GruszkaPietruszka Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Jak straciłam dziewictwo na motorze, czyli mój pierwszy raz na bieszczadzkich bezdrożach Przed podróżą No i jest. Przyjechał. SituGS na swojej pięknej maszynie, BMW R1150 GS rok 2000 z zawieszeniem Ohlins wersja Adventure, czule nazwanej Krową. Situ pojawił się znikąd, spadł jak gwiazdka z nieba, jak uśmiech od losu, czy jak ślepej kurze ziarno… nieważne jakby to nazwać… pojawił się i spełnił jedno z moich marzeń: wyprawa na motorze. Ponieważ nie mam motorowego prawa jazdy, naturalnym wydawało się, że moje marzenie oprócz motoru obejmuje również motorniczego. Chłopak jest. Motor jest. Trzeba by jakąś wyprawę zaplanować. Zaproponowałam Sitowi Bieszczady. Koniecznie w drugą dekadę października, bo „buki sypią złotymi iskrami”, bo „jesienna zaduma” i „pod liści złotym tunelem”… czyli ma być piękna sentymentalna bieszczadzka jesień. Cudne widoki, emocje łapiące za serce i łzy napływające do oczu, krótko mówiąc moc wzruszeń jak w brazylijskim serialu codziennym. Situ się zgadza! Do dziś pozostanie dla mnie zagadką dlaczego? Wziął dużą odpowiedzialność za totalnego motorowego laika, amatora i na dodatek blondynki;). Czyli mnie: pierwszy raz na motorze i to od razu z grubej rury. Daleko od domu, przy niesprzyjającej pogodzie i w trudny teren. Zapytam go przy najbliższej okazji, czemu się zgodził? Hmm… Ciekawe co mi powie? Sądzę, że wykazał się wielką odwagą. Dużo ryzykował. Nie mógł wiedzieć jak będę się zachowywać w czasie jazdy i jak będę znosić niskie temperatury. Dwa dni przed planowanym wyjazdem nastąpiło załamanie pogody. Zapowiadane opady i obniżenie temperatury, oto co na nas czekało. Przed samym wyjazdem miałam moment wahania. Mam problemy z zatokami, kto też ma, ten wie jaki to cholerny ból. Byłam przeziębiona, moje zatoki czołowe miały pełne ręce roboty, taka wyprawa mogła zakończyć się dla mnie bólem nie do zniesienia i długim leczeniem. Męska decyzja. Jedziemy. Situ gonił Krowę z Warszawy, nie po to, żeby teraz wracać do domu. A i ja z pewnością żałowałabym, że nie podjęłam ryzyka. Co prawda na zewnątrz temp +8, a odczuwalna w czasie jazdy to około +3. Niebo zachmurzone… nie ma co liczyć, że łaskawe słoneczko nas ogrzeje. Szkoda czasu, krowa czeka, bagaże gotowe. Pakujemy jeszcze pożywne kanapki i termos z gorąca herbatą. Teraz zabieramy się za siebie. To znaczy nie dosłownie. Rozpoczynamy proces odziewania. Sitowi idzie to sprawnie. Ze mną gorzej. Przede wszystkim, amatorzy, jak ja, którzy garną się do tego typu przeżyć nie mają na swoim wyposażeniu odpowiednio ciepłych ubrań. Na szczęście mam ciepłe ciuchy rowerowe. Gotowa do podróży ubrana byłam w to co następuje: bieliznę, ocieplane getry rowerowe, podkolanówki narciarskie, wojskowe podkolanówki wełniane, po tatusiu, grube spodnie bawełniane, bojówki, a na górze, podkoszulek, ciepła bluzka z długim rękawem, polar narciarski, kolejny solidny polar , ciepły szal i wreszcie na to kurtka puchowa w rozmiarze L. Drobna ze mnie kobitka, rozmiar 36, ale w tylu warstwach w inny rozmiar z pewnością bym się nie zmieściła. Dodatkiem do całości, oprócz trzech par rękawiczek: wełnianych, zimowych rowerowych i motocyklowych, były jeszcze tajemnicze folie, którymi Situ kazał mi owinąć nogi. Były to wielkie koperty kurierskie, które miały zadanie bojowe, chronić przed przewianiem moje kolana i uda. Jeszcze tylko glany… Co za radość! Skończyłam się ubierać! Odnoszę, całkiem słuszne pewnie wrażenie, że mam na sobie pół mojej przepastnej szafy. Jak ja mam się do cholery w tym poruszać? Czuje się jak wielorybica w ostatnim stadium ciąży. Staram się nie myśleć o załatwieniu potrzeby fizjologicznej, oby nie zachciało mi się sikać w środku lasu, bo z pewnością straciłabym równowagę, padłabym pod dowolnym drzewem i tylko Greenpeace mogłoby mnie wyratować z tej opresji.. . Gorąco mi było bardzo, w mieszkaniu temperatura pokojowa a ja czuję się jak w saunie. Szybkie pożegnanie z bliskimi i wreszcie na świeżym powietrzu! Zimny wiatr pogłaskał mnie w policzki a Sita w ogoloną głowę. Ostatni etap ubierania: czapka, na nią kask i na razie dwie pary rękawic. Uff… można ruszać. Podróż dzień I Pogoda póki co umiarkowanie sprzyjająca, zimno ale nie pada deszcz, a to ważne. Pierwszy etap na pewno do Rzeszowa, może dalej, nie jestem pewna ile wytrzymam. Sądziłam, że jestem grubo ubrana. Nie wierzyłam Sitowi, kiedy mówił, że to co mam na sobie to nie jest za dużo. Miał rację. Po około 20 kilometrach dokładnie wiedziałam, w które miejsca będzie mi zimno. Najpierw zaczęłam odczuwać chłód na biodrach, udach, potem bardzo szybko zmarzły mi dłonie i nos. Źle owinęłam szyję i wiało mi pod kaskiem. Moje biedne zatoki buntowały i bolały jak szalone. Busko Zdrój, 48 km od domu, stacja benzynowa. Boje się tego co będzie, czy wytrzymam. Situ zapytał czy chcę się ogrzać, nie, mówię, jest najcieplejsza pora dnia, jedźmy jak najdalej się da, bez odpoczynku. W drogę! Na krótkie chwile zza puchatych cumulusów wychyla się słońce. Czekam na każdy słoneczny promień, żeby choć przez chwilę poczuć się lepiej. Czuję, że mam wychłodzone ciało, ale nie to było najgorsze… myśl, że ta wyprawa właśnie na tym będzie polegać, lekko mnie paraliżuje. Liczyłam sekundy na które pojawiało się słońce i minuty kiedy chowało się za chmurami. Kuliłam się i chowałam za Sita. Stopniowo proces kostnienia z zimna docierał do wszystkich członków mojego ciała. Totalny kryzys termiczny dopadł mnie w okolicach tablicy z napisem: Sanok 37 km. Musiałam się zagrzać, nie wytrzymałabym ani minuty dłużej. Stacja benzynowa. Wpadłam do baru, dwie kawy białe proszę! Ciepłe miejsce, ciepły napój… bosko! Do tego jeszcze zupa gulaszowa przegryzana kokosowymi drażetkami. Raj na ziemi. Nie bardzo wiedziałam jak zachowa się organizm, czy wystarczy kilkanaście minut w barze, żeby dojść do siebie? Nie doceniłam mojego drobnego ciałka. To była ekspresowa regeneracja. Ucząc się na własnych błędach, tym razem szczelniej owinęłam szyję i przy ogromnej pomocy Sita założyłam trzecią parę rękawiczek. Kiedy miałam na swoich dłoniach wszystkie dostępne mi rękawiczki nie mogłam zginać palców. Niezły ubaw, w całym tym odzieniu czułam się nieporadna jak małe dziecko. Na dodatek kiedy chciałam podrapać się nos nieustannie, raz za razem, stukałam w szybkę kasku. Po jedzeniu i dobrej kawie humor mi się poprawił, teraz wiedziałam już, że to wszystko się uda. Strachy i lęki przed nieznanym zostały w barze na stacji benzynowej 37 km przed Sanokiem. Szybko na motor, cel podróży czeka. Mijamy Sanok, w Ustrzykach Dolnych robimy zakupy artykułów pierwszej potrzeby, czyli chleb, dwie konserwy, sok jabłkowy i żubrówkę. Nie ma co zwlekać, pakujemy sakwy i pokonujemy ostatnią część dzisiejszej trasy. Dookoła dobrze znane mi widoki. Tyle razy pokonywałam tę trasę i tyle razy podziwiałam ten widok: Bieszczady w promieniach zachodzącego słońca… Jakieś ciepło ogarnia mnie od środka, zmarzniętą twarz rozjaśnia uśmiech… czy to wzruszenie? Teraz już wiem, że warto było przeżyć tę niełatwą dla mnie podróż. Nieśpiesznie dojechaliśmy do Dwernika na nocleg. Krowa oswobodzona z bagaży odpoczywa. Dobrze się dzisiaj spisała. Sakwy są już w naszym pokoju na piętrze, a my z nieukrywaną radością zrzucamy z siebie tony ubrań, to znaczy ja tony, Situ trochę mniej. Koperty kurierskie na noc lądują w kącie, jutro znowu będę się z nimi zaprzyjaźniać… ale do jutra jeszcze daleko. Na dole mój kompan montuje kolację z artykułów pierwszej potrzeby, czyli kanapki z konserwą oraz żubrówkę z sokiem jabłkowym. Zmykam na dół. Świeżo parzona kawa kusi nieprzyzwoicie cudownym zapachem. W jadalni Piotr, gospodarz domu, Situ i gość z Berlina, pod stołem mleczne zęby na naszych nogach ściera wielorasowiec Berdo. Przy stole rozmowa w języku angielskim. Gość z Berlina jest miło zaskoczony polskimi smakami, zarówno konserwą turystyczną jak i wódką z sokiem. Możemy być dumni z naszych krajowych produktów. Przy kolejnej szklaneczce przedstawiamy Berlińczykowi wyższość żubrówki zmieszanej z sokiem jabłkowym nad rumem zmieszanym z colą. Kolejna szklaneczka sprawia, że rozmowa nabiera dynamiki a angielski staje się jakby jeszcze prostszy. No ale przecież już Słowacki pisał, że chodzi o to, aby język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa. Miło się rozmawia, ale na nas już czas… dobranoc:), do jutra cdn... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Szuberto Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 A kiedy będzie o tym jak wynagrodzilaś Situ? Ładne zdjęcia, lekkie pióro...Ale z takimi pomysłami to rób PJ, kupuj moto, bo chopa zajedziesz:) P.S. A kiedy cd? Cytuj Gutta cavat lapidem, non vi, sed saepe cadendo... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Visuz Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Co to jakis konkurs literacki? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
GruszkaPietruszka Opublikowano 26 Października 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Co to jakis konkurs literacki? Skąd to pytanie? Nie mam jeszcze motoru, wiec nie napiszę nic o mocy silnika, czy innych fascynujących szczegółach technicznych. A o wrażeniach z podróży owszem, mogę, natomiast czytanie nie jest obowiązkowe. Pozdrawiam:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Situ Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 (edytowane) Co to jakis konkurs literacki? Visuz, kolego. Powiedz no przyjacielu o co Tobie chodzi. Dziewczyna dzieli się swoimi wrażeniami z pierwszej poważnej wyprawy motocyklowej, a jak na te 3 dni i motór i Ona dostali nieźle w kość. Tu jest na to odpowiedni dział, Przy Piwie. Niezła lekturka pod browara. Jeśli ktoś ma dryg do pisania czemu nie może sie wykazać? Szanujmy sie wzajemnie, jeździmy podobnymi motocyklami. Oprócz jazdy ważne jest też przekazanie swoich odczuć, emocji. Na tym polega podróż. Dajmy szanse się dziewczynie wykazać i dokonczyć to. P.S. - znasz przysłowie "Obywatelu nie pieprz bez celu"? Ciebie ukuło w wrażliwą pupcie a znajdą się ludzie którzy chętnie tu znajdą coś dla siebie. Z całym szacunkiem - SituGS. Szerokości! GruszkaPietruszka - czekamy na dalszy ciąg :) Od tego jest dział Podróże.Mod - czy przy piwie nie dzielimy się wrażeniami? :icon_biggrin: Moze dajmy Jej dokonczyć i ewentualnie sie przeniesie w odpowiedni dział... Edytowane 26 Października 2011 przez Situ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marzka Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Gratulować super wyprawy i tej "gwiazdki z nieba' ;) Eh...Bieszczady zawsze będę traktować sentymentalnie. Cytuj <seryjna kolekcjonerka> Moja małpa wie jak naprawdę ze mną jestPatrzy w oczy tak, jakby znała mnie od latKiedy jest mi źle, opowiada różne dziwne historie Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bart3q Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Fajne, czekam na ciąg dalszy! Cytuj http://www.apanonar.pl Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
faza-s Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Fajne, czekam na ciąg dalszy! :icon_mrgreen: Coś mi się wydaje, że niebawem przeczytamy opowieść w dziale - mój pierwszy motocykl - :icon_mrgreen: Cytuj Klub Anonimowych Piratów Drogowych Młotek zawsze można nazwać impulsatorem kinetycznym o napędzie mięśniowym, ale po co ... ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zajc Opublikowano 26 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 Jak to czytam to mi się zimno robi, i już wiem dlaczego motór w garażu od tygodni stoi nieużywany. Dzięki za przypomnienie :P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
GruszkaPietruszka Opublikowano 26 Października 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 26 Października 2011 A kiedy będzie o tym jak wynagrodzilaś Situ? Ładne zdjęcia, lekkie pióro...Ale z takimi pomysłami to rób PJ, kupuj moto, bo chopa zajedziesz:) P.S. A kiedy cd? Właśnie się tworzy:) Od tego jest dział Podróże.Tak, wiem, masz rację, sądziłam, że to dobry temat do piwka, bo motoru tam jest troszkę i to z punktu widzenia pasażera. Teraz chętnie przeniosłabym temat, tylko na ten moment nie mam pojęcia jak to zrobić. Pozdrawiam:) :icon_mrgreen: Coś mi się wydaje, że niebawem przeczytamy opowieść w dziale - mój pierwszy motocykl - :icon_mrgreen: Oj, tak... wiem, że gdzieś czeka już na mnie moje wymarzone "maleństwo":))) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Adam M. Opublikowano 27 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2011 Jest OK, ciekawie sie czyta i jako cos do przeczytania w piwie w mojej opinii pasuje.Mnie akurat nie pod browara, tylko pod kieliszek Madeiry :)Jak bedzie calosc to Yuby zdecyduje czy przeniesc do podrozy czy zostawic. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mag.Śl Opublikowano 27 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2011 Super, fajna opowieść z punktu widzenia "plecaczka" i czekam na ciąg dalszy.No i oczywiście po takich wrażeniach ciekawi mnie kiedy własny sprzęcik (i oczywiście PJ ) ? Cytuj "... zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji... " Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
majkelpl Opublikowano 27 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2011 A kiedy będzie o tym jak wynagrodzilaś Situ? Ze tak powiem ... tez na to czekam z zapartym tchem :icon_mrgreen: ps. fajnie sie czyta :buttrock: Cytuj ISRA: 27062SREU: 614 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
GruszkaPietruszka Opublikowano 27 Października 2011 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Października 2011 Ze tak powiem ... tez na to czekam z zapartym tchem :icon_mrgreen: ps. fajnie sie czyta :buttrock: Dzisiaj wieczorkiem część II, Situ został wynagrodzony sowicie, ale to już całkiem inna historia:). Pozdrawiam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
majkelpl Opublikowano 27 Października 2011 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2011 Teraz zabieramy się za siebie. No czekam, czekam ....Jednak nalezy to do tej SAMEJ historii :icon_mrgreen: Cytuj ISRA: 27062SREU: 614 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.