-
Postów
802 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Hubert
-
A ja specjalnie sprawdzałem pod Mławą, czy miotła przejdzie :P I po co się tak męczyłem :D Dwa tygodnie po Mławie planowany był wyjazd na forty pierścienia otaczającego Modlin, ale trzeba go będzie na jakis czas odłożyć. Ponieważ Ossowiec (ostatni pomysł Miro_na) też się obsunął w czasie, będę musiał wymyśleć coś zastępczego. Pokombinuję trochę. Pozdrawiam, Hubert
-
No to już nie jestes anonimowa :D Witamy na pokładzie! Pozdrawiam, Hubert
-
Ja nie mam problemu z 9.30, aninawet 9.00. Ale Ty, Jaro36, jesteś pewien, że chcesz wcześniej jechać, biorąc pod uwagę co będziesz robił w sobotę :D Poza tym spodziewam sie kilku plecaczków, a moje już blisko dziesięcioletnie doświadczenie małżeńskie każe mi ostroznie podchodzić do spotkań o zbyt wczesnej porze :P Proponowałbym więc zostawić tę 10.00. Huna660 z nami nie bedzie, więc na Statoilu będziesz czekał na nas sam. Myślę, że możemy juz sobie potwierdzić wypad. Pogoda zapowiada się nienajgorsza. Pozdrawiam, Hubert
-
Witam, Do osób, które zgłosiły chęć uczestnictwa, poszły własnie PW ze szczegółami dotyczącymi płatności. Zwracam tylko uwagę, że zaliczkujemy po 40 złotych OD OSOBY. Gdyby ktoś nie dostał, proszę o kontakt. Pozdrawiam, Hubert
-
Wybaczcie, że stworzyłem nowy wątek, ale jak dopisywałem w poprzednim, to okazało się, że system dodał informację do mojej poprzedniej wypowiedzi (rozumiem, że dlatego, ze była ostatnia w wątku) i nie przeniósł samego wątku na górę. Bałem się, że informacja ta ucieknie, a jest ważna. Stąd zdecydowałem się trochę pośmiecić. No więc, Panowie Szlachta, jest tak: - Nocleg załatwiony - Ośrodek wypoczynkowy "Głębokie", ok. 5 km na północ od Międzyrzecza, przy drodze nr 3 w kierunku Gorzowa. - Mamy domek składający się z 4 niezależnych segmentów mieszkalnych (dla 4 osób każdy), możemy zarezerwować tyle segmentów, ile będzie to konieczne. Proponujemy liczyć po 5 osób na segment. Cena segmentu, to 100 zł/dobę, więc wypadłoby po 20,- czyli 80,- za cztery noclegi na twarz. - Termin pobytu: 11.08 (przyjazd) - 15.08 (wyjazd) - Termin rezerwacji: max. do 20.06.2005. - Zaliczka 50% Plusy dodatnie: - doskonała lokalizacja - piękna okolica - pełne zaplecze gastronomiczno-rozrywkowe (od ogródka piwnego-3,50,- po restauracje i dyskoteki, czym chyba nie do końca będziemy zainteresowani) - przychylność właściciela (dzierżawcy?) oferującego sprzęt do grila pod domkiem, baczenie stróża nocnego na motocykle itp. - tętniący życiem najpopularniejszy ośrodek w okolicy Plusy ujemne: - tętniący życiem najpopularniejszy ośrodek w okolicy - trudności z intymnością - pewnie można znaleźć coś tańszego Parę słów i fotek o tym miejscu i okolicy znajdziescie tu: http://www.bunkry.pl/glebokie/g2.htm[url/] W związku z powyższym do 15.06 musimy zamknąć listę uczestników Teraz musimy zrobić ściepę po te 40 dychy na zaliczkę. Jeśli będzie do 10 osób (no, może nawet 12, jeśli wszyscy się zgodzą), proponujemy wziąć 2 segmenty - koszt 800 zł. Od 12 osób wzwyż, bezwzględnie 3 segmenty - 1200 zł do podziału. Wyżywienie - możliwości: -własnym sumptem (kanapki, kawa, herbata, gril), sklep z "normalnymi" cenami na miejscu -budki, bary, restauracja (też na miejscu) Browar j.w. Robimy zatem tak. Do wszystkich, którzy zgłosili chęć wyjazdu (lista powyżej + Malluttki) wyjdzie w poniedziałek mail z numerem konta, na który należy dokonać wpłaty. Wpłacamy po te 40 złotych od twarzy. Po wpłacie informacja do mnie i Mirka, że pieniądze wyszły. Pieniądze zbieramy do przyszłego piątku. Osoby, które w tym czasie nie wpłacą, rozumiemy, że rezygnują z wyjazdu, więc z przykrością skreślimy je z listy. Tyle operatywki na razie. Pozdrawiam, Hubert
-
Nad Akerem i Hunem660 pracuję ;) Może coś z tego wyjdzie... Mail przeczytany i odpowiedziany :) Hubert
-
Robię sie optymistą ;) Jakby się nas zebrało przynajmniej ze trzech na wyjazd z Warszawy, to można by to zrobić... Hubert
-
Jak sevenka przeszła, do i XJR przejdzie. Shadow też nie powinien mieć problemu ;) Co najwyżej miotła Babajagi może mieć jakieś opory w dwóch miejscach, przez które przejazd nie jest jednak niezbędny (trochę spaceru nie zaszkodzi). Jako , że prognozy długoterminowe wskazują, że przyszły weekend powinien być ładny, to nastawiamy sie na jazdę. Proponuję następujący plan: Wyjazd z Warszawy - niedziela, 19 czerwca, godzina 10.00, punkt zborny - McDonald na Pułkowej (przy wylocie na Gdańsk, po prawej stronie). O 10.30 spotykamy się z Hunem660 na Statoilu za mostem na Wiśle. Dojazd do Mławy - ok. 11.30. Prędkość przelotowa ok. 110. Tam trochę jazdy po utwardzonych drogach gruntowych, powrót do Warszawy w okolicach 17.00 - 19.00 (w zalezności od tego, co nam przyjdzie do głowy). Tradycyjnie wyjazd potwierdzamy w przyszłym tygodniu (piątek). Chętni wpisywać się :). Pozdrawiam, Hubert
-
Mi sie ten pomysł podoba. Myślisz o tym, by wyjechac w piątek rano, po drodze zwiedzić co nieco, sobota na Ossowiec i okolice (Biebrza), niedziela powrót + zwiedzanie ciekawostek? Urlop byłbym w stanie sobie zorganizować. kto by się pisał na taka eskapadę? Ja raczej tak + Miro_N to już dwóch. Byłby ktoś jeszcze? Pozdrawiam, Hubert
-
No to jesteśmy po rekonesansie na pozycji umocnionej Mława. Wczoraj z Hunem660 nakręciliśmy trochę ponad 300 km, w tym odcinki terenowe (nawet nie podejrzewałem swojej Sevenki o takie zdolności jazdy terenowej ;)), aby przygotować wypad. Powiem tak: to trzeba zobaczyć! Linia schronów bojowych umieszczonych w odległościach do 500 metrów od siebie, łączona okopami. Doskonale zachowana. Niektóre schrony mają jeszcze nawet elementy szalunków. Nawet po latach zobaczyliśmy kilka z nich dopiero, kiedy na nie weszliśmy. Hun660 nawet przejechał 5 metrów od jednego skubańca, nie widząc go, aż trąbiąc, zwróciłem mu uwagę, że już go nie ma (wszedł pięknie w pole ostrzału karabinu maszynowego ;)) . Miło było sobie pomyśleć, że ich widok był dla niektórych Helmutów ostatnim widokiem w życiu. Nie powiem, miałem sporą satysfakcję patrząc na tę bardzo przemyślaną linię obrony, na której Szkopy musiały mocno krwawić. A dobrze im tak! Trasę wykombinowaliśmy tak, że nie powinna sprawić trudności nawet miotle Babajagi :D Asfalt, a polne drogi to bite trakty, po których można się śmiało przemieszczać. Do obejrzenia: linia wzdłuż Rawki i zalewu (bunkry przy drodze - dające pojęcie o wyglądzie całej linii); schron obserwacyjny (tutaj mały problem z dojazdem. Sevenka przeszła, ale plastiki mogą mieć pewien problem, ewentualnie trzeba byłoby przejść tak ze 300 metrów), schron trzystrzelnicowy (trzeba będzie dojść z 300 metrów, chyba, że będzie sucho) schron dwustrzelnicowy z miejscem na kopułę obserwacyjną (myśmy wjechali, ale to już enduro ;). Dojście jakieś 100 metrów. Wyjazd na pozycję mławską to naprawdę lektura obowiązkowa dla osób zainteresowanych historią. Pozdrawiam Hubert
-
Witam, Zmotywowany pytaniem Jaro36 o dalsze plany wyjazdowe, posiedziałem i pokombinowałem trochę. Pomyślałem, że pozostali też mogliby być zainteresowani, więc zamieszczam to, co mi wyszło. Starałem się ustalić wszystko tak, aby co dwa tygodnie był jakis wyjazd. Harmonogram będziemy oczywiście, modyfikowali na bieżąco, w zależności od pogody i innych okoliczności przyrody. Wstępnie widziałbym to tak (w nawiasach osoby przygotowujące wypad): • 19 czerwca – Mława (Hubert); • 3 lipca – forty pierścienia Modlina - Hun 660 • 17 lipca - Liw, Węgrów (Michał); • 31 lipca - Dęblin, Puławy, Kazimierz, Janowiec (Kaczess, Michał); • 11 – 15 sierpnia – Międzyrzecki Rejon Umocniony (Miro_N i Hubert); • 4 września - Mosty w Stańczykach (Bern); • 9/10 lub 17/18 września – Bzura • 1-2 października - Kock, Aker Chodzą mi jeszcze po głowie wypady do Ossowca (ale to raczej z noclegiem) oraz na polską pozycję wokół Koła - kilka ciekawych obiektów (może zamiast wycieczki do Liwia, który jest bliko, a poza tym sam zameczek, choc urokliwy, nie jest nadmiernie interesujący). Zachęcam do dyskusji i zgłaszania innych pomysłów. Pozdrawiwam, Hubert
-
No to czas na następne plany. W kwesti porządkowej. Planowny wypad w rejon umocnień pod Sochaczewem odpada. Hun660 zrobił tam rozpoznanie bojem i stwierdził, że nie za bardzo jest co tam oglądać. Jednocześnie pojawiła się koncepcja objazdu po fortach pierścienia okalającego twierdzę Modlin - jest tam kilka ciekawych obiektów, po których oprowadzenia podjął sie Hun 660. Żeby odpocząć od zabytków XIX wiecznej sztuki fortyfikacyjnej proponuję wcześniej mały wypad na Mławę. Termin najprawdopodobniej 19 czerwca (niedziela). Ten weekend odpada (motobajzel), przyszły to spotkanie u Pana Marka. Mława to wyprawa ściśle eksploratorska. Dysponuję wyłącznie ogólnym opisem usytuowań poszczególnych punktów oporu, żadnych dokładnych map, ani przewodnika. Opis, ogólna mapa turystyczna oraz kompas. Jazda w ciemno, co znajdziemy, to zobaczymy. Jeżeli w tę niedzielę będzie pogoda dobra do jazdy, to prawdopodobnie wyruszę na jakiś mały rekonesans z Hunem 660. Kilka słów o Mławie - są to dwie polskie pozycje obronne z z 1939 roku(pozycja Mława oraz pozycja Rzegnowo), miejsce bardzo ciężkich walk we wrześniu. Wehrmacht poniósł bardzo duże straty w tym rejonie, a modych żołnierzy w latach 40-tych przywożono tam na "szkolenie ideologiczne". Niestety, nasze straty tez były znaczne. Planowano wybudować tam 68 obiektów, z czego powstało 57, a jakieś ślady pozostały po 55. Obiekty stały w oddaleniu o ok. 500 m. od siebie i były dodatkowym wzmocnieniem umocnień ziemno - drewnianych, po których obecnie niewiele pozostało (zaorane pola uprawne, lasy sadzone po wojnie). Po Mławie ruszamy na forty pierścienia twierdzy Modlin (jakoś tak na początku lipca). Pozdrwiam, Hubert
-
No to Modlin mamy za sobą ;) Udział wzięli (alphabethical order): Hubert Hun660 Łukasz Piocho Trzykawki Zibiano a do samej twierdzy odporowadził nas Jaro36. Cześć grupy spotkała się pod Boldorem. Pojawił się też Jaro36, który od razu zasrzegł jednak, że wpadł nas tylko poznać i odprowadzić do Modlina, jako, że obowiązki rodzinne wzywały. Ruszyliśmy o 9.10. Między mostami w Nowym Dworze spotkalismy się z Hunem660 i Łukaszem. Na rondzie pożegnał się z nami Jaro. Zjechaliśmy po kocich łbach pod bramę (zdaje się ostrołęcką), a następnie, przebijając się przez jakies małe wykopy, dotarliśmy pod budynek kasyna, gdzie spotkalismy się z przewodnikiem. Zwiedzanie kasyna było miłym doświadczeniem. Częściowo przywrócono mu wyglad z XIX wieku, łącznie z mazerowaniem na ścianach. Następnie udaliśmy się pod kolejną bramę, oglądając przy okazji filary pomostu, który łączył jedną z bram pierścienia zewnętrznego z pierścieniem wewnętrznym oraz umocnioną skarpę i przeciwskarpę. Wróciliśmy do maszyn i pojechaliśmy na drugi koniec twierdzy, gdzie za cmentarzem skręciliśmy w boczną drogę, dojeżdżając do umocnień pierścienia zewnętrznego. Tam, pokonawszy suchą fosę, zeszlismy do podziemi. Wreszcie zrobiło się chłodniej :D. cześciowo zasypanymi korytarzami doszliśmy do stanowiska bojowego. Następnie zrobiliśmy sobie podziemną pętlę, strzasząc po drodze nietoperze (wyglądały na mocno zdezorientowane) ;). Wyjście na powierzchnię, przejazd na redutę napoleońską, najstarszą część twierdzy. Widać ślady wandalizmu. Ale w jednym miejscu, robiącym wrażenie lazaretu, zachowała się na podłodze mozaika. Częśc z nas poszła dalej na spacer, ja zostałem przy maszynach, więc może ktoś inny opisze, co tam było. Wieża tatarska była następnym punktem. Niezły widok ze jej szczytu. Wystarczyło popatrzeć z niej, by zrozumieć, jak strategicznie usytuowana jest twierdza. Tam po prostu musiało coś powstać. Końcowym etapem było wejście na teren budynku koszarowego, czyli twierdzy wewnętrznej. Kilka miłych detali architektonicznych. Pod budynkiem koszarowym rozwiązaliśmy wycieczkę. Ja i Piocho udaliśmy się w stronę Nieporętu, reszta ruszyła w kierunku Leszna, by wpaść do Tawerny Pana Marka. Reasumując Upał był jak się masz Wiktor, mocno dawał się nam we znaki; Twierdza niestety niszczeje, złomiarze i zwykli wandale są wszechobecni; Trzeba tam koniecznie wrócić na cały dzień (ale jakiś chłodniejszy) i spokojnie połazić po całości. Jest tam jeszcze wiele miejsc wartych spenetrowania. Wielkie dzięki dla Zibiano za zorganizowanie wypadu i wszystkich tych, którym niestraszny był żar z nieba i zechcięli się ruszyć z domów:) Pozdrawiam, Hubert
-
Wyjazd potwierdzony, Przewodnik umówiony. Pamiętajcieo kasie na przewodnika!!! Do zobaczenia w niedzielę o 9.00 pod Boldorem. Hubert
-
Dla mnie 9.00 jest OK. Pozdrawiam Hubert
-
Mały raport z pola walki. Odebrałem koła z centrowania. Zakład rowerowy na ulicy Locci zrobił to bardzo sprawnie, a biorąc pod uwagę, że musiał się trochę pomęczyć, to za dość przyzwoite pieniądze. Niestety, trzeba było koło rozszprychować, a następnie poprawić gwint na szprychach, który okazał się nienajlepszy i szprychy nie wchodziły do końca w nyple. Za całość, łącznie z przegwintowaniem, powtórnym wypleceniem i centrowaniem, 200 złotych za 2 koła). Teraz szukam opon. Wybór padł na Mitasa - ma bieżnik najbardziej zbliżony do lat 60-tych. W weekend miałem trochę czasu. W sobotę odebrałem blachy z piaskowania, przywiozłem do domu, a następnie pojechałem na imprezę do Tomka Kulika (Tomek, jeszcze raz dzięki za świetny pomysł). Po powrocie najpierw wymieniłem klamkę sprzęgła w swojej Sevence (jakoś tak ósemka mnie pokonała - chciałem ją załatwić bez mydła, ale ona pokazała, że jeszcze dużo nauki przede mną ;)), a następnie obejrzałem dokładnie wszystkie blachy Pannonii. Stan blach bardzo przyzwoity oprócz puszki akumulatorowej, która na górze okazała się nieco perforowana. Cóż, odprowadzenia oparów w niej nie było ;) Następnie przez 4 godziny wszystko dokładnie odtłuściłem i pomalowałem podkładem. Spod farby wyszło sporo drobnych nierówności. W niedzielę wziąłem się za szpachlowanie. Udało mi się wyprowadzić lampę i szklanki tak, że praktycznie mogą juz iść pod lakier. Całe szczęście piaskarzowi udało się wypiaskowac lampę i nie uszkodzić przy okazji wklejonego w środek schematu instalachi elektrycznej. Dalsza część szpachlowania i szlifowania w następny weekend. Mam małe pytanie. Gdzie w Warszawie można kupić łańcuch do takiego wynalazka, jak Pannonia? Podobno gdzieś jest sprzedawany na metry, ale nie wiem gdzie. Współczesne mają zupełnie inne ogniwa. Pozdrawiam, Hubert
-
Mallutkii, właśnie Cię dopisałem. Jak na razie mamy jeszcze jeden wakat ;) Pozdrawiam, Hubert [ Dodano: 10-06-05; 17:06 ] No więc, Panowie Szlachta, jest tak: - Nocleg załatwiony - Ośrodek wypoczynkowy "Głębokie", ok. 5 km na północ od Międzyrzecza, przy drodze nr 3 w kierunku Gorzowa. - Mamy domek składający się z 4 niezależnych segmentów mieszkalnych (dla 4 osób każdy), możemy zarezerwować tyle segmentów, ile będzie to konieczne. Proponujemy liczyć po 5 osób na segment. Cena segmentu, to 100 zł/dobę, więc wypadłoby po 20,- czyli 80,- za cztery noclegi na twarz. - Termin pobytu: 11.08 (przyjazd) - 15.08 (wyjazd) - Termin rezerwacji: max. do 20.06.2005. - Zaliczka 50% Plusy dodatnie: - doskonała lokalizacja - piękna okolica - pełne zaplecze gastronomiczno-rozrywkowe (od ogródka piwnego-3,50,- po restauracje i dyskoteki, czym chyba nie do końca będziemy zainteresowani) - przychylność właściciela (dzierżawcy?) oferującego sprzęt do grila pod domkiem, baczenie stróża nocnego na motocykle itp. - tętniący życiem najpopularniejszy ośrodek w okolicy Plusy ujemne: - tętniący życiem najpopularniejszy ośrodek w okolicy ;) - trudności z intymnością - pewnie można znaleźć coś tańszego Parę słów i fotek o tym miejscu i okolicy znajdziescie tu: http://www.bunkry.pl/glebokie/g2.htm[url/] W związku z powyższym do 15.06 musimy zamknąć listę uczestników Teraz musimy zrobić ściepę po te 40 dychy na zaliczkę. Jeśli będzie do 10 osób (no, może nawet 12, jeśli wszyscy się zgodzą), proponujemy wziąć 2 segmenty - koszt 800 zł. Od 12 osób wzwyż, bezwzględnie 3 segmenty - 1200 zł do podziału. Wyżywienie - możliwości: -własnym sumptem (kanapki, kawa, herbata, gril), sklep z "normalnymi" cenami na miejscu -budki, bary, restauracja (też na miejscu) Browar j.w. Robimy zatem tak. Do wszystkich, którzy zgłosili chęć wyjazdu (lista powyżej + Malluttki) wyjdzie w poniedziałek mail z numerem konta, na który należy dokonać wpłaty. Wpłacamy po te 40 złotych od twarzy. Po wpłacie informacja do mnie i Mirka, że pieniądze wyszły. Pieniądze zbieramy do przyszłego piątku. Osoby, które w tym czasie nie wpłacą, rozumiemy, że rezygnują z wyjazdu, więc z przykrością skreślimy je z listy. Tyle operatywki na razie. Pozdrawiam, Hubert
-
Sprawdziłem prognozę pogody - ma byc słonecznie. No to co, jedziemy! Do trzech razy sztuka ;) 29 maja, niedziela. Wpisujcie się, abyśmy wiedzieli, ilu nas będzie. Mallutkii, może, w drodze wyjątku:), pojedziesz z nami samochodem, jeśli czujesz się na siłach. To jest wyjazd bardziej "chodzony" - jazdy tam tyle, żeby dojechac do Modlina, a potem per pedes. Pozdrawiam, Hubert ps. Hun 660 zwrócił uwagę na następujące kwestie: 1. bierzemy latarki; 2. kto może, niech weźmie kufer, aby nie łazić z kaskami w łapie; 3. jest parking strzeżony, więc będzie można bezpiecznie zostawić maszyny; 4. łażenia trochę będzie, więc jakieś picie i kanapki dla głodomorów mogą być przydatne; H
-
XJR1200 - XJR1300
Hubert odpowiedział(a) na rad3k temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
W instrukcji do moich kufrów Hepco&Becker stoi napisane: ładowność kufra centralnego (45 litrów) - 5 kg ładownośc kufrów bocznych (po 40 litrów) - po 10 kg jadąc z kuframi nie przekraczać 130 km/h. Ale, żeby stelaż trzasnął, to nie słyszałem. Choć patrząc, jaka dźwignia tworzy się na stelażu, to przy ostrym przeładowaniu topcasu nie byłbym zdziwiony, gdyby na jakiejś większej dziurze coś strzeliło. Ja się staram, w każdym bądź razie, nie przeginać z wagą ładunku. Jak jeździliśmy teraz w maju po Mazurach, miałem raz w topcasie pomiędzy 15 i 20 kg i na jednej dziurze poczułem się dość dziwnie, jakby mi się coś z tyłu miało urwać, a sevenka chciała zrobić wheelie :P Pozdrawiam, Hubert -
Myślę, że lista warunków minimalnych, zformułowana przez Miro_Na jest więcej, niż akuratna. O zatrucia wodą bym się nie martwił - wymyślono już środki dezynfekujące :) Mirek, daj znać, kiedy będziesz w naszym pięknym mazowieckim grodzie i ile będziesz miał czasu. Gdyby było go więcej, to może zorganizujemy spotkanie w nieco większym gronie, aby móc o wypadzie z innymi zainteresowanymi. Ja, w każdym razie, jestem do dyspozycji. Pozdrawiam, Hubert
-
Tydzień mnie nie było na forum, jako że jakis skubany wirus stwierdził, że muszę odpokutować mazurskie przyjemności, a tu tak w chętnych obrodziło :) To na razie wychodziłoby, że jedziemy w jakieś 13 osób i 10 maszyn. Całkiem przyjemnie :( Jechalibyśmy zatem w składzie: Hubert Mirek Aker Agnieszka Hun660 Mar95 Mar95 (plecak) Vlaad kolega Mirka (przewodnik) Piocho Zbycho Bern Kasia + Dofo jako wolny elektron Myślę zatem, że zwiększymy pulę miejsc do 15. Wiesz, AGA, na nasze śniadanka, to nauczony doświadczeniem, jakoś bym specjalnie nie liczył. Gdyby nie Wy, drogie Panie, padlibyśmy na Mazurach z głodu :( Mamy jednak dużą wprawę w pieczeniu kiełbasek w kominku, więc z kolacjami pójdzie łatwiej. :) Festungfront Oder Warthe Bogen, czyli po polsku: Międzyrzecki Rejon Umocniony ;) Pozdrawiam Hubert
-
Wydaje mi się, że niedziela, 29 maja to niezły termin. Ja bedę. Pozdrawiam, Hubert
-
I słusznie :banghead: Więc, na razie, wyglądałoby to tak. Będziemy w składzie: 1. Aker (rozumiem, że z plecakiem) 2. Mar95 3. Vlaad (jeśli tylko będzie mógł się wyrwać z roboty) 4. Hun 660 (j.w.) 5. Hubert 6. Miro_N 7. kolega Miro_Na (przewodnik - motocyklista, jeśli się da namówić) Co nam daje na razie 8 osób. Babajaga, Bodżyn, Maciek i Piocho będą raczej w tym czasie zajęci, ale, że się odezwali, mają pierwszeństwo, jeśli kwestia ilości miejsc będzie odgrywać rolę. Ponieważ z Warszawy wyjadą nie mniej, niż 3 maszyny, nie widzę ryzyka, aby wypad miał sie nie odbyć. Zachęcam zatem do jak najszybszego zgłaszania się. Na razie istnieje jeszcze możliwość zwiększenia limitu, ale na razie... Pozdrawiam Hubert
-
No więc było to tak. Piątek, 7.00. Wstaję ochoczo, wsuwam śniadanie i zaczynam już nóżkami przebierać. Wreszcie wybiła 9.00. Wytaczam sprzęta z garażu, montuję kufry i chwila refleksji: no tak, ponad metr z tyłu – o przeciskaniu się w korkach to raczej mogę sobie pomarzyć… Nie wytrzymuję i wyjeżdżam z domu wcześniej, niż powinienem. Na punkcie zbornym jestem pół godziny przed czasem. Druga kawa. Za jakiś czas nadlatuje na swej miotle Babajaga i dojeżdża Malluttki. Czekamy na Vlaada. Po kwadransie jesteśmy w komplecie. Wyjazd. Po drodze zatrzymujemy się w Mławie – oglądamy wysadzony polski schron bojowy z 1939 roku. Kawałek dalej Waplewo – niemiecki, przedwojenny schron bojowy broniący szosy gdańskiej – niezły stan, zachowana płyta pancerna i trochę napisów. A, że na pobliskiej stacji benzynowej stał jeszcze T-34, mogliśmy poczuć się przez chwilę jak 3 pancerni i Ogoniok :P . Kolejny postrój to Gryźliny – lotnisko Luftwaffe z zachowanym w sporej części pasem startowym, służącym obecnie za plac manewrowy dla szkół jazdy. Dojeżdżamy do Olsztyna. Korki jak w popołudniowy piątek w Warszawie. Bierzemy klucze do domku rodziców Vlaada i spadamy. *(@$^ stoimy! Krótka ocena, czy zmieszczę się pomiędzy samochodami i próbujemy się przeciskać. Jakoś poszło. Dojeżdżamy do działki. Ostatnie 200 metrów to kopny piach. Oceniam swoje szanse i zaczynam być pesymistą. Patrzę na Olę, która wydaje się mieć podobne obiekcje. Ale co tam, Vlaad przejechał, Malluttki też, to ja nie przejadę??? Wpieriod za Stalinu!!! Ruszam, jakoś idzie. Po chwili słyszę za sobą rozkręconą V2 miotły Babajagi, a potem nagła cisza. Odwracam się i widzę … (przepraszam, obiecałem, że nie napiszę, co zobaczyłem :P ). Krótka akcja, Vlaad przeprowadza miotłę przez piach). Myślę sobie, ze może zadzwonić do Akera, żeby Europę zostawił w domu. Patrzę na zegarek – za późno, już wyjechał…. Krótkie odświeżenie po jeździe, spinamy sprzęty i idziemy do Gietrzwałdu do knajpki na kolację. Rewelacja – dużo i nie tak drogo. Walczę z fantastyczną świeżonką, Vlaad szykuje się na podbój golonki. Niestety, zdradziecka golonka przepuściła kontratak niczym Wehrmacht w Ardenach i nie dała się pokonać. Vlaad oddał pole :P . Zakupy, powrót do domku. Rozpoczynamy systematyczną integrację wspierającą wielkopolski przemysł przetwórstwa spożywczego oraz szkockich farmaceutów ;) Po dwudziestej telefon – Aker z Yogim dojechali już do Gietrzwałdu. Krótki instruktaż odnośnie dalszej trasy i Vlaad z Malluttkim idą im na spotkanie. Po chwili słychać silniki. Aker chyba czytał w moich myślach i podjechał shadowką. Kontynuujemy wysiłki mające na celu zadzierzgnięcie tradycyjnych więzów przyjaźni. Sobota. Rano wstajemy, śniadanko i przed 11 ruszamy nach Wolfschanze. Babajaga, wiedząc, co ją czeka, wynegocjowała dla siebie możliwość przejazdu drogą przez teren pobliskiego ośrodka. My byliśmy twardzi! Dojechaliśmy do Gierłoży, zaparkowaliśmy sprzęty przy bramie wjazdowej i ruszamy na te ruiny. Oczywiście, właziliśmy głównie tam, gdzie były napisy o zakazie wstępu. Jakoś tak mamy… Obiad w czymś na kształt stołówki pracowniczej i decyzja o kontynuowaniu jazdy do Mamerek (OKH Anna), gdzie schrony nie zostały wysadzone, a jest ich ok. 30. Odpalamy sprzęty, ale miotła odmawia współpracy. Kombinujemy, konsultujemy się telefonicznie z Pawłem, a także osobą, która była zamieszana w sprawę immobilisera. Istny sąd nad miotłą. Bak poszedł w górę. Aker coś zamieszał i zastosował „dotyk, który leczy”. Po chwili usłyszeliśmy porządne dum dum z pustych wydechów. A więc sukces! Zrobiło się już jednak późno i postanowiliśmy przełożyć wypad do Mamerek na następny raz. Miejscowy przewodnik podpowiedział nam, żeby pojechać kawałeczek dalej, gdzie stoi schron zbliżony konstrukcyjnie do tych z Mamerek, co, oczywiście, uczyniliśmy. Obraliśmy kurs powrotny. Po drodze chcieliśmy wpaść do sanktuarium w św. Lipce, ale chyba akurat był tam jakiś ślub, więc nie było sensu włazić. Zakupy w Olsztynie i powrót. Ciąg dalszy integracji przy kiełbaskach pieczonych w kominku. Rewelacja :P Niedziela. Ruszamy do Pasymia. Po wykręceniu się z Olsztyna wpadamy na krętą, ale wyremontowaną drogę z cudownymi winklami. Miodzio! W Pasymiu zatrzymujemy się przy schronie przy stacji kolejowej, który, choć wysadzony, był dość ciekawym obiektem. Zachowały się nawet resztki półek drewnianych. Postanowiliśmy poszukać kolejnego schronu w lesie koło Pasymia, który, według opisu, powinien być w bardzo dobrym stanie. Jednak albo ktoś se z nas jaja zrobił, albo powinni nas wszystkich błyskawicznie odesłać do okulisty. Łaziliśmy w „podejrzanym” terenie przez półtorej godziny i nic nie znaleźliśmy, oprócz fundamentów jakiś zabudowań gospodarczych ;) Z powrotem na sprzęty i grzejemy do Rucianego. Po drodze zatrzymaliśmy się przy przydrożnym umocnionym stanowisku ckm o konstrukcji wewnętrznej w połowy rury z blachy falistej (którą następnie oszalowano i zalano betonem). Blacha zachowała się niesamowicie – jakby wylewkę robili dopiero co wczoraj. W Rucianym poszliśmy do knajpy, a tu zaczyna padać. Po obiedzie ja i Vlaad poszliśmy obejrzeć stojące niedaleko dwa tradytory kolejowe. Oczywiście, osrane. Do jednego z nich można było nawet wejść. Wyszliśmy, obchodzimy go z zewnątrz, Vlaad mówi: „Patrz- tu jest jeszcze niższa linia otworów strzelniczych – tam mysi być jeszcze jeden poziom”. „Nie widziałeś zejścia w środku?” pytam. „Nie, a był?”. „Wiesz, jak byliśmy w środku stałeś 20 cm od otworu o wymiarach metr na metr i dwa metry w dół”. Nie wiem, dlaczego od razu chwycił za papierosa ;) . Tuż obok zachował się jeszcze jeden schron dla pojedynczego żołnierza (wyglądał jak obramowanie studni zwężające się ku górze). Przestaje padać. Żegna się z nami Malluttki, który musi wracać do Warszawy. My rezygnujemy z Pisza popalamy tą samą drogą z powrotem. Olsztyn, zakupy, kolacja z kiełbaską z kominka w roli głównej. Poniedziałek. Ruszamy na zagubioną autostradę. Przejeżdżamy przez Ornetę z piękną, gotycką katedrą. Wreszcie jest autostrada. Zatrzymujemy się przy wiadukcie, aby mieć lepszą perspektywę. Przy nasypie wiaduktu resztki stanowiska działka przeciwlotniczego. Wjeżdżamy na autostradę. Rewelacja! Nikogo, nawierzchnia w stanie takim, jak Marszałkowska tuż po remoncie. Widać przyczółki wiaduktów, które nigdy nie zostały zbudowane, miejsca pod pas drogi, który nigdy nie powstał… Jakoś tak w uszach brzmiał mi kawałek Rammsteina z filmu Lyncha „Lost Highway”. Dziwne uczucie... Wyjazd. Lecimy do Fromborka. Zatrzymujemy się gdzieś w centrum i idziemy na obiad. W porównaniu z Rucianym: 1. Porcje dużo większe 2. Ceny dużo niższe 3. Obsługa dużo sprawniejsza Niestety, zaczęło kropić, więc zrezygnowaliśmy ze zwiedzania katedry oraz wycieczki nad brzeg zalewu i ruszyliśmy do Elbląga. Po drodze przyłączył się na chwilę do nas miejscowy jeździec na Bandycie 600, który jednak pożegnał się z nami, kiedy stanęliśmy na stacji benzynowej – żona pojechała puszką przodem, a on miał klucze do domu :D . No właśnie, stacja benzynowa. Podjeżdżamy, stawiamy maszyny, a nagle, jak coś huknie. Odwracam się – miotła wykonała niekontrolowany pad na bok, próbując podeprzeć się kierunkowskazem, co nie do końca jej wyszło. Rozpoczęła się akcja reanimacyjna. Za pomocą pomarańczowej, przeźroczystej taśmy klejącej oraz multitoola, Vlaad poskładał całość do kupy i można było jechać dalej. W Elblągu ruszyliśmy gdańską do Pasłęka, zatrzymując się po drodze w Morągu, aby obejrzeć dwa działa z wojny prusko – francuskiej, stojące przed kościołem na rynku. Działa fajne, ale ludność miejscowa nie miała zielonego pojęcia, co to jest strefa bezpieczeństwa i zaczęliśmy się bać o stan naszych maszyn stojących na parkingu, a zwłaszcza bagaży. Odjeżdżaliśmy stamtąd z lekka zniesmaczeni. Droga do Gietrzwałdu wyglądała, jakby dywizjon sztukasów ćwiczył na nich ostrzeliwanie kolumny poruszającej się po drogach utwardzonych. Dziura na dziurze + krowie łajno, piach i inne atrakcje. Prędkość przelotowa spadła gwałtownie. Dojechaliśmy już bez przygód na działkę. Niestety, Prezes i Trzykawki nie dojechali do nas z przyczyn od organizatora wypadu niezależnych. Wtorek. Rano dołączył do nas Obszarnik i pomknęliśmy przez Pasym (ach, ten uśmiech Babyjagi na wieść o zakrętach pasymskich), Szczytno do domu. W Pułtusku wszystko już się korkowało, więc odbiliśmy na Nasielsk, a potem na Dębe. Zaraz za tamą rowiązaliśmy grupę. Aker z Obszarnikiem pojechali przez Nowy Dwór, ja i Yogi przez Zielonkę do Wawra, gdzie się rozdzieliliśmy, a po drodze Vlaad odbił w Zegrzu na Legionowo, a Babajaga podkręciła miotłę i tyleśmy ją widzieli. Na koniec opisu trochę statystyki: Wyjazd z Warszawy – 29 kwietnia 2005 r., ok. 10.30 Przyjazd do Warszawy – 3 maja 2005, ok. 14.30 Liczba przejechanych kilometrów – ok. 1400 Uczestnicy: 1. Aker i Agnieszka na Hondzie Shadow 750 2. Babajaga na Suzuki SV 1000 3. Hubert na Hondzie CB 750 4. Malluttki na Yamasze XJ 900 (do niedzieli) 5. Obszarnik na Yamasze 550 (dołączył we wtorek na drogę powrotną) 6. Yogi i Kasia na Suzuki Bandit 1200 7. Vlaad na Hondzie VFR 750 A że relacja ma charakter oficjalny, więc jeszcze raz, tym razem oficjalnie ;) Vlaad serdeczne dzięki za wszystko. A specjalnie ode mnie wielkie dzięki za możliwośc bycia Twoim skrzydłowym. Wiele się nauczyłem obserwując, jak ujeżdżasz maszynę, a zwłaszcza składasz się w zakrętach. Pozdrawiam, Hubert
-
Właśnie dojechałem do domu. Było super. Dokładniejsza relacja, jak dojdę do siebie. Łacznie wyszło mi tego ok. 1400 km. Banzai!!! Vlaad, jeszcze raz wielkie dzięki za zorganizowanie tego wypadu. ;) :) :) ;) :D :D oraz, specjanie dla Ciebie - :puchar: :D Pozdrawiam, Hubert