Skocz do zawartości

Stefanek

Forumowicze
  • Postów

    60
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Stefanek

  1. Yamaha od dawna tłucze motocykle w Chinach. Nic dziwnego.
  2. Bonifac z 2012 roku to jest normalny dzisiejszy motocykl :biggrin: On tylko wygląda "niedzisiejszo"! :wink: Właśnie wczoraj wróciłem z czegoś, co się nazywało III Spotkanie Klasycznych Triumphów (taki niby zlot). Było 60 motocykli. Nie tylko Triumph, ale 90% maszyn to były właśnie Bonneville z różnych roczników. Najstarszy Boniek był z 1976. Większość to wtryskowe, czyli po 2008. I dwa T120 rocznik 2016 (jeden z tych był mój). Przelecieliśmy taką traskę 120 km po Gorcach (takie górki na Podhalu). Podjazdy, zjazdy, trochę serpentyn... i wszyscy dawali radę. Jest to po prostu motorek do jazdy, który do tego się naprawdę nadaje.
  3. Ja mam rocznik 2010 (w roczniku 2012 były tylko różnice kosmetyczne, nowa linia modelowa pojawiła się dopiero w 2016). Bonneville typ Bonneville :) to znaczy, że nie T100 i nie SE. Na kołach siedemnastkach z alufelgami. T100 ma inny rozmiar kół i szprychy (inna waga kół, inny kąt pochylenia główki). Pewnie prowadzi się inaczej, więc mogę mówić tylko o swoim. Wagę czuć tylko, jak go musisz sam podnieść po glebie na parkingu :biggrin: Jak już koła ruszą, to jedziesz, jak na rowerze. Prowadzi się bardzo lekko. Nigdy nie było sytuacji, żebym musiał jakoś walczyć z jego wagą. Oczywiście nie jest to motocykl sportowy (chociaż Bonneville z 1959 roku był!) - nie ta rama i nie to zawieszenie - trzeba to wziąć pod uwagę. Mimo to nie ma najmniejszego problemu ze składaniem w zakręty. Dawał sobie świetnie radę na górskich agrafkach - takich powyżej 180 stopni :biggrin: I nie jestem nie wiadomo jaki chłop - 75 kilo i 174 cm wzrostu. Jak na dzisiejsze standardy to jestem mikrus. Ale Bonneville też jest raczej nieduży i zwarty. Bonneville miał taką samą moc na wszystkich rynkach - 68 KM. Oczywiście mówię o modelu po 2008 roku, na wtryskach. No i tylko o Bonneville, a nie o pochodnych (T100, Scrambler, Thruxton) bo te miały inne moce. Było też coś takiego jak Bonneville America, ale to był zupełnie inny motocykl. Jeszcze na gaźnikach i z inną ramą - taki "cruiserowaty". On miał niewiele ponad 50 KM. Po 2008 roku, czyli po przejściu na wtrysk, ten model był (i jest do tej pory) produkowany jako America (już bez "Bonneville"). Ale powtarzam - to zupełnie inny motocykl. Niestety, nie mam porównania, jak się ma prowadzenie i komfort Bonifacego do Twojego Suzuki. Musisz znaleźć kogoś, kto jeździł na takim i na takim :) Ja w każdym razie uważam Bonifacego za motocykl wygodny i łatwy w prowadzeniu.
  4. Właśnie sprawdziłem w ostatniej wersji wiadomego rozporządzenia (tekst jednolity z 27 października 2016 roku, opublikowany w Dz.U. z 15 grudnia 2016 roku, poz. 2022) - bo może faktycznie coś się zmieniło. Nic się nie zmieniło. Światła odblaskowe boczne w motocyklu - dopuszczone, nieobowiązkowe. Zmień diagnostę.
  5. Tyle razy było wałkowane: napięcie na aku poniżej 12,5 V = aku do wymiany. One się tylko nazywają "dwunastowoltowe" :biggrin:
  6. Jest sposób - zasiedzenie rzeczy ruchomej. Potrzebne jest: trzy lata nieprzerwanego posiadania i 2 tysiące złotych na wniosek do sądu o stwierdzenie zasiedzenia. Dodatkowo jeszcze trzeba dać ogłoszenie wzywające inne osoby, mogące rościć sobie prawo własności do przedmiotowej rzeczy. Jeśli przez trzy miesiące nikt inny się nie zgłosi, a my udowodnimy trzyletnie nieprzerwane posiadanie - sąd wyda postanowienie o stwierdzeniu zasiedzenia. Będzie to podstawą do zarejestrowania, jak każdy inny dowód własności (umowa kupna, faktura).
  7. Autor wątku pisze, że moto jest bez przeglądu, więc stempelki są pewnie sprzed lat... :rolleyes: Kurde... głupio mi się zrobiło, bo łacha drzemy, a chłopak naprawdę wtopił parę złotych... no i jeszcze policją go straszą... Jakbym miał 100% pewności, że kradziony, no to przecież ktoś za tym motorkiem może oczy wypłakuje - zgłosił bym się faktycznie na policję. Numery odczytają. Moto oddadzą prawowitemu właścicielowi. Paserka nieumyślna, współpraca z organami ścigania... obeszłoby się jakąś drobną grzywną. Tyle, że papiery zamazane :sad: A jak tylko bity i "fachowo" zrobiony... można puścić na części. Tyle, że jak się ktoś połapie, a sprzęt był faktycznie lewy... to też papiery zamazane. Jak się nie odwrócić, zawsze d... z tyłu!
  8. W takim stanie moto nie zarejestrujesz - możesz zapomnieć o drogach publicznych. Pozostają jeszcze łąki, pola, nieużytki... Tylko w razie kontroli... dla każdego policjanta równanie będzie proste: brak numerów = sprzęt kradziony. Jedyna rada - daleko, nie daleko - odstąpienie od umowy. Zwracasz moto, odbierasz pieniądze i już. Tylko, że w umowie jest pewnie jakiś Hans Kloss, albo Grigorij Saakaszwili - bo przecież gościa z dowodu też nie sprawdziłeś :wink:
  9. Bez numeru ramy i bez tabliczki znamionowej nic nie zrobisz. Cała sprawa pachnie na kilometr lewizną. Może być tak, że któryś z poprzednich właścicieli (bo pewnie w dowodzie rejestracyjnym figuruje kto inny, niż moto sprzedawał) na papiery po jakimś rozbitku chciał zalegalizować kradzioną sztukę, w której numery "zniknęły". Może być też, że moto było tak rozbite, że przy "remoncie" numery na ramie się gdzieś zapodziały... Generalnie też bym radził oddać... Tylko faktycznie - jak go kupiłeś bez sprawdzenia numerów? A może wszystko było legalnie i w moto była po prostu wymieniona rama. Chociaż raczej tak na co dzień ram się nie wymienia... (to dopiero musiał być dzwon, skoro nie dało się jej już posklejać...) Ale wtedy nie ma problemu. Bierzesz fakturę na ramę od poprzedniego właściciela, idziesz do Wydziału Komunikacji i składasz wniosek o wydanie tabliczki znamionowej zastępczej. Oni wskażą Ci, która stacja diagnostyczna to robi. I po kłopocie - będziesz miał nowy numer. Ale coś tak czuję, że takiej faktury nie ma. Sorry, ale wlazłeś na minę.
  10. Ale jak im "target" zacznie kręcić nosem, to się obudzą z ręką w nocniku :biggrin: Generalnie jestem fanem marki i nie chcę innych motocykli, ale... w tym przypadku mam jakieś takie dziwne uczucia. Na prezentacji Bobbera w Warszawie na proste pytanie o osiągi sprzedawca robił tajemniczą minę - że jeszcze sami nie wiedzą, że firma nie puszcza pary z ust (na stronie www Triumpha faktycznie nic nie było). No i mam teraz takie wrażenie, że chcieli, żeby ludzie zamawiali w ciemno... Mogli przecież od początku dać pełne info. Jak zamawiałem T120 to wiedziałem wszystko (mimo, że ich jeszcze w Polsce nie było). Ale dobra, kończę... temat jest o Thruxtonie :biggrin:
  11. Myślę, że jakby miał być jakiś Bobber R, albo coś tam, to by wypuścili oba na raz. Tak, jak Thruxtony, albo teraz Street Triple - od razu cała rodzina. Więc chyba nic z tego. A szkoda. Co do urody Thruxtona, to się zgadzam ;)
  12. A ja muszę się przyznać, że Bobber mnie troszkę rozczarował :sad: Wygląd i styl jest oczywiście OK. Tutaj nie mam nic do zarzucenia, ale osiągi... Kurczę, przy takim roadsterze mogliby się trochę postarać. Narobili szumu przy prezentacji, że to niby nie wiadomo jaki dragster... A tu moc niższa niż w moim "zwykłym" T120 - 77 KM, ja mam 80 KM. Maksymalny moment obrotowy prawie ten sam - Bobber 106Nm, T120 105 Nm. I to jeszcze w T120 korzystniej, bo przy niższych obrotach (3100 rpm, w Bobberze 4000 rpm). A przecież z tego silnika można wyciągnąć dużo więcej: Thruxton R ma 97 KM i 112 Nm przy 4950 rpm. Po zapowiedziach myślałem, że Bobber będzie normalnie d...pę urywał, a tu taka trochę popierdółka wyszła... Ale styl faktycznie OK ;)
  13. Można samemu kupić oryginalne części na: http://www.worldoftriumph.com/triumph-motorcycle-parts.html Parę razy kupowałem tam jakieś akcesoria (m. in. obrotomierz do mojego starego Bonniego) i jakieś gadżety typu koszulki czy czapki. Dużo szybciej niż przez serwis, no i nie doliczą Ci marży.
  14. Dokop się do tabliczki znamionowej. Będziesz wiedział wszystko.
  15. Panowie Bracia, Wy na poważnie dyskutujecie z takimi opiniami...? Chłopak Was wkręca jak małe dzieci, a Wy się gotujecie jak kartofle na niedzielny obiad. Ale dobrze, dobrze, bo całe forum leje ze śmiechu :biggrin:
  16. A ja głupi za cenę piętnastu rometów kupiłem sobie moto, którym i tak nie jeżdżę więcej niż 140 - 160... Jak tak czytam o tych wszystkich stodwudziestkachpiątkach, które bez problemu śmigają z przelotową 120 - 130, to se myślę... Ku....źwa, ale przepłaciłem :sad:
  17. Oooo... i chyba wreszcie dotarliśmy do sedna :wink: Skoro godzimy się (bo ja też), że wtedy byli "użytkownicy motocykli" i "motocykliści" - i jedni z drugimi raczej nie mieli wiele wspólnego. To zgódźmy się też, że ten podział jest aktualny i dzisiaj. I tak, jak w latach 70-tych nie dogadaliby się i nie zrozumieli właściciel pieczołowicie odnowionego wojennego Harleya WLA, właściciel kupionej na Zachodzie lekko używanej Hondy CB750 i Pan Czesław, jeżdżący swoją czarną wueską przewiązywać krowy na łące - tak nie dogadają się i nie zrozumieją "użytkownicy motocykli" i "motocykliści" dzisiaj. Ta dyskusja jest po prostu bezcelowa :biggrin: Oczywiście mówiąc "motocyklista" nie mam na myśli kodeksowego "kierującego motocyklem", tylko to co pan wisz, a ja rozumie :wink: i co w sumie dość trudno zdefiniować. Zresztą... jak mnie ktoś o to pyta, to ja zaprzeczam - nie jestem motocyklistą! Bo potwierdzenie, to jest zapakowanie się do szuflady - utożsamienie się ze stereotypem. A ja tylko mam parę motocykli i lubię nimi jeździć - obojętne, czy w konkretnym celu, czy tylko tak dookoła komina... Dlatego do tej pory w tej dyskusji nie zabierałem głosu. A i teraz tylko off topic.
  18. No sorry, ale przyrąbałeś :biggrin: (oczywiście bez urazy :wink: ) Jeśli Twój wiek z awatara jest prawdziwy, to musisz przecież pamiętać (ja pamiętam doskonale!) czasy, kiedy czarna wueska stała w każdej zagrodzie, w każdej wsi. A jak gospodarz był bogatszy, to i jawa się trafiła i emzetka... Motocykle mieli wszyscy. Chłopak, żeby jako tako liczyć się w "towarzystwie", musiał być po wojsku i musiał mieć motocykl. Jakby inaczej dziewuchy na zabawy woził (albo po zabawie w krzaki)? Prawo jazdy kat. A zrobiłem natychmiast, jak to było możliwe, bo wszyscy robili. To było całkowicie naturalne - tak jak to, że w pewnym wieku rosną ci włosy pod pachami :biggrin: Od tamtej pory jeżdżę różnymi jednośladami, ale nigdy w życiu nie miałem poczucia przynależności do jakiejkolwiek elity. Nawet teraz, kiedy moje dwa ostatnie angliki kupiłem, jak ostatni burak, po prostu nówki sztuki w salonie - bo mnie było stać. Co ja, jakiś Penderecki jestem? :biggrin: Spuśćcie trochę powietrza Panowie, bo ta dyskusja - czy lepsze są klocki cobi, czy lego technics - jest naprawdę zabawna :)
  19. Ja tam Cię Punkbuster lubię, ale czasem jak coś palniesz... Spalanie poniżej 5 l/100 km w motocyklu z silnikiem 1200, to akurat nic dziwnego. Mój pali średnio 4,6. A jeżdżę raczej tak bez kompleksów :biggrin: A takie Twoje teksty, jak wyżej, to tylko robią Ci opinię...
  20. Piękny klasyk :) I w świetnym stanie. Aż się serce raduje :wub:
  21. Moja rura ma ładniejsze kolory :biggrin:
  22. Witamy wśród żywych! :biggrin: I co? Było się tak załamywać? Roman rządzi :cool:
  23. Stefanek

    Yamaha Raider

    "Miejsce to powinno być takie, aby po zamocowaniu tablice spełniały następujące wymagania: położenie tablicy względem osi podłużnej pojazdu: środek tablicy nie może być położony na prawo od wzdłużnej płaszczyzny symetrii pojazdu, lewa krawędź tablicy nie może być położona na lewo od pionowej płaszczyzny równoległej do wzdłużnej płaszczyzny symetrii pojazdu i przechodzącej przez jego lewy obrys;" To jest dosłowny cytat z rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 31 grudnia 2002 r. (z późn. zm.) w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia (dokładnie załącznik nr 5 par. 1 ust. 2). Wynika z tego jasno, że tablica rejestracyjna nie musi być w osi pojazdu (w wielu dostawczakach i ciężarówkach nie jest!). Ważne, żeby lewa krawędź tablicy rejestracyjnej nie wystawała dalej niż najdalej w lewo wysunięta część pojazdu. W motocyklu to może być lewa końcówka kierownicy, albo np. lewy bok lewej sakwy, kufra. To jedyny przepis, który określa miejsce zamocowania tablicy rejestracyjnej. Nie wiem, o jakich przepisach mówił ten policjant, ale raczej nie miał racji. Chociaż ja tego na drodze żadnemu policjantowi nie powiem :biggrin:
  24. Oj tam, oj tam... selfie sticka można wyretuszować :) Ale za to zdjęcie jakie dynamiczne! Fajne... i Tygrysek fajny... i wszystko fajne :biggrin:
  25. A dzisiaj napisałeś: "2, Granice będą raptem DWIE (GR-TR i TR-IR)." Albo dawno globusa nie widziałeś, albo tak naprawdę nie chcesz objechać Morza Czarnego dookoła (i tak byś nie objechał, bo nie przejechałbyś przez granicę rosyjsko - ukraińską). A skoro nie chcesz, to po co takie posty?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...