Konrad, szanuję Twoje zdanie ale mam wrażenie, że pomijasz kilka aspektów.
Ruch, nazwijmy go samochodowym, zwiększył się przez ostatnie trzy dekady kilkukrotnie. Drogi mamy lepsze ale to nadal kropla w morzu potrzeb. Miasta się rozrastają. Tam gdzie rodzice mieli działkę, w latach 80tych to była zapadła wioska, dzisiaj to już niemal przedmieścia. Jeden pojazd na rodzinę to już dawno nie jest standard. To musi powodować pewne zmiany. Że nie są rozumiane to mnie nie dziwi, co raz mniej ludzi przykłada uwagę do prowadzenia pojazdu. Telefony, wszelkiej maści aktywne tempomaty i asystent asystenta... Wiesz o co chodzi. Auto jest dzisiaj artykułem AGD, motocykl często zabawką. Zostawienie zasad z lat 90tych to horror.
Weź pod uwagę brak edukacji komunikacyjnej. Wystarczy jedno skrzyżowanie oblookać. Jest czerwone, auta dojeżdżają sobie jeden drugiemu na zderzak i się zaczyna... SMSy, mesendżery, uspokajanie dzieci... Zielone, ktoś się zorientuje, inny jeszcze emotki szuka w telefonie, nawet jak jest który czujny to i tak nigdzie się nie ruszy, bo ma 30cm do tego przed nim a ten właśnie jedynki szuka... W efekcie zamiast kilkunastu, zjeżdża ze skrzyżowania ledwie paru. A wszyscy klną na korki. 😉
Weź pod uwagę kulturę jazdy. Kierowcy się nienawidzą, ten ma problem do bab, tamten do taksówkarzy, tamci nienawidzą motocyklistów, a rowerzyści nienawidzą wszystkich, ze wzajemnością. W efekcie zamiast współpracy jest wzajemne utrudnianie sobie życia. Ten sam człowiek który klnie, że nikt go nie wpuści, w momencie wjazdu na "główną" już zapomina jak klął przed chwilą, i teraz jest Panem Drogi. Nikogo nie wpuści.
I sama prędkość. Pieszy uderzony przy 60km/h prędkości auta praktycznie nie ma szans. Przy 40 ma już ich ok 60% Droga hamowania, ze 100km/h ok 40m, z 50km/h 8m. Pamiętam swoje zaskoczenie tak dużą różnicą.
Sam wyżej poruszyłeś kwestię oddzielenia grup użytkowników dróg ale wszyscy wiemy jak to wygląda, pozostaje w sferze marzeń.
Ograniczenie prędkości jest na ten moment jedynym rozwiązaniem. Niestety.