-
Postów
2065 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez LYsY
-
Witam :) Wielu o pierwszej pomocy wie tyle, ze pierwsza pomoc nazywa się właśnie pierwsza pomoc ;) Wpadło mi do głowy, że na pewno na forum są jacyś lekarze czy ratownicy.. może mogliby opracować jakiś tekst podający zasady pierwszej pomocy, z ewentualnymi obrazkami i fachowym objaśnieniem zagadnień ratownictwa? Tutaj napisałem trochę na ten temat, Krycek zaktualizował i rozszerzył moje wypociny :flesje: - ale żaden z nas nie jest lekarzem.. i nie ma praktyki. Jakby taki temat powstał, to myśle, że Paweł nie miałby nic przeciwko przyklejeniu go w "szkole jazdy". To co, jacyś chętni do przygotowania opracowania? pozdr LYsY PS Temat w piwie, żeby więcej osób zajrzało :wink:
-
Heh, coś w tym może jest.. :biggrin: mnie - poza opisaną wcześniej przygodą - kiedyś potrąciła baba, jak jechałem rowerem. Przejeżdzałem za nią, a ona ruszyła do tyłu bez patrzenia, czy coś nie jedzie (notabene wyjeżdzała z bocznej uliczki na ulicę!). Ledwo się utrzymałem na kołach... pozdr
-
A tak mi właśnie przyszło do głowy, że ciekaw jestem, jaki typ motocykla najczęściej bierze udział w wypadkach. Sporty? Turystyki? Choppery? Na mój gust - na podstawie wielu widzianych przeze mnie zdjęć z miejsc wypadków i opisów z naszego forum - jednak sporty.. pozdr LYsY
-
No ja kiedyś uciekałem przed kobitą, co jej sie nie udało sforsować progu zwalniającego.. jechała na luzie, wtoczyła się na niego.. tylko ciut za wolno jechała, więc samochód kulnął się do tyłu. Było bardzo blisko... a ona nawet nie wcisnęła hamulca. pozdr LYsY
-
Samochód zepchnął motocykliste na latarnie...
LYsY odpowiedział(a) na wieczny student temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
heh, tak sobie myślę, co ja bym zrobił... Jak w aucie byłaby banda dresów, to lepiej im nie tłumaczyć, bo nie pojmą. Raczej bym olał :banghead: Jak koleś z panną albo z rodzinką - to dobrze go złapać go na światłach i po prostu zawstydzić - wystarczy np. powiedzieć, że zachowuje się jak dzieciak na jezdni a nie jak facet - i żeby przemyślał, czy warto ryzykować życie czyjeś, jego panny i jego własne. Wszystko na spokojnie, bez podniesionego głosu, w kasku :banghead: Jak to by była trasa - to bym dogonił, popukał się w kask i pokazał mu znak "jedź przodem, droga wolna". Jakoś tak czuję, że takie ustąpienie spowoduje u kierowcy tyle, że będzie czuł się głupio - bo na pewno skuma, że ktoś po prostu wykazał się od niego większym rozsądkiem i opanowaniem.. i może następnym razem tego nie zrobi :icon_mrgreen: pozdr LYsY -
Samochód zepchnął motocykliste na latarnie...
LYsY odpowiedział(a) na wieczny student temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
A czemu nic za darmo? Z tej Twojej postawy gówno wynika, bo ktoś zawsze musi zrobić pierwszy krok. I nie ma co się pytać: "dlaczego akurat ja", bo tak samo będzie sobie myślała druga strona a wtedy - pozamiatane. Swoim nieszanowaniem niczego nikogo nie nauczysz [ a już w szczególności Polaków :banghead: ] bo każdy odpowie zaczepką na zaczepkę. Czy to taka ujma na honorze być tym, który próbuje coś zacząć zmieniać na lepsze? pozdr LYsY -
Samochód zepchnął motocykliste na latarnie...
LYsY odpowiedział(a) na wieczny student temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Otóż to, i dobrze by było żeby wszyscy sobie te słowa PORZĄDNIE zapamiętali. Gwarantuję, że satysfakcję nawet wyższą od "zemszeczenia się" jest ustąpienie kretynowi - to satysfakcja z tego, że nam się udało opanować nerwy i nie zniżać do jego poziomu. Osobiście jestem przeciwny uwalaniu lusterek i innym takim agresywnym zachowaniom, bo to tylko eskaluje agresję na drodze. Ustąp - szkoda życia. pozdr LYsY PS Mam nadzieję, że gość wyląduje w pudle. -
Streetfighters, czyli warszawski poranek...
LYsY odpowiedział(a) na mario33 temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Hm, nie zrozumiałeś chyba tonu mojej wypowiedzi - chodzi mi o to, że każdy robi jak chce i nie ma co nazywać go kretynem... Znamienne, że na tym forum - jak ktoś poleci 200 w adikach i podkoszulce - to nazywa się go kretynem z powodu ubioru, a nie prędkości. Czyli idiotą jest ten, co ryzykuje własną skórę, a ten co lata 140 po mieście w ciuchach motocyklowych, idiotą nie jest (mimo że ryzykuje życie nie tylko swoje, ale i innych). Był taki temat - "ile najszybciej jechałeś" - i jakoś nie wydaje mi się, żeby każdy pisał o vmax na niemieckiej autostradzie :P Czyli każdy ryzykował a jakoś od kretynów się tam nie wyzywaliśmy :clap:. A jak ktoś pojedzie bez "profesjonalnego, rozsądnego" stroju, to kretynem od razu go mianują... Nazwałbym to rozsądkiem wybiórczym :flesje: pozdr :banghead: LYsY -
Streetfighters, czyli warszawski poranek...
LYsY odpowiedział(a) na mario33 temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Co prawda zawsze istnieje możliwość, że akurat ktoś wywinie motocykliście numer i tenże motocyklista, jadąc bez "zbroi" i bardzo ostrożnie, ucierpi poważnie w wypadku, ale... ...byłem teraz w USA i nie zarejestrowałem tam właściwie NIKOGO jeżdzącego w ubraniu motocyklowym. Ogółem motocykli było zaskakująco mało (trasa ponad 11 tys. km, NY - Key West - San Francisco) i w większości były to choppery albo cruisery. I tak - panowie i panie smigali w spodniach dżinsowych, podkoszulkach, często bez kasków albo w brain-capach, czasem w jakiejś kamizelce skórzanej i tyle. Plastików było baaaardzo mało, a jeżdzący na nich byli częstokroć ubrani plażowo. Chyba nie skłamię jesli powiem, że nie widziałem ŻADNEGO motocyklisty w pełnym ubiorze. Czyli tam sami kretyni jeżdzą, tak? :P Otóż nie - po prostu nie zapie**alają. Śmieszne było, jak czasem na autostradzie spotkało się jakiś sportowy motocykl, który wyprzedzał nas 5 minut, bo myśmy śmigali 70mph, a on 71 mph :banghead: 95% motocyklistów stało w korkach, 99% przestrzegało ograniczeń prędkości. To nawet było nieco komiczne - sport, który kula się przez miasteczko 50 kmh... Ogólnie rzecz biorąc, motocykliści tam NIE NARAŻAJĄ się na niebezpieczeństwa, na które narażamy się my: jeżdzą dużo wolniej - a prędkość jest główną przyczyną wypadków motocyklowych, nie pchają się (czyli nikt im drzwi nie otworzy) itede. Żeby być uczciwym, muszę powiedzieć, że jednego szlifa widzieliśmy - gostek na jakimś cruiserku mocno mnie naciskał - jechałem przepisowo 55mph. Jak tylko się zrobiły dwa pasy, wystrzelił do przodu, na pewno przyspieszając znacznie ponad limit. Za parę mil natrafiliśmy na korek - koleś chyba wjechał w tyłek jakiemuś samochodowi. Był w brain-capie i bez ubrania, więc był trochę poodzierany... Pełny rynsztunek też ma swoje wady - przypomnę zeszłe lato i powrót z Mazur do Warszawy z prędkościami 80-90 kmh. Rzeźnia. Gotowałem się - i potwornie mnie to ciepło usypiało. A ktoś z forumowiczów wyleciał z trasy z powodu udaru cieplnego - po prostu zjechał na moto i wpadł do rowu... Co kto wybiera - jego problem. Każdy motocyklista wie czym grozi kontakt skóry z asfaltem przy 100kmh. I jakoś mi się wydaje, że jadąc 50kmh po mieście w dżinsach albo 150kmh w zbroi - w 1 przypadku jestem bezpieczniejszy :clap: Cokolwiek by jednak nie mówić, powyższe to takie rozważania, bo sam - jeśli tylko nie jest ZA GORĄCO - jeżdzę porządnie ubrany. Ale nie ma co tego fetyszyzować i nazywać kretynem takiego, co się nie ubiera jak wspaniali-rozsądni-doświadczeni-supermądrzy MY... pozdr LYsY -
A to się kolego mylisz :biggrin: Taki test zrobił swego czasu Top Gear. 2 nowe BMW serii chyba 5, z silnikami o bardzo zbliżonej mocy na tym ich torze pod Londynem. Diesel był 40 kg cięższy. Efekt? Na starcie benzyna nieco odjechała dieslowi, ale ten szybko ją dogonił i cały wyścig trzymał się na ogonie benzyniaka. Zbliżona moc i ciasnota toru nie pozwoliła na wyprzedzenie. Więc w zasadzie odejście ciut gorsze, ale potem nie byłbym pewien, czy moment diesla nie pokonałby benzyny.. A swego czasu miałem okazję widzieć nieco nielegalny wyścig na 1/4 na śląsku - Seat Ibiza 1,9 TDI 110 KM vs lekko tuningowany Golf 3 1,6 16V 113 KM (wynik z hamowni). Golf odszedł na 1 i 2 biegu, ale jak w Ibizie poszła trójka, to Golf został... pozdr LYsY
-
hehe, ale mi posłodziłeś :biggrin: Nie jestem żadnym autorytetem :D - tylko brałem udział w dwóch kursach i tyle, a poza tym moja wiedza, jak widzę po m.in. Twoich postach, nie jest już pierwszej daty. Też się uczę ;) Co do stresu, o którym mówi ścinacz.. no to jest prawda, że ten stres jest cholernie silny. I jakiś tam kurs antystresowy chyba nie pomoże, bo największemu twardzielowi może się zrobić słabo na widok poważnej masakry. Jak brałem udział w takim 3-tygodniowym obozie PCK - połączonym z kursem ratownictwa - to na egzaminie mieliśmy pozorowane sytuacje. I mimo, że człowiek wiedział, że to symulacja.. to i tak adrenalina była, jak się widziało sztuczną krew na człowieku (instruktorzy grali ofiary, to był taki "bieg", że przebiegało się kilka stanowisk z różnymi przypadkami - ja miałem oparzenie, próbę samobójczą (podcięcie żył) i coś tam jeszcze, nawet nie pamiętam). pozdr LYsY
-
Być może coś się zmieniło, bo jednak kurs robiłem parę lat temu, za czasów 2 wdechów na 15 uciśnięć :). W każdym razie mnie uczono, że należy sprawdzić ciągłość kręgosłupa :P Złamanie wyczujesz, a raczej nie zdarza się, żeby rdzeń się uszkodził w wyniku akcji ratunkowej jeśli kręgosłup jest cały. Pkt 3 - pisałem, sprawdzić na ile to możliwe. Pkt 4 - w pełni racja. Też tak uważam - zdecydowanie każdy transport poszkodowanego powinien być przeprowadzany z zachowaniem stabilizacji kręgosłupa. A tego nie wiedziałem, ale i tak bym sprawdził. Sprawdzenie kciukiem odpada, ale kilkoma palcami raczej działa jeśli serce dostatecznie mocno bije. Jeśli bije za słabo czy niemiarowo, to nie wyczuję tętna, ale wówczas zacznę masaż serca. Osobiście ratowałem chłopaka, który nie oddcyhał ale akcja serca jeszcze była. Tętno sprawdziłem osobiście - było wyczuwalne. Hmm, to też coś nowego - mnie uczono, że co pewien czas należy sprawdzić, czy czynności życiowe wróciły - gdyż masaż serca prowadzony kiedy ono już samo bije, zakłóca jego pracę. Ale może się mylę... A w ogóle to pisałem o kontrolowaniu czynności życiowych po ich powrocie (czyli po skutecznej reanimacji) :D Tutaj też mówiłem o sytuacji, kiedy reanimacją przywróciliśmy czynności życiowe - bo co wtedy zrobić? Nie zostawiałbym rannego w pozycji z odchyloną głową a właśnie w bezpiecznej, bo nigdy nie wiesz, czy nie ma krwawienia wewnętrznego które może spowodować po prostu uduszenie. Natomiast jeśli ofiara zachowuje czynności życiowe, to też bym jej nie ruszał, co najwyżej przykrył żeby nie dochodziło do wyziębienia. Parę innych uwag: - elementów wbitych w ciało nie ruszamy, tylko obandażowujemy - krwawienie tętnicze tamujemy tak: na ranę gaza, na to coś twardego (np. zwiniety bandaż, ale może być i gładki kamień), na to watę, całość bandażujemy. Krwawienie żylne - po prostu opartunek - jeśli to tylko możliwe, a resuscytacja powoduje "wypompowywanie" krwi z ofiary, dobrze jest, jeśli ktoś opatrzy taką ranę - ale reanimację moim zdaniem trzeba kontynuować. Tego typu rany najczęściej są na kończynach, więc ktoś, kto nie reanimuje, może to zrobić. - w wypadku amputacji - opatrunek, a końcówkę kończyny obwiązać mocno jakimś sznurkiem bo inaczej ofiara się wykrwawi.. to tyle z rzeczy, które przychodzą mi do głowy. pozdr LYsY PS Barył, na kursie PCK też byłem i masz rację, warto - choćby dlatego, że takie "dmuchanie" :D nie jest łatwe. Nie jest łatwo wdmuchiwać powietrze do płuc ofiary - często, dmuchając za mocno, trafia ono do brzucha.. kto nie potrenuje, nie będzie wiedział o co chodzi :clap:
-
Najtrudniej przełamać to swoistego rodzaju uczucie, które jest mieszanką obrzydzenia/strachu/szoku. Potem jest łatwiej. Dlatego wielki szacun dla Twojego brata... Zaś problemy ze spaniem powinni mieć ci, co się nie ruszyli... Ktoś tu mówił, że mało wie o reanimacji. No to w telegraficznym skrócie: Zanim zdejmie się kask, należy sprawdzić (na ile to możliwe) ciągłość kręgosłupa. Zaczynając od karku i przesuwając rękę w dół najczęściej da się wyczuć, czy kręgosłup jest złamany czy nie. Jeśli nie - bez obawy można zdejmować kask. Jeśli tak, ale na odcinku poniżej karku, można delikatnie zdejmować kask. Jeśli kręgosłup złamany jest na wysokości karku, to często kaplica, ale zdająć też trzeba próbować.. Dalej: sprawdzamy oddech i tętno. Najlepiej kilkoma palcami (nie kciukiem), dość mocno dociskając palce do szyi poszkodowanego. Spróbujcie na sobie, tętno da się tak łatwo wyczuć. I tu uwaga - oczywista, ale czasem takie oczywistości są zupełnie nieoczywiste :D - może zdarzyć się sytuacja zachowania akcji serca bez oddechu, ale nie zdarza się, żeby ktoś oddychał bez akcji serca. Dlatego najpierw tętno, potem oddech. Oddech sprawdzamy na słuch, albo przykładając zewnętrzną część dłoni do ust rannego, albo lusterko. Zapewne lusterko motocykla łatwo znaleźć w takiej sytuacji. Resuscytacja: należy człowieka położyć w miarę płasko, na plecach, odchylić głowę do tyłu (można podłożyć coś zwiniętego pod kark), ewentualnie oczyścić jamę ustną (palcem) aby drogi oddechowe były drożne - i dopiero zaczynać resuscytację. W tej chwili przyjmuje się 2 wdechy na 30 uciśnięć. Uciskamy klatkę na WYPROSTOWANYCH rękach, żadnego tam zginania łokci! Gdzie? W 1/3 wysokości mostka od dołu. Uciskamy energicznie, mocno, najlepiej licząc na głos. W wypadku dzieci robimy to jedną ręką, w wypadku niemowląt - 2 palcami (wskazujący + środkowy). Stado zahipontyzowanych gapiów to normalka. I w większości wypadków nikt się nie ruszy. Również wtedy, kiedy ratownik będzie krzyczał: "niech mi ktoś pomoże!". Polecenia - głosem zdecydowanym - należy wydawać konkretnym osobom, jak się ich nie zna - mówiąc np. pan w okularach. Ludzie w takiej sytuacji często działają automatycznie. Jak się każe zrobić coś wszystkim, to nikt się nie ruszy, ale konkretne polecenie skierowane do konkretnej osoby zwykle zadziała. Jeśli akcja serca zostanie przywrócona, należy człowieka ułożyć w pozycji bezpiecznej i przykryć. Stale trzeba też kontrolować, czy czynności życiowe nie ustały. Reanimację należy kontynuować do czasu przyjazdu karetki. I dokładnie tak, jak robił Twój brat - w miarę możliwości MÓWIĆ do rannego - przez cały czas! pozdr LYsY (WOPR) PS Może w tym dziale należałoby założyć wątek na temat reanimacji, taki ze zdjęciami i porządnym opisem a potem go przykleić??
-
Nie mam pojęcia, może taki skręt, że kierowca znajduje się po nieprawidłowej stronie wysepki?
-
Witam :smile: Może ktoś pamięta, że jakiś czas temu zapodałem tu statystyki wypadków drogowych.. tyle tylko, że były to wszystkie zdarzenia drogowe (wliczając wszystkie środki transportu), a dane były za 2005r. Z czystej ciekawości napisałem do Policji, czy nie mogliby udostępnić danych za rok 2006 - oraz czy są dane dotyczące tylko motocyklistów. No i się zdziwiłem - po pewnym czasie otrzymałem odpowiedź oraz statystykę... Ciekawa lektura - polecam. Wnioski do wyciągnięcia we własnym zakresie :) LYsY
-
No kiepsko... ale czy dobrze zrozumiałem, że wyprzedzałeś go na podwójnej ciągłej? Jak tam myślę nad swoją "karierą" w samochodzie, to przyznam, że sam mógłbym potencjalnie spowodować kolizję z motocyklistą. Manewr wyprzedzania: rzut okiem w lusterko, pusto za mną, redukcja, kierunek, nabudowanie prędkości, zmiana pasa i... bum. Te kilka sekund między spojrzeniem w lusterko może wystarczyć, żeby pojawił się motocyklista :icon_rolleyes: Teoretycznie włączony kierunkowskaz powinien go ostrzec, ale jeśli będzie jechał za szybko, to nic nie zrobi... zresztą jak jest jasno, to może w ogóle nie zauważyć kierunkowskazu. Co z tym zrobić.. no wydaje mi się, że jedyną radą jest wyprzedzać z jak największym odstępem od samochodu wyprzedzanego - wręcz lewą stroną lewego pasa. Wtedy motocyklista będzie miał margines bezpieczeństwa. Przynajmniej tak mi się wydaje :| Przydałaby się w tym wątku wypowiedź jakiegoś doświadczonego motocyklisty :bigrazz: pozdr LYsY
-
Racja, dlatego nie wysnuwam jakichś bardziej zaawansowanych wniosków na podstawie tej statystyki.. Jeśli chodzi o "nadmierną prędkość", to jednak najwięcej wypadków jest właśnie z tego powodu. Cokolwiek by nie mówić, sporo jest szlifów i dzwonów w wyniku tego, że motocyklista jechał po prostu za szybko. Ale mówiąc za szybko mam na myśli przekroczenie pewnej prędkości bezpiecznej, niekoniecznie mającej cokolwiek wspólnego z ograniczeniami prędkości :icon_twisted: Przecież jest jasne, że rozpędzony do 100 kmh GS500 ma dłuższą drogę hamowania niż jadąca z tą samą prędkością R1. Na prędkość bezpieczną (polecam książkę Zasady pod tym tytułem) składa się stan nawierzchni, stan techniczny pojazdu, warunki pogodowe, umiejętności kierowcy itd. Jak się tą prędkość bezpieczną przekroczy, to już jest niebezpieczne. To, że motocykl jest niewidoczny, wynika moim zdaniem z 2 elementów: 1. jest mały 2. zapie**ala :icon_rolleyes: Nie wierzę, że kierowcy samochodów, którzy zajechali drogę motocykliście i mówią "nie widziałem pana" - kłamią. Raczej mi się wydaje, że w znakomitej większości naprawdę nie widzieli :banghead: I tu właśnie odpowiedź dla kolegi tmi - masz rację, że 0,3% wypadków spowodowanych brakiem oświetlenia dotyczy wszystkich pojazdów. Ale w takich wypadkach w całym roku 2005 zginęło 26 osób. Zakładając, że aż 10% z tej liczby to motocykliści, uzyskujemy mniej niż 3 osoby zabite z powodu braku oświetlenia. A ilu zginęło z powodu zbyt dużej prędkości? Więcej, dużo więcej... Dodam, że zapewne wszyscy ci kierowcy samochodów mówiący "nie widziałem pana" zapewne mieli kolizje z motocyklami mającymi zapalone światła - a mimo tego do wypadków dochodziło. To oznacza moim zdaniem, że - przynajmniej w dzien - zapalone światła w nikłym stopniu zwiększają bezpieczeństwo motocyklisty. I coś czuję, że porównując 2 skrajne sytuacje: a) wszyscy motocykliści jeżdzą szbyko / b. szybko ale na długich b) wszyscy motocykliści jeżdzą zgodnie z przepisami ale bez świateł - to w przypadku b) będzie zdecydowanie mniej wypadków z udziałem dwukółkowców. pozdr LYsY
-
Heh, polemizowałbym :smile: Popatrz na moją sygnaturkę :lalag: Ale zupełnie poważnie.. to rzeczywiście, prędkość w nieodpowiednich do tego warunkach jest niebezpieczna. pozdr LYsY
-
Witam :smile: Zawsze mnie zastanawiało, gdzie i w jakich okolicznościach dochodzi do wypadków drogowych. Postanowiłem więc przejrzeć statystyki i wyciągnąć – na początku sezonu – ewentualne wnioski, na co powinniśmy zwrócić uwagę jeżdżąc na 2oo oraz 4oo :) Do rzeczy: Za materiał źródłowy posłużyła mi statystyka wypadków z roku 2005, bo danych za 2006 rok jeszcze nie ma. Generalnie w roku 2005 na drogach zdarzyło się 48 100 wypadków, zginęły 5 444 osoby. Rannych było 61 191 osób. Zdecydowanie najwięcej wypadków było w województwie śląskim (6 355), ale najwięcej osób zginęło w mazowieckim (3 468 wypadków, 533 osoby zabite) i wielkopolskim (503). W śląskim zginęło 439 osób, więc tam na średnio na 14,5 wypadku była 1 osoba zabita, w mazowieckim – na 6,5 wypadku była 1 osoba zabita. Akurat śląskie i mazowieckie mają mniej więcej tyle samo mieszkańców (koło 5 mln w każdym województwie), więc wyglądałoby na to, że na Mazowszu jest mniej zdarzeń drogowych, ale za to jak już do niego dojdzie, to jest ono poważne. Być może ma to związek z ogólną tendencją do szybszej (agresywniejszej) jazdy w województwie mazowieckim. Patrząc na statystykę, kiedy dochodzi do wypadków, widać, że są to miesiące LETNIE. Czerwiec, lipiec i sierpień to najniebezpieczniejsze miesiące, a przecież to jest okres, kiedy motocyklistów jest najwięcej. Czyli: jadąc motocyklem nie pozwólmy sobie, żeby nasza czujność była niższa (dobre warunki pogodowe) – niebezpieczeństwo ma związek z natężonym ruchem samochodów i ze statystycznego punktu widzenia łatwiej o dzwon niż w marcu, kiedy większość motocyklistów nie ufa niedostatecznie rozgrzanym oponom i swoim „zazimowanym” umiejętnościom :) Do największej liczy wypadków dochodzi w piątek, ale najwięcej osób ginie w niedziele. To dość oczywiste – w piątek wyjeżdżamy na weekend, w niedzielę spieszymy się do domu. Czyli wsiadając na motocykl warto zdawać sobie sprawę, jaki mamy dzień tygodnia. Do 67% wypadków dochodzi w sprzyjających warunkach atmosferycznych! Drugie w kolejce są chmury, ale to już „tylko” 15,6% wypadków. Dlatego po raz kolejny – jeśli świeci słońce, uważajcie – wbrew pozorom – 2 razy bardziej! W obszarze zabudowanym zdarza się ponad 70% wypadków. Oczywiście jest to spowodowane natężeniem ruchu. Ale to poza obszarem zabudowanym ginie najwięcej ludzi – prawie 3 000 w roku 2005. To też na pewno ma wiele wspólnego z prędkością. Mistrzowie prostej muszą się mieć na baczności. Na prostym odcinku drogi w roku 2005 doszło to 57,3% całkowitej ilości wypadków, zginęło w nich 3 967 osób!! Więc jeśli ktoś słabo składa się w zakręty ale potem na prostej myśli, że może już „bezpiecznie” odkręcić, to jest w błędzie!! Drugie w kolejności są skrzyżowania dróg nierównorzędnych. Tu dochodzi do ponad 20% wypadków i to jest element krytyczny dla motocyklistów. Proponuję w związku z powyższym nie szarżować na skrzyżowaniach :P i stosować się do następujących reguł: 1. naprawdę zachowujemy szczególną ostrożność przejeżdżając przez skrzyżowanie 2. obserwujemy dokładnie pojazd stojący na podporządkowanej 3. mamy „wybudowany” w głowie plan B, to znaczy myślimy o tym, gdzie można ewentualnie uciec jeśli klient nagle ruszy 4. jeśli gość nie patrzy w naszą stronę, to może już wcześniej spojrzał, zanim nadjechaliśmy, a teraz gotuje się do startu. Trzeba mieć więc wspomniany plan B i być gotowym do hamowania. Nie wątpię, że bardziej doświadczeni forumowicze mogą się podzielić innymi „metodami” na skrzyżowania :lalag: Gdzie dochodzi do wypadków? Otóż najczęściej na przejściach dla pieszych. Tych wypadków w roku 2005 było ponad 5 000, osobiście widziałem efekt trafienia pieszego przez zielone Kawasaki (choć akurat poza przejściem, pieszy nie przeżył). Sporo wypadków zdarza się jeszcze na poboczu i przy skrętach do posesji. Myślę, że jadąc przez małe miasteczka, gdzie ludzie nie są przyzwyczajeni do dużego ruchu i często sobie jadą z domu do kościoła, te wyjazdy z posesji mogą być dla motocyklistów niebezpieczne, więc radzę tam zwalniać. To, o czym wielu z nas mówi – że w Polsce brakuje dobrych dróg, znajduje odzwierciedlenie w wypadkach. „W 2005 roku zdecydowana większość wypadków miała miejsce na drogach jedno- jezdniowych, dwukierunkowych – zdarzeń tych było 40 227, co stanowi 83,6% wszystkich wypadków, zginęło w nich 4 866 osób, a 51 423 zostały ranne.” Jakie wypadki zdarzają się najczęściej? Zderzenie boczne pojazdów (23,6%) oraz najechanie na pieszego (31,9%). Biorąc jednak pod uwagę zderzenia czołowe i zderzenia od tyłu, razem daje to ponad 46% wypadków. Najczęstszymi przyczynami wypadków spowodowanych przez kierujących są: - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu (1 687 zabitych, 28,8% wypadków). Tu niewątpliwie swój udział mają motocykliści, - nieprzestrzeganie pierwszeństwa przejazdu (576 zabitych, 24% wypadków), - nieprawidłowe wykonywanie takich manewrów jak: wyprzedzanie, omijanie, wymijanie. Co ciekawe, z powodu jazdy bez wymaganego oświetlenia zdarzyło się 0,3% wypadków, 26 osób zginęło. To oznacza, że dużo bardziej niebezpieczna dla motocyklisty jest szybka jazda, niż np. zapomnienie o włączeniu świateł. A kto powoduje najwięcej wypadków (wartość bezwzględna)? Otóż mężczyźni w wieku… 25-39 lat. W 13 336 wypadkach spowodowanych przez tą grupę zginęło 1 480 osób. Młodsi (18-24 lata) spowodowali 8 841 wypadków, w których zginęło 1 035 osób. Ale oczywiście populacja 25-39 latków jest znacznie większa i w przeliczeniu na 10 000 osób 18-24 latkowie spowodowali 19,45 wypadku, 25-39 latkowie – 16,32 wypadku (czyli wcale nie tak bardzo mniej!) Natomiast tzw. na tym forum „dziadki” w wieku ponad 60 lat w przeliczeniu na 10 000 osób spowodowali 8,85 wypadku (zginęło w nich 528 osób), czyli 2x mniej niż ludzie w sile wieku i 2,5 raza mniej niż młodzież. Może warto nad tym pomyśleć... bo zastanawia mnie to: statystyczny 20-latek stwarza 2,5 raza większe niebezpieczeństwo od statystycznego 60-latka, a mowa o kierowcach wszystkich pojazdów. Gdyby porównać statystycznego, 20-letniego kierowcę motocykla i 60-letniego kierowcę samochodu, co by wyszło? Trudno mi to ocenić. Zdaję sobie sprawę, że taka statystyka kuleje o tyle, że uwzględnia wszystkie zdarzenia, a większość z nich to akurat są wypadki samochód-samochód albo samochód-pieszy. Ale w tych liczbach zabitych i rannych są też motocykliści, więc może da się z nich wyczytać jakąś dobrą radę dla siebie. Pole do dyskusji jest otwarte. Może ktoś ma jakieś statystyki wypadków z udziałem motocykli? Tymczasem szerokości! LYsY Przepraszam za potrójne nawet założenie tematu ale nieźle się forum posypało na takim długim poście. Z Pawłem Borutą już gadałem i zbędne tematy będą usunięte :) pozdr LYsY
-
13.04.2007-ognisko forumowe-najwyższa pora! :D
LYsY odpowiedział(a) na Aśka temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Ja! ja! ja! :biggrin: I mały ;) (w nawiązaniu do "ja! ja! ja!"): Konkurs miss świata. Jury obraduje. Panny poddenerwowane stoją i czekają na werdykt. W pewnym momencie wychodzi koleś, patrzy na kandydatki do korony i wskazując palcem na kolejne z nich mówi: - Ty... ty... ty... ty... - i ja, ja, ja!!! - krzyczy jakaś panna. - Dobra, i ty... wypie**alać! :P pozdr LYsY -
W weekend przejechałem 800 km, z tego większość na Gierkówce (Wawa - Rybnik i z powrotem). No i owszem, wiało bardzo... Wydaje mi się, że po prostu na chłopski rozum najbardziej podatne na podmuchy boczne będą te motocykle, które są jak żagiel - np. w wypadku CB750 vs CBR600 wydaje mi się, że CBR będzie bardziej podatna na wiaterek bo jest bardziej zabudowana i ma większą powierzchnię boczną*: http://www.motorbikes.be/en/compare/96/102/ Poza tym waga gra jeszcze swoją rolę. Moje obserwacje (w sumie być może oczywiste, ale zawsze): 1. Jak wieje mocno z boku, to motocykl sam składa się w zakręt, więc do zakrętów "pod wiatr" trzeba użyć większej siły / przechylenia bo inaczej można się wylogować w drzewostan 2. Przy wyprzedzeniu ciężarówek trzeba uważać na moment wyjechania zza takowej bo jak wiatr jest z prawej strony, to mocno kiwnie motocyklem w lewo. 3. Trzeba uważać przy dojeżdżaniu do tyłu ciężarówki - tam, gdzie "rozbita" przez ciężarówkę struga powietrza się ze sobą łaczy, występują niezłe turbulencje 4. Trzeba jechać możliwie środkiem bo silniejsze podmuchy naprawdę potrafią przestawić o sporo (mnie w sobotę w pewnym momencie zepchnęło tak o pół metra) 5. Przy wyprzedzaniu trzeba zachowywać większy odstęp od wyprzedzaneg samochodu Na TDM-ie dało się jechać w tych warunkach 120-140 kmh. Dopiero na A4 ucichło jakoś i mogłem jechać ciut szybciej :buttrock: pozdr LYsY * Przyznam, że w sumie na korzyść CBR może przemawiać to, że jest obła z boku i wiatr może się "ześlizgiwać".. może by się wypowiedział ktoś kompetentny? :biggrin:
-
Spec od alarmów/immobiliserów
LYsY odpowiedział(a) na LYsY temat w Warsztaty i sklepy - Nie tylko 2 koła
Powiem wam coś śmiesznego :icon_mrgreen: Kiedy przejeżdżałem przez garb zwalniający w zeszłym tygodniu, auto nagle mi się rozryczało - zaczęło metalicznie klekotać. Wczoraj oddałem je do Diagtronika, dziś już do mnie dzwonili: - cały rozrząd do wymiany - przestawił się. A miał ledwo 40 000 km!!! Koszt ponad 700 zł - chłodnica do wymiany - cieknie. Koszt 700 zł - robocizna jak na razie 400 zł. Z małej awarii rośnie mi poważny remont :crossy: A do źródła gaśnięcia jeszcze się w ogole nie dokopano. Tyle, że po tym, jak mi się rozrząd przestawił, auto przestało gasnąć :bigrazz: pozdr LYsY -
Witam :biggrin: heh, a jakiego używasz oleju? Mój TDI klekocze tylko, jak jest zimny :) Jak są zużyte końcówki wtryskiwaczy, to i owszem. Mój nie kopci na czarno - chyba, że jest zimny. A ponieważ mam białe auto :icon_rolleyes: , ewentualne kopcenie dobrze wym widział na zderzaku No w przypadku mojego TDI silnik dobrze ciągnie od około 1800 do 4000 rpm, czyli przez jakieś 2200rpm. W porównaniu: Astra II 1,4 16V 90KM - ciągnie dobrze od 4000 do 6000rpm. Poniżej 4000 jest słaba. Czyli zupełnie porównywalnie... To też coś jest nie tak, bo opóźnienie to ja mam, ale rzędu 0,5 sek. hehe no to nie wiem, albo ten silnik masz do bani albo słabo jeździsz :P W moim Audiku nie muszę dodawać gazu żeby ruszyć. Strzelenie ze sprzęgła na wolnych obrotach (0 gazu) spowoduje szarpnięcie i auto pojedzie, silnik nie zgaśnie. A przecież Audi 80 Avant waży ponad 1300kg... RudyXJ, silnik musi się dać sprawdzić tzw. VAG-iem. To narzędzie diagnostyczne do badania silników z grupy VW. Podłącza się je do komputera samochodu i ono rejestruje wszelkie błędy, włącznie z tymi z urządzeń akcesoryjnych autka :) Jak to mawiają fani TDi, "VAG prawdę Ci powie". Nie wyobrażam sobie, żeby autoryzowany serwis VW nie miał tego narzędzia :) Spytaj o to. Co do pomiaru ciśnienia, które podaje pompa, to nie bardzo wiem jak ciężko to sprawdzić. Ale przy kupnie na pewno musisz dokładnie obejrzeć turbinę, czy nie ma gdzieś na niej wycieków oleju. pozdr LYsY
-
Konkretnie to to są moim zdaniem najlepsze turbodiesle na rynku :buttrock: Ekonomiczne i naprawdę żwawe. Jechałem kiedyś z kumplem Seatem Ibizą GT 1,9TDI 110 km i byłem w szoku, jak to zapier...la. Potęga! Po tej przejażdżce zachciałem taki silnik :) i kupiłem go w obudowie Audi 80 B4. Teoretycznie ma 90KM, auto rozpędza do setki w 14 sek, v max - 185 kmh. Silnik po 12 latach użytkowania wykazał na hamowni 101KM i 216Nm momentu! To bardzo ale to bardzo udana konstrukcja. Tyle że trzeba uważać w egzemplarzach używanych na: - turbo - bardziej pancerne są wersje 90KM, bo tam (przynajmniej u mnie tak jest) łopatki turbiny są nieruchome, tzn nie mają zmiennej geometrii i takie turbiny, prawidłowo użytkowane, robią po 500kkm - pompa - newralgiczna część diesla. Regenerowana pompa do mojego Audi kosztuje ponad 3000zł, więc w sumie przed kupnem dobrze byłoby pomierzyć, czy daje dobre ciśnienie. Spalanie - mogę mówić o 1,9TDI w moim Audi, ale minimalne to było 5,35 na 100km, na trasie przy wysokich prędkościach - pod 7l/100km, a jak ciągnąłem wysoką na 2 metry przyczepkę z plandeką, to auto wchłonęło ponad 9l/100. Średnio pali tak 6,5. Wrażenia z jazdy: wziąłem sobie kiedyś na jazdę próbną Astrę 3 z silnikiem 1,9 turbodiesel o mocy 122 KM. I wrażenia z jazdy tym autem były gorsze od wspomnianej Ibizy. Ogółem, to zanim kupicie, najlepiej dać taki silnik do przebadania jakiemuś dobremu zakładowi diagnostycznemu - bo zdrowy silnik TDI to miodzio, ale chory jest cholernie drogi w naprawach :) pozdr LYsY EDIT: napisz też może PW do forumowego kolegi o nicku grizzli - on się naprawdę zna na dieslach bo je lata całe już naprawia i serwisuje :biggrin: