Tomek Kulik Opublikowano 29 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2008 (edytowane) W związku z dyskusją jaka rozpętała się w temacie o poznańskich szkołach jazdy, oraz sugestią by założyć osobny temat, założyłem wątem niniejszy. Pytanie przewodnie brzmi jak w temacie: jak powinno wyglądac szkolenie motocyklistów na kursie prawa jazdy, podczas jazd w ruchu drogowym - instruktor w aucie czy na tylnym siodełku? (...) -jadąc z kursantem na drugim motocyklu mogę np POKAZAĆ jadąc przed nim prawidłowy tor jazdy -tak jak pisałem wcześniej jeśli chodzi o kwestie poruszone przez Ciebie też nie mam problemu aby zweryfikować zachowania kursanta -w razie "w" mogę kursanta osłonić swoim motocyklem a jednocześnie minimalizuje ryzyko że coś mi się stanie w razie gdyby kursantowi coś poszło nie tak (w razie gleby jestem bezpieczny - to coś jak zakładanie rękawiczek przez ratownika) -nie wiem jak sobie wyobrażasz kursantkę ważącą 50kg na motocyklu, na którym ledwie dosięga palcami jednej stopy do ziemi z plecakiem o wadzę ok 110kg (nie pisze o sobie) -stać nas na zatankowanie drugiego motocykla:) -przeciwskrętu nie trzeba stosować tylko i wyłącznie pchając kierę -osobiście sam sobie nie wymyśliłem, że mam jeździć za kursantem motocyklem, ta opcja jest już z powodzeniem przetestowana także i na zachodzie ps -Ty skręcasz i hamujesz za kursanta? (...) Jadąc z kursantem pokazuję mu właściwy tor jazdy siedząc z tyłu i korygując gdy jest taka konieczność. Zakręty pokonane właściwie komentuję, że okej, lub wyliczam błędy które kursant ma samodzielnie eliminować a nie zagrażały w danej sytuacji. Co do godziny "w", to zadaniem instruktora jest zapobieganie sytuacjom podbramkowym. Jak w razie takowej, osłonisz motocykl motocyklem? Wjedziesz między kursanta a nieprzyjaciela? Trzeba zapobiegać i wyprzedzać reakcje kursanta, z których większość jest do przewidzenia. Pomijam kursantów z zaburzeniami/dysfunkcjami, bo takich jest na szczęście malutki odsetek. Co do przeciwskrętu, to sam się nie zrobi - telepatycznie i siłą woli nie bałdzo... Co do skręcania i hamowania za kursanta, to często zdarza, że trzeba podopiecznego wyręczyć lub wyprzedzić w działaniu. Są przypadki, gdy kursant nie jest w stanie wyrobić się na własciwym torze jazdy lub ktoś zajeżdża nam drogę - nie będę czekał na kolizję, skręcam za niego. To samo dotyczy hamowania - jeżeli kursant nie widzi zagrożenia lub hamuje zbyt słabo, to też nie będę czekał na skutki - wolę zapobiegać. Co do "na zachodzie" to tam nie są idealni. Np. Niemcy holują się z użyciem świateł awaryjnych i skręcają w lewo nagminnie "na zakładkę" co pogarsza przepustowośc skrzyżowania. naszła mnie właśnie refleksja: czemu w takim razie instruktorzy kat.B jeżdżą z kursantami jednym pojazdem i po jaką cholerę im dodatkowy zestaw pedałów??? czy nie po to właśnie żeby zahamować w razie potrzeby lub zmienić kierunek jazdy??? pozostało jeszcze kilka pytań: przed czym można zasłonić kursanta drugim motocyklem: przed pieszym, rowerem czy skuterem? bo nie wierzę, że przed TIRem, który przemieli zarówno sprzęt instruktora jak i kursanta oraz dziesięciu innych motocyklistów którzy nie będą w stanie prawidłowo zareagować. PS czy prawidłowy tor jazdy nie powinien być omówiony na wykładzie i przećwiczony na placu?? Otóż to. Po co pedały w aucie szkoleniowym? Czemu kursant nie jeździ samopas, a instruktor czemu nie siada na tylnym siedzeniu? Ooo! Uwaga! Przybywa odsiecz z Wa-wki ;) (...) Napisał Boa z Poznańka. (...) Uraziło mnie stwierdzenie "amatorszczyzna" odności szkoły High bo oni nie siedzą na jednym moto z kursantem. Odszczekuję głosno i spod stołu słowo "amatorszczyzna" - niepotrzebnie się tak nieelegancko zachowałem, przepraszam. Również uprzejmie poproszę o uświadomienie mnie, jak to jest w Warszawie - siedzi za kursantem instruktor i za niego hamuje?? Poproszę o przebieg takiego procederu. I pytam bez złośliwości w przeciwieństwie do pierwszego posta Tomka K. (trzeba przyjąć na klatę, że krótki post o amatorszczyźnie może zostać odebrany jako obraźliwy i został jak widać tak odebrany). (...) W Warszawie jest różnie. Nie reprezentuję całej Warszawy, gdyż tylko kilka szkół, kilkunastu instruktorów jeździ z instruktorem na tylnym siodełku motocykla. Reszta w aucie grzeje tyłki, jeden znany mi instruktor jeździ za kursantem na quadzie, kilku na motocyklach - przeważa wesja z instruktorem w aucie. Pytasz, czy instruktor hamuje za kursanta. A czy ma dopuszczać do np. kolizji, gdy kursant robi głupstwo? Czy na Twoim kursie kat. B, Twój instruktor nigdy nie użył hamulca żeby Cię wyręczyć/zapobiec kłopotom? Chyba bym się pokulał ze śmiechu A skąd instruktor wie jak w chwili takiego stresu zareaguje kursant? Już pomijając sam stres związany z niebezpieczną sytuacją, ale jak by mnie nagle zaczął z tyłu obejmować jakiś facet, to chyba bym... a nie wiem co bym zrobił A u Was się tak zdarzało? Bo ja pierwsze słyszę o takiej sytuacji... I jeszcze jedno... co prawda głowy sobie uciąć nie dam, ale w Poznaniu chyba zaraz po "czerwonożółtym" jak to nazwałeś (czyli zapalonym na raz czerwonym i żółtym) zapala się chyba zielone a nie czerwone... Ale muszę to jeszcze zaobserwować (...) Po to instruktor jest instruktorem po kursie metodycznym, i po to obserwuje kursanta na placu manewrowym, żeby mieć jakieś pojęcie o reakcjach danego kursanta. Wielu kursantów (dotyczy to głównie pokolenia play station + zwolnienie z wychowania fizycznego + zaświadczenie o dyscośtam) w sytuacji podbramkowej nie robi nic, zupełnie nic. Nie mają pomysłu/odruchu ratowania się i zapobiegania kłopotom - są bierni. W każdej grupie, co miesiąc, spotykam taką osobę - puszczona samopas łatwo zrobiłaby sobie krzywdę na motocyklu. Zaś instruktor nie musi obejmować kursanta żeby użyć hamulca lub skręcić. To chyba nie temat, by się licytować, ale ... jednak poproszę Tomka K. o swój opis. Bo to co Ty opisałeś, trąci paranoją. Powiedz mi jedno - a nie mógł ten instruktor powiedzieć: "STÓJ"? Do tego jakiekolwiek gwałtowne, niespodziewane ruchy pasażera na motocyklu są chyba mało wskazane??(...) To nie trąci paranoją, gdyż jak napisałem wyżej, nie zawsze pomaga działanie werbalne. Do kursanta w stresie (który występuje nawet na prostej i równej, pustej drodze, w piekny słoneczny dzień przy prędkości 40 km/h) nie dociera wiele polecen. Nie zawsze wystarczy powiedzieć "STÓJ" żeby kursant podjął własciwe działanie. Natomiast instruktor nie musi zachowywać się gwałtownie lub niespodziewanie żeby być skutecznym. jako kompletny noobek motocyklowy po skonczonym kursie i zdanym egzaminie osmiele sie napisac pare zdan, gdyz dyskusja sie toczaca Z motocyklem nie mialem absolutnie wczesniej doczynienia - zero kompletne zero... jedyny jednoslad, na ktorym jezdzilem wczesniej to rower. Mialem okazje zrobic kurs za smieszne 300zl (lublin fajnym miastem jest), lecz wolalem wydac 4 razy tyle by dano mi przynajmniej te dobre podstawy... wyladowalem w promotorze... Napisze tak - nie wyobrazam siebie uczacego sie samemu jazdy na motocyklu po miescie. instruktor siedziacy z tylu jest absolutnie imho niezbedny. Pomoc przy skladaniu sie w zakrety, balansowanie motocyklem, czy chociazby oberwanie w kask za "szarzowanie", uwagi na temat redukcji, hamowania, itd itp jest bezcenna. Moze kozakom, ktorzy od malego siedza na 2oo dodatkowy balast siedzacy z tylu przeszkadza mi jednak pomogl.Dzieki Robertowi nauczylem sie prawidlowo siedziec na motocyklu, poprawnie skladac sie w zakrety, ba nawet sprawnie ruszac - nic tak nie motywuje do sprawnego ruszania, jak 90kg miazdzacych ci kochones :P . W koncu moglem zsiadac z motocykla, a nie ztaczac sie z niego z bolacymi plecami i omdlalymi rekami. Nie wspomne juz o komforcie psychicznym, jaki daje siedzacy z tylu instruktor - wiesz, ze jezeli cos pojdzie nie tak on jeszcze moze cos zdzialac. Co, tez mi sie przytrafilo - na 2h przy skrecie pojechalem za duzym lukiem bojac sie bardziej polozyc kierowalem sie nieuchronnie na stojaca na przeciwnym pasie toyote. Robert uratowal moje 4 litery. Popchnal moja reke za lokiec i wrocilismy na prawidlowy tor jazdy. gdyby jechal motocyklem obok, albo w samochodzie to pozostaloby mu tylko zbieranie mnie z asfaltu... Znajomi podsmiewali sie ze mnie, ze wydalem od groma kasy na kurs, ze jezdzilem z instruktorem na jednym motocyklu... Mowiac szczerze to gdybym mial wydac drugie tyle to zrobilbym to bo 4 litery mam tylko jedne i cenie je sobie :) uwagi, ktore otrzymalem podczas jazdy ogromnie pomogly mi w nauce jazdy (o nauce jazdy z pasazerem nie wspomne). Oczywiscie takie podejscie do szkolenia jest straszliwie wymagajace od instruktora - w koncu "sklada swoje zycie" w rece poczatkujacego klebka nerwow... coz - cos za cos Jako osoba nie majaca wczesniej kompletnie jakiegokolwiek doswiadczenia z czyms innym jak rower stawiam teze - nauka tylko i wylacznie z instruktorem na plecach. (teraz czekam na zjechanie mnie od gory do dolu) ;) pozdrawiam Jw_23 Pozdrawiamy Roberta Pardeja ze szkoły Pro-Motor :clap: Odpowiedziałem jak umiałem. Przepraszam za nieeleganckie zachowanie w poprzednim temacie - niepotrzebnie się uniosłem, choć nie miałem takiego zamiaru. Tomek Kulik instruktoroplecak Edytowane 29 Listopada 2008 przez Tomek Kulik Cytuj kulikowisko.pl www.facebook.com/KULIKOWISKOUwaga!!! Nowa lokalizacja kursów prawa jazdy: teoria: Mokotów-Służewpraktyka: Ursus Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
grzesiek78 Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 Nie wiem czy to dobre porównanie, ale mój znajomy po 15 latach spędzonych w siodle motocykla, poszedł do Promotoru na doszkalanie, po paru jazdach powiedział mi ze nie wiedział ze nie umie jeździć :rolleyes: ja natomiast, mając do czynienia z rożnymi motorowerami/motocyklami od 12 roku życia ale jeżdżąc z rożnymi przerwami, poszedłem na egzamin i go zdałem wyjeżdżając tylko godzinę z tych które mi się należały W związku z tym, jeżeli uczycie tak jeździć, jak tego mojego kumpla, to sprawa jest prosta, bo egzamin jest o dupę potłuc i tak naprawdę zdać go, to można małpę nauczyć, jest cala masa innych rzeczy o których na zwykłym kursie przyszły motocyklista/motocyklistka się nie dowie, ja za instruktora miałem starszego brata na tylnej kanapie i wydaje mi sie ze ta metoda jest bezapelacyjnie lepsza pozdrawiam Grzesiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ZIGGI Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 jako kompletny noobek motocyklowy po skonczonym kursie i zdanym egzaminie osmiele sie napisac pare zdan, gdyz dyskusja sie toczaca Z motocyklem nie mialem absolutnie wczesniej doczynienia - zero kompletne zero... jedyny jednoslad, na ktorym jezdzilem wczesniej to rower. Mialem okazje zrobic kurs za smieszne 300zl (lublin fajnym miastem jest), lecz wolalem wydac 4 razy tyle by dano mi przynajmniej te dobre podstawy... wyladowalem w promotorze... Napisze tak - nie wyobrazam siebie uczacego sie samemu jazdy na motocyklu po miescie. instruktor siedziacy z tylu jest absolutnie imho niezbedny. Pomoc przy skladaniu sie w zakrety, balansowanie motocyklem, czy chociazby oberwanie w kask za "szarzowanie", uwagi na temat redukcji, hamowania, itd itp jest bezcenna. Moze kozakom, ktorzy od malego siedza na 2oo dodatkowy balast siedzacy z tylu przeszkadza mi jednak pomogl.Dzieki Robertowi nauczylem sie prawidlowo siedziec na motocyklu, poprawnie skladac sie w zakrety, ba nawet sprawnie ruszac - nic tak nie motywuje do sprawnego ruszania, jak 90kg miazdzacych ci kochones j.gif . W koncu moglem zsiadac z motocykla, a nie ztaczac sie z niego z bolacymi plecami i omdlalymi rekami. Nie wspomne juz o komforcie psychicznym, jaki daje siedzacy z tylu instruktor - wiesz, ze jezeli cos pojdzie nie tak on jeszcze moze cos zdzialac. Co, tez mi sie przytrafilo - na 2h przy skrecie pojechalem za duzym lukiem bojac sie bardziej polozyc kierowalem sie nieuchronnie na stojaca na przeciwnym pasie toyote. Robert uratowal moje 4 litery. Popchnal moja reke za lokiec i wrocilismy na prawidlowy tor jazdy. gdyby jechal motocyklem obok, albo w samochodzie to pozostaloby mu tylko zbieranie mnie z asfaltu... Znajomi podsmiewali sie ze mnie, ze wydalem od groma kasy na kurs, ze jezdzilem z instruktorem na jednym motocyklu... Mowiac szczerze to gdybym mial wydac drugie tyle to zrobilbym to bo 4 litery mam tylko jedne i cenie je sobie smile.gif uwagi, ktore otrzymalem podczas jazdy ogromnie pomogly mi w nauce jazdy (o nauce jazdy z pasazerem nie wspomne). Oczywiscie takie podejscie do szkolenia jest straszliwie wymagajace od instruktora - w koncu "sklada swoje zycie" w rece poczatkujacego klebka nerwow... coz - cos za cos Jako osoba nie majaca wczesniej kompletnie jakiegokolwiek doswiadczenia z czyms innym jak rower stawiam teze - nauka tylko i wylacznie z instruktorem na plecach. (teraz czekam na zjechanie mnie od gory do dolu) mrugacz.gif pozdrawiam Jw_23 Mnie Robert po kasku nie bił i wcale mi z tyłu nie przeszkadzał. Podpisuję się pod tym i POZDRAWIAM ROBERTA. Cytuj Destruction of the empty spaces is my one and only crime Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 (edytowane) Nie wiem czy to dobre porównanie, ale mój znajomy po 15 latach spędzonych w siodle motocykla, poszedł do Promotoru na doszkalanie, po paru jazdach powiedział mi ze nie wiedział ze nie umie jeździć :rolleyes: ja natomiast, mając do czynienia z rożnymi motorowerami/motocyklami od 12 roku życia ale jeżdżąc z rożnymi przerwami, poszedłem na egzamin i go zdałem wyjeżdżając tylko godzinę z tych które mi się należały W związku z tym, jeżeli uczycie tak jeździć, jak tego mojego kumpla, to sprawa jest prosta, bo egzamin jest o dupę potłuc i tak naprawdę zdać go, to można małpę nauczyć, jest cala masa innych rzeczy o których na zwykłym kursie przyszły motocyklista/motocyklistka się nie dowie, ja za instruktora miałem starszego brata na tylnej kanapie i wydaje mi sie ze ta metoda jest bezapelacyjnie lepsza pozdrawiam Grzesiek Zauważ że w PL kurs ma przygotować do ZDANIA EGZAMINU a nie nauczyć jeździć kursanta. A że egzaminy są tak żałosne to i poziom umiejętności żałosny jest. Ja na kursie niczego się nie nauczyłem 7 lat temu. Kręciłem ósemki cały czas aż do obrzydzenia. Wyjazdu na miasto nie miałem ani jednego. 10 godzin kręcenia ósemek na placu i egzamin państwowy. :banghead: Jeździłem po tym dużymi sprzętami i się kaleczyłem, dopiero w UK nauczyłem się jeździć, zrobiłem kilka kursów w tym 2 w brytyjskiej policji , do tego dołożyłem ponad 300 tys km jazdy po Londynie jako kurier przez kilka lat i teraz mogę stwierdzić że etap "Świeżaka" mam za sobą. Co nie zmienia faktu że nadal nie ufam w swoje umiejętności i jeżdżę jak emeryt, oprócz jazdy jako kurier gdzie liczy się czas i pieniądze. Wkrótce wracam do PL i będę musiał się dostosować do polskiego ruchu, przenieść swoją wiedzę na polskie drogi i spróbować ją wykorzystać w tych realiach. Natomiast polskie kursy DOSZKALAJĄCE dla ochotników uczą tylko połowy tego co trzeba czyli uczą zagadnień związanych z opanowaniem moto, awaryjnymi sytuacjami itp. A poza tymi sprawa jest wiele innych, równie ważnych spraw które wypadałoby wiedzieć żeby przeżyć na drodze chociaż nikt nie wpadnie na pomysł że to jest ważne a co najmniej przydatne dla zaawansowanego motocyklisty. :banghead: pzdr. Edytowane 30 Listopada 2008 przez qurim Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Edie Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 jak ja robilem kurs to tylko 8 i slalom. o wyjazd na miasto musialem wyjsc z inicjatywa :icon_eek: . Wiecej nauczylem sie na egzaminach (zdany za 3 razem) i z neta. A jak cwiczylem awaryjne hamowanie to chlop mi powiedzial po dwoch dniach zebym niie szalal bo mooto nie tylko dla mnie. Jak robilem 8 i slalom chlop powiedzial co i jak, laskawiec powiedzial ze gl. hamulec reczny. i poszedl. Widzialem go jak zaczynalem i konczylem "kurs". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ks-rider Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 Metody szkolenia sa rozne, na razie nie bede zabieal na ten temat zdania, bo egzaminy na szkolenie kat. " A " zdalem dopiero w zeszlym miesiacu, wiec " swierzak " w tym temacie jestem. podczas szkolenia kursanta uczacy musi byc kreatywny i pomyslowy, w zaleznosci od osoby ktora sie uczy mozna stosowac to co uwaza sie w danym momencie za stosowne. Pare razy bylem na praktycznym szkoleniu z moimi bylymi szefami, nie zauwazylem jednak nigdy aby ktorykolwiek uczacy siedzial na motocyklu za kursantem. Metody szkolenia miedzy PL a Niemcami ( przynajmniej te ktore przewiduje ksiazka wydana poprzez Akademie ) sa inne, tak jak i jego plan szkolenia. 12 jazd obowiazkowych 5 poza miastem 4 autostrada 3 noc Co do samego egzaminu w Niemczech to juz jego dlugosc rozn i sie o niebo od polskiegobo 60 min. Miasto, autostrada sa obligatoryczne, do tego ( w zaleznosci od rejonu ) moze dojsc jazda poza miastem. Tzw. " plac " obejmuje w sumie 6 sciczen obowiazkowych z tego 3 ( w pewnych grupach - do wyboru poprzez egzaminatora. BOA pewne rzeczy sa do przewidzenia, w zaleznosci od kursanta, trafiaja sie jednk tacy u ktorych nie da sie przewidziec nic - co im stzureli do glowy - przynajmniej w kat. " B " W odroznieniu od PL mam w aucie trzy pedaly, w razie potrzeby moge dodac gazu. :icon_mrgreen: :crossy: Cytuj <p><a href="https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos">https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos</a></p> <p> </p> <p><a href="http://picasaweb.google.com/ksrider/">http://picasaweb.google.com/ksrider/</a>[/url]</p> Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 No uczący powinien być kreatywny i starać się przekazać jak najwięcej informacji kursantowi. Ale sam wiesz że z polską mentalnością to jest niemożliwe. Tu chodzi tylko o to by zgarnąć kasę i iść na flaszkę a młody niech se wyjeździ za co zapłacił. :banghead: Fakt że pojawiają się porządne szkoły jazdy w PL i tacy instruktorzy. I chwała im za to. Sam mam zamiar dołączyć do grona instruktorów i nie tylko uczyć młodych jak zdać egzamin ale też jak przeżyć na drodze i nie zabić nikogo. :biggrin: Oto mój chwalebny plan. :buttrock: Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bandzior Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 ja natomiast, mając do czynienia z rożnymi motorowerami/motocyklami od 12 roku życia ale jeżdżąc z rożnymi przerwami, poszedłem na egzamin i go zdałem wyjeżdżając tylko godzinę z tych które mi się należały Bym się tym tak nie chwalił :icon_arrow: Internet anonimowy nie jest, a z wyjeżdżoną jedną godziną nie powinieneś uzyskać zaświadczenia ukończenia kursu, a co za tym idzie prawa jazdy :flesje: 12 jazd obowiazkowych 5 poza miastem 4 autostrada 3 noc Ba! W PL też jeździsz po zmierzchu (2h dla kat A) i na drogach o dopuszczalnej prędkości pow. 70 kph (3h). Autostrada niet, z wiadomych względów ;) Pytanie: kto z Was jeździł (pomijając jesienne popołudnia) na kursie w warunkach od zmierzchu do świtu :icon_question: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ZwierZ Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 Pytanie: kto z Was jeździł (pomijając jesienne popołudnia) na kursie w warunkach od zmierzchu do świtu ja jeździłem po 16 do 18 w październiku i było juz ciemno, a nie jeździliśmy zawsze w mieście po oświetlonych drogach, bo też w ciemnościach :>:>:> Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
grzesiek78 Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 w tym momencie nieistotne, wyjeździłem tyle ile wyjeździłem, może ot tak sobie napisałem bo wypiłem 5 piw, nieważne, egzamin państwowy zdałem, i jedyne co mi się ciśnie na usta to "farsa" ,w żaden sposób ten śmieszny egzamin nie sprawdził moich umiejętności i to jest bardzo smutne, na szczęście jeżdżę już kupę lat i wiem jak przetrwać, choć jeszcze dodatkowe szkolenie jeszcze by mi się przydało, nigdy nie jeździ się tak żeby nie dało się jeszcze lepiej ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zaqs Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 Zgadzam się z qurim, jest wiele nauk jazdy, które trakują kategorie A jako dodatkowy zarobek, nie raz jak się przeciskam przez korki widze jak jedzie sobie pan na moto, a drugi siedzi w wozie za nim z napisem L i dłubie sobie w nosie ... co to za nauka jak nie można zareagować gdy coś źle zrobimy? Co go to obchodzi czy kursant się nauczy czy nie? On ma wyjeździć z nim te 20 godzin i już, a to że jedzie sobię w samochodzie to jeszcze lepiej co to za robota, siedzisz w wozie, często w korkach i nic nie robisz... Lecz nie wszystkie szkoły są takie, nie którzy zdają sobie sprawe, że wiedza która przekażą kursantom zostanie przez niektorych z nich wykorzystana. Ja nie miałem okazji się uczyć w Promotorze, ani u Tomka Kulika, lecz mój brat i znajomy mieli i sobie zachwalają te szkoły. W Polsce jeszcze wiele brakuje, do tego żeby większość ośrodków szkolenia kierowców brała pracę na poważnie i żeby instruktorzy wysilili się troche i przekazali wiedzą jak najlepiej potrafią. Takie jest moje zdanie, a tak na marginesie (tak ja uwazam), że intruktor to człowiek który kocha rzecz którą robi i został nim aby przekazywać swoją wiedzę innym mlodym adeptom motocyklizmu, i robi to jak najlepiej potrafi, przynajmniej mnie dałoby to satysfakcję z pracy i wtedy czułbym się spełniony zawodowo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
hubert_afri Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 (edytowane) Hmm ja robiłem prawko w Warszawskiej szkole Sarbo, która mieni się szkołą "motocyklową". Tak na prawdę patrząc z perspektywy czasu to mnie gówno nauczyli. Większość czasu spędziłem na placyku kręcąc ósemki i slalomy a na mieście spędziłem chyba tylko 2 godziny dwa razy objeżdżając trasę egzaminacyjną. Instruktor jechał za mną z tyłu i jedyne uwagi jakie słyszałem to były uwagi dotyczące trasy egzaminacyjnej. Na temat techniki mojej jazdy nie usłyszałem NIC. W zasadzie to powinienem obciążyć szkołę Sarbo kosztami mojej pierwszej gleby bo jestem w 100 % przekonany że by do niej nie doszło gdyby uczyli tak jak Tomek czy Promotor ... BTW ciekawe ilu motocyklistów te pseudo szkoły mają na sumieniu ? Wracając do tematu jazdy instruktora na plecaku to taki instruktor musi po prostu być pasjonatem żeby po kilka godzin w każdych warunkach pogodowych, narażając się poświęcać się dla kursantów. Łatwiej i przyjemniej jest oczywiście jechać sobie z tyłu w samochodzie i dlatego większość szkół jazdy tak robi. I tu się pojawia kwestia finansów. Dopuki ludzie nie będą skłonni zapłacić więcej za porządny kurs inwestując w swoje bezpieczeństwo doputy w większości przypadków w szkołach jazdy będą uczyć przypadkowi ludzie, którzy traktują to jako przystawkę do kursów na kat B. Z całą pewnością znalazła by się spora ilość motocyklistów, którzy z chęcią zaczęli by w życiu robić coś innego niż do tej pory, czyli szkolić ale niestety zarobki nie powalają na kolana .... Tomku, organizowałeś kurs na instruktora .. dużo motocyklistów się zgłosiło ? BTW widziałem parę razy latem jakiegoś instruktora na plecaku ale w krótkich spodenkach. Ktoś wie co to za szkoła bo na pewno nie Promotor ... Edytowane 30 Listopada 2008 przez hubert_afri Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
qurim Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 (edytowane) Jako ciekawostkę wyszukałem schemat szkolenia w jednej z angielskich szkół jazdy. Schemat 6-sesyjny dla świeżaków. Sesja 1: Kurs CBT (CBT to coś jakby karta motorowerowa do 125ccm, 2 lata ważna, trzeba to uzyskać żeby przystąpić do pełnego kursu prawka) oraz utrwalenie zasad używania odzieży ochronnej i obycie z motocyklem. Sesja 2: Praktyka na 125ccm aby uzyskać pewność siebie i przyzwyczaić do motocykla oraz przygotować do przesiadki na 500ccm. Sesja 3 i 4: Przedstawienie różnic w prowadzeniu większego motocykla czyli 500ccm. Jest to wykonane w bezpiecznym środowisku na pustych, nieruchliwych ulicach. Po tym wprowadza się większe obeznanie z zasadami DSA (Driving Standards Agency). Kwalifikowany intstruktor przedstawi wszelkie elementy wymagane do testu. Kursant będzie ćwiczył ruszanie z miejsca i włączanie się do ruchu, wyprzedzanie, zawracanie, awaryjne hamowane, progresywną jazdę, przejazdy przez ronda, ruszanie na wzniesieniu, filtrowanie przez zatłoczone ulice, różne typy skrzyżowań, zajmowanie odpowiedniej pozycji na drodze i wiele innych spraw. Po tym treningu kursant powinien być zdolny sprawnie przeprowadzić wszystkie wcześniej uczone manewry w bezpieczny sposób. Sesja 5: Jeszcze więcej szlifowania umiejętności. Tu kursant ma szansę dopracować wszystkie umiejętności do perfekcji. Instruktor "pociągnie" kursanta ponad poziom umiejętności wymaganych przez DSA. Sesja 6: Dzień testu 500ccm. Instruktor przypomni i omówi jeszcze raz wszytko co jest wymagane aby zdać test. Przeprowadzi też symulację testu aby dać szansę zapoznać się z zasadami i najważniejszymi elementami takimi jak np. zawracanie itp. Po tym wspólnie pojedziecie do bazy testu, instruktor przedstawi Cię egzaminatorowi. Gdy już zdasz test wrócicie do ośrodka szkolenia na końcową poduszkę i dostaniesz wtedy odpowiedni zestaw kwitków dzięki któremu możesz już legalnie jeździć na motocyklu. A tu trochę info prosto z DSA jeśli ktoś lubi :biggrin: : http://www.direct.gov.uk/en/Motoring/Learn...Test/DG_4022723 Edytowane 30 Listopada 2008 przez qurim Cytuj MotorcycleStorehouse Dealer. Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla! Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ks-rider Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 (edytowane) ...pan na moto, a drugi siedzi w wozie za nim z napisem L i dłubie sobie w nosie ... co to za nauka jak nie można zareagować gdy coś źle zrobimy? Czy myslisz, ze uczacy przez 45 min ( w Niemczech 90 min ) ma nadawac kursantowi jak katarynka ? Czasami mniej - znaczy wiecej. Tomek wypowiedzial sie juz o stresie i reakcjach co niektorych kursantow do ktorych w pewnych sytuacjach nie dochodzi nic ! Wazniejsze jest aby przed wyjazdem na miasto kursant byl juz na tyle wyszkolony aby potrafil przezyc w ruchu, krecenie 8-mek napewno w tym nie pomoze, cwiczenie np, slalomu, zatrzymywania sie, jazdy powolnej, hamowania - tylnym, przednim, obydwoma, hamowania awaryjnego, omijania naglej przeszkody ( otwierajacych sie dzwi puszki ), hamowania i omijania z roznych predkosci itd, itp. Sporo kolegow szkoli z auta po miescie, przy szkoleniu obowiazkowym 5-4-3 opinie sa podzielone czesc szkoli z auta czesc na motocyklu. Pytanie czy szkolacy na kat. A powonien prywatnie jezdzic motocyklem :biggrin: i jak dlugo - jaki przebieg ? Czy szkolacy maja wogole PJ kat " A " :crossy: Edytowane 30 Listopada 2008 przez ks-rider Cytuj <p><a href="https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos">https://www.youtube.com/user/Koch1210/Videos</a></p> <p> </p> <p><a href="http://picasaweb.google.com/ksrider/">http://picasaweb.google.com/ksrider/</a>[/url]</p> Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
konrad1f Opublikowano 30 Listopada 2008 Udostępnij Opublikowano 30 Listopada 2008 To może szerzej odniosę się do tematu pierwsze – nie neguję metody Tomka, jak uczy jego sprawa, niemniej i tak zostaję przy swoim, albo naszym (czyt. nasza szkoła) wiem, że to co robimy i jak to robimy ma sens, większość naszych działań po prostu czemuś konkretnemu służy kilka pytanek ogólnych do Tomka i Adriana: czy na placu instruktor też ZAWSZE robi za plecaka? Jeśli nie to wszystkie Wasze wcześniejsze argumenty można o kant dupy potłuc (wg wcześniejszych słów Tomka nie siedząc na motocyklu z kursantem nie mógłby skontrolować: „-odważnego i świadomego przeciwskrętu, - odciążania rąk podczas hamowania, - systematycznej zmiany biegów dostosowanych do prędkości a nie odwrotnie, - dosiadu i ustawienia tułowia na zakręcie, - innych kwestii. „) ponieważ tak jak i przez radio tak samo stojąc na placu nie skorygujesz tych elementów czy widzieliście kiedykolwiek instruktora jazdy wyścigowej ZAWSZE jeżdżącego jako plecak na motocyklu po torze??:) dlaczego w większości bardziej cywilizowanych krajów i bardziej rozwiniętych pod kątem szkolenia motocyklistów (np. UK) większość szkolenia praktycznego przebiega właśnie w ten sposób że instruktor jedzie na kursantem na drugim motocyklu? Osobiście zanim wyjadę z kursantem „na miasto” staram się aby podstawowe manewry miał opanowane na placu i jako tako radził sobie z motocyklem, aby ograniczyć ryzyko że coś sobie zrobi z moich obserwacji wynika że większość błędów, które mogą doprowadzić do nieprzyjemnej sytuacji wynika z niestosowania się do ogólnych zasad poruszania się po drogach a nie z tego że kursant nie radzi sobie z motocyklem oczywiście zdarzało się że kursant wyjechał na pas ruchu w przeciwnym kierunku ale na szczęście jeszcze sobie nikt krzywdy nie zrobił a ja staram się zapobiegać takim sytuacjom tłumacząc co i jak przed danym manewrem (lepiej chyba zapobiegać niż naprawiać) i dalej – jadąc drugim pojazdem mogę na początku asekurować kursanta np. przy zmianie pasa zanim nauczy się prawidłowych zachowań (kierunek, lusterko, spojrzenie przez ramię itd.) często się zdarza że ktoś próbuje nas wyprzedzić na styk więc wtedy czasem także staram się dać do zrozumienia wyprzedającemu żeby nie próbował (jest jeszcze kilka innych sytuacji kiedy mogę użyć swojego pojazdu) i najważniejsze dla mnie, że jadąc za kursantem innym pojazdem dbam o swoje bezpieczeństwo (wolę glebić na własny rachunek), jadąc za kursantem oprócz kontrolowania rzeczy, o których Tomek mówił że niemożliwym jest kontrolować (nie jestem wyjątkowy, to potrafi zarówno mój szef jak i koledzy z pracy, wyjątkowym jest że Ty Tomek wg siebie nie potrafisz) zwracam uwagę na tak prozaiczne (w mniemaniu niektórych) rzeczy jak pozycję kierowcy (także z uwzględnieniem pozycji stóp na podnóżkach), czy kursant wyłączył kierunkowskaz, czy przypadkiem nie rusza z naciśniętym hamulcem, czy spojrzał w lusterko itp. Jadąc na jednym motocyklu owszem mógłbym to kontrolować ale na pewno wiązało by się to z dyskomfortem kierowcy i utrudnieniem w prowadzeniu pojazdu (pasażer nie powinien wiercić się nieustannie - zresztą sam o Tym Tomku pisałeś w swoich opracowaniach:) pisałeś Tomku o puszczaniu kursanta samopas, ja bym nazwał to raczej SAMODZIELNĄ jazdą, to że kursant jest zdany sam na siebie i jest o tym wcześniej uświadomiony, także pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo bo może zanim coś nabroi to pomyśli że może się to dla niego skończyć tragicznie (nie pomyśli sobie np. „a co mi tam, odkręcę, przecież w razie „w” i tak instruktor zareaguję i na pewno nic mi się nie stanie) tak czy siak nauka, praktycznie we wszystkich dziedzinach, sprowadza się do werbalnego przekazywania wiadomości, jazda na jednym motocyklu i rozmowa bez zestawu łączności sprowadza się raczej do krótkich komend jadąc innym pojazdem mogę nawet stosować dłuższe monologi (niektórzy to chyba mają czasem mnie dość i myślą sobie „niech on się wreszcie zamknie:)); i tutaj auto nawet lepiej wypada, niż gdy jadę za kursantem motocyklem) – omówienie błędu na bieżąco po danej sytuacji myślę jest łatwiej przyswajalne nie wiem ja ty to robisz, ale ja czasem nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich sytuacji wymagających omówienia z danej jazdy (może piszesz sobie na kartce jadąc na tylnym siodełku?) poza tym, czasem łącznie podczas dwugodzinnych jazd moje monologi to pewnie z pół godziny nadawania – przecież nie będę skracał jazd aby omówić konkretne sytuacje – łatwiej także mi omówić wszystko na bieżąco) i chciałbym ustosunkować się do wypowiedzi Adriana – na początku czytałem z zapartym tchem nie wierząc że coś takiego jest możliwe, te ekwilibrystyczne wyczyny nadawały by się na mistrzostwa świata w stuncie, może jeszcze podczas lotu instruktor robi podwójne salto i trzystasześćdziesiątkę – można by taki trick nazwać podwójnym kulikiem (na cześć przodującego instruktora kraju) ludzie – dajcie to Youtube'a – będzie to najpopularniejszy filmik na necie stwierdzeniem, że media przychodzą do Ciebie dałeś już czadu totalnie – druga Doda, ja pierdziu, może niedługo będziesz miał swoje 5 min na jedynce zaraz przed pogodą po wiadomościach:)) ja nie neguję tego że jesteś dobrym instruktorem, ale megalomania bije z Twoich wypowiedzi – zaczynasz się zachowywać jak Janusz choć myślę że On miał do tego większe prawo, z niego jeszcze nikt na forum małego nie zrobił a jeśli chodzi o Ciebie to akurat jemu się udało i wracając do plecakowania przez instruktora – czasem stosuję ale tylko czasami, nie obligatoryjnie (jazda z pasażerem nie jest punktem programu naszego szkolenia) i raczej z kursantami którymi naprawdę mogę zaufać (niech Ci, z którymi nie jeździłem na plecaka nie odbiorą tego, że do nich nie miałem zaufania) jak ktoś twierdzi że coś muszę robić żeby było jak należy, to nie sobie sam założy szkołę i robi po swojemu, my robimy tak a nie inaczej i jeśli się komuś nie podoba że nie jeździmy jako plecak to polecam szkołę Tomka w Warszawie pozdrawiam Konrad Filipiak (proszę powyższy post odbierać jako moją prywatną opinię a nie oficjalne stanowisko firmy, w której pracuję) P.S. przeprosiny przyjęte :) peace:) Cytuj Zestaw naprawczy zacisku hamulcowego Brembo BMW R850 R1100 K1200 K100 K1 K1100 https://allegro.pl/oferta/zestaw-naprawczy-zacisku-brembo-przod-bmw-r-1100-850-k-1200-gs-r-rs-s-rt-lt-14830948090 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.