Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Olsen

  1. Mam tak samo :biggrin: No bo co mi ktoś będzie mówił, kiedy jest sezon a kiedy nie. Wk****ia mnie na maksa ta konwencja. Oficjalne otwarcie sezonu!!! Ku**a!! Oficjalnie mogę zacząć jeździć. Pieprzona komercha :icon_evil:

    A mi zdarza(lo) sie jezdzic na rozne "otwarcia" i "zakonczenia" sezonu i bynajmniej korona mi z glowy nie spadla, mimo ze zazwyczaj zaczynam/koncze sezon niezaleznie od oficjalnych terminow. Tego typu nazwy imprez maja charakter umowny, i tyle. A ze komercja wdziera sie w kazda sfere naszego zycia - coz, takie czasy. I jakos szczegolnie nie boli mnie, ze ktos "zedrze" ze mnie 20 czy 30 zl za przywilej robienia za malpe w klatce w tlumie do siebie podobnych. :wink: Zawsze na tego typu spedach spotka sie jakichs starych znajomych/pozna kogos nowego, poslini do roznych sprzetow. No i mozliwosc polansowania sie na paradzie jest bezcenna. :smile:

    Poza tym zawsze rozrozniam dwa sezony (w Polsce): uzytkowy trwajacy praktycznie na okraglo oraz rekreacyjno-turystyczny, ktory czesto chociaz z grubsza pokrywa sie z tymi oficjalnymi otwarciami czy zamknieciami. :crossy:

     

    Na pierwsze (?) tego typu stoleczne zloty rozpoczynajace sezon, odbywajace sie na terenie kampusu SGGW, podjezdzalem rowerem; zdarzylo mi sie tez podjechac motorynka i chyba raz Ogarem (glowy sobie nie dam urwac, mam zaburzenia pamieci).

  2. Ma ktos doswiadczenie w tym temacie? Chodzi mi o dwa warianty: 1) gdy jest to glowny lub jedyny przedmiot naszej dzialalnosci, 2) gdy zajmujemy sie przede wszystkim czym innym, a wynajem mieszkania czy jakiejs dzialki chcemy traktowac jako dzialalnosc dodatkowa (ale w ramach tej samej "firmy").

     

    Na chlopski rozum, nie powinno byc problemow, bo panstwu chyba powinno zalezec na tym, zeby ludzie wynajmowali mieszkania legalnie, na umowe=placili podatki, a mozliwosc wprowadzenia tego na poczet dzialalnosci gospodarczej stanowi(laby) dodatkowa zachete.

     

    Moze powinienem sie przeniesc na jakies ogolne forum prawnicze, ale nie ukrywam, ze bardzo przywiazalem sie do niniejszego. :smile: :wink:

  3. w sprawie odpisu VAT to zdaje się był wyrok sądu administracyjnego, niekorzystny dla nas.

    lepiej zaczekać, przed zakupem jeszcze postarać się o korzystną interpretację US zaliczenia motocykla w środki transportowe pozostałe (pełny odpis vat)

    Czyli moze byc niepelny? Wybaczcie, ale jeszcze jestem zielony w tym temacie.

     

    Nic, nawet jakby w ogole nie dalo sie wrzucic zakupu ani eksploatacji jednosladu w koszty (w co nie wierze, ale tak czysto teoretycznie), to i tak zawsze mozna to sobie odbic, i to z nawiazka, w bardzo prosty sposob, ale miejmy nadzieje, ze nie bedzie trzeba kombinowac. Ja naprawde chce dzialac uczciwie.

     

    Jest jeszcze jedna sprawa: gdyby cos nie wypalilo - tfu, tfu, odpukac w niemalowane - to majac jednoslad czy jakikolwiek inny sprzet (np. elektroniczny) na stanie firmy, ryzykuje sie tym wszystkim :icon_arrow: tak wiec warto chyba przemyslec, czy rzeczywiscie chce sie brac na firme wszystko, co sie da. :icon_rolleyes:

     

    tak. a coś konkretnego chcesz wiedzieć? :icon_rolleyes:

    w skrócie: nie wiem, jak z taryfą, musiałbym zapytać księgowego. bilet kolejowy jest dowodem księgowym sam w sobie, podobnie jak kwit z autostrady, taki jak jest bez określenia nabywcy

    No wlasnie o taryfe glownie mi chodzi - jak jest z odliczaniem przejazdow, zwlaszcza tych o charakterze stricte sluzbowym. Tu tez w razie czego mozna by sobie latwo odbic ewentualna niemozliwosc wrzucania w koszty (byloby to bardzo nielogiczne, ale w teorii wszystko jest mozliwe), ale... napisalem juz wyzej. :rolleyes:

  4. nic nie stracisz, poza ewentualnym odpisem vat. czyli: używka bez faktury - możesz kupować przed założeniem firmy. nówka (albo i droga używka z fakturą) - lepiej zaczekać, przed zakupem jeszcze postarać się o korzystną interpretację US zaliczenia motocykla w środki transportowe pozostałe (pełny odpis vat); to ostatnie niestety może zająć kilka miesięcy i wcale nie musi się udać

    jsz

    Dziekuje za pewne rozjasnienie. :notworthy: Czyli rozumiem, ze przykladowo, jezeli trafi sie uzywany maksiskuter za stosunkowo nieduze pieniadze (poluje m.in. na Yamahe Majesty 250, a to impreza raczej za mniej niz 10 tys. zl) i sprzedajacy nie bedzie mial mozliwosci wystawienia faktury, to nie ma co zwlekac, jak egzemplarz bedzie udany, natomiast jesli zdecyduje sie na drozsza nowke/uzywke z faktura, np. za 30 tys., to warto sie jednak wstrzymac do czasu zarejestrowania "firmy". Jak sie zdecyduje na nowego Cygnusa 125 (ok. 10 tys., jesli znacznie nie podrozal), a jeszcze nie bede mial oficjalnie dzialalnosci, to sie pewnie bede wahal.

     

    Pierwsze dni/tygodnie - jezeli zdecyduje sie na zalozenie WDG (a chyba sie zdecyduje, choc wciaz sie waham, czy nie wyjechac najpierw do jakiegos innego kraju europejskiego, m.in. w celu podszlifowania jeszcze ktoregos z jezykow; druga opcja to najpierw sprobowac swoich sil w Polsce, a potem ewentualnie znowu wyjechac) - bedzie chyba warto poswiecic na przestudiowanie roznych przepisow i kruczkow. I przede wszystkim trzeba bedzie znalezc dobrego ksiegowego, ktoremu bede zlecal prowadzenie rachunkow i ktory udzieli mi roznych rad, nie tylko dotyczacych jednosladu w firmie.

     

    Z troche innej beczki: odliczal sobie ktos z Was/Waszych znajomych przejazdy taksowkami i komunikacja zbiorowa, np. pociagami?

     

     

     

    Jest jeszcze opcja, zeby niczego nie kupowac, zadnych skuterow ani motocykli, nie zawracac sobie glowy zadna dzialalnoscia gospodarcza, zadnymi odpisami...

  5. Czy moze ktos mi napisac, czy duzo strace/bedzie duzo wiecej formalnosci, jesli najpierw kupie jednoslad (np. w kwietniu), a dopiero pozniej zarejestruje dzialalnosc gospodarcza i wtedy przeniose skuter/motocykl na "firme" (np. w czerwcu)? Wydaje mi sie, ze w przypadku pojazdu uzywanego nie powinno byc wiekszej roznicy, natomiast schody moga sie pojawic, jesli kupie nowke sztuke, ktora po paru tygodniach bede chcial wciagnac na poczet prowadzonej dzialalnosci, ale moge sie mylic. :rolleyes:

  6. W Bangkoku kupiłem sobie debeściarskie gogle z napisem CHOPPERS, które służyły mi potem w Pattayi. Mają odpowietrzniki na dole i w zasadzie nie zaparowują. Dobrze chronią oczy, ale mają jedną wadę: są mocno przyciemniane, przez co nie nadają się do jazdy w nocy, tak więc zmuszony byłem kupić zwykłe, badziewne oklulary w sklepie całodobowym. Niby przy prędkościach, które tam rozwijałem (w porywach do 90-100 km/h), wystarczały, ale być może będę chciał sobie sprawić profesjonalne przezroczyste gogle z myślą o przyszłych wyjazdach (zawsze łatwiej wozić ze sobą gogle niż kask).

     

    Możecie polecić jakąś konkretną markę/model/miejsce, gdzie można coś takiego kupić on- bądź offline? Liczę, że odezwą się chopperowcy i weteraniarze. :smile:

  7. Niewykluczone, że jeszcze w tym roku będę zakładał w Polsce działalność gospodarczą. Niewykluczone również, że po powrocie będę chciał kupić jakiś jednoślad. Czy ktoś może mnie oświecić, czy bardzo kłopotliwe będzie później zgłoszenie pojazdu jako firmowego, jeżeli kupię go przed zarejestrowaniem działalności? Czy dużo mniej formalności/dodatkowych kosztów będzie, jeśli jednak wstrzymam się z zakupem do czasu, aż już będę miał WDG? Chodzi mi o dwa (a właściwie cztery) przypadki: zakup nowego/używanego pojazdu przed/po założeniu firmy. Możliwe, że dwa kółka kupowałbym np. w kwietniu, a "firmę" rejestrował w czerwcu.

     

    Pytanie z trochę innej beczki, bo nie chcę zakładać stu nowych tematów: czy ma ktoś z Forumowiczów doświadczenie z wrzucaniem w koszty/odpisywaniem od podatku przejazdów taksówkami oraz komunikacją zbiorową, np. pociągami?

  8. Olsen, czy w Japoni jest stopniowanie mocy ?

    Jest (tzn. na pewno przynajmniej pojemności). I właśnie Japończycy, którzy mają krajowe prawo jazdy np. tylko na stodwudziestkipiątki, nie mogą dostać międzynarodowego i muszą wykupywać się, gdy ich zhaltuje np. tajski policjant - jakiś czas temu pisał o tym Japończyk na pewnym forum (nie pamiętam, od ilu ccm wypisują międzynarodowe p.j. - 250 czy 400).

  9. Nie zrozumiałem z tego artykułu jednego: te 24 punkty nadal będą się po roku kasować?

    Też mnie dziwi brak precyzji w tej kwestii.

     

    A co do tych kolejnych kategorii motocyklowego prawa jazdy (A4... A9, A10), to ciekaw jestem, jak będzie z uzyskiwaniem międzynarodowego prawa jazdy - czy również będzie ono zróżnicowanie (i jak wówczas będzie traktowane w krajach, w których nie ma takich ścisłych podziałów w zależności od mocy/pojemności). Ciekawe, czy autorzy projektu ustawy o tym pomyśleli.

  10. Niestety, takie poj**ne zasady mamy w tym kraju. OC to ubezpieczenie od POSIADANIA pojazdu a nie użytkowania. Wszystko niby po to aby zmniejszyć liczbę kretynów jeżdżących bez OC. PZU robi na tym niezły hajs i się cieszą. Powinno być coś jakby tymczasowe wyrejestrowanie pojazdu, tak jak w UK jest SORN - Statutory Off Road Notification - zgłaszasz że jest SORN i chowasz pojazd, nie może on stać na publicznej drodze czy parkingu przed domem, tylko na prywatnej posesji może być. Wtedy nie płacisz podatku drogowego za który urząd ściga ostro. A ubezpieczeniem nikt się nie przejmuje, chcesz to kupujesz polisę na miesiąc lub na rok lub wcale.

    Z tego, co pamiętam, w Niemczech też była możliwość sezonowego ubezpieczania jednośladu (ale mogło się pozmieniać).

     

    Nie wiem, czy to pocieszy Założyciela tematu, ale sam obecnie płacę OC za skuter, który stoi nieużywany w garażu ojca (całe 30 zł rocznie, więc mnie nie zrujnuje), w nadziei, że po powrocie uda się go uruchomić, żeby mieć się czym przeturlać chociaż przez pierwsze dni, do czasu zakupu nowego wehikułu.

     

    Jeśli zaś chodzi o ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej dla niezmotoryzowanych, to jestem jak najbardziej za, tylko niech ① będzie ono dobrowolne i tanie (symboliczne 10 zł rocznie), ② obejmuje zarówno rowerzystów, jak i pieszych. Obecnie mam wykupione coś takiego tu, w Japonii, kosztowało naprawdę niewielkie pieniądze, a zawsze daje większy komfort psychiczny; dokooptowałem tę opcję, gdy załatwiałem ubezpieczenie od pożaru - obligatoryjne przy wynajmowaniu prywatnego mieszkania.

  11. Poszperałem trochę w Internecie i nie wygląda to zbyt zachęcająco, tzn. skórka może nie być warta wyprawki; chyba lepiej kombinować w inny sposób.

     

    Zakładam jednak wątek, bo może ktoś z Forumowiczów przerabiał temat na własnej skórze jakoś w miarę niedawno. Chodzi mi o kilka kombinacji: przywożenie do Polski po dłuższym pobycie za granicą nowego/używanego jednośladu, który się użytkowało w poprzednim miejscu zamieszkania lub który się kupiło tuż przed/tuż po powrocie (np. w trzecim kraju - podobno rodacy kiedyś nieźle rzeźbili w tym temacie podciągając pod mienie przesiedleńcze pojazdy zakupione w kraju, w którym nigdy nie zagrzali miejsca, ale z którego wygodniej było np. przyjechać na kołach).

     

    Będę wdzięczny, jeżeli ktoś zechce się podzielić swoimi doświadczeniami.

     

    PS Z góry przepraszam za bombardowanie podobnymi tematami (jednoślad a powrót z zagranicy/jednoślad a działalność gospodarcza/dwa jednoślady a działalność gospodarcza, itd.) w niniejszym dziale w najbliższych miesiącach. :icon_twisted:

  12. Jestem świeżo po lekturze testu Cygnusa autorstwa Jagroskiego w grudniowym "Świecie Motocykli", który tchnął we mnie optymizm. :smile:

     

    To teraz pozostaje rzucić monetą: Majesty i dwa w jednym czy Cygnus i niemal całkowite odcięcie się od fuch poza miejscem zamieszkania oraz turystyki krajowej do czasu dokupienia drugiego, większego jednośladu. :crossy:

     

    Prawdę powiedziawszy, obawiam się, że brak bardziej dalekosiężnego jednośladu po powrocie może (ale nie musi) oznaczać :flesje: w weekendy i nie tylko. Z drugiej strony kusi mnie wizja zakupu takiego całorocznego miejskiego rozkminiacza korków na lata, który mieściłby się w mieszkaniu (jak SV-ka).

  13. Natomiast jeśli chodzi o dodatkową kategorię prawa jazdy to sam nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony sensownie by było żeby posiadacz prawa jazdy A lub B miał możliwość jazdy, ale z drugiej strony jazda quadem to trochę inna bajka niż jazda motocyklem czy samochodem.

    Ja bym pozostawił zapis umożliwiający prowadzenie quadów posiadaczom prawa jady kat. A lub B.

    Jazda rowerem to też inna bajka niż jazda samochodem, a jakoś prawko samochodowe na rower zawsze wystarczało. Zresztą już widzę trzydziesto - czy czterdziestoletnich gości pokornie zapisujących się na kurs na prawko na quada.

     

    Niestety dominik ma racje... wiekrzosc kolesi na quadach to porazka... sa jebnieci, czesto sprzet jest wypozyczony lub kupiony jako modna zabawka... widzialem fantastycznego kolesia na torze w gdyni ktory najpierw wypil kilka piwek a potem zapakowal swoja roznowa laseczke na quada i strzeli pieknego dacha bez chelmow.... niestety nic im sie nie stalo.... to samo widzialem siebie jak kolesie mi oopowiadali jacy to oni sa doswiadczeni i wogule a wieczorem slyszalem karetke bo koles wsiadl nawalony i jego zabaweczka wyladaowal mu na glowie....

     

    z quadami koniecznie trzeba zrobic pozadek prawny!

    Już jeśli, to porządek można by zrobić z mentalnością co poniektórych. Mnożenie kolejnych martwych przepisów nic tu nie da.

     

    sluchaj nie szaleje sie naszlakach gdzie chodza ludzie, ci ktorzy tam jezdza dobrze o tym wiedza, widzac ludzi w lesie lub na jakiejsc polnej drodze trzeba zwolnic i na spokojnie przejechac zeby nikomu nie powybijac zebow kamieniami, naprawde nie rozumiem ludzi ktorzy zapie**alaja po szlakach pieszych....

    choc nie rozumiem, sa zbyt tepi zeby poszukac drog gdzie mozna palowac i nikogo niema...

    Jeżeli rzeczywiście jest tak, jak napisał Dominik: że agresywni piesi "pałują" terenowców, to się nie dziwię crossowcom czy quadowcom, że wolą przejeżdżać na pełnym gazie.

  14. Właśnie się dowiedziałem o nowym modelu z listopadowego "Świata Motocykli". I tak sobie myślę, że to może być całkiem fajny motocykl uniwersalny: do bliższej i dalszej turystyki (raczej po drogach niż bezdrożach), a i do szkoły czy pracy też się da podjechać. Jeżeli rzeczywiście da się utrzymać cenę na poziomie 20 tys. zł, to wróżę nowej Dywersji świetlaną przyszłość na naszych drogach. To może być ciekawa propozycja może nie na pierwszy, ale np. na drugi motocykl. Fazerowski silnik ponoć poddano kuracji łagodzącej i generuje teraz 78 KM, czyli tyle, ile Bandit 600 pierwszej i drugiej generacji.

    Choć muszę przyznać, że poprzednia XJ-ota wizualnie bardziej mi się podoba(ła).

    A Wy jak się na tę maszynę zapatrujecie?

     

    Ups... Dopiero teraz zauważyłem, że o nowej Yamasze była już mowa na forum:

    http://forum.motocyklistow.pl/index.php?sh...ic=105419&st=20

     

    Może jednak zasługuje na osobny wątek? :wink:

     

    (Nie jako XJ).

  15. uff

    myslalem ze napiszesz o metrze :icon_mrgreen: ale chyba w koncu sie zreflektowales

     

    ps. jezdze ZTM i metrem juz drugi miesiac. wychodzi czasowo jak autem a jest duzo taniej i mozna ksiazke poczytac. wymieklem po prostu w korkach na poczatku wrzesnia na Modlinskiej :wink:

    Bo widzisz, to kwestia szanowania się lub nieszanowania.

    Może i w pewnym sensie jestem minimalistą, ale z drugiej strony też się szanuję. Cenię sobie komfort.

    Przykład? W przyszłym tygodniu wybieram się do Kioto i Osaki. Pominąwszy samolot, mam do wyboru m.in.: autobus nocny (telepie się paręnaście godzin) za ok. 10.000 yenów w obie strony oraz Shinkansen za ok. 25.000. Zgadnij, który środek lokomocji wybiorę.

     

    Metro plus tramwaj też może stanowić ciekawe połączenie.

  16. Swego czasu tak sobie rozmyślałem, że ciekawe połączenie mógłby stanowić motocykl terenowy lub terenawy* służący do szeroko pojętej rekreacji oraz skuter (50-500 ccm**) wykorzystywany w celach użytkowych i służbowych.

    Obawiam się jednak, że na skuter Założyciel wątku jest... jeszcze za młody.

     

     

    *Szosowe enduro lub jak kto woli, funduro.

     

    **W zależności od tego, czy ujeżdżany byłby w obrębie jednego miasta czy całego kraju (kontynentu?).

  17. Ty kolego chcesz kupic Ninje 250 R cena w USA za nowy oczywiscie 3499$ czyli ok 9 tys PLN w Polsce 15 tys PLN

    Ja tylko jestem ciekaw, jak się w takiej sytuacji sprzedają nowe pojazdy polskim dilerom/importerom. Bo chyba nie jak świeże bułeczki.

    Porównuję sobie ceny na różnych rynkach: m.in. polskim, niemieckim i japońskim, i coraz poważniej się zastanawiam, czy warto w tej chwili kupować w Polsce nówkę-salonówkę.

    A może kursy wymiany walut kłamią? :wink:

×
×
  • Dodaj nową pozycję...