Skocz do zawartości

Najwiekszy obciach jaki miałes na moto


Fidel5
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

mój największy obciach to taki że jeźdze gieesem :biggrin:

 

 

A czemu obciach? GS jest spoko. Lekki, zwinny motorek. Fajnie mozna uczyc sie driftu na mokrej nawierzchni - przy wyjsciu z zkaretu/skrzyzowania odkrecasz ile da rade i kontrolujesz tylne kolo. Latwiejszy w prowadzeniu niz CB500 ale neistety nei jest taki trwaly. Gs nie wytrzyma 200-300 tys km na jednym silniku. Ja sma zuywam GS do pracy na kurierce.

 

 

 

OK. A teraz na temat. Kiep bylo sporo wiec nie wiem od czego zaczac.

 

 

1.Najwiekszy obciach jaki zoabczylemw zyciu na szczecie nalezy do mojego znajomego..PRzyszla wiosna wiec trzeba wyciagnac moto z piwnicy blokowej (Jawa350) . Meczymy sie zeby odpalic sprzet, bo to Jawa przeciez i przyszlop jeszcze 2 ziomkow.Tak wyszlo ze oni akurat byli lekko spaleni ziolem wiec tylko stoja i biernie obserwuja. Nagle jeden mowi - Daj sie przejechac....a ten gosc co robil ze mna Jawe mowi na to: Nie dawaj im, pokaz mi, ja sie depne. On ogolnie ma swoje moto i lubi robi rozne wheelie itd. Myslal ze Jawa to taka padaka jak jego XS400 wiec wsiadl.....ja zbieralem w tym czasie narzedzia...slysze ze kreci silnik na maxa cyli chce postawic na kolo..odwracma sie a on juz leci....moto na 1 kole do pionu, on trzyma kierownice ciagnac nogi po asfalcie......j*b! Polozyl na bok zeby uniknac spotkania z Peugotem 406 sasiadki. ALe bylo smiechu...sam mowil nie dawaj im, oni nie umieja jezdzic"..heheheheh

 

2. kiedys jechalem z kumplem do pobliskiego miasteczka i minelismy kilka dziewczyn w strojach kapielowych ktore jehcaly w przeciwnym kierunku, nad okoliczne jeziorko. My po heblach, ja chcialem szybko i efektownie zawrocic na raz, oczywiscie trzymajac nogi na podnozkach - wiec otwierma gaz ostro na polsprzegle, przechylam sie na zewnatrz pochylu.....a za duze rekawice powoduja ze sprzeglo wyslizgnelo mi sie z reki.....przednie kolo w gore, ja juz wtedy nie trzymalem nog na podnozkach, przod opada ze 3 razy i odbija sie od oulicy (bo niewiele oleju tam bylo z zawieszeniu) i hop.....ja latam!!!!!! SPadlem na plecy/nerki oczywiscie. Kilka metrow od moto (nie moto lecz Jawy 350 Twin Szrot). Tak wyszlo ze tylna lapme zbilem noga..nie wiem jak....polamane kierunki....nie moglem zlapac odechu przez kilka sek po upadku...a laski w smiech.

 

3. kolejny obiach zdarzyl mi sie w Londynie na kurierce, zeszlego lata. Podjechalem na skrz\yzownaie i przecisnalem sie na 1 pozyjce...oczywiscie cwiczylem jwolna jazde wiec prawie stojac w miejscu ciagle trzymam nogi na podnozkach....ale jak jzu zdecydowalem podeprzec sie noga bo moto lecialo na lewa strone...stwierdzilem ze sznurowadlo mi sie zahaczylo o dzwignie biegow...i tak prawie stojac w miejscu opadlem sobie na lewa strone. Swiatla sie zmienily a ja leze i blokuje ruch...ale przypal....

 

 

4.Ostatni przypal zdarzyl mi sie dzisaj. Tak wyszlo ze napadalo sniego z 10cm a do pracy trzeba.Pojechalem do centrum , zawiozlem 1 przsylke i stwierdzam ze nie cche mi sie pracowac w taka pogode wiec wracam do domu. Przejechalem spoko 30 km z centrum do domu , a jak bylem jzu na swojej ulicy...jade...widze z juz moja chata sie zbliza wiec odruchowo naciskam przeni hamulec....j*b! na ryj......moto zostalo na glebie a ja na brzuchu smigam srodkiem ulicy. Zatrzymalem sie na samochodzie sasiada 5 metrow dalej. Ale wiocha.Nie moglem podniesc moto tak sie smialem....hehehee.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

heh, a tak apropo kluczykow

kolega dal mi kiedys keewaya zebym sie przejechal na cpn mu zatankowac, ja zalalem poszedlem zaplacic, wracam i okazalo sie ze zatrzasnelem kluczyk w schowku

 

naszczescie to byl tylko chinski keeway i wygielem cale siedzenie i jakos wyjelem kluczyk, ale tylko dlatego ze byly one na smyczy ktora akurat zaczepila sie gdzies u gory...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

haha jeszcze jedna wpadka z moim udzialem:

 

- bylo to tak:

pewnego wiosennego dnia konczylismy skladanie do kupy e garazu kumpla vf-y bylismy we trzech - po skonczonej robocie wyprowadzamy moto przed dom i jezdziemy pokolei - troche kolek i spoko sprzet oki - no to trza na piwko sie udac a ze chatka drugiego kumpla byla doslownie 400m dalej zaczynamy dyskusje kto jedzie a kto idzie - zakonczyla sie ta dyskusja tym ze wsziadamy we trzech na w/w vf-e i smigamy - dojechalismy na miejsce i wtedy kazdy z nas myslac ze to ten drugi machnie noga i wystawi nozke czeka nie ruszajac kopytkami - final jest taki jak kazdy juz sie domysla:

fik sprzecik obala sie na bok razem z nami - ot taka historyjka

 

druga historyjka dotyczy mojej zonki:

zakupilismy jej sportstera jakos pod koniec zimy ale w strasznym zakamuflowaniu przed znajomymi coby im niespodzianke zrobic - umowilismy sie w knajpie motocyklowej - zonka miala podjechac po jakiejs godzince tak aby wszyscy zobaczyli - plan byl oki - godzinka minela i wszyscy na dzwiek moto wylegaja na zenatrz (bylo chyba z minus 5 stopni i gdzieniegdzie sni9eg polegiwal - wiec bylo straszne poruszenie ze jakis ktos na moto przyjechal) spoko wszyscy wyszli i patrza - podjezdza laska na sportsterze i w momencie zatrzymania zaczchacza nogawka o biegalke i co robi - lubudu w chlape i blotko - smiechu bylloooo ze jesus maria - a i wrazenie piorunujace normalnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jedyna jaka mi przychodzi do glowy to... chyba druigiego dnia jak kupielm R6... pojechalem kupic smar do lancucha. Wychodze ze sklepu zapinam skore, kask , rekawice, siadam... kluczyk odpalam... wrzucam 1ke... i gasnie... i tak pare razy.. pomyslalem sobie.. mzoe 2ke? efekt ten sam. W koncu dzwonie do kolegi mowie co sie dzieje....

 

" a stopke zlozyles? "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

heh, a tak apropo kluczykow

kolega dal mi kiedys keewaya zebym sie przejechal na cpn mu zatankowac, ja zalalem poszedlem zaplacic, wracam i okazalo sie ze zatrzasnelem kluczyk w schowku

 

naszczescie to byl tylko chinski keeway i wygielem cale siedzenie i jakos wyjelem kluczyk, ale tylko dlatego ze byly one na smyczy ktora akurat zaczepila sie gdzies u gory...

:wink: :bigrazz: :P Hahahah...Ale przypał... :bigrazz:

www.odszkodowania-wlodarczyk.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dobra. Wreszcie mam coś :buttrock:

W sobotę smarowanie łańcucha, czyszczenie tarcz ogólnie takie tam pierdułki. W niedzielę, piękna pogoda +5 więc jadę. Pojeździłem trochę po okolicy (tak ze 40 minut) i wracam. Wjeżdżam do siebie na posesję i chciałem zaparkować obok samochodu żony. Skręcam w prawo nagle z lewej wyskakuje mój pies i na mnie. Ja się walę na prawo, j*b w samochód, jakoś częściowo mnie zakleszczyło pomiędzy samochodem a motocyklem, który w konwulsjach orze kołem po ziemi. Odciąłem zapłon, wstaję. Nie mogłem podnieść motka, bo przednie koło się wbiło pod przednie samochodu, więc ciągnąc za tylne :banghead: zrobiłem sobie trochę miejsca...

W aucie błotnik wgnieciony, drzwi kierowcy przeorane, moto - zbita szybka, oczywiście klamka hamulca wykręcona w kosmos i w sumie nic więcej. Żadnej ryski. Piesek stoi i się cieszy, że pan przyjechał. No żesz k***a!

W sumie zawsze chciałem zdjąć tę szybkę, bo bez niej wygląda fajniej, ale do licha, za pomocą klucza a nie waląc w samochód.

 

pozdr

"Łudududududududududuuuu... Łudududududududduddddd" - Theodor (Zegrze 2010)

"Hondy mają taki dziwny dźwięk..." - Autor nieznany (Udrzyn 2010)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. Wreszcie mam coś :)

(...)

 

No kiepsko, wspóczuję.. głupia sprawa własnym pojazdem we własny pojazd.

 

Ale chwilowo to masz zakaz jazdy na moto! Pomyślałeś, że jakbyś się skaleczył w rękę, Go Naked! zostałby bez gitarzysty przed pierwszym występem? :wink: :cool:

 

A największy obciach w moim wykonaniu był stosunkowo mały.. :biggrin: Zrzucałem mojej Agnieszce CBR-kę z centralki, tyle że zapomniałem, że CeBRa ma zablokowaną kierownicę. No i jak moto dotknęło kołami podłoża, ja chciałem wyprostować kierownicę co oczywiście się nie udało :) a motocykl przechylił się w kierunku skręconego koła i oparł o ścianę. Na szczęście bez impetu bo na tyle, na ile dałem radę, "wyhamowałem" jego pęd :buttrock: Motocyklowi totalnie nic się nie stało, ja tylko obtarłem rękę ;) Zamiast "bohaterem", okazałem się dupą heheheeh :banghead:

 

pozdr

LYsY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obciach czekał na mnie sam pewnego dnia.

 

Postawiłem kawe na chodniku na kosie, wracam a tu czeka na mnie komitet

powitalny. Jakiś koleś zaparkował obok, a moja padaka zapadła sie w asfalt

i rąbnęła w moto obok. U mnie lusterko rozwalone, u niego pognieciony bak

i jakiś plastik naderwany :/

 

 

 

Cała lista obciachów wiąże się z zanikiem paliwka na ileś km przed domem. Czasem

lubię dreszczyk emocji i jeżdżę o kropelce, ale zbieram regularne zjeby od rodziny

która czasem musi mi podwieźć flaszeczkę zupy :icon_razz:

Największa wtopa to suchy bak 3 km od mojej wiochy. Pchałem to ciężkie bydlę xx-a

przez pomniejsze wiochy, za eskortę mając hordę gówniarzy na rowerkach i pieszo :buttrock:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie pewnego wieczoru na parkingu wywalio się moje ówczesne moto czyli Honda Slr 650, czego efektem była ułamana klamka hamulca. Oszacowałem straty i pojechałem do domu. Następnego dnia spokojnie odpalam i wyjeżdzam z garażu. Garaż mam pod domem więc trzeba się rozpędzić by łagodnie podjechać pod dość stromy podjazd. Wyjazd jest na wąską osiedlową uliczkę. No to wsiadam i wyskakuje z garażu na ulicę, hamuję i ........ :icon_mrgreen: . Zanim mózg przekazał informację do prawej nogi, że trzeba mocniej depnąć tylny hamulec, bo przedni jest kontuzjowany, już byłem elegancko wklejony w płot sąsiada z przeciwka. :flesje: Obciach na całego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jade z kumplem polna drogą i nadszedł moment kiedy musielismy przeciąć tak troszke po skosie dwu pasmową jezdnie przy której nieopodal znajdował sie przystanek na którym był grupka ludzi. Ja jade pierwszy i nagle kumpel (nie wiedzieć czemu) zapragnoł mnie wyprzedzić na tym 10m odcinku aswaltu naszej trasy i przejezdzając obok mnie zachaczył swoją kierownicą o zwisający i niezapięty pasek od mojego plecaka zciągając mie w ten sposób z motocykla :icon_mrgreen: on przejechał nic nie zauwazywszy a ja wykonałem piękny piruet spadając. Ludzie na przystanku az sobie siedli na chodniku ze smiechu..

Drugi przypadek to usemka na egz na prawko A1 czyli to było troche czasu temu. Moto mi gasnie a ja prawie przez kierownice przelatuje :icon_razz: Ludzie śmiech a Egzaminator do mnie: co pan wyprawia!! Ja: cos z motorem nie tak! jak sie okaząło GNkowi zabrakło paliwa...

Edytowane przez Gawron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś czekalem na umówionego klienta w moim warsztacie, i czekam, czekam. Nie ma. No to wyciągnąłem LC4 zeby sobie pośmigac po placu. Oczywiście kask-po co? Przecież to tylko przed warsztatem, minuta osiem. No i sobie tak smigam, w pewnym momencie zaczynam ćwiczyć odpornośc psychiczną na opóźnione hamowanie. 1, pełen gwint, 2,3 i błyskawiczna redukcja z hamowaniem tuż przed zamknietą bramą, nawrót, i tak w kółko. W pewnym momencie wiedziałem ze będzie za późno...Zblokowane koła, i w głowie krótka myśl-ja pierniczę, przegiąłem :D . No i traaach, przez ułamek chwili mnie sponiewierało. Brama była dość duża, z kątowników w kształcie X, całość obciągnieta siatką drucianą. motocykl przebił się na wylot między dolnymi nogami X, po drodze gubiąc przednią lampę i błotnik, a ja zostałem na siatce jak rozpłaszczony naleśnik. Od impetu oczywiście zamknieta brama się otworzyła. Wracam potem do domu, łeb rozbity, a na czole krwawa blizna w kształcie kilku rombów (stempel z siatki ogrodzeniowej). Żona sie pyta co sie stalo, moja odpowiedź-zahaczyłem głową o półkę w warsztacie...Taaaa.

Edytowane przez jarek s
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podjechałam pod stanowisko do tankowania na stacji paliw. W związku z moim niewielkim wzrostem chciałam oprzeć nogę na podeście i... źle wymierzyłam odległość - podest był kilka centymetrów przed moją stopą. Tak więc spokojnie przewróciłam się na boczek. Całe szczęście, że moto oparł się o crashpada i absolutnie nie było żadnej ryski a i mi nic się nie stało, no i że małż był w pobliżu i podniósł mi 2oo, bo sama nie dałabym rady tylko chyba bym się rozpłakała z bezrady :) i prosiła o pomoc panów ze stacji paliw.

No i dobrze, że kasku nie ściągałam bo ze wstydu na pewno byłam purpurowa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja największy obciach przeżyłem jeszcze za czasów mojego Simsona :P. Wszak to maszyna nie do zajechania była, ale nic nie zmienić mogło tego, że 20 lat miała na karku. Takwięc od czasu, do czasu padała jakaś pierdoła.

 

Ale tego feralnego dnia, stałem sobie na światłach, czekająć na zielone światło. Kiedy je ujrzałem miałem zamiar ruszyć, lecz coś moje plany popsuło, a był to... łańcuch, któryy spadł z zębatki. Silnik działał, a ja jechać nie mogłem, a za mną samochody, które w korku stały trąbiły na mnie, ludzie na ulicy się gapili i śmiali itp. :P

 

To była moja ostatnia przejażdżka na Simsonie. :)

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...