20 latek z działką i domem w surowym stanie? Takie cuda to chyba tylko na wsi, gdzie młody dostaje działkę po rodzicach/dziadkach i jeszcze nie wsiąka w miastowy wyścig szczurów.
Na pewno są wyjątki (oby były!), ale czasy, gdy budowało się dom samemu z pomocą rodziny i sąsiadów to raczej już głównie opowieści (każdy zajęty swoim życiem) - mój ojciec tak postawił chatę, ale to były lata '80. Gdy byłem młody (kilka lat), to czasem słyszałem rozmowy przy wódce (ojciec z sąsiadami popijał) i mówili sobie - "ja stawiałem tą ścianę, pamiętasz?!".
Teraz każdy młody musi mieć studia (bo jak nie ma wyższego wykształcenia, to znajomi, ciotki i babcie będą cmokać, że jak to tak bez szkoły porządnej - presja na młodych jest), więc większość łazi do szkoły do wieku 24-25+ (choć wielu chce sobie po prostu postudiować i się zabawić), później dostają gównianą pracę za gówniane pieniądze (2 - 2,5 tys zł na rękę) i tak tyrają (czasem ktoś się weźmie za siebie, poszuka lepszej pracy, ale większość tyra za grosze), kogo stać na choćby działkę?
Sam pochodzę z małej miejscowości, przerabiałem taki scenariusz, tj. czyli od zera (zaczynając od fizycznej pracy na czarno za grosze), aż do zmiany fachu (IT) i dużych zarobków. Od wsi, do miasta (wiocha, Łódź, a później Wrocław).
Na wsiach ludzie jeszcze żyją sensownie, nie zadłużają się tak, ale jak jakiś młody zapuści się do miasta i zobaczy jak w mieście się żyje, to szybko zaczyna gnić.
Ludzie kasy nie mają, ale mieszkania kupują, fajne auta, dobre telefony - skąd to się bierze? Kredyciki na kredycikach.
Gdy z żoną załatwiałem jakieś sprawy w bankach, czy urzędach, to często słyszałem żarty od sprzedawców, że teraz to małżeństwa trzymają kredyty - w sensie, że musi być dwójka, aby wyrobić ze spłatami rat (normalnie kręgosłup moralny naszego społeczeństwa chyba pękł).
Także takie czasy nastały, Robercie - ale tutaj głównie mówię o miastowym życiu (Wrocław), w którym uczestniczę od dekady jako dorosły i pracujący.
W mniejszych miejscowościach jest sporo spokojniej, ale ludzie i tak kochają kredyty (żona pracowała w banku, co nieco słyszałem).