierdzenia Janusza że nie da się np. skręcić motocyklem bez CS to bzdura. Ludzie od lat jeżdżą rowerami bez trzymanki, na motocyklach też popisują się nie trzymając kierownicy i zmieniając kierunek jazdy. Moi kursanci przejeżdżają slalom bez trzymanki. Czyli na pewno bez CS bo nie dotykają kierownicy. To znaczy że to są cuda? To są fakty. Pomijam takich gosci jak Jean Pierre Goy, Graig Jones i inni kaskaderzy. To co oni robią to ekwilibrystyka. Ja mówię o codziennej jeździe. Nie cierpię demagogów, komunistów i hipokrytów. A krytykowanie tekstu którego się nie przeczytało to hipokryzja jaką Janusz wykazywał się na forum. Najpierw tzreba dokładnie przeczytać a potem się ustosunkowywać. Szanuję Janusza, nic mi osobiście nie zrobił, ale po to jest forum by poglądy wymieniać i przekonywać się nawzajem, a nie narzucać bez uzasadnienia. Dlatego czekam na odpowiedzi. Jeżeli nie potrafisz odpowiedzieć, to swoje stanowcze stwierdzenia schowaj głęboko w buty Panie Saszka. Nie szukam zwady, pozdrawiam Babcię Saszkę i cały Kraków.
  4. Dodzwoniłem się do Grodna i potwierdziłem na bank noclegi w pokojach 2 i 4 osobowych po 5 dolców od łba za noc czyli 15 zeta. Są prysznice, ma być pościel, ale weźcie śpiwory na wszelakij słuczaj. Program zlotu obejmuje wspomnianego prosiaka, zastawiony stół, paradę, jakieś znaczki lub inne pamiątki. Wjazd na zlot 25 dolców od faceta i 15 dolców od kobiałki. Te ostatnie opłaty mnie trochę zasmuciły, zwłaszcza że w rozmowach miesiąc temu wszystko miało być taniej. Ale dla osłody dodam że mamy załatwiony zamykany garaż na motocykle. Każdy bierze swoje zabezpieczenie, całość zepniemy linką na gerdę i wtedy to tylko kamazem można maszyny z tamtąd wyrwać. Zestawiając koszty stałe i bezwzględne wygląda to tak: -wiza 6$ -noclegi 2x5$=10$ od łba -wjazd dla załogi mieszanej 25+15=40$ Suma: 56$ czyli około 170 złotych. Czy to dużo czy mało - to zależy od budzetu jakim każdy z wyjeżdżających będzie dysponował. Zielona Karta jest obowiązkowa. Koszty zwiedzania np. muzeum w starym zamku Batorego - około 5 zł na nasze. Koszt posiłków na mieście trzeba podzielić przez dwa w stosunku do cen warszawskich. Ja biorę ze sobą prowiant na podróż. Wyjazd planuję na godzinę 7.00 z pod Centrum Handlowego Marki na obrzeżach Warszawy. Na godzinę 10.30 planuję postój w Sokółce, w celu spotkania z zawodnikiem z Gdyni. Po skompletowaniu ekipy ruszamy na Kuźnicę Białostocką w celu przekroczenia granicy i dalej na Grodno. Paliwo trzeba liczyć na trasę o długości ok. 800 km. Czyli 300 tam, 200 na miejscu, 300 z powrotem. Mój tel. kom. 692 026 505. W razie niedodzwonienia się proszę zostawiś esemesa. Jadąc z kursantem trudno sie rozmawia ;)
  5. Ryży koń ma dużo racji, jeśli chodzi o technikę jazdy po ósemce. Z gazem i sprzęgłem można ją pokonać na wielu maszynach. Jednak w Warszawie egzaminatorzy maja nasrane pod czapką i nie pozwalają włączać drugiego biegu. Dlaczego nie? Bo nie i już! Niet razgawora! To samo z hamulcem podczas ruszania pod wzniesienie. Przepisy nie mówią którym trzeba sie posiłkować, a wielu egzaminatorów uznaje tylko tylny. Moja kursantka poszła na egzamin z zabandażowaną prawą kostką którą skręciła dzień przed egzaminem. Staw skokowy usztywniony - to jak korzystać z tylnego hebla? Trzeba z przedniego, co przy łagodnym podjeździe jaki jest na Odlewniczej nie stanowi problemu. Ale Eminencja Egzaminator zabronił użycia przedniego hamulca i powiedział "tak się nie robi". Oblała.
  6. Jak się nauczę to sobie wkleję. Chyba że mi ResoR zrobi... ;)
  7. Fat i Kuba077 mają rację. Jazda na luzie jest błędem bo odbiera jeden z czynników kontroli nad maszyną. Przegazówka jest obowiązkowa. Biegi zmieniamy pojedynczo z każdorazowym puszczeniem sprzęgła. Teorie o oszczędności paliwa podczas jazdy na luzie można sobie w buty wsadzić. Tak jak te o szkodliwość zmieniania biegów podczas hamowania w dwusuwie. :arrow: Po pierwsze przegazówka daje cwajtaktowi porcję paliwa i oleju. :arrow: Po drugie odcinki przejeżdżane na zamkniętym gazie pomiędzy zmianami biegów są za krótkie by cokolwiek zaszkodzić. :arrow: Po trzecie bieg ma być zawsze dostosowany do prędkości, a nie prędkość do biegu. :arrow: Po czwarte - pomijając agresywną jazdę dwusuwem w terenie - sprzęgło używamy tylko przy zmianie biegu (na sekundę, nie dłużej), tuż przed zatrzymaniem i podczas ruszania. Nadużywanie sprzęgła np. wciskanie przed zakrętem to maniera plebejska (by nie rzec dresiarska). Ten kto nie robi przegazówki podczas redukcji i trzyma sprzęgło podczas zmiany biegów dłużej niż sekundę - niewiele wie o jeździe i musi jeszcze się nieco douczyć. Problem w tym że instruktorzy w 99% nie potrafią jeździć, zatem pozostaje uczyć się samemu. Najważniejsze to nie krępować się pytając o rzeczy ważne choć podstawowe ;) .
  8. Pierwszy raz wsiadłem na motocykl prowadzony przez kursanta w 2001 roku, w ośrodku Imola w Warszawie. Przyczyna była prozaiczna - nie było samochodu do jazdy za motocyklem. Była za to konieczność wyjazdu na miasto. Jak mus to mus. Bez mrugnięcia okiem oznajmiłem kursantowi że dzisiaj jedziemy razem na jednym motocyklu. Chłopak zrobił gały jak pięciozłotówki ;) , ale nie protestował. Wbrew obawom nie było tak tragicznie jak mogło się wydawać. Godzinka spędzona na tylnym siodełku kursowego motocykla, uświadomiła mi że jazda samochodem za kursantem to zwykła ściema. Bo przez radio nie da się kursantowi skręcić, sięgnąć do hamulca, ani odkręcić gazu w razie potrzeby. Ponadto instruktor w roli pasażera na bieżąco dowodzi załogą, podpowiada krok po kroku wszystkie czynności jak: zmiany biegów w górę i w dół, moment i siła hamowania, składanie się w zakręt, przyspieszenie na wyjściu z zakrętu, itd... Przez radio się nie da! Jeśli chodzi o skręcanie, to nie muszę dotykać kierownicy by motocykl skręcił. Wystarczy BS w moim wykonaniu i studzienka zostaje ominięta, zakręt zacieśniony lub wręcz pas zmieniony. Stosuję również CS jeżeli kursant sztywnieje, odchyla się na zewnątrz zakrętu lub w inny sposób chce nas zabić jadąc prosto po zakręcie. Wystarczy że odepchnę wewnętrzną stronę kierownicy i maszyna skręca tak jak ja chcę. Ci którzy ze mną jeździli wiedzą o co chodzi :P Interkom także nie jest potrzebny :P :) :) Pozdrawiam wszystkich motocyklistów z Absolwentami na czele. Polecam temat "Z pamiętnika Lady Shadow" http://forum.motocyklistow.pl/viewtopic.php?t=13766
  9. Instruktorzy w większości nie potrafią jeździć, a co gorsza nie zdają sobie sprawy z realiów. Przecież kursant płaci kasę, zatem wymaga. To jakieś kuriozum, to co dzieje się w większości OSK z LOK'ami na czele. Zostawić kursanta motocyklowego samego i jechać z innym w aucie na miasto? Toż to już nie jest czyste chamstwo. To jest debilizm i kurewstwo. Tekst w stylu "masz motór i se jeździj" kwalifikuje się do zmiany rysopisu instruktora. A pretensje o przewrócony motocykl świadczą o poprzestawianych wartościach i priorytetach u gamonia. Ktoś powie że się zapieniłem, a sam jestem instruktorem. Bo znam to środowisko od podszewki i codziennie mam do czynienia z kursantami na jazdach dodatkowych, którzy po 20-tu godzinach kursu "gdzieś" nie potrafią zmieniać biegów, ani ruszyć pod górę. O przegazówce, BS i CS nie wspominając... Na kursach instruktorskich nie ma egzaminów kwalifikacyjnych, tak jak to się dzieje na kursach instruktorów jazdy konnej. Tam trzeba się wykazać ponadprzeciętnymi umiejętnościami jazdy i znajomością weterynariów. Około dwie trzecie koniarzy odpada właśnie na teście z jazdy. A na instruktora jazdy samochodem lub motocyklem wystarczy mieć wykształcenie gołe średnie (nie musi być matura), trzy lata prawko i być niekaranym. Nikt nie sprawdza czy kandydat na instruktora umie jeździć! Obecnie jestem zawalony robotą od świtu do nocy. Trzy (niedługo cztery) maszyny pracują non-stop. Chcieliśmy z moim wspólnikiem Piotrkiem Gadajem zatrudnić instruktora do pracy w naszej szkółce, żeby zajmował się sprawami placu manewrowego i podstawowym szkoleniem osób "zielonych". I co? I g**no! Nie ma kogo zatrudnić. Każdy kandydat do pracy deklarował że ma uprawnienia państwowe do szkolenia, a nie posiadał elementarnej wiedzy o sztuce jeździeckiej. Większość obawiała się używania przedniego hamulca, a o zjawiskach towarzyszących zakrętom nigdy nie słyszeli! Dopóki nie zmieni sie system wydawania uprawnień instruktorskich, będziemy mieli taki gnój w tej dziedzinie.
  10. Mógł to być otwór do doprowadzenia pulsującego ciśnienia ze skrzyni korbowej do napędzania membranowej pompy paliwa w gokarcie. W kartingu zbiornika paliwa musi być jak najniżej, co wymusza stosowanie pompy i zbiorniczka przelewowego nad gaźnikiem. To by sie trzymało kupy. Ja bym tą śrubę wykręcił, po czym wkręcił nagwintowany kołek z pręta aluminiowego. Kołek wkręcamy na farbę lub poxipol, obcinamy na równo z karterem, punktujemy z zewnątrz i opiłowywujemy do gładkości wewnątrz. Punktowanie ma na celu zabezpieczenie przed wykręceniem się samoczynnie, jak to już wyżej powiedziano. Albo wcale się nie przejmować i nie ruszać tylko jeździć.
  11. Najgorsze jest to że 99% instruktorów nie potrafi jeździć, a wśród egzaminatorów wszyscy nie umieją. Mówię poważnie - oni mają prawko i uprawnienia instruktorskie, tudzież egzaminatorskie - i na tym koniec. Ponadto wymyślają głupoty które nie mają nic wspólnego ze sztuką jeździecką. Np. podpieranie lewą nogą przed ruszeniem, żeby tylny hamulec był w gotowości. A po jaką cholerę? Przy ruszaniu? Kodeks drogowy nie wspomina o podpieraniu. Żadna ustawa ani rozporządzenie tej kwestii nie regulują. I bardzo dobrze, bo na pewno byłby burdel. Swoich kursantów uczę zatrzymania na 1-2 sekundy bez podpierania się nogami. Na betonie i w terenie. Na siedząco i na stojąco. W ruchu drogowym każę podpierać się prawą, by lewa była przy biegach w których kursanty często się motają. Zatrzymanie "pro forma" przed czerwonym ze strzałką przy pustycm przejściu dla pieszych - bez podpórki przed skrętem w prawo. Bo jazda ma mieć fason! Ponadto każę stawiać stopy na podnóżki natychmiast po ruszeniu z miejsca, czyli nie dalej jak po 50 cm. przejechanych przez motocykl. Ruszanie pod górę - obydwa warianty trzeba umieć - nie wiadomo co nas czeka na egzaminie i potem w życiu. Ruszanie z miejsca - z nogi prawej - wyjątkiem jest korzystanie z tylnego hamulca pod górę, oraz ruszanie z kierownicą skręconą w lewo. Bo maszyna która rusza ze skrętem nie może być pochylona w przeciwną stronę. Natomiast nie mam już nerwów do głupich egzaminatorów wymyślających kryteria egzaminu nieistniejące w stosownych przepisach. P.S. Mayon ma rację - z pasażerem na dłuższy postój pod światłami warto zaangażować obie nogi. Zwłaszcza gdy plecak się wierci i giba na boki. Tuż przed ruszeniem lewa wrzuca jedynkę i natychmiast dajemy ognia ;)
  12. A ja zaproponuję kolejne ćwiczenie które pomoże pokonywać zakręty, zwłaszcza naprzemienne leżące blisko siebie. Oglądając relacje z GP widzimy jak zawodnicy zgrabnie przerzucają maszyny z zakrętu w zakręt mimo praktycznie braku prostej między winklami. Czyli przekładają motocykle z kolana na kolano. Znowu do głosu dochodzi CS, czyli wywieranie siły na kierownicę, inaczej niż chciałaby tego geometria podwozia motocykla. Pędzimy złożeni w zakręt, niech będzie prawy, po którym następuje zakręt lewy. Żeby nie tracić prędkości przelotowej musimy możliwie szybko podnieść maszynę z pochylenia i tak samo szybko złożyć na lewą stronę. Tak jak wchodząc w zakręt odepchnęliśmy wewnętrzną ręką kierownicę wywołując ucieczkę przedniego koła na zewnątrz, skutkiem czego motocykl szybko uzyskał pochylenie, tak podobny manewr zastosujemy dla podniesienia do pionu. Otóż chcąc podnieść maszynę trzeba po prostu dokręcić kierownicę do zakrętu wbrew dązeniom geometri przedniego zawieszenia . Zatem siłą dokręcamy kierownicę do prawej co powoduje że koło przednie podjeżdża pod maszynę i tzw. siła odśrodkowa (nie będę się już kłócił ;) wiadomo o co chodzi) podnosi motocykl do pionu. Jeżeli nie przerwiemy oddziaływanie na kierownicę po osiągnięciu pionu - maszyna szybko "przeleci" przez pion, składając się w lewy zakręt. Oto cała filozofia.
  13. Niech Kolega Browarny rozpędzi się do 50 km/h na drugim biegu, zrzuci na luz i buści kierownicę. Siedząc prosto w siodle i nie wykonując żadnych ruchów ciała na boki stwierdzi że jedzie prosto. Mam nadzieję :) Następnie powoli lecz konsekwentnie wychylamy ciało np. w lewo (można z rękami w bok). W tym momencie obserwujemy kierownicę (drogę też!!!) zwracając uwagę na jej zachowanie. W moich próbach kierownica skręcała się w lewo (bez samoistnego odbicia w prawo), właśnie na skutek pochylania maszyny w lewo. Do kierownicy nie przykładamy żadnej siły ręką, skutkiem czego pozwalamy by geometria przedniego zawieszenia mogła się wykazać. Bo skręcanie wynika z pochylenia a nie odwrotnie dzięki łożyskowaniu widelca. Wyprzedzenie przedniego koła, które jest odległością pomiędzy punktem styku koła z jezdnią, a punktem przecięcia jezdni przez geometryczną oś główki ramy (nie goleni!) - powoduje że kierownica skręci się w tą stronę w którą jest pochylana maszyna. A wielkość skrętu zależna jest od prędkości i wspomnianego pochylenia. Zablokowanie łożyskowania widelca uniemożliwi samoczynny skręt wynikający z powyższych zjawisk i jednoślad je będzie zdolny jeździć. Dlatego dalej upieram się że można skręcić bez CS. Stosowanie CS jest niczym innym jak celowym wytrącaniem motocykla z równowagi by szybciej skręcić, lub wręcz zmusić maszynę do skrętu. CS trzeba znać i umieć stosować. Bez tego nie ma jazdy. Obserwowałem dzisiaj cały dzień swoich kursantów, szczególnie tych bardziej zaawansowanych w jeździe. Patrząc z boku łatwiej czasem pewne rzeczy wyłapać niż jadąc osobiście. Osoby które trenowały wcześniej slalom bez trzymanki, polegając jedynie na BS podczas zaliczania pachołków co 20 metrów, bardzo szybko "łapały" ideę CS po krótkim wykładzie. Bo jeżeli ktoś zrozumie że są jakieś proporcje pomiędzy prędkością, pochyleniem a skrętem kierownicy, mniej boi się podciąć przednie koło przez odepchnięcie wewnętrzną ręką kierownicy z równoczesnym pochyleniem ciała do zakrętu. Wtedy widać jak na dłoni różnicę w szybkości wejścia w zakręt pomiędzy BS a CS. A wcześniejsze doświadczenia z BS na slalomie przy 40-30 km/h udowadniają że maszyna tak od razu się nie przewraca i po "podcięciu" utrzymuje stabilne zachowanie na łuku mimo błyskawicznego zejścia z prostej w winkiel. O skręcaniu przez BS nawet dzierżąc kierownicę nie mozna tego powiedzieć. Ustalmy jedną rzecz: proponuję by mówiąc o przeciwskręcie (countersteering) mieć na myśli odepychanie lub blokowanie skrętu kierownicy ręką wewnętrzną. Wszystko inne, trzymając kierownicę lub nie, niech będzie balansem (bodysteering). Bo jeżeli ktoś mówi o CS bez dotykania kierownicy to tylko sieje ferment i do zimy się nie dogadamy, a początkujący niewiele skorzystają.
  14. Przeciwskręt (CS) pozwala na znacznie szybsze złożenie maszyny w zakręt i w sytuacji podbramkowej umożliwia zmuszenie maszyny do skręcenia. Balans ciałem, czyli bodysteering jest powolny i nie pozwala na błyskawiczną zmianę kierunku jazdy. skuteczność balansu spada wraz ze wzrostem masy maszyny. Im cięższy motocykl, tym mniej skuteczne jest samo balansowanie. Obie techniki trzeba znać i ćwiczyć na swojej maszynie. Znajomość CS pomaga w jeździe nie tylko sportowej, ale także użytkowej. A slalom przejeżdzany balansem bez trzymanki jest ćwiczeniem wyrabiającym dobry dosiad maszyny i pewne trzymanie baku kolanami. Myślę że dalsze dywagacje są już zbędne, bo jak Kolega wyżej zauważył - nie dajmy się zwariować. Trzeba jeździć, a nie rozkładać czynników na wektory. Proszę opisywać wrazenia po próbach CS, szczególnie tych Kolegów, którzy z tą techniką jazdy dopiero teraz się spotkali. Pozdrawiam Janusza i zapewniam że nie szukam zwady, jeżeli odebrał moją poprzednią wypowiedź jako atak. Jeżeli przesadziłem z tonem wypowiedzi to przepraszam. Powodzenia wszystkim. Kulik. P.S. Kolega Ruff napisał o swoich doświadczeniach z roweru. Bardzo dobrze, bo na rowerze wiele rzeczy łatwiej zrozumieć, a niepowodzenia taniej kosztują. Jednak ten wspomniany przez Ruffa mały ruch w przeciwną stronę przed właściwym omijaniem np. studzienki, też robimy ciałem bo kierownicy nie dotykamy. To też jest balans a nie CS polegający na odepchnięciu ręką.
  15. Janusz jest hipokrytą i to wielkim. Zaprzecza faktom i nie ma pojęcia o dziale fizyki zwanym mechaniką. Myśli że ludzie uwierzą we wszystko co napisze, tylko dlatego ze jest Januszem. Najpierw czytaj dokładnie co ktoś napisze, a potem krytykuj. Chrzanisz i sam sobie zaprzeczasz: JANUSZ NAPISAŁ: "Groch z kapusta w tej wypowiedzi, prawda pomieszana z falszem i trudno by bylo rozplatac bez dluzszej dywagacji na ktora nie mam czasu ani ochoty." Skoro nie zagłębiłeś się w moją wypowiedź, to po jaką cholerę zabierasz głos kowboju? Piszesz że pewne rzeczy ludzie dawno ustalili, a sam nie jesteś konsekwentny w pojmowaniu i stosowaniu terminu contersteering, zwanego po polsku przeciwskrętem. U nas na wsi i w wielu innych miejscach ustalono że countersteeringiem nazywamy technikę polegającą na odepchnięciu wewnętrzną ręką kierownicy, by uzyskać pewne i szybkie złozenie maszyny. A wywołanie skrętu przez pochylenie ciała do zakrętu bez odpychania wewnętrznej strony kierownicy to bodysteering, zwany po polsku balansem. Można skręcać bodystereengiem trzymając rękoma kierownicę i nieprzykładając dodatkowych sił tak samo jak jadąc bez trzymanki. I to nie jest CS który polega na odepchnięciu wewnętrznej strony kierownicy, lub tylko zablokowaniu jej mozliwości samoczynnego skręcenia wynikającego z pochylenia maszyny. A pochylanie jednośladu dąży do skręcenia koła w stronę pochylenia, co jest zasługą geometrii przedniego zawieszenia motocykla i roweru. Mieszasz obydwa pojęcia i twierdzisz że countersteering jest mozliwy nawet bez trzymanki. Nie rób z ludzi idiotów, szczególnie tych o bardziej humanistycznych umysłach, mniej wyczulonych na pseudoteorie fizyczne. JANUSZ NAPISAŁ: "Nie jest po prostu mozliwe zakrecenie motocyklem bez countersteeringu chyba ze go bedziesz prowadzil za kieronice idac obok. Radzilbym tez poprowadzic przez chwile rower trzymajac go za siodelko i idac obok. Doskonale mozna zaobserwowac countersteering "bez trzymanki" " Wiele osób zna i stosuje bodysteering świadomie, czy to dla zabawy popisując się omijaniem studzienki z rękoma rozpostartymi, czy to z konieczności oburącz dopinając kurtke i utrzymując tor jazdy po łuku. Skoro tak jest to nie neguj faktów. A CS to nic innego jak popchnięcie ręką wewnętrzną, bodziec który zmusza przednie koło do wyjechania spod środka ciężkości maszyny po to przyciąganie ziemskie zrobiło swoje - zaczęło przewracać motocykl. Czyli wymuszony skręt koła na zewnątrz wbrew dążeniom geometrii przedniego zawieszenia. Jest jeszcze wiele zdań Twojego autorstwa, które nie trzymają się ani fizyki, ani chłopskiego rozumu. Polecam felietony Pana Andrzeja Kwiatkowskiego a starych numerach ŚM. Wszystko wyłożone jasno, przejżyście i na temat. Ponadto proszę nie epatować terminami angielskimi, jeżeli nie rozumiesz zjawisk zachodzących w podwoziu jednośladu. P.S. Zjawisko nazywane potocznie siłą odśrodkową nie jest siłą - nie ma takiej siły. Tylko tak się mówi i wiadomo o co chodzi. A efekt żyroskopowy jedynie przeciwdziała zmianie płaszczyzny wirowania koła proporcjonalnie do masy i prędkości obrotowej. Niech jakiś inżynier mechanik się wypowie...
  16. Dziękuję Krystianowi za pomoc i pilotowanie na miejsce imprezy ;) :) :) Pozdrawiam Józefów Team - tak trzymać chłopaki! Pytanko: co się stało w TW125, która padła w trakcie imprezy? Bo walka jaka rozegrała się pomiędzy mną (TW200) a Kolegą na bliźniaczym sprzęcie była fajna. Przynajmniej z mojej perspektywy. Przyznaję że tylko niewielka przewaga w mocy pozwoliła mi odpierać ataki mniejszej "tewutki". Gdyby w sprzęcie Kolegi zmienić oponę przednią na taką jak moja, zrobić porządek z tłumikiem i przednim zawieszeniem, motorek latałby dużo lepiej. Zwłaszcza na takim gruncie jaki był w Kurdwanowie. Jeżeli ktos będzie wiedział o dalszych imprezach dla amatorów - proszę imformować.
  17. W każdym przypadku uruchamiania zimnego motocykla z mokrym sprzęgłem warto je rozkleić. Jest to maniera mało rozpowszechniona, a nawet u tych którzy o niej słyszeli - bagatelizowana. Dla niewtajemniczonych: :arrow: przed uruchomieniem silnika wrzuć bieg bez sprzęgła z jednoczesnym przetoczeniem maszyny :arrow: wciśnij sprzęgło :arrow: pociągnij motocykl do tyłu aż poczujesz że sprzęgło się rozkleiło. Siedząc na motocyklu łatwiej jest odepchnąć się nogą do tyłu, niz do przodu, zwłaszcza na maszynach o niskim położeniu kanapy (choppery i pochodne). Niektóre konstrukcje i oleje mają tendencje do sklejania tarcz sprzęgłowych do tego stopnia że mimo wciśnięcia klamki sprzęgła, maszyna wyrywa do przodu w momencie wbicia jedynki. A od obrotów silnika, i stopnia sklejenia tarcz zależy czy silnik zgaśnie, albo wręcz motocykl ruszy, lub tylko stuknie i wykaże chęć do ruszenia. Wciśnięcie klamki sprzęgła nie powoduje odciągnięcie od siebie tarcz, a jedynie przeciwdziała naciskowi sprężyn sprzęgła. Mokre sprzęgło w stanie zimnym, mimo wciśnięcia klamki, ma tarcze sklejone ze sobą niczym dwie mokre szyby. Procedura rozklejenia powoduje rozmazanie oleju po tarczach i zerwanie jego lepkości. Unikamy wtedy niekorzystnych obciążeń udarowych kłów pierwszego biegu podczas jego włączania.
  18. W kwestii wyrównywania obrotów, i innych zjawisk w skrzyni: biegi w górę zmieniamy z odjęciem gazu, a w dół z dodaniem. A wysprzęglanie bez fazy trzymania wciśniętej klamki, a jedynie wciśnij-puść zmniejsza lub wręcz niweluje stuki dochodzące ze skrzyni.
  19. Po opanowaniu slalomu techniką bodysteering, czyli "bez trzymanki", czas na rozwojową wersję ćwiczenia: countersteering zwany po polsku przeciwskrętem. Rozpędzamy jak wyżej, czyli ok. 40 km/h, zrzucamy na luz lecz siedzimy prosto. Otwarte dłonie dotykają kierownicy, by móc ją odpychać po stronie w którą zamierzamy skręcić. Czyli skręt w prawo - odpycha ręka prawa. Tym którzy pierwszy raz będą próbowali przeciwskrętu, sugeruję powściągliwość w odpychaniu podczas pierwszych prób. Szkoda by było odwalić szlifa na płaskiej i prostej drodze... Po opanowaniu slalomu na luzie z otwartymi dłońmi, przechodzimy etap wyżej, czyli jedziemy na biegu ze stałą prędkością normalnie trzymając kierownicę. Tak jak to ma być w praktyce na drodze. Powodzenia :D Instruktor.
  20. Da się skręcić jednośladem bez countersteering'u! :D :D :P Jest technika którą wszyscy stosują, i nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Bodysteering. Czyli pochylanie ciałem maszyny w celu wywołania skrętu przedniego koła. Czy Koledzy nie jeżdża na rowerze "bez trzymanki"? Przecież podczas szybkiej jazdy rowerem możemy swobodnie omijać dziury i studzienki nie trzymając kierownicy. O pokonywaniu łuków nie wspominając... Tak samo na motocyklu, do skręcenia po łuku nie jest potrzebne dotykanie kierownicy. Pochylając się w bok i trzymając mocno bak kolanami przenosimy w bok środek ciężkości zestawu, jakim jest motocykl+załoga. Zatem wspomniany środek ciężkości leży wtedy obok punktu podparcia kół o nawierzchnię. Pochylenie motocykla na bok wywołuje skręt kierownicy. Bo wtedy motocykl skręca dlatego ze jest pochylany, a nie pochyla się dlatego ze skręca. Skręt przedniego koła jest proporcjonalny do pochylenia maszyny i odwrotnie proporcjonalny do prędkości jazdy. Przecież motocykl z koszem i samochód pochyla się odwrotnie niż jednoślad. Ponieważ bodysteering daje nam małą szybkość składanie się w zakręt, zbyt małą w sytuacjach podbamkowych, trzeba znać i mieć opanowany countersteering, który pozwala błyskawicznie złożyć maszynę i zmusić ją do skrętu. A to dlatego ze stosując CS świadomie wytrącamy maszynę z równowagi, prowokując pierwsze objawy przewracania się w stronę skrętu. Czyli wewnętrzną ręką odpychamy kierownicę, skutkiem czego przednie koło odjeżdża na zewnątrz, a siła ciążenia robi swoje - ciągnie maszyne ku Ziemi. Dalej już wszystko dzieje się w równowadze- siła ciążenia równoważy się z tzw. siłą odśrodkową (nie ma takiej siły, ale tak się mówi i wiadomo o co chodzi :P ), skutkiem czego maszyna jedzie w pochyleniu i dalej się nie przewraca. Czyli nasuwa się wniosek że CS polega na daniu impulsu ręką, który wytrącając motocykl z równowagi zmusza go do zacieśnienia skrętu. Bo jak wspomniałem wyżej: skręt przedniego koła w jednośladzie który jedzie stabilnie po łuku, jest wprost proporcjonalny do odchylenia od pionu i odwrotnie proporcjonalny do prędkości jazdy. Przekształcając - odchylenie od pionu maszyny jest proporcjonalne do prędkości jazdy i odwrotnie proporcjonalne do promienia skrętu. Ponieważ widelec mamy pochylony górą do tyłu, to geometryczna oś gówki ramy przecina jezdnię przed punktem podparcia koła. Odległość pomiędzy tymi dwoma punktami (przecięcia jezdni i styku z nią kołą) nazywamy wyprzedzeniem. Ponieważ wyprzedzenie jest dodatnie (przecięcie jezdni następuje przed stykiem koła z nią, a nie za), koło prowadzone przez ułożyskowany widelec ma tendencję do samoczynnego obierania toru jazdy wynikającego z aktualnego pochylenia jednosladu. Czyli zawsze pojedzie w tą stronę gdzie następuje przechył. Skutkiem tego jednoślad nigdy nie jedzie po prostej, lecz po łukach. Nawet gdy wydaje się nam że to prosta, to w rzeczywistości koła kreślą łuki o niezwykle wielkich promieniach. Kto jechał z amorem skrętu ustawionym na max. powoli, wie że trudniej utrzymać równowagę, niż przy ustawieniu najsłabszym amora. Kolejnym przykładem niech będzie jazda maszyną z wybitymi miskami łożysk główki ramy. Podobny efekt - maszyna się zatacza, bo koło nie ma możliwości samoczynnego skręcania się tak jak wynikałoby to z geometrii maszyny, prędkości jazdy i pochylenia. Efekt Zyroskopowy nie ma nic wspólnego z tym że jednoślady jeżdzą i się nie przewracają. Ponadto efekt żyroskopowy utrudnia szybką jazdę po krętej trasie, i jest powodem stosowania jak najlżejszych kół w sporcie. Właśnie po to by jak najłatwiej było zmienić płaszczyznę wirowania koła - czyli przejść z zakrętu w zakręt. Koła o średnicy 16,5 cala znalazły się na torach wyścigowych jako kompromis pomiędzy dobrym prowadzeniem opony i przyczepnością, a masą i wynikającym z niej efektem żyroskopowym który przeszkadza! Polecam ćwiczenie polegające na jeździe slalomem "bez trzymanki". W tym celu musimu zapewnić sobie miejsce gdzie w bezpiecznych warunkach możemy rozpędzić maszynę na drugim biegu do ok. 40 km/h, po czym zrzucamy na "luz". Rozpędzona maszyna toczy się swobodnie niczym hulajnoga, a my puszczamy kierownicę i kładziemy dłonie na bak. W pierwszych próbach staramy się utrzymać prosty kierunej kazdy, reagując balansem ciała na boki na próby zmiany toru jazdy przez maszynę. Następnym etapem ćwiczenia jest ustawienie trzech pachołków, lub butelek plastykowych (o które łatwiej) w odległości co ok. 25 metrów od siebie w linii prostej. Mamy skromny slalom który próbujemy pokonać rozpędzoną maszyną (na luzie), nie trzymając kierownicy. Skręt maszyny uzyskamy przez pochylenie ciała spokonjym ruchem lecz wyraźnie w bok. Powodzenia :P P.S. Moje kursanty robią to z powodzeniem na SR250 i GS500. Co ciekawe, na Suzi jest łatwiej :P
  21. Zgadzam się z tezą że doświadczenie plecaczka jest ważniejsze niż jego waga. Panienka o wadze 50 kg z oporządzeniem może zmęczyć nas bardzo mocno jeżeli na zakręcie odchyli sie do pionu. Wtedy dopiero zaczyna się walka o utrzymanie toru jazdy na łuku. Co do tylnego uchwytu za siedzeniem, to nie jest on przeznaczony do trzymania się obiema rękami. Jedna łapka z uchwyt, a druga w pasie kierowcy albo na baku. Widziałem kiedyś w Mrągowie scenke jak pasażer "plastika" trzymając się oburącz z tyłu, fiknął przez plecy. Kierowca odwinął manetkę, a pasażera odwinęła fizyka. Spotkałem się tak jak Koledzy z niechęcią posażerów płci męskiej, do trzymania w pasie kierowcy. Siada koleś pierwszy raz ze mną i szuka tylnego uchwytu, albo co gorsza kładzie dłonie na moich barkach (dramat). Debiutantowi mówię "na dzień dobry" trzy zdania: :arrow: nie podpieraj się nogami, ani na postoju, ani podczas jazdy :arrow: nie kiwaj się na boki, szczególnie na zakrętach :arrow: trzymaj się w pasie, bo zlecisz i się zabijesz. W 99% klientów pomaga, bez żadnej dyskusji. Spokojnym, sympatycznym, lecz stanowczym tonem dajemy do zrozumienia że pseudokonwenanse nie mają tu miejsca.
  22. Moja kursowa SR250 na Mitasach nie trzyma się zbyt dobrze mokrego asfaltu, a na kostce brukowej to tragedia. Oryginalne fabryczne Pirelki nie robiły takich niespodzianek, jak uślizgi przedniego koła. Jednak nie ma co się martwić, jajka na bak, płynność jazdy, i będzie dobrze. :D P.S. Na miasto jeżdżę z kursantami Zuzką GS500 na D 205 i jest O.K.
  23. Ambasada Białorusi jest czynna dla składających wnioski wizowe w godz. 9-12 Odbiór paszportów z wbitymi wizami 15-16. Wnioski można składać przez osobę trzecią, natomiast z odbiorem to różnie bywa. Trzeba ustalić w okienku przy składaniu że paszporty odbierze jedna osoba, żeby nie wszyscy musieli się fatygować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...