Skocz do zawartości

Piasek na zakręcie ( żwir , żwirek , zakręt )


Luca
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Jazda cały czas na piachu a jazda po asfalcie i nagle na zakręcie trafiasz na piach to dla mnie dwie różne bajki. Za młodu sporo szalełem po bezdrożach jaszcze na WSK a mimo to teraz jak wpadam na taki piach na zakręcie to jest o włos. wszystko się dzieje i tak instynktownie nie ma czasu na myślenie jaką technikę zastosować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady i sorki, że nie ten dział ale jestem tu nowy no i mogło mi się przytrafić.

Ta technika z prostowaniem toru jazdy jest chyba jedyna rozsądna ale trzeba do tego niezłych umiejętności. Choppera nie tak łatwo się wyprostowuje na ułamek sekundy i wykłada ponownie.

Pozdrawiam i życze drogi bez piachu na zakręcie.

 

Hihi ... śniętokrzyskie widać tak ma :wink:. Ja miałem podobną do Cię sytuację gdzieś na drodze do Bodzentyna. Zakręt prawy, ja poginam jako drugi, za Braciszkiem (GSX 1400), a za mną jego teściu (Bandyta), siedemdziesiąt / osiemdziesiąt. Zakręt w miarę łagodny, ale oczywiście stok zasłania widok :icon_razz:. No i złożyłem się, a w połowie zakrętu nagle moim oczkom ukazuje się łacha piachu wypłukana na 2/3 szosy ze stoku :clap:. To była moja pierwsza dłuższa trasa moto (i jedna z pierwszych w ogóle) :). Odruchów nie miałem dobrych, ale nauka teoretyczna w las nie poszła :P. Prawa noga powędrowała gwałtownie na hamulec ale nie trafiła, bo Braciszek mnie instruował, żeby na początku jeździć ze stopą z boku hamulca albo pod nim :). No to zaraz potem wyprostowałem moto, poszedł w ruch przedni hebel, odpuściłem hebel, przeleciałem łachę i ... uff zdążyłem się złożyć znowu w prawo (przeciwskręt, bajka rzecz) bo już byłem na drugim pasie, a z naprzeciwka puszka :D. Udało się, bo chwila na pomyślenie była. A teraz poświęcam dużo uwagi na ćwiczenie dobrych odruchów. Bo kiedyś może zabraknąć czasu na myślenie.

 

I tak jeżdżę teraz, łagodnie w zakręt od zewnętrznej szczytu zakrętu, żeby widzieć jak najwięcej, a w razie czego koryguję tor albo przelatuję piasek (albo pasy śliskie) prostując moto i odpuszczając heble (jeżeli była potrzeba ich wciśnięcia). A jak szybko prostuję moto? Wypycham je spod siebie albo odrobinę ciągnę rączkę w kierunku zakrętu. W ciągu ułamka sekundy jesteś w stanie wyprostować w ten sposób moto, nawet chopperka.

 

Greetz,

 

&REW. :D

 

Technika z zacieśnianiem zkrętu po to aby mieć miejsce na chwilowe wyprostowanie jest dobra ale zajmuje za dużo czasu. Ja w takim przypadku wychylam się mocno ciałem do wewnątrz zakrętu aby maszyna skręcała w mniejszym pochyleniu. Ewentualny uślizg jest wówczas łatwiej opanować.

Pozdrawiam.

hikor

 

Dokładnie tak jak hikor robię :D, mówiąc o wypychaniu moto spod siebie (znaczy się spod dupy :D). I potem jak wracam na siedzenie, to moto pochyla się do początkowego stanu :D i można dalej zakręcać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konik, w miescie takie rzeczy zglaszam do strazy miejskiej, a na trasie dzwonie pod 112 i oni juz wiedza gdzie to dalej przekazac. W Radomiu juz dwa razy zdarzylo mi sie zglosic plame oleju ciagnaca sie przez cala dlugosc ulicy i za pare godzin jak przejezdzalem tamtedy to w kazdym przypadku plama byla zniwelowana (strazacy posypuja to jakims proszkiem i pozniej go zamiataja)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Własnie poczytałem wasze opinie... ja na piachu szczerze czuje sie jak na lodzie.... tak samo moje reakcje są bardzo delikatne(sprzegło gaz hamulec) Ale szczerze nie mam zadnego pomysłu żeby taki zakręt pokonać bezpiecznie. Kiedyś stosowałem technikę szerokiego pokonywania zakrętow ( ale 2 pas musi byc wolny) innaczej kaplica i dopiero pod koniec go kładłem jak juz droga jest czysta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem podobną sytuacje na lewym 90 stopniowym zakręcie. Niby nie było szybko bo moze 60-70 km/h a piach był niewidoczny. Po złożeniu się, tył zaczął mi uciekać i wtedy zorientowałem się o co chodzi- reakcja oczywiscie wyprostowanie moto, ale jak wiadomo na nie złożonym motocyklu nijak nie idzie skręcić, no a rów głęboki przede mną się ukazał. Położyłem delikatnie maszynę na lewno, tyle na ile pozwalała przyczepność, nogi w tym momencie miałem chyba wyżej niż głowę (w każdym bądź razie jakoś wysoko) cały czas trzymałem też delikatnie hamulec. W ostatnim momencie spadłem z asfaltu ale juz było dość wolno i jakoś udało się nie wpaść do rowu, i nawet nie musiałem się zatrzymywać. Dojechałem do domu 5 km dalej i okazało się że mam zbite i zdrapane kolano, (byłem bez spodni z ochraniaczami). Do dziś nie wiem o co rozwaliłem kolano ale jedno wiem po tamtej akcji.... uważajcie na piach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 lata temu jechalem droga, ladny asfalcik, pooda sloneczna, zakrety wiec super - na jednym zlapalem piach w tylne kolo, lecz nie zdolalem juz opanowac maszyny i wlecialem w row i drzewo w rowie.... tak zywot zakonczyla moja GS550 '78 ... mi na szczescie nic sie nie stalo

 

Z odszkodowania nic mi nie wyszlo poniewaz nie wezwalem policji na miejsce zdarzenia, tylko zadzwonilem po kumpla coby po mnie przyjechal...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

No i odgrzewam temat. Wczoraj zwiedzam dzikie tereny, zapomniane wioski itp. Jedzie się bardzo dobrze, pogoda ładna, przejechałem sobie już ponad 100km, no i zjeżdzam sobie z górkia tu drogi nie widać, tak jak by ją odcioł nożem, zmniejszam prędkość, jadę dalej i zza garba widze, że droga idzie pod kontem prostym w lewo, coś w rodzaju skrzyżowania z drogą poprzeczną, z tym, że w lewo jest asfalt a w prawo krzaki i za krzakami dalej droga z tym, że już bez asfaltu.

Nic jadę i widzę tylko tą asfaltową w lewo i po prawej krzki, więc zwalniam, by skręcić w lewo a tu mi wyskakuje zza krzaków pucha 4x4, no i ja zaskoczony nacisnołem mocniej ale z umiarem hamulec przedni, a tu przednie koło się zatrzymało i zanim zdążyłem puścić hamulec podcieło przód gwałtownie w lewo, automatycznie gdy przód ucieknie w lewo to kierownica skręca się w prawo i motor całą masą wali się na prawo ( wygląda to tak jak by się przednim kołem najechało na dywan i ktoś ci wyciągnoł ten dywan z lewej strony to lecisz na prawą).

No i co dalej motor się wali na prawo, to by uniknąć gleby puszczam hamulec tylny i podpieram się nogą.

Raz, drugi, trzeci a motor sunie do przodu jak po sankach.

Nie jest człowiek w stanie w ułamku sekundy zapanować nad wszystkim i na moment puścić hamulec przedni by koło złapało przyczepnoiść. Do tego za mała odległość od puszki by puścić i jeszcze raz nacisnąć na przedni hamulec, oczywiście jednocześnie odbijając prawą nogą walącą się masę motocykla by nie zaliczyć gleby.

Udało się, wjechałem na trawiaste pobocze i moto się zatrzymało. Silnik pracuje, bo instynktownie wcisnołem sprzęgło, prawa ręka trzyma hamulec a noga utrzymuje naz w pozycji wertykalnej.

Nic się nie stało, popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy z kierowcą 4x4 no i ja ruszyłem a potem on, bo byłem na drodze z pierwszeństwem.

Ujechałem kilka kilometrów i odezwało się sumienie, co, dlaczego, itp?

Wróciłem się na to miejsce i przyglądam się dokładnie a ty nie ma nawet śladu hamowania, na drodze leżą sobie ziarenka piasku, których prawie nie wudać, pewnie wyniesione za kołami z tej nieutwardzonej drogi i do tego drobne patyczki, ze śmieciami jakie lecą z tych krzaków.

Wszystko to spowodowało, że moje koła jechały jak po maśle. No i bądź tu mądry, nic nie widać a jedzie się jak po rozlaney oleju. Sprawdzam i faktycznie, przy lekkim naciśnięciu hamulca przedniego koło się blokuje i motor gwałtownie wali się na prawo lub lewo.

W ścigaczu ten efekt jest o wiele mniejszy, czy nawet w MZ a czym bardziej wysunięte koło do przodu to zamiast uciekać pod spód na prostej to ucieka na boki. Trzeba sobie z tego zdawać sprawe i bardzo uważać.

Póżniej by jyż się przekonać, wyjechałem na drogę główną, gdzie jest czysty asfalt i jak nie było pojazdów dałem parę razy po przednich hebach i botor staje dęba, mało mnie nie zżuci a koło przednie ani nie ma zamiaru się blokować. Granica przyczepności gwałtownie wzrosła.

Jednym słowem, to uważajcie, bo warunki na drodze nie da się do końca przewidzieć, umiejętności bardzo pomagają, ale wszystko i tak dzieje się instynktownie, nie ma czasu wtedy na pomyślenie, że to powinienem zrobić tak, czy inaczej, dopiero po wszystkim wychodzi, cała prawda, że i doświadczony motonita jest żółtodziobem w pewnych sytacjach.

Udało się tym razem ale co jeszcze mnie czeka i czy znowu się uda............

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę dni temu miałem swoją pierwszą przygodę z piaskiem.

Wracałem do domciu, Wałem Miedzeszyńskim ( szybka dwupasmówka )w stronę Józefowa i zamierzałem skręcić w lewo w Bronowską ( dość szeroki, bo zaraz zatoczka autobusowa, prostopadły skręt ). Jest tam wydzielony , dodatkowy 3 pas dla skręcających w lewo , ale cały zakorkowany, środkowy akurat pusty, wiec nie czekam ( nie ładnie ) i omijam z prawej stojących, na czele stoi autobus, dojeżdżam , lekko wyhamowuje, widzę że z przeciwka nic nie jedzie i rozpoczynam manewr, autobus też rusza a jestem w połowie jego długości, zakręt znam, nowa nawierzchnia, żadnych dziur, odkręcam bo autobus zjeżdża do zatoczki ( może mnie nie widzi ).

Na szczycie zakrętu widzę wysypany piasek, prędkość nie duża ( nie wiem ile nie patrzyłem ). Co teraz, złożyć się bardziej przed piachem nie mogę bo autobus, wyprostowałem i najpierw lekki uślizg przodu, potem tyłu, opanowałem moto, ale niestety ulica się skończyła, wjechałem na chodnik ( krawężnik niziutki ) i tam się zatrzymałem.

Głupio mi jak cholera, tam mogli być piesi.

Stary i .......

Nauczkę mam taką, jak nie widzę co dalej to nie jadę, mogłem spoko puścić ten autobus a nie próbować brać go po zewnętrznej ( że to niezgodne z przepisami już nie wspomnę )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Juz kilka razy byłem bliski gleby przez takie gówno. Zastanawiam się co za mohery specjalnie go sypią na zakręty... hehe :D

A teraz poważnie, po ostatnim takim "close call" przez ten cholerny żwirek na zakręcie o mało co nie wpadłem pod koła ciężarówy jadącej z naprzeciwka. Napewno po tym przybyło mi trochę siwych włosów. Więc zwracam się z zapytaniem jak pokonać najbezpieczniej taki zakręt? Oczywista odpowiedź która się nasuwa to zwolnić, ale co zrobić jeśli zakręt jest naprzykład zacieniony i piasek zauważa sie w ostatniej chwili. Co wtedy robić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat stary ale..

Sam ostatnio miałem parę historii z piaskiem i o mało nie skończyło się to glebą. Może zbić o 2 biegi w dół i przelecieć zakręt pięknym powerslide'em jak to czasem robi się w motocrossie? Ale bezpiecznej metody chyba nie ma, każda wiąże sie z ryzykiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak wpadam z zaskoczenia na taka nawierzchnie to po prostu wciskam sprzeglo, zeby

calkowicie uwolnic tylne kolo od silnika, 'zsiadam' calym cialem z motocykla do wewnetrznej

zeby jechal maksymalnie pionowo i pokrywam sie zimnym potem :icon_biggrin:

Edytowane przez RooLeZ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...