Skocz do zawartości

LYsY

Go.Naked
  • Postów

    2065
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LYsY

  1. Ch..j blady i w dodatku ślepy z tego buca :icon_mrgreen: . Dobrze, że nic Ci nie jest poważniejszego. Ale jak możesz, jedź do szpitala prześwietlić to kolano / nogę - z kolanami nie ma żartów, to cholernie ważny i cholernie delikatny staw. Mam też nadzieję że wezwałaś policję, żeby się ku..s nie wykręcał potem sianem :icon_rolleyes: . Zdrowiej szybko i daj znać co dalej ze sprawą. pozdrawiam, wyrazy współczucia LYsY
  2. Spoko tylko że mamy 4 dni a jak pamiętam z mapy, to to jest na południe, więc później musimy się przeteleportować gdzieś pod polską granicę żeby Złota Pietrze nie za... ups, zeszła ;) :icon_rolleyes: podczas powrotu. Oleśka, możesz spróbować przetworzyć traskę żeby zahaczała - zamiast Brna - o Budejovice i Krumlov a potem zebysmy ruszyli gdzieś na północ Czech? Pietra, co do pierwszego dnia i jego przeładowania, to w pierwszy dzień Węgrasów przejechałem 585 km :P A w moim planie jest tylko 430 :icon_mrgreen: I dlatego też proponowałem trasę na Wrocław - Legnicę. Jakby na to nie patrzeć, będzie szybsza niż winkielkami (a tych jeszcze zażyjemy w kolejnych dniach) MarianKa (i wszyscy), myślałem nad pewną opcją. Jeśli wyprawa nie byłaby zbyt tłumna, a rodzice wyraziliby zgodę.. to pierwszy nocleg po trasie z Wawki dałoby się urzadzić u mnie w domu. Rodzice zdaje się jadą na urlop więc miejsc do spania by się parę znalazło. Ale to ma parę wad ;) 1. Nie może być bydła, bo po naszym wyjeździe rodzice muszą mieć gdzie mieszkać :icon_razz: 2. Mieszkanie jest w bloku i trzebaby wykombinowac, gdzie zostawić motocykle. Alternatywą jest domek na kotwicy, tylko że tam warunki są półpolowe, kosztuje to chyba ze 150 zeta (za cały), bywa problem ze zdaniem domku (bo gość się musi skulać na ośrodek), ale za to motocykle są pod nosem. Wczoraj z Oleśką obwołaliśmy się zarządem komisarycznym wyprawy :D Co do piątku, to w Rybniku impreza ma tytuł: "nie zalewam pały na maxa" :icon_razz: Jeśli ktoś tytułu nie zapamięta (i większości wieczoru), to: Oleśka wpadła na myśl, że osoby zbyt zmęczone po prostu zostaną na miejscu i zaczną gonić ekipę później. Po prostu czas, który żywi spędzą na zwiedzaniu zamku, martwi zużyją na zmartwychwstanie, a następnie pogonią ekipę (i pewnie przed Legicą dogonią). Proponuję więc, żeby zgłaszać ilość straight-to-hell-riders. Potwierdzać udział! :P pozdr LYsY
  3. Fakt, nie ma, a widziałem fotki i rzeczywiście jest b. ładnie. Mapa jest tylko po to, żeby o niej dyskutowac. To taka wersja beta-beta :) Ale skorygować ją będę mógł dopiero w weekend, nie mam tu AutoRoute'a. pozdr LYsY
  4. Hej Staszku :) Prowincji i tak będzie sporo, a jeśli będziemy już koło Pragi, warto by rzucić na nią okiem, szczególnie że może niektórzy jeszcze tam nie byli. Natomiast co do kwater.. myślę, że na campingach będą jakieś domki tyle że te już by trzeba było rezerwować. A do tego potrzebowałbym zatwierdzoną listę podróżników i konkretne miejsca postoju, co oznacza, że będziemy wówczas mieli "sztywny" plan (bo trzeba będzie danego dnia dotrzeć do konkretnego campingu). Dlatego wziąłbym namioty (na wszelki), a próbował wbić się do jakichś domków. Miejsca, które wybierałem na noclegi (poza Brnem) nie są jakieś mega-popularne, coś powinno się zawsze znaleźć ;) Oleśka, 2oo - dziś? jutro? Jeśli dziś, to tak koło 21.00. pozdr LYsY
  5. Ja tam wolę 140 kmh jechać, te 160 to taki maks :wink: Tam jest tego więcej. Od Jeleniej jest fajnie, a za granicą jeszcze z 30 km jest typowo górskiego kręcenia. Zresztą, możemy zawsze zboczyć w jakieś boczne drogi :banghead: Murzyńskie chatki :banghead: ROTFL ;) :smile: Proponuję zjazd w 2oo, tam pogadamy. Mam mapę Czech i ten przewodnik po ładnych obiektach w Czechach. pozdr LYsY PS Peeeeeeeeeeeeeeeeee Giiieeeeeeeeeeeeeee EeeeeeeeeeeeeeeeeeeeR! ;)
  6. Witojcie! Tak jak obiecałem, choć z pewnym opóźnieniem – opracowuję traskę na długi weekend. Oczywiście jest to tylko propozycja, która może ulegać różnym modyfikacjom ;) Start: Rybnik. Zakładam, że w piątek 11 ekipa zjeżdża do mojego pięknego miasta na małą balangę i nocleg, chociaż musiałbym wiedzieć to z wyprzedzeniem, bo trzeba ów nocleg załatwić . Ja osobiście będę wyjeżdzał z Wawy w piątek koło 19:30 samochodem, możemy się więc ustawić. Ale moje Audi lata tak do 160 a potem to już za bardzo nie chce :P Jeszcze muszę wymyślić, jak załatwić sprawę noclegu (może rodzice pobiorą mi klucze od domku, który zamierzam wynająć – nad jeziorem rybnickim, z piękną panoramą elektrowni Rybnik ) A może mógłby pomóc MarianKa, bo z Glajwitz nie ma daleko, mógłby „przejąć domek” i na nas czekać :icon_exclaim: Dojazd do Rybnika prosty – na południe jedynką, w Katowicach na Wrocław i z A4 zjazd 307 na Gliwice... po czym już cały czas prosto. Sobota: Wracamy do Gliwic, wbijamy się na A4 na Wrocław i jedziemy zwiedzić zamek w Mosznej :clap: Cudo. http://www.adamski.pl/foto/galeria/wycieczki/zamek-moszna/ Z Rybnika to około 120 km. Tam pozwiedzamy i możemy uderzać do Pekelnych Dolu. Do wyboru są dwie trasy, ale myślę że lepiej lecieć na Wrocław i potem Legnicę, Lwówek Śląski, po czym na Jelenią Górę. Proponuję postój w Jeleniej – a dalej już na Czechy. Przecudna to trasa – dobra nawierzchnia i jedzie się MIODZIO przez górskie zakrętasy, wzdłuż rzeki :lapad:. Przejście granicy w Jakuszycach/Harrachovie. Stamtąd przez Liberec już do Pekelnych Dolu. W miejscowości Zakupy (parę km Pekelnych) jest jakiś camping, powinno się dać tam wbić. Pozostaje jedna rzecz – ten dzień to około 430 km. Musielibyśmy wyruszyć z Rybnika koło 9-10 rano żeby w miarę rozsądnie dojechać na miejsce i np. nie rozbijać namiotów po ciemku :biggrin: Chyba że będziemy celować w jakieś domki. Niedziela. Oczywiście – Praga. To już tylko 100 km. Cały dzień oczywiście spędzamy w Pradze, co tam zobaczyć, to ja już wiem (mieszkałem tam 1,5 roku) :wink: Wieczorem proponuję wyteleportować się do Kutnej Hory – 80 km od Pragi. Jest tam sporo do zobaczenia – m.in. kościół gotycki s. Jakuba z lat 1330-1420. Ogółem miasteczko ponoć jest śliczne, są campingi, więc nocleg się znajdzie. Ogółem w ciągu dnia do przejechania około 200 km. Poniedziałek. Możemy pojechać Hradca Kralove (też ładniutkie miasto), pozwiedzać, po czym pojechać do Brna. Brno jest ładne, pełno tam campingów, no i jest tor, co pewnie wszyscy wiedzą :bigrazz: To łącznie znów koło 200km jazdy. Wtorek - powrót Z Brna do Rybnika jest 220 km, do Wawy z Rybnika macie 350 km, czyli razem jakieś 570 km – więc da się zrobić w jeden dzień. Po drodze mamy Olomouc, w którym też są ciekawe rzeczy do zobaczenia, m.in. największa barokowa rzeźba w Czechach – 34 metry. I samo miasteczko też jest ładne. Dalej trasa na Ostravę i Bohumin i Rybnik. AutoRoute mówi mi, że łącznie to koło da nam 1050 km czystej trasy. Trzeba do tego dołożyć przynajmniej 200 km na kręcenie się po okolicy, więc można przyjąć, że od Rybnika do Rybnika mamy 1250 km. Trasa, którą wybrałem, to w sporej części dobre drogi. Do Legnicy mamy autostradę, potem przepiękne winkielki, pół trasy niedzielnej to zwykłe drogi, końcówka – pseudo autostradka. Nie znam drogi z Pragi do Hradca, nie znam drogi z Hradca do Brna, ale od Brna znów mamy świetne trasy, częściowo nawet autostradę (do Ołomuńca). Osoby z Warszawy będą miały do zrobienia 1250 + ok. 700 = czyli zamykają się w 2000 km. Chciałem jeszcze dodać, że w Rybniku wg wszelkiego prawdopodobieństwa przesiądę się z VX-a na Audika i polecę do Wawy, bo w środę do roboty :clap: Trzeba się zastanowić, czy nie zarezerwować miejsc na campingach, bo to jednak sezon jest.. czy olać sprawę i jechać na żywioł :eek: Tutaj jest mapka zaplanowanego przeze mnie „kółeczka” http://republika.pl/hmlysy/czechy.jpg Niniejszym rozpoczynam debatę! Jakie są uwagi do tego planu? Może coś dołączyć, może wywalić z trasy? Może w ogóle jechać inaczej? pozdr LYsY
  7. hehehe :lalag: mamy Cię tam zostawić a przywieźć sobie Nową Oleśkę? :clap: :clap: :lalag: pozdr LYsY
  8. Witam :biggrin: Ja mam tylko takie pytanko. W sobotę spróbuję opracować traskę ale będzie to trasa przez Rybnik. Gdyby ekipa spoza południa ruszyła w piątek 11.08 po robocie, to proponuję nocleg w Rybcu i może małą imprezkę :clap: (bo dla paru osób jest to kilka km dojechać do granicy południowej). Tylko musiałbym wiedzieć, czy na coś takiego byście się pisali. Trzebaby przeca termin i miejsce zarezerwować.. pozdr LYsY
  9. LYsY

    Wakacje w 2T

    Hm, cała Polska przed 30 laty eksperymentowała. Mój ojciec pojechał ze Śląska nad morze i z powrotem z kumplem na WSK 175 :icon_razz: i moto dało radę :banghead: Ja tylko bym proponował przejechać się na maszynie na traskę tak 400 km - 200 tam i 200 do domu. Zobaczysz, jak się będziesz czuła po takiej trasie. To ważne, bo krzyż zaczyna się czuć dopiero po pewnym czasie :banghead: I nawet nie chodzi o to, że nie dasz rady. Jak d..a czy co innego :icon_razz: boli to robi się więcej postojów. Ale chodzi o to, żeby traska dawała radochę a nie żeby człowiek marzył o zejściu z maszyny :P Przynajmniej ja to tak widzę :) pozdr LYsY 4T
  10. LYsY

    Który chopper??

    Hm, mam VX-a a ponoć jest w nim stosowany ten sam silnik co v Marauderze. Mój VX olej żere jak świnia, litr na 1000km, czasem nawet więcej. Marauder mojego wuja olej żere, lekka przegazówka i czarna zasłona dymna. Ponoć - "ten typ tak ma." pozdr LYsY
  11. No to piszesz w złym wątku :) :icon_razz: :icon_razz: pozdr LYsY PS a ja wolę Jubilata 2 :banghead:
  12. Of kors, ale on jest naprawdę w języku czeskim. Na szczęście ma obrazki :icon_razz: :icon_razz: Przywiozę go po weekendzie. papa LYsY
  13. Znalazłem w domu przewodnik (po czesku) po czeskich zamkach. W najbliższy weekend spróbuję opracować traskę i poddam ją pod dyskusję :icon_razz: pozdr LYsY PS Moto w przeglądzie technicznym
  14. Brachol pisze z wygnania w Angolowie :) "Od samego poczatku chcialem pojechac nad jezioro Loch Ness. Powiedzialem o tym Jackowi i do poki byla to tylko mysl, potwierdzal moj entuzjazm. Ale jak zaczalem mowic o konkretach, to juz bylo gorzej, a w ostatecznosci stwierdzil, ze to za daleko, zeby jechac z Kaja. Powiedzial, ze Kaja nie da rady wysiedziec na moto 600km w jedna strone. Nie zostalo mi zatem nic innego jak zrezygnowac z wyjazdu, albo pojechac samemu. Chyba nie musze mowic, ze wybralem druga opcje. Padlo na ten "weekend". Sobota rano wyjazd, objechanie jeziora, nocleg, a w niedziele powrot. Taki byl plan, ale nie do konca wszystko odbylo sie podlug niego. Wstalem w sobote o 2:00 rano po 4h polsnu. W doma trwala impreza, bylo glosno, a ja na to wszystko glowe mialem spuchnieta od myslenia o wyjezdzie. Ale twardo siadlem o 2:30 na motocykl i ruszylem w droge. Autostrade mam pod samym nosem, wiec bez klopotow wjechalem na nia i rura! Zaczelo sie robic od razu strasznie zimno, wiec jak juz bylem przemarzniety, to zatrzymalem sie na stacji i ubralem polar :banghead: . Ooczywiscie grzane manetki na maksa wlaczone. No i tak jakos po nudnych autostradach, 130-140km/h jechalem, jechalem, jechalem... O 5:00 rano kawa na pierwszej szkockiej stacji benzynowej - gdzies w okolicach Carlishle (czy jakos tak, na trasie autostrady M6) i lycha dalej. O 7:00 rano - Glasgow, gdzie zjechalem na droge A82. Tam tylko chwile byla dwupasmowka, a potem zaczela sie zwykla droga, ale za to jaka! Wkroczylem w Gory Grampian i po prostu zaczelo sie robic przepieknie. Pogoda byla wypasiona, sloneczko, cieplo (polar moglem zdjac, a potem i swetr i dalej cieplo :banghead:), wiec wszystko bylo doskonale oswietlone. Trzaskalem foty jak nakrecony - co pare kilosow postoj na fotki... Jechalem miejscami przez przelecze, doliny, otoczone zewszat zielonymi, lysymi gorami. Typowa Szkocja. Naprawde, to bylo cos przepieknego... Gdy jechalo sie obok jakiego jeziora a bylo ich pare po drodze) to trasa przypominala do zludzenia Norwegie. No, poza tym, ze bylo cieplej, bardziej sucho i mniej drzew :P. Gdzies po drodze, jak zatrzymalem sie na fotke, smignal obok mnie jakis motonita. Machnal, zawrocil... Okazalo sie, ze chcial sprawdzic, czy wszystko ok u mnie, czy nie mam klopotow. Kulturka! Zamienilismy dwa slowa i rozjechalismy sie. Gdzies przed Fort Wiliam znalazlem drozke biegnaca "w bok" - a tam nie ma tego za wiele. Ciagle A82 i nic wiecej. Totez zjechalem sobie na nia. Byla bardzo waska - na szerokosc jednego samochodu i wila sie urokliwie wzdluz gor, przy rzeczce. Co chwila widzialem porozbijane namioty i przyparkowane samochody. Sam wiec tez znalazlem sobie jakies ustronne miejsce, gdzie rozlozylem sie i zrobilem cieple sniadanie (zupka chinska, pare kanapek, ciastka). Zeszla godzinka i w droge. Troche trudno bylo wyjechac z miejsca, w ktore sie wpakowalem motocyklem, ale dalem rade :icon_razz: . Jakos po 11 bylem w Fort William. O 12:00 - Invergarry (bodaj) gdzie obejrzalem sobie ruiny zameczku. Potem obejrzalem cos, co tez nazwane bylo "Castle", ale byl to chyba hotel stylizowany na zamek (lub zamek przerobiony na hotel). Stal tam w kazdym razie Rolls Royce i kilka wpasionych bryczek. O 13:00 - falstart Loch Ness. Wyjechalem nad wode i hepi, ze to juz Loch Ness, a to byla koncowka jeziora Loch Lochy :biggrin:. Przekonalem sie o tym jadac dalej, ku Inverness. Jechalem wzdluz kanalu i dopiero potem dojechalem do faktycznego Loch Ness. Tam, gdzie byl poczatek jeziora - miliony autokarow, skwar, ludzi multum. Odrzucilo mnie, nie chcialem tam sie zatrzymywac. Choc pewnie tam byl najlepszy widok na jezioro, bo w koncu jest ono dlugie - "z boku" malo co potem bylo widac. Pojechalem wiec dalej droga A82 wzdluz jeziora. W zasadzie kupa - wiekszosc drogi zarosnieta, bez dobrego widoku na tafle wody, a trasa biegla wysoko - nie dalo sie zamoczyc reki, czy zjechac posidziec nad woda... No wiec tak jakos dokopyrtalem sie do samego Inverness, po drodze mijajac jakis kompleks o Loch Ness. Galeria, knajpy itd, itp. Oczywiscie wszystko platne, wiec zrezygnowalem... No i moto bez opieki przeciez z bagazem... W Inverness objechalem jakos jezioro i zaatakowalem od drugiej strony. Tam biegla mniej uczesczana droga, duzo wezsza i dla mnie przyjemniejsza od tej A82 biegnacej z lewej strony jeziora. Po prawej bylo duzo fajniej. Tam narobilem pare fotek i nawet udalo sie mi zejsc nad sama wode na chwile. Ale potwora nie bylo :biggrin:. Tam tez, przy tej drodze zrobilem sobie postoj okolo 15:00 na obiadek. Myslalem, ze muchy mnie zezra, bo sie do cieplego zlecialy, ale po chwili daly spokoj. O 16 jazda dalej. Droga odeszla od jeziora, zaczela wspinac sie wysoko w gore, az do punktu widokowego. Slicznie tam bylo. Kilka wiec fotek i dalej. W zasadzie kolo jeziora nie bylo gdzie sie rozbic namiotem. Postanowilem wracac do domu i po drodze, w gorach gdzies cos znalezc. No i tak jakos jechalem, jchalem, fotki strzelalem - ciagle bylo przepieknie... Juz o 17:00 bylem nazad w Fort William i jechalem dalej, ku Glasgow. Juz bylo z 800km w kolach. I tu popelnilem blad. Myslalem, ze rozbije sie w miejscu, gdzie rano jadlem sniadanie - waska drozka z rzeczka. Ale ominalem to miejsce, by bylo jeszcze bardzo jasno i nie czulem zmeczenia az tak bardzo. A potem, gdy juz zblizalem sie do Glasgow i naprawde chcialem sie juz rozbic - nigdzie nie bylo miejsca. Zaczalem nawet zjezdzac na wszystkie platne pola namiotowe, to na nich albo "members of club only" albo "campsite full". No i kupa. Dojechalem po 20:00 do Glasgow, gdzie juz byly tylko autostrady i zero mozliwosci rozbicia namiotu. Do domu jakies 350km... Wyslalem esa zatem, zeby ktos na mnie czekal, bo klucza nie mam do chaty i pognalem jak dzika swinia ku Manchesterowi. To byla rzeznia. po prawie 900km jeszcze 350.. Na szczescie ciagle bylo cieplo i jasno. Pierwsze 150km na raz - 1h i 15 mins. Ale moto zezarlo 8,1l/100km - caly czas 160km/h i miejscami wiecej dalo mu popalic. Tak wiec na nastepnym odcinku jechalem juz 130-150km/h i ostatnie 190km, z malym bladzeniem juz w Manchesterze zajelo mi 2h. Do domu dojechalem rowno o polnocy. Pelen wrazen, szczesliwy, ale wypompowany z zycia. Spalem do 9:30 :icon_razz: . Moto spisalo sie rewelacyjnie. Tylko szkockie, ostre jak brzytwa asfalty doslownie zezarly moja tylna opone. Jeszcze troszke bieznika jest, ale jak wroce, bede musial wymienic... Heh, ta opona ma jakies 6tys.km zaledwie! zbyhu"
  15. LYsY

    HALO WARSZAWA !!!

    Ja bym chętnie, o 20:00, korzystając z faktu, że motong stoi gdzie stoi ;) Tylko że jak to ma być 150 po mieście, to odpadam, bo za słabym jestem kierowcą na takie zabawy :flesje: pozdr LYsY
  16. Jakie jeśli? Jedziemy! Jeśli będzie trzeba, zapraszam do Rybca, załatwi się nocleg dla jadących z daleka i ruszycie dalej rano (już ze mną). Z Rybnika do Czech przez Bohumin i Ostravę to tylko 33 km. W sumie nic zabawnego :biggrin: Richard albo Rišo ;) pozdr LYsY
  17. Ano, bratri a sestry, plne souhlasim s Wojtasikowym navrhem! ;) Ze sve strany rad bych rekl, ze nejak se domluvim v cestine a problem s komunikace timto se vyresi :lalag: Prosim o zapsani me na seznamu cestujicich :flesje: zdravim, LYsY PS :biggrin: EDIT: Vsechne holky hraji se s ptakama ;)
  18. Lady Shadow, moje wyrazy szacunku :)) Świetnie się czyta Twoje przygody, aż zaczynam żałować, że miałem kiepską szkołę jazdy.. Mam nadzieję, że będę miał okazję poznać Ciebie, męża i Hondę :flesje: U mnie to wyglądało tak, że pan instruktor mnie spytał, czy umiem jeździć (umiem), pokazał, gdzie machnąć którą kończyną przy którym pachołku (pokazując 8 sam się w niej nie zmieścił), po czym ćwiczyłem sam. Jazda po mieście wyglądała tak, że miałem L na plecach, a za mną pomykało Punto z L-ką, w którym był pan instruktor i kursant katamaranowy. Ale mam pewną propozycję: przyklejmy ten temat! Mamy przyklejony temat o wypadkach, o podstawach wiedzy z punktu widzenia doświadczonego motocyklisty.. niech będzie i coś z punktu widzenia świeżynki na dwóch kołach, tym bardziej, że całość napisana jest uroczo :) Dodam też, że czytając ten pamiętnik sam się sporo nauczyłem. Bo, jak pisałem wyżej, nie nauczono mnie de facto nic, sam do pewnych rzeczy dochodziłem, a Lady Shadow opisała w treści wiele cennych uwag Tomka, których jego "niekursanci" mogą nie wiedzieć (vide: trzymanie klamki dwoma palcami!). Wnioskuję więc o przyklejenie tematu ;) pozdrawiam niedouczony LYsY
  19. Witam :banghead: Lekcja po tym wydarzeniu - ostrożnie z L-kami, szczególnie kiedy się łamie przepisy ;) A po drugie - mały OT - ludu mój, pisze się "hamulce", "hamować" itd :icon_mrgreen:. Samo H. Zawsze! pozdrawiam :) LYsY
  20. Bikerzy z Białego wrócili w całości, wiem bo z jednym gadałem na gg. Kazałem im się zalogować na forum, może się pojawią wkrótce. Oleśka, poproszę płytkę!!! Postaram się przypedałować do 2oo :banghead: W końcu rower tez ma 2 koła ;) pozdr LYsY
  21. Piiiiiiiiiiiwoooooooooo wnieesiooooooooneeeeeeeee baaawi sie rychaaaaaaaaaami :banghead: Jestem! Dojechałem w jednym kawałku tylko mi stanęła karimata przy 160kmh, ale pajączek ją utrzymał ;) Wiekuiste podziękowania i pozdrowienia dla: - Oleśki za próby sfotografowania mnie i kajaki - Alicji za nocne rozmowy alkoholowe - Baryła za całokształt (MIĘSO!!) ;) - Złotej za reanimację mojej nogi - Pietrasa za przechowanie motonga i za pożyczkę - Gerarda za pożyczkę :icon_razz: - Grzesia za cierpliwą jazdę na jedynce w R1 - Andrzeja za wiosłowanie krzywym kajakiem (sprzęt skręcał, chyba główka ramy hehehe) - Staszka i jego lepszej połowy za przejażdżkę Bulldogiem - Asi za zabicie osy uchem :) - Wojtasika za zajefajny projekt czwartkowy :notworthy: - Bandziorów za wspólne 140 kmh - jakiejś mrówki, która mnie w d..e ugryzła :icon_mrgreen: - i całej reszcie, której tu pewnie nie wymieniłem bo głodny jestem. Mięso!! Wczoraj w nocy niestety dostałem zj...kę za niewsytarczające zdezynfekowanie padłej nogi żubrówką (fakt, może ona jest wewnętrznego stosowania ;)) i pojechałem na pogotowie dostać zastrzyk i pokazać rany lekarzowi. Dziś biegam z bandażem i na pięcie ale biegam :)) pozdr i do zoba, bo kret mi pisze po majtach :icon_mrgreen: LYsY EDIT (bo zapomniałem) - do kina przyjdę, choćby na rzęsach!
  22. Droga Ty moja! Serdecznie dziękuję. Będę się nią opiekował jak własnym... motocyklem :biggrin: :D Co do śpiewników.. postaram się jeszcze skoczyć do dom i je wziąć (nie jestem pewien, czy mam je w Wawie). Się zobaczy :P pozdr LYsY
  23. Excuse moi, mea culpa. Chcę jechać w czwartek i gdzieś powyżej pytałem, czy mogę się zabrać z kimś z centrum na punkt zborny (bo nie wiem gdzie on ci, gdzie). Co do trójki - to myslałem, że nie ma sensu jej taszczyć jeśli Gerard weźmie czwórkę, która jest cała pusta. Sorki za zamęt. pozdr LYsY
  24. Kurde ale ja nie jestem taki ładny jak "niby ratownicy" ze słonecznego :biggrin: Szkoda że nie wiedziałem, bym wziął moją szałową pomarańczową koszulkie WOPR. I gwizdek i czapkę :D Co do gitary. Ja umiem grać, znam dużo pieśni biesiadnych :biggrin: na wspamięć ale moje pudło zostało w domu. Jeśli ktoś ma gitarę klasyczną, niech weźmie (może Gerard by wrzucił na pakę?). Będzie fajnie :P) Nie ma to jak poryczeć "Sokoły" przy piwie :P pozdr LYsY
  25. Hej :biggrin: Gerard, to ja się piszę do tej czwórki :P Zarezerwuj mi jedno miejsce please :D Mam prośbę: czy ktoś mógłby mi pożyczyć na ten wyjazd pajączka? Dziś jadę kupić karmiatę ale nie będę miał jak jej przytroczyć do motocykla. pozdr LYsY PS. Czy ktoś przypadkiem na punkt zborny nie będzie jechał z centrum? Nie znam jeszcze Wawy i niestety nie bardzo wiem, gdzie się mamy spotkać :P)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...