Skocz do zawartości

fv

Forumowicze
  • Postów

    394
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fv

  1. Właśnie prawie zaliczyłem szlifa... Mógłbym powiedzieć, że koleś mi "wyjechał", ale to by była nieprawda. Toczyłem się 40 i zdecydowanie nic na mnie nie wymusił. To ja za ostro zahamowałem - w sumie trochę z poczucia, że przyczepność jest niezła. Koło przednie w prawo, lewa nóżka na ziemię, zygzak tyłu i powrót do jazdy na wprost. Kostka nawala, ale żyję. Gdybym nie puścił hamulca, przeszlifowałbym okolicę. Pewnie nic by się nie stało, ale akurat na fragmencie po którym jechałem, był gładki asfalt (a nie taki chropowaty). Ponadto środek pasa, więc mógł być olej. Sam jestem sobie winien. Uważajcie, bądźcie mądrzejsi. W razie czego zdasz sobie sprawę że coś się stalo jak już będzie po. Nie ma czasu na świadomą reakcję. Lepiej myśleć wcześniej. Tak, wiem że to banały... ;-)
  2. No jak to? :) Na tych droższych butelkach więcej zarabiasz ;-) Nie zawsze mamy doczynienia z wolnym rynkiem. Tą wolność, bardzo korzystną dla klienta, zachwiać może niepełna informacja. Jeśli klient się na czymś nie zna (a ja np. o chemii olejów wiem bardzo mało), to można mu "wepchnąć" coś drożej. I to się robi. Jedyna rada na to, to (do tej pory) czy urzędy regulacyjne - mogące coś nakazać albo ukarać. Teraz, w dobie internetu, producenci mają więcej pecha. Informacje szybko się rozchodzą i można skorzystać z wiedzy i doświadczeń większych grup klientów.
  3. Hm, trochę mnie to zastanowiło. Czym jest "dobicie zawieszenia"? Na chwilę obecną mam wlany w lagi olej 15W a napięcie wstępne ustawione na maksa. Czy w ten sposób chronię się przed "dobiciem"? Czy może właśnie wręcz przeciwnie - zwiększam szansę na taką utratę przyczepności? Słyszałem wiele o stoppie na GS500 ale przyznam się Wam, że nigdy mi się nie udało. Hamuję bardzo, bardzo ostro za każdym razem gdy mam okazję a nikt za mną nie jedzie (trenuję odruchy). Może za słabe mam klocki? Pytam dlatego, że chciałbym mieć przekonanie, że wykorzystuję blisko 100% możliwości hamulców.
  4. Jeśli masz taką kasę (na kurs i moto) - ja uważam, że warto. Frajda z jazdy motocyklem nie polega wyłącznie na lataniu czysta na gumie. Odnajdź to, szkoda dwóch lat...
  5. Ty kochanie na takim dużym bajku? No proszę ;-)))) Przepraszam wszystkich, tak to jest jak się jednego komputera używa...
  6. Zaczyna mi brakować przyspieszenia w moim GS 500. Wynika to oczywiście z chęci wyprzedzania przy ~120km/h. Maszynie rzecz jasna nic nie brakuje, to ja nie umiem i nie wiem. Jakie polecacie obroty to wyprzedzania? Wejść na 7tys i zaczynać manewr? Boję się braku odcięcia... Maksymalny moment jest przy ~8tys i na logikę to się wydaje optimum - największy kop. Prawda li to? Miałem kilka razy sytuację, że koleś przyspieszył w czasie gdy go wyprzedzałem. Nie czuję się bezpiecznie na lewym pasie wykonując manewr z dostojnością puszki. Opcja "nie jeździj tak szybko" też jest dobra, ale off topic ;P
  7. Jest takie jedno skrzyżowanie w Ursusie (DC). Są na nim światła przed przejściem dla pieszych. Za przejściem dla pieszych ale jeszcze przed jeznią poprzeczną stoi znak STOP i wyrysowana jest linia ciągłą zatrzymania. Uważam, że zgodnie z przepisami kierowca, mając zielone światło powinien dojechać do linii stopu, zatrzymać pojazd i dopiero wtedy ruszyć. Skręcając z zielonej strzałki zatrzymać się dwa razy: raz przed sygnalizatorem i drugi raz na linii stopu. Czy dobrze rozumiem przepisy? Ilość wypadków na tym skrzyżowaniu (potrąceń i stłuczek) wyraźnie wskazuje, że to bardzo zasadne - stojąc przed sygnalizatorem nie ma szans na zauważenie czy akurat ktoś poprzeczną nie leci 120km/h albo czy nie przebiega przez pasy. Zwłaszcza nocą. No ale pytam o przepisy ;-)
  8. Czy ktoś wie o której godzinie się "zabawa" zaczyna? Chciałbym dokonać zakupów na stoisku Retbike i nie wiem na którą się zjawić; a limit czasowy jutro mam wąski...
  9. Chodzi o ciuszki motocyklowe dla plecaczka, w miarę tanio. Spodnie skóra (z ochraniaczami), kurtka tex (z ochraniaczami), rękawiczki... Jakiś motobajzel by się przydał, ale nie daliśmy radę w Warszawie bo ślub kolegi był. Wrocław 24 IX czy Zakończenie sezonu w Warszawie? Podkreślam kryterium: tanio. Bo po 400-600zł sztuka to wiem gdzie.
  10. Debilem nie. To nie ma nic do myślenia. Z perspektywy pustej szerokiej szosy sprawa odkręcenia wygląda zupełnie inaczej. Z perspektywy spokojnego człowieka, objeżdżanego ciągle przez dwulitrowe Mondea i Avensisy też ;-) Zwłaszcza, że jeden ruch manetki wystarczy żeby jednak być sporo z przodu. SV 650 jest lekkim, poręcznym, pięknym nakedem. Brak owiewek daje ci szansę odpuścić przy 140, bo trochę wieje. Niestety jest to potwór jeśli chodzi o moment obrotowy. Ostro idzie do przodu i bardzo mocno hamuje przy odpuszczeniu gazu i po prostu możesz stracić przyczepnośc na zakręcie. Łatwo też pójść na gumę przypadkowo strzelając ze sprzęgła. Łatwo jest też popełnić stosunkowo prosty bład, to znaczy przytrzymać się manetki jadąc pod górę - można się nieźle zdziwić ;-) Taki motocykl wymaga wiele od swojego właściciela. Prawdopodobnie więcej niż umiesz mu dać. Podkreślam: _umiesz_. W trudniejszych sytuacjach reagujesz instynktownie. Im trudniejsze moto tym łatwiej o błąd. Jeszcze raz: można być bardzo rozsądnym, ale po prostu nie mieć wyrobionych nawyków. Można też być przekonanym, że się robi dobrze, a jednak zrobić źle. Osobiście odradzam. Pamiętam jak ja miałem 18 lat - czułem się nieśmiertelny, kompletnie nie miałem doświadczenia na drodze i kochałem prędkość. Piłem ją litrami, zagryzając adrenaliną. Mam bardzo dużo szczęścia, że nie miałem wtedy motocykla a mój samochód miał niewiele koników. Dodam też, że SV 650 jest popularnym "drugim" motocyklem. Po nauce na GS 500 i innych z tej klasy, wsiadając na SV 650 odczuwasz sporego kopniaka w d*. Przemyśl to. Z drugiej strony powiem dziwną rzecz: jeśli zaplanujesz sobie uczyć się powoli, jeździć zgodnie z ograniczeniami prędkości, stosować zasadę zerowego (nie ograniczonego) zaufania do innych kierowców, jeśli przeczytasz i od początku zaczniesz stosować "Motocyklistę doskonałego" i postawisz sobie cel: "dojechać" (a nie np. "poszaleć") to weź SV ;-) Ale ja po prostu wątpię w to czy masz dość rozsądku aby na SV wsiąść. Ja np. nie mam. Alternatywa? W zasadzie brak - w tej cenie i klasie (zresztą w większości innych też) Suzuki robi najlepsze moto. Jeśli już coś innego to rzędowa dwójeczka - trudniej jest popełnić błąd związany z operacją gazem. Teraz powiedz mi jedą rzecz: gdzie ty chcesz kupić SV 650 za 10 tys? :notworthy:
  11. Prowadząc pojazd jednośladowy jesteś pieszym (co w szczególności zobowiązuje cie do poruszania się chodnikiem). Jest takie zdanie w Kodeksie, nie pamiętam gdzie. Miałem na kursie prawa jazdy.
  12. To teraz się wczuj w niego. Facet prowadzi 20 ton. Hamowania zero, przyśpieszania zero. Cofnięcie się na swój pas zajmie mu tyle czasu, że nie zdąży ci ustąpić. Przyspieszyć nie może. Zdziwiłaś go swoją prędkością. Światłami awaryjnymi dawał ci znak, że przeprasza ale nic nie może innego zrobić. I jak najbardziej cię widział. Nie ma po co gonić. Jeśli przekraczasz prędkość dozwoloną - zaskakujesz innych. Pamiętaj, że on też ma prawo do wyprzedzania...
  13. OC zapłaciłem mając miękki dowód, także jeszcze rok ważne; podobnie badanie techniczne. W urzędzie nie zamierzam się tłumaczyć - przecież nie musiałem jeździć. Chodzi o to, jak zareaguje policja... w sumie mogą mi zatrzymać dowód, wydać pokwitowanie itp. Ile to kosztuje? I czy OC na pewno jest ważne, jeśli dowód rej. stracił ważność?
  14. W tej sytuacji zmniejszam prędkość do takiej w której wyprzedzenie mnie staje się koniecznością. Dziś np. stanąłem na środku ulicy. Obtrąbił, wydarł japę ale się zreflektował i zwiał ;-) W te albo we wte - nie pozwalam siedzieć sobie na ogonie, bo to oznacza zgodę na wepchnięcie mnie pod coś przed czym hamuję. Ewentualnie dogonić, filuternie zapytać "jeśli na prawdę mój tyłeczek tak ci się podoba, to może skoczymy na kawkę" i po kłopocie[1] ;-) [1] chyba, że się zgodzi, wtedy wtopa ;-)
  15. Stosuję się do tej rady bardzo skrupulatnie. Nie chodzi jednak tylko o mnie. Gdzieś jest granica tego co można przewidzieć. Osoba, która nie patrzy w stronę w którą jedzie i nie reaguje na sygnały ostrzegawcze, może kogoś po prostu zabić. Małe dziecko przechodzące przez jezdnię chociażby. Kogokolwiek, kto nie ma dość wyobraźni, doświadczenia czy natężenia uwagi żeby zareagować. Stąd moja reakcja...
  16. Skończył mi się termin ważności dowodu rejestracyjnego :) Na śmierć o tym zapomniałem i już tydzień tak jeżdżę. Co gorsza, żeby dojechać do Urzędu Miejskiego muszę mieć czym (bo to w innym mieście a otwarte do 15). Odebranie tego dokumentu oznacza, że muszę wziąć wolne w pracy, bo oczywiście pracują w Urzędzie tylko do 15. A to nie jest na chwilę obecną możliwe... Co teraz? Czym to grozi? Odholują mnie, nieważne OC czy też spokojnie mogę jeździć dalej?
  17. Jadę sobie spokojnie, z poprzecznej ludzie wyjeżdżają po zakupach. Kobieta skręcając w lewo w ogóle nie spojrzała w lewą stronę. Nie zaniepokoił jej nawet mój klakson :) Oczywiście miałem pierwszeństwo a ona marną widoczność (wyjazd jest pod górę na zakręcie). Szybka decyzja, zawracanie, ogień. Uciekała, ale na światłach musiała stanąć. Podjechałem, poprosiłem żeby otwarła szybę. - "Przepraszam, nie widziałam pana". W spokojnych, rzeczowych i grzecznych słowach, smutnym głosem, wytłumaczyłem jej, że nie ma prawa się tak tłumaczyć. Że mogła spowodować wypadek. Że mogła kogoś skrzywdzić. Że mogła mnie zabić. Nie ruszało jej to, nie rozumiała co zrobiła, jej po prostu było przykro. Dopiero na słowa "ma pani prawo jazdy, nie ma pani prawa popełniać takich błędów" zareagowała refleksją. Łudzę się, że coś do niej dotarło... Byłem z moją dziewczyną, więc nie wypadało mi "używać słów". Moje opanowanie mnie zresztą zaskoczyło - tuż po zawrotce przestałem się gotować. Kłopot w tym, że gdybym jechał tam nieco szybciej, gdyby tam były pasy, gdyby coś jechało przede mną, gdybym ... mógłbym teraz leżeć w szpitalu... Co zrobić z takimi ludźmi? Prędzej czy później jej pobłażanie dla własnych błędów doprowadzi do niebezpiecznej sytuacji. Uważam jednak, że agresja nie załatwi sprawy. Gdybym ją zwymyślał to straciłbym czas i paliwo. Co mówić takim ludziom? Jak do nich dotrzeć? W ogóle reagować, czy cieszyć się że "nie tym razem"? Może jakieś ulotki są, które można wręczyć takiej klientce czy klientowi? Tylko bez żartów ze zgłaszaniem na policję.
  18. Nie, motorower nie jest pojazdem samochodowym. W kodeksie ruchu drogowego wyraźnie to napisano! pojazd silnikowy - pojazd wyposażony w silnik, z wyjątkiem motoroweru i pojazdu szynowego; pojazd samochodowy - pojazd silnikowy, którego konstrukcja umożliwia jazdę z prędkością przekraczającą 25 km/h; określenie to nie obejmuje ciągnika rolniczego;
  19. Ależ to jest piękna maszyna! Dziękuję za info o niej! Połączenie wyglądu VX800 z Inazumą. Super ;-) Nie, nie pomyliłem GSX 1200 z Banditem 1200 - to zupełnie inne motocykle. I nie zapomniałem o GSX750 ;-) O nim po prostu dowiedzieć się można sporo, gdyż porównywany jest do CB seven fifty. Natomiast o ponadlitrowych nakedach w dużych pieniądzach - niewiele. Litr to musi być ścigacz, duże nakedy są raczej mało popularne (poza XJR 1300).
  20. Witajcie! Śledzę sobie od pewnego czasu temat motocykli Inazuma. Obydwie (tj. 750 i 1200) są bardzo pięknymi, solidnymi maszynami. Ostatnio wpadł mi jednak w oko GSX 1400 - a jest bardzo chwalony. W dodatku, patrząc na Internet, jest bardziej popularny. Opinie o tym motocyklu są tak dobre, że aż strach ;-) Czym różnią się zatem GSX 1200 i GSX 1400? Pomijam różnice w mocy, oba mają jej w zdecydowanym nadmiarze. GSX 1200 ma zdaje się olejaka, niezajeżdżalną konstrukcję rodem z GSX-R. Z kolei GSX 1400 zdaje się dziedziczyć chłodzony cieczą silnik po Hayabusie. Doczytałem się, że 1400 ma kolosalnych rozmiarów schowek pod siedzeniem, seryjne wspaniałe zawieszenie... O GSX 1200 nie wiem prawie nic. Większość stron o Inazumie jest po niemiecku lub włosku - nie znam żadnego niestety. Może dostępne są jakieś opisy, testy, porównania po angielsku/polsku? Przede wszystkim dwóch gigantów Suzuki w odniesieniu do XJR1300 i CB1300. Oba wyglądają na UJM, lekko turystyczne ale przede wszystkim masywne, dające potężną satysfakcję, muscle bajki. Oba też palą kolosalne ilości paliwa z tego co wiem ;-) Proszę, napiszcie coś więcej ;-) Wiem, że dużą Inazumę ma kilka osób z forum. Do tablicy :> Jaka jest filozofia obydwu maszyn? Która bardziej jest stworzona do turystyki a która do latania na kole (co uważam za minus)? Czy obydwie są równie trwałe i nowoczesne? Żeby nie było, że tylko wyciągam, podaję link do wrażeń użytkowników GSX 1400: http://www.gsx1400.org/ -> Reviews Już kilka pierwszych, bardzo mój apetyt zaostrzyło. Jak Waszym zdaniem wypada Król (1400) w zestawieniu z Księżną (1200 Inazuma)? Piszę tego posta, bo powoli zaczyna mi się klarować czego od motocykla oczekuję. Chciałem sobie początkowo naszyć na kurtce "Suzuki", ale pomyślałem że jeszcze mi się zmieni. Szanse na to spadają ;-) Jeździłem przez chwilkę na kursie PJ motocyklem GSX 400. Zdezelowana maszyna, ale kurcze.. coś w niej było, jakoś moc była tak oddawana fajnie... PS: uprzejmnie proszę nie pomylić GSX 1200 Inazuma z GSF 1200 Bandit ;-)
  21. Spotkałem się z opinią (dostępna pod linkiem: http://turystyka-motocyklowa.mili.pl/strona.php?34), że najlepszym turystykiem jest motocykl z silnikiem jednocylindrowym ze względu na a) lekkość (małe zużycie paliwa) b) lepszy w razie wywrotki (niby łatwiej "pozbierać") Tymczasem Aprilia Pegaso 650 waży więcej niż moje dwucylidrowe GS 500 (i więcej pali). O co chodzi z tą wywrotką? Co autor miał na myśli? I czemu ludzie kupują vstorma, skoro takie fajne te single? Czy ktoś z doświadczeniem w podróżach typu 700km jednego dnia mógłby rozjaśnić nieco skąd takie opinie się biorą? Nie chodzi mi bynajmniej o ustalenie "co najlepsze do turystyki". Chciałbym zrozumieć czemu strona o turystyce motocyklowej tak faworyzuje single. Po prostu jakie są ich turystyczne zalety (i czy są).
  22. Jak jadę w dwie osoby, to też mi jakoś dziwnie jedzie. Gdy wskazówka obrotomierza spoczywa na 4tys, mam wrażenie jakby gaz falował - coś jakby szarpnięcia. Jeszcze gorzej jest przy 3 tys. Jak odkręcam - idzie jak burza. Z tym że ja na pewno mam gaźniki do regulacji ;-) PS: leję tylko shella. Czyszczenie gaźników za dużo kosztuje ;-)
  23. Właśnie wróciliśmy (z moją dziewczyną) ze wspólnej wycieczki motocyklowej. Było to raptem 30 kilometrów, ale... mniam, było cudnie :biggrin: Przez chwilę jechaliśmy w stronę zachodzącego słońca, polecieliśmy też moją ulubioną trasą do testowania vmax (pękło 130 na prostej). Wiatr, zakręty na coraz ostrzejszym złożeniu, poczucie jak pasażer przyciska się z lubością łykając adrenalinę... Potem kawka, papierosek i szum w głowie (błedniki szalały :biggrin:. Dla mnie to było pewnego rodzaju przełamanie. Sam odczuwam spory stres i brakuje mi tej prostej radochy z okręcenia i pochylenia. Moja dziewczyna bardzo to lubi i część jej radości przechodzi na mnie. Także nie zawsze musi być tak, że pasażer to zło konieczne. Wręcz może być dokładnie odwrotnie. Stresu jakby mniej, inni kierowcy też jednak patrzą nieco inaczej na dwie osoby... Siedzimy sobie teraz razem i myślimy o jednym. Gdzie i kiedy teraz pojedziemy :D Ja siedzę i po cichu myślę, że 50 KM to ciut mało, ale ciii :)
  24. Uprzejmie na wstępie przepraszam, że odgrzewam... Nie znalazłem lepszego tematu niż ten. W polecanym artykule w świecie motocykli (link 2 posty wyżej) napisano, że gaz ma być zamknięty na wejściu w zakręt. Nie rozumiem tego. Szarpnięcie tylnego koła jest u mnie wtedy na tyle mocne, że bałbym się rozpocząć dodawanie gazu. Nie dotykam sprzęgła! Ja jadę tak, że hamuję, rozpoczynam gaz, przeciwskręt i dodawanie gazu po całym łuku. No i sakramentalne: jak i gdzie trenować niższe schodzenie? Kręta droga i 60km/h wydają mi się atrakcyjną opcją. Raczej wolałbym jeździć wolno ale technicznie. Jak na razie najniżej schodzę na rondzie, więc wydaje mi się, że powinienem ćwiczyć na małej prędkości. PS: zbliżanie się do środka jezdni na zakręcie to prośba o skoszenie. Cięcie łuków, zwłaszcza ślepych staje się bardziej zwyczajem niż błędem. Przybywa nam kierowców, którzy uważają że są na drodze sami :)
  25. Pojechałem sobie dziś na wycieczkę. Trasa wiodła z Pruszkowa, przez Ożarów Mazowiecki do Nowego Dworu a z powrotem przelotówką Gdańską (przez Łomianki). Pierwsza część trasy wiodła drogami niskiej jakości, pełnymi dziur, uskoków, remontów, znaków ostrzegawczych, drzew w drodze itp. Usiłowałem nie być zawalidrogą, więc leciałem około 100, tam gdzie się dało. Nie znając trasy hamowałem przy ograniczeniach i znakach ostrzegawczych (oraz tam gdzie samochodem bym nie hamował, czyli na skrzyżowaniach). Co się okazało? Objeżdżały mnie nawet samochody dostawcze. Każdy tam wycinał ponad 120. Samochodami rzucało, przyczepność bardzo niska, mnóstwo niespodzianek. Miejscami max bezpieczna prędkośc to było 50. Wracałem przelotówką gdzie zgodny z prawem vmax 110. I co? Wszyscy jadą 110 albo i wolniej. Czego to dowodzi? Czyżby ograniczenia prędkości budziły agresję, sprzeciw? Same wciskały nogę w podłogę? Nie rozumiem tego. Czy może po prostu ludzie jadą zgodnie z przepisami tylko tam gdzie może się czaić policja? Kurde, połowa puszek wolała się wlec za autobusem do samej Warszawy. A na bocznej drodze puszki wyglądające tak samo (rejestracje z woj. mazowieckiego) lecą wielokroć szybciej... Bałem się nieco wjazdu na trasę szybkiego ruchu. Tymczasem to był najprzyjemniejszy odcinek... Z czego to wynika? Może dziś taki dzień jest tylko?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...