-
Postów
802 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Hubert
-
Ja tam jestem porządny demokratyczny zamordysta i nic sam Wam nie będę narzucał ;) Nie chciałem się wypowiadać wcześniej, żeby zebrać Wasze opinie. Ale już chyba mogę :( Zgadzam się z Pawłem. Wybierając pomiędzy oboma znakami zdecydowanie wybieram pierwszy (huzara). Ma klimat, jest śmieszny, ładnie wygląda, można go przerabiać na chusty, etc. Jego wadą jest zbytnia szczególowość, tu się z Wami zgodzę. Aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby przez to był nieczytelny. Drugi znak jest ładny, ma dużo prostszą formę, pod tym względem lepszą dla logo, ale: zbytnio przypomina skrzydełka pilotów, nie kojarzy mi się z motocyklami (jako osoba oddana bardziej żywiołowi wody wolałbym już, np. jakąś torpedę ;) ); patrząc na niego widze samolot lądujący na jednym kole (lądowanie awaryjne :D ); Nawiązuje stylistyką do wzornictwa lat 20-tych i 30-tych, którego osobiście nie lubię (ale o gustach sie nie dyskutuje); Huzar jest zdecydowanie polskim motywem (co mi się podoba), skrzydełka na kółku bardziej uniwersalnym; Huzar był znakiem dość eklektycznym, łączącym różne epoki (rysunek wspólczesnym motocykl klasyczny, huzar to chyba jeszcze spod Kircholmu :) Na huzara wszyscy będa zwracać uwagę, skrzydełka przejdą niezauważone (pod tym względem pierwszy projekt ma zdecydowaną przewagę w przypadku wykorzystywania naszywki jako gadżetu przy załatwianiu wejść do różnych miejsc); Huzar może funkcjonować bez pełnej nazwy, skrzydła nie (sam skrót MGH przy tym kształcie projektu dokładnie nic nie mówi), gdyż, używając naukowego bełkotu, odwołują się do zupełnie innej sfery presupozycji i za (!$^) nie skojarzą się z pojazdem dwukołowym o napędzie silnikowym. Ale się rozpisałem :D :D Proponuje następujące rozwiązanie. Ja popracuję jeszcze nad huzarem, a Ryży Koń, jak sam się zadeklarował, nad skrzydełkami (co jest zresztą zgodne z życzeniem pomysłodawcy projektu - Miro_Na, który proponował, żeby ktoś, kto się zna na grafice, nad nim posiedział. Do tematu wrócimy za jakieś 2 tygodnie, jak Ryży się obrobi ze wszystkim. W każdym bądź razie podziękowania dla Miro_Na za ciekawy pomysł i niech wygra lepszy :D :D :D Pozdrawiam Hubert
-
Czekaj, Zibiano, bo się zgubiłem. Optujesz za nowym projektem, zaproponowanym przez Miro_Na, czy zmodyfikowanym poprzednim (z huzarem)? Bo nie wynika to jednoznaczenie z Twoich postów. Pozdrawiam, Hubert
-
Też sie bałem, czy projekt nie jest zbyt szczegółowy. Trochę się pobawiłem i wyciąłem flagę, zmniejszyłem też obrazek do 6,5 cm szerokości, co pięknie wpisuje się w owal o srednicy 8 cm (czyli spokojnie jako naszywka na ramię) i wydrukowałem. Chyba nie ma problemu nieczytelności rysunku (poza podpisem, który wymaga modyfikacji). Naszywka jest przeznaczona do oglądania z bliska - nie musi być czytelna z większej odległości. Porządny haft komputerowy powinien spokojnie dać sobie z tym radę. Co prawda daje się zauważyć brak siodła w projekcie :banghead: Grafik, który to robił, nie projektował naszywki po raz pierwszy i wręcz deklarował, ze szykuje projekt tak, żeby potem nie kombinować. A że miał wprost powiedziane, że naszywka ma mieć 8 cm, to, mam nadzieję, wiedział, co robi. Ponieważ współpracuję z tą firmą juz od kilku lat, nie mam powodu, by mu nie ufać. Jeśli chodzi o szkieletona, to chyba nie jest przytyk do naszego wieku, lecz raczej kwestia naszego wizerunku wśród sterników katamaranów :evil: Ryży Koniu masz pełną rację. Projektowanie logo rządzi się innymi prawami - wymaga dużego uproszczenia i stworzenia projektu, który nawet dziecko powinno narysować bez problemu (dla mnie ideałem jest tu logo Lucent Technologies). To raczej jest rodzaj maskotki, żartu, wyróżnika takiego, jakim był np. bernardyn w Winterthurze. Stąd stopień skomplikowania może byc nieco większy. Zobaczcie znak Polskich Sił Zbrojnych (na rękawach obecnej generalicji)- rysunek orła jest bardzo skomplikowany, a użyta nić jest bardzo trudna w procesie produkcji. Naszywka wojsk lotniczych jest jeszcze bardziej skomplikowana. A jednak wygląda dobrze. Czekam na dalsze uwagi. W poniedziałek jakoś je podsumuję i podejmiemy decyzję, co z tym dalej robimy. Pozdrawiam Hubert
-
Dokładnie! Chodziło mi o maksymalny eklektyzm :) Pierwotny pomysł był posunięty nawet dalej, tylko, że już był przesadzony i technicznie nierealny. Chciałem posadzić tego husarza na Sokole 1000 z wózkiem bocznym, wsadzić my w łapę kopię, a jako pasażera dołozyć mu powstańca warszawskiego w niemieckim garnku i szarfą, z karabinem maszynowym w ręku. Ale było tego juz za dużo. Krzyż istotnie nie ma zbyt dużo wspólnego z husarią. Nosili czasami coś, co się nazywało chyba ryngrafem (mała tarcza na łańcuchu). Może zamienić krzyż na tę tarczę? Na chorągwi rzeczywiście skrót wyglądałby lepiej. Pozdrawiam Hubert
-
Witam, Przesłałem Wam na maila projekt naszywki. Myślałem o czymś spokojniejszym, ale grafik mnie zaskoczył taką propozycją. Co o niej myślicie? Zbieram opinie... Pozdrawiam Hubert
-
Pax! Pax vobiscum! Rzeczywiście porządek nam się tu nie narodził :P Nie chciałbym, abyśmy skupiali się na czymś, co nie jest esencją całego projektu, a ma mieć znaczenie operacyjne. Wolałbym więc zakończyć spór. Mamy nastepująca sytuację. Na czele ankiety są dwie nazwy: 1.) Motocyklowy Patrol Historyczny 2.) Motocyklowa Grupa Historyczna Słowo "patrol" wzbudza kontrowersje, więc, niestety, odpada. Nie ma sensu nazwa, która jednym się podoba, a pozostałych drażni. Druga nazwa, jak zauważyłem, takich kontrowercji nie wzbudza. Pierwotnie, w przypływie weny twórczej, określiłem nas Warszawską Grupą Historyczną, przez co nazwa ta jest jakoś bliska memu sercu. Posiada jednak istotny mankament: przymiotnik "Warszawska". Proponuję więc wybrać nazwę: "Motocyklowa Grupa Historyczna". Jest ona bezpretensjonalna, dobrze oddaje to, co chcemy robić, nie zawiera okolicznika miejsca, nie wzbudza kontrowersji poza "a mnie się wydaje, ze lepsze byłoby...". Tym łatwiej mi to przychodzi, że nie ja ją wymysliłem :P Jeśli nie usłyszę BARDZO wyraźnego sprzeciwu, to uznam, że sprawę nazwy mamy zakończoną i możemy się rozejść do zajęć. Hough! Przy okazji. Znalazłem w księgarni książkę poświęconą fortyfikacjom Wielkopolski (oczywiście, wylądowała już w mojej bibliotece). Poza tym z ciekawostek - wyszła biografia komandora Bolesława Romanowskiego (oficera torpedowego ORP Wilk, z-cy dowódcy ORP Sokół, dowódcy ORP Jastrząb, ORP Dzik, autora "Torpedy w celu!"). Autor tej publikacji jest chyba bardziej biografem niż marynistą, a poza tym wspomnienia Romanowskiego czytałem kilkukrotnie, więc klika rzeczy, po pierwszych 80 stronach, mnie drażni, ale nie zmienia to faktu, że warto przeczytać. Wydawnictwo TGW, seria z kotwiczką. Wznowiono jeszcze Kwiatuszki Sławoja Składkowskiego (tego od sławojek ;) ). Świetnie się czyta, również polecam. Pozdrawiam Hubert
-
Zbychu, witamy Cię na pokładzie. Nikt nie chce wprowadzać obowiązkowych zebrań, składek, legitymacji, etc. Jest to zabawa i taką ma pozostać. Nazwa jest potrzebna, jako, że wszystko ma swoją nazwę, a cały wysiłek nauki skupia się na nazywaniu pól nienazwanych :D Ma znaczenie operacyjne, ułatwia działania, porządkuje pewne sprawy, buduje wspólnotę. Hough! Jest nas, licząc z osobami spoza Warszawy, blisko 30 osób. To oznacza, że jesli w pełni puścimy sprawy na żywioł, to nic z tego nie wyjdzie. Pewne procedury muszą być, inaczej zaraz rozbijemy sie na grupki po 3-5 osób. Na razie nie jest to naszym celem. Założenie, które tkwi u źródeł inicjatywy jest takie, aby nie tylko sobie pojeździć, ale też obejrzeć ciekawe miejsca, zapoznać sie bliżej z nieznanymi powszechnie historiami. To wymaga pracy każdego z uczestników projektu, gdyż do każdej wyprawy trzeba się przygotować merytorycznie. Każdego chętnie witamy, ale zarazem chcemy uniknąć sytuacji, że część z nas poswięca swój czas dla dobra innych, a niektórzy korzystają wyłącznie z pracy kolegów. To by nie było fair. A spotkania są potrzebne, bo plany jakoś trzeba ustalić, a poza tym można wypić ze znajomymi piwo :D Na pomysł listy obecności jakoś nikt nie wpadł. Dzięki za podpowiedź :D Żartowałem :D Składek nie przewidujemy, ale z kosztami każdy liczyć się musi (noclegi, bilety, etc). Pozdrawiam Hubert
-
Cześć, Głos swój oddałem (tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego nie na swoją propozycję :D ) Pomyślałem sobie, że umieszczanie w nazwie określeń terytorialnych nie do końca może być szczęśliwym pomysłem. Są wśród nas osoby spoza Warszawy, a nawet Mazowsza. Toteż wydaje mi się, że powinniśmy zachować swoistą "geograficzną poprawność" :D Zgadzam się, że "MC" w nazwie nie jest wskazane. Miałem pewne obiekcje, czy umieszczać tę propozycję w spisie, ale, skoro została zgłoszona, to uczciwość nakazywała ją przytoczyć. Podzielam też wątpliwości w sprawie przymiotnika "Archeologiczna". Raz, że nie będzie na to czasu, dwa, mam mieszane odczucia wzgledem różnych "kopaczy", trzy, na studiach kolegów z Archeologii nazywaliśmy "śmieciarzami", a to mi się nie uśmiecha :D Z mojej strony przygotowania do wyjazdów toczą się we właściwym tempie. Wczoraj zamontowałem zestaw kufrów, które otrzymałem w ramach prezentu gwiazdkowego :D Żona stwiedziła, że Sevenka jakoś zaczęła poważniej wyglądać, ale o przeciskaniu się w korkach, to raczej mogę zapomnieć. Obawiam się, że znowu ma rację :D Pozdrawiam Hubert
-
Cześć, Do wszystkich zainteresowanych poszła na mail informacja o ustaleniach podjętych na spotkaniu. Ossowiec to jedna z większych twierdz w Polsce. Trzeba ją będzie odwiedzić, ale to jest wyprawa na dwa dni (czyli z noclegiem). Samo zwiedzanie twierdzy to ok. 4 godzin , a poza tym okoliczna przyroda jest cudowna, a i zabytków po drodze trochę się znajdzie, więc warto spędzić tam trochę czasu. Ale, co Międzyrzecz, to Międzyrzecz! W tym roku obowiązkowo! Pozdrawiam Hubert
-
DUCATI
Hubert odpowiedział(a) na ddevil temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Niezupełnie się z Tobą zgadzam. Okres dwudziestolecia międzywojennego do okres przede wszystkim zszywania w jedną calość obszarów o zupelnie innym poziomie rozwoju. Zresztą podział na poszczególne zabory jest obserwowalny do dziś. Przykład: Weź mapę Polski i przyjrzyj się sieci kolejowej i drogowej - jakbyś się dobrze postarał, to nawet dziś byłbyś w stanie orientacyjnie odtworzyć granice zaborów. Zobacz też średnie zaludnienie na km/kw. Róznice mentalne istnieją nadal, choć sa już mocno zaburzone przez fale powojennej migracji wschód ==> zachód, wieś ==> miasto (staram sie być delikatny w okresleniach, więc nie krzyczcie na mnie :) ) oraz to, co się dzieje obecnie. Czynników wyrównujących jest wiele. Ale odpowiem Ci dwoma starymi dowcipami, z których jeden jest absolutnie nieprawdziwy, co do założenia, ale dobrze opisuje pewne różnice (mam nadzieję, że Poznaniacy się nie obrażą). Wiesz dlaczego podczas II wojny światowej w Wielkopolsce nie było partyzantki? Bo była nielegalna. (Oczywista bzdura, bo partyzantka miała sie tam całkiem nieźle). Drugi dowcip jest dużo starszy. Pochodzi z I połowy XIX wieku. Na styku 3 zaborów (dla niezorientowanych- okolice Krakowa) spotyka się dwóch przemytników (co było dość popularną profesją w tym czasie w tamtym rejonie. Zaczynają rozmowę i jeden mówi, że z niektórymi celnikami to jest straszny problem. No bo tak. Z Prusakami wiadomo - nie biorą. Z Rosjanami też wiadomo - biorą. A z Austryjakami wieczny kłopot - raz biorą, raz nie biorą. Te drobne różnice w podejściu obserwowalne są do dziś. Zobacz stan utrzymania gospodarstw na wschodzie i zachodzie (aczkolwiek w ciągu ostatnich 10 lat bardzo się to zmieniło). Zgodzę się jednak, że społeczna szkodliwość komunizmu była dużo większa niż zaborów. Tak, wiem dlaczego kupuje się włoszcyznę. Ale przyznam szczerze, że jakoś bardziej pasuje mi zabójcza prostota katany niż wyrafinowanie floretu. :D Idąc w nocy w okolicach Dworca Wileńskiego czułbym się pewniej z japońskim mieczem, niż nawet najlepszą włoską szpadą 8) Pozdrawiam Hubert -
DUCATI
Hubert odpowiedział(a) na ddevil temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Żadne z nich i wszystkie naraz. W mojej opinii najważniejsze są zmiany mentalności naszych szanownych obywateli. Przy zachowaniu demokratycznych procedur wyborczych (a są zachowywane, co byśmy nie mówili), kwestie prawne i polityczne są pochodną zachowań społecznych. Jeśli wybieramy do Sejmu złodziei, kłamćow i chamów, to nie dziwmy się, że rządzą nami złodzieje kłamcy i chamy. Niestety, 200 lat zaborów , a złaszcza blisko półwiecze rządów bolszewickiej hołoty zrobiły swoje i wzorce są takie, jakie są. Powoli to się zaczyna zmieniać. Coraz więcej ludzi zaczyna liczyć przede wszystkim na siebie. Istnieje zjawisko zwane klientelizmem. Znane jest od tysięcy lat i nasi politycy niczego nowego tu nie wnieśli, a tylko powielają stare. Świadomie (mam nadzieję, bo jeśli nieświadomie, to już czysta głupota) niszczona jest u nas klasa średnia, aby można było zapewnić porządne zyski grupie kapitalistów politycznych i jednocześnie organizować igrzyska i rozdawać chleb motłochowi (tu jako kategoria opisowa, a nie aksjologiczna - patrz Hannah Arendt, "Korzenie totalitaryzmu"). To, co nas czeka, to redefinicja państwa jako organizacji. Ale, żeby to uczynić, potrzebne są duże zmiany w świadomości społecznej. To wymaga czasu, ale z czasem do tego dojdzie. Pewnych procesów historycznych nie da się przyśpieszyć, czy też pominąć na ścieżce rozwoju. Ale się rozpolitykowałem. Ale sam tego chciałeś, Ryży Koniu :D :) A włoskie maszyny sa rzeczywiście piękne. Tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego kolega, który ma Alfę 156 o przebiegu ok. 80 tys. wydaje więcej na serwis, niż ja wydawałem na Accorda o przebiegu 250 tys. Za to, jak do niej wsiadłem, to zrozumiałem, dlaczego ją kupił :D Pozdrawiam Hubert -
Ni cholery nie pasuje mi do Pannoni. Z tego, co pamiętam, to w koszu było normalne koło od motocykla, ze standardowym bębnem + krążek aluminiowy, zakrywający otwory na szpony przeniesienia napędu i dzwignią w kształcie litery S na nakrętce na osi. To z allegro to jakiś kosmos z innej galaktyki. Pozdrawiam Hubert
-
DUCATI
Hubert odpowiedział(a) na ddevil temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
"W czasie ostatniej wojny Włosi mieli najlepsze tzn (najszybsze i najnowocześniejsze) samoloty, kutry torpedowe itd Kiedyś czytałem coś o tych włoskich wynalazkach - książkę napisal Anglik i podsumowanie w skrócie brzmiało tak że gdyby jeszcze robili to co wymyślają porządnie to zaszliby naprawdę daleko." To chyba niezupełnie tak. Jeśli chodzi o samoloty, to rzeczywiście były wśród nich konstrukcje nowoczesne, natomiast ich słabą stroną zawsze były silniki. Udały im się samoloty torpedowe (SM 79), ale jesli chodzi o myśliwce, to ich osiągi, w porównaniu do ME 109 G, Spitfire'a V (a zwłaszcza IX), Fw 190, czy Zero (Zeke), nie mówiąc już o późniejszych P51, czy też Tempestach, były raczej dość skromne. Włosi długo nie mieli porządnej rzędówki chłodzonej cieczą. Zmiana nastąpiła w momencie, kiedy zaczęli wykorzystywać niemieckie silniki. Dla przykładu, osławiony włoski myśliwiec G-55 napędzany był niemieckim 12-cylindrowym silnikiem rzędowym Daimler-Benz DB 605A o mocy 1470 KM. Dało mu to już bardzo konkretne osiągi. Do wojny Włosi przystepowali ze sprzętem dużo słabszym, przy którym już przestarzały Hawker Hurricane nie miał się za bardzo czego wstydzić. Włoskie okręty wojenne rzeczywiście były bardzo szybkie. Ich krążowniki osiagały prędkości powyżej 40 węzłów, co było wartościa kosmiczną dla jednostek Royal Navy (standardem było ok. 30 węzłów, dla niszczycieli floty - eskortowe były dużo wolniejsze - ok. 35 węzłów - nasze dwa Gromy były jednymi z najszybszych jednostek tej klasy na świecie, osiągając ok. 40 węzłów). Problem polegał jednak na tym, że były to jednostki o małym zasięgu, słabym opancerzeniu, a co za tym idzie mało odporne na uszkodzenia. Świetnie nadawały się do szybkich wypadów po Adriatyku i odwrotów przed pojawieniem się poważniejszych sił przeciwnika. Jeśli dochodziło do starcia, to dużo wolniejsze krążowniki brytyjskie okazywały się zarazem dużo skuteczniejsze. W efekcie słabsza na Morzu Śródziemnym (nominalnie) od floty włoskiej Royal Navy była w stanie panowac nad tym akwenem. Oczywiście, duże znaczenie miały tu też kwestie związane z motywacją załóg i sposobem dowodzenia flotą :) Włoskie kutry torpedowe to istotnie klasa sama dla siebie. Bardzo szybkie, ale też wrażliwe i o ograniczonym zasięgu (z uwagi na czeste stosowanie silników benzynowych o lotniczej proweniencji). Takie pływające zapalniczki :D Natomiast Włosi mieli świetne rozwiązania w dziedzinie floty podwodnej, a zwłaszcza miniaturowych pojazdów podwodnych. Pod tym względem byli mistrzami świata, a ich, jeśli mnie pamięć nie myli, 10 flotylla nie miała sobie równych. Ich maiale były potem kopiowane przez aliantów. Ale chyba żesmy odeszli od tematu motocyklowego :D Przepraszam za przynudzanie, ale ktoś mi to wszedł na mojego konika :D Pozdrawiam Hubert -
A ja ponanosiłem na mapy różne linie umocnień i bunkry :) Sylwester i parę innych wieczorów w plecy, żona się do mnie nie odzywa (jaka cisza..) :twisted: Greedo, przyłaź na spotkanie. Podesłałem Ci na PW namiary. Pozdrawiam Hubert
-
Sport Naked czy Turystyk co na początek ?
Hubert odpowiedział(a) na Tifosi temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Jeśli chodzi o gabaryty, to mając 180 cm i tak mniej więcej 110 kg żywej wagi, spokojnie mieszczę się na CB 750. Wolałbym mieć odrobinę dłuższe nóżki, ale jest spoko. Pozycja wygodna, nie ma problemu. Pozdrawiam Hubert -
Witam, Szczególy spotkania posłałem przed chwilą wszystkim na PW. Jakby ktoś z Grupy nie dostał, proszę o kontakt. Pozdrawiam Hubert
-
Sport Naked czy Turystyk co na początek ?
Hubert odpowiedział(a) na Tifosi temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Prawo jazdy robiłem w zeszłym roku i wtedy kupowałem pierwszy poważny motocykl. Też się zastanawiałem nad Hondą CBF 600 lub CBF 500. Obie maszyny, jak wyczytałem w jakimś mądrym artykule, były szykowane dla początkujących motocyklistów, więc już z tego powodu mi się podobały. W końcu jednak zdecydowałem się na używkę, stojąc przed dylematem, czy sport, czy jakiś naked :D O tym, że wybrałem jednak nakeda, zadecydowała rozmowa z pewnym gościem o sporym doświadczeniu. Oglądałem z nim sześcioletnią Hondę CB 750, którą zresztą w końcu kupiłem, i na moją wątpliwość, czy to nie za duży motocykl przy moim skromnym doświadczeniu, powiedział: ta maszyna raczej Cię nie zabije, bo to naked - czujesz na niej prędkość, więc do manetki będziesz podchodził spokojniej. Jakby miał osłony, to co innego, gdyż na takiej łatwiej się zapomnieć. To był chyba dobry wybór. Cena dużo niższa niż za nówkę (więc zostało na porządny ubiór, a żona nie krzyczała), mniej żal, jak coś się otrze. Generalnie dobrze sie prowadzący wszędołaz, którym jeżdziłem już po polnych drogach bez specjalnych problemów. Moc 73 konie całkowicie wystarczająca, a zwarta konstrukcja wzbudza szacunek (chciałem powiedzieć, że z moim mięśniem piwnym nie wywołuję ogólnej wesołości) :) . Do 140 jeżdzi sie tym nieźle, ale generalnie prędkość podróżna to 100 - 120 (i na początek chwatit). Poza tym nakedy zawsze wyglądały dla mnie zdecydowanie bardziej rasowo. Chyba zgodzę się z twierdzeniem, że generalnie moc to kwestia rozsądku (choć nie zawsze), a duże znaczenie dla prowadzenia ma ciężar maszyny. Początkowo ponad 200 kg Sevenfifty sprawiało mi pewną trudność (w ósemce się nie mieściłem, choć mniejszymi maszynami schodziłem bez problemu do gmoli). Reasumujac. Stojąc przed dylematem: sport, czy naked, wybrałem nakeda ze względu na jego większą uniwersalność (turystyka) i bardziej bezpośrednie doznania podczas jazdy. 750 ccm i 73 konie dają duży komfort - nie muszę krecić maszyny, aby jechać, bo ciągnie od samego dołu (co ma duże znaczenie przy duktach nieasfaltowych). A Honda CBF 600 bardzo mi się podoba i jest chyba niezłym wyborem, zwłaszcza, że 18 lat to już nie masz :D Pozdrawiam Hubert -
Wydaje mi się, że tym bardziej termin jest OK. Weteran w Łodzi jest od rana, a spotkanie zacznie się o 17 - 18. Z Łodzi do Warszawy jedzie się 2 godziny. Oo 15.00 robi sie już ciemnawo, więc nikt raczej nie będzie tak długo na bajzlu siedział. Ustawienie spotkania w tym dniu może być pomocne osobom spoza Warszawy, które mogą dzięki temu połączyć w jedną wyprawę bazar i spotkanie. Tak sobie kombinuję... Pozdrawiam Hubert
-
Co chcesz? Święta :P Termin potwierdzony. Spotykamy się 15 stycznia. Co do miejsca spotkania, trwają targi. Puszczę informację na maila i pw, jak utargujemy. Powtarzam: SPOTKANIE 15 STYCZNIA. Już szykuję mapę z zaznaczonymi fortyfikacjami:) Pozdrawiam Hubert
-
Sam nie wiem, gdzie to powinno pójść - do "humoru", czy tu, ale że rzecz dotyczy weterana, to wylądowała tu. :P Pojechałem do serwisu wulkanizacyjnego, co by mi zdjęli gumy z kół Pannonki, jako, że do chromowania idą. Wrzucili pierwsze koło - 30 sekund minęło i opona leżała obok. Wrzucają drugie kółko na maszynę, ale widzę, że coś chłopakowi nie pasuje. Mówi, że z koła nie chce zejść powietrze. Mówię mu: "przebijaj - i tak opona idzie na smietnik, więc nie ma się co przejmować". Wciska jakiś przebijak, a tu w dalszym ciągu nic. Cuda zaiste! "No to tnij, Waść, wstydu oszczędź!" rzucam hasło. Piłka opszła w ruch. Po przecięciu opony z trudem udało się ją podważyć. Maszyna poszła w ruch. I nagle sprawa się wyjasniła. Pod własciwą oponą 3.00/19 siedziała jeszce jedna opona, tylko sporo węższa. Jak ją tam wcisnęli, to nie wiem. Szef serwisu, ubawiony setnie, podobnie zresztą jak ja, stwierdził, że takiego numeru to on w życiu nie widział, a widział już sporo. Kurcze, jednak jesteśmy mistrzami improwizacji!:lol: :lol: :lol: Pozdrawiam Hubert
-
Coś mi zeżarło posta. Ale co mi tam, napiszę jeszcze raz.:P Spotkanie planowane jest wstępnie na 15 lub 22 stycznia (nie mam jeszcze rozpiski swoich wyjazdów na styczeń, a chciałbym na nim być, więc wybaczcie brak precyzji), w każdym bądź razie będzie to sobota, godzina 17-18. Mam nadzieję uzyskać potwierdzenie moich terminów przed Świętami i wtedy ostatecznie coś oktrojować, podsyłając wszystkim, którzy się zgłosili, zaktualizowaną listę uczestników (oczywiście na maila). Po ostatnich wydarzeniach na Forum odrobinę się nam ona skurczyła, ale i tak przekraczamy 20 osób. Pozdrawiam Hubert
-
Witam, Odźwięk przerósł moje oczekiwania :banghead: Na razie do grupy zgłosiło się 14 osób, w tym 3 osoby spoza Warszawy deklarujące pomoc w przypadku wyprawy w ich rejony. Oto lista, które w jakiś sposób odpowiedziały na inicjatywę: Ryży Koń Hubert Bzyk Miro_N (Międyrzecz) Vlaad Jagdtiger (Trójmiasto) Bern Mrrozio vel Kawa Muzyk (Kraków) Kaczes Occult Yaco Icea_PL Bullson Prośba: jak zgłaszacie się do tej inicjatywy, to podawajcie mi na PW; imię, nazwisko, telefon, e-mail, ujeżdżany sprzęt. Ułatwi nam to dalsze działania. Pozdrawiam Hubert
-
Witajcie, Temat został zapoczątkowany w "piwie", ale tutaj będzie bardziej pasował. Powstała inicjatywa na przyszły sezon. Z przyczyn geograficznych dotyczy osób z Warszawy i okolic, ale osoby zainteresowane z innych stron są jak najbardziej mile widziane. Sprawa wygląda tak: W przypływie geniuszu chcemy zorganizować małą watahę motocyklistów zainteresowanych weekendowymi objazdami historycznymi. Wstępnie tematem przewodnim są fortyfikacje i umocnienia Mazowsza. Jak nam to wypali to myślimy o dalszych trasach: MRU, Mazury, Przemyśl (wtedy to już nie będą raczej wypady weekendowe :banghead: ). Innymi słowy chcemy się zabawić w historyczną turystykę motocyklową. Osoby, które chciałyby się przyłączyć, proszę o wiadomość na PW. Stworzę bazę i roześlę za jakiś czas wszystkim, którzy się zgłoszą. Będzie to zapewne na początku stycznia. W styczniu też chcemy się spotkać i obgadać, co nas dokładnie interesujei jak się do tego przygotować. Osobiście wyobrażam sobie, że zanim gdzieś pojedziemy, to ktoś się będzie musiał poświęcić i przygotowac się merytorycznie, co byśmy wiedzieli, co oglądamy. No mercy! Na razie skład przedstawia się następująco: Ryży Koń Bzyk Miro_N jako "Nasz człowiek w MRU" Hubert, czyli moja nieskromna osoba. Pozdrawiam Hubert
-
Obawiam się, że takie działanie wyczerpuje znamiona przestępstwa wobec dokumentów. Na kilka lat do pudła + zapaćkane papiery. Jak pierwszy raz, to wyrok na ogół w zawieszeniu lub sprawa warunkowo umożana z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu. Ale z zapaćkanymi papierami to nawet ochroniarzem nie zostaniesz. Numer PESEL, oprócz wyraźnej różnicy między kobietami i mężczyznami (kwestia parzystości jednej cyfry) posiada jeszcze tzw. liczbę kontrolną, która w wielu systemach informatycznych jest automatycznie sprawdzana przy każdym wprowadzeniu PESELA do systemu. Taki rodzaj zabezpieczenia, o którym mało kto wie, a który jest jak najbardziej oficjalnie ogłoszony. Obawiam się, że sprawa może wyjść z czasem, a wtedy będziesz miał duży problem. Chyba, że zdążysz załapać się na przedawnienie. Na PESEL najłatwiej było wsadzać akwizytorów OFE fałszujących umowy. Nawet nie trzeba było kombinować. Na koniec dnia system komputerowy generował tylko raport o błędach. Na upartego tylko w kopertę i do prokuratury. Sami sobie kopali groby, także nawet nie musieliśmy specjalnie się zmużdżać, żeby ich łapać. C'est la vie! Hubert
-
No dobra, W robocie się uspokoiło, mogę zająć się czymś przyjemniejszym. :buttrock: Istotnie mam inny motocykl do bieżącej eksploatacji (Hondę CB 750), a Pannonię traktuję czysto hobbistycznie i chciałbym ją doprowadzić do jak najlepszego stanu. Ponieważ jednak mój garaż mieści się w piwnicy domku jednorodzinnego, więc malarni tam nie zorganizuję (wszystkie kwiatki by w salonie padły, a żona przy okazji przepędziłaby mnie, razem z motocyklami :banghead: ). Tak więc zostaje mi tylko lakiernik. Poza tym ja mógłbym tylko to zepsuć. Wyobrażam dobie lakiernika nakładającego 8 warstw lakieru - zrobiłby ze 3, a rachunek wystawiłby jak za 18. Także chyba rzeczywiście zrobię tak, że ramę, podnóżek, tylni wahacz strzelę proszkowo, a całą resztę polecę lakierem samochodowym. Dzięki za podpowiedź w sprawie aerografu. Też myślałem, żeby tak zrobić szparunki. Zajmuję się też modelarstwem, więc nie powinno sprawić mi to problemu (poza doborem farby - modelarskie inaczej się zachowują, ale to kwestia kilku próB). Mam tylko wrażenie, że mogą wyjść aż za dobrze - w oryginale były malowanę raczej pędzlem i nie wychodziły specjalnie równo (pod względem rozłożenia się farby). Trzeba będzie tylko dobrać chyba lakiery typu "półpołysk". Zarówno współczesne mat, jak i połysk mocno odbiegałyby od oryginału. Mam jeszce jedno, chyba dość lamerskie pytanie. W główce ramy pozostają prowadnice kulek łożyska. Robi to na mnie wrażenie elementów wciskanych na gorąco, a tym samym, nierozbieralnych, przynajmniej w warunkach domowych. Czym to zabezpieczyć przed piaskowaniem? Myślałem o zrobieniu drewnianego korka i wklejeniu go na silikon. Czy może jednak daje się to jakoś sprytnie rozmontować? Pozdrawiam Hubert