-
Postów
802 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Hubert
-
Honda CB750 F2 z 1998 r - problem z obrotami
Hubert odpowiedział(a) na Hubert temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
-
Honda CB750 F2 z 1998 r - problem z obrotami
Hubert odpowiedział(a) na Hubert temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
Dziękuję, Piotrze, za podpowiedź. Pojechałem do serwisu Hondy, aby kupić lub zamówić to ustrojstwo, ale według informacji, jakie mi przekazali, kondensator ten jest częścią modułu zapłonu i nie figuruje w katalogu części zamiennych. Trochę mnie to podłamało - nowy moduł kosztuje ponad 2,5 tys. zł. Mam zatem pytanie: czy rzeczywiście kondenstator siedzi w module i nie można go wymienić oddzielnie? Czy moduł ten jest ewentualnie rozbieralny? Bo dobrać kondenstaor, znając jego parametry, nie powinno być zbyt trudno - ma te swoje napiecie i farady? Chłopak, który udzielał mi informacji w serwisie zajmuje się samochodami, a o motocyklach, jak wywnioskowałem, nie miał zbyt dużego pojęcia, stąd moja nieufność względem tego, co mi przekazał. Pozdrawiam, Hubert -
Honda CB750 F2 z 1998 r - problem z obrotami
Hubert opublikował(a) temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
Witam, Mam problem z moją sevenką Odpala bez problemu. Do 5,5 tys. obrotów ciągnie jak głupia. Przy tych 5,5 tys. zaczyna prychać i przestaje ciągnąc. Na luzie wkręca się do tych swoich katalogowych 9,5 tys. (z prychnięciami powyżej 5,5), przy obciążeniu już nie. Zrobiłem manewr - rozpędziłem ją, zredukowałem bieg tak, aby obroty przekroczyły 7 tys. Maszyna prychała, utrzymywała prędkość, ale przyśpieszać nie chciała. Co jakiś czas szarpała, jakby chciała iść dalej (dwusekundowe zrywy). W ramach kuracji zostały wyczyszczone, ustawione i zsynchronizowane gaźniki, przedmuchałem układ paliwowy, zdemontowałem kranik i uczyściłem osadnik oraz filtr (nie były specjalnie brudne). Filtr powietrza nowy i czysty. Dodatkowo sprawdziłem napięcie - akumulator na poztoju daje 13V, po rozruchu i podkręceniu obrotów napięcie sięga 15V i ani drgnie. Mam jeszcze następujące podejrzenia: coś się stało ze świecami (mało prawdopodobne, mają ok. 5 tys. po wykręceniu wyglądały bardzo porządnie), syf w benzynie (też mało prawdopodobne - tankowana na porządnych stacjach, poza tym, już po wystąpieniu zjawiska, dotankowałem połowę zbiornika (ok. 10 litrów na Neste) za niski poziom benzyny w gaźnikach (jeżeli to się u mnie reguluje) walnięty moduł zapłonu. Byłbym wdzęczny za jakieś sugestie. Pozdrawiam, Hubert -
Jest mały problem ze mną. Maszyna mi szwankuje, ale może będzie dobrze ;) Hubert
-
Witam, Aby tradycji wypadu raz na dwa tygodnie stało się zadość, proponuję wypad 17 lipca. Trasa na Liw (mały, urokliwy zameczek z muzeum brobni - głównie bagnety), kościół w Węgrowie. Ponieważ trasa bardzo bliska, to chcemy dołożyć coś jeszcze - prawdopodobnie fragment linii Mołotowa na Bugu, która miała bronić ZSRR przed Niemacami, ale jakoś wyszło inaczej ;) Na początku przyszłego tygodnia ustalimy szczegóły. Gdyby ktoś miał pomysł na dodatkowe atrakcje, to jesteśy otwarci :D Pozdrawiam, Hubert
-
Widocznie duchem byłeś najmocniejszy :D A już tak na poważnie, to Twoja maszyna zasuwa jak głupia. Jak tylko ruszyliśmy spod Torwaru to musiałem się dobrze starać, aby Cię dogonić. Pozdrawiam, Hubert [ Dopisane: 18-07-05; 20:07 ] Kajając się za opóźnienie, śpieszę przedstawić relację z wypadu do Janowca. Jakoś tak nie mogłem zabrac się do napisania czegokolwiek, co ma więcej niż 3 zdania. No, więc było to tak. 3 lipca, dzień przed świętem naszych nowych sojuszników. Spotkaliśmy się na parkingu przed Torwarem. Niestety, miejsce, które wydawało mi się idealne, okazało się mało gościnne z uwagi na jakąś imprezę tam się odbywającą. Ale się udało. Na punkt zborny zjechali: 1. Aker z Agą na Cieniu 750, 2. Babajaga na miotle SV 1000, 3. Bern i Kasia na Super Tenerze 4. Galar na fregacie XJ900 5. Hubert na maszynie dla Japończyka uczącego się jeździć (CB 750) 6. Sly11 na Fazerze 7. Zibiano, którego Twin z Africi zdaje się pochodzić. Początkowo był z nami jeszcze Malluttki, ale, łobuz jeden, zwinął tylko płytkę ze zdjęciami z wypadu mazurskiego, po czym szybko oddalił się w nieznanym kierunku ;) Planowaliśmy jechać lewym brzegiem Wisły do Janowca. Zgłosił się jednak Zbycho z informacją, że czeka na nas w Maciejowicach. Po określeniu niezbędnych koordynatów topograficznych obiektu „Maciejowie” ustalono, że znajduje się on na prawym brzegu Wisły. Ruszyliśmy zatem przez most siekierkowski, aby drogą wzdłuż rzeki, przez Otwock dotrzeć na punkt zborny. Jako pierwszy jechał Bern, który stwierdził, że mając pasażera i turystyczne enduro, to on będzie nadawał tempo. Nie zaoponowaliśmy, gdyż stwierdziliśmy, że ktoś w końcu te radary rozbijać musi :P Jednak, gdy Bern ruszył, stwierdziłem, że do jego słów należy podchodzić z większym dystansem. Wyrwał tak, że musiałem trochę pokombinować, żeby go dojść. Spacerek drogą po prawym brzegu Wisły do Maciejowic minął nam bez większych przygód, jeśli nie liczyć atrakcji ufundowanych przez drogowców, którzy stwierdzili, że tor testowy dla zawieszeń generalnie może być też pod Warszawą. Zajechaliśmy na stację benzynową, gdzie czekał już na nas mocno wytęskniony Zbycho, który, obliczając godzinę naszego przybycia, nie do końca zdawał się uwzględniać czynnik związanych z odległością pomiędzy punktem A (Torwar) i punktem B (stacja benzynowa w Maciejowicach). Ale podobno, co wytęsknione, bardziej smakuje ;) Krótka rozmowa ze spotkanymi na stacji motocyklistami na cruiserach i start do Dęblina, gdzie chcieliśmy wpaść na twierdzę. Bern dał mi znać, abym go wyprzedził i prowadził. Niestety, w Dęblinie byłem raz w życiu i to na dodatek przejazdem i wiedziałem tylko, że twierdza jest nad Wisłą przy samym moście. Jak się zorientowałem, że to już było to, to wyładowaliśmy na drugim brzegu rzeki. Ponieważ nie było co się wracać, pomknęliśmy do Janowca lewym brzegiem Wisły, nadkładając tym sposobem trochę kilometrów. Potem dodatkowo pluliśmy sobie w brodę, bo droga pomiędzy Dęblinem i Puławami była świeżo wyremontowana… Przed Janowcem postój w celu uzupełnienia poziomu paliwa i nakarmienia pasibrzuchów. Potem Janowiec. Zamek w Janowcu robi wrażenie – zdecydowanie większy od zamku w Kazimierzu i w lepszym stanie. Można było skakać po krużgankach. Połaziliśmy, posłuchaliśmy opowieści o Niemcach, których w 1944 roku wrzucono żywcem do studni i poszliśmy do pobliskiego skansenu. Następnie zjechaliśmy na prom w celu przepłynięcia do Kazimierza. Po drodze przeżyłem chwilę grozy, kiedy jadąc, nie mogłem się domacać portfela. Po zejściu z maszyny odnalazłem go leżącego spokojnie na miejscu pasażera – musiałem go tam położyć, przekładając dokumenty na czas zwiedzania zamku – kurtki i kaski zostały na wartowni. No więc prom i wjazd do Kazimierza. Chcieliśmy trochę podlansować się na rynku, ale konkurencja była zbyt duża. Wjechaliśmy tylko na chwilę i daliśmy nogę, aby nasze przykurzone nieco maszyny nie pogrążyły nas całkowicie w oczach lokalnego dziewczostanu, zapatrzonego na wypucowane ścigacze stojące na rynku. Co jak co, ale konkurencji, to my nie lubimy :twisted: Chcieliśmy zatrzymać się jeszcze w Bochotnicy, aby wpaść na znajdujące się tam ruiny zameczku, ale okazało się, że dotrzeć do niego jest dość trudno, a poza tym czas zaczął nas nieco naglić. Pomknęliśmy zatem przez Puławy do Dęblina. Piękna droga z pięknymi, gładkimi winkielkami. Bern zaczął mi trochę odjeżdżać – moja maszyna zaczęła szwankować Nagle usłyszałem za sobą huk startującego myśliwca – to Babajaga pogoniła miotłę, osiągając II prędkość kosmiczną. Ja zacząłem odstawać. Doturlałem się do Dęblina, gdzie, przed płotem z napisem "teren wojskowy, wstęp wzbroniony", za którym kryła się brama do twierdzy, próbowaliśmy coś zrobić z moją sevenką, gdyż wyglądało to tak, jakby coś się przytkało w przewodzie paliwowym. Potem dopiero, w warsztacie okazało się, że przy 5,5 tys. Obrotów odcinało mi zapłon na dwóch cylindrach – nie ma to jak blokada prędkości. Powtórnie pokonaliśmy most w Dęblinie i tempem spacerowym ruszyliśmy do Warszawy. W Dęblinie odłączył się od nas Zbycho. Dojechaliśmy tak spokojnie do Góry Kalwarii, gdzie, tuż przed miastem, zjechaliśmy na późny obiad lub wczesną kolację. Micha maksima ;) Nie będąc pewny maszyny, W Górze Kalwarii odłączyłem się, aby krótsza drogą dojechać do domu. I to by było na tyle. Pozdrawiam, Hubert
-
Witam, Z dużym wyprzedzeniem, ale pomyślałem że warto dać znać już teraz, aby można było zarezerwować sobie ostatecznie datę w kalendarzu. 18 września koło Sochaczewa odbędzie się rekonstrukcja epizodu bitwy nad Bzurą. Wydaje mi się, że warto to obejrzeć. Pozdrawiam, Hubert
-
Bern się śpieszył, bo Babajadze się nudziło :( A że potem mi nie szło szybciej jechać, to zwolniliśmy :(
-
No to pojedziemy tam po MRU. Przynajmniej na pewno będzie chłodniej :notworthy: HUbert
-
No to tak. Sprawdziłem prognozę na kilku portalach i powinno być OK - deszczu nie przewidują, tylko trochę ciepło będzie :P Zatem ruszamy o 10.00 w niedzielę, spod parkingu przy Torwarze (od strony Czerniakowskiej). Jadą: Aker z Agą Babajaga, Hubert Sly11 Zibiano, Zibiano, gdybyś decydował się na samotną jazdę, daj mi znać, abyśmy na Ciebie nie czekali bez sensu :P Oczywiście innych z MGH zapraszamy, przy czym jak zwykle zastrzegam, że o tych osobach wiem, więc, gdyby coś się zmieniło, to zadzwonię, natomiast o pozostałych nie wiem, więc siłą rzeczy o ewentualnych zmianach nie będą uprzedzeni. Pozdrawiam, Hubert ps. Vlaad, trzymam kciuki, abyś znalazł coś rozsądnego. A poza tym nie próbuj mi sie w ten sposób migać z MRU :P H
-
Wrzuciłem kilka fotek do Albumu (w dział "Imprezy") z naszego wypadu. Pozdrawiam, Hubert
-
No to sprawa się wyjasniła. Pozostajemy przy godzinie 10.00. Koniec, kropka. Zatem śpimy o godzinę dłużej :) Hubert
-
Po mojemu jest tak, że w niedzielę niektórzy mogą mieć problemy ze wcześniejszym wstaniem. Następnie trzeba się dobujać na punkt zborny. Ja generalnie i tak wstaję wcześnie, więc 9.00 może być (choć 8.00 uznałbym za drobną przesadę :) ) Ponieważ lista chętnych nie jest na razie zbyt długa: Babajaga, Sylwek, Zibiano i moja nieskromna osoba, więc proponuję zrobić tak: wyjedźmy rzeczywiście o tej 9.00, przy czym jeśli Babajaga albo Sylwek zaprotestują, to wrócimy do koncepcji wyjazdu o 10.00. Gorsze jest to, że szamani od pogody zaczęli coś pobrzękiwać o jakimś deszczu w niedzielę :( Zobaczymy, co powiedzą w piątek... Pozdrawiam, Hubert ps. Dzięki, Loluch, za podpowiedź. Postaramy się wpaść do Stężycy. H
-
Prognoza sprawdzona - powinno byc OK. Zatem ruszamy (tradycyjnie w piątek ostatni dzień na ewentualne odwołanie, gdyby prognoza była mało interesujaca). Proponuję wyjazd tradycyjnie, o 10.00 (niedziela, 3 lipca). Jako, że do Janowca polecimy lewym brzegiem Wisły, spotkajmy się na parkingu przy Torwarze (cześć przy Czerniakowskiej, a nie przy nowsza, przy Łazienkowskiej. Miłego tygodnia pracy, Hubert
-
Parowanie szybki w kasku ?!
Hubert odpowiedział(a) na JRK temat w Co, jak i gdzie kupić - dla motocyklisty
Wkładka antifog wklejana do wnętrza. Koszt, w zależności, gdzie i jaka, od 50 do jakis 120 złotych. Powinna być do kupienia w prawie każdym sklepie motocyklowym. Założyłem takie coś i stwierdzam, że działa (żadnych problemów w deszczu). Miłego dnia Hubert -
Do listy uczestników dopisał się właśnie Hun660, co daje nam już 13 osób zadeklarowanych na wyjazd. Pozdrawiwam Hubert [ Dopisane: 13-07-05; 9:07 ] Jest czternasty uczestnik - jedzie z nami Pawel (jak powiedziałeś, to sie już nie wykręcisz :banghead:)
-
Dobrze kombinujesz :evil: Tak chcę zrobić :(
-
No to by wychodziło, że mamy 11 osób, wliczając Ciebie, Miro_N, a jeśli dojdzie Twój kolega, to zrobi się 12 (jako, że Aga deklarowała swe uczestnictwo), zatem już 3 segmenty raczej. W podjęciu decyzji o wzięciu trzeciego segmentu bardzo by nam pomogło, gdyby jeszcze ktoś się zgłosił :evil: Paweł, liczymy na Ciebie :( Pozdrawiam, Hubert
-
Jako że w grafiku mamy zafiksowany termin 3 lipca, a Ossowiec odbędzie się trochę później, rzucam hasło do kolejnego wyjazdu. Planowaliśmy ruszyć na forty pierścienia Modlina, ale wypad ten musimy na jakiś czas odłożyć. Pomyślałem też, że warto zorganizować jakiś przerywnik i odpocząć od fortyfikacji spod znaku betonu i stali. Rzucam więc hasło - pojedźmy na zamek w Janowcu (koło Kazimierza). Po drodze, jeśli będzie trochę czasu, wpadlibyśmy do Dęblina, rzucić okiem na twiedzę. Tradycyjnie wyjazd potwierdzamy w tygodniu poprzedzającym, a chętni proszeni są o wpisywanie się. Pozdrawiam, Hubert
-
No więc było to tak: Wyjechaliśmy spod McDonalda w niedzielę, 19 czerwca, o 10.00. Na punkcie zbornym stawiłem się ja, Malluttki oraz Zibiano z Moniką. Po drodze zwinęliśmy ze Statoila w Zakroczymiu Jaro36. Dojazd do Płońska, a tam, juz na jednopasmówce, korek po horyzont. Puszki stoją, a my boczkiem, boczkiem i do przodu. Okazało się, że był jakiś piknik połączony chyba z prezentacją nowych maszyn rolniczych. Dojeżdżamy do Mławy, małe tankowanie. Następnie skręt na Żuromin i tuż przed Turzą odbiliśmy w las, aby dojechać do pierwszych dwóch schronów, które rozpoczynały od zachodu linie fortyfikacji. Małe endurowanie po leśnej dróżce i gasimy silniki. Niestety, po zdjęciu kasków, dopadła nas chmara much i komarów. Istna plaga, która towarzyszyła nam, niestety, przez całą wycieczkę po pozycji umocnionej Mława. Po obejrzeniu pierwszych dwóch schronów, dojechaliśmy do Turzy i skręciliśmy na Lewiczyn (porządnie utwardzona droga gruntowa). Tam, korzystając z promieni słonecznych, które skutecznie pomagały odeprzeć ataki tych małych skrzydlatych barbarzyńców, rozłożylismy mapę przedstawiającą dokładny plan linii obrony, strzeliłem mały wykład pt. co to jest, co my tutaj ogladamy, do czego służyło i jak było robione. Niniejszym dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość słuchaczy. Po krótkim postoju pojechaliśmy dalej na lewiczyn, oglądając po drodze kilka schronów. Większość z nich to schrony na dwa ckm. Podjechalismy też do schronu na 1 ckm, na którym znajduje się podpis dowódcy (najprawdopodobniej) jego załogi, kaprala W. Olszewskiego, złożony 1 września 1939 roku. Po zapoznaniu się z ogólna koncepcją budowy tej fortyfikacji polowej (wszystko przy drodze na Lewiczyn, a później wzdłuz zalewu do Mławki), udalismy się dalej, aby obejrzeć konstrukcje dla tej linii nietypowe. Pierwszą z nich był schron obserwacyjny połozony na granicy Mławy i Mławki. Dojazd średni, trochę endurowania, ale wszyscy przeszliśmy. Zaparkowaliśmy maszyny i poszliśmy na poszukiwanie schronu. W tym czasie rozpadało się, a schronu znaleźć nie mogliśmy mimo, że byłem na nim 2 tygodnie temu i wiedziałem, gdzie się znajduje. W końcu się udało. Mała sesja zdjęciowa, podziwianie konstrukcji i odjazd na następną pozycję. Przeskoczyliśmy na drugą stronę szosy gdańskiej, gdzie w miejscowości Stawigóra (jeśli nie przekręciłem nazwy, wybaczcie, piszę z pamięci), obejrzeliśmy schron na 3 ckm oraz schron na 2 ckm i kopułę obserwacyjną (jedyne takie na pozycji mławskiej). Niestety dojazd na schronu na 3 ckm był dość trudny - wysoka trawa, + bardzo mokro, więc zostawiliśmy maszyny i poszlismy na piechotę. Zostalismy zaatakowani z powietrza przez hordy much, ale byliśmy wyposażeni w kaski :evil: Po ich założeniu muchy przestały być tak dokuczliwe :D Schron z kopułą, a własciwie miejscem na kopułę, znajduje się na szczycie Łysej Góry. Maszyny zostawiliśmy na dole i odstawiliśmy mały spacerek. Ponieważ zaczęło padać, zarządzilismy odwrót strategiczny na Warszawę. po drodze urwał się nam Zibiano, który postanowił jeszcze trochę się pokręcić. My w sporym chwilami deszczu, pognalismy gdańsą do domu. W Nowym Dworze odłączył się Jaro36, a ja pożegnałem się z Malluttkim przy wjeździe z Wisłostrady na Most Grota Roweckiego. W domy wylądowałem jakoś tak po 17.00. Przejechaliśmy łącznie ok. 300 km, odwiedziliśmy kilkanaście schronów i kombinujemy, co dalej :( Jak wywołam film, to wrzucę jakieś fotki. Pozdrawiam, Hubert
-
No to wyglada, że ruszamy w składzie: Bern+ Kasia Zibiano +koleżanka Malluttki Jaro36 (dołączy w Zakroczymiu) Paweł (jeśli da radę) no i moja skromna osoba. Akera propnuję obtrąbić, jak będziemy mijac Łomianki. Miglanc jeden :P o 10.00 ruszamy spod McDonalda na Pułkowej. Oczywiście, jeśłi ktoś z MGH chciałby dołączyć, to nie ma problemu. List auczestników jest otwarta. Latarki + aparaty moga być przydatne. No to do zobaczenia w niedzielę, Pozdrawiam, Hubert
-
To chyba nie ma co kombinować, tylko od razu ustalić Ossowiec na 15-17 lipca lub nawet tydzień później, w zależności od tego, jak się będzie przedstawiać sytuacja z baza noclegową. Miro_n - decyzja należy do Ciebie :P
-
Sugerowałbym pewną wstrzemięźliwość, żeby nie powiedzieć, ostrożność. Mało osób zdaje sobie sprawę, że trzeci rok po uzyskaniu prawa jazdy jest często krytyczny - wtedy zdarza się chyba najwięcej wypadków, gdyż co poniektórzy myślą, że już wszystkiego się nauczyli. A przewidującym i przewidywalnym kierowcą człowiek staje się, jak nakręci sporo ponad 100 tysięcy kilometrów w ruchu drogowym (aczkolwiek istnieje kategoria osobników, którzy się nigdy niczego nie nauczą). Z mojego doświadczenia wynika, że jest kilka zelaznych zasad, wśród których najważniejsze to: czerwone światło (coraz częściej ignorowane) znak STOP podwójna ciągła zakaz wyprzedzania I nie pchać się na trzeciego. Pozdrawiam, Hubert
-
Poprosiłem Pawła, aby scalił oba wątki, ale widać nie miał czasu albo gdzieś nam to umknęło w gorączce warsztatowej ;) Pozdrawiam, Hubert
-
Żeby nie byłą wątpliwości - 10.00 McDonald. Przy czym o 10.00 to chciałbym wyjechać, więc warto byłoby być tak 5 minut wcześniej ;) Do Mławy generalnie nie da się jechac inaczej, niż gdańską. Przelotowa 100 - 110. Jeśli chodzi o przewodnika, to będę nim ja (przynajmniej będę próbował), więc jeśli chcesz mnie wozić, nie widzę problemu :P A teraz kilka uwag z cyklu "wujek dobra rada". Wystrugajcie sobie jakieś podkładki pod podstawkę boczną - często będziemy stawiać maszyny na dość miękkim podłożu, Proponowałbym wziąć se sobą jakieś jeansy i koszulę z długim rękawem. Będzie trochę do przejścia, a w skórze, a nawet szmatach dość ciężko się łazi, czego doświadczyliśmy z Hunem660, Mała przebieranka przy pierwszym schronie. Woda + jakieś snickersy mogą być niezłym pomysłem. Poza tym raczej nie będzie prób trialowych. Generalnie wszystkie schrony są przy drogach w miarę utwardzonych (poza 2 sztukami, dość ciekawymi, bo innymi od reszty, do których można wprawdzie spróbować podjechać, ale nie jest to chyba do końca dobry pomysł, także mały spacerek). W zależności od tego, co będziecie chcieli, możemy zwiększyć liczbę oglądanych obiektów. Ale to sobie ustalimy na miejscu. Pogoda ma być niezła, więc nie widzę przeszkód, aby jechać. Pozdrawiam, Hubert