Skocz do zawartości

pilask

Forumowicze
  • Postów

    132
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pilask

  1. Czołem szukam chętnych którzy by chcieli pojechać do Estonii pod koniec czerwca, dokładnie chodzi o termin 26 czerwca - 2 lipca. Wygląda to tak że 24 czerwca będę na zlocie w Liwie bo gram ze swoją kapelą tam koncert, później w sobotę 25 muszę być na weselu kuzyna w Augustowie i myślę że ok godziny 14 w niedzielę 26 czerwca można rozpocząć trasę, najpierw pojechać na Litwę i do Wilna gdzie zrobić postój, to ponad 200 km czyli max ok 4 godzin drogi z Augustowa, tam nocleg na jakimś polu lub w kwaterach, zwiedzenie miasta wieczorem, następnego dnia czyli poniedziałek 27 rano wstać i cały dzień drogi aby dojechać jak najdalej, myślałem o postoju na jeziorem Peipus już w Estonii, trzeba by było przebyć ok 600 km czyli po tamtych drogach na pewno z 8-10 godzin jazdy, nocleg nad jeziorem, następnego dnia czyli 28 spokojnie dojechać sobie na godziny po południowe do Talina czyli jakieś 200 km, rozbić się, zwiedzić miasto, następnego dnia czyli 29 pojechać do Rygi to jest 300 km, znależć pole namiotowe, zwiedzić miasto, 30 pojechać na zachód i wzdłuż wybrzeża dojechać w okolice Kłajpedy, nocleg, następnego dnia czyli 1 lipca powrót do Polski, myślałem aby w okolicę Augustowa to jest ok 350 km więc spokojnie można sobie pojechać, i 2 lipca muszę jechać na zlot w Komarówce bo tam też gramy koncert, a z resztą sam zlot jest świetny więc warto pojechać tak czy inaczej, tak by to wstępnie wyglądało, jak widać większość czasu przelotówki nie takie duże, w sam raz aby spokojnie sobie jechać, ja mam yamahę wild star więc preferuje takie prędkości do 120 km/h, będzie czas i na postoje, zwiedzanie i robienie zdjęć po drodze, noclegi na polach namiotowych, tak jak czytałem spokojnie na taką wyprawę powinno starczyć +- ok 1500 zł ceny są porównywalne jak w Polsce, benzyna niestety też, trasa taka wyniesie ponad 2000km, prawdopodobnie będę jechać z dziewczyną, więc mile widziane jakieś parki do towarzystwa, choć easy riderzy też ;) pozdrawiam
  2. pilask

    Estonia,łotwa,litwa

    Wielkie dzięki za odpowiedzi i zdjęcia, milo było obejrzeć i zapoznać się z tymi krajami, może jeszcze coś ktoś może powiedzieć na ten temat, jakieś relacje ze zdjęciami do podzielenia się z zainteresowanymi?
  3. pilask

    Estonia,łotwa,litwa

    Czołem, planuję wybrać się na Litwę, Łotwę i Estonię, ma ktoś może jakieś zdjęcia z wypraw w tamte strony z jakimś opisem podróży? chodzi konkretnie co warto zobaczyć i gdzie, szukałem na forum ale znalazłem tylko opisy relacji a jeszcze zdjęcia by się przydały, pozdrawiam.
  4. pilask

    Bałkany 2011

    ja też ze znajomymi mamy w planach taki wypad, jest do wykonania, no może trochę więcej niż 14 dni bo i pozwiedzać trochę by wypadało i trochę ze 3 dni w Czarnogórze poleżeć na plaży, a tak to chodzi nam też o objazdówkę po Bałkanach, w końcu najprzyjemniejsza jest w tym wszystkim sama jazda, tyle tylko że planujemy na wrzesień, wtedy przede wszystkim nie jest tak gorąco, mniej turystów i taniej, w sumie ekipa 5 motorów już jest ale jeśli gdyby coś...
  5. pilask

    SYLWESTER W ROUTE 18

    Termin 31 grudzień · 20:00 - 23:00 Lokalizacja Route 18 Kaprysowa 2 Lublin, Poland Route 18 Zapraszamy Was na arcyzajebistą zabawę sylwestrową do Route 18!!! TYlko u nas przywitasz Nowy Rok hukiem silników motocyklowych!!! W programie: - zabawa przy muzyce na żywo w wykonaniu zespołu RENESANS (covery przebojów polskiego rocka) - rockoteka przy największych hitach (rock/blues/pop/metal) - zimny i ciepły bufet (trzy ciepłe przekąski, kanapki bankietowe, sałatki, owoce, chipsy, orzeszki i inne pierdoły..:)) - gorące i zimne napoje (kawa, herbata, napoje gazowane, soki) - 0,5 l. wódki na parę oraz lampka szampana o północy - fajerwerki - zabawa do białego rana. Cena: 200 PLN od pary / 120 PLN od osoby. Start godz.20.00 szczegóły i zapisy: Paweł, 504-819-756 Zapraszamy!!!
  6. Termin 17 grudzień · 20:00 - 23:00 Lokalizacja Route 18 Kaprysowa 2 Lublin, Poland Stworzone przez: Route 18 Zapraszamy na koncert zespołu PROLETARYAT, promującego swoją najnowszą płytę "Prawda". Jest to zarazem pierwszy koncert tak dużego formatu w Route 18. Cena biletu: 25 PLN w przedsprzedaży, 30 PLN w dniu koncertu. Przedsprzedaż prowadzona jest w klubie oraz w sklepie muzycznym Nr 1 Na Księżycu przy ul. Okopowej (bud. DOKP). Zapraszamy serdecznie!!!
  7. Czołem, 5 grudnia jak w temacie impreza mikołajkowa dla wytrwałych, 3 zespoły i rockoteka, wjazd 5zł, start od godziny 18
  8. Z tego co się orientuje 5 grudnia w niedziele w barze Route 18 na Kaprysowej będą organizowane rockowe mikołajki, impreza z dobrą muzą i występ zespołów Altercore, Panta koina i Ecce homo, myślę że dobra sprawa na udane zakończenie dnia i całej mikołajowej akcji
  9. pilask

    Krym 2011

    ja to byłem we wrześniu 2009 roku na Krymie, idealny czas na wyjazd bo przynajmniej pogoda pewna, a o tej porze roku i upałów nie ma, do 30 C stopni ponoć się wacha, a sam Krym to jedank trzeba przyznać jedno z najbardziej urokliwych miejsc w tej części Europy, i tanie przede wszystkim, ponad tygodniowy pobyt nie o dmawiając sobie niczego ok 1000zł, to czego więcej chciec, trochę stepu jest, góry są, morze wszędzie, wiele miesc ciekawych do zobaczenia, więc prawda każdemu normalnemu człowiekowi się podoba, oczywiście zalezy co kto lubi, ale tam można jednak już poczuć południowy klimat, a tak naprawde nie tak daleko, jak by się uprzeć to dało by się naraz zrobić tą trasę, zwłaszcza jak skońcą tą drogę szybkiego ruchu z Kijowa do naszej granicy, do Równego już dociągnęli, z Kijowa jest do Odessy więc lepiej się podróżuje niż w Polsce, dobrze że u nas takie kiepskie drogi to nie było aż takiego zdrziwienia i szybko się człowiek przyzwyczaja bo nie mają aż tak gorszych, choć zalezy gdzie, a na samym Krymie to już w ogóle dobre
  10. piękna sprawa takie wyprawy, jednak warto zjechać z drogi, tak przeglądałem zdjęcia z waszych wypraw i nie mogłem się przestać zachwycać tymi zdjęciami, co następne to jeszcze lepsze, takie zawodowe, a pózniej patrze a tu każdy fotoreporter :bigrazz: , choć jeden by się w takiej grupie na wyjeżdzie przydał i już było by co oglądać, pozdrawiam
  11. zauważyłem że nie ma znaku zapytania po tym jak napisałem, taki szczegół a zmienia kontekst wypowiedzi :biggrin: No mi w lokalu też się podoba, szkoda że nie mieszkam na Czechowie to częściej bym wpadał z tego co widziałem na plakatach w piątek i sobotę czyli 26 i 27 listopada też ma się dziać, ogólnie impreza andrzejkowa, przewidziane koncerty, rockoteka i jakieś tam inne andrzejkowe atrakcje, to pewnie do zobaczenia co do niektórych którzy zawitają
  12. Albo wzdłuż i wszerz Polski ;) No ja też myślę o południu, Czarnogóra i Albania i powrót przez Bułgarię, Rumunię i Ukrainę
  13. Zdaje się że Tyskie lane po 4.50zł a piwa butelkowe po 5zł
  14. tak dokładnie w tym samym miejscu
  15. Niedawno powstał w Lublinie nowy bar w klimacie motocyklowym "Route 18" na ul. Kaprysowej na Czechowie, obok Aldika przy Braci Wieniawskich, w piatek 19 listopada zaczyna się pierwszy z serii koncertów, zagrają rodzime kapele Dwudziestusiedmiu Bezimiennych i Adhezja, start koncertów o 20, wjazd z tego co wiem free, w sobotę 20 listopada natomiast często grająca choć nieznana bo tylko Radio centrum puszcza, kapela Panta koina i chyba jakiś support, szykuje się fajna impreza, mam blisko to wpadnę, innym tez polecam, można by się było trochę napić w dobrym stylu i klimacie
  16. pilask

    Polska-Albania-Turcja

    fajny filmik i dobra muzyka do tego dobrana, miło było obejrzeć, z sentymentem, ale w następnym roku jest plan tam wrócić, pozdrawiam
  17. No Czesiek Jesień 2010 25-26 września Kto choć raz był wie co to za impreza, nie trzeba więcej opisywać kto jeszcze nie zawitał proponuję zajrzeć do galerii http://gryf.riders.pl/index.php?lang...=1&id=3&idg=14 http://www.kmgryf.fora.pl/zloty,2/no...snia,1081.html przybywajcie Prawdopodobnie miejscowość Wólka nadbużna czyli nad Bugiem koło Kózek, niedaleko Siemiatycz http://mapy.google.pl/maps?f=q&sourc...,0.168056&z=13 Wjazd free, pole namiotowe free, domki 35zł osoba Przy okazji 25 września w Bielsku Podlaskim jest motocyklowe zakończenie sezonu, więc można skoczyć na to a wieczorem na zlot, pozdrawiam http://www.godboys.yoyo.pl/?p=563
  18. pilask

    ..MNG - gdzie?

    no to jest dopiero podróżowanie, czołobitnie składam pokłon;) sprzedaje teraz motor i też kupuje coś bardziej nadającego się na takie wyprawy na wschód, jak się uda to za rok dookoła morza czarnego co Ty już masz na koncie, w przyszłości zamyślam objechać morze śródziemne, coś mi się widzi że będzie trzeba samemu, choć widząc Twoje podróże może byś się dał namówić, ale to jak nic się nie zmieni w życiu dopiero za 2 lata, pozdrawiam
  19. no na benzynę poszło większość kasy, tak ok 1300zł, motor mi palił tak ok 6 L na 100km więc standard, ale trochę km było, na życie to mało choć na niczym sobie nie oszczędzaliśmy, też myślałem że za taką cenę można by było gdzieś za granicę wyjechać, oczywiście nie na zachód, ale bałkany czy wschód to też można by było sporo zobaczyć, ale jak to się mawia cudze chwalicie swego nie znacie, dlatego też wybraliśmy objazd Polski, myślę że za rok wkońcu dookoła morza czarnego tylko maszynę muszę zmienić na jakiś czas
  20. Wyprawa dookoła polski 2 motory Yamaha Warrior i Ktm Adventure, czas realizacji 22 lipca – 8 sierpień Pomysł odbycia motocyklowej wyprawy motorem dookoła Polski narodził mi się na początku bieżącego roku jako alternatywa do wyprawy dookoła morza czarnego, którą postanowiłem odwlec do następnego czyli 2011 roku z powodu lepszego przygotowania. Przede wszystkim aby zobaczyć co ciekawsze miejsca w Gruzji na której bym chciał się skupić, przydałby się bardziej terenowy motor, którego na razie nie posiadam, choć powoli do tego dążę. Warrior natomiast naprawdę dobrze nadaje się do podróżowania po lepszych i gorszych, no ale asfaltowych drogach co sprawdziłem rok temu jadą nim na Krym. Plan zakłada objechanie Polski, starając się jechać jak najbliżej granic i unikając głównych tranzytowych tras, co w większości zostanie zrealizowane. Przy okazji zwiedzenie co ciekawszych miejsc leżących na trasie, lecz głównym celem jest delektowanie się pokonywanych kilometrów, co przy pięknej aurze jaka nam sprzyjała zostało w pełni zrealizowane. Czas wyjazdu 22 lipca obrałem z kilku względów, po pierwsze na półmetku wyprawy zaliczyć Woodstock. Przy okazji wyjazdu zaliczyć okoliczne zloty, tak więc zaliczyło się 3 w Czersku, na Woodstocku i w Bałtowie. W związku z problemem jaki trapi większość motocyklistów czyli braku czasu, udało mi się zwerbować jednego kumpla, który będąc marynarzem miał akurat klika miesięcy urlopu. Obyło się więc bez poszukiwać chętnych do wyprawy ludzi na forum co pewnie i tak zakończyło by się niczym. Taka prawda że w dorosłym życiu ciężko raz że zdobyć 2 tygodniowy urlop, który na dodatek przeznaczyło by się na taką wyprawę,(pewnie żony czy dziewczyny nie byłyby tym zachwycone), dwa trzeba mieć na to trochę zaoszczędzonych pieniędzy i trzy chęci, które często ludzie mają gołosłowne. Ja jednak będą studentem, pracującym dorywczo i wolnym mam na takie wyprawy świetne warunki więc póki mogę staram się swoje zamierzenia realizować. Kolega Jaceg na szczęście ma podobnie i tez kocha jeździć więc tylko rzuciłem temat i długo na zgodę nie było trzeba czekać. Jedziemy Przygotowania na tygodnie: namiot, śpiwór, karimata na tylne siedzenia i Easy rider gotowy, no dobra trochę rzeczy zabrał mi do jednego kufra Jacek, no bo faktycznie tak to pewnie musiałbym wziąć minimum rzeczy o których pomyślałem i tez jakoś bym się zabrał, ale dzięki temu było luksusowo, nawet z butami na zmianę ;) Jedziemy:) 22 lipec. W związku z mającym się odbyć w dniach 23-25 lipca zlot w Czersku w którym chcieliśmy uczestniczyć zmieniamy trochę plan, i żeby nie odwlekać wyjazdu kierujemy się w stronę gór Świętokrzyskich, bo blisko a dawno się tam nie było. Piękna pogoda zostaje przerwana krótkim acz obfitym deszczem, który przeczekujemy na przystanku autobusowym ku uciesze przejeżdzających ulicą kierowców pojazdów zadaszonych. Dalej jedziemy obejrzeć ruiny zamku w Ujeździe który już z daleka pięknie się prezentuje, lecz z bliska i w środku no cóż kupa kamienia, która mimo prowadzenia od wieków przez okoliczną ludność rabunkowej gospodarki w celu pozyskania kamulca na zabudowania, dalej jako tako bryłę zachowała i nawet wrażenie robi. Dalej jedziemy do położonego nieopodal Kurozwęk i mieszczącego się tam pieknego kompleksu pałacowego, który z wiekami nabierał coraz ciekawszą formę. W początkach XVII wieku budynku wschodnim prawdopodobnie urządzono na nowo kaplicę, istniejącą w zamku przynajmniej od końca XV wieku i obsługiwaną przez sprowadzonych w 1487 roku przez Piotra Kurozwęckiego (zw. Lubelczykiem) do Kurozwęk kanoników regularnych. Inicjatorem tego działania był zapewne podkomorzy sandomierski Zbigniew Lanckoroński, dziedzic Kurozwęk od 1591 roku aż do swej śmierci w roku 1619, który - według herbarza jezuity Kaspra Niesieckiego - skoro się z Kościołem katolickim pojednał kanoników - usuniętych przez swego ojca Krzysztofa, seniora kalwińskiego kościoła w Małopolsce - na dawne miejsce przywrócił. Kolejne, w XVII wieku realizowane przekształcenia doprowadziły do stopienia niejednorodnych budynków w dwa pałacowe skrzydła mieszkalno - reprezentacyjne, wschodnie i zachodnie. Ten proces scalania zabudowań zamkowych został ukończony bardzo późno, bo dopiero na przełomie XVII i XVIII wieku wystawieniem dwukondygnacyjnych krużganków arkadowych przy południowej, zachodniej i północnej stronie dziedzińca. Wraz z tym znacznie podniesiono poziom dziedzińca, ujednolicono poziomu wnętrz a we wschodnim narożniku krużganku południowego usytuowano dwubiegowe schody. Po szybkim obejrzeniu części kompleksu, zmierzamy w stronę Szydłowca, który z racji późnej pory oglądamy jedynie z zewnątrz, z drogi dawne zachowane w części mury miejskie całkiem ładnie się prezentują. Na miejsce noclegu obieramy leżący gdzieś w połowie drogi między Kielcami a Krakowem Pińczów. Nad tamtejszym zalewem przypominającym niewielkie po deszczowe rozlewisko odnajdujemy ośrodek z campingiem i ogólnie niewielką bazą noclegową, acz bar był, i więcej nie trzeba do szczęścia po całodniowej jeździe. Camping niewielki, zasatwiony głównie przez Irlandczyków. Ciekawi ludzie zjechali się do Pińczowa pokonując taką trasę naprawdę wypasionym terenowcami jak Pajero czy Landcruiser i z jeszcze bardziej wypasionymi mega przyczepami i siedzą z tego co mówili od miesiąca nad tym zalewem, kurde też trzeba mieć zdrowie do takiego spędzania czasu, ale to kwestia indywidualna. Nam chodziło o jazde, motorem to jednak się podróżuje, nie jak samochodem którego używa się aby przejechać tylko z punktu A do B, tylko motorem nie myśli się ile km jeszcze tylko delektuje się jazdą, ach zamarzyłem się ehhh. 23 lipiec. Około 9 rano po złożeniu namiotów wyjeżdzamy w stronę Kielc, cykając sobie po drodze fotki pod zamkiem w Chęcinach. Dalej na północny-wschód przez Świętokrzyski Park Narodowy kierujemy się w stronę naszego bieżącego lecu czyli do Czerska na tamtejszy zlot motocykli marki Sokół. 23-25 lipiec. Zlot w Czersku. Co tu dużo mówić, miejsce fajne, nieopodal zamku, obszar zlotu olbrzymi, standardowo wszystko co na zlocie powinno być było, przede wszystkim warto było przyjechać bo zabytkowych motorów było bez liku, i te Sokoły, no jednak nigdzie nie spotka się ich tyle jak właśnie w tym miejscu, jako fan jednak dawnych polskich motocykli byłem usatysfakcjonowany, było swoje i nowo poznane towarzycho, dojechał nasz kumpel Artur B forumowy Arimax, a z nim kto go zna kupa śmiechu i nieprzewidywalnych sytuacji,w ogóle ekipa była dobrana, wspominać będę ten zlot miło. 25 lipiec. Przed południem, nie spiesząc się jedziemy na Podlasie, plan jest taki aby na wieczór dojechać w okolice Augustowa. Po drodze jedziemy zobaczyć miejscowość Królowy most, w którym ma miejsce cykl filmów „U Pana Boga za piecem”. Fotka w miejscu w którym tamtejsza Policja łapie drogowych piratów i jedziemy do miejscowości. Wychodzi na to że akcja filmu kręcona jest w położonym nieopodal Supraślu do którego dojeżdzamy starym leśnym gościńcem, no jednak już na takie drogi Warrior się zbytnio na nadawał, dobrze że tylko 10 km było do przejechania. Sam Supraśl robi wrażenie ciepłego, urokliwego podlaskiego miasteczka, możne się zakochać, warto się tam wybrać jeszcze kiedyś. Zwiedzamy tam także tamtejszy monastyr który robi całkiem niezłe wrażenie. Jedziemy dalej na północ nieopodal Białowieskiego Parku Narodowego, około 18 docieramy w okolice Augustowa i nocujemy u mojego wujka, który mieszka nad Czarną Hańczą, w której fajnie było się po dniu orzeżwić, zwłaszcza że upał niesamowity. 26 lipiec. Z rana opuszczamy wujostwo i poprzez Augustów i Suwałki, mijając wiele urokliwych większych i mniejszych jeziorek docieramy do Stańczyk ze znanym fanom skoku na linie wiadukcie kolejowym z czasów niemieckich, następnie do mojej babci w Gołdapi. Dawno nie byłem więc wpadliśmy na obiad i pogawędzić o tym co było i będzie. Następnie, omijając ważniejsze trasy jedziemy powoli na zachód, na nocleg obraliśmy Frombork. No cóż za młodu byłem fanem książek o Panu samochodziku, tez jestem fanem historii, ciekawostek i zagadek z nią związanych no i oczywiście podróżowania, dlatego też właśnie Frombork w którym miała miejsce jedna z książek. No cóż miasteczko urokliwe, choć myślałem że zrobi większe wrażenie, ładnie prezentuje się wzniesiona na wzgórzu katedra i dumnie stojący pod nią pomnik Kopernika. Tym razem wynajmujemy za 30zł od osoby domek na jedynym w mieście campingu i jest git. 27 lipiec. Wyruszamy dalej na zachód, pogoda się zepsuła, nakładam na siebie prawie wszystko co mam, a że niewiele tego to trochę zmarzłem, jazda w niewielkim deszczu aż za Gdańsk, ale nie jest źle, już koło Wejherowa pogoda się poprawia, jedziemy na północ nad morze, i dalej wzdłuż morza dojeżdzając pod wieczór w okolicę Koszalina. Jak zwykle problemu ze znalezieniem campingu nawet w środku sezonu nie było, i to przy samym morzu. Jak zwykle na wieczór, jedzenie, piwo pogawędki z przyjeznymi i spać. 28 lipiec. Na zachód ciągniemy z impetem szarżującej husarii docierając raz dwa na naszą jedyną w pełni całą wyspę Wolin. Tu już ruch wzmożony, dobrze że motorami da się przeciskać, trochę drogami trochę przez pola szybko dojeżdzamy do miasta Wolin, zwiedzając przy okazji tamtejszy gród wikingów, swoja drogą fajna sprawa. Pózniej na południe chyba autostradą, częściowo w budowie co fajnie z mostu wyglądało, więc szybko dojeżdzamy do Myśliborza, gdzie też działa się akcja jednej z części Pana samochodzika, lecz nie udało mi się znależć miejsca które było opisane, w ogóle ciężko tam o nawet camping, mimo że jest całe pojezierze i jakoś to niewykorzystane niestety, brak należytej bazy co trochę nas zdziwiło. Pojechaliśmy więc w stronę zachodnią szukać noclegów przy następnych jeziorkach, znależliśmy w miejscowości Moryń, jak zwykle taki camping z domkami made in Prl, jak wszystkie zresztą na których nocowaliśmy. Bierzemy co jest i wieczór spędzamy nad jeziorem choć pi*dzi jak cholera. 29 lipca. Będąc tak blisko Cedyni, udajemy się tam w celu zobaczenie miejsca pierwszej zapisanej przez dziejopisarzów nie tylko polskich batalii można powiedzieć polsko-niemieckiej, miejsce fajne i nawet przygotowane dla odwiedzających, wchodzimy na wzgórze Czcibora dzięki któremu zwyciężono atakując wrogie wojska z dosyć stromego wzgórza, na które pomimo nabytego na studiach lenistwa weszliśmy. Jedziemy pod granice, gdzie pełno sprzedawców głównie fajek, więc korzystamy i hurtowo nabywamy ramę, aby starczyło na cały Woodstock. Docieramy tam wczesnym popołudniem, rozbijamy obóz na przygotowanym przez grupę Boanerges zlocie motocyklowym, naprawdę dobre miejsce na obóz, z dala od całego gwaru i panującego na głównym placu koncertowym motłochu. Na Woodstocku spędzamy czas do niedzieli czyli 1 sierpnia. 1 sierpień. Było miło ale trzeba jechać dalej, z myślą że jednak za roku znów tu wrócę, bo jednak festiwali i ludzie fajni, ogólnie robi wrażenie. Dołączają do nas znajomi, którzy jechali w sumie tą samą trasą, lecz w związku z nieumiejętnością planowana lub czasowym odwlekaniu garba kierowcy spotykamy się dopiero w sobotę na Woodstocku, Karę przynajmniej mieli taką że gdyby jechali z nami to by przynajmniej nie musieli jechać pod chmurą, którą my wyprzedziliśmy a oni przywitali na własnej skórze. Jedziemy razem na południowy-wschód, oddalając się trochę od granicy, lecz przecinając trochę Sudety, po drodze oglądamy zamek w Książu i Bolkowie gdzie ma miejsce gotycka impreza. Noclegu szukamy w okolicach Otmuchowa, i nocujemy w domu nad zalewem Otmuchowskim. Kąpiel po Woodstocku daje orzeźwienie, następnie smażona rybka w urokliwej restauracji na statku i piwkowanie do godzin nocnych. 2 sierpień Pobudka, śniadanko i zmierzamy do naprawdę robiącego mega mega wrażenie zamku w miescowości o jakże ciekawej nazwie Moszna;) 100 letni zespół pałacowo-parkowy w Mosznej o powierzchni 200 ha wpisany jest do rejestru zabytków. Stanowi obiekt o znaczeniu historycznym i artystycznym. W latach 1866-1945 właścicielem Mosznej była rodzina von Tiele Wincklerów. Można przypuszczać, że pomysłodawcą budowy zamku w obecnym kształcie był sam Franz Hubert. W nocy z 2/3 czerwca 1896 z niewiadomych przyczyn wybuchł w Mosznej pożar, który strawił wnętrza, dachy, część ścian barokowego pałacu. Jeszcze w tym samym roku Franz Hubert przystąpił do odbudowy, a zarazem rozbudowy rezydencji. Do roku 1900 powstało skrzydło boczne (wschodnie), w stylu neogotyckim wraz z oranżerią. W latach 1912-1914 dobudowane zostało skrzydło zachodnie w stylu neorenesansowym. Wśród detali architektonicznych zamku występuje duże zróżnicowanie stylistyczne. Dalej nasze drogi się rozchodzą, ja z Jackiem jedziemy do Żywca a Piotrek ze swoją żoną gdzieś tam, nie wiem. Pod wieczór dojeżdzamy nad jezioro przy Żywcu, wypijamy jak dla mnie wyjątko po parę Żywców(ujdzie choć wolę Zwierzyńca) i lulu. 3 sierpień. Jacek musi zrobić sobie przegląd w motorze żeby nie stracić gwarancji, jedziemy więc do serwisu w Bielsku białej, pozostawiamy motocykl pod czujnym okiem mechanika, a sami wyruszamy na łowy do tamtejszej galerii. Godzina wczesna więc po galeriankach nie ma śladu, lub może za mało eksponowaliśmy swoje wdzięki i majętność,(może trzeba było nie jeść w Kfc tylko dla pokazania się wybrać którąś z tamtejszych restauracji hehe). Rachu ciachu i po 3 godzinach motor jest do odebrania, tak więc po południu aby nie kisić się w jednym miejscu jedziemy dalej, na w tatry. Część trasy łamiąc zasadze której nie było przejeżdzamy przez Słowację, zakupując w sklepiku trochę nadal mimo wszystko tańszego alkoholu, ile ta tego jest, te regały uginające się pod różnego rodzaju alkoholem, piękny widok, bezcenne ;), no i wjezdzamy do Zakopanego, który jak powoli wjechaliśny to jeszcze z większym utrudnieniem wyjeżdzaliśmy, trzeba być jednak porąbanym żeby brać urlop i z zatłoczonego miasta jechać do jeszcze bardziej zatłoczonego miejsca jak to, podobnie zresztą dalej było przejezdzając przez Krynice, horror, ale co kto woli. Jeszcze parę fotek w nieodległym zamku w Nidzicy i jedziemy dookoła zalewu czorsztyńskiego do Krościenka nad Dunajcem. Zaczyna kropić, lecz szybko odnajdujemy położony nad rzeką camping gdzie zaszywamy się na noc. 4 sierpień. Wyjeżdzamy z Pienin w stronę Bieszczad gdzie planujemy posiedzieć do piątku. Trasa fajna, trochę przez góry i dosyć szybko, bo odległość w sumie nie wielka zbliżamy się do karpat wschodnich. Dopiero przed Duklą, po przejechaniu niemal całej polski, zaczyna lać, i to mocno. Na szczęście jesteśmy na tą ewentualność przygotowani więc komplet przeciwdeszczowy i sru w stronę Wetliny. Jedziemy od strony Barwinka przez bardzo fajną, bo powiewająca taką dziczą część Bieszczad, nawet o stacje ciężko więc braknie mi benzyny pierwszy raz, wiem teraz że na rezerwie tylko 50 km przejadę, ale Jacek podjeżdza do stacji oddalonej o 10 km i przywozi mi litra, przestaje padać i nie śpiesząc się pokonujemy trasę przez Komańczę i Cisnę do celu Wetliny, gdzie siedzimy i wypijamy słowackie zapasy do piątku 6 sierpnia. 6 sierpień. Trzeba wracać do domu, ja w związku z tym że nie muszę się śpieszyć bo dopiero o 19 mamy grać z zespołem koncert w Bychawie pod Lublinem wuruszam dopiero ok 1, czego pózniej będę żałować. Jacek spokojnie wyjeżdza trochę wcześnie. Trasa fajna, piękna pogoda, Ustrzyki Górne, później Dolne i przez Krościenko w stronę Przemyśla, Bajka kończy się za Krościenkiem, spada potężny grad uniemożliwiając chwilowo jazdę, kawałki lodu wielkości kulek do gry bolały jak bym w paintbala grał. Padać nie przestaje, ale przynajmniej pozostaje tylko deszcz, trzeba jechać. Chmury granatowe, zaczyna się burza z piorunami, potężna zlewa aż samochody przystają na poboczu, nie wiem chyba z powodu pogorszonej widoczności, mi tam oprócz tego że padało to niedoskwierało, jadę więc dalej i tak pada aż do Jarosławia, tak potężnego urwania chmury nie widziałem, co raz mija się wozy strażackie i karetki, przystaje na stacji dopiero jak pioruny zaczynają walić dosyć blisko, to jeszcze było spoko, najgorsze zaczęło się przed Biłgorajem gdzie po prostu na drodze zrobiły się takie jeziora z wody która zebrała się po jej bokach na polach i wszystko stworzyło całość z wartkim nurtem który przepływał z jednego zbiornika do drugiego po drugiej stronie jezdni, no masakra, samochody zawracają, ja mam godzinę do koncertu, objazdu nie ma, no to jadę jak motorówką tylko że wszystko leci na mnie, wszystko przemokło mimo kondoma a takie zbiorniczki jeszcze przede mną 2, samochody stoją, nie wiadomo co robić, jeden zatopiony bo go nurt porwał z drogi, niezła jada ogólnie, tylko że wody tak do kolan więc postanowiłem przejechać oby tylko filtru nie zalać, mnie się udało ale gościu w bmw się zatopił, dalej już spoko, tylko że padało do samej Bychawy i koncert zespołu Panta koina jednak się odbył. 7 sierpień. Dojechałem i przenocowałem u kumpla Artura, ubrania na słońce, buty pożyczyłem i zbieramy się na zlot w Bałtowie, tyle że Artur dostaje gorączki(później okazuje się zapalenie płuc) więc na zlot jadę sam dołączając się do znajomych którzy tez się zjechali z różnych stron, zlot ogólnie fajny choć Komarówki i tak nie pobije. I to tyle zwierzeń, ogólnie przejechalismy ok 4000 km i poszło ok 2000zł, ogólnie było warto;) dziękuję i do widzenia. Trochę zdjęć do zobrazowania wyprawy http://picasaweb.google.pl/pilaskkacper/Do...J3C8srcwq3A9QE#
  21. Jak Ksu gra to pewnie jadę, taka impreza i jeszcze za darmo, miłe zaskoczenie
  22. pole namiotowe dla motocyklistów ma być oddzielnie i z tego co wiem za darmo, trzeba opłacić tylko wejście na festiwal a to już w zależności na ile byś się dni wybierał, ja jak co wyjeżdzam w sobotę ok 14
  23. też wcześniej o tym nie słyszałem, chociaż wychodzi na to że nie pierwszy raz jest organizowane, w zeszłym roku coś ponad 10 tys ludzi ponoć było, a zespoły faktycznie fajne więc jadę z sobotę i może do poniedziałku bym został jak będzie spoko
  24. CIESZANÓW ROCK FESTIWAL przy którym będzie miał miejsce zlot motocyklowy z dostępnym oddzielnym polem namiotowym, ciekawa alternatywa do zlotu w Radawie, zwłaszcza po zapoznaniu się z repertuarem Cieszanów - z Tarnogrodu drogą na Lubaczów, jakieś 140km od Lublina 20 – 22 SIERPNIA 2010 R 20 sierpnia piątek od 16 przegląd zespołów Jelonek Oddział zamknięty Myslowitz 21 sierpnia sobota od 16 zagrają 3 zespoły wyłonione z przeglądu od 18 Closterkeller Ciryam Ira Acid drinkers 22 sierpnia niedziela od 16 zagrają Pathfinder Artrosis Proletaryat Tsa Bilety: przedsprzedaż (do 19 sierpnia 2010r.) bilet na jeden dzień festiwalu - 15zł karnet 3 dniowy - 40zł bilet motocyklowy na jeden dzień festiwalu - 10zł karnet motocyklowy - 30zł w dniu koncertu bilet na jeden dzień festiwalu - 20zł karnet 3 dniowy - 50zł bilet motocyklowy na jeden dzień festiwalu - 20zł karnet motocyklowy - 50zł
  25. Tak jak się jeździ to 50zł to już standard za wjazd, jeśli w cenie jest jedzenie albo chociaż blacha lub koszulka to prawie po cenie wychodzi, jedz na Ukrainę na zlot, tam zazwyczaj wjazd kosztuje w przeliczeniu ok 80zł mimo że zarobki są nieporównywanie niższe, no tylko że na zloty przyjeżdzają raczej Ci których stać na motor więc i na ceny nie narzekają, choć trzeba przyznać że nawet jak na Polskie warunki to jednak trochę dużo. W zeszłym roku w Radawie było naprawde zajebiście, mix ludzi bo na terenie jest camping dla wszystkich to i ludu było sporo, i Ksu grało więc nie mogło być źle, to i w tym roku trza się wybrać
×
×
  • Dodaj nową pozycję...