Skocz do zawartości

Powazna Gleba


Janusz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Tyle sie czyta o wypadkach forumowiczow ale, o ile pamiec mnie nie myli, co najmniej przez ostatnie 4 lata nikt nie napisal ze sam byl sobie winien.

 

Zawsze ktos inny jest sprawca wypadku - glupia baba, paskudny dziad, kierowca morderca lub tez czynniki zewnetrzne; dziura w jezdni, piach na drodze, zakret zle wyprofilowany itd. itp. w kolo Macieju, az niedobrze sie robi.

 

Tak wiec mimo ze oczywiscie nie mialem zadnego wypadku (ostatni raz lezalem na publicznej drodze z szybkosci ponad 2 km/h w roku 1994. Oczywiscie byla to moja wina jak zawsze, co wyjasnie ponizej, ale moja kompania ubezpieczeniowa ustalila ze wedlug nich i prawa bylem calkiem niewinny) postanowilem uzupelnic ten brak.

 

Moje osobiste podejscie do sprawy jest takie, ze KAZDY wypadek jaki bym mial na motocyklu, samochodem, samolotem, na lodzi itd. jest bezposrednim wynikiem mojego bledu. Chyba ze absolutnie nie mozna go by bylo uniknac jak to np. przyslowiowa cegla z dachu na glowe. To jest MOJA odpowiedzialnosc aby traktowac innych uzytkownikow drogi tak jak na to zasluguja, czyli jak slepych i gluchych matolow. Jesli sie myle, to nie bedzie zadnych zlych tego konsekwencji. Gdybym zakladal ze inni postepuja racjonalnie wowczas kazda moja bledna ocena moze mnie drogo kosztowac. To przeciez proste chyba.

 

To ja zdecydowalem ze bede motocyklista-sportowcem. To MOJE zycie i zdrowie jest zalezne od moich decyzji. Bylbym skonczonym idiota gdybym mial ze swoim wlasnym zyciem i zdrowiem polegac na decyzjach obcych osob z czestotliwoscia 20-tu na minute lub nawet wiecej.

 

Czy ty jestes takim idiota?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też staram się mieć takie podejście (każdy wypadek jest z mojej winy - nieuwaga, zła ocena sytuacji, zaufanie innym). Jednakże niestety jest to pozycja ekstremalna, bo nie można przewidzieć wszystkiego. Nie przewidzisz np. że gdy jedziesz na zielonym któryś ze stojących grzecznie samochodów ruszy z kopyta prosto w ciebie. A to się zdarza.

Także zgadzam się z Tobą, ale jest tam 1% marginesu na 'sprytniejszych' zabójców, których nie przewidzisz, choćbyś był Nostradamus.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie.

Trzeba też powiedzieć że jeżeli wsiadam na motocykl to mam swiadowomość że może to już ostatni raz. To jest nasz wybór, taki urok tego sportu ze jest bardzo niebezpieczny.

Ale rozmyślając o tym że zza krzaka może wyjechać mi kombajn, a ze studzienki kanalizacyjnej wyjdzie świstak, odbieram sobie całą przyjemność z jazdy. Dlatego chciałbym aby nie trzeba było zatrzymywać sie na skrzyżowaniu z pierszeństwem tylko dlatego ze mam świadomość że jakichś pacan może nie zastosować sie do znaków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmmm , nie wiem zabardzo o czym piszesz Janusz...

jeśli o tym, że zaufałeś jakiemuś palantowi w puszce i się rozczarowałeś "delikatnie" to ciężko mi w to uwierzyć że z Twoim doświadczeniem coś takiego miało miejsce... choć faktycznie jesteśmy tylko ludzmi...

 

jeśli natomiast była to sytuacja podobna do tj "cegły z dachu" ... no to już nie przesadzaj , coś takiego jak przeznaczenie istnieje i niektóre sytuacje faktycznie są bez wyjścia :icon_razz:

 

jakoś nie wierze, że ruszając na motocylku z miejsca nie masz zakodowanej po tylu latach asady superograniczonego zaufania... nie Janus znie Ty .. nie po tych lekcjach które nam udzielałeś :icon_razz:

 

może słabszy dzień i wszystko jedno czy ci się żygać chce z takich tłumaczeń czy nie tak poprostu miało być może w tym dniu jedynym sposobem na uniknięcie tego było jedynie nie wyłazić z domu...

 

przeciez każdy z nas po kilku awaryjnych hamowaniach wyrabia sobie to ograniczone zaufanie , jadac przez skrzyżowanie i patrząc kolesiowi prosto w oczy mu poprostu nie wierze że nagle nie strzeli ze sprzegła więc jakoś to przewiduje... ale tak jak już pisałem nie wszystko damy rade przewidzieć... i tyle

 

p.s. Może Janusz napisz coś wiecej o tym zdarzeniu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w 100 % wreszcie jakiś głos z odrobiną pokory jedyne zdarzenie jakiego nie możemy uniknąć to moment że stojąc na światłach wjeżdża w nas pacjent każdą inną sytuację powinniśmy przewidywać bo niezależnie od tego czyja to wina to my mamy połamane gnaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, ale co z sytuacją gdy jadę całkowicie zgodnie z przepisami a drugi uczestnik wypadku ewidentnie je złamał? OK, mogłem przewidzieć, że facet mnie nie widzi, albo myśli że zdąży itp., ale wtedy chyba nie można mówić o mojej winie, nieprawdaż?

miałem taką właśnie sytuację i teraz pewnie bym jej uniknął, bo nie ufam i staram się myśleć także za innych, ale bez tego to jedynie brak doświadczenia (czy jakby tam zwał), a nie "wina".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w 100 % wreszcie jakiś głos z odrobiną pokory jedyne zdarzenie jakiego nie możemy uniknąć to moment że stojąc na światłach wjeżdża w nas pacjent każdą inną sytuację powinniśmy przewidywać bo niezależnie od tego czyja to wina to my mamy połamane gnaty.

 

Akurat taką sytuację można przewidzieć!

 

Nie będe się rozpisywał ale właśnie taki jeden pacan wjechał mi w plecy. Stojąc samotnie na czerwonym światle na szczęście patrzyłem się w lusterko ( i zatrzymując się na światłach zawsze to robie) ,po chwili widziałem czerwony samochód nie reagujący na czerwone ani na moją obecność na dordze, zacząłem uciekać, ruszyłem tyle co motocykl miał sił delikatnie starając się zjechać z jego trajektorii, niestety i tak nie zdołałem uniknąć kolizji ale przynajmniej udało mi się zredukować skutki tego zdarzenia. Strach pomyśleć co by się stało jakbym nie ruszył. Też potem plułem sobie w brodę że mogłem wcześniej ruszyć bo zabrakło naprawde niewiele.

 

Facet po wszystkim powiedział że mnie nie widział, a czerwonego światła też nie widział??!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedys stwierdzilem,ze trzeba zakladac,ze jestesny niewidzialni. I potwierdza mi sie to na kazdym kroku.

Powiedzialem tak, gdy jakas 'szanowna' pani utrzymujac ze mna kontakt wzrokowy wyjechala mi z podporzadkowanej. Patrzac mi prosto w oczy...

I od tamtej pory mialem kilka zdarzen gdzie bylem pewien, ze kierowca mnie widzi. PEWIEN.

Wiec nikt mi nie wcisnie kitu typu 'loud pipes save lives', bo oni wszyscy sa na drodze mysliwymi a ja jestem zwierzyna. I moje zadanie to nie dac sie zabic.

Tuzmen, wcale nie powoduje to, ze mam mniejsza przyjemnosc z jazdy BTW. Wrecz przeciwnie!

Edytowane przez sabestian
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat taką sytuację można przewidzieć!

 

Nie będe się rozpisywał ale właśnie taki jeden pacan wjechał mi w plecy. Stojąc samotnie na czerwonym światle na szczęście patrzyłem się w lusterko ( i zatrzymując się na światłach zawsze to robie) ,po chwili widziałem czerwony samochód nie reagujący na czerwone ani na moją obecność na dordze, zacząłem uciekać, ruszyłem tyle co motocykl miał sił delikatnie starając się zjechać z jego trajektorii, niestety i tak nie zdołałem uniknąć kolizji ale przynajmniej udało mi się zredukować skutki tego zdarzenia. Strach pomyśleć co by się stało jakbym nie ruszył. Też potem plułem sobie w brodę że mogłem wcześniej ruszyć bo zabrakło naprawde niewiele.

 

Facet po wszystkim powiedział że mnie nie widział, a czerwonego światła też nie widział??!!!

 

czyli według proponowanej w pierwszym poście (któremu tu masowo przyklaśnięto) terminologii - to była twoja wina :icon_razz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle Janusz zapodał niezłą wrzutkę do ktorej nie sposób się nie ustosunkować :)

Zacznę może od:

[...]Trzeba też powiedzieć że jeżeli wsiadam na motocykl to mam swiadowomość że może to już ostatni raz. To jest nasz wybór, taki urok tego sportu ze jest bardzo niebezpieczny[...]

Mam już swoje lata i gdybym miał jeździć z takim nastawieniem, to już dziś wystawiłbym mój motocykl na sprzedaż. Przecież jazda motocyklem ma sprawiać mi przyjemność lub przynajmniej spełniać określone zadania jak codzienny dojazd do pracy czy szkoły. Są tacy ludzie, którzy nie traktują motocyklizmu jak ukochanego hobby, a motocykle uważają za pojazd jak każdy inny choćby był najlepszy na świecie. Wbrew pozorom na drogach nie ma wojny. Panuje jedynie głupota z którą należy walczyć. Z pozycji motocyklisty można to robić tylko w jeden sposób. Myśląc za siebie I INNYCH. Tyle wystarczy, żeby jeździć ze spokojną głową. Napisałem to w wielkim skrócie ale konkluzja pozostaje ta sama.

Zgadzam się w 100 % wreszcie jakiś głos z odrobiną pokory jedyne zdarzenie jakiego nie możemy uniknąć to moment że stojąc na światłach wjeżdża w nas pacjent każdą inną sytuację powinniśmy przewidywać bo niezależnie od tego czyja to wina to my mamy połamane gnaty.

Tego też można uniknąć ;) Trzeba stale kukać w lustra. Nie tylko jak się jedzie. Uciekałem już przed takim jednym, co mi chciał na światłach z d**y zrobić Jesień Średniowiecza :icon_razz: 01kriters: :biggrin: :biggrin:

czyli według proponowanej w pierwszym poście (któremu tu masowo przyklaśnięto) terminologii - to była twoja wina

Właśnie :icon_razz: patrz niżej:

OK, ale co z sytuacją gdy jadę całkowicie zgodnie z przepisami a drugi uczestnik wypadku ewidentnie je złamał? OK, mogłem przewidzieć, że facet mnie nie widzi, albo myśli że zdąży itp., ale wtedy chyba nie można mówić o mojej winie, nieprawdaż? [...]

Chodzi raczej o konsekwencje, które poniesiesz na zdrowiu lub lub/i portfelu :P

 

Kończąć moje rozważania:

Czy ty jestes takim idiota?

Nie stać mnie na to.

Pozdrawiam.

hikor

Edytowane przez hikor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Januszem. Ja staram się jak najbardziej zminimalizować zagrozenia. Lecz niestety musze czasem zaufac heh, inaczej cięęęęęęzko by sie jezdziło. Ale staram sie przewidywac i jak najdalej wybiegac z analizami tego co sie dzieje na drodze i czego ewentualnie moge sie spodziewac po innych uzytkownikach drogi. A najmiej mam zaufania podczas wyprzedzania jakiejś wlekącej sie kolumny (wtedy max skupienia i obserwacja puszek).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

paskudny dziad

 

 

Heh... faktem jest, iż wielu "kierowców" mnie nie lubi, nie za paskudną zarośniętą gębę lecz za wyładowywanie wowołanej przez nich irytacji na nich samych... znaczy się troszkę stresujący i upierdliwy bywam dla maruderów i ciołków :icon_question:

Tylko głupiec ma na wszystko gotową odpowiedź :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...