Skocz do zawartości

Definitywny koniec sezonu


VinAlucard
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Słoneczny, bezchmurny, choć chłodny dzień. Parę minut na rozgrznie moto, ubranie stroju i ruszam. Pokonuję kolejne kilmetry ze słuszną prędkością. Wyjedżam zza łuku na prosty odcinek drogi i widzę Golfa. Owy Golf jedzie zdecydowanie wolniej, a więc, żeby nie wyprzedzać z dolotu, zwalniam. Myślę- pewnie misie stoją (w tamtych rejonach to dość częste), ale bez przesady, żeby 40 km/h jechać. Po 200m taszczenia się za ową puszką (słońce dawało na tył Golfa, ale jakieś 15 sekund patrzyłem czy nie ma czasami migacza- nie było) przystępuję do spokojnego wyprzedzenia- prędkość 50 km/h, migacz w lewo i jadę- w momencie, gdy jestem na wysokości tyłu Golfa, koleś rozpoczyna skręt w lewo w boczną drogę. Hamowanie? Za późno, przód jedzie puchy jedzie na wysokość moich manetek, tylko, że prostopadle, odbicie w lewo, ufff, unik udany, ale niestety już na ucieczkę przed krawężnikiem nie było czasu, wysokość? Okolice połowy piszczeli. Uderzenie pod kątem przodem, parę metrów lotu i telemark na głowie/plecach w obniżeniu za drogą. Wstaję, motocykl jakieś 10 m dalej- nie wiem skąd się tam wziął. Koleś z Golfa zaparkował i wyszedł do mnie, najpierw ruszyłem w jego stronę, ale zawróciłem moto ratować.

 

Krótka dyskusja, którą rozpocząłem ja słowami "Migacz, k***a, nie masz czy po prostu nie używasz?", kolo twierdzi, że miał, laska z którą jechał też tak stwierdziła. Na pytanie czy czasami nie widział mnie jak siedziałem mu na dupie od pół minuty i zaczynam wyprzedać, otrzymałem odpowiedź darciem ryja przez lachona, że "wziąłem się nie wiadomo skąd i zapierd...". Dopiero nieznajomy motocyklista na Diversonie (Pozdrawiam, Kolegę, dzięki za troskę) wytłumaczył dziewczynie, że gdybym jechał z prędkością taką, że faktycznie by mnie nie widział, to motocykl by trochę inaczej wyglądał.

 

Straty- naciągnięte plecy od połowy do odcinka szyjnego, lekko zbity bark.

Maszyna? Felga przód wgięta, opony po przecinane przez krawężnik, nóżka biegów- wężyk, przetary lewy bok i krzywa klamka od sprzęgła. To tyle, tak się chciałem podzielić. Policja nie wzywana- brak świadków, a z prawdą o migaczu było jak z dupą... Na pożegnanie dostałem słowo "Przepraszam". Osoby uczestniczące znam z widzenia i będę apelował o zwrot wartości chociaż części szkód, chociaż znając ludzi i tak będzie uj z tego.

 

Teraz wiem, że powinienem czaić się za gościem więcej niż 200m i już bym wiedział, że chciał skręcać, ale mu się zagadało i zapomniał popatrzeć w lusterka i włączyć mugacza... Mądry Polak po... :x

 

Na pocieszenie powiem, że przeleciałem 30 cm od znaku iniormującego o nazwie miejscowości (idealnie na jego wysokości, i wylądowałem 1,5 m od betonowego płotu... Ah, te jesienne przejażdżki. :)

 

Pozdrawiam i uważajcie na siebie,

VinA

Edytowane przez VinAlucard

"Generalnie rzecz biorąc, zdejmuję linkę tylko w niedzielę jak idę do kościoła..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wezwałeś policji więc sam pokryjesz szkody. Migacz w tym przypadku nie ma większego znaczenia. Ważne w jaką drogę skręcał.

Volksdeutsche – określenie stosowane w pierwszej połowie XX wieku wobec osób pochodzenia niemieckiego, niezamieszkujących Niemiec, którzy nie posiadali niemieckiego ani austriackiego obywatelstwa.

icon2.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że jesteś cały! To najważniejsze, ale miałam podobny przypadek (tylko ja wyprzedzałam 3 samochody, a ten środkowy zaczął wyprzedzać nie widząc mnie). Podobny w tym sensie, że kolo okazał się być moim sąsiadem z ulicy, przyjechał jego ojciec i stwierdził, że się dogadamy. Więc policji nie było. A potem pokazał mi środkowy palec i powiedział, że zap**dalałam, na co znajdzie stu świadków, bo on tu mieszka dłużej i ma znajomości.

 

Ale mówię - najważniejsze, że jesteś raczej cały :biggrin: !

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słoneczny, bezchmurny, choć chłodny dzień. Parę minut na rozgrznie moto, ubranie stroju i ruszam. Pokonuję kolejne kilmetry ze słuszną prędkością. Wyjedżam zza łuku na prosty odcinek drogi i widzę Golfa. Owy Golf jedzie zdecydowanie wolniej, a więc, żeby nie wyprzedzać z dolotu, zwalniam. Myślę- pewnie misie stoją (w tamtych rejonach to dość częste), ale bez przesady, żeby 40 km/h jechać. Po 200m taszczenia się za ową puszką (słońce dawało na tył Golfa, ale jakieś 15 sekund patrzyłem czy nie ma czasami migacza- nie było) przystępuję do spokojnego wyprzedzenia- prędkość 50 km/h, migacz w lewo i jadę- w momencie, gdy jestem na wysokości tyłu Golfa, koleś rozpoczyna skręt w lewo w boczną drogę. Hamowanie? Za późno, przód jedzie puchy jedzie na wysokość moich manetek, tylko, że prostopadle, odbicie w lewo, ufff, unik udany, ale niestety już na ucieczkę przed krawężnikiem nie było czasu, wysokość? Okolice połowy piszczeli. Uderzenie pod kątem przodem, parę metrów lotu i telemark na głowie/plecach w obniżeniu za drogą. Wstaję, motocykl jakieś 10 m dalej- nie wiem skąd się tam wziął. Koleś z Golfa zaparkował i wyszedł do mnie, najpierw ruszyłem w jego stronę, ale zawróciłem moto ratować.

 

Krótka dyskusja, którą rozpocząłem ja słowami "Migacz, k***a, nie masz czy po prostu nie używasz?", kolo twierdzi, że miał, laska z którą jechał też tak stwierdziła. Na pytanie czy czasami nie widział mnie jak siedziałem mu na dupie od pół minuty i zaczynam wyprzedać, otrzymałem odpowiedź darciem ryja przez lachona, że "wziąłem się nie wiadomo skąd i zapierd...". Dopiero nieznajomy motocyklista na Diversonie (Pozdrawiam, Kolegę, dzięki za troskę) wytłumaczył dziewczynie, że gdybym jechał z prędkością taką, że faktycznie by mnie nie widział, to motocykl by trochę inaczej wyglądał.

 

Straty- naciągnięte plecy od połowy do odcinka szyjnego, lekko zbity bark.

Maszyna? Felga przód wgięta, opony po przecinane przez krawężnik, nóżka biegów- wężyk, przetary lewy bok i krzywa klamka od sprzęgła. To tyle, tak się chciałem podzielić. Policja nie wzywana- brak świadków, a z prawdą o migaczu było jak z dupą... Na pożegnanie dostałem słowo "Przepraszam". Osoby uczestniczące znam z widzenia i będę apelował o zwrot wartości chociaż części szkód, chociaż znając ludzi i tak będzie uj z tego.

 

Teraz wiem, że powinienem czaić się za gościem więcej niż 200m i już bym wiedział, że chciał skręcać, ale mu się zagadało i zapomniał popatrzeć w lusterka i włączyć mugacza... Mądry Polak po... :x

 

Na pocieszenie powiem, że przeleciałem 30 cm od znaku iniormującego o nazwie miejscowości (idealnie na jego wysokości, i wylądowałem 1,5 m od betonowego płotu... Ah, te jesienne przejażdżki. :)

 

Pozdrawiam i uważajcie na siebie,

VinA

Jeżeli było tak jak opisałeś,to nie rozumiem dla czego odpuściłeś gostkowi :icon_question:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz w zasadzie się zastanawiam czy bym nie wygrał walki przed policją, ale trochę mi się nie widzi, prędzej bym dostał mandat za nadmierną prędkość (?) i za wyprzedzanie na skrzyżowaniu.

"Generalnie rzecz biorąc, zdejmuję linkę tylko w niedzielę jak idę do kościoła..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

policje praktycznie zawsze sie opłaca wzywać, najwyżej grozi ci 6ptk i 300-500zl mandatu. Wzywasz i masz spokoj. Znac przepisy ruchu drogowego również sie opłaca.

Człowiek uczy sie na własnych błedach, najwazniejsze ze TY jesteś cały.

moto to tylko kawałek metalu, kupisz sobie inne predzej czy pozniej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz w zasadzie się zastanawiam czy bym nie wygrał walki przed policją, ale trochę mi się nie widzi, prędzej bym dostał mandat za nadmierną prędkość (?) i za wyprzedzanie na skrzyżowaniu.

 

Jeśli on skręcał w drogę gruntową albo do swojej posesji - to nie jest to skrzyżowanie.

Ale w każdym przypadku zmiany kierunku jazdy należy ją "wyraźnie i zawczasu zasygnalizować".

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli on skręcał w drogę gruntową albo do swojej posesji - to nie jest to skrzyżowanie.

Ale w każdym przypadku zmiany kierunku jazdy należy ją "wyraźnie i zawczasu zasygnalizować".

 

 

My jechaliśmy główną, a z lewej dolatywała droga asfaltowa, tyle, że boczna. Skrzyżowanie oznaczone tylko z jednej storny w zasadzie (?) - przeciwnej. Pasy już dawno się starły przez deszcze i nie wiadomo czy tam ciągła czy przerywana. Podejrzewam, że koleś z ruchem kierownicy w lewo włączył migacz, o ile w ogóle, bo wyglądał jakby nie dokońca był o tym przekonany, już bardziej jego laska tak o tym trąbiła.

Edytowane przez VinAlucard

"Generalnie rzecz biorąc, zdejmuję linkę tylko w niedzielę jak idę do kościoła..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była to droga asfaltowa, tyle, że boczna. Skrzyżowanie oznaczone tylko z jednej storny w zasadzie (?) - przeciwnej. Pasy już dawno się starły przez deszcze i nie wiadomo czy tam ciągła czy przerywana. Podejrzewam, że koleś z ruchem kierownicy w lewo włączył migacz, o ile w ogóle, bo wyglądał jakby nie dokońca był o tym przekonany, już bardziej jego laska tak o tym trąbiła.

 

 

No to było to skrzyżowanie, więc w świetle przepisów niestety nie powinieneś był wyprzedzać. Można oczywiście kwestionować brak oznakowania itp, ale cholera wie jak policmajstry by to zinterpretowały.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wlasnie wrocilem z drogi(2h latania sobie fundnalem)bylo ok,lece od koszalina do biesiekierza do rodzicow na kawke,rowno ze znakiem biesiekierz zaczynam wyprzedzac ciag aut jakies 6 moze 9(nie liczylem)predkosc 60 wiec przepisowa,lece pierwsze 4 spokojnie bez kopotow z predkoscia moze 10 wiecej od nich na wysokosci 5 auta(wysokosc przednich drzwi)(musial ku*wa mnie widziec)koles wpierdala sie na lewy pas i spycha mnie na awaryjny,odkrecam manete skacze do przodu przed niego i hamuje do 20 typ zwalnia lapie barzdiej lewa strone i schodze na jego wysokosc,pokazuje puk puk w kask koles przeprasza i twierdzi ze nie widzial.nie bylo szybko wiec sie skonczylo dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Wzywac policje.

2. Albo wyprzedzamy, albo sie bawimy w "gdzie masz martwy punkt", ale tak tylko sie madrze.

 

3. Trzeba trąbić, machać czerwoną flagą i dawać po długich przy wyprzedzaniu.

 

P.S.

Też się dziwie, że nie wezwałeś policji.

Edytowane przez rexar

'na zegarze trzysta nie znaczy o męstwie...'

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...