Skocz do zawartości

Pierwszy raz na motorze...


GruszkaPietruszka
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wątpię, szczególnie biorąc pod uwagę jak rycersko wystąpił w obronie tego wątku. :icon_mrgreen:

 

Situ miły jest i tyle w tym temacie:). Czytający dopatrują się tu różnych różności, prawda jest taka, że między wierszami każdy po swojemu odczyta to co chce i o czym myśli. O to chodzi, ma się dziać:) Miłej lektury. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wątpię, szczególnie biorąc pod uwagę jak rycersko wystąpił w obronie tego wątku. :icon_mrgreen:

 

Nie rycersko tylko po ludzku. Nie lubie jak ludzieco nie mają nic sensownego do powiedzenia czepiają się innych którzy potrafią bezbłędnie zdania układać i zaciekawić innych.

 

Majkelpl - myśmy już cos kiedyś mieli na rzeczy. Jeszcze za czasów mojego chopperowania....

Tak sie ustawialiśmy na jakieś latanie i ustawialiśmy że pozbyłem się Vtwina i przesiadłem na boxera. Z tego co pamiętam to żeś franco jedna do Sandomierza nie chciał jechać z nami kiedyś... chyba Cie nawet na gg mam w kompie w domu :icon_biggrin:

 

Dajesz GruszkaPietruszka, bedzie coraz ciekawiej :biggrin: Pewnie mi sie ostro dostanie za ten ciężki offroad który wynikł przypadkiem :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przejmuj się forumowymi erotomanami. Oni po prostu inaczej nie umieją. Odruch, jakby pies pawłowa, te sprawy.

Czekamy na więcej.

P.S. Lepsze od rowerowych są ciuchy narciarskie - jak się nie ma motocyklowych. :D A jak lubisz góry to można złoty środek znaleźć z butami czy kurtką :) bo odzież podobne warunki ma wytrzymać, do pewnego stopnia :)

Dezinformacja i fake newsy opierają się na tendencyjności w naszym myśleniu. Nie lubimy otrzymywać informacji, które są sprzeczne z tym, jak postrzegamy świat. Wolimy wiadomości, które potwierdzają nasze przekonania. Problem w tym, że wobec takich przekazów jesteśmy mniej krytyczni, więc jeśli dezinformacja będzie zgodna z tym, w co i tak już wierzymy, łatwiej będzie się nam na nią nabrać. Pamiętajmy, dezinformacja ma na celu radykalizację naszego światopoglądu, a nie jego zmianę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przejmuj się forumowymi erotomanami. Oni po prostu inaczej nie umieją. Odruch, jakby pies pawłowa, te sprawy.

Czekamy na więcej.

P.S. Lepsze od rowerowych są ciuchy narciarskie - jak się nie ma motocyklowych. :D A jak lubisz góry to można złoty środek znaleźć z butami czy kurtką :) bo odzież podobne warunki ma wytrzymać, do pewnego stopnia :)

 

Słuszna uwaga;)! Bardzo, bardzo dziękuję! Jeśli chodzi o sprawy motorowe to czuje się zagubiona jak dziecko, wszelkie rady miło widziane:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuszna uwaga;)! Bardzo, bardzo dziękuję! Jeśli chodzi o sprawy motorowe to czuje się zagubiona jak dziecko, wszelkie rady miło widziane:)

 

Ciuchy rowerowe mają to do siebie że są cienkie i wygodne, bo przystosowane do siedzenia na dupie. Narciarskie są troche takie "napompowane".

 

Z rowerowych mozna sobie złożyć kilkuwarstwową opcję i zdejmować lub dodawać w zaleznosci od potrzeb. Ja mam spodnie crossowe a pod spód zimowe Windstoppery rowerowe i jest super. I w dodatku wygodnie ze względu na "pieluchę" która jest w spodenkach rowerowych, przyjemnie w kroku :icon_biggrin:

 

Ale wiochy nie bedziem robić i kompletujem porządne zestawy ciuchów przystosowanych do turystycznego enduro. Najwazniejsza jest odporność na wodę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszego dnia dotarliśmy do Dwernika.

 

Podróż, dzień II

 

Pierwszy bezwarunkowy odruch po przebudzeniu, nie… nie spacer do łazienki… zerkam za okno! Jaka dziś pogoda? Od niej zależą nasze dzisiejsze plany. Na szczęście ma się ku dobremu, ciemnoszare chmury ganiają się po niebie i idą sobie hen za horyzont. Z całego serca życzę im szerokiej drogi.

 

Za chwilę pożegnamy się z cywilizacją na jakiś czas. Ciepły prysznic…. Ach, jak przyjemnie! Pakujemy manele na motor i przystępujemy do tak zwanego ogacania. Zaczynam od samego początku tak jak wczoraj: bielizna, getry, dwa rodzaje skarpet, dwie bluzki, dwa polary itd., aż dochodzę do momentu ponownego okręcania się w koperty kurierskie. Dzisiaj cały proces idzie mi znacznie sprawniej. Żegnamy się z tym urokliwym miejscem. Z przyjemnością wsłuchuję się w dźwięk rozgrzewającego się silnika Krowy. Nigdy nie sądziłam, że taki rodzaj dźwięku wywoła we mnie uczucie skrajnej czułości i przeogromnej radości. Siadam na kanapie za Sitem i nie mogę doczekać się jazdy. Ruszamy do jednego z ulubionych miejsc Sita. Kilkanaście minut drogą asfaltową w stronę Sękowca, jeszcze kawałek pod górę i jest. Nie można tego miejsca nazwać inaczej jak punktem widokowym a nawet świątynią dumania, bo kilka ławek z bali sprawia, że miejsce jest komfortowe do podziwiania gór.

 

Nie przychodzi mi do głowy nic innego poza tym, że jest tu pięknie. Frazes? Wiem. Ale przecież właśnie o to chodzi, żeby było pięknie, żeby nasycić oczy tak miłym widokiem i żeby czuć się fajnie. Choć jak na mój gust Bieszczady jeszcze za mało jesienne.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05640gimp__115283_218977.jpg

 

Oboje z Sitem milczymy. Każde z nas przeżywa pobyt w tym miejscu na swój sposób. Situ był już w tutaj, więc wspomina, ja jestem tu pierwszy raz, ale okolice są mi dobrze znane. W pobliskich Suchych Rzekach miałam przyjaciół, już ich tam nie ma… za to góry te same. A ja znowu tu jestem. Ciszę przerywa tylko trzask aparatu fotograficznego i chwila rozmowy z rowerzystą zmagającym się z górami i z samym sobą, po wczorajszej imprezie.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05653gimp__914330_228731.jpg

 

Nie siedzimy tam długo, wygania nas wiatr, zimny jak cholera. Zjeżdżamy tą samą drogą na Dwernik. Potem krótki a treściwy pobyt w Lutowiskach, gdzie dokonaliśmy uzupełnienia artykułów pierwszej potrzeby. Pogoda jak drut, wykrystalizował się więc dzisiejszy plan podróży w postaci jazdy do Dźwiniacza a potem nocleg w Dydiowej. Z Lutowisk z górki na pazurki w stronę Mucznego. No! Na to czekałam! Droga wśród drzew, kręta… Niezapomniane wrażenia i to składanie się na zakrętach… bezcenne przeżycie. Dookoła widoki jakie lubię, jest cudnie. Doceniam teraz jazdę na motorze. Nie wiedziałam, że to daje tak ogromną moc pozytywnej energii. Przydrożna roślinność na wyciągnięcie ręki… Jest co podziwiać i czuję się wspaniale mogąc przyglądać się tym wszystkim ślicznościom. Uśmiecham się sama do siebie, jestem szczęściarą. Moje oczy nacieszą się tym, za czym inni teraz tylko tęsknią i na dodatek nacieszę się tym z siedzenia wspaniałego motoru. A Krowa tak cudownie mruczy... Same przyjemności! Mijamy Tarnawę Niżną i dojeżdżamy do pasa granicznego.

 

Ostry zakręt w lewo, w jakieś chaszcze, ale z tego co widzę Situ wie gdzie jedzie. Nie protestuję, zachwycam się tutejszymi okolicznościami przyrody. Droga z betonowych płyt obrośniętych trawą. Z lewej strony łąki, w dali wzgórza w kolorach wczesnojesiennych, a po prawej tuż za krzakami San przelewa swoje wody. Chcemy nacieszyć się tą drogą, nieśpiesznie jedziemy wzdłuż Sanu.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05708gimp__648378_594219.jpg

 

Zresztą szybsza jazda po tych płytach skazałaby moje dolne części ciała na cierpienie, wdzięczna więc jestem kierownikowi Sitowi za pełne zrozumienie tego tematu. Robimy częste postoje na sesje fotograficzne w kilku seriach pt: jaka piękna jest bieszczadzka jesień, jaka piękna jest Krowa na tle pięknej bieszczadzkiej jesieni oraz jaka piękna jest jesienna droga na Dźwiniacz.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05690gimp__327450_420126.jpg

 

Fotografowanie bardzo przyjemne, a i tak z której strony by aparatu do oka nie przyłożyć to Krowa jest najbardziej fotogeniczna. Ma tę zaletę, że przy fotografowaniu nie marudzi i się nie wierci. Betonowe płyty doprowadzają nas do cmentarza w Dźwiniaczu.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05718gimp__796018_732700.jpg

 

Spędzamy tu tylko kilkanaście minut, droga jeszcze daleka przed nami, a ruszył wiatr i robi się coraz chłodniej. Znów betonowe płyty, tym razem żeby było ciekawiej, góra, dół, góra… a w dole San ciągle przelewa swoje wody tyle, że nie za krzakami a na łące. Nie można się nie zachwycać. Co z tego, że wychwalanie jesiennych Bieszczadów jest tematem obrobionym ze wszystkich możliwych stron. Jest pięknie! I tyle w tym temacie. Całe szczęście, że trasa taka widokowa, bo wynagradza mi to obtłuczenie mojego tyłka na tych płytach wyszczerbionych przez ząb czasu. Staram się Sitowi jak najmniej przeszkadzać, będąc motorowym „balastem”. Na mocniejszych wertepach stosuje technikę „na koń”, to znaczy spinam łydki i lekko się unoszę. Mnie pomaga, bo pośladki tak nie cierpią, a czy Sitowi pomagam w ten sposób, to tylko on jeden wie. Płyty nieoczekiwanie kończą się, granica łąk i lasów. To Łokieć. Zatrzymujemy się. Dokąd teraz? To znaczy wiemy dokąd, w miejsce, gdzie zostawimy Krowę, żeby móc pieszo dojść na Dydiowa. Nie wiemy tylko którędy. Niby tu dzicz i można by pomyśleć, że nie będzie kogo o drogę zapytać. A jednak, trafiliśmy na jakieś leśne skrzyżowanie. Ruch jak na Marszałkowskiej. Wybrałam miło wyglądającego pana, pracującego na przeogromnej maszynie ELK81, zwanej Elką. Przeczesuję palcami swoje blond włosy, ubieram twarz w najbardziej uroczy uśmiech i z mapą uderzam do niego w celu zasięgnięcia informacji.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05746gimp__502189_415903.jpg

 

Bardzo uprzejmie z miejsca oznajmił nam, że poruszamy się stokówkami i będzie nas ścigać leśniczy oraz inne organy do tego uprawnione. Ale pewnie zebrała go litość na mój widok, a przypominam, że wyglądałam jak wielorybica w ciąży, bo zaczął cierpliwie pokazywać na mapie miejsce, o które pytamy. Nie mogliśmy się dogadać, jakbyśmy mówili innymi językami. W końcu ubrał to po chłopsku w takie oto słowa: jedźcie tą drogą, a za trzecią górą poczekajcie na mnie, zaraz tam będę. Za trzema górami i za trzema lasami zatrzymaliśmy Krowę i faktycznie po chwili słychać było już pomrukiwanie Elki. Zapierdzielała z tej trzeciej góry jak przecinak. Miło było popatrzeć

 

Lasów tu od cholery i nie wiem doprawdy czemu nagle wszyscy znaleźli się tam gdzie my. Chcieliśmy tu w wielkiej tajemnicy, po cichutku, zostawić motor.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05760gimp__682394_554389.jpg

 

Niestety pojawił się tam również organ ścigania w osobie leśniczego. „Zezwolenie na poruszanie się po lesie jest?” - pyta. Nie wiem czemu pyta, bo przecież głupi nie jest i wie, że takiego zezwolenia w naszym posiadaniu nie mamy. Krótka wymiana uprzejmości. Miło było, ale i tak posłał nas z motorem na wypał, na szczęście niedaleko. Kawałeczek szutrowej drogi pod górkę i jesteśmy na miejscu. A na wypale pusto. Pukam do chatki, widzę funkcjonariusza SG. „Interes jest – mówię – motor chcemy tu zostawić na noc”. Panowie nam nie pomogli i Krowa wylądowała w krzakach na naszą odpowiedzialność. Smutno mi było, że musimy ją tu zostawić. Planowaliśmy przecież na nocleg na Dydiowej, a ja i tak nie mogłam rozstać się z motorem. Krowa samiuteńka w lesie! Situ przekonywał mnie , że nic się nie stanie. A co on tam wie! Nie można wiernego rumaka zostawiać w krzakach. Na szczęście dla mnie i Krowy plany uległy modyfikacji i znów nasza wspaniała trójka mogła przy słonecznej aurze bujać się bieszczadzkimi drogami do kolejnego punktu.

 

Przez Muczne i Tarnawę Wyżną docieramy do drogi, która zaprowadzi nas na koniec świata. Bo jak mawia Situ cytując KSU „świat się kończy w Sokolikach”. Skręcamy w wąską drogę asfaltową obok tablicy informującej, że tam właśnie są Sokoliki i żeby lepiej tędy nie chodzić bo, „Ostrożnie, niedźwiedzie”. Bardzo zachęcające dla turystów pieszych i rowerowych. Brawo! Krowa grzecznie wiozła nas ku granicy. Niewielkie pagórki urozmaicały i tak już uroczy krajobraz. Droga coraz węższa, aż w końcu zmienia się w serię płyt betonowych, które nie pamiętają, kiedy ktoś po nich jechał. Spod wielkich liści nieznanych mi roślin, miejscami nie widać drogi, rozrośnięte krzaki bezlitośnie smagają nasze kaski. Nie było łatwo przedrzeć się przez tę zieloną ścianę. I nareszcie jest! Koniec drogi, koniec Polski… „świat się kończy w Sokolikach”. Dalej już tylko podmokłe łąki i niezapomniany widok na szczyt ukraińskiej cerkwi ukrytej za drzewami. Teraz doceniam pasję Sita, i możliwość poruszania się na Krowie. Nie wyobrażam sobie fajniejszego sposobu dotarcia aż tutaj.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05762gimp__669105_577296.jpg

 

Chwila na zdjęcia i pomilczenie na tą wspaniałą okoliczność bycia na krańcu świata. Inni szukają go gdzieś na innych kontynentach, a on jest tutaj. Jest nasz. Nie potrzeba wielkich słów. Zachwyty zachwytami a droga czeka i woła nas… chyba słyszę, jak nas woła. Wracamy tą samą Sokolikową dżunglą i dzida do niedalekiej znajomej leśniczówki. Parkujemy Krowę na samym środku podwórka. A tam dwa domy. Po prawej leśniczówka, niewielka ale robiąca miłe wrażenie.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05810gimp__79953_874502.jpg

 

Po lewej… maluteńki domeczek, coś na kształt kibla, robiącego dziwne wrażenie.

 

_home_www_s0.zmniejszacz.pl_dsc05822gimp__482363_638212.jpg

 

Gospodarstwo puste. Rozglądamy się ciekawie, najpierw powoli, a z czasem coraz szybciej, bo jak pisał Mickiewicz ”słońce już gasło, niebo zdawało się zniżać, ścieśniać i coraz bardziej ku ziemi przybliżać”. Krótko mówiąc robiło się cholernie zimno. Na nasze szczęście kibel, który okazał się domkiem mieszkalnym, był otwarty. Gdyby leśniczy długo nie wracał, postanowiliśmy napalić w kiblowym piecu. Nagle na podwórku pojawia się szybko przemykająca postać męska z pustym wiadrem. Ktoś idzie - mówię do Sita. To był znajomy leśniczy. Minę miał nietęgą, natomiast po wypiciu zimnego piwka z sitowego zaopatrzenia, oczy zabłyszczały mu radością, a na twarzy zagościł promienny uśmiech. Razem z leśniczym i jego pomocnikiem siedliśmy przy stole w maleńkiej izbie. W piecu napalone, przed nami kubki z gorąca herbatą i widoczny tylko skrawek stołu drgający w świetle świec. To był wyjątkowy i niezapomniany wieczór. Dla takich chwil warto tłuc się motorem nawet na koniec świata, bo tak życzliwych ludzi jak tu nie ma już wielu. Czas na sen, idziemy do kibla, noc jasna, pełnia księżyca… Szykuje się zmiana pogody.

 

zapraszam na cd, dzień III to dopiero była prawdziwa jazda

cdn...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie to opowiadasz. Czekam na część III. Bieszczady, to moja miłość. Znam miejsca, ludzi, więc tym bardziej....

 

To wyjątkowe góry... jeszcze nie potrafię odkryć fenomenu Bieszczadów, może kiedyś... Mam nadzieję, że szybko zobaczysz swoje ukochane miejsca:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wyjątkowe góry... jeszcze nie potrafię odkryć fenomenu Bieszczadów, może kiedyś... Mam nadzieję, że szybko zobaczysz swoje ukochane miejsca:)

 

he, ja je odkrywam, średnio cztery razy do roku. Połoniny, wiosną, połoniny latem, i te same połoniny jesienią. W zimie, połoniny, a raczej pagórki na deskach. Dalej ich nie odkryłem. Jednak, mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Jesteście wspaniali:) Życzę Wam masę takich emocji, dla mnie ten wyjazd był magiczny. Odkryłam kochane góry na nowo, kiedyś tam pracowałam. Góry te same, a emocje całkiem inne... fajniejsze:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Jesteście wspaniali:) Życzę Wam masę takich emocji, dla mnie ten wyjazd był magiczny. Odkryłam kochane góry na nowo, kiedyś tam pracowałam. Góry te same, a emocje całkiem inne... fajniejsze:)

 

Piszesz tak że nawet ja sie znowu wzruszyłem, dzięki Gruszka, wielka jesteś :notworthy:

 

Ten dzien był szczególny. Niby cieszyłem się z dotarcia w miejsca o których marzyłem, z drugiej strony zobaczyłem ziemię z którą wiąże się smutna historia. Śmierć, krew. Cięzko w takim miejscu skakać z radości i fikać pajacyki.

 

A leśniczówka i kibel - zawsze tam będe wracał, oby w całej "trójce" :icon_biggrin: Zgodnie ze starym przysłowiem "na melinie czas inaczej płynie" - właśnie tak tam jest, czas inaczej płynie :icon_exclaim:

 

P.S. - aż sam sie dziwie że jazda na 1 biegu na wolnych obrotach po tych płytach to najprzyjemniejsze doznanie na motocyklu jakie miałem. Liczyła się droga - jak najdłuzej na niej pozostać, to jest to :icon_exclaim:

Edytowane przez Situ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...