Marcin1sport Opublikowano 31 Grudnia 2007 Udostępnij Opublikowano 31 Grudnia 2007 Zawsze przez myśl przejdzie to, że możesz sie rozwalić. W czsie jazdy staram się o tym nie myśleć, koncentrować się na drodzę i cieszyć się przyjemnością płynącą z jazdy motocyklem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Adam Opublikowano 31 Grudnia 2007 Udostępnij Opublikowano 31 Grudnia 2007 A ja mam pytanie natury medycznej, bo z biologii orłem nie jestem. Często w przypadku wypadku motocyklowego mówi się właśnie o paraliżu od pasa w dół. O ile dobrze myślę, jest to wynik uszkodzenia rdzenia kręgowego więc przed takim skutkiem chroni buzer tak? Bo o ile mi wiadomo kombinezony motocyklowe chronią wszystko prócz nóg. Kask daje barierę ochronną dla głowy, buzer/ochraniacze zakrywają cały tułów, buty całe stopy, a nogi i pupala generalnie mamy odkrytego nie licząc ochraniaczy na kolana. Powtarzam pytanie. Paraliż od pasa w dół jest wynikiem uszkodzenia kręgosłupa, który możemy ochronić buzerem, tak? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bandzior Opublikowano 1 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2008 Albo żółw na plecach (sprawdzone). Zbroja zaś IMO ma więcej do powiedzenia w osłonięciu narządów wewnętrznych z przodu tułowia. Próbowałem namierzyć ochraniacz na przód wsuwany pod kombi (używa takiego m.in. Stoner) ale ni cholery nigdzie nie ma :buttrock: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
DARAS... Opublikowano 4 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2008 (edytowane) kretyński temat :/ nie, nie myślę. myślę o warunkach na drodze, o najbliższym skrzyżowaniu, winklu, puszce obok, tej za mną i tej do wyprzedzenia. myślę o tym, żeby prowadzić łagodnie, bo za mną siedzi plecaczek i Ona też ma mieć przyjemność z jazdy, nie tylko skurczone na uchwycie ręce. myślę o tysiącu rzeczy związanych z prowadzeniem motocykla, w ruchu, na drodze publicznej, która jest w takim stanie jak to typowe dla naszego krajugdybym myślał o śmierci nie wychodziłbym z domu i pilnował, żeby mi sufit nie spadł na łeb :clap:jszkolego sama racja bo myślenie niepozytywne w czasie jazdy to chyba pewne niepowodzenie i niepotrzebne spięcie organizmu a przecież nie o to chodzi pozdro i szerokosci Edytowane 4 Stycznia 2008 przez DARAS... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Malvina Opublikowano 4 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 4 Stycznia 2008 W obronie tematu: temat został zaczęty po tym, jak kolega autora nie wrócił z jazdy motocyklem... (,,,bardzo mi przykro,,,), więc apeluję o delikatny szacunek dla autora, a jeśli ktoś uważa, że temat nietrafiony, to przecież nie ma obowiązku odpowiadania! No mam rację, czy nie? :smile: Śmierć, że nieunikniona wiadomo, że się z nią oswajamy fakt, choć czuję respekt przed sportem motocyklowym, z każdej jazdy korzystam, jakby mogła być tą ostatnią, to przed wyjazdem zawsze powołuję się na Św. Krzysztofa. Kilka słów wyszeptanej prośby o bezpieczny powrót, raz do roku poświęcenie sprzętu, a potem na drodze zawsze ta sama procedura, tak popularna wśród Motocyklowej Braci, czyli myślenie za wszystkich dookoła, obudzenie uśpionych pokładów empatii i wczuwanie się, że np Pani na przejściu się berecik poluzował, wiaterek zaraz jej go zwieje na asfalt, a ona wybiegnie mi pod koła, żeby ratować moherowe nakrycie głowy; że np Pan w BMW za mną preferuje widok motocyklisty przez wsteczne lusterko i dlatego musi mnie wyprzedzić już, teraz i żadna podwójna ciągła go nie powstrzyma, że na wioskach dzieciaki rzadko widzą MOTÓR i dlatego z otwartymi buźkami mogą mi się wrolować na drogę. Pewnie dlatego, że mój Rumak to nie raczej ten typ, który ponosi zaraz do Walhalli, a Jeździec glebę też już zaliczył, przekonał się, że trochę boli, nie myślę o śmierci, szanuję ją i powinność, jaką przypadło jej czynić... a sama korzystam z jazdy do końca czerwonej krechy na obrotomierzu a jak już końcówki włosów mi rudzieją z radochy, wracam do domu, po drodze dziękując patronowi zmotoryzowanych za bezpieczny powrót. :lapad: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Garnek Opublikowano 5 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 5 Stycznia 2008 To niedobrze Nie żartuj, na kursie (nie wszędzie) jedynie czego Cię nauczą to robienie 8.. Przez pierwsze dwa dni... Hahaha Pięknie to opisałeś Witt!:icon_mrgreen: Ja zawsze jak podchodzę do motocykla to czuję respekt. Mam wrażenie, że włącza mi się jakiś dodatkowy zmysł :icon_mrgreen: Nie chcę myśleć o śmierci i nie myślę o niej, ale wsiadając na moto wiem, że może być różnie, nawet kiedy jestem maksymalnie skoncentrowany. A z niebezpieczeństw najbardziej obawiam się, że jakiś dziadek w katamarane we mnie przyłoży i kaplica... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
japa !! Opublikowano 7 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2008 WITAM !!! Właśnie bardzo dobry temat pszeczytałem wasze wypowiedzi każdy ma idne zdanie to dobże !!! Ja nieras miałem śmierc przed oczami .Czasami myśle otym kiedy wśadam na moto ale po pszejechaniu paru metrów to zanika wtedy zamieniam się w szaleńczego potwora bo szaleńcza jazda to moje drugie życie !!!!!!!!!!! :icon_biggrin: ''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''' MOJE ZDANIE CO MA BYC TO DĘDZIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
crossmen7 Opublikowano 7 Stycznia 2008 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2008 Od wypadku mineło 6 lat zanim wsiadłem ponownie na moto i nie ograniczam możliwości,przeciwnie jestem jeszcze bardziej pewny.Śmierć jest wszędzie,pewnie prędzej wykituje od nie zdrowej żywności,a nie myśle o śmierci jak wsuwam chemię w postaci hot doga. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dzidzia Opublikowano 12 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 12 Marca 2008 Czytam i czytam, a tak naprawdę dochodzę do wniosku, że to życie weryfikuje, czy będziesz na tym świece poruszał/ła się dłużej czy krócej.Za każdym razem jak wyprowadzam maszynę z garażu (motocykl, czy samochód) przelatuje mi myśl, że na drodze jest niebezpiecznie i to troszke jest jak walka o własne życie. Tam gdzie nie mogę (miasto), jadę wolniej, a tam gdzie jest to możliwe staram się rozważnie, ale z większą prędkością niż 100km/h.Za każdym razem kiedy pokonujesz kolejny kilometr uczysz się czegoś nowego, tylko żeby ta nauka została w głowie i w odpowiednim momencie posłużyła pomocą. :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zielu Opublikowano 12 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 12 Marca 2008 roznie to bywa... najlepiej zeby kazdy przed jazda obejzal poraz kolejny amerykanski "shit" - "oszukac przeznaczenie" - heh kazde skrzyzowanie byloby ostroznie pokonywane :icon_mrgreen: ale wiadomo tak sie nie da... Czasami nawet najbardziej uwazni kierowcy nie zdaza zareagowac, lub sami spowoduja wypadek... grunt to miec respekt do tego co ma sie miedzy nogami i co sprawia nam przyjemnosc, na swoj sposob byc ostroznym i szanowac innych na drodze... Bardzo prosze tych, ktorzy robia znaczne bledy ortograficzne /gramatyczne, zeby przed napisaniem posta wrzucili choc na chwile swoja wypowiedz do "word-a" czy czegos podobnego - bedzie to latwiej czytac :icon_mrgreen: pozdr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tmi Opublikowano 13 Marca 2008 Udostępnij Opublikowano 13 Marca 2008 Wydawać by się mogło, że coś jednak zależy od nas samych, od tego jak jedziemy i co robimy po drodze... Życie jednak potrafi pokazać, że niewiele może od nas zależeć. Dopiero jakieś wydarzenia we własnym życiu, takie nawet, które nie dotykają nas bezpośrednio (naszej osoby czy nawet rodziny bliższej/dalszej) ale wystarczy jakaś znajoma osoba, która odjechała od swojego domu zaledwie 1 km i to było na tyle, a zrobić niczego się nie dało, tak po prostu, wszystkiemu była winna ludzka głupota i najprawdopodobniej pogoń za pieniędzmi bo inaczej tego wytłumaczyć się nie da. A jeśli dojdzie do tego coś podobnego co już dotknęło nas osobiście... - nawet nie ma co mówić... Potem przychodzą różne myśli, próba zrozumienia, ale tego się zrozumieć nie da więc lepiej nie próbować. Nawet nie ma sensu zastanawiać się nad tym. Przeznaczenie, zemsty egipskie, szczęście, brak szczęścia, nawet w inne siły jakoś wierzyć się nie chce... I gdyby tak popatrzeć, przyjrzeć się, przemyśleć, to dojdzie się do wniosku, że śmierć to nie najgorsze co człowieka może dotknąć i jeśli już się o coś martwić, to o to najmniej. PO PROSTUCARPE DIEM! ... bo kolejnego może już nie być. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.