No to ja proponuje nie patrzeć na drogę, człek się niepotrzebnie stresuje...
Raz na dobrze znanej mi drodze Kumbajny robily żniwa, fajny łuczek, cały zawalony piachem, grzalem tam jak zawsze, podczas przejazdu zauwazylem, że moto mi jakos dziwnie jedzie... jakby się bujało, jakbym po jakiejś galarecie przejechał, coś mi buforowało odczucia z jazdy, kontakt z podłożem był, ale zaburzony. Raz był, raz nie było - i tak kilka razy na sekundę. A kawałek za łukiem wszystko wróciło do normy.
Przy powrocie zwolniłem, spojrzalem na asfalt, a tam cały łuk w piachu, wszedzie ślady kół kumbajnów, piasek, gródki piasku, odbite ślady kół. Gdybym przy pierwszym przejeździe gapił sie na asfalt, to pewnie bym narobił w pampersa i próbował maksymalnie wytrącic prędkośc. A że łuk bardzo ostry, to patrzyłem hen daleko i troszke wyzej (na horyzont) - zresztą rajderzy zalecaja, aby patrzeć troche wyżej, wtedy poczucie prędkości jest też mniejsze i czlek sie też skupia na dobrym torze jazdy.
Ogólnie zauważenie przeszkody (piach, patyczki) wywola gorsze reakcje, niż sama przeszkoda.
O tym się wielokrotnie przekonywalem. Mam swoje ciemne uliczki do zabawy i treningow - w tym drogi serwisowe przy trasach/autostradach, na niektorych piachu tez dużo nawalone - tam też praktykowalem granice jazdy po piachu.
Od samego wjechania na piach moto się od razu nie kladzie. To prawda, że jest takie niemile uczucie, gdy się kolo ślizga, ale człek się od razu nie wypie**ala... 😄
O ile cala nawierzchnia nie jest kompletnie zawalona piachem, to sie nic nie powinno stać oprócz malych poślizgow i braku poczucia stabilności.
Jakis pasek piachu, gorka piachu, czy nawet piaskowe "odciski" bieznika od ciagników i kUmbajnów nie sprawią, że moto sie wyloży. Będą krotkie slizgawki itd, ale moto się ślizgnie, złapie przyczepnośc, ślizgnie, zlapie przyczepnośc - bedziesz czuł się niekomfortowo, będą ślizgawki, poszarpywania (gdy koło łapie przyczepność po krótkim ślizgu), ale moto się nie wyloży samo z siebie.
Tutaj raczej można narobić w pampersa z wrażen, zesztywniwć, zacząć panicznie hamować i się wyku**ić... ale z wrażeń, a nie z powodu piasku.
Aby się wyrżnąc na samym piachu, to musialbyć wjechać na jezdnię, gdzie jest piach rozsypany jedną warstwą na dluższym odcinku.
Jakies zwykle "plamy" piachu mogą jedynie wywolać jakiegos mini-slajda, ale zaraz po nim moto złapie przyczepność...
Choć te nawet małe slajdy potrafią być troszkę brutalne (nie zawsze), jak czlek nie jest dobrze zakotwiczony na maszynie "dolem", tylko siedzi rozjebany jak zaba na lisciu i motora czyma sie ryncami, to gdy motorek zaczyna lapac slajdy i poszarpywac przy odzyskiwaniu przyczepności, to sztywnymi lapskami możesz nieopatrznie... dość znacznie ruszyć kierą - dlatego też zalecam jazdę bez kierownicy (doł zakotwiczony mocno, tułów luźny i kierownicę CZymasz leciutko - i nigdy sie o nią nie opierasz. Aby to zweryfikować rozpedź sie i zrób mocne hamowanie. Jeśli się zapierales lapami przy hamowaniu, to trzeba coś poprawić).
A strach zawsze jest. Mimo, że wiesz, że na widok piasku masz jechać jak zawsze, to spina sie pojawia. Pojawia sie pytanie - a co jesli tym razem się nie uda? 😄
Dlatego wolę piasku nie widzieć. Zawsze mnie trochę stresuje. Czlowiek walczy z odruchami, ktore każą hamować. :F